poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Projekt: "Przyszłość".

179. Podcięła sobie żyły.

-Rzeczywistość już podzieliła się na kilkadziesiąt różnych wątków. Czy wiesz, że w jednym z ich ona popełniła samobójstwo? Podcięła sobie żyły. 



W akcie totalnej desperacji postanowiłem odwrócić bieg wydarzeń, całkowicie zmieniając temat rozmowy.
-A tak przy okazji, zwracam się teraz do starszej Julii. Słyszysz mnie? 
-No słyszę, - odpowiedziała.
-Zdaje się, że zepsułaś zabawę… 
Znów się zmieniła, ale to nie był przeskok osobowości. Była po prostu zła. Myślałem, że zabije mnie wzrokiem. 
-Że, co? Jaką zabawę?! - warknęła.
Przełknąłem ślinę. Czułem się nieswojo, ale o taki efekt mi właśnie chodziło. 
-Hmm… no wiesz… swoim przybyciem tutaj… 
Zmarszczyła brwi. Teraz dokładnie widziałem różnicę między nimi. 
-No, co ty nie powiesz?! W jaki sposób, niby?
Byłem zdenerwowany, ale uśmiechnąłem się. Chciałem jakoś rozładować atmosferę. Okazało się, że rozmowa z dojrzałą kobietą, która przebywa w ciele młodej dziewczyny, jest o wiele trudniejsza, niż mi się na początku zdawało. To nie była głupiutka małolata, którą można było oczarować prostymi sztuczkami. Trzeba było się postarać.
-Popsułaś mi Julkę, - powiedziałem wprost, mając nadzieję, że będzie to dla niej dostatecznie zrozumiałe. 
Patrzyła. Przenikała mnie swoim wzrokiem. 
-Patrzcie tylko! Ja zepsułam mu Julkę?! Kurwa, przecież Julka, to ja! 
Czułem się jeszcze bardziej głupio. Tym bardziej, że mój kutas sprawiał wrażenie, jakby za chwilę miał wytrysnąć gorącym nasieniem prosto na jej twarz. 
-Dobrze wiesz, o czym mówię. Przecież nie o ciebie chodzi, - powiedziałem bardziej stanowczo. 
Najwidoczniej bardzo chciała zbić mnie z tropu. 
-A o kogo, obleśny ogierze?! - rzuciła mi prosto w twarz. 
Udawałem, że nic się nie stało i kontynuowałem.
-Przenosząc się w przeszłość, miałem nadzieję, na rewelacyjną przygodę z tą oto młodziutką, niedoświadczoną nastolatką, która tak niewiele jeszcze wie o życiu… 
-U-hahahaha… - wybuchła gromkim śmiechem. 
Niezrażony jej zachowaniem, mówiłem dalej:
-Wszystko zaczynało zmierzać w dobrym kierunku. Było tak wiele romantyzmu i ciepła. Chciałem zmienić swoje… to znaczy… życie tego młodego chłopaka na lepsze. Chciałem też zmienić życie jej, ciebie sprzed lat. Może, by coś z tego wyszło, ale teraz, to już chyba… nie ma znaczenia. Prawda? 
 Udało się. Spoważniała.
-Nic nie jest takie łatwe, jak mogłoby się wydawać, - zaczęła od nowa, - Owszem, zmieniłeś życie. Zmieniłeś życie nie tylko swojego nosiciela, ale także i jej. 
Cały czas rozmawiałem z dojrzałą kobietą, ale teraz była dużo bardziej spokojna. 
-Tak mówisz, - westchnąłem cicho.
Pokiwała głową.
-Przeniosłam się w czasie zaraz po tobie, ale powiedzieli mi, że ta rzeczywistość już podzieliła się na kilkadziesiąt różnych wątków. 
Osłupiałem. 
-Jak to??? Tak szybko? Przecież jeszcze nic się nie stało.
-Stało się, - powiedziała, - Czy wiesz, że w jednym z ich ona popełniła samobójstwo?
Zamarłem. Moje serce stanęło. Przez długą chwilę nie mogłem dojść do siebie. 
-Co?! Nie! Boże, dlaczego?! - jęknąłem tak, jakby ktoś odciął mi rękę.
-Zaszła w ciążę, ukrywała to do samego końca, a kiedy wszystko wyszło na jaw, nauczyciele ją skrytykowali, a koledzy i koleżanki zaczęli się z niej śmiać. 
Czułem, że mój świat się wali. Czy chciałem tu jeszcze być? Czy chciałem cokolwiek zmieniać? Przecież czułem się jak terminator. 
-Jak do tego doszło? - spytałem. 
Skrzywiła się. Widać było, że i jej ciężko o tym mówić.
-Jak, jak… wszystko chcesz wiedzieć?! Podcięła sobie żyły.
-Boże, Boże… przecież to niemożliwe…  
-A jednak, - powiedziała, - to jeszcze nie koniec. W innej gałęzi rzeczywistości zginęła w wypadku drogowym.
Byłem w coraz większym szoku.
-Matko Boska!!! Co??? 
-To stało się po tym, jak poszła do apteki i nie chcieli jej sprzedać testu ciążowego… 
-Jeeezu!
Zapadła chwila niezręcznej ciszy. 
-Nadal chcesz wiedzieć? - odezwała się po minucie. 

niedziela, 30 sierpnia 2020

Projekt: "Przyszłość".

178. Zeżreć niegrzecznych chłopców.

Tymczasem dojrzała Julka przeszła do ostatecznej ofensywy. Wiedziałem, że już za kilka sekund zacznie się prawdziwy, totalny atak na nas obydwu. Skrzywiła się jak tygrysica, pragnąca zeżreć niegrzecznych chłopców, którzy na zbyt dużo sobie pozwolili. Nie wiem, jak ona to robiła, ale każdym swoim zachowaniem doprowadzała mnie do szaleństwa.


W tej samej chwili spojrzałem na naszą towarzyszkę. Wydawała mi się jeszcze piękniejsza, niż wcześniej. Jak ona to robiła? Była, po prostu, śliczna. Patrzyła teraz na mnie (nie, na nas) swoimi dużymi, brązowymi oczami. Na jej nosie nie było tych ogromnych okularów, więc nie wiem, czy cokolwiek była w stanie dostrzec, ale patrzyła tak, jakby wszystko doskonale widziała, rozumiała i ogarniała (w przeciwieństwie do mnie). Na jej buzi malował się  ciepły, serdeczny uśmiech, a w policzkach pojawiły się te oszałamiające dołeczki, od których robiło mi się miękko na sercu. 
-Doskonale, doskonale… jestem za… - odezwała się po jakimś czasie. Należy się im solidna nauczka! 
Wiedziałem, że jakoś muszę się wytłumaczyć. Czułem potrzebę zrzucenia z siebie tego ciężaru. Musiałem wykorzystać nadarzającą się okazję, aby powiedzieć mu parę słów od siebie. 
-Posłuchaj mnie młody, to wcale nie jest tak. Tego, co się teraz dzieje, nie było w planach. Jej tu miało nie być, - kiwnąłem w stronę dziewczyny, mając na myśli nie ją, tylko jej starsze wcielenie, - Rozumiesz?! W ogóle nie wiem skąd ona się wzięła i, czy jest prawdziwa. Dlaczego wysłali ją w przeszłość zaraz po mnie. A tak w ogóle, od którego momentu orientujesz się w sytuacji? Przecież nic ci nie mówiłem. 
Chyba dokonał się kolejny przeskok. Dziewczyna, która siedziała przede mną, roześmiała się od ucha do ucha. Znów była inna. Trzeba było naprawdę szybko przestawiać swoją świadomość, aby nadążyć z tym wszystkim. 
Nie wypowiedziała ani jednego słowa. Po prostu siedziała. Uśmiechała się tylko jak stara matrona i czekała na dalszy przebieg wypadków. 
-Owszem, nie mówiłeś, - wtrącił się młody, - ale, czy ty myślisz, że ja jestem głupi. Może nie mam twojego doświadczenia życiowego, mam dopiero dziewiętnaście lat, ale, wybacz stary, swoje wiem. Bardzo dużo widzę, jestem świetnym obserwatorem, zapomniałeś. Jesteś przecież mną. Jestem twoją przeszłością, jestem tobą, a ty mną. Zgadza się?!
Sytuacja, z minuty na minutę, stawała się coraz bardziej trudna do opanowania. Julka, a właściwie Julia, ta dojrzała Julia, zaczęła nas ostentacyjnie prowokować. Usiadła w szerokim rozkroku na samej krawędzi łóżka. Jedną nogę opuściła na podłogę, a druga postawiła na posłaniu. W ten sposób bezwstydnie i ostentacyjnie pokazała mi swoją cipkę. Dalsze prowadzenie rozmowy, jakakolwiek by nie była, stawało się praktycznie niemożliwe. Mimo wszystko starałem się, jak mogłem, aby jej nie przerywać.
-Zgadza się, - powiedziałem, - Przepraszam cię, Robert. Nie chciałem, żeby tak wyszło.
Prowokacja stała się jeszcze bardziej wyraźna i jednoznaczna. Teraz, po tym wszystkim, co zostało powiedziane, czego się dowiedzieliśmy, wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Mój nosiciel zmieszał się jeszcze mocniej, ale również starał się jak mógł.
-Ale wyszło, - stęknął. 
-No i co? Co z tym zrobimy? - odpowiedziałem.
-My? Teraz mnie o to pytasz? - rzucił zdziwiony. 
-Nie wiem. Staram się, po prostu, jakoś rozwiązać ten problem, Pomożesz mi?
Po chwili ciszy odezwał się jeszcze raz. 
-No dobra. Postaram się.
Tymczasem dojrzała Julka przeszła do ostatecznej ofensywy. Wiedziałem, że już za kilka sekund zacznie się prawdziwy, totalny atak na nas obydwu. Skrzywiła się jak tygrysica, pragnąca zeżreć niegrzecznych chłopców, którzy na zbyt dużo sobie pozwolili. Nie wiem, jak ona to robiła, ale każdym swoim zachowaniem doprowadzała mnie do szaleństwa. 
Przechyliła głowę do tyłu rozrzuciła swoje rude włosy po plecach, a później bezwstydnie wystawiła język i oblizała usta. Po pięciu sekundach jej dłoń znalazła się na nabrzmiałej, opuchniętej cipeczce. 
“O ja pierdolę!” - pomyślałem, - “Teraz to już leżę”.

sobota, 29 sierpnia 2020

Projekt: "Przyszłość".

177. Jesteście obleśnymi, zboczonymi staruchami.

-Jesteście, naprawdę, bezczelni, - kontynuował, - Pojawiliście się w naszym życiu bez pytania. Zaczynacie zmieniać je w sposób, który wcale dla nas nie jest dobry. Powiem wam coś, obydwoje jesteście obleśnymi, zboczonymi staruchami, którzy przybyli tutaj dla zabawy! My się dla was nie liczymy!


Od razu przyznaję się bez bicia, że w tej całej rozmowie zdarzały momenty, kiedy nadal nie mogłem połapać się, która, jest która. Tak to już jest. No, ale przecież nikt nie będzie czekał, aż to zrozumiem. 
-Hahaha… mamusiu…
-Co?
-Jest pewne ale… 
-Jakie, ale? 
-Powiedzmy tak… ty nic nie ryzykujesz, prawda?
-Czego nie ryzykuję? 
No i klops. Zaczynało się mi już kręcić w głowie.
-Spokojnie, spokojnie moje panie, nie mówcie na raz, bo nic z tego nie pojmuję. 
To było głupie. Nawet bardzo. Przecież wciąż miałem przed sobą tylko jedną osobę. Bardzo piękną i podniecającą, ale jedną. Zastanawiałem się, jak się do tego ustosunkować, aby nie zwariować do końca. 
Spojrzała na mnie maślanymi, słodkimi oczami i znów wiedziałem, że rozmawiam z młodą Julką. 
“Może w ten sposób”, - pomyślałem.
Wysunąłem dłoń i pogładziłem ją po policzku. 
-Lubię seks, jest niesamowity, ale jak przyjdzie co, do czego, to ona się stąd wyniesie, a ja zostanę sama… - westchnęła.
-No tak, - powiedziałem. 
-Z dzieckiem… prawda?
Pokiwałem głową.
-Uwielbiam dzieci. Chcę je mieć, ale to jeszcze za wcześnie. Nie jestem pewna, czy jestem gotowa na stały związek, a co dopiero na dzieci.
-Doskonale cię rozumiem, Julka. Nie chciałbym ci narobić kłopotów. 
Znów patrzyła na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem. 
-Skąd wiesz, czy już się to nie stało? - odezwała się cicho.
Robiło mi się coraz bardziej głupio. Zaczynałem gubić się w tym wszystkim i nie wiedziałem jak z tego wybrnąć. Popełniłem już tyle błędów, które mogły skutkować bardzo różnymi konsekwencjami. Oczywiście, nie dla mnie. Ja byłem bezpieczny. Przecież nie byłem prawdziwy. W ich świcie byłem tylko bezcielesnym duchem, demonem, okupującym czyjeś ciało. 
-Tego nie wiem, Julka. Uważam, jednak, że najpierw powinnaś skończyć szkołę, a dopiero później pomyśleć o założeniu rodziny. 
W tym samym momencie stało się coś, co całkowicie pozbawiło mnie kontroli nad moją osobowością. Przynajmniej na chwilę. 
-Przepraszam bardzo?! Może wreszcie ktoś raczy wysłuchać mnie, co?! - odezwałem się nie swoim głosem.
Musiało minąć kilka sekund, nim dotarło do mnie, że to nie byłem ja, tylko mój awatar. To było niesamowicie dziwne uczucie. Tak nagle i tak gwałtownie przejął nade mną kontrolę, że nawet nie wiedziałem, kiedy to się stało. 
-He? A ty, co znowu chciałeś? - odezwałem się do niego.
Julka patrzyła na mnie z zainteresowaniem. Nie miałem pewności, która z nich teraz siedzi za sterami. 
-Jesteście, naprawdę, bezczelni, - kontynuował, - Pojawiliście się w naszym życiu bez pytania. Zaczynacie zmieniać je w sposób, który wcale dla nas nie jest dobry. Powiem wam coś, obydwoje jesteście obleśnymi, zboczonymi staruchami, którzy przybyli tutaj dla zabawy! My się dla was nie liczymy!
“No i masz babo placek”, - pomyślałem. 
-Eee… nie, nie… to wcale tak nie jest… - powiedziałem po chwili.
To, co się stało po tych słowach wprawiło mnie w jeszcze większe osłupienie. Nie mogłem zrozumieć, jak to się stało. Nagle moja własna ręka podniosła się i wymierzyła mi solidny policzek. 
-Auuu! - jęknąłem z bólu.
Z niesamowitym zdziwieniem patrzyłem na swoją dłoń. 
-I jak się czujesz?! - odezwał się młody.
Szybko dotarło do mnie, że nie jest tak cichy i grzeczny, jak mi się do tej pory wydawało. 
“Czy to jest ten sam Robert, którego znam z przeszłości?” - pomyślałem. 

piątek, 28 sierpnia 2020

Projekt: "Przyszłość".

176. Jak mam się do ciebie zwracać?

-Poczekaj, poczekaj… jak mam się do ciebie zwracać? -Jak to, jak? -No… ty do mnie gadasz młoda… a ja do ciebie?   -Aleś mnie zaskoczyła. No, nie wiem. -Może, mamusia, - podpowiedziałem. -Ta… mamusia… no dobra niech będzie…


Miałem ochotę zgwałcić je obydwie. Hmmm… chociaż nie. Tak by się nie dało. To były dwie osobowości, ale jedno ciało… a szkoda. Chociaż już sama taka świadomość zmieniała wszystko. 
-Aha… rozumiem… przyznać się nie chce.
-No, tak. Cały czas jej powtarzam, że… 
-Tak?
-No… że saks to nic złego. 
Musiałem zmienić nieco nastrój i, niejako, zacząć wszystko od początku. 
-Czyli, co? Kochacie się bzykać?
Pokiwała nieśmiało głową. Zrozumiałem, że jestem w podwójnie dobrej sytuacji. Dziwnej nieco, ale jednak dobrej. 
-W porządku, - powiedziałem, - postaram się, abyście były zadowolone. Okej?
Czułem, że sytuacja jest już ogarnięta. Przynajmniej na chwilę obecną. To nieco rozluźniło atmosferę i dało mi trochę czasu na zastanowienie się. 
Jeszcze raz pokiwała głową, po czym wstała. Niestety, psychologia, psychologią, a fizyka, fizyką. Kiedy wstała, to ja musiałem usiąść. Musiałem. Czułem, że dłużej moje nogi nie dadzą rady mnie trzymać w pionie. Kiedy siedziałem, moja rakieta wylazła spomiędzy moich ud, niczym wielki korzeń i, za cholerę nie chciała się schować. Bezczelna jedna! 
Dziewczyna, czy może raczej kobieta, była tuż przede mną. Nie wiem, może metr, może trochę więcej. Jej napęczniała cipeczka znajdowała się dokładnie na wysokości mojej twarzy. 
“Cholera jasna! Prowokatorka jedna! Czy ona nie potrafi inaczej! - pomyślałem. 
Nie wiedziałem, jak ona to robiła, ale cały czas, przy najmniejszej okazji, rozkładała mnie na łopatki. Chwilami czułem się taki bezradny. Czułem, że jest mi coraz bardziej gorąco i duszno. Uniosłem głowę, a mój wzrok, automatycznie, zatrzymał się na jej wielkich piersiach, z tymi ogromnymi, prawie brązowymi, brodawkami. 
“Boże, Boże, zabierz ją stąd! Jezu, czy one, rzeczywiście, są takie duże, czy może tylko mi się tak wydaje?!” - myślałem. 
Zaczynało robić się coraz bardziej nietypowo. Nie miałem pojęcia, czy dowiem się od nich czegokolwiek więcej. Zanosiło się na porządną burzę, to znaczy, na porządne ruchanie. A jakże! Jeszcze raz! Powtórka z rozrywki!  Co tam! Jak na razie mój młody siedział cicho, ale i tak nie było łatwo. To ja nie dawałem rady. 
“Cholera jasna, ile można?!  Kiedy będzie koniec?! Czy to jakieś opętanie?” - próbowałem jakoś ogarnąć ten dylemat. 
Chociaż, tak naprawdę, nie miałem pojęcia dlaczego wpadałem aż w taką panikę. 
“Przecież to tylko seks. No jasne, że seks. Dużo go, co prawda, ale to jeszcze nic strasznego. Poza tym, to nie moja rzeczywistość. Powinienem potraktować to jak grę. Tak, jak jakąś grę.” - myślałem. 
W sumie chyba przecież tak było. 
-No, bo wiesz… - podjęła temat, - ja zawsze lubiłam seks… 
Teraz zacząłem sobie to uświadamiać. 
-Szkoda, że wtedy, za pierwszym razem, nie zrobiłem nic więcej i pozwoliłem ci odejść. Byłaby z nas niezła para. Prawda?
Uśmiechnęła się słodko.
-No tak, szkoda. Lubiłam się bzykać… właściwie, odkąd zaczęłam dojrzewać… Prawda, młoda? - zwróciła się do swojego młodszego ja.
-Co? Ah, prawda, prawda… 
-Tylko… - odezwała się młoda. 
Teraz zaczynałem jej już odróżniać. Przynajmniej tak mi się zdawało. 
-No, co znowu?
Jeszcze raz nastąpiła chwila ciszy.
-Poczekaj, poczekaj… jak mam się do ciebie zwracać?
-Jak to, jak?
-No… ty do mnie gadasz młoda… a ja do ciebie?  
-Aleś mnie zaskoczyła. No, nie wiem.
-Może, mamusia, - podpowiedziałem.
-Ta… mamusia… no dobra niech będzie…

czwartek, 27 sierpnia 2020

Projekt: "Przyszłość".

175. Patrzyłem jak lekarz ginekolog.

Poza tym, te jej piersi. One rzeczywiście były duże. Chyba zbyt duże jak na tak młodą dziewczynę. Chociaż, czy ja wiem. Patrzyłem jak lekarz ginekolog, albo jak rodzic na ukochane dziecko. Doszukiwałem się drobnych różnic i niuansów w jej wyglądzie. Co nie zmieniało faktu, że moje pożądanie szalało na całego i jeszcze chwila, a z moich ust popłynęła by piana. To było szaleństwo, zresztą, jak większość rzeczy, która się tutaj działa. 


“Cholera jasna, Robert, przestań, bo zaczynasz wariować!” - pomyślałem w pewnym momencie, czując, że dzieje się ze mną coś niedobrego. 
Ta świadomość pchała się do mojej głowy sama i nie mogłem się jej pozbyć.
“A co, jeśli rzeczywiście zaszła w ciążę? Co jeśli rzeczywiście zrobiłem jej dzieciaka? Nie. To stanowczo za szybko. Stary, przestań wydziwiać.” 
Oczy raczej mnie nie myliły. Chyba, że rzeczywiście zaczynałem dostać bzika. Nie miałem pojęcia, jak się zachować. Jak podejść do tego trudnego tematu. Zapytać? Czy może jeszcze nie wspominać? Obydwa rozwiązania wydawały mi się jakieś głupie i niedorzeczne, ale musiałem coś z tym zrobić. Nie dało się tego, ot tak, zostawić. 
Poza tym, te jej piersi. One rzeczywiście były duże. Chyba zbyt duże jak na tak młodą dziewczynę. Chociaż, czy ja wiem. Patrzyłem jak lekarz ginekolog, albo jak rodzic na ukochane dziecko. Doszukiwałem się drobnych różnic i niuansów w jej wyglądzie. Co nie zmieniało faktu, że moje pożądanie szalało na całego i jeszcze chwila, a z moich ust popłynęła by piana. To było szaleństwo, zresztą, jak większość rzeczy, która się tutaj działa. 
Znów się zmieniła. Znów zachowywała się i mówiła jak młoda dziewczyna, jak atrakcyjna, pyskata nastolatka.
-Taaa… nie słuchaj jej Robert, to stara dziwka! Związek się jej rozpada, cipa swędzi więc przyszła tutaj, aby sobie ulżyć. 
Nim zdążyłem, w jakikolwiek sposób, zareagować, zaskoczyła mnie kolejna zmiana. Następowały po sobie błyskawicznie. Patrzyła przed siebie, a jednocześnie zdawała się być nieobecna.
-Zamknij mordę młoda! Czy ktoś pytał cię o zdanie?! Wiesz, że, i tak, nie masz nic do gadania. Jesteś tylko moim nosicielem, awatarem. Czy ty to rozumiesz?!
Nic nie rozumiałem. Dlaczego tak bardzo się kłóciły? Przecież, na dobrą sprawę, były jedną istotą. Dlaczego nie mogły dojść do porozumienia. Mnie i mojemu młodszemu ja jakoś się udało. Nie mogłem się nadziwić, że są tak różne. Uniosłem dłoń w geście, że chcę coś powiedzieć.
-Halo, halo, drogie panie, może tak byście na chwilę ucichły, co?! Nie zamierzam słuchać waszych kłótni.
Nagle na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie, kompletne zaskoczenie. Nie spodziewała się, bądź też obydwie nie spodziewały się, że ktoś może się do nich w ten sposób odezwać. No cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz.  
-No dobra, okej… sorry… - usłyszałem z drugiej strony.
Zaraz później uśmiechnąłem się.
-W porządku. Która to powiedziała? - spytałem. 
Nastąpiła  cisza.
-No, dogadacie się jakoś, czy będziecie się tak sprzeczać?
Po chwili padła odpowiedź: 
-Ja.
-Aha. Co, za ja?
Znowu cisza. Zaczynało mnie już to nieco bawić.
-Dobra. No jak mam ci to powiedzieć?! To ona, znaczy młoda. 
-A ty? - rzuciłem.
-Co, ja?! Och, no dobra. Postaram się.
Znów się uśmiechnąłem. tym razem bardziej szczerze.
-No widzicie… można? Można, - powiedziałem. 
Tak naprawdę, nie miałem pewności, czy ten konflikt za chwilę nie wybuchnie na nowo. No, ale trzeba było od czegoś zacząć. 
-No dobrze, - odezwałem się ponownie, - powiedzicie mi jedno: dlaczego ze mną tak się nie kłócicie?
Jeszcze jedna chwila ciszy.
Zrobiła maślane oczy. 
-No bo ty… 
-Co, ja?
-Eee tam… no dobrze, to może ja powiem… seks… 
-Co? - zdziwiłem się.
Patrzyłem na nią. Wciąż, niezmiennie mnie podniecała.
-No…  seks.
Znowu nic nie wiedziałem. 
-Co, seks?
-No wiesz… 
-Co, wiem?
-Eee… bo obie go uwielbiamy… 
-Aha, - teraz rozumiem… chociaż, nie wszystko. Ale okej.
-Eee… wiesz, tylko młoda udaje ciotkę - cnotkę i nie chce się do tego przyznać…

środa, 26 sierpnia 2020

Projekt: "Przyszłość".

174. Wyszłam za mąż.

Nago przeszła do pokoju i usiadła na łóżku. Stałem tuż przed nią, a mój kutas sterczał jak wariat. Zastanawiałem się, dlaczego moje podniecenie, nawet w takiej chwili, nawet na trochę, nie słabnie. -Więc tak… wyszłam za mąż dość późno… mieszkam na wsi i mam trójkę dorastających dzieci… 


Odwróciła głowę i spojrzała na mnie. 
-Ach, i ty tu jesteś… - westchnęła. 
“O kurwa, o kurwa, o kurwa!!!” - zacząłem panikować w duchu. 
-Eeee… no jestem…
-No to mamy pat… co powiesz?
Zatkało mnie.
-Jezu, Julka, nie wiem, nie wiem.
-No co, tobie to też się nie podoba? Ty też nie chcesz się kochać? 
Wziąłem głęboki wdech.
-Boże, Julka, przestań. Nic takiego nie powiedziałem. Jasne, że mi się podoba. Podoba się jak cholera, tylko że… że ty… 
-Co, ja? 
-Witaj w przeszłości. Dlaczego od razu mi nie powiedziałaś? - zacząłem z innej beczki.
-A uwierzyłbyś? 
-Czy bym uwierzył? Boże, nie wiem. Miło poznać prawdziwą Julię, - uśmiechnąłem się. 
-E, a ja już się nie liczę?! - wyrzuciła z siebie jakby nieco innym tonem.
-Co? - spytałem, bo nie bardzo wiedziałem, o co chodzi.
-Cicho, bądź młoda! - warknęła sama do siebie, - przepraszam cię, od jakiegoś czasu mam z nią kłopoty. Co mówiłeś?
-Powiedziałem, że miło cię poznać. Jak ci się wiedzie?
Nerwowo rozrzuciła swoje rude włosy.
-Ma starego, obleśnego faceta i dorobiła się trójki bachorów… - powiedziała nie swoim głosem.
W mojej głowie znów pojawił się znak zapytania.
-Eee... że co?
-Młoda, jak się nie uciszysz, to dostaniesz po piździe! 
-Hahahaha… no to wal!
To było bardzo dziwne. Cały czas miałem przeświadczenie, że rozmawiam z osobą chorą na schizofrenię i, że ta osoba ma omamy wzrokowo słuchowe. Wiedziałem jednak, że to nie jest tak, że przede mną, naprawdę, są dwie różne osoby, dwie osobowości zamieszkujące to samo ciało. Musiałem nieźle się napocić, aby to jako tako ogarnąć. Od początku trzeba było przyjąć bardzo duże uproszczenia i porównania, aby się nie pogubić. 
 -Więc, jak jest? - spytałem nieśmiało.
Nago przeszła do pokoju i usiadła na łóżku. Stałem tuż przed nią, a mój kutas sterczał jak wariat. Zastanawiałem się, dlaczego moje podniecenie, nawet w takiej chwili, nawet na trochę, nie słabnie.
-Więc tak… wyszłam za mąż dość późno… mieszkam na wsi i mam trójkę dorastających dzieci… 
-Aha… - mruknąłem, bo tak naprawdę to nawet nie mogłem się skupić. 
Chciałoby się w tej chwili powiedzieć: prowokacja to moje drugie imię. Niby o tym wiedziałem, a jednak kiedy przychodziło co do czego, to nie mogłem sobie z tym dać rady. Tak. Ona prowokowała każdą swoją komórką, każdym gestem , każdym ruchem. Wszystko to, co robiła i jak to robiła, było wręcz przesiąknięte seksem, erotyzmem. Czułem to już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz zaczynałem sobie uświadamiać, co naprawdę było tego przyczyną. Chociaż z drugiej strony, i tak, nie miałem pewności, która z nich za tym stoi. Mogła być to ta dojrzała część Julki, ale również niezadowolona, buntownicza moda osobowość. W tej chwili trudno było to oceniać.
Siedziała na łóżku. Już wiele razy tak siedziała i powinienem był się do tego przyzwyczaić. Mimo to, przychodziło mi to z wielkim trudem. Moje serce waliło już jak szalone. Miałem wrażenie, że za chwilę wyskoczy z mojej piersi. Nie panowałem już nad swoim podnieceniem. Siedziała na tym łóżku, niby po turecku, ze skrzyżowanymi nogami, ale nie do końca, nie tak bardzo dokładnie. 
Tak, czy, inaczej, jej uda były szeroko rozchylone, jakby celowo chciała pokazać wszystko to, co między nimi ma. Nie mam pojęcia, czy to było celowe, jednak cholernie podniecało. Delikatnie odchylona do tyłu, podpierała się za swoimi plecami jedną ręką. Palcami drugiej operowała gdzieś w okolicach swojej soczystej brzoskwini. Wygięła się w taki sposób, że wypięła do przodu swój brzuszek, który wydawał mi się w tej chwili niezwykle apetyczny. Nie wiem, czy to jakaś sugestia, ale rzeczywiście, zacząłem go baczniej obserwować. Był jakiś duży i okrągły. 

wtorek, 25 sierpnia 2020

Projekt: "Przyszłość".

173. Dojrzała Julia przeniosła się w przeszłość.

To jeszcze nie był koniec całego spektrum niuansów, jakie niosło za sobą to zdarzenie. Dopiero w tej chwili zrozumiałem, że jeśli tak jest, że jeśli prawdziwa, dorosła, dojrzała Julia przeniosła się w przeszłość i jeśli to jest właśnie ona, a nie ktoś inny, to znaczy, że mam przed sobą zupełnie obcą osobę. Obcą i nieobcą jednocześnie. 


Wszystko wskazywało na to, że mam przed sobą podwójną osobowość: przybysza z przyszłości i nosiciela. Można powiedzieć, że doznałem kolejnego szoku. Teraz rozumiałem,    co się naprawdę dzieje. 
“Julka??? Nie! Ona także?! Jak mogli zrobić taki numer?! O, ja pierdolę!!!” - pomyślałem.
Tymczasem tam, przede mną ta dziwna rozmowa trwała. 
-Tylko popatrz na mnie, młoda, popatrz tylko… no i co? Co?! Nie podoba ci się to? Kurwa, nie ściemniaj! Nie gadaj, że seks ci się nie podoba?! Uwielbiasz go. Taaa… a kto tak się darł, na całe gardło, co? Może ja? … co? A, nie. Wtedy to ja.
Patrząc tak na nią i uświadamiając sobie całą sytuację, to wszystko, co zaszło i jakie niesie to za sobą konsekwencje, czułem, że za moment moja świadomość odmówi posłuszeństwa, że mój mózg się zawiesi i przestanie działać. Zbyt dużo się działo jak na jeden raz, zbyt dużo było danych do przetworzenia. Nie mogłem pomieścić ich w swojej głowie, czułem, że za chwilę mi ją rozsadzi. Zresztą nie tylko głowę. Kutasa też. Pierdolony chuj! Sterczał już jak głupi, gotowy do ponownego stosunku. Czy on lepiej zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje? Czy lepiej wyczuwał, następujące po sobie, zdarzenia? Może i tak. 
Przez uchylone drzwi cały czas ją obserwowałem. Przerzuciła wszystkie włosy do przodu i całkowicie zakryła nimi własne piersi. Teraz, już naprawdę, wyglądała jak jakiś elf z lasu. Nie mogłem uwierzyć, byłem coraz bardziej podniecony. Musiałem użyć dość sporego wysiłku, aby powszystumać się przed wejściem tam i narozrabianiem. Miałem ochotę, po prostu, wyruchać ją jak starą kurwę. Tak naprawdę w tej chwili trudno było mi ręczyć za siebie. Ochota na seks z nią była tak wielka, że stopniowo zaczynała przejmować kontrolę nad moim zdrowym rozsądkiem. 
-No dobra, czyli okej?! Co? W takim razie mam nadzieję, że się rozumiemy… Nie będziesz robiła więcej problemów, co? Taaaa… jasne… uważaj, bo ci uwierzę… nie… no co ty… młoda, zbyt dobrze cię znam… kojarzysz… jestem przecież tobą, tyle że bardziej doświadczoną… 
Patrzyła na swoje odbicie w taki sposób, jakby ktoś tam rzeczywiście stał, ktoś drugi. Teraz już wiedziałem, z kim rozmawia. Przecież ja sam prowadziłem takie pogawędki ze swoim awatarem. Tyle że ja nie powiedziałem mu całej prawdy. Nie wiedział,  że pochodzę z przyszłości. Do tej pory. Słyszał przecież to, co ja i pewnie dużo rozumiał. 
-Było super, młoda… masz zajebiste ciało… co? Co znaczy zajebiste? Nie wiesz? Eee… no bardzo dobre… świetne… to takie określenie… Nie. Pozytywne. 
“ O co w tym wszystkim chodzi? Co to za cholerny eksperyment?! Jak oni ją znaleźli? Jak namówili do tego, aby dała wsadzić się do tej maszyny?” - kołatało się w mojej głowie.
To jeszcze nie był koniec całego spektrum niuansów, jakie niosło za sobą to zdarzenie. Dopiero w tej chwili zrozumiałem, że jeśli tak jest, że jeśli prawdziwa, dorosła, dojrzała Julia przeniosła się w przeszłość i jeśli to jest właśnie ona, a nie ktoś inny, to znaczy, że mam przed sobą zupełnie obcą osobę. Obcą i nieobcą jednocześnie. 
Po ukończeniu szkoły średniej kontakt urwał się całkowicie i pojęcia nie miałem, co się z nią działo. Powiem szczerze, że nawet nie bardzo mnie to interesowało. Życie toczyło się swoimi torami. Oczywiście do tej pory. Teraz to wszystko było aż nazbyt ciekawe, poruszające i intrygujące. W takim razie, kim była prawdziwa Julia? Czy wyszła za mąż? Czy dochowała się dzieci? Jak się jej wiedzie? Moje serce od razu zaczęło bić jeszcze szybciej. To wszystko było tak pogmatwane, że potrzebowałem trochę czasu, aby to w sobie nieco poukładać. Jednak czy akurat teraz był na to czas?
Urocza blondynka w czarnym bikini chce, aby jej partner posuwał ją głębiej

Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...