46. Jej czterdziestoletnia cipka.
To nie było tak, że cały czas ruchałem ją w jednej pozycji, tak jak to pokazują w filmach porno. Owszem, jak na mój wiek i moje tamtejsze możliwości posuwałem ją w ten sposób dosyć długo, to znaczy dobrych kilka minut. Co jak dla mnie i tak było maratonem, ale patrząc z obecnej perspektywy i mojego doświadczenia, nie wyglądało to jakoś imponująco. Może dlatego, że to ona miała to doświadczenie i ona wiedziała, jak mną w odpowiedni sposób pokierować, aby jak najlepiej wykorzystać moje atuty. Tak czy inaczej, w pewnym momencie po prostu przerwaliśmy. Teraz to ja usiadłem na tym stole, a raczej się na nim położyłem, podpierając na łokciach i wystawiając w jej stronę moją sztywną, napęczniałą fujarę. Chciałem oddać jej pałeczkę, a raczej pałę, moją pałę. Jakoś tak zaczynaliśmy rozumieć się bez słów.
Przysiadła na jednej nodze na krześle obok, podparła się łokciem na stoliku, a drugą ręką chwyciła mnie za mojego podnieconego i mokrego penisa. Jej wielkie cyce całym ciężarem opadły na lśniący, jasny blat, rozlewając się na nim niczym dwa worki wypełnione wodą. Patrzenie na nie w tej chwili było naprawdę niezwykłym doznaniem.
-Boże, - powiedziała z przejęciem, - twój kutas to prawdziwe arcydzieło. Nie wypuszczę cię z tego mieszkania, póki porządnie go nie wykorzystam i nie sprawdzę.
Nic nie odpowiedziałem. Dyszałem tylko we wciąż narastającym podnieceniu, myśląc o tym, w jaki sposób przyjdzie mi zakończyć tę grę.
A później kazała mi się położyć na tym stoliku. Tak. Naprawdę, ta baba kazała mi się położyć na stoliku. Dyszałem tylko ciężko z podniecenia i patrzyłem, jak mnie dosiada. Natura podniecenia brała nade mną władzę. Leżałem płasko na plecach na chłodnym blacie z nogami opuszczonymi do dołu, a ona sprawnie weszła na ten stół, opasała mnie swoimi udami i opadła na mojego jęczącego z rozkoszy fiuta. Zrobiła to sprawnie, pewnie i celowo, bez najmniejszej chwili wahania, ale też bez pośpiechu. Po prostu mnie dosiadła jak wytrawna Amazonka, która doskonale wie, co robi.
Kiedy wszedłem w nią do samego końca, jęknęła głośno z rozkoszy i poruszyła biodrami w lewo i w prawo jakby dopasowując się do mojej pozycji i jeszcze głębiej pochłaniając mojego ogiera. Miała mnie w całości. Miała mnie tak, jak chciała. Mogłem tylko płonąć ze wstydu, na myśl, że wykorzystuje mnie moja przyszła teściowa, ale nie płonąłem. Chociaż nie, może i płonąłem, ale zupełnie innego powodu. Nie był to wstyd. Chociaż, może i tak, w jakiejś mierze, gdzieś na krańcach mojej świadomości. Bo przecież powinienem się wstydzić, chyba. Sam już nie wiem, czy robiłem coś złego?
Aby zacząć szybciej poruszać się na moim podbrzuszu, pochyliła się do przodu i podparła dłońmi na mojej klatce piersiowej. Dotyk jej dłoni na moim torsie i jej ud obejmujących moje biodra był jak niebiańska rozkosz. Przymknąłem powieki, oddając się temu uczuciu bez reszty, chłonąc go całym sobą, każdą swoją komórką. Oparłem dłonie na jej łydkach i z niecierpliwością czekałem na to, co się stanie.
Tak jak wcześniej, nie spieszyła się, doskonale wszystko zaplanowała. Obliczyła czas potrzebny do tego, co ma zrobić i wiedziała, że się w nim zmieści. Zaczęła się unosić i opadać tak miękko, tak płynnie i łagodnie, że chciało mi się śpiewać arie z radości.
Góra, dół, góra, dół, góra, dół… do samego końca. Jej czterdziestoletnia cipka, którą już zdążyłem pokochać, tak mocno obejmowała mojego fiuta, że nie zamieniłbym ją na żadną inną.