149. A jednak jesteś fetyszystą.
Top ów był w poprzeczne, czarno-białe paski, a ona w tym bardzo skromnym stroju wydawała mi się całkowicie naga i piękna jak nigdy wcześniej. Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał. Zdawało mi się, że nie idzie, lecz płynie w powietrzu. To wyglądało tak, jakby stąpała po chmurach.
Szła, jakby wkraczała na scenę, gdzie podziwiała ją kilkutysięczna widownia, wyrażając swój zachwyt wrzawą, oklaskami i zachwyconymi gwizdami. Rozejrzała się niepewnie po ścianach, regałach i meblach, uważnie lustrując każdy zakątek i szczegół, jakby chciała zarejestrować najwięcej, jak tylko się da. A ja, stojąc tuż przed drzwiami szafy, nagi, ze sterczącym penisem, ociekającym jeszcze moją spermą, obserwowałem ją, jakbym widział anioła zstępującego wprost z nieba.
Stojąc do mnie tyłem, niepewnie, trochę kokieteryjnie odgarnęła włosy z czoła i zlustrowała olbrzymie łóżko z ze zmierzwioną pościelą. Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Nigdy wcześniej żadna dziewczyna nie wywarła na mnie tak dużego wrażenia. I nie mam na myśli, tylko wrażeń erotycznych, chociaż to one były głównym motorem napędowym mich emocji w tym momencie. Chodziło o całą gamę najróżniejszych doznań estetycznych. Po prostu byłem nią zachwycony. Nie dało się ukryć, że była piękna i umiała to w sposób bardzo precyzyjny i efektowny uwydatnić. Miałem wrażenie, ze znów się zakochałem, ale to było jakieś dziwne.
Oszalałem na jej punkcie. Byłem w stanie zrobić wszystko, byleby tylko zatrzymać ją na dłużej. Chciałem wyjść z mojego ukrycia, rzucić się w jej ramiona, zacząć całować, pieścić i kochać się z nią do szaleństwa, ale sparaliżowany, niewymownym podnieceniem, a jednocześnie wstydem i skrępowaniem, nie ruszyłem się z miejsca. Byłem zły na siebie, że ogarnęła mnie taka niemoc.
W tym wszystkim zaskoczyła mnie jeszcze jedna rzecz. Z początku wydawało mi się, że ona mnie nie widzi. Specjalnie się nie schowałem, byłem kompletnie nagi i stałem pod ścianą, a ona mnie nie spostrzegła. Jak to możliwe? Jednak później, kiedy odwróciła się, robiąc następne koło po pokoju, z serdecznym, ciepłym, witającym uśmiechem spojrzała wprost w moje oczy.
Moje serce zamarło. Nie mogłem zaczerpnąć kolejnego oddechu. Była śliczna jak aniołek.
-A jednak jesteś fetyszystą, - odezwała się do mnie, tak jakby w ogóle nie opuszczała tego pokoju, tak jakby kończyła przerwany przed chwilą wątek.
Kiedy patrzyłem w te jej delikatnie uśmiechnięte usta i nieco zmrużone oczy, czułem się jak mały chłopczyk przyłapany na kradzieży cukierków, mimo to nie chciałem nic zmieniać w tej magicznej chwili. Patrzyła na mnie nagiego, bezbronnego, zawstydzonego i być może oblanego rumieńcem i chciałem, by ta chwila trwała wiecznie.
-Że co, słucham? Ach, nie, ja tylko, no wiesz... Przepraszam, że tak... - próbowałem coś powiedzieć, ale z moich słów nie można było kompletnie nic wyczytać.
-Nie, nie, nie przejmuj się. Przyszłam tylko sprawdzić, czy wszystko u ciebie w porządku. Martwiłam się, że może będziesz potrzebował pomocy. Może ktoś się rzeczywiście do ciebie włamał.
Czekałem, aż spojrzy nieco niżej, aż zlustruje mojego sterczącego penisa pełnego pożądania, oblepionego w moim nasieniu, ale zdaje się, że to nie było konieczne. Chyba od samego początku wiedziała, co kryje się pięćdziesiąt centymetrów poniżej mojej klatki piersiowej. Zdawało się, że doskonale wie, co przed chwilą robiłem, a jednak nie napomknęła o tym ani słowem.