piątek, 31 marca 2023

Miasto kobiet.

97. Pizdą na twarz.


Ten dzień miał upłynąć zupełnie inaczej niż mógłbym przypuszczać w najśmielszych snach. Nigdy bym nie podejrzewał, że wyjście do sklepu może skończyć się w ten sposób. Jednak czy tego żałowałem? Oczywiście mógłbym podać różne odpowiedzi na to pytanie, oczywiście gdybym chciał skłamać. Jednak nie było sensu. Nie żałowałem niczego, co się tutaj stało. 

No i jakby to powiedzieć, już w następnej chwili siedziała na mojej twarzy swoją przecudowną pizdeczką. Boże, co to było?! Amok i rozkosz. Siedziała, ale nie tak normalnie. No nie. Nie tak delikatnie, jak młoda, niedoświadczona dziewczynka. Hmm… no cóż, ona dosiadła mnie w pełnym tego słowa znaczeniu. Całym swoim ciężarem opadła na moją twarz a ja nurkowałem. 

Nie miałem czasu odpowiednio zareagować. Nie miałem, jak się przygotować, kurwa, westchnąć nawet w zachwycie. A był po temu poważny powód. W pewnym momencie po prostu w niej zanurkowałem. Całą swoją męską facjatą, łącznie z nosem i było cudownie. Czułem buchające gorąco. Czułem słodką aromatyczną lekką maź, która czepiała się moich policzków, wdzierała się do ust. Mogłem ją bez przeszkód smakować. Mogłem się nią rozkoszować. Powiedziałbym, że to było nawet wskazane. Czułem odurzający słodko-kwaśny, wszędobylski zapach. To był zapach prawdziwej kobiety. Zapach dojrzałej, podnieconej kobiety. W tym momencie niczego więcej do szczęścia nie było mi trzeba. Absolutnie. Miałem wszystko, czego pragnąłem. Tak mi się w tej chwili zdawało. Zdawało mi się, że tylko do tego jestem stworzony, do obcowania z pizdeczkami. To było więcej niż mogłem oczekiwać od losu. Później wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, czy to, że trafiłem do tego świata, było zwykłym przypadkiem. 

Dosiadała mnie całym swoim ciężarem. Czułem jej pośladki na swojej krtani. Obejmowała nimi moją szyję. Dociskała do twardej ławki, dusiła, ale niczego nie chciałem zmieniać. Tak było cudownie, doskonale. Poruszała się w lewo i prawo, a ja zapadałem się w nią coraz głębiej. Coraz bardziej pogrążałem się w tym słodkim wszechogarniającym bajorku i nie chciałem zmieniać ani jednego szczegółu z tego, co się działo. To było doskonałe. Widziałem tylko, jak kładzie dłoń na szczycie swojego rozgrzanego wzgórka, tam, gdzie zaczyna się gęsty zarost. Widziałem, jak dwoma palcami rozwiera swoją szparkę do maksimum. Robiła to po to, bym jeszcze bardziej się w niej zanurzył, bym jeszcze mocniej zapadł się w jej kobiecość.

Tymczasem z drugiej strony, dokładnie pomiędzy moimi szeroko rozłożonymi udami rozgrywała się kolejna przepiękna słodka i cudowna scena. Nie widziałem tego, bo nie mogłem, byłem pochłonięty przez cipkę jej koleżanki, ale czułem i mogłem sobie wyobrazić w najdrobniejszych szczegółach. Czułem wielkie, ogromne wręcz cycki. Całym swoim ciężkim balastem opadły na moje krocze. No ale nie miałem nic do gadania. Mój podniecony jak wariat fiut znajdował się dokładnie między nimi. Był ściskany jak w imadle, jak w dwóch wielkich kulach ciasta i obrabiany w najsłodszy pod słońcem sposób. 

W mojej głowie działy się cuda. Widziałem tylko kolorowe kółeczka i gwiazdki. W uszach słyszałem jednostajny dudniący szum. Miałem wrażenie, że gdzieś w pobliżu znajduje się wielki wodospad. Odlatywałem w niebyt kosmosu. Wielkie ciało podnieconej kobiety napierało na moje rozwarte krocze oraz podbrzusze, obejmując cyckami gotowego do wystrzału chuja. Nie trzeba było być filozofem, by wiedzieć, że długo tak nie pociągnę. Gorąco i ucisk mięsistych wielkich balonów sprawiały, iż traciłem zmysły. 


czwartek, 30 marca 2023

Miasto kobiet.

96. Zobaczyłem nad sobą pizdę. 


W chwilę później sam już nie wiem, jak to się stało, leżałem na ławce. Kurde, leżałem na pieprzonej ulicznej ławce. Nie mogłem uwierzyć, że do tego doszło tak szybko, że tak bez oporu. Ja leżałem, a ona dobrała się do mnie z drugiej strony. Leżałem i błagałem, aby znowu wzięła mojego fiuta między swoje cycki. Oczywiście tak się stało. Moje życzenie zostało spełnione, a ja odlatywałem w kosmos. 

Uklękła przede mną i wzięła go w objęcia swoich ogromnych, gorących, twardych balonów.  Ścisnęła u samej podstawy. Był większy, dłuższy i grubszy niż przedtem. Na dodatek siny z podniecenia. I jeszcze tak bardzo lśniący w słońcu. Ściskała go w między balonami, dopychając cycki obydwiema rękami. Po chwili zaczęła poruszać do góry i do dołu, do góry i do dołu razem ze skórą, mocno, bardzo mocno. 

-Och, och, ooooch, - dyszałem ciężko. 

Za żadne skarby nie mogłem wyregulować oddechu, a ona śmiała się jak głupia. Poruszała cyckami w górę i w dół. Nie mogłem wytrzymać i unosiłem głowę. Patrzyłem na jej wielkie ogromne sutki w kolorze kakao. Patrzyłem na jej uśmiech. 

-Och jak mi dobrze! Och, tak rób. Tak właśnie mi rób, - wyrzucałem z siebie coraz głośniejsze westchnienia. 

Zabawiała się ze mną z coraz większym zaangażowaniem. W pewnym momencie szerzej rozłożyłem nogi, a stopy opuściłem na chodnik. Ona tymczasem usadowiła się między moimi udami. Teraz ściskała już tylko samą głowicę i delikatnie poruszała do góry i do dołu. Było tak słodko, że włosy zjeżyły mi się na głowie. Doskonale wiedziała co się ze mną dzieje. Patrzyła mi w oczy i uśmiechała się. 

-O widzę, że pasują ci moje cycki. Prawda, że są niesamowite? No cóż, biedaku, jesteś w mojej mocy. Długo już nie pociągniesz. No śmiało, śmiało, nie krępuj się. Teraz możesz to zrobić. Spuść się jeszcze raz. Wiem, że masz tam jeszcze tego sporo. O tak na pewno masz jeszcze tego całe mnóstwo, - prowokowała. 

Ściskała mojego kutasa najlepiej, jak tylko umiała. Cały czas sam łeb. Ledwie żyłem. Próbowałem wyregulować oddech i bicie serca, ale było to praktycznie niemożliwe. Leżałem tak na tej ławce jak skończony, ale szczęśliwy baran, z kutasem między jej cyckami i odchodziłem od zmysłów. 

W pewnym momencie oczy, które do tej pory miałem przymknięte, uchyliłem, spojrzałem do góry i to, co zobaczyłem, jeszcze bardziej zaparło mi dech. To było po prostu zjawisko. Tuż nad sobą zobaczyłem jej pizdę. Niemałą pizdeczkę, ale zarośniętą wielką pizdę. Wielki trójkąt wypełniał większość mojego pola widzenia. Na dole była szpara, a raczej wzgórek. Ciemniejszy od reszty ciała, przecięty szeroką szramą z wystającymi grubymi płatkami. 

Zachowywała się tak, jakby ją to krępowało, ale wiedziałem, że wszystko jest dokładnie ukartowane. Próbowała ściskać uda, więc schowały się nieco do środka, ale i tak było je dokładnie widać. Przez to całe jej zachowanie wydawały się jeszcze bardziej atrakcyjne i podniecające. 

U góry była kępa czarnych kręconych włosów w kształcie trójkąta. Musiała je systematycznie podgalać. Wyżej, jeszcze wyżej, w perspektywie cyce. Och te cyce! Znów zakręciło mi się w głowie. Wyglądały jak... No, właśnie jak? Jak dwa serduszka, duże serca. Spiczaste, jędrne i napęczniałe. Przede wszystkim wielkie. Tak samo wielkie jak u tej, która trzymała mojego chuja między swoimi balonami. Jeszcze wyżej dostrzegałem twarz. 

Ta druga także była ciemnowłosa z ciemną oprawą oczu. Poza tym podobny szeroki uśmiech. Słyszałem jej chichot. Obydwie bawiły się w moim zmieszaniem i podnieceniem. Myślałem, że zwariuję. To było coraz trudniejsze do wytrzymania.


środa, 29 marca 2023

Miasto kobiet.

95. Między jej wielkimi cyckami.


Chciałem się jakoś wymigać. Z jednej strony nie wiedziałem, jak się w ogóle do tego zabrać. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji, kiedy kobieta tak otwarcie i to nic nie domaga się seksu. Poza tym nie miałem pewności, czy podołam zadaniu. Z drugiej, co tu dużo ukrywać, bardzo chciałem spróbować bzykanka z tymi, jak mi się zdawało, niewyżytymi sukami. Według mojego rozeznania najbliższe kilkadziesiąt minut zapowiadało się rewelacyjnie i gorąco. 

No ale problem rozwiązał się sam. Zaczęło się szybciej niż mógłbym się spodziewać. Uklękła przede mną, nie pytając, mnie o zdanie. Mogłem się tylko domyślać, co zamierza zrobić. Do samego końca nie byłem pewny. Opadła przede mną na kolana na chodniku. Wszędzie wokół spacerowali jacyś ludzie. Wróć, to były kobiety. Nagie kobiety, całe mnóstwo nagich kobiet, niezliczona ilość cycków, dup i pizdeczek. Przez to wszystko podniecałem się jeszcze bardziej. Miałem to w głowie. To, co robiliśmy, było niezwykle nieprzyzwoite. Robiliśmy to na środku ulicy, przy ludziach. Co tu dużo ukrywać, wszystko dokładnie było widać. Zarówno mojego chuja jak i ich cipeczki. No ale to był jednak inny świat. Nie wzbudzaliśmy żadnej sensacji. Ich zdaniem nie działo się nic gorszącego. To był po prostu seks na ulicy. Zwykły seks jak zapalenie papierosa. Spoglądały na nas obojętnie, może z lekkim zainteresowaniem, ale nic więcej. Jakiś kompletny kociokwik, ale cholernie mnie to nakręcało. 

Klęczała przede mną. Była ładniejsza i młodsza trochę niż mi się na początku wydawało. Mogło to być jednak tylko złudzenie. Mój fiut wylądował dokładnie tam, gdzie trzeba. Dokładnie między jej wielkimi cyckami, w przedziałku między nimi. Wykonywała niewielkie ruchy do przodu i do tyłu a penis ocierał się o jej skórę. Nie dotykała swoich balonów wcale. Nie musiała. Były na tyle duże i obfite, że obejmowały moje narzędzie z dwóch stron ciasnym gorącym uściskiem. Sperma już gotowała się w moich jajach. 

Kilka ruchów do przodu i do tyłu, kilka do góry i do dołu. Później tak jakoś po ukośnie. Przy okazji skórka z mojego kutasa obciągnęła się do samego końca. Zakręciło mi się w głowie. Jej obfite ciało było gorące i mokre od potu. 

"Kurwa nie dam rady, nie dam rady", - myślałem gorączkowo. 

Już po czwartym czy piątym takim posunięciu się spuściłem. Wiecie, jak to jest. Nie chciałem tego, ale zupełnie nad tym nie panowałem. Po prostu strzeliłem spermą. Może nie było w tym nic żenującego, ale poczułem, że się rumienię ze wstydu. Ze wstydu i podniecenia. 

Trysnąłem. Nie, żeby jakoś obficie. Nie było tego dużo, ale jednak. Wytrysk to wytrysk. Aromatyczna sperma poleciała po jej cyckach. Pomimo wstydu, czułem się niesamowicie zadowolony, a ona się śmiała. Śmiała się serdecznie i radośnie. Głupia baba. Należało ją wyruchać i tyle. 

-A nie mówiłam. Od razu widziałam, że jest bardzo napalony. Tylko czekał, żeby mnie wydymać, - zwróciła się do swojej koleżanki. 

Poczułem się jeszcze bardziej głupio. 

-Ech… no… eee… ja nie chciałem… samo jakoś, - dukałem półprzytomnie, ale to nie miało żadnego znaczenia. 

-No co ty, byku, - szturchnęła mnie w bok, - nic się nie stało. Niezły z ciebie ogier. Nie przejmuj się i rób tak dalej. O tak. Właśnie tak. Podoba mi się to. Lubię twoją spermę. Spuść się jeszcze raz.

Działo się ze mną coś dziwnego. Oszalałem. Nie wiadomo czy to z radości, czy też ze wstydu. Chyba z jednego i z drugiego. Z tego zachwytu znowu popuściłem trochę. Jeszcze raz spuściłem się mimochodem. Kręciło mi się w głowie, traciłem oddech, moje serce waliło jak oszalałe, ale cholera, tak, chciałem jeszcze i jeszcze. Chciałbym się bzykać bez końca. Wszystko jedno, gdzie. Gdziekolwiek. Mogło być tutaj, na ulicy. Tak, tego właśnie chciałem. 


wtorek, 28 marca 2023

Miasto kobiet

94. Duża maszyna rolnicza.


Jedna z nich, ta, która na początku tak wydarła ryja, stanęła na mojej drodze. Wróć, ona skoczyła mnie. Można powiedzieć, że wyrosła jak spod ziemi. Choć raczej do tej pory kobiet nie dałem się aż tak mocno, wystraszyłem się co niemiara. Nie miałem pojęcia, co może mnie czekać Ze strony tak szalonej baby. To nie żart. Po tym zdarzeniu autentycznie zacząłem bać się kobiet. 

Powoli uniosłem głowę. Myślałem, że jakoś uda mi się z tego wywinąć. Wszystko było zbyt skomplikowane, aby ująć to jednym krótkim opisie. Mieszały się we mnie niepewność, lęk, wstyd, ale też i podniecenie. Miałem jednak nadzieję, że jakoś uda mi się z tego wybrnąć obronną ręką. Niestety stało się to, czego najbardziej się obawiałem. 

Nie powinienem jednak chyba wchodzić do tego sklepu, a już na pewno nie powinienem z niego wychodzić tak szybko. To, co zobaczyłem, o mało nie zwaliło mnie z nóg. Przez chwilę nie byłem w stanie normalnie oddychać. Przede mną stała prawdziwa seksbomba. Kolejna z resztą. Jeszcze lepsza niż poprzednie. Jakby to powiedzieć, tutaj, po drugiej stronie lustra, miałem szczęście do kobiet typu latynoskiego.

No cóż, stała przede mną potężna kobieta. Potężna to uproszczenie. Chodzi o to, że była nie tyle potężna w dosłownym tego słowa znaczeniu. Na pewno była wysoka i obficie zbudowana.to tak. Nie był to jednak, jak to się mówi, zwalisty kloc. No nie. Chodzi o to, że u niej wszystko było duże, ale w granicach przyzwoitości. Nie było w niej nic, czego nie mogłem zaakceptować. 

Była duża, ale piękna. Była jak duża maszyna rolnicza, gdzie każdy element, choć ma swoje gabaryty, jest doskonale spasowany z całą resztą. Miała kasztanowe, chyba trochę rude,  proste włosy. Spadały jej na ramiona. No i wiedziałem, że już się nie wywinę. Patrzyła na mnie Jak drapieżnik na swoją ofiarę z delikatnie przechyloną głową i uśmiechała się pewnie i władczo. 

"No to się wpierdoliłem", - powiedziałem do siebie w duchu. 

-A ty dokąd się wybierasz, kotku? 

-He? - mruknąłem cicho. 

To było chyba do mnie. Myślałem tylko o tym, żeby odejść. Nie byłem nawet normalnie się wysłowić. Jakoś wewnętrznie się zaciąłem. Jak miałem zareagować? 

-Hej, do ciebie mówię! Słyszysz? Gdzie twoja pani? 

Zamierzała przemielić mnie przez maszynkę do mięsa. Przyznam szczerze, że tak się czułem. 

-Yyyy… - jęknąłem tylko.

Dalej patrzyła na mnie.

-No co?! Jesteś sam? Nie widzę na twojej szyi obroży?

Nie wiem co się ze mną działo. Moja psychika odmawiała posłuszeństwa. Co nie zmieniało faktu, że mój kutas reagował zupełnie prawidłowo. On też wyczuł swoją zdobycz i nie zamierzał z niej rezygnować. Sterczał jak głupi. Był żylasty gruby i sękaty. Jego głowica lśniła w słońcu. Bez dwóch zdań miał ochotę na zagoszczenie w tej wilgotnej cipie. 

No cóż, stała przede mną baba o wielkich, naprawdę wielkich cyckach. Były niesamowite i oszałamiające. One także lśniły. Prawdopodobnie wtarła w nie jakieś mazidło od słońca. Wielkie brodawki miały chyba ze dwadzieścia centymetrów średnicy. Podparła je zaplecionymi na brzuchu ramionami, przez co wydawały się jeszcze większe i bardziej atrakcyjnie. 

Z całego tego wrażenia zakręciło mi się w głowie. Moja wyobraźnia już podpowiadała mi różne scenariusze. Chciałem włożyć między nie swojego spragnionego, napęczniałego do granic możliwości fiuta. Dokładnie w sam środek, o tak, w ten przedziałek między tymi nimi. 

Co najdziwniejsze, ona doskonale wiedziała, w czym rzecz. Dawała to do zrozumienia swoim władczym zachowaniem. Jej gesty mówiły: wiem, że jesteś nakręcony na mnie i chcę to wykorzystać maksymalnie jak tylko się da. Nie zamierzała z niczego rezygnować. Chciała mnie tutaj zgwałcić i tyle. Tego byłem świadom. 

-Ja... ja idę do... tutaj mieszkam, pod 43... Moja pani... To znaczy siostra mojej pani – tłumaczyłem się, jak kto przedszkolak i wiedziałem, że kiepsko to wychodzi. 

-Ach, - odezwała się, - jeszcze gorętszym i bardziej namiętnym głosem, - więc mówisz, że tutaj pomieszkujesz. 

-Nie pomieszkuję, ja tutaj mieszkam, - poprawiłem ją.

Jej reakcja była natychmiastowa i stanowcza. 

-Milcz! Nie odzywaj się, jak cię nie pytają. No dobrze, ale zanim pójdziesz, chcemy się z koleżanką z tobą zabawić. 

-Eeee… tutaj? Na ulicy? - jęknąłem, jakby robiły mi krzywdę. 


poniedziałek, 27 marca 2023

Miasto kobiet.

93. Byliśmy niewolnikami. 


Kiedy oddaliłem się na jakieś pięćdziesiąt metrów, niespodziewanie usłyszałem sygnał radiowozu policyjnego. Po chwili oznakowany wóz wyłonił się zza zakrętu, z piskiem zahamował i skręcił w zaułek, w którym dosłownie przed chwilą się znajdowałem. Następnie wysiadły z niego trzy nagie, ale z pagonami na ramionach, kobiety. Miały ze sobą dużą sieć, taką jak te, którymi łowi się ryby. Bez zastanowienia biegiem ruszyły w uliczkę, w której znajdowali się ci dziwni mężczyźni. 

Przez chwilę zastanawiałem się, po co im u licha ta siatka. Rzadko się widuje funkcjonariuszy policji z siatką na ryby. Naprawdę byłem ciekawy, do czego może im ona posłużyć. Odwróciłem się, stałem i patrzyłem co będzie dalej. Nie podchodziłem Jednak bliżej. Usłyszałem szamotaninę, później krzyki. 

Po chwili wyprowadziły z uliczki jednego z mężczyzn. Tego w długim płaszczu. Był chyba najstarszy i najmniej sprawny. Chyba dlatego nieszczęśnik pozwolił się złapać. Szamotał się opleciony w sznurkach jak ryba w podbieraku. Z jego ust płynęła piana, a w oczach miał strach i gniew. 

Pomyślałem sobie, że to bardzo smutny widok, ale nic nie zrobiłem. Ja także się bałem. Ja także byłem facetem.  Nie miałem pojęcia co może się stać. Po prostu wszedłem do sklepu. Nad moją głową zadzwonił malutki dzwonek oznajmujący, że pojawił się nowy klient. Mając obraz tego co działo się na ulicy, rozejrzałem się zdezorientowany po produktach. Spostrzegłem tylko, że był to mały sklepik, ale dosyć dobrze zaopatrzony. Po chwili zobaczyłem to co mnie interesowało, czyli kawę. 

Z racji tego, że nie wiedziałem, jaką ona pije, wziąłem dwie paczki. Jedną rozpuszczalną a drugą zwykłą, sypaną i ruszyłem do kasy. No i stało się coś, o co jeszcze kilka godzin wcześniej bym się nie podejrzewał. Mianowicie zupełnie zapomniałem o tym, że jestem bez ubrania. Zachowywałem się jak normalny klient w normalnym świecie. 

Nie mogłem w to uwierzyć, a jednak można było się do tego całkowicie przyzwyczaić. Wydawało mi się, że jeszcze mi do tego trochę brakuje. 

Za kasą stała młoda szczupła ciemnowłosa dziewczyna. Uśmiechnęła się serdecznie, wzięła ode mnie produkty i podliczyła. Zapłaciłem i wyszedłem. 

Kiedy byłem na ulicy, zobaczyłem dwie kobiety. Właśnie tędy przechodziły i głośno dyskutowały na temat tego, co się stało. Nie miały więcej niż trzydzieści lat. Rozmawiały ze sobą, żywo gestykulując. Cały wskazywały w kierunku, z którego przed chwilą odjechał policyjny samochód. 

-Widziała pani? Widziała pani?! Pieprzone bezdomne chłopy. 

-Tak widziałam. Co miałam nie widzieć. Widziałam ich. 

-No i co? No i co? Co pani o tym sądzi?

-Da pani spokój. Powybijać ich wszystkich. Co do jednego. Śmierdziuchy pieprzone. Gorsze niż szczury. 

Po moich plecach przebiegł zimny dreszcz. To, co mówiły, było przerażające. Poczułem się dziwnie. Nie zastanawiając się, czym prędzej ruszyłem w kierunku mojej kamienicy.

Chciałem przejść obok nich niezauważony. Nie miałem ochoty rzucać się w oczy. Nie wyglądało na to, aby te panie były przyjaźnie nastawione. Po tym co zobaczyłem, mogłem raczej spodziewać się kłopotów niż jakiejkolwiek przyjemności. Stwierdziłem, że lepszym rozwiązaniem będzie po prostu wtopić się w tłum, o ile w ogóle to w ogóle było możliwe. Byłem przecież mężczyzną, mężczyzną w świecie kobiet. W świecie, w którym mężczyźni sprawowali rolę podrzędną. Co tu dużo ukrywać, one nas wszystkich traktowały podobnie. Byliśmy niewolnikami. 

Kiedy byłem obok, nie odwróciłem głowy. Miałem ochotę, aby przyjrzeć się im dokładniej, ale tego nie zrobiłem. Bardzo mnie korciło, ponieważ wyglądały na bardzo atrakcyjne. Powstrzymałem się jednak z obawy o swoje bezpieczeństwo.  

Miałem pecha. Jak już wielokrotnie tutaj bywało, nie wiedziałem, jak do tego doszło. 


niedziela, 26 marca 2023

Miasto kobiet.

92. Bezdomni


Wyszedłem na ulicę i od razu poraziło mnie słońce. Musiałem zmrużyć powieki. Wciąż było bardzo gorąco. Dużo cieplej niż wewnątrz kamienicy. Na pociechę powiewał lekki wietrzyk, który dawał nieco wytchnienia. Skręciłem w prawo i ruszyłem wzdłuż chodnikiem, tak jak poinstruowała mnie kobieta. Mniej więcej dwieście metrów dalej za rogiem miał znajdować się sklep spożywczy. Chciałem załatwić to jak najszybciej i wrócić do mieszkania, by grzmocić się bez opamiętania. Być może miałem nadzieję, że jeszcze spotkam tę młodą i coś z tego wyjdzie. 

Kiedy przechodziłem obok wąskiego obskurnego zaułka, zdawało mi się, że dostrzegłem sylwetkę człowieka. Jednak to trwało bardzo krótką chwilę. Nie byłem pewien, czy to mi się nie przywidziało. Było coś jeszcze, coś, co od razu zwróciło moją uwagę. Człowiek ten nie był nagi. Miał na sobie długi, ciemny płaszcz. Poza tym odniosłem wrażenie, że to był mężczyzna, a nie kobieta. 

Nie wiedząc, co właściwie zobaczyłem, na chwilę zatrzymałem się, by spojrzeć w tamtym kierunku. Nie myliłem się. Po kilkunastu sekundach z bramy wyłonił się ten sam osobnik. Rzeczywiście miał na sobie długi płaszcz. Jego ubranie było porwane i bardzo brudne. Mężczyzna miał brzydkie posklejane włosy. Jego twarz pokrywał kilkudniowy zarost. Nie wyglądał najciekawiej. 

Spojrzał na mnie dzikim rozbieganym wzrokiem, po czym nie zwracając na mnie większej uwagi, ruszył wzdłuż wąskiej ślepej uliczki. Na jej końcu stały kontenery na śmieci. Nie byłem pewien, co zamierza, ale to było nietypowe. Czułem, że nie powinienem tutaj stać, ale stałem. Stałem i czekałem na dalszy przebieg wydarzeń. 

Tymczasem mężczyzna schował się w kolejnej bramie. Już myślałem, że nic więcej się nie stanie, kiedy po kolejnych kilkunastu sekundach z lokalu tuż obok mnie wyszła młoda dziewczyna. Niosła w ręku dwie duże torby. Po chwili stwierdziłem, że to są raczej worki. Wystawały z nich jednorazowe tacki a nich niedojedzone resztki czyjegoś obiadu. Nie, tego było znacznie więcej. Wymieszane ze sobą kiełbaski kawałki szaszłyków i resztki sałaty tworzyły mieszaninę nieprzyjemnego intensywnego zapachu. 

Dziewczyna skierowała się w tę samą wąską uliczkę i poszła prosto w stronę kontenerów na śmieci. Kiedy dotarła do nich, uniosła klapę i wrzuciła dwie torby z odpadkami. Odwróciła się i bez zastanowienia ruszyła z powrotem do restauracji. Kiedy tylko zniknęła za drzwiami, z pobliskich szczelin i wnęk wyłoniło się jeszcze czterech takich samych mężczyzn. Pędem ruszyli w stronę kontenera. Wyglądali trochę jak bezdomni, chociaż nie do końca. Wszyscy mieli na sobie bardzo zniszczone brudne ubrania. Wszyscy byli tak samo brudni i wyglądali mizernie. 

Zaskoczyło mnie to, że są ubrani. To było tutaj nietypowe. Chociaż z drugiej strony ja sam jeszcze nie tak dawno temu zachowywałem się podobnie. To znaczy, nie chodziłem brudny i oberwany, ale byłem tak samo mocno przyzwyczajony do swojego odzienia jak oni. 

Kiedy dotarli do kontenerów, bardzo nerwowo zaczęli przepychać się między sobą. Widać było, że walczą o to, który pierwszy wyciągnie najlepsze kąski. Kiedy torby były już na zewnątrz, pospiesznie rozerwali je i dosłownie jak zwierzęta zaczęli pochłaniać resztki wyrzuconego jedzenia. Widać było, że są naprawdę bardzo głodni. Zrobiło mi się ich naprawdę szkoda. Chciałem coś powiedzieć, w jakiś sposób zareagować, ale nie zrobiłem tego. Bałem się, że mogą zrobić mi jakąś krzywdę. Nie wyglądali na to, że pokojowo nastawieni. Przez chwilę patrzyłem jeszcze biernie, po czym ruszyłem przed siebie. 

Zastanawiałem się, skąd oni się tutaj wzięli i dlaczego tak wyglądają. To musieli być ci wolni mężczyźni, o których mówiła właścicielka mieszkania. 


sobota, 25 marca 2023

Miasto kobiet.

91. Nie to nie było dziecko.


-No dobrze, idź już po to mleko, - odezwała się w końcu, - to niedaleko. Widzisz ten szyld na rogu? 

-Tak, - powiedziałem i pokiwałem głową, po czym wyszedłem. 

Wychodząc, zamknąłem za sobą wysokie, zdobione drzwi. To była kamienica, jedna z tych zabytkowych, które spotyka się w starówkach miast. Znajdowałem się na drugim piętrze. Chyba. W pierwszej chwili nie byłem tego pewnym. Przede mną rozciągała się szeroka klatka schodowa. Schody i poręcz były drewniane. Na każdym półpiętrze znajdowało się okno, przez które wpadało światło słoneczne. 

Ruszyłem przed siebie. Byłem nagi. Poczułem wstyd i podniecenie. Powinienem był się już do tego przyzwyczaić, ale zawsze kiedy wychodziłem na zewnątrz, ten fakt nie wydawał się mi już taki oczywisty. Kiedy pokonywałem kolejne stopnie mój fiut, który jak się okazało, nie do końca się jeszcze podniósł, mimo to w tej chwili był już dosyć mocno napęczniały i gruby, huśtał się od lewa do prawa. Nie powiem, to było zabawne i przyjemne. Pomyślałem, że zawsze chciałem tak chodzić z kołyszącym się kutasem na wierzchu, cuć jego ciężar i wielkość. W moim świecie jednak nie dało się tego zrealizować. No, chyba że na plaży nudystów, ale tam nie chodziłem. Miałem ochotę na kolejną porcję gorącego wyuzdanego seksu. Trudno było mi pozbyć się myśli o ruchaniu. Automatycznie przerabiałem każdą scenę, którą tu przeżyłem i chciałem więcej. 

Kiedy pokonałem kolejne półpiętro i wyłoniłem się zza zakrętu, zobaczyłem, że ktoś siedzi na stopniach tyłem do mnie. Nie od razu zorientowałem się, że to kobieta. Musiałem przyjrzeć się jej uważniej. Pierwsze co rzuciło się w oczy to półdługie bardzo jasne włosy, które luźno opadały na kark. Jednak to jeszcze niczego nie przesądzało. Tym bardziej że jej sylwetka wcale nie świadczyła o kobiecości. Była drobna, szczupła, wręcz chuda. Co prawda tyłek miała większy niż u chłopaka, ale reszta to już dyskusyjna sprawa. 

Kiedy byłem już dostatecznie blisko i usłyszała moje kroki, odwróciła głowę. Miałem wrażenie, że na mnie czekała. Jednak nie odezwała się ani słowem. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że jest bardzo młoda. Delikatne rysy twarzy, słodki niepewny słodki uśmiech, oraz błękitne oczy sprawiały wrażenie, iż miałem wrażenie, że patrzę na dziecko. 

Nie to nie było dziecko. Znów to dziwne niepokojące odczucie. W wyrazie jej twarzy mieszały się sprzeczne cechy niewinności i wyuzdania. Poza tym była ładna i jednocześnie brzydka. Właśnie to coś wywoływało niepokój i szybko narastające podniecenie. Nie umiałem się temu oprzeć. Poza tym to już druga kobieta o takim wyglądzie i to w przeciągu tak krótkiego czasu. 

Kiedy ją minąłem, dostrzegłem małe piersi z nieproporcjonalnie dużymi sztywnymi sutkami. To nie było wszystko. Zobaczyłem zarośniętą cipkę. Jakby na moje życzenie szeroko rozsunęła uda i pokazała mi ją w całej okazałości. Po raz kolejny zabrakło mi powietrza. To nie była cipeczka młodej niewinnej laseczki tylko porządnie ukształtowane jeszcze porządniej zarośnięte piździsko starej baby. Wielkie napęczniałe płatki zdawały się mlaskać i mrugać do mnie. Moje serce zaczęło łomotać. Czułem, że muszę się oddalić, bo może stać się coś, nad czym nie zapanuję. 

Nie podniosła się. Kiedy obok niej przechodziłem, cały czas patrzyła na mnie. Siedziała cały czas w tym samym miejscu, jakby czegoś pilnowała. Mój kutas zareagował błyskawicznie. W ciągu kilkunastu sekund wypełnił się krwią i z zaciekawieniem uniósł swój wielki tłusty łeb. 

Pomyślałem, że mogła należeć do kogoś innego i od razu sam stwierdziłem, że to jednak niemożliwe. Cały czas myślałem według starego schematu. Tutaj wszystko było inaczej. To my, mężczyźni należeliśmy to kogoś, to znaczy do kobiet. Nigdy odwrotnie. Mimo wszystko nie mogłem się tego pozbyć. Nie wiedziałem, czy mogę sobie pozwolić na taką ekstrawagancję. 

Tak czy inaczej, miałem na nią niesamowitą ochotę. Seks z obcą laską, na korytarzu? Czemu nie? Z drugiej strony nie wiedziałem, czy to karalne. Ruszyłem dalej, zostawiając ją samą. W myślach ją grzmociłem jak starą kurwę, ale nie w rzeczywistości. 


piątek, 24 marca 2023

Miasto kobiet.

90. Nie uciekniesz.


Poczułem się trochę zawiedziony. Plan, że mógłbym to po prostu zdjąć i spierdolić wziął w łeb. Trzeba było wymyślić coś innego. Tylko, z drugiej strony, gdzie miałbym uciekać? Do tej pory nie zastanawiałem się nawet nad tym, ale i tak chciałem się tego pozbyć. Świadomość, że masz na szyi obrożę jak pies, nie wpływa dobrze na samopoczucie. To w każdym momencie przypominają ci, jakie jest twoje miejsce w tym świecie. Trudno się pogodzić, że nic nie możesz na to poradzić. Pokazują ci, że jesteś sprowadzony do roli reproduktora, a twoją jedyną wartością jest kutas i to, co możesz z nim zrobić. 

-Poczekaj, - odezwała się ciepło, ale stanowczo, -  Chodź tutaj do mnie. No chodź. Nie bój się. Nic ci nie zrobię. Zdejmę ci to. 

Podszedłem. Moje serce zaczęło szybciej bić. 

-Mam nadzieję, że nie uciekniesz. 

Zawiesiła głos. 

-Prawda, że nie uciekniesz? - spytała o chwili. 

Nic nie mówiłem, tylko się uśmiechałem, a ona nie była pewna. 

-Nie, nie uciekniesz, - stwierdziła w końcu, - wiem, że nie uciekniesz. Gdzie byłoby ci lepiej. 

Pomyślałem sobie, że jest bardzo pewna siebie, tak pewna, że musiałoby być coś jeszcze, co miałoby mnie tu zatrzymać. Tylko co? A może była przekonana, że seks, który mi dała, w zupełności wystarczy? Czy to mogło być aż tak proste? Zaczynało do mnie docierać, że mogę tak sobie dać dyla i tyle będzie mnie widziała. Z drugiej strony, czy naprawdę miałem zamiar uciec? 

To wcale nie było takie proste. Czym innym było dać nogę, a czym innym znaleźć sobie zupełnie nowe miejsce w tym dziwnym świecie. I do tego jakie to miało być miejsce? U boku nowej kobiety? Toż to dokładnie to samo. W tym świecie nie było dokąd uciekać. Jeżeli wszędzie było tak samo, to nie miało to najmniejszego sensu. Poza tym biorąc pod uwagę to, co już tutaj zobaczyłem, jak traktują mężczyzn i jakie mają prawa, mogło okazać się to w ogóle niemożliwe. 

Patrzyła na mnie. Jakby wyczuła moje nastawienie i odczytała moje myśli. Co wcale nie wpłynęło na mnie pozytywnie. Wręcz przeciwnie. Znów poczułem ten dreszcz niepewności. Byłem niewolnikiem i to wszystko. 

-Wiesz, że ta obroża jest dla twojego bezpieczeństwa? - powiedziała spokojnie, ale stanowczo.

Uśmiechnąłem się, ale przełknąłem ślinę. 

"Co ona w ogóle pierdoli? Co jej się wydaje, że głupia obroża przed czymkolwiek może mnie uchronić?" - pomyślałem. 

Po chwili wyjaśniła:

-Uwierz mi, na wolności nie dałbyś sobie rady. To świat kobiet. 

Spojrzałem na nią inaczej, inaczej niż do tej pory. Te słowa. Było w nich coś innego niż do tej pory. Uśmiechnęła się i nie spuszczała ze mnie wzroku. Po chwili zaczęła tak, jakby chciała mi wszystko wyjaśnić, a wręcz sprowadzić na ziemię. 

-Jeżeli o tym pomyślałeś, to tak, jest świat wolnych mężczyzn. Jednak to nie jest tak, jak mógłbyś myśleć. To przede wszystkim dzikie i agresywne osobniki. Taki mężczyzna jak ty, delikatny i spokojny zginąłby wśród nich w ciągu kilku dni. Zrozum, nie jesteś taki jak oni. Owszem, ucieczki się zdarzają, ale tacy jak ty na wolności nie przeżywają nawet miesiąca. To przykre, ale prawdziwe. Przerabiałam to już wiele razy. 

Wpatrywałem się w nią. W głowie miałem więcej pytań, niż mi się zdawało. Nagle poczułem, że zrobiło mi się bardzo zimno. Nie potrafiłem tego wyjaśnić. Czułem strach, ale też i coraz bardziej narastające dzikie podniecenie. Dzikie i trudny do opanowania. W tym co mówiła, było dużo prawdy. Trudno było mi się z tym nie zgodzić, ale było coś jeszcze.  

-Jacy wolni mężczyźni? Gdzie oni są? Nie widziałem żadnego, - zacząłem pytać, przełykając ślinę.  Sam nie byłem pewien, czy chcę to wiedzieć.

-Są, zapewniam cię, że są i to bardzo dużo. Staramy się ich eliminować, ale to plaga. 

"Co ona gada?" - pomyślałem. Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę.

-Eliminować?! 

Nie Uśmiechała się. Widać było, że i dla niej jest to trudne. 

-Tak. Przynajmniej tych bezdomnych. Tych wałęsających się po mieście. Roznoszą choroby i są sprawcami większości przestępstw. Rozumiesz kradzieże, napady, morderstwa. 

To wszystko było coraz bardziej przerażające. Coś we mnie krzyczało, że muszę stąd uciekać. Gdyby nie seks, wszędobylski i obecny na każdym kroku seks, pewnie już podjąłbym niejedną próbę ucieczki. Niezależnie od okoliczności. Nie rozumiałem tego do końca, ale świetnie wyczuwałem śmiertelne niebezpieczeństwo. Poza tym działo się ze mną coś dziwnego, coś, nad czym nie panowałem. Zdawałem sobie sprawę, że to ciągłe podniecenie trzymało mnie tutaj, przy tych kobietach bardziej niż jakakolwiek obroża. Sprawiało, że traciłem wszelką wolę walki. 


czwartek, 23 marca 2023

Miasto kobiet.

89. Pójdziesz po mleko? 


Mieszkanie było rozświetlone słońcem. Pomyślałem sobie, że mógłbym tu nawet pomieszkać dłużej. To miejsce do mnie pasowało jak żadne inne. 

 -I jak? - odezwała się po chwili, - Jak ci ze mną było?

Co tu dużo mówić, była zajebista. Teraz chyba już bez skrępowania patrzyłem na nią. To sprawiało mi niesłychaną przyjemność. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Wciąż tak samo i niezmiennie mnie fascynowała. Sama świadomość, że jest naga, przyprawiała mnie o dreszczyk podniecenia. Jeszcze teraz trudno było mi się przyzwyczaić do tylu pięknych nagich kobiet w polu widzenia. Były wszędzie: na ulicach, w sklepach, autobusach i samochodach. Nawet w telewizji.  

No cóż, siedziała przede mną i raczej nigdzie się nie wybierała. Jej oliwkowa skóra lśniła od potu. Duże cycki opadały swobodnie, kiedy pochylała się do przodu. Co jakiś czas rozsuwała szerzej kolana, a ja bez problemu mogłem podziwiać jej cudowną cipkę. Podniecałem się i było mi z tym dobrze. Kutas znów się podnosił. Ona o tym wiedziała. Nie zasłaniała się. Pozwalała mi patrzeć, ile tylko chcę. Zachowywała się swobodnie i naturalnie. Z każdą minutą znów byłem coraz bardziej napalony. Myślałem tylko o tym, żeby się grzmocić. 

-Było cudownie, - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, - było naprawdę cudownie.

Spojrzała mi w oczy.

-Chcesz to powtórzyć? 

Jeśli bym nie chciał, byłbym chyba wariatem.

-Jeśli można, - odpowiedziałem twierdząco.

Uśmiechnęła się tylko.

-Można, a nawet, że trzeba, mój ty słodziaku. Będziemy się kochać, ile tylko zechcesz. O to nie musisz się martwić. To będzie przecież twoja praca. No ale widzę, że jesteś dość mocno zmęczony. Myślę, że powinieneś nieco odpocząć. Musisz nabrać sił przed kolejnym maratonem. Pewnie chciałbyś coś zjeść. Mam rację?

Pokiwałem grzecznie głową. Żyć nie umierać. Jedzenie i mieszkanie za darmo, a do tego codzienne super bzykanko. 

-Wiedziałam, - powiedziała, szczerząc zęby.

Jej szeroki uśmiech mnie powalał. Nie miałem wątpliwości, że to o czym mówiła, dojdzie do skutku. Ich świat wydawał się dziwny, ale niesłychanie kolorowy, wręcz bajowy. Czy powinienem zadawać pytania? Czy nie lepiej było brać wszystko takim, jakim jest? 

Znów spojrzała na mnie. 

-Moja siostra zostawiła mi ciebie pod opieką, więc muszę o ciebie dbać. Nie mogę pozwolić, byś chodził głodny i brudny. Co ona by sobie o mnie pomyślała. 

Nie wiedziałem, co o tym myśleć. 

-Tak. Zdaje się, że tak, - powiedziałem niepewnie.

 -Kolacja? - spytała. 

-Jeśli można.

Nagle wyraz jej twarzy się zmienił. Widać było, że przyszło jej coś do głowy. 

-Wiesz co? Mam ochotę na kawę, mocną kawę, a ty? 

Nie pomyślałem akurat o kawie, ale powiedziałem:

-Ja też.

-W takim razie wstawię wodę na gaz, a ty idź to mleko do sklepu.

-Co? - zdziwiłem się.

Zaskoczyła mnie tym stwierdzeniem. Zacząłem podejrzewać jakiś podstęp, ale uspokoił mnie ten jej serdeczny uśmiech.

-No co tak patrzysz. Nic się nie stało. Po prostu zabrakło mleka. Idź do sklepu i kup. To niedaleko. Tuż za rogiem. Dasz sobie radę? 

Wcisnęła mi do ręki banknot dwudziestozłotowy. 

-Tak, ale… - wskazałem palcem na swoją szyję. 

W pierwszym momencie zdawała się nie wiedzieć, o co chodzi. 

-Co znowu?

-Obroża. 

Jeszcze jeden gorący uśmiech. Ona rzeczywiście chciała o mnie dbać. 

-No i w czym problem? Trzeba ją zdjąć. Poczekaj chwilę. 

Zrobiłem wielkie oczy.

-Jak to? W ogóle można?

Chyba nie wiedziała, o czym mówię. 

-Że co?

-Można to zrobić? 

-Oczywiście, że można. 

-Nie wiedziałem. Pani mówiła… 

Uśmiechnęła się serdecznie.

-No wiesz, są pewnie zabezpieczenia, ale…   

Odpowiedziałem takim samym uśmiechem, a mojej głowie już rodził się plan. Jakaż ona była naiwna. Tak normalnie zdradzała mi takie rzeczy. Nie zdawała sobie sprawy z mojej inteligencji. Postanowiłem wyciągnąć więcej. 

-Zabezpieczenia? Hm… jakie?

Nie podejrzewała fortelu. 

-No, na przykład odcisk palca. 

-Odcisk palca, mówisz? - udawałem idiotę. 

W normalnych okolicznościach mój rozmówca powinien był to wyczuć, ale nie ona. 

-Tak, odcisk palca, a co?

Znów się uśmiechnąłem, ale starałem się udawać, że żaden pomysł mi się nie nasunął.

-Nie, nic, - powiedziałem, - to dobry pomysł. Tylko gdzie?

Wzięła to za dobrą monetę.

-Wiesz, tam jest taka mała blaszka. Wystarczy przyłożyć to palec. 

-Tylko tyle? - zdziwiłem się.

Przechytrzyła mnie jednak. Chociaż może nie do końca. One generalnie nie wierzyły facetom. 

-Spokojnie, twój odcisk nie otworzy tego zamka. Moja siostra wprowadziła mój.

-Szkoda. Już myślałem…

-Co?

-A nie, nic… 


środa, 22 marca 2023

Miasto kobiet.

88. Nie mogliśmy się ruchać w nieskończoność.


Teraz to ja leżałem na tej miękkiej, pachnącej pościeli, a ona wlazła na mnie. Zaraz później uniosła się na stopach. Trzymała za moją wielką podnieconą fujarę, by po chwili skierować ją wprost w swoją mokrą cipkę. Właśnie teraz miałem znaleźć się w tej jej niesamowicie ciasnej norce. 

Powoli ustawiła penisa w taki sposób, aby znalazł się dokładnie tam, gdzie trzeba. Skupiła się na zadaniu, które miała wykonać. Zdawałem sobie sprawę, że wyszło to perfekcyjnie. Obserwowałem jej wielkie pośladki i plecy, a ona manewrowała nimi w lewo i w prawo. Dokładnie czułem, jak mokre, lepkie płatki ślizgają się po głowicy mojego napęczniałego narzędzia. Nieziemska słodycz ogarniała całe moje ciało. Trudno powiedzieć, ile to wszystko mogło trwać. Zresztą, jakie to teraz miało znaczenie. 

Kiedy wielki łeb mojego fiuta znalazł się jej wilgotnej i gorącej jaskini, na chwilę zawisła nade mną w niepewności. Miałem wrażenie, że boi się, iż mogę zrobić jej krzywdę. Jakby obawiała się, że ta jej mała przyjaciółka nie będzie w stanie go przyjąć do swojego wnętrza. 

Na chwilę na chwilę zawisła nade mną jak kat nad dobrą duszą. Mój fiut pulsował, jakby już teraz chciał pozbyć się całego ładunku nasienia wprost jej rozpaloną pizdeczkę. Do moich uszu docierał jej ciężki oddech. Była bardzo poruszona. Niemal czułem, jak bije jej serce. 

Była gorąca i spocona. Trzymała mnie za kutasa, nie pozwalając mu się wysunąć nawet na milimetr. Miał tylko jeden kierunek ruchu. Czułem, jak z trudem przedziera się przez kolejne warstwy jej kobiecości. Stopniowo traciłem poczucie tego, co dzieje się wokół mnie. 

Powoli opadała, opuszczając ciężar coraz niżej i niżej. Wchodziłem coraz dalej, coraz głębiej i głębiej. Przed moimi oczami stopniowo zapadała ciemność, serce łomotało jak szalone. 

"O Boże! Boże, nie dam rady!" - myślałem, trzęsąc się na całym ciele, ale ona nie przerywała. Zresztą tak naprawdę i ja tego nie chciałem. 

-O tak! Tak mała! Jeszcze trochę! Jeszcze trochę, - dyszałem jak lokomotywa. Wszystko skupiło się wokół tego co robiliśmy. Moje siły mimo wszystko były ograniczone. Nie mogłem tak w nieskończoność. 

Przerwaliśmy. Potrzebowałem odpoczynku. Chociaż trochę na złapanie oddechu i rytmu. Patrząc na nią, wiedziałem, że ona też. Nie mogliśmy się ruchać w nieskończoność. Poza tym musieliśmy coś zjeść. Byliśmy tylko ludźmi i byliśmy głodni. Nade wszystko chciałem się czegoś napić. Po tych wojażach seksualnych porządnie zaschło mi w gardle. 

Pomijając wszystko pozostałe, byłem spocony i brudy i to nie było przyjemne. Czułem, że się lepię. Gorąca kąpiel byłaby istnym wybawieniem. Pomyślałem sobie, że dobrze by było zmyć z siebie nieco tego seksu.

Tak czy inaczej, miałem chwilę, aby się trochę rozejrzeć. Do tej pory byłem skupiony tylko na bzykaniu i poza jej ciałem niewiele widziałem. To całkowicie mnie wyłączyło. Tak naprawdę poza jej cipką, nic mnie nie interesowało. 

Siedziała na krześle przy dużym, okrągłym, drewnianym stole. Był nakryty jasnym obrusem. Widać było, że to staromodny mebel. Zresztą całe mieszkanie sprawiało wrażenie żywcem wyjętego z lat dwudziestych ubiegłego wieku. Sufit był wysoko, bardzo wysoko. Zdobiony dużą rozetą na samym środku. Być może kiedyś wisiał w tym miejscu zabytkowy duży żyrandol, taki jakie znajdują się w obiektach sakralnych. Zresztą pozostał nawet hak. W tym momencie nie było tam jednak żadnej lampy. Oświetlenie rozmieszczone było w zupełnie innych punktach. Mimo to mieszkanie sprawiało wrażenie pałacyku, czy dworku. No ale nie mogłem narzekać, czułem się bardzo dobrze. Panował tu przyjemny nastrój. Może to z powodu dużych okien. Były bardzo wysokie, półkoliste u góry, szerokimi parapetami. 


Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...