sobota, 31 grudnia 2022

Miasto kobiet.

7. Zerżnij moją cipkę.


Uśmiechnąłem się do niej ciepło. To rzeczywiście było jakieś wariactwo, wszystko było postawione na głowie, ale w sumie zaczynało mnie to nawet bawić. W jakimś sensie. Bawić i podniecać, ale żeby tak od razu nieznajomą dziewczynę wydymać? I to na jej własną prośbę, nie, żądanie? No nie, jakoś nie mieściło mi się w głowie. Może nie byłem z tych co… Może inny facet wykorzystałby to w pięć minut i to bez zadawania żadnych pytań, ale nie ja. Jakoś nie mogłem.

-No wiesz… - odezwałem się w końcu, - tak by pasowało, przecież cię nie znam, zastanawiam się… 

Zrobiła słodką minę. Bardzo słodką. Czułem, że zrobi wszystko, aby dopiąć swego. 

-Zerżniesz moją cipkę, co? Proszę cię. 

Teraz to ja uśmiechnąłem się do niej, zrobiło mi się bardzo głupio. Prowokowała:

-Zobacz, jaka jest gorąca, mokra i ciasna. Chętnie przyjmie twojego chuja w swoje spragnione wnętrze. No nie daj się prosić. Chyba nie pójdziesz sobie bez wykorzystania wszystkich jej walorów? 

Bawiło mnie to coraz bardziej. Coraz bardziej byłem podniecony. Czułem zaciskające się mięśnie w swoim kroczu. Pulsowanie u korzenia mojego ptaka wciąż narastało. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji i to właśnie było takie niesamowite. 

-No nie wiem, nie wiem… 

-Och, proszę, zrób mi krzywdę. 

-Krzywdę?

-Zerżnij mnie. Zerżnij moją cipkę. Zgwałć mnie, tu i teraz. Przeleć mnie na wszystkie możliwe sposoby. Kurwa, wyruchaj mnie! 

Westchnąłem ciężko, czując, że wszystko stanęło na głowie i trzeba będzie to jakoś zaakceptować. Tylko jak?

-Wiesz, co, rzeczywiście miałem sobie pójść. Co ja mówię, miałem tu w ogóle nie wchodzić, nie mówiąc o wyruchaniu cię, ale skoro tak ładnie prosisz, to nie będę świnią. No nie? 

Hahaha… teraz ja czułem się jak świnia. Zdawałem sobie sprawę, że coś tu jest nie tak i godziłem się brać w tym udział. Coś mi mówiło, że nie powinienem tego robić.  Zbyt szybko i zbyt gwałtownie wszystko się toczyło. Może to jakiś podstęp, jakaś pułapka? Zastanawiałem się, co jeszcze może z tego wyniknąć. 

-Pomogę ci, - powiedziała. 

Podeszła do fotela, na którym siedziałem i uklękła tuż obok moich stóp. Wiedziałem, do czego to wszystko zmierza. Mimo to czułem się bezsilny. Nie chciałem tego. To znaczy, kurwa, chciałem, jak każdy chłop, ale nie tak, nie w taki sposób. Nie tak szybko i nie tak gwałtownie. Nie tak, żeby to ona dyktowała cały rytm i sposób. Robiło mi się coraz goręcej. Boże kochany, a może nie?! Przecież chyba chciałem? Bardzo chciałem, tylko nie wypadało. Nie wiem. Wszystko mi się już mieszało. 

-Daj mi go, - powiedziała miękkim ciepłym głosem, ostentacyjnie wciskając się między moje uda. 

W pierwszym momencie myślałem, że chodzi o coś innego. Łudziłem się. 

-Co? - rzuciłem nerwowo, myśląc, że jeszcze uda mi się z tego jakoś wywinąć. 

-Co tak na mnie patrzysz?!  Chcę ci zrobić laskę, - powiedziała wprost. 

Im bardziej ona nalegała, tym ja bardziej czułem się skrępowany. 

-Słuchaj, może jednak porozmawiamy… 

Spojrzała na mnie poważnie. 

-O czym chcesz jeszcze rozmawiać? No nie bądź śmieszny. Daj mi go natychmiast. 

-Och, Boże, - westchnąłem, - co się tutaj dzieje? 

Nie odstępowała. Była jak w amoku. Jej oczy były szkliste. 

-Och, on jest taki wielki i twardy. A jak cudownie pachnie. Chcę poczuć go w swoich ustach. Teraz, już. 




piątek, 30 grudnia 2022

Miasto kobiet.

6. Ty nie chcesz mnie wyruchać?  


-No wiesz, nie należę do ludzi, którzy wstydzą się nagości, ale też nie jestem przyzwyczajony, żeby chodzić na waleta przy obcych… przynajmniej nie na ulicy i nie przy wszystkich. No wiesz, o co mi chodzi. 

Nie zobaczyłem w jej oczach zrozumienia. To chyba rzeczywiście było bardziej skomplikowane. W zamęcie tego wszystkiego jeszcze raz spróbowałem schować kutasa, ale efekt był bardzo mizerny. Przy każdym wysiłku wyskakiwał niczym wielka sprężyna. Byłem zbyt podniecony, aby ta sztuka mogła mi się udać. Natychmiast dostrzegła moje zachowanie i odezwała się stanowczo:

-Nie chowaj go.

-Co?

Nie chowaj.

Potrząsnąłem głową tak, jakbym za chwilę miał się obudzić z dziwnego snu. Podniecenie błyskawicznie narastało. Mieszało się z coraz większym wstydem i skrępowaniem. 

-Słucham?  

-Nie możesz.

-Ale… jak to, nie mogę?

-Nie po to wyciągałam go na wierzch, żebyś teraz go chował. 

Szczęka mi opadła. Kazała mi trzymać fiuta na wierzchu, żeby mogła na niego swobodnie patrzeć. Kiedy chowałem, nie podobało się jej to. 

-Ale… - próbowałem jeszcze zaprotestować. 

Jej wzrok nie wyrażał niczego dobrego ani pozytywnego. Była w nim stanowczość i odrobinę pogardy. Czyżby w ten sposób chciała mnie sobie podporządkować? Tylko w jakim celu?

-Muszę przywołać cię do porządku, bo chyba rzeczywiście czegoś nie rozumiesz. 

-Jak to?

-Obywatelu, tak się nie zachowujemy! Chyba że chcesz minie obrazić. Twój penis cały czas ma być na wierzchu, zrozumiano! 

Patrzyła na mnie wzrokiem bazyliszka. Nie wiedzieć czemu zrezygnowałem z dalszego oporu. Czułem, bardziej chyba podświadomie, że lepiej będzie dla mnie, jeżeli będę zachowywał się tak, jak ona sobie będzie tego życzyła. 

-W porządku, w porządku… - uniosłem ręce w geście poddańczym.

Wiedziałem, że wpakowałem się na dobre. To, co tutaj się działo, przekraczało moje najśmielsze wyobrażenia, wyobrażenia o tym jak dziwny może być świat. Z podniecenia byłem na granicy utraty przytomności. Krew masowo dopływała mi do mózgu, utrudniając trzeźwe myślenie. Mój penis wciąż siedział między udami, a ja mocno je zaciskałem. Nie zastanawiała się nawet przez chwilę. Bez ceregieli wyjęła go na wierzch. Pomimo że jej dłonie były bardzo miękkie i delikatne przez moment próbowałem z nią walczyć. Spojrzała mi w twarz i odezwała się ostro:

-Człowieku, co ty do jasnej cholery robisz?! Pogięło cię?! Może ty jesteś zboczony?! 

-Nie, kurwa, nie jestem zboczony! - wybuchnąłem z nagłą złością. 

-Wiesz co, a mi się wydaje, że jednak jesteś. Kurwa, twój kutas ma być na wierzchu, zrozumiano?! Jak jeszcze raz go schowasz, zadzwonię na policję i powiem, że nie chciałeś mnie zgwałcić! 

Wybałuszyłem oczy. Myślałem, że się przez słyszałem. Oddychałem ciężko. Trudno było mi złapać równowagę psychiczną. Może rzeczywiście zwariowałem. 

-He?! - stęknąłem, jakby nagle coś stanęło mi w gardle. 

Jednak wszystko szło w złym kierunku. 

-No co się tak na mnie gapisz?!  - nie zamierzała odpuszczać, - Chciałeś schować penisa? 

-No i co z tego… 

-Przy mnie, kurwa, przy mnie?! 

-Chyba czegoś nie rozumiem. 

-No, najwidoczniej. 

-Powiedziałaś, że zadzwonisz na policję, bo… 

-Bo nie chcesz mnie zgwałcić, - dokończyła za mnie. 

 -Chwila, poczekaj, poczekaj, jeszcze raz, nie chciałem? Może odwrotnie? 

Patrzyła na mnie bez słowa chyba przez minutę. Zmieniła się. Teraz w jej oczach zobaczyłem prawdziwy strach. Nie wiem dlaczego, ale ona naprawdę się bała. 

-Boże, więc jednak, - odezwała się cicho. 

-Co jednak?

-Ty naprawdę nie chcesz  mnie wyruchać. No tak, jaka byłam głupia, przecież nie chciałeś tu wejść. Ja sama cię wciągnęłam. 

-I co z tego? 

-Jak to?! 

-Wyruchasz mnie czy nie? 

-Zwariowałaś?! Tak od razu?! O Boże, no nie. Raczej nie. 

-Nie podobam ci się?

-Podobasz się, tylko… 

 -No. No i co teraz będzie? Pójdziesz sobie? Ot tak zostawisz mnie? 




czwartek, 29 grudnia 2022

Miasto kobiet.

5. Rozmowa na temat nagości. 


Ja także na nią patrzyłem, chociaż z zupełnie innego powodu. Nie wiedziałem, czy powinienem, czy to stosowne. Była przecież kompletnie goła. Odczuwałem coraz większy wstyd, zmieszanie, ale też wzbierające we mnie podniecenie. Było jak nadciągająca burza. Nie sposób było nad tym zapanować. Dziewczyna miała duże cycki, ładne ciemne brodawki i grube sterczące sutki. Jej biodra były szerokie, tyłek krągły i powabny. Między udami lśniła aksamitem kępka jasnych włosów skrywająca lekko wystające różowe płatki. 

Czułem, że zaczynam drżeć. Odruchowo ściskałem jaja między nogami. Dziwne, wydawało mi się, że to zmniejszy erekcję. Tymczasem było zupełnie odwrotnie. Skóra z kutasa zjechała do dołu, a wielki wypolerowany łeb lśnił w promieniach południowego słońca niczym buława hetmańska. Co tu dużo mówić miałem nieodpartą ochotę poruchać sobie porządnie. Co więcej, to uczucie nasilało się z każdą minutą i nie wiedziałem, jak nad tym zapanować. 

-No, teraz wyglądasz zupełnie inaczej, - odezwała się po chwili, patrząc na mnie. 

Miałem wrażenie, że chce jakoś rozładować napięcie. Przełknąłem ślinę i próbowałem schować między nogami coraz bardziej sztywnego fiuta. 

-No tak, chyba rzeczywiście inaczej, - odezwałem się, próbując zrozumieć jej punkt widzenia, - tylko wiesz, jakoś tak dziwnie się czuję… 

Myślałem, że to będzie koniec ekstrawagancji na dzisiaj, że jakoś się do tego wszystkiego przyzwyczaję. Niestety myliłem się. W tym samym momencie rozsunęła uda i pokazała mi całe tak bardzo cudowne wnętrze swojej cipki. 

Przyszło mi doświadczyć kolejnego szoku. Od razu zrobiło mi się tak gorąco, że byłem pewny, iż za chwilę padnę tu trupem. Przed oczami wciąż miałem to, co widziałem na ulicy. Ten obraz jeszcze nie wygasł, a teraz jeszcze jej pizdeczka. Była niesamowicie obłędna. Trudno było się oprzeć jej słodkiemu urokowi. Tak jakbym miał przed sobą urodzinowy tort.

Chyba to zauważyła, bo przez chwilę przyglądała mi się uważnie, a później odezwała się cicho:

-Coś ci powiem. Studiuję psychologię. Wiesz, mamy takie zajęcia. Rozpoznawanie objawów chorób psychicznych. Chociaż nie bardzo wiem co, widzę, że z tobą rzeczywiście jest coś nie tak. Zachowujesz się inaczej. 

Nagle stała się bardzo protekcjonalna. Wzięła mnie za rękę i pociągnęła w głąb mieszkania.

-Powiedz mi, nie lubisz swojej nagości? 

-Co?

-No, nie lubisz swojego penisa? 

-O czym ty mówisz?

Uśmiechnęła się do mnie ciepło. 

-Uwierz mi, jest całkiem w porządku. 

"Ja pierdolę", - pomyślałem sobie, - co to za dziewczyna. Zaraz się zsikam. Do czego to wszystko zmierza?"

Tymczasem ona niewzruszona niczym ciągnęła:

-Może nawet więcej niż w porządku. No wiesz… jest duży, kształtny i co najważniejsze sztywny i twardy jak stal. Naprawdę nie masz się czego wstydzić. 

Na moim czole pojawiły się grube krople potu. Odruchowo je otarłem. Czułem coraz silniejsze walenie serca. Tymczasem ona jak gdyby nigdy nic próbowała dotknąć mojego podnieconego na maksa przyrodzenia. Ten gest był tak nagły i niespodziewany, że odruchowo się odsunąłem.  




środa, 28 grudnia 2022

Miasto kobiet.

4. Dziewczyna tłumaczy mi zasady panujące w ich świecie. 


-Nic z tego nie rozumiem, - zacząłem z westchnieniem, - Co tu się dzieje? 

-Jak to co? - odpowiedziała zdziwiona.

-Byłem u siebie, w swoim mieście i nagle znalazłem się w miejscu, którego nie znałem. To jakaś paranoja, tu wszyscy są kompletnie nadzy. To nie jest normalne, a ty mi mówisz, że jest zupełnie odwrotnie. Mówisz mi, że jak wyjdę w spodniach i koszuli na ulicę, to mnie aresztują? Poważnie?! Przecież to idiotyczne! Co to za miejsce? To nie może być prawda. To jakiś żart?

Pokręciła głową, wciąż nie spuszczając mnie z oczu. 

-Nie, to nie żart. 

Widocznie na mojej twarzy malował się jeszcze większy znak zapytania, bo powiedziała:

-Posłuchaj, jestem bardzo tolerancyjna. Wiele już widziałam i mało rzeczy mnie dziwi. Nie wiem, skąd pochodzisz i jakie u was panują normy społeczne, ale chcę ci powiedzieć jedno: u nas chodzimy bez ubrania. Koniec, kropka. Zapamiętaj to sobie. Jeżeli chcesz wiedzieć, chodzenie w ubraniu jest zakazane przez prawo. Nie mówię tego, żeby cię zmartwić, tylko żeby oszczędzić ci kłopotów. Poza tym to nie jakiś tam wymysł ani mój, ani nikogo innego, tylko takie są normy społeczne. Tak było od zawsze. Mam dwadzieścia trzy lata i od kiedy pamiętam, chodzimy nago. 

-A historia?

-Co?

-Uczysz się historii? Co mówi wasza historia?

-Ach, o to ci chodzi. Uczyłam się. 

-I co?

-Nie jestem pewna, ale chyba od jakichś dwustu lat, od rewolucji kulturalnej. 

-A klimat?

-Jaki klimat?

-Nie macie tutaj zimy?

Spojrzała na mnie autentycznie zdziwiona. 

-A co to takiego? To jakieś nowe pojęcie?

Uśmiechnąłem się. Szczerze zaczęło mnie to bawić. 

-Zima, śnieg, mróz… no wiesz… 

-Co? Jakoś dziwnie mówisz. Może pochodzisz z Kanady?

-Nie, kurwa, jestem Polakiem tak jak ty, ale widzę, że jednak różnimy się  bardziej, niż nam się wydaje. 

-Zrozum, nie możesz chodzić w ubraniu. No, przynajmniej nie na ulicy, i nie w środku miasta. 

Roześmiała się. 

-Gdzieś na wsi, jak masz własną posesję, to tak, ale musi być mur.

-Co?

-No murem musi być odgrodzona. Żeby sąsiedzi cię nie widzieli. I jak ktoś przychodzi, to masz się rozebrać. 

-A tu?

-W mieszkaniu masz na myśli? 

Pokiwałem głową. 

-W domu możesz robić, co chcesz, ale zasady takie jak wcześniej. Na pewno nie publicznie. No, chyba że chcesz narazić się na przykre konsekwencje. I od razu wyjaśnię, bo widzę, że o to też zapytasz. Oczywiście są miejsca, gdzie możesz wejść w ubraniu. Są i wcale nie tak mało, ale na pewno to nie jest ulica. Zapamiętaj to. 

Widziałem, że z nią nie wygram. Ani z nią, ani z całym tym systemem. 

-Okej, rozumiem, - pokiwałem głową. 

Kiedy tak sobie siedziałem i zastanawiałem się, zaczynałem dochodzić do wniosku, że cały ten system, choć dziwny wcale nie musi być taki zły. Zapadło milczenie. Mierzyła mnie ostentacyjnie wzrokiem, przypatrywała się od góry do dołu: klatka piersiowa, brzuch, ramiona, nogi, a nawet penis, który sterczał jak wariat. Na koniec uśmiechnęła się z pobłażaniem. 

-No, teraz już lepiej. - odezwała się, - Nie rozumiem, co ci przyszło do głowy, żeby w środku miasta wyjść w ubraniu? 

Przyjrzała mi się uważnie, ale teraz jakoś inaczej. Po chili dodała:

-Powiedz mi, cierpisz na coś, prawda? 

-Co?

-Jakieś schorzenie psychiczne… 

-Nie rozumiem. Jestem zdrowy. 




wtorek, 27 grudnia 2022

Miasto kobiet.

3. Laska mnie rozebrała. 


Uśmiechnęła się drwiąco. Miałem tego dość. Byłem przekonany, że wszystko jakoś uda się wyjaśnić. 

-Posłuchaj mnie laska, nikomu nic złego nie zrobiłem, więc nie mam się czego bać. To chyba normalne, że ludzie chodzą w ubraniu. Tak się chyba robi, nie? Wydaje mi się, że jestem w porządku. To ty jesteś bez ubrania, więc to ciebie powinni aresztować. Chociaż no, no… nie powiem, osobiście jakoś to mi nie przeszkadza. Jesteś całkiem, całkiem. 

Nie przekonałem jej jednak. Wciąż patrzyła na mnie, jakbym postradał zmysły. Zaczynałem podejrzewać, że chyba jednak nie o to chodzi. A może właśnie o to? Zdaje się, że czegoś nie rozumiałem. 

-No co tak patrzysz? Załóż jakieś ciuchy, zanim ktoś tu przyjdzie, - zwróciłem się do niej bardziej stanowczo.

Zakryła usta dłonią. Nie wiem, czy bardziej się wystraszyła, czy zdziwiła. Coraz bardziej mi się to nie podobało. 

-Och nie. Ty chyba rzeczywiście jesteś chory. Normalny człowiek tak się nie zachowuje. 

Nie zdążyłem odpowiedzieć. Po tych słowach chwyciła mnie za rękę i zdecydowanie wciągnęła na klatkę schodową a później do jakiegoś mieszkania na parterze. To działo się bardzo szybko, ja byłem zbyt oszołomiony. Kiedy byliśmy już w środku, rozpięła moją koszulkę i nim byłem w stanie w jakikolwiek sposób zareagować, zdjęła ją ze mnie. Myślałem, że na tym się skończy. Jednak na tym nie poprzestała. Czułem się naprawdę dziwnie. Prawie w tej samej chwili odpięła pasek spodni i bezceremonialnie ściągnęła je z mojego tyłka. Następnie jednym sprawnym ruchem pozbawiła mnie slipów. 

No i stałem przed nią kompletnie goły, goły jak mnie Pan Bóg stworzył. Mój penis sterczał jak głupi. Czułem niesamowite mrowienie w kroku. Byłem podniecony jak jasna cholera i nie umiałem sobie z tym poradzić. Miałem wrażenie, że za chwilę się spuszczę, co wcale mi nie przeszkadzało. Ta świadomość jeszcze bardziej nakręcała spiralę pożądania. 

Tymczasem dziewczyna otworzyła szafę, złożyła i powiesiła ubrania w środku. Patrzyłem na to wszystko wielkimi oczami. Wciąż nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. 

-Co to... Co to ma znaczyć? - odezwałem się w niepewnie.

-Na razie nie będą ci potrzebne, - odpowiedziała stanowczo, ale spokojnie, - Nie martw się, będą tu na ciebie czekały. Buty ostatecznie możesz sobie zostawić, - zwróciła się do mnie stanowczo. W sumie asfalt jest gorący. 

-Hahaha… ty chyba oszalałaś! 

-Co?

-Nigdy w życiu! 

Co, nigdy w życiu? 

-Oddawaj moje ciuchy, głupia babo! 

-Nie ma mowy. 

-Co?

-Robię to dla twojego dobra.

-Ty jesteś chora! 

-Ja, a dlaczego? 

-Wszyscy normalni ludzie chodzą w ubraniu. Przynajmniej po ulicy. Ja nie mam zamiaru zachowywać się inaczej. Nie ma takiej siły, która by mnie do tego zmusiła, - zacząłem głośno protestować. 

Chyba jednak coś było nie tak. Jeszcze raz popatrzyła na mnie, ale w jej oczach było politowanie. 

-Wiesz co, rób, jak chcesz, ale nie mniej do mnie pretensji, kiedy wylądujesz na dołku najbliższego komisariatu, albo – co gorsza – w szpitalu psychiatrycznym, - powiedziała z dziwną pewnością siebie.

Czułem się coraz bardziej skołowany i coraz mniej pewny siebie. Miałem wrażenie, że nic już nie wiem. Usiadłem w fotelu, odruchowo szukając spodni, albo czegokolwiek do zakrycia.  Kutas między moimi nogami  sterczał niczym rakieta gotowa do startu.

Pomimo że byłem kompletnie nagi, patrzyła na mnie zupełnie normalnie. Ona też była przecież bez ubrania. Mimo to nie mierzyła mnie wzrokiem z jakimś specjalnym skrępowaniem. Nic takiego w niej nie widziałem. Najwyraźniej nie gorszyła ją moja wielka fujara z odkrytym, lśniącym łbem. 




poniedziałek, 26 grudnia 2022

Miasto kobiet.

2. Szczupła blondynka wciąga mnie do mieszkania. 


Pomyślałem sobie, że fajnie byłoby gdybym rzeczywiście nie miał na sobie nic i chodził tak na golasa po całym mieście i nikt by na to nie zwracał najmniejszej uwagi. Idiotyczne, ale coś w tym było. To miało sens, szczególnie w taki upał jak dziś. Może moje myśli były głupie, ale mój organizm natychmiast zareagował na takie niby przypadkowe wyobrażenie. Natychmiast uświadomiłem sobie, że jestem bardzo podniecony. 

Rzeczywiście czułem to. Widziałem, jak mój fiut sterczy czubem do góry niczym wielka rakieta. Był gruby, sztywny i pokrywała go sieć napęczniałych fioletowych żył. Fiut był w spodniach, ale ja rzeczywiście byłem cholernie podniecony. Jednak cały czas myślałem, że to coś nie w porządku. Zwaliłem to na karb tego upału. 

W momencie kiedy przez moją głowę przebiegła myśl, aby wyjść z cienia i udać się do najbliższego sklepu po coś do picia, drzwi obok się otworzyły i jakaś ręka wciągnęła mnie do środka. Nie zdążyłem nawet zareagować. Nie wiedziałem, co się dzieje. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to dziewczyna. Była trochę starsza od tych, które biegały po ulicy, ale i tak bardzo młoda. 

To była szczupła blondynka z dość dużymi jędrnymi, sterczącymi piersiami. Była bardzo ładna. Musiałem przyznać, że zrobiła na mnie duże wrażenie. Po chwili stało się coś jeszcze, coś, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że rzeczywiście dzieje się coś nietypowego. Wciągnąłem głęboko powietrze i nie mogłem go już wypuścić. 

Tak, ona także była naga. Nie miała na sobie kompletnie nic. Tak samo jak tamte przy fontannie. Myślałem, że jak zamknę oczy i z powrotem je otworzę, to wszystko wróci do normy. Mówiłem sobie, że to przecież niemożliwe, dziewczyny nie chodzą nago, a jednak. 

-Boże, co się dzieje? - spytałem, chcąc jak najszybciej uzyskać odpowiedź. 

Z drugiej strony usilnie próbowałem opanować  szok, ale on nie malał. Patrzyła na mnie. 

-Kim jesteś?- westchnąłem jeszcze raz. 

Cisza. Patrzyła na mnie tak, jakbym co najmniej spadł z księżyca, co jeszcze bardziej wybiło mnie z rytmu. Po chwili  spróbowałem jeszcze raz: 

-No co? Co tak na mnie patrzysz? Popełniłem jakieś przestępstwo? 

Tymczasem to ona zrobiła wielkie oczy i palcem pokazała na moją klatkę piersiową. 

-Co? - spytałem jeszcze raz, - Czego ode mnie chcesz? 

-Masz szczęście, że tu cię wciągnęłam, - rzuciła oschle.

Wciąż mi coś uciekało. Coś istotnego. Tylko co? W moich oczach był wielki znak zapytania. To ona pierwsza wyczuła, że jest między nami wielka przepaść. 

-Ty nic nie rozumiesz? Ty naprawdę nic nie rozumiesz? 

Uśmiechnąłem się głupkowato. 

-No, jakoś nie. Chociaż mniemam, że ty mi to wytłumaczysz.

Zmarszczyła brwi i zamiast jasnej odpowiedzi rzuciła: 

-Chcesz, żeby zatrzymała cię policja, albo straż miejska? 

Nie miałem powodu do unikania służb mundurowych. Wciąż byłem na tyle spokojny, by nie popadać w przesadną panikę. 

-Nie. Nie chcę. Nie rozumiem, dlaczego ktokolwiek miałby mnie zatrzymywać?

Nic się nie zmieniło. Jeszcze raz spojrzała na mnie jak na kompletnego wariata. 

-Jak to dlaczego? Jeszcze się pytasz? Przecież jesteś kompletnie ubrany. 

Rozbawiło mnie to. 

-No jestem i co z tego? 

Jej jakoś nie było do śmiechu. 

-No jak to, co z tego?!

Wciąż w dobrym humorze, ale nieco bardziej zaintrygowany, spytałem: 

-Nie rozumiem, czy to jakieś przestępstwo? 




niedziela, 25 grudnia 2022

Miasto kobiet.

1. Fontanna i nagie dziewczyny.


Jak się tutaj znalazłem? Dobre pytanie. Zupełnie nie mam pojęcia. Po prostu w pewnym momencie stwierdziłem, że jestem w zupełnie obcym miejscu. Miałem wrażenie, że doznałem amnezji, ale to coś innego. Miasto niby to samo, ale jednak inne. Tak, na pewno inne. To było nawet trudno określić. Wiem, że było lato. Upalny dzień, bardzo upalny. Środek miasta. Ruch i gwar uliczny, jak wszędzie. Wszędobylskie klaksony, warkot samochodów stojących w korkach, gawr rozmów, jakaś muzyka do biegająca z podziemnego przejścia dla pieszych. To chyba jakiś uliczny grajek. Zbliżało się południe. Tak mi się przynajmniej zdawało. Czuć było nasilający się zapach rozpuszczającego się asfaltu. 

Gdzieś w oddali zobaczyłem fontannę miejską. Taką, jakich pełno jest w miastach średniej wielkości. Gromadka dziewczyn, nastolatek, nastolatek chyba jeszcze, biegała wokół niej, radośnie ochlapując się wodą. Nic specjalnego. Jednym słowem sielski, znajomy widoczek. Oczywiście, że tak. Jednak nie. Coś było nie tak. 

Przez długą chwilę patrzyłem i nie mogłem dojść, co się nie zgadzało. Nagle mnie olśniło. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to. To był jeden mały, ale bardzo istotny szczegół. To on teraz zwrócił moją uwagę. Chodziło o to, że te wszystkie były nagie. Nie to niemożliwe, a jednak. Za zdziwienia przetarłem oczy. Spojrzałem ponownie, nic się nie zmieniło. Wciąż tam były i wciąż były nagie. Nagusieńkie, jak je Pan Bóg stworzył. 

Łup, łup, łup…  czułem, jak moje serce zaczyna mocniej bić. Czy moje oczy mnie nie mylą? Może to jakiś złudzenie? Miały po piętnaście nie więcej lat. Nawet z tej odległości wystarczyło jedno spojrzenie, by twierdzić, że żadna nie jest jeszcze pełnoletnia. Młode siksy, które wykorzystywały wolny czas, aby trochę się pobawić. Zastanawiałem się, co jest nie tak, ale nijak nie mogłem znaleźć rozwiązania. 

Po chwili czując, że to ponad moje siły, uznałem, choć zdawałem sobie sprawę, że to bardzo naciągane, że to z powodu tego gorąca. Dziewczyny, choć piękne, były młode, głupie i może nie wiedziały, że tak nie wypada. Przecież ludzie robią różne rzeczy, jak nie są w stanie już wytrzymać z powodu lejącego się żaru z nieba. Musiałem przyznać, że upał był straszny. 

Dopiero teraz zauważyłem, że znajdowałem się w ciasnym, ciemnym zaułku. Zdaje się, że to była jakaś brama. Gdzieś za mną było małe podwórko, takie w kształcie studni. Pełno takich w każdym mieście ze starymi kamienicami. Z przyjemnością musiałem stwierdzić, że tu było tu trochę chłodniej niż na środku ulicy. O tak, na pewno, ale pot i tak spływał mi po czole. Dość gruba koszulka przykleiła mi się do pleców. Żałowałem, że nie założyłem czegoś lżejszego, bardziej wygodnego. Tylko nie pamiętałem, że w ogóle ją zakładałem. 

W tym samym momencie przez głowę przebiegła mi dziwna, no bardzo dziwna myśl. Wiedziałem, że to idiotyczne więc starałem się zdusić ją w zarodku. Jednak ona była tak nieuchwytna i wszędobylska, że mimo wysiłków nie udało mi się to nawet w najmniejszym stopniu. Mianowicie wydawało mi się, że i ja sam jestem kompletnie goły. No, że stoję kompletnie nagi w tym ciemnym kącie. To było tak silne, że trudno było mi w to uwierzyć. Niemal to widziałem swoimi oczami. Mało tego, miałem wrażenie, że to zupełnie mi nie przeszkadza. Nie widziałem w tym nic zdrożnego czy niestosownego. Ot po prostu nie mam na sobie ubrania. 




sobota, 24 grudnia 2022

Tylko z nią.

3. Chciałem być z moją Basią.  


Jej oczy płonęły pożądaniem, miłością i czymś jeszcze, czymś, czego nie potrafiłem nazwać. Była cudownie pobudzona, podniecona i spragniona. Uchyliła delikatnie usta i znowu, bezgłośnie, bez najmniejszego dźwięku powiedziała:

-Kochaj mnie.

Jeszcze przez długą chwilę patrzyłem na te jej cudowne, wspaniałe usteczka i nie mogłem złapać tchu. 

-Tak Basiu, - szepnąłem.

Hipnotyzowała anielskim pięknem, niezwykle ulotną delikatnością, subtelnością urody i wszystkim innym, wszystkim, czym tylko mogłem sobie wyobrazić. Powoli zsuwała sukienkę ze swojego ciała, najpierw z tyłu a później z przodu. Stałem i patrzyłem. Nie mogłem zrobić nic więcej. Zaplotła swoje nagie delikatne ramiona na piersiach, nie pozwalając zsunąć się sukience do samego końca. 

-Zobacz, oddaję ci wszystko, widzisz, wszystko, ale nie krzywdź mnie więcej, rozumiesz, nigdy więcej, to boli.

Opuściła dłonie do dołu, a wraz z nimi odsłoniła całe swoje ciało. Miała bardzo duże, workowate piersi. Wyglądały, jakby były napełnione wodą. Kołysały się z boku na bok. Czułem gorąco od nich bijące i drżałem, z coraz większego podniecenia. 

-Pieść je, - wyszeptała.

Pochyliłem się i dotknąłem ustami najpierw jednej, później drugiej. Chwyciła moją głowę i wcisnęła w sam środek. Były, jak dwie duże, super miękkie poduchy. W tej chwili byłem najszczęśliwszym facetem na świecie, nie potrzebowałem nic więcej. Nurkowałem twarzą między jej wielkimi cyckami i nie chciałem stamtąd wyjść. 

-Czujesz, czujesz, jak bije moje serce? - pytała podniecona.

Nie mogłem odpowiedzieć, ledwo łapałem oddech, ale nie chciałem tego przerywać. Naciskała moją głowę do dołu, schodziłem coraz niżej. Nagle znalazłem się w jej kroczu, na wysokości cipki. Była dokładnie wygolona, jedynie tuż nad łechtaczką znajdowała się niewielka kępka jasnych, poskręcanych włosów. 

-Basiu, najdroższa, och kocham cię, tak bardzo cię pragnę, - wzdychałem.

Moja twarz znajdowała się między jej udami, kilka centymetrów od jej wspaniałej brzoskwinki. 

-Widzisz, tam cię chcę, tam, - powtarzała.

Jej cukiereczek był dziełem sztuki, ciasny, z mocno pomarszczonymi, jakby złożonymi na kształt rozwijającego się pąka płatkami. Widziałem, jak pulsuje, jak chowają się i wyłaniają, jak coraz bardziej pokrywa perlistym nektarem. Wdychałem jej zapach. 

-Och Basiu, słoneczko ty moje, - jęczałem półprzytomnie.

W końcu jakimś cudem uwolniłem się z jej wspaniałego posiadania. Usadowiła się do mnie bokiem, pochyliła do przodu, opierając dłońmi o podłogę i uwydatniając w ten sposób swoje cudowne, wspaniałe, niepowtarzalne cycki. 

-Chcę, żebyś mnie doceniał, żebyś mnie pieścił, rozpieszczał każdego dnia, - mówiła, patrząc w moim kierunku. 

-Basiu, Basieńko, tak, oczywiście, - wzdychałem. 

Przysunąłem się bardzo blisko i patrzyłem w jej oczy, w te kasztanowe, spokojne oczy. 

-Nie skrzywdzisz mnie więcej, prawda, powiedz?

-Kochana moja, nigdy więcej cię nie zranię, jesteś i zawsze będziesz tą jedyną.

Uniosła podbródek do góry, delikatnie uchyliła usta, jakby w niedopowiedzianym zdaniu. Przymknęła powieki i patrzyła na mnie, patrzyła z taką delikatnością i wrażliwością, że przenikało mnie to na wskroś. Zastanawiałem się, jak mogłem ją zdradzić z tą dziewczyną z biura, jak mogłem ją zdradzić z jakąkolwiek kobietą, przecież miałem anioła, miałem go od kilku lat, dlaczego tego nie dostrzegałem? Przerzuciła swoje jasne włosy na te wielkie, lekko opadające do dołu piersi. Patrzyłem na nią i zapragnąłem wziąć ją w ramiona i kochać się z nią do utraty sił. Tego dnia nic więcej się nie liczyło, nic więcej nie miało znaczenia, chciałem być z nią, tylko z nią, chciałem być z moją Basią.  


KONIEC




piątek, 23 grudnia 2022

Tylko z nią.

2. Nie rób mi tego więcej.


Ukląkłem przed nią i położyłem głowę na jej kolanach. 

-Boże, jak ja bardzo cię kocham, przepraszam, Basieńko.

Chwyciła mnie za skronie i uniosła do góry. 

-Spójrz na mnie, spójrz mi w oczy. Jeśli jeszcze raz coś takiego się powtórzy, jesteś bez jajec, a ona nie żyje, rozumiesz?!

Przełknąłem ślinę.

-Kocham cię, - szepnąłem.

Uśmiechnęła się delikatnie.

-A teraz wstań, bo wyglądasz jak pajac.

Podniosłem się i patrzyłem.

-Boże, Basiu, jak ja bardzo cię kocham.

Jeszcze raz, bardzo głęboko, spojrzałem w jej oczy. Nie było w nich złości, czy nienawiści a jedynie cierpienie i miłość. Wiedziałem, że ten ich widok zapadnie w mojej pamięci do końca życia. Nie odrzuca się kogoś takiego, komuś takiemu nie zadaje się cierpienia. Bezgłośnie, samymi ustami, samym ruchem warg powiedziała:

-Kocham cię.

-I ja ciebie, - westchnąłem.

Usiadła pod samym oknem na podłodze. Za jej plecami była firana sięgająca parkietu i jasnobeżowa zasłona. Przeciągnęła się jak kotka. Jedną rękę włożyła za głowę i oparła skroń na ramieniu. 

-No i co ja mam z tobą zrobić człowieku? No co?!

Patrzyłem na jej piękną twarz, na te brązowe, duże oczy, na pełne szerokie usta z prześlicznymi dołeczkami na końcach i chciałem po prostu ją pocałować. 

-Basieńko, Jezu, dziewczyno, jaka ty jesteś piękna, - jęknąłem.

-No dobrze, chodź do mnie, chodź i zrób to, no pocałuj mnie i pokaż, że mnie kochasz.

Przysuwałem się, delikatnie, dłońmi odgarnąłem jej włosy, ująłem jej skronie i przyciągnąłem do swojej twarzy. Zbliżałem wargi, bliżej i bliżej, aż w końcu dotknąłem, ledwie musnąłem, a moje serce prawie stanęło. 

-Miłości ty moja, jedyna, - recytowałem.

Odsunęła się nieznacznie, by, jeszcze raz, spojrzeć w moje oczy. 

-Kochasz, mnie, naprawdę mnie kochasz?

-Kocham, kocham, kocham… - powtarzałem, jak w transie.

Całowałem jej policzek i szyję. 

-To nie rób mi tak, nie rób, - prosiła.

Schodziłem coraz niżej, muskając ustami odsłonięte miejsce między jej dużymi piersiami. Czułem, jak coraz głębiej i ciężej oddycha. Przysunąłem się jeszcze bliżej, by się do niej przytulić. Przez delikatny miękki materiał pieściłem jej ciało. Nie miała na sobie stanika, zupełnie jak Jadzia, z którą zdradziłem ją jeszcze wczoraj. Ugryzłem się w język. Poczułem się tak, jakbym Basię zdradził po raz drugi. Dlaczego, w takiej chwili, pomyślałem właśnie o tamtej? Cholera jasna, przecież, o mało, nie straciłem swojej kobiety, z powodu przelotnej przygody w pracy. 

-Och Basiu, kocham cię, kocham, - szeptałem raz za razem, by zagłuszyć wyrzuty sumienia.

Położyłem dłoń na jej zgrabnych udach i powoli przesuwałem jej sukienkę do góry, wyżej i wyżej. 

-Pieść mnie, och pieść mnie, - powtarzała. 

Oparła dłoń o parkiet, coraz bardziej pochylając się do tyłu. Nagle uniosła ręce do góry, zsuwając z pleców ramiączka sukienki. 

-Wiesz co, ale ja jestem głupia, - odezwała się. 

Patrzyła na mnie wzrokiem wygłodniałej samicy. Znałem to spojrzenie, wiedziałem, czego chce, czego pragnie i nie mogłem jej odmówić, nie w tej chwili. 

-Dziewczyno, jestem twój, - szepnąłem drżącym głosem. 

-Może nie powinnam, wiem, że nie powinnam, na pewno nie powinnam, ale co mi tam, Boże, facet… nie rób mi tego więcej!




Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...