179. Podcięła sobie żyły.
-Rzeczywistość już podzieliła się na kilkadziesiąt różnych wątków. Czy wiesz, że w jednym z ich ona popełniła samobójstwo? Podcięła sobie żyły.
W akcie totalnej desperacji postanowiłem odwrócić bieg wydarzeń, całkowicie zmieniając temat rozmowy.
-A tak przy okazji, zwracam się teraz do starszej Julii. Słyszysz mnie?
-No słyszę, - odpowiedziała.
-Zdaje się, że zepsułaś zabawę…
Znów się zmieniła, ale to nie był przeskok osobowości. Była po prostu zła. Myślałem, że zabije mnie wzrokiem.
-Że, co? Jaką zabawę?! - warknęła.
Przełknąłem ślinę. Czułem się nieswojo, ale o taki efekt mi właśnie chodziło.
-Hmm… no wiesz… swoim przybyciem tutaj…
Zmarszczyła brwi. Teraz dokładnie widziałem różnicę między nimi.
-No, co ty nie powiesz?! W jaki sposób, niby?
Byłem zdenerwowany, ale uśmiechnąłem się. Chciałem jakoś rozładować atmosferę. Okazało się, że rozmowa z dojrzałą kobietą, która przebywa w ciele młodej dziewczyny, jest o wiele trudniejsza, niż mi się na początku zdawało. To nie była głupiutka małolata, którą można było oczarować prostymi sztuczkami. Trzeba było się postarać.
-Popsułaś mi Julkę, - powiedziałem wprost, mając nadzieję, że będzie to dla niej dostatecznie zrozumiałe.
Patrzyła. Przenikała mnie swoim wzrokiem.
-Patrzcie tylko! Ja zepsułam mu Julkę?! Kurwa, przecież Julka, to ja!
Czułem się jeszcze bardziej głupio. Tym bardziej, że mój kutas sprawiał wrażenie, jakby za chwilę miał wytrysnąć gorącym nasieniem prosto na jej twarz.
-Dobrze wiesz, o czym mówię. Przecież nie o ciebie chodzi, - powiedziałem bardziej stanowczo.
Najwidoczniej bardzo chciała zbić mnie z tropu.
-A o kogo, obleśny ogierze?! - rzuciła mi prosto w twarz.
Udawałem, że nic się nie stało i kontynuowałem.
-Przenosząc się w przeszłość, miałem nadzieję, na rewelacyjną przygodę z tą oto młodziutką, niedoświadczoną nastolatką, która tak niewiele jeszcze wie o życiu…
-U-hahahaha… - wybuchła gromkim śmiechem.
Niezrażony jej zachowaniem, mówiłem dalej:
-Wszystko zaczynało zmierzać w dobrym kierunku. Było tak wiele romantyzmu i ciepła. Chciałem zmienić swoje… to znaczy… życie tego młodego chłopaka na lepsze. Chciałem też zmienić życie jej, ciebie sprzed lat. Może, by coś z tego wyszło, ale teraz, to już chyba… nie ma znaczenia. Prawda?
Udało się. Spoważniała.
-Nic nie jest takie łatwe, jak mogłoby się wydawać, - zaczęła od nowa, - Owszem, zmieniłeś życie. Zmieniłeś życie nie tylko swojego nosiciela, ale także i jej.
Cały czas rozmawiałem z dojrzałą kobietą, ale teraz była dużo bardziej spokojna.
-Tak mówisz, - westchnąłem cicho.
Pokiwała głową.
-Przeniosłam się w czasie zaraz po tobie, ale powiedzieli mi, że ta rzeczywistość już podzieliła się na kilkadziesiąt różnych wątków.
Osłupiałem.
-Jak to??? Tak szybko? Przecież jeszcze nic się nie stało.
-Stało się, - powiedziała, - Czy wiesz, że w jednym z ich ona popełniła samobójstwo?
Zamarłem. Moje serce stanęło. Przez długą chwilę nie mogłem dojść do siebie.
-Co?! Nie! Boże, dlaczego?! - jęknąłem tak, jakby ktoś odciął mi rękę.
-Zaszła w ciążę, ukrywała to do samego końca, a kiedy wszystko wyszło na jaw, nauczyciele ją skrytykowali, a koledzy i koleżanki zaczęli się z niej śmiać.
Czułem, że mój świat się wali. Czy chciałem tu jeszcze być? Czy chciałem cokolwiek zmieniać? Przecież czułem się jak terminator.
-Jak do tego doszło? - spytałem.
Skrzywiła się. Widać było, że i jej ciężko o tym mówić.
-Jak, jak… wszystko chcesz wiedzieć?! Podcięła sobie żyły.
-Boże, Boże… przecież to niemożliwe…
-A jednak, - powiedziała, - to jeszcze nie koniec. W innej gałęzi rzeczywistości zginęła w wypadku drogowym.
Byłem w coraz większym szoku.
-Matko Boska!!! Co???
-To stało się po tym, jak poszła do apteki i nie chcieli jej sprzedać testu ciążowego…
-Jeeezu!
Zapadła chwila niezręcznej ciszy.
-Nadal chcesz wiedzieć? - odezwała się po minucie.