piątek, 31 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


148. Nadziewała się na mój rożen.

Po kilku minutach wyprostowała się, opierając swój ciężar o moją klatkę piersiową. Tak, jak wcześniej, przyciskałem ją mocno do siebie, a ona, wypinając w moją stronę swoje pośladki, nadziewała się na mój rożen ze wszystkich sił. 


Podniecała mnie coraz bardziej. Była taka moja. Jej ciało było takie delikatne, skóra mokra, pachnąca, miękka. Wszystko to aż prosiło, by wziąć i cieszyć się, by zatracić się bez pamięci, nie zważać na nic, by brnąć w to aż do samego końca. 
Uh, to wszystko, co się działo, stopniowo odbierało mi poczucie rzeczywistości. Krok, po kroku zatracałem się w tym galimatiasie zdarzeń. Widziałem tylko jej pośladki, widziałem tylko swojego, niesamowicie spragnionego, pulsującego z rozkoszy, kutasa. Jej słodka cipeczka tak ciasno, tak gorąco, tak bardzo sprężyście obejmowała mnie ze wszystkich stron, że traciłem zmysły. Nie chciałem nic więcej, nie chciałem nic ponad to, co było, ponad to, co się działo. Chciałem tylko czuć to cudowne obejmowanie, ten, niesamowicie przyjemnie słodki uścisk na swoim, żylastym, sękatym zaganiaczu. 
Jej cipeczka kurczyła się, drżała, szarpała w coraz bardziej intensywnych w konwulsjach rozkoszy. Trudno było mi utrzymać poczucie równowagi, poczucie świadomości. Trudno było mi ustać w jednym miejscu. Trudno było mi powstrzymać się przed tym, aby nie zacząć grzmocić swoimi biodrami, jak samiec modliszki pozbawiony głowy. 
Wchodziłem i wychodziłem, wchodziłem i wychodziłem… gładko, a jednocześnie tak ciasno, sprężyście, ślisko, gorąco i mocno. Głowica mojego fiuta ocierała się o, zaciskające się obręcze mięśni jej słodkiej jaskini miłości. Wchodziłem i wychodziłem, wchodziłem i wychodziłem… głęboko, do samego końca i prawie całkowicie na zewnątrz. I raz, i dwa, i raz, i dwa, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu… 
Skóra na moich jądrach zbiegła się jak zbyt ciasny sweter w gorącym praniu. Widziałem, jak porusza się na tych wielkich napęczniałych od nasienia kulach, jak przemieszcza się raz w jedną, raz w drugą stronę. Widziałem, jak jej dłonie wędrują w kierunku pośladków, jak chwytają je z dwóch stron i, mocnym uściskiem, ciągną w dwie strony. Widziałem, jak rozwierają podwoje w taki sposób, bym mógł jeszcze głębiej i jeszcze dokładniej spenetrować jej wnętrze. 
Ugięła nogi w kolanach, poruszając się w rytm moich pchnięć. Byłem w siódmym niebie. Chciałem zakończyć to, właśnie, w ten sposób. Mimo to nie miałem pewności, czy teraz i, czy w ogóle, do tego dojdzie. To trwało zbyt długo. Szaleństwo. To zbyt mocno zawładnęło moim ciałem i umysłem. Miałem wrażenie, że zaprzedałem duszę diabłu. Grzmocąc się z nią w tej wannie jak dziki, nieokrzesany zwierz, nie panowałem nad sobą. 
Nie wytrzymałem. Zresztą, nie wiem, czy była to moja, czy też jej zasługa. W każdym bądź razie już po kilku minutach wyprostowała się, opierając swój ciężar o moją klatkę piersiową. Tak, jak wcześniej, przyciskałem ją mocno do siebie, a ona, wypinając w moją stronę swoje pośladki, nadziewała się na mój rożen ze wszystkich sił. Co prawda, jedną ręką podpierała się o ścianę, ale był to raczej gest symboliczny, bo cały jej ciężar trzymałem już na sobie. 
Miałem wrażenie, że dotarłem do raju, że już tylko sekundy, a właściwie ułamki sekund, dzielą mnie od wytrysku. Jednak, z drugiej strony, zdawałem sobie sprawę, że może być to tylko złudzenie, że mój organizm znów płata mi figle, że całe to cudowne, gorące uczucie, znów, gdzieś się rozpłynie, a ja, jeszcze raz, będę błagał o finał, o dobrnięcie do mety. 

czwartek, 30 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


147. Dreszcze.

Dreszcze, które do tej pory nieśmiało kumulowały się gdzieś w moim podbrzuszu, teraz zaczynały ogarniać całe ciało, nie dając spokoju i napierając na moją świadomość ze wszystkich stron. Czułem je w stopach, w dłoniach, w klatce piersiowej i na plecach wzdłuż kręgosłupa. To było takie słodkie i przyjemne. 


Trzymając ją za biodra, czy może raczej w talii, w tym najwęższym miejscu jej ciała, ustabilizowałem swoją pozycję, ugiąłem nogi w kolanach i zacząłem wykonywać taktyczne, posuwisto-zwrotne ruchy. Wchodziłem jej cipeczkę tak samo głęboko, jak wcześniej i, muszę przyznać, że miałem z tego niesamowitą frajdę. 
Chociaż, z drugiej strony, zastanawiałem się… może inaczej… Trudno to tak nazwać, wszystko toczyło się tak szybko. W każdym bądź razie, przez moją głowę przebiegła myśl, że może teraz uda mi się dokończyć dzieła porządnym wytryskiem. Powiedzmy szczerze, pomimo mojego młodego wieku, byłem już zmęczony, .Nawet to młode ciało i testosteron który, je przenikał nie dawało rady. Wszystkie części zaczynały się już powoli poddawać. 
Mimo to, a może właśnie dlatego, obserwowanie jak mój wielki jebaka raz, po raz nurza się  w jej ciasnej norce było czymś niesłychanie przyjemnym i podniecającym. Nie wiem jak to się stało, ale bodźców było dużo więcej, niż wcześniej i nawet były bardziej intensywne. Co tu dużo mówić, jak większość facetów, byłem wzrokowcem i zawsze lubiłem obserwować to, to się przede mną dzieje w takich sytuacjach. Za każdym razem bardzo mocno mnie to nakręcało. Teraz też tak się działo. Zresztą, nie bez przyczyny. Dziewczyna była bardzo zgrabna, tak zgrabna i ponętna, jak tylko to można sobie wyobrazić i wymarzyć. Teraz bez przeszkód mogłem podziwiać jej ciało. Jednak, najbardziej podniecał mnie widok mojego własnego fiuta, wchodzącego w jej ciasną cipeczkę tak bardzo głęboko. 
Poza tym, uświadomiłem sobie jeszcze jedną rzecz. Mianowicie, zdałem sobie sprawę, że ja (myślę o mojej starszej osobowości, bo to ona teraz wiodła prym) też czegoś się uczyłem. Starałem się, aby każdy ruch był nieco inny niż poprzednie. Poruszałem się w niej raz szybciej, raz wolniej, raz płycej, raz głębiej. Wchodziłem w nią pod różnymi kątami: z prawej, później z lewej strony. Starałem się wbijać od dołu i od góry. Wszystko to sprawiało mi mnóstwo frajdy i radości. 
Znów drżałem i szarpałem się w słodkich konwulsjach rozkoszy. Moje podniecenie, chociaż cały czas niesamowicie wysokie, teraz przyjmowało dziwny trudny do opanowania, charakter. Nawet nie wiem, na czym dokładnie to polegało. Coś było inaczej. Dreszcze, które do tej pory nieśmiało kumulowały się gdzieś w moim podbrzuszu, teraz zaczynały ogarniać całe ciało, nie dając spokoju i napierając na moją świadomość ze wszystkich stron. Czułem je w stopach, w dłoniach, w klatce piersiowej i na plecach wzdłuż kręgosłupa. To było takie słodkie i przyjemne. Przyjemnie było zatracać się teraz z razem z nią tutaj, być tylko dla niej. 
No tak, to było to, czego było mi potrzeba. I raz, i dwa, i raz i dwa… wchodziłem w nią głęboko, dokładnie penetrowałem każdy zakamarek jej młodej, dziewczęcej pizdeczki. Było słodko i upojnie. Mojej kutas lśnił od jej soków, od wody, od pary. Wszystkie zapachy mieszały się ze sobą. Wszystko to tak głęboko wwiercało się w moją świadomość, było niczym symbol, kazało kojarzyć ze sobą wszystkie podobne zdarzenia w przyszłości. 
Oparta przedramionami o ścianę, stała z szeroko rozstawionymi stopami i wzdychała ciężko. Jej usta były szeroko otwarte, wyrzucały z siebie powietrze. Jej piersi kołysały się w rytm moich ruchów jak wahadło. 
-Ooooch, ooooch, aaaach, ooooch! - wyrzucała ze swojego o gardła coraz bardziej donośne odgłosy. 

środa, 29 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


146. Zachęcała do dalszej, gorącej zabawy.

Zbliżyła się do ściany, pochyliła się w jej stronę i oparła na ugiętych łokciach. Opadła twarzą na białe, nieciekawe, chłodne kafelki. Wyginając kręgosłup tak, jak wcześniej i wypinając w moją stronę swoje jędrne pośladki, zachęcała do dalszej, gorącej zabawy.


Nim zdążyłem się zorientować, staliśmy już odwróceni w drugą stronę, przodem do lustra,  które znajdowało się nad umywalką. Pozycja, jaką przyjmowaliśmy, w zasadzie, była taka sama jak wcześniej. To znaczy, ona wciąż stała przede mną z wyciągniętymi do tyłu ramionami, a ja oplatałem je swoimi rękoma i nie pozwalałem się jej uwolnić. Jej nogi były dość szeroko rozsunięte, zresztą tak samo jak moje, i ugięte w kolanach. W ten sposób udostępniała mi wejście do swojej jaskini. Siedziałem swoim zaganiaczem w jej ciasnym wnętrzu i, tak samo jak wcześniej, wykonywałem posuwisto zwrotne ruchy, starając się jak najszybciej doprowadzić do orgazmu. 
Nie wiedzieć czemu, to słodkie uczucie, odbierające resztki świadomości, jakoś nie nadchodziło. Co wcale nie oznacza, że nasze podniecenie było na niskim poziomie. Wręcz przeciwnie, przez cały czas byłem na granicy wytrysku, błagając w duchu, abym wreszcie mógł spuścić ciśnienie, gromadzące się w moich jądrach i całym podbrzuszu. 
W tym momencie sytuacja była o tyle inna, że mogliśmy, dość swobodnie, obserwować swoje poczynania w szklanej tafli, znajdującej się naprzeciwko nas. Nie powiem, było to dość przyjemne, bo mogłem patrzeć na jej podnieconą ją, uśmiechniętą twarz. Mogłem obserwować, jak reaguje na moje ruchy i odpowiednio je dostosowywać. 
Oczywiście, bardzo mocno przytuliłem się do jej pleców, wbijając się swoim twardym kołkiem w jej ciasne wnętrze i penetrując je tak dokładnie, jak tylko się dało. Jedną ręką unieruchamiałem jej ramiona przy swoim brzuchu, a drugą przytrzymywałem za piersi, przyciskałem jej ciało mocno do siebie. W ten sposób miałem poczucie kontroli nad tym, co robi, co dzieje się z jej ciałem. Mimo wszystko nie widziałem, żeby jej to przeszkadzało. Patrzyła przed siebie, na moje odbicie, znajdujące się tuż za jej głową i uśmiechała się. Dyszała przy tym ciężko, drżąc i dygocąc na całym ciele.
Po krótkim czasie znów zmieniliśmy ustawienie naszych ciał. Nie wiem jak to się dokładnie stało. Zdaje się jednak, że to ona mnie do tego zmusiła. Czując, że nie może już dłużej wytrzymać, postanowiła uwolnić się z tego ciasnego, dość niewygodnego objęcia i poprowadzić to zbliżenie na swój własny, indywidualny sposób. Chciała mieć jakiś większy wpływ na jego przebieg. 
Zbliżyła się do ściany, pochyliła się w jej stronę i oparła na ugiętych łokciach. Opadła twarzą na białe, nieciekawe, chłodne kafelki. Wyginając kręgosłup tak, jak wcześniej i wypinając w moją stronę swoje jędrne pośladki, zachęcała do dalszej gorącej zabawy. Jako że jej stopy były wciąż dość szeroko rozstawione, na tyle szeroko, o ile pozwalała ta skromna wanna, bez większych przeszkód mogłem penetrować jej gorące, spragnione miłości wnętrze. To było to, czego, w tej chwili, potrzebowałem. Wchodziłem w nią swoim twardym, żylastym fiutem, czując każdy zakamarek jej młodej kobiecości. 
Żeby nie było tak dobrze, w pierwszym momencie zacząłem trochę żałować. Straciłem panowanie, które przecież chciałem utrzymać do samego końca. Jak każdy facet, miałem nadzieję, że w ten sposób osiągnę już orgazm. Przecież miał on nastąpić już za parę sekund. Tak mi się przynajmniej zdawało. 
Jednak zaraz później, uświadomiłem sobie, że to, co robimy, wcale nie jest takie złe. To ustawienie jej ciała miało też swoje zalety. Jedną z nich było obserwowanie i jędrnych pośladków, tego okrągłego, dużego tyłeczka i mojego kutasa buszującego w jej ciasnym, niesamowicie wilgotnym i gorącym wnętrzu. 

wtorek, 28 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


145. Była moja i tylko moja. 

Ciało dziewczyny szarpało się w słodkich, gorących konwulsjach rozkoszy, jej cycki kołysały się na boki, a sutki zrobiły się sztywne niczym wyrzeźbione z porcelany. Była moja i tylko moja. 


Wykonywałem szybkie, gwałtowne pchnięcia góra-dół, góra-dół, góra-dół… To wyglądało teraz jak jakiś taniec. Przystępując z nogi na nogę, poruszałem się w niej płynnie i szybko. Doświadczałem coraz bardziej intensywnych wrażeń. Jej nogi były także lekko ugięte. Starała się dopasować swoją pozycję do moich ruchów. Myślałem, że oszaleję z radości. 
Zabawa  stawała się coraz bardziej gorąca i pozostawiała nam coraz mniej możliwości decydowania o tym, co będzie działo się za chwilę. Raczej to my staraliśmy się podążać za naszymi doznaniami i za tym, co podpowiadał na nasz instynkt. No cóż seks rządzi się własnymi prawami.
Znów wróciliśmy do poprzedniej pozycji. Ona pochyliła się bardziej do przodu, szerzej wstawiła swoje zgrabne nogi, a ja mocniej przytrzymałem ją za wysunięte do tyłu ramiona. Cały czas wyglądało to jak, jakieś szamotanie się ze sobą, jak jakieś dziwne zapasy siłowe, ale było najcudowniejszym na świecie seksem. Trudno dobrać odpowiednie słowa, opisujące to wszystko. 
Mogłoby się zdawać, że dziewczyna chce się uwolnić z tego silnego uchwytu, ale, tak naprawdę, jeszcze bardziej dokładnie wpasowała się w moje podbrzusze, mocniej nadziewając się na twardego kutasa, który wdzierał się w jej wnętrze, za każdym takim gwałtownym posunięciem. Jeszcze bardziej pochyliła swoje ciało, jakby chcąc uciec do dołu, jeszcze mocniej wciskała swoje pośladki na moją wielką lancę.  
Miałem wrażenie, że jestem w niebie. Jej cipka kurczyła się tak niemiłosiernie mocno, zabierając całą moją świadomość na granicę istnienia. Słyszałem tylko przyciszone, zniekształcone odgłosy, wydobywające się z jej ust, poprzez zaciśnięte mocno zęby. 
-Uuuuuuuhhhh, eeeeehhhh… 
Stałem nad nią jak jakiś troglodyta i grzmociłem jej ciasną cipkę, nie zastanawiając się nad tym, że może to sprawiać jej ból. Co mnie to obchodziło. Chociaż… 
-Yyyyyyyyhhhhh… - rozległo się głębokie westchnienie. 
Dziewczyna zamknęła oczy i drżała w konwulsjach rozkoszy, a ja wchodziłem i wychodziłem, wchodziłem i wychodziłem, raz, za razem, mocno i gwałtownie. 
W końcu nie wytrzymała, poddała się. Po którymś, szczególnie mocnym pchnięciu, jakby złamała się w pół i, szeroko otwierając usta, wydobywa ze swojego gardła głośny, przeciągły jęk:
-Uuuuuuaaaaaahhhh!!!
Przestała kontrolować swoje odruchy. Musiałem ją dość mocno przytrzymać, aby nie wysunęła się z moich ramion i nie upadła w tą wannę. Jej cipeczka szalała już niesamowicie intensywnie, kurcząc się i drgając na wszystkie możliwe sposoby. Prowadziłem ją poprzez jej własne doświadczenia, niezależnie od tego, czy tego chciała, czy nie. Zdecydowałem, że nie pozwolę się jej uwolnić z mojego uchwytu i doprowadzę ten akt seksualny do samego końca w sposób, który był tak trudny do zniesienia dla niej, a dla mnie tak niesamowicie intensywny. 
Całkowicie straciłem poczucie czasu i rzeczywistości. Trzymając ją mocno za ramiona, ciągnąłem jej ciało na swój tors i starałem wyprostować. Jednocześnie bez przerwy poruszałem swoimi biodrami, wchodząc i wychodząc, wchodząc i wychodząc, penetrując jej gorącą norkę miłości. 
Ciało dziewczyny szarpało się w słodkich, gorących konwulsjach rozkoszy, jej cycki kołysały się na boki, a sutki zrobiły się sztywne niczym wyrzeźbione z porcelany. Była moja i tylko moja. Nie pozwoliłbym sobie za nic w świecie jej oddać. Cieszyłem się, że mogę z nią robić to, co robiłem, że mogę się bawić w sposób, który dawał mi tak niesamowicie dużo przyjemnych, bardzo urozmaiconych doznań. Mój kutas, który był już na granicy wytrysku, miał olbrzymie problemy z poruszaniem się w jej ciasnym wnętrzu. 

poniedziałek, 27 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


144. Nie wnosiła żadnego sprzeciwu.

Posuwanie jej w tej pozycji było niesłychanie podniecające. Można powiedzieć, że traktowałem ją jak jakąś zwykłą zabawkę, nie zważając na jej potrzeby i pragnienia. Jednak to były tylko pozory. W tak bardzo gorącym akcie miłości, trudno jest określić, komu jaka rola jest przypisana i jakie korzyści z niej wynosi. W każdym bądź razie, ona nie wnosiła żadnego sprzeciwu, ani też nie stawiała oporu. 


Laska nie opierała się. Posłusznie poddawała się temu wszystkiemu, co z nią robiłem. No i o to chodziło. To była zabawa, z której mieliśmy wyjąć dla siebie najwięcej jak tylko się da. Myślę, że na tym etapie, całkowicie i doskonale rozumieliśmy zasady rządzące zachowaniem i konwenansami w takich sytuacjach. 
W następnej minucie cofnąłem się, wysuwając mojego członka do połowy długości. Miałem wrażenie, że za chwilę trysnę w jej wnętrze gorącą porcją mojego nasienia. Słodkie uczucie spełnienia przenikało już całe moje ciało i nie dało się go zatrzymać w żaden sposób. Widziałem, że dziewczyna wcale się tym nie przejmuje. Zachowywała się tak,  jakby ten problem w ogóle dla niej nie istniał. Skoro dla niej nie istniał, to dlaczego mnie miał psuć szyki. 
Czułem, że dochodzę do finału, że zaczyna się ten słodki, jak tysiąc cukierni, okres w tym akcie kopulacji. Chciałem, by to się stało właśnie w tej chwili. Chciałem tego doświadczyć teraz i tutaj, nie czekając ani minuty dłużej. Pragnąłem odebrać moją nagrodę za poniesiony wysiłek i stać się najszczęśliwszym facetem na świecie, pompując w jej młode, rozgrzane wnętrze jeszcze jedną porcję moich plemników i mając świadomość, że zostanie zapłodniona. 
-Och tak, tak, moja mała, - dyszałem ciężko tuż za jej głową, - tak bardzo cię pragnę!  Tak bardzo chcę cię wypełnić moim nasieniem. 
Nie wiem jak to się stało, ale ona, jakby zapominając kompletnie o tym całym ryzyku zajścia w ciążę, zdawała się niejako wybiegać w przyszłość swoim zachowaniem i wyprzedzać moje ruchy o ułamek sekundy. Jakby tym samym spełniała moje najgorętsze, najbardziej skryte, najbardziej wyuzdane marzenia erotyczne. 
Wypięła swój tyłeczek jeszcze mocniej. Jeszcze głębiej wcisnęła się w moje podbrzusze,  jeszcze dalej wpychając się na mojego grubego, rozgrzanego do czerwoności, kutasa. Wyglądało to dosyć groteskowo, bo jej ciało przyjęło nienaturalną pozycję. Nasze nogi stykały się ze sobą, tworząc jedną podporę. Jako, że jej ramiona wciąż znajdowały się na plecach, między na naszymi ciałami, zmuszona była wygiąć kręgosłup do tyłu w sposób dość dziwny. Nie wiem, czy było jej wygodnie. W sumie dlaczego miałbym się tym przejmować? Zdawałem sobie jedynie sprawę z faktu, że to idealna pozycja do penetracji jej cipeczki. 
Teraz odsunąłem się od niej jeszcze bardziej tylko po to, by móc wyjąć mojego zmęczonego, umazanego w nektarze fiuta nieco dalej. Nie wiem, jak to się działo, nie potrafię tego w sposób racjonalny wytłumaczyć. Działałem raczej instynktownie, chcąc doświadczyć nowych doznań, a to mogłem osiągnąć, wychodząc z jej słodkiej cipeczki prawie do samego końca i pchając się na powrót jak jakiś zbój do zamkniętego domu. Wysiłek, jaki musiałem w to włożyć, był niewspółmiernie duży w stosunku do tego, co robiłem do tej pory, ale i wrażenia bardziej przenikające i przejmujące całą moją świadomość. 
Jeszcze mocniej przysiadłem na moich kolanach, aby wpychać się w nią bardziej od dołu, aby moje ruchy były pełniejsze i głębsze. Przy okazji, chwyciłem ją za te, wysunięte do tyłu, ramiona tak mocno, że trzeszczały w moim uścisku. Szalałem w ostatnim etapie naszego gorącego zbliżenia. Interesowało mnie tylko osiągnięcie jak największej ilości przyjemnych wrażeń. 
Posuwanie jej w tej pozycji było niesłychanie podniecające. Można powiedzieć, że traktowałem ją jak jakąś zwykłą zabawkę, nie zważając na jej potrzeby i pragnienia. Jednak to były tylko pozory. W tak bardzo gorącym akcie miłości, trudno jest określić, komu jaka rola jest przypisana i jakie korzyści z niej wynosi. W każdym bądź razie, ona nie wnosiła żadnego sprzeciwu, ani też nie stawiała oporu. Uznałem więc za stosowne, że mogę w ten sposób prowadzić tą grę i nic złego się nie będzie działo. 

niedziela, 26 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


143. Jej słodkie pośladki.

Jej słodkie pośladki z całych sił wciskały się w moje krocze tylko po to, aby mój twardy kutas mógł wdzierać się w jej spragnione wnętrze i bez przeszkód penetrować. Zdawało mi się, że docieram do samego końca jej gorącej, głębokiej jaskini. Drżałem na całym ciele, starając się jak najszybciej skonsumować ten akt miłości. 


Oparła się już bardzo wygodnie, a ja zgiąłem nogi w kolanach, przybrałem odpowiednią pozycję i, w już bardziej zbilansowany sposób, zacząłem poruszać swoimi biodrami, rozkładając napięcie tak, by choć jeszcze kilka minut wytrzymać w tej cudownej rozkoszy i napawać się każdą sekundą, każdym dreszczem, skurczem, który przenikał moje ciało. 
Do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu, płynnie, głęboko, łagodnie…  
-Ooooohhhh, aaaahhh, eh, yh… - wzdychała. 
Jej cycki kołysały się w rytm moich uderzeń. Po chwili rozstawiła jeszcze szerzej swoje nogi, a ja przeniosłem ciężar na jedną stopę. Posuwałem ją teraz nieco bardziej ukośnie. Trudno opisać jak bardzo było mi dobrze. Rozpływałem się w tym słodkim uczuciu rozkoszy. 
Po jakimś czasie, nie wiem ile to mogło być, znowu chwyciłem ją centralnie, dokładnie od tyłu. Ustawiłem się tak, aby rąbać ją prostopadle, najgłębiej, jak tylko się da. Przy okazji otwartą dłonią klepnąłem ją w zadek. To było to. Wiedziałem, że mogę sobie pozwolić na takie ostre zachowanie i się nie obrazi. Dostała w pupę, mokry odgłos rozległ się po całej łazience. To mi się podobało. Chciałem wzbudzić w niej jeszcze większą pasję. 
Dostałem to, czego mogłem się spodziewać. Jej reakcja była natychmiastowa. Jęknęła przeciągle i roześmiała się w głos. Później, jeszcze bardziej, zaczęła się prężyć i wyginać we wszystkie strony. Byłem zadowolony, bo wszystko układało się po mojej myśli. 
Po kilku minutach takiego, równomiernego, mocnego grzmocenia, odwróciła swoją twarz do tyłu i chwyciła pośladek z jednej strony. Rozciągnęła połówki swojej dupeczki bardzo szeroko, tak, abym mógł wchodzić w nią jeszcze głębiej i jeszcze dokładniej czuć, całe jej spragnione wnętrze. Tak mi się przynajmniej w tej chwili zdawało. Takiego ruchania nie mogłem sobie przypomnieć w całej mojej historii dorosłego faceta. 
W tej szaleńczej jeździe na, rozgrzanej do czerwoności, pizdeczce, zatraciłem się całkowicie. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Chwyciłem ją za przedramiona i, zmuszając, by wygięła plecy w pałąk, trzymałem jak lejce, uderzając swobodnie i jeszcze bardziej zdecydowanie. 
-Ach, aaaaahhhh, - dyszała głośno, nie mogąc doczekać się finałowej sceny. 
Więc byliśmy tu, a ja ją grzmociłem jak starą kurwę. Rąbałem jej cipeczkę, nie zważając na skutki, choć dziewczyna miała dopiero piętnaście lat. 
Stała przede mną w tej wannie nieco pochylona do przodu na lekko ugiętych, dość szeroko rozstawionych, nogach,  z niesamowicie seksownie wypiętym w moją stronę tyłkiem. Jej ramiona wysunięte były do tyłu i obejmowały mój tors z dwóch stron. Swoje ręce wcisnąłem  pod jej pachy i ścisnąłem je mocno. W ten sposób unieruchomiłem ją, uniemożliwiając jakiekolwiek, bardziej zdecydowane ruchy. 
Oczywiście, jej słodkie pośladki z całych sił wciskały się w moje krocze tylko po to, aby mój twardy kutas mógł wdzierać się w jej spragnione wnętrze i bez przeszkód penetrować. Zdawało mi się, że docieram do samego końca jej gorącej, głębokiej jaskini. Drżałem na całym ciele, starając się jak najszybciej skonsumować ten akt miłości. Tak niewiele już teraz brakowało. 
Ona tylko nerwowo się uśmiechała i, co jakiś czas, popiskiwała cicho, zdając sobie sprawę z tego, że ta ostateczna chwila może w każdym momencie nastąpić. 
Nim się zorientowała, moja prawa ręka powędrowała na jej cycki. W ten sposób moje biodra przesunęły się jeszcze bardziej do przodu, rozpychając się w jej ciasnej cipeczce tak, jakby chciały rozerwać ją na kawałki tym twardym młotem pneumatycznym, który znajdował się pośrodku. 

sobota, 25 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


142. Rydwan zaprzężony w dwa konie.

Trzymałem ją za ramiona, a zdawało mi się, że prowadzę rydwan zaprzężony w dwa konie, że gnam na żelaznych kołach bo bardzo wyboistym terenie, a mój fiut to resor, na którym opiera się cały pojazd. 


W końcu, niejako chcąc przybrać pozycję siedzącą, czy też kucnąć, zmusiła mnie do tego, bym ugiął nogi w kolanach i zaczął poruszać się w niej od dołu do góry. To było przejmujące, odlotowe uczucie. 
Nie wiem ile to trwało. Nie potrafię tego ocenić. Tak, czy inaczej, nie wytrzymała i pochyliła się całkiem do przodu. Najpierw do połowy, a później do końca. Jeszcze bardziej rozstawiła ramiona. Chciała podeprzeć się na obydwu krawędziach wanny. Trzymałem ją już w okolicach talii i mocno ciągnąłem na swoje przyrodzenie. Jednocześnie tułowiem z całych sił, przyciskałem do dołu. Chciałem zmusić ją, by zgięła się jak scyzoryk, a tym samym, wcisnęła pośladkami w moje podbrzusze. 
Sklejeni ze sobą, kopulowaliśmy jak dwa małe zwierzątka na dzikiej polanie. Poruszanie biodrami w tym stanie było niesłychanie trudne. Kołysałem się bardzo wolno, ale i tak bodźców, które odbierałem swoimi zmysłami, było aż nadto. Doświadczyłam głębokiej, przyprawiającej o mocne zawroty głowy, penetracji ciasnej, pulsującej wskutek kolejno następujących, orgazmów, cipeczki. 
Po krótkim czasie wybrała jedną, konkretną stronę, na którą się pochyliła. Przyciskając jej ciało swoimi ramionami, starałem się wejść w nią jeszcze głębiej, jeszcze bardziej dobitnie. Bzykaliśmy jak para piesków pod krzakiem. Nic innego nas nie interesowało. Byliśmy jak dwa psiaki połączone ze sobą organami płciowymi i nie mogące się rozdzielić. To było okropne, a jednocześnie takie podniecające. 
Rżnęliśmy się jak zwierzęta na ulicy. Ściskała mojego kutasa tak mocno, że ledwo żyłem. W życiu nie widziałem tak wąskiej i ciasnej szparki, ale było niesamowicie cudownie. Nawet przez myśl mi nie przeszło, aby się z niej teraz wysunąć chociażby na milimetr. 
Dwoma rękami trzymała się brzegów tej nieszczęsnej wanny. Chodziło tylko o jedno: aby jeszcze przez jakiś czas utrzymać pozycję. Pochyliwszy się nad nią, wykonywałem bardzo krótkie, szarpane uderzenia. Te kopniaki błyskawicznie zbliżały mnie do potężnego wytrysku. 
Nie minęło dwie trzy minuty, a ja ściskałem ją już tylko za ramiona w okolicy obojczyków i wykonywałem nieco w głębsze, dłuższe ruchy. Mój, rozgrzany do czerwoności, kutas, potrzebował tylko jednego. Bałem się zwolnić jeszcze bardziej, bo miałem przekonanie, że nie zdołam dojść do końca.
Dopiero za czwartym, czy piątym pchnięciem pozwoliłem sobie na wysunięcie się z jej cipki do połowy długości mojego fiuta. Cały czas obserwowałem jej plecy, pośladki i miejsce, w którym łączyły się nasze, spragnione miłości, ciała. Były mokre, parujące od potu i wody w tej staroświeckiej wannie. Moja cudowna kochanka, z szeroko rozpostartymi ramionami, starała się utrzymać równowagę. 
Wychodziłem i wchodziłem, wychodziłem i wchodziłem…  Uderzenia były gwałtowne, z głośnym przyklaskiem naszych bioder i pośladków. Do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, klap, klap, klap, klap… - rozbrzmiewały odgłosy. 
-Och, ach, ech… - wzdychała co chwilę. 
Trzymałem ją za ramiona, a zdawało mi się, że prowadzę rydwan zaprzężony w dwa konie, że gnam na żelaznych kołach bo bardzo wyboistym terenie, a mój fiut to resor, na którym opiera się cały pojazd. Było cudownie. Tak cudownie, że trudno to sobie wyobrazić. Doświadczałem niebotycznejej, niesamowitej rozkoszy. 
I raz, i dwa, i raz, i dwa, i raz, i dwa, do przodu, do tyłu, do przodu, do przodu, do tyłu, szybciej, szybciej, coraz szybciej, cudownie, ooo, jak cudownie! 
-Aaaaahhh, uuuuuaaaaahhhh, uuuuaaaahh, uuuuuhhh, ach, ach. ach… - wzdychała coraz głośniej, coraz bardziej namiętnie. 

piątek, 24 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


141. Seks luksusowym dobrem.

Zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy nigdy w życiu się nie kochali lub przynajmniej robili to bardzo rzadko. Seks był dla nas jakimś niesłychanie luksusowym dobrem, którego w każdej chwili mogło zabraknąć. Trzeba było brać, póki jeszcze był dostępny. 


No cóż, byliśmy przecież jedną i tą samą osobą. Co prawda dzieliło nas trzy dekady, ale wywodziliśmy się z tego samego pnia życia. Łączyły nas geny. On zaczął także wyzwalać z siebie te zwierzęce doznania i pozwalać sobie na dużo więcej, niż mógł sobie wcześniej to wyobrazić. To był całkiem nowy świat, świat tak cudowny, pełny gorących doznań, że nie potrafił z niego zrezygnować. Nawet jeśli większości spraw nie rozumiał, może nawet niektórych się obawiał, postanowił w to brnąć i wykorzystać każdą, nadarzającą się, okazję do tego, aby przeżyć coś nowego i ekscytującego. 
W tej chwili był jednym, wielkim, gorącym doświadczeniem, jednym wielkim orgazmem. Czy się przed tym bronił? Nie. Absolutnie, nie. Jak najbardziej, chciał tego. Chciał osiągnąć to razem ze mną, tutaj i teraz. Chciał się zgrać w jedno i czuć to samo, co ja. Pewne rzeczy, nawet przy zmieniających się okolicznościach, pozostają takie same. Instynkt pozostaje instynktem, niezależnie od czasu i miejsca, w którym się to robi. 
To było takie dziwne i niesamowite. Miałem wrażenie, że kochamy się w trójkącie. Byliśmy jak zwierzęta. Stałem w rozkroku w tej w wannie. Nie patrzyłem na to, że za chwilę mogę się przewrócić. Wygiąłem się do tyłu, jak to tylko możliwe, a ona leżała na mnie, nadziana na mojego chuja i, lada moment, straciłaby kontakt z podłożem. Jeszcze kilka sekund, a zawisłaby całkowicie na moim twardym przyrodzeniu, nie mając kontroli nad niczym. O tak! 
Przyciągałem jej ciało swoimi ramionami do siebie i podrzucałem biodrami do góry. Wchodząc w jej cipkę, orałem jak wielkim pługiem. Mój fiut wdzierał się w nią jak młot pneumatyczny. Grzmocił, ile tylko sił w dupie. 
Tak, przyznaję. To było szaleństwo. Nie można tego inaczej określić.  Leżała na mnie i wyła z rozkoszy. Trzymałem ją teraz w okolicy szyi i przyciskałem do siebie nad cyckami. Jęczała, wzdychała, trzęsła się jak galareta, doznając, kolejno następujących po sobie, przejmujących orgazmów. Jej cipka podskakiwała w szaleńczym tańcu miłości. 
Po kilku minutach, dosłownie, nie wytrzymała. Całym ciężarem przechyliła się do przodu, zmuszając mnie, bym zrobił to samo. Była silniejsza, niż mi się zdawało. Teraz to ona przejmowała kontrolę. Leżąc na jej plecach, kutasem siedziałem w jej cipce i, szarpanymi, urywanymi ruchami, poruszałem się, sprawiając, że każda kolejna sekunda stawała się wiecznością. 
Trudno było mi to wszystko ogarnąć. Coraz więcej rzeczy wymykało się naszej świadomej kontroli. Zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy nigdy w życiu się nie kochali lub przynajmniej robili to bardzo rzadko. Seks był dla nas jakimś niesłychanie luksusowym dobrem, którego w każdej chwili mogło zabraknąć. Trzeba było brać, póki jeszcze był dostępny. To były jakieś szaleńcze, trudne do wyobrażenia zapasy. Ten stosunek wyglądał tak, jakbyśmy chwytali się wszystkiego, co tylko się nadarzy. 
Wreszcie zmieniliśmy pozycję. Staliśmy teraz wzdłuż wanny. Ona starała się mnie przeciągnąć na swoje plecy. Właściwie, nie wiem, po co to robiła. Chciała, bym położył się na niej. Zamierzała przyjąć pozycję jak mała suczka, wypinająca do góry swoją słodką dupeczkę. Trudno było tego dokonać, bo byłem zbyt ciężki i duży. Mimo to, starała się jak tylko mogła. W ten sposób, cały czas walcząc ze sobą, odprawiliśmy jakiś tajemny rytuał.
Jedną dłonią trzymałem ją w okolicach brzucha i ciągnąłem do siebie, a drugą tuż nad cyckami. W następnym momencie bardzo mocno wypięła swoją dupcię, a ja, wykorzystując sytuację, chwyciłem ją w okolicy bioder, nieco bliżej wzgórka. Starałem się nabić ją na swojego kutasa. Mimo to jej kręgosłup, wygięty był w drugą stronę tak mocno, że plecami przywarła do mojej klatki piersiowej. 

czwartek, 23 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


140. Jak to jest być Casanovą.

Powody, dla których tu się zjawiłem, dla których zgodziłem się wziąć udział w tym eksperymencie, były zgoła inne, mniej szlachetne. Ja po prostu chciałem poczuć, jak to jest być Casanovą, uwodzicielem. 


“Och, tak, tak… Tak, moja mała Juleczko! Chcę cię zerżnąć dokładnie! Chcę, byś poczuła mojego chuja sobie, byś poczuła moje nasienie! Nie pragnę niczego innego. Boże, co się ze mną dzieje?! Och tak, tak! Jezu, chuj z tym że mogę ci zrobić dzieciaka! Pierdolę to! Gówno mnie to obchodzi! Kurwa, toż to nie moja epoka! O matko święta, jak mi dobrze, jak mi cudownie!” - kołatało się w mojej głowie, gdy stałem i wyrzucałem ze swojego gardła coraz bardziej przejmujące jęki i westchnienia. 
Jedyne, co mogła zrobić w tej ostatniej chwili, to wygiąć swoje ciało do tyłu, oprzeć głowę na moim ramieniu, naprężyć się, wcisnąć cipkę ze wszystkich sił i wyć z rozkoszy. Mogła trząść się i szarpać w konwulsjach słodkiego, szybko przepływającego przez jej ciało, orgazmu. To było to! 
-Ooooooohhhh, och, och, uuuuaaaahhhh, uuuuaaaahhhh, aaaaahhhh… - wrzucała ze swojego gardła jęki, które sprawiały, że i ja chciałem poszybować w kosmos, zapomnieć o wszystkim, co się tutaj dzieje, zapomnieć o całym świecie i być tylko jednym, wielkim, słodkim doświadczeniem. 
Doznawała coraz bardziej gwałtownych i intensywnych konwulsji. Zamiast pchnięć, które mogły mieć coś wspólnego z łagodnymi, głębokimi ruchami, teraz były to już tylko chaotyczne szarpnięcia w niekontrolowanych kierunkach, raz mocniej, raz słabiej. Jej cipka, za każdym razem, kurczyła się coraz gwałtowniej. Czułem, że przez moje podbrzusze przepływa prąd tysiąca megawatów i miałem wrażenie, że to już jest ta chwila, ten moment, ten cudowny, słodki, gorący moment. 
Nagle, nie mogąc znieść napięcia, w boskiej rozkoszy, razem z nią, nadzianą na mojego wielkiego drąga, uniosłem się do góry. Była jak małe zwierzątko nabite na rożen i przygotowane do pieczenia. Bezradnie wiła się na moim fiucie, a ja wchodziłem w nią tak głęboko, że cały drżałem. 
-Och, ty mała, zboczona cipko! Och, ty mała kurewko! Mam cię! Teraz ci pokażę! Ooo, dobrze ci tak?! Lubisz to?! - dyszałem prosto w jej ucho, - Och, tak. Zobacz, zobacz, jak się rucha. Chciałaś tego. Sama tego chciałaś. No to zobacz, jak się grzmoci młodą cipkę! Dobrze ci tak?! Ooo, dobrze ci tak?! Widzę, że ci dobrze. Lubisz to, suczko pieprzona. Ooo tak, lubisz to! 
Zdawałem się być nieokiełznanym, nieokrzesanym ogierem, dzikim zwierzem wypuszczonym z lasu i nic mnie nie obchodziło, co o mnie sobie pomyśli ten młody chłopak, którym przecież także byłem. Nic mnie nie obchodziło, czy zdeprawuję go do końca i bez reszty. Nic mnie nie obchodziło, że mogę złamać mu życie, że może mieć mylne wyobrażenie, o świecie seksu, że tak właśnie to wszystko wygląda. 
Jak mogłem kogokolwiek, czegokolwiek uczyć, skoro, ja sam nie wiedziałem, jak to wszystko ma wyglądać? Właśnie uświadomiłem sobie, że oszukiwałem siebie tym, że mam zamiar wyprostować jego życie, wprowadzić na lepsze, bardziej szlachetne, tory. 
Powody, dla których tu się zjawiłem, dla których zgodziłem się wziąć udział w tym eksperymencie, były zgoła inne, mniej szlachetne. Ja po prostu chciałem poczuć, jak to jest być Casanovą, uwodzicielem. Od samego początku robiłem wszystko by zaciągnąć ją do łóżka, by do tego doszło. Mało tego, pod przykrywką dobrych intencji, chciałem całkowicie zniewolić tą młodą, piękną i niewinną  dziewczynę. Do tej pory nie chciałem się do tego przyznać. Teraz jednak stało się to aż nadto widoczne. Co na to ten młody chłopak?

środa, 22 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


139. Wypełnić jej wnętrze.

Chciałem wypełnić jej wnętrze po brzegi. Pragnąłem, by moje nasienie wylało się z niej rzeką. Chciałem opryskać ją jeszcze raz, nie zostawić ani jednego suchego centymetra na jej skórze. Chciałem poczuć zapach mojego nasienia na jej ciele, na jej słodkiej, gorącej cipce. To było szaleństwo, którego nie potrafiłem opanować. 


Po krótkiej chwili jej biodra zmieniły rytm z pionowych ruchów góra-dół, w wahadłowe pchnięcia przód-tył. Muszę przyznać, że był to strzał w dziesiątkę. To było połączenie niesłychanie intensywnych doznań i odczuć. Spleceni we wzajemnym, mocnym uścisku, kochaliśmy się ile tylko sił w mięśniach. Trzymałem ją za ramiona, a ona za moje dłonie. Starała się je z siebie odpiąć.
No cóż, tam naprawdę, trudno było określić, co chce zrobić. Nie szarpała się zbyt mocno. Nie na tyle mocno,  by zakomunikować mi, że chce abym ją uwolnił. Być może, w ten sposób chciała tylko utrzymać równowagę. Być może starała się tylko uczepić moich palców. Nie wiem.
W tej chwili ruchy jej ciała zdawały się być szybsze, bardziej gwałtowne, bardziej zdecydowane, jeszcze mocniej zabierały moją świadomość na skraj rzeczywistości, tam, gdzie nie ma już nic.  
Góra-dół, przód-tył, góra-dół, przód-tył, góra-dół, przód-tył… Myślałem, że zwariuję, że nie wytrzymam tego nawet minuty dłużej. Nie miałem pojęcia, kiedy wreszcie będzie ten oczekiwany finał. Tak bardzo chciałem, żeby już nastąpił. Niestety, na razie nic się nie działo. Chociaż byłem tak niesamowicie podniecony, a nasienie zdawało się kipieć w moich jądrach, buzować pod wielkim ciśnieniem, to jednak ostateczna, zdecydowana rozkosz nie nadchodziła. 
Miałem wrażenie, że to zabawa w kotka i myszkę. Jakby na złość, chciała, ze mną się drażnić. Czułem, że odebrała mi władzę nad tym jednym, jedynym aktem, o którym mogłem decydować. Mimo to nie żałowałem niczego z tego, co się działo. No bo i czego? Było przecież tak odlotowo. 
Co ja opowiadam. Byłem w siódmym niebie, zadowolony i szczęśliwy jak mały dzieciak, który dostał właśnie jakiś fajny prezent. Chciałem jeszcze, jeszcze i jeszcze. Chciałem, by trwało to tak długo, jak tylko się da, bez końca, o ile to tylko możliwe. No cóż, chyba sam nie wiedziałem, czego pragnę i potrzebuję.
Góra-dół, przód-tył, góra-dół, przód-tył, znów delikatnie na boki. Szybowałem już w obłokach. Prawo-lewo, prawo-lewo, góra-dół, przód-tył, prawo-lewo, góra-dół, przód-tył, prawo-lewo, w jedną i w drugą stronę. Jęczałam z rozkoszy. 
Jezu, jak mi dobrze! Oooooohhhh!!!
Nawet przez chwilę nie pozostawała bierna. 
-Ooooooo, ach, och, aaaaaahhh, oooohhh, ach, ach, och, - wyrzucała z szeroko otwartych ust. 
Wbijała się na mnie i kręciła biodrami tak intensywnie, że przyprawiało mnie to o niesamowicie silne zawroty głowy. Mimo to starałem się walczyć do końca, nie odpuszczać, nie darować jej ani jednego ruchu. Bardzo mocno przyczepiłem się ramionami do jej ciała i nabijałem na swojego chuja do samego tak daleko, jak tylko się dało. 
Już teraz chciałem wyzwolić z siebie całą rozkosz. Nie miałem już sił dłużej tego powstrzymywać. Chciałem pozwolić, aby mój wulkan wreszcie wybuchł i wyrzucił gorącą lawę wprost w jej mokrą cipkę. Chciałem wypełnić jej wnętrze po brzegi. Pragnąłem, by moje nasienie wylało się z niej rzeką. Chciałem opryskać ją jeszcze raz, nie zostawić ani jednego suchego centymetra na jej skórze. Chciałem poczuć zapach mojego nasienia na jej ciele, na jej słodkiej, gorącej cipce. To było szaleństwo, którego nie potrafiłem opanować. 
Tak, przyznaję, to było wariactwo. Nie chciałam odpuścić ani chwili, nie miałem zamiaru darować nawet sekundy z tego,  co jeszcze mogłem wyciągnąć. 
Jeszcze, jeszcze, jeszcze trochę… Mocno trzymałem ją za ramiona, nabijając na siebie. 

wtorek, 21 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


138. Mój fiut, jak wycior.

Mimo że cisnąłem ją z całych sił do dołu, wbijając na siebie, stała mocno w tej wodzie i wykonywała tylko drobne kółeczka w jedną i w drugą stronę. Mój fiut, jak wycior w lufie karabinu, jak szczotka w butelce, szorował o jej cipkę ze wszystkich stron swoją, niesłychanie podnieconą, głowicą. Myślałem, że zniosę jajko z radości. 


W którymś momencie (właściwie nie wiem, jak to się stało) prawie z niej wyszedłem. Mój kutas, przy kolejnym ruchu w dół, wygiął się i nie trafił już tam, gdzie trzeba. Myślałem, że trafi mnie jasny szlag. Tak naprawdę, wrażenie, którego doznałem trudno było opisać. To było przejmujące wszystko, czym byłem, niesłychanie przenikające całe moje istnienie doświadczenie, a mimo to dające ogromne rozczarowanie. 
Efekt był taki, że znów chciałem znaleźć się tam, gdzie przed sekundą byłem. Znów chciałem penetrować jej słodką jaskinię w każdym zakamarku, fedrować swoim młotem, swoim świdrem tak, żeby wyła i płakała z rozkoszy. Och jak ja bardzo tego chciałem!
Dziewczyna okazała się być dużo bardziej doświadczona i mieć większe wyczucie w tej sprawie, niż mi się na początku zdawało. Nie wiem, na co liczyłem, ale teraz zachowywała się jak wieloletnia kochanka, która zna każdy sekret mojego ciała. 
Zakręciła swoimi biodrami, zaczęła wykonywać drobne kółeczka w jedną i w drugą stronę. Mój fiut swoim, pokrytym żyłami, trzonem wbił się w jej mokry, zmierzwiony zarościk. Wjechał po jej, rozchylonych na boki, płatkach. Zadziornie przedzierał się przez krzaczki, a później delikatnie wszedł do środka, najpierw na sam brzeg, a następnie jeszcze głębiej. 
Laska była bardzo aktywna. Wykonała jeszcze kilka głębokich, pełnych okrążeń swoimi biodrami, a później znów zaczęła opadać: z początku delikatnie, później mocniej i mocniej. To było cudowne. Nagle poczułem, że już jestem tam gdzie trzeba. 
-Ooooohhhh, jak mi dobrze! Och, jak cudownie! - westchnąłem. - Julio, jestem w raju! 
Rozbawiło ją to. Roześmiała jak małe dziecko, nie, raczej jak mała nimfetka, starając się bawić moim pożądaniem w sposób, który najbardziej lubi. Tak przy okazji, nie wiem, czy to, co w tej chwili się stało, zrobiła świadomie, czy, po prostu, mój fiutek przypadkowo się z niej wysunął. Zresztą, jakie to ma znaczenie?  
Kiedy byłem przekonany, że ona opadnie na mnie do samego końca, będziemy się kochać głębokimi, pełnymi ruchami, że będę tańczył w niej do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, głęboko, płynnie, lecz postąpiła zupełnie inaczej. Nie pozwoliła mi na to. 
Mimo że cisnąłem ją z całych sił do dołu, wbijając na siebie, stała mocno w tej wodzie i wykonywała tylko drobne kółeczka w jedną i w drugą stronę. Mój fiut, jak wycior w lufie karabinu, jak szczotka w butelce, szorował o jej cipkę ze wszystkich stron swoją, niesłychanie podnieconą, głowicą. Myślałem, że zniosę jajko z radości. Ona tylko bawiła się moim podnieceniem, ciesząc się każdą sekundą niesamowicie przejmującego aktu miłości. 
Dopiero po kilku, może kilkunastu sekundach, udało mi się ją chwycić w taki sposób i docisnąć tak mocno, że nie była w stanie się obronić i znów wbiła się na mnie jak mała czarownica na pal. Jeszcze raz mogłem poczuć to cudowne wrażenie, to doświadczenie przenikania, wdzierania się w nią dogłębnie. Jeszcze raz byłem w niebie, jeszcze raz było mi tak bardzo, bosko przyjemnie. 
Czas płynął. Wszystko toczyło się jak w kalejdoskopie. Nic nie pozostawało takie samo dłużej niż kilka, kilkanaście sekund. Jeszcze raz powróciliśmy do poprzedniego rytmu. To podobało mi się najbardziej. 
Unosiła się i opadała, unosiła się i opadała…  Delikatnie wykonując przysiady, wbijałem się w nią głęboko. Może nie tak, jak wcześniej, ale równie przyjemnie i intensywnie. 
Góra, dół, góra, dół, góra, dół… płynnie, łagodnie, może niespiesznie, ale dogłębnie, słodko, przyjemnie, jak w raju. Tego mi było trzeba. 

poniedziałek, 20 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


137. Nieodparte wrażenie.

Miałem nieodparte wrażenie, że, już w tej chwili, strzelam w jej wnętrze potężnym strumieniem gorącego nasienia, lecz to jeszcze nie był ten właściwy moment. Oczywiście, jak można było się spodziewać, bardzo na to wszystko czekałem. To miało być kulminacją zbliżenia.


Gdybym nie miał wieloletniego doświadczenia w tej dziedzinie, za cholerę, nie wiedziałbym, o co chodzi. Tego nie dało się poskładać w jedną, logiczną całość. Sprzeczne komunikaty,  które wydobywały się z jej ust, z jednej strony zachęcały mnie do dalszej, ostrej zabawy, z drugiej zaś, kazały zmniejszyć intensywność doznań w taki sposób, aby mogła to wszystko znieść. No cóż, do kogo teraz mieć pretensję? Przecież o to mi chodziło. Przecież chciałem zerżnąć ją, jak dziką sukę, do samego końca. Przecież powinienem być zadowolony. Czy byłem? Pewnie tak. 
Oszałamiała mnie w każdym skrawku swojego młodego, jędrnego ciała. Była słodka, gorąca, taka bardzo moja i tylko moja, niewinna, a jednocześnie wyuzdana. W tej chwili była tak bardzo dla mnie, tak bardzo mi oddana i wierna jak wadera. Och, no tak, słodka, gorąca Julka. Czegóż więcej mogłem chcieć, czegóż więcej pragnąć? Czy to było wszystko, na co mogłem liczyć? Życie jednak potrafi zaskakiwać. 
Zaraz później, jakby na przekór sobie, jakby na przekór temu, co przed chwilą wyrzucała ze swojego gardła, co słyszałem z jej ust, z całym impetem odpadła do dołu, wbijając się na mnie głęboko. Nadziała tak bardzo mocno, że mój jebaka zatrzymał się gdzieś na dnie jej słodkiej jaskini. Nagle poczułem, że robi mi się tak niesłychanie gorąco i przyjemnie, że traciłem nad tym jakąkolwiek kontrolę. Przed oczami bardzo szybko zapadała ciemność, odpływałem. Impreza osiągnęła swoje apogeum. Tak mi się przynajmniej zdawało. 
Miałem nieodparte wrażenie, że, już w tej chwili, strzelam w jej wnętrze potężnym strumieniem gorącego nasienia, lecz to jeszcze nie był ten właściwy moment. Oczywiście, jak można było się spodziewać, bardzo na to wszystko czekałem. To miało być kulminacją zbliżenia, chociaż wiedziałem, że naraża mnie na dodatkowe, niepotrzebne ryzyko jeszcze większych kłopotów, które mogły mnie spotkać w tej, jakby nie było, nie mojej, rzeczywistości. Tak wiele się działo w tym tak bardzo mi odległym, a jednak moim, nie moim świecie. Tak wiele doświadczyłem w tej odległej o trzydzieści lat przestrzeni. 
To było takie niesamowite, być tu i teraz, w tych czasach, w czasach późnego komunizmu, kiedy wszystko było takie inne, w tej szkole. To tu się uczyłem, tu popełniałem swoje pierwsze poważne błędy. Tak niesamowicie było być w ciele mnie samego sprzed lat, tego młodego chłopaka, niedoświadczonego, jednak pełnego testosteronu, z ciałem Amora, z ciałem, które było w stanie zrobić niesamowite rzeczy w trakcie aktu miłosnego. 
Ten chłopak zdawał się o niczym absolutnie nie wiedzieć, być jak dziecko, nieświadomy tego, czym naprawdę, dysponuje. Teraz ja, będąc tutaj, w jego organizmie, w jego świadomości, mogłem wykorzystać możliwości, które posiadał, pokazać mu, do czego może być zdolny, co może osiągnąć i ile korzyści może wyciągnąć dla siebie.
Pomijając  wszystko inne, całą tę otoczkę erotyzmu, to, co się stało, to co się wydarzyło, to, że się tylko tutaj zjawiłem, było tak bardzo wyjątkowe i nietypowe. Czy tego chciałem, czy nie, zmian, których dokonałem, było tak dużo, że mój sobowtór już był zupełnie innym człowiekiem? W tej chwili trudno było mi ocenić, o ile zmieniłem jego tożsamość, jak bardzo miał być inny w przyszłości, ale wiedziałem, że to już nie będzie ten chłopak.  
Tymczasem dziewczyna, szarpanymi ruchami, zaczęła gwałtownie opadać i unosić się. Drżąc na całym ciele, zaciskając mięśnie swojej cipeczki, wyrywając moją świadomość z posad rzeczywistości, znów gnała na oślep przed siebie. Chciałem zostać w tym słodkim akcie miłości na zawsze, nie zmieniać nic, doświadczając tego cudownego uczucia obejmowania jej muszelki. 

niedziela, 19 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


136. Ruchaj mnie mocno!

-Oooooo ja pierdolę! Och, och, och, tak, tak… ruchaj, ruchaj mnie mocno! Boże, już nie mogę dłużej!!! Ooooo taaaaak! Jezu, nie przerywaj!!! Tak mi rób! Och, och, och, nie, nie, nie!!! Ooooooooo!!! 


To nasze zbliżenie było naprawdę bardzo wyjątkowe. Wszystko było tak odrealnione i nierzeczywiste, że mogłem odnieść wrażenie, iż to tylko sen, słodki, rozkoszny, ale sen. Czas zdawał się stać w miejscu, a ja trzymałem i ściskałem ją za te wielkie cycki. Przyciągałem do siebie i wtulałem jej ciało w mój tors. Ona tymczasem, podpierając się na moich udach, starała się unosić i opuszczać cały swój ciężar tak, by ta niesamowita akcja trwała i by nic nie uszło jej uwadze. 
Zaraz później, nie mogąc zapanować nad nadmiarem doznań, wcisnąłem przedramiona pod jej pachy i chwyciłem w okolicach obojczyków. Teraz, moje ręce były niczym paski plecaka, trzymające jej ciało bardzo blisko mnie. Taki chwyt dawał mi pełną kontrolę nad tym, co robiła. Mogłem do woli unosić się i opuszczać. Mogłem wyciskać ją na swojego fiuta tak mocno, jak tylko chciałem. Nie za bardzo miała jak się bronić. Z resztą, wcale nie zamierzała. Wzdychała tylko ciężko, jęczała i stękała coraz głośniej. 
Od razu chciałem zaznaczyć, że w całej tej zabawie nie było ani jednej dłuższej chwili przerwy na odpoczynek, czy wytchnienie. Wszystko odbywało się na najwyższych obrotach. Nasze podniecenie, cały czas sięgało zenitu. Byłem bardzo podekscytowany, z niecierpliwością czekałem na to, co stanie się za sekundę, czy dwie. 
Wkrótce poczułem jej dłonie na swoich rękach. Chociaż, tak naprawdę, nie wiedziałem, co chce zrobić. Miałem wrażenie, że pragnie się uwolnić z mojego objęcia. Seks był bardzo słodki i rozkoszny. Pochłaniał nas całkowicie i bez reszty. Robiliśmy to razem i miałem świadomość, że ona także nie może poradzić sobie z intensywnością doznań, które do niej napływały. 
Nie potrafię tego wyjaśnić, ale nie pozwoliłem jej na uwolnienie się z moich ramion. Chociaż, z drugiej strony, zdawałem sobie sprawę, że nie może to trwać w nieskończoność. Mimo to, przeciągałem tą chwilę tak długo, jak tylko było to możliwe. Nie wiem, czy można nazwać to zapasami, ale coś z tego w tym było. Jakby na przekór mojej partnerce, która starała się wyzwolić, jeszcze mocniej podtrzymywałem jej ciało. No cóż szamotanie się z nią w tej  wannie było bardzo przyjemne. 
Jeszcze bardziej zdecydowanie pchałem ją i nadziewałem na swojego twardego zaganiacza. Był rozgrzany do czerwoności. Zdawał się tryskać niesamowitą energią. Rżał jak dziki koń, ciesząc się z niezwykle intensywnych i głębokich odczuć. Obejmowały one żołądź, oraz całą jego długość i kumulowały się w jądrach oraz podbrzuszu słodkością budyniu waniliowego. Wytrysk tego deseru zdawał się być jedynym moim przeznaczeniem. Oszalałem na punkcie własnego orgazmu. 
Jednak nie poddawała się. Im mocniej ją przyciskałem, tym bardziej próbowała się uwolnić. Czułem jak szarpie i mocuje się z moimi rękoma. Słyszałem jak się śmieje, jak drży, jak się trzęsie, jak, w radości seksu, próbuje się wyzwolić. Jednak nie było to możliwe. Przynajmniej nie w tej chwili. Byłem silniejszy i bardziej doświadczony w tej zabawie. Powiedzmy, że, raczej, nie miała większych szans na to małe zwycięstwo. Wiem, że chciałaby je osiągnąć, ale ono zdawało się być tak bardzo daleko. Co nie zmieniało faktu, że wszystko zmierzało w najlepszym, z możliwych, kierunku. 
-Ooooohhh, aaaahhhh o-oooohhh, a-aaaaahhh…  Puuuść, och, puuuść! Proszę! 
Nie dałem jej forów. Nie przerywałem. Ruchałem dalej w tej samej pozycji, a ona wołała:
-Proszę. Och, nie! Ooooo! Oooo taaak! Och, jak mi dobrze! Och, och, och… proszę… och, och… rżnij mnie, rżnij! 
Czyli, co? Chciała czy nie? No, nie było to wcale takie jednoznaczne. Jak można było się domyślać, kontynuowałem swoje zajęcie w niezmienionej postaci. Szalała z radości. 
-Oooooo ja pierdolę! Och, och, och, tak, tak… ruchaj, ruchaj mnie mocno! Boże, już nie mogę dłużej!!! Ooooo taaaaak! Jezu, nie przerywaj!!! Tak mi rób! Och, och, och, nie, nie, nie!!! Ooooooooo!!! 

sobota, 18 lipca 2020

Projekt: "Przyszłość".


135. Nie byłem w stanie powiedzieć NIE. 

Będąc przekonanym, że w tej chwili strzelę w jej słodkie, gorące wnętrze i nie bacząc na to, że nie mam na sobie prezerwatywy (bez dwóch zdań mogłem zrobić jej dzidziusia) chciałem tego tak bardzo mocno, że nie byłem w stanie powiedzieć stanowczo NIE. 


Po chwili wyprostowała się, a później jeszcze mocniej, opadła na moją, sztywną jak stal, dzidę. Sprawiło to, że teraz ja z kolei, nie mogąc powstrzymać napierającego, cudownego uczucia, wyrzuciłem ze swojego gardła przejmujący, głośny jęk: 
-Uuuuuuaaaaaaahhhh!!! 
Mijały kolejne sekundy, a wrażeń było coraz więcej. Opanowanie tego wszystkiego stawało coraz trudniejsze. Przytłaczało mnie tak niesamowicie, że nie mogłem sobie poradzić z najprostszymi rzeczami. Już samo to, że tutaj była, że robiliśmy to, co robiliśmy, przechodziło moje najśmielsze wyobrażenia. Ta dziewczyna wymykała się wszelkim konwenansom. Nie można było zaszufladkować jej do żadnej kategorii. Z jednej strony, zdawała się być jak zabawka, jak kukiełka, jak odrealniona, średniowieczna ofiara, nadziana na pal, siłą mojego kutasa, powoli unoszona do góry. Z drugiej, zaś zachowywała się w sposób bardzo odważny i zdecydowany. Zbyt odważny i zbyt zdecydowany jak na nastolatkę. Doskonale wiedziała czego chce i czego może ode mnie oczekiwać. 
Emocje sięgały zenitu. Moje serce waliło jak oszalałe. Dyszałem coraz głośniej, nie mogąc przetrawić nadmiaru napływających bodźców. Działo się tak wiele i tak mocno to przeżywałem, że potrzebowałem nieco więcej czasu, aby poukładać to w swojej świadomości. 
W następnej sekundzie, poczułem jej dłonie na swoich udach. Jej plecy przykleiły się do mojej klatki piersiowej i usłyszałem cichy, ale bardzo wyraźny śmiech. W mojej świadomości od razu pojawiło się pytanie: co to miało znaczyć?! Podobało jej się to? No, chyba tak. Kurczę, podobało jej się to rżnięcie. Podobało się jej rąbanie cipki, w sposób bardzo ostry i mało delikatny. Przecież miała dopiero piętnaście lat. No cóż, szybko zrozumiałem, że, jednak jeszcze tak niewiele wiem o życiu. To jednak nie był koniec. Każda kolejna chwila przynosiła nowe, niesamowite doświadczenia. 
Kiedy tylko jej dłonie miękko i przyjemnie zatopiły się w moich udach, bardzo pewnie i mocno zaczęła opadać całym swoim ciężarem do samego końca, sprawiając, że spiąłem się w sobie niemalże, niebotycznie. No dobra, nie będę robił z siebie bohatera. Jestem tylko człowiekiem. 
Będąc przekonanym, że w tej chwili strzelę w jej słodkie, gorące wnętrze i nie bacząc na to, że nie mam na sobie prezerwatywy (bez dwóch zdań mogłem zrobić jej dzidziusia) chciałem tego tak bardzo mocno, że nie byłem w stanie powiedzieć stanowczo: NIE. 
Ryzyko? Jakie ryzyko? Nic mnie to nie obchodziło. Tak naprawdę,  miałem to w dupie. Kto powie, że w takich chwilach zastanawia się nad ryzykiem? Ja chciałem tylko swojego, słodkiego orgazmu, swojej gorącej przyjemności tu i teraz. Wszystko inne stało na dalszym planie. 
Refleksja? Jak to wszystko określić, jak się do tego ustosunkować? No cóż, nie wiem. Nie mam pojęcia. Nie jestem psychologiem i nie zamierzam za niego robić. 
Czuła, że mój fiut sztywnieje coraz bardziej, że robi się jeszcze twardszy, jeszcze bardziej żylasty i sękaty. Moja mała Juleczka. Nie mogło być inaczej. Musiała to czuć. Musiała czuć, że naprężam całe swoje podbrzusze, że staram się wniknąć w nią bardzo głęboko, by właśnie tam, pozostawić swoje nasienie - efekt swojego ogromnego podniecenia. Odpowiedź z jej strony mogła być tylko jedna.
Jeszcze mocniej przegięła się do tyłu, a ja przycisnąłem ją do siebie. Zapinając swoje palce na jej cyckach, ciągnąłem ją w swoją stronę, a ona co chwilę, wyrzucała ze swojego gardła słodki chichot. To było coś pomiędzy westchnieniem, drżeniem i radością z tego gorącego seksu. Jej cipka była tak niesłychanie ciasna, tak gorąca, tak przejmująco obejmowała moje wielkie narzędzie, że miałem wrażenie, iż płynę po falach oceanu, gdzieś między wyspami rozkoszy. 

Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...