czwartek, 18 kwietnia 2024

Ostatnie wakacje.

137. Czy rozbierała się dla mnie?


Wciąż nago, z sinym penisem, tuż na granicy wytrysku poderwałem się z miejsca i podbiegłem do szafki. Opadłem na kolana, otworzyłem ją, wyjąłem stamtąd album geograficzny. Choć mogłem się tego spodziewać, nie mogłem uwierzyć. W środku czekała na mnie niespodzianka. Album był pusty, ale pod nim znajdowało się aż trzy opasłe koperty.

Nie musiałem nawet zaglądać do środka, aby wiedzieć, co się tam znajduje. Nie musiałem zastanawiać się, skąd się tutaj wzięły, bo dokładnie wiedziałem. Scenariusz był prosty. I znów po moich plecach przebiegł silny, gorący dreszcz. Jasne było, że znajdowałem się w pułapce własnego pożądania i misternie zastawionej intrygi.

Nawet nie wiedziałem, jak to określić, jak to nazwać, ale byłem przekonany, że wszystko było celowe, przygotowane specjalnie dla mnie. Pierwsze zdjęcie, jakie wysunęło się z koperty, mówiło wszystko. To było zdjęcie cioci, siedzącej półnago w bordowym gorsecie, z kręconymi włosami. Siedziała i patrzyła wprost w obiektyw, patrzyła wprost na mnie. Ze zmrużonymi, w słodkim, gorącym uśmiechu oczami posyłała mi soczystego buziaczka. Tak, to był ten gest, którego nie dało się pomylić z żadnym innym. 

Jeszcze przez długą chwilę przyglądałem się jej ciemnym, zmrużonym oczom, kasztanowym włosom, falami opadającym na odkryte ramiona i obfitym piersiom, między którymi znikał srebrny naszyjnik. Znów zadrżałem, nie do końca wiedząc, co się ze mną dzieje.

Drugie zdjęcie przełożyłem drżącymi dłońmi, bo nie mogłem się doczekać tego, co na nim zobaczę. W głowie mi szumiało, a przed oczami wirowały już kolorowe kółeczka i gwiazdki. I nie chodziło tylko o podniecenie, choć było gigantyczne, w tej chwili było to coś więcej. To było głębokie poruszenie całej mojej istoty, tego wszystkiego, kim byłem. 

Na drugim zdjęciu ciocia stała z delikatnie uchylnymi ustami, w tym samym bordowym, wyszywanym gorsecie ciasno opinającym jej wąską talię, ledwie mieszczącym olbrzymie, pełne piersi, w czarnych, koronkowych, prześwitujących majteczkach i trzymała w dłoniach duże, czerwone, lśniące pudełeczko. Pudełeczko było w serduszka, przepasane wstążeczką i widać było, że to jest prezent. Czyżby to był prezent dla mnie od niej? 

Jeszcze raz zmierzyłem jej zgrabne ciało, odkryte, gładkie ramiona, ciemne loki włosów opadające na piersi. 

“Och, ciociu, ciociu”, - pomyślałem, patrząc na koronkę czarnych majtek i próbując się domyśleć, co jest pod spodem. 

“Och, ciociu, ty moja ciociu”, - powtarzałem w myślach, nie mogąc się uspokoić.

Na trzecim zdjęciu prezent stał już na szklanej ławie. Nie widziałem jej u niej w domu, więc zdjęcie musiało być zrobione w innym miejscu. Na ławie stał też szklany wazon z czerwonymi różami. Ciocia stała za ławą, tuż przed czerwoną, bardzo miękką kanapą. Oparła dłonie na szerokich biodrach i dumnie wypięła piersi do przodu, pewna swojego seksapilu. Czyżby wiedziała, że będę na nią patrzył?

Nietrudno było się domyśleć co będzie dalej. Drżałem, w coraz większym podnieceniu, zatracając się w tym wszystkim, ponieważ ciocia weszła na tę miękką, uginającą się pod jej ciężarem sofę. Następnie delikatnie odwróciła się tyłem, ukazując mi swoje jędrne, pełne, kształtne pośladki. Koronkowe majtki zakrywały akurat tyle, ile powinny, i ani milimetra więcej. 

Na tym zdjęciu jej gorset, tak ciasno opinający piersi, był już delikatnie rozsunięty, a jej obfite, cudowne słodkości zdawały się wydostawać spod niego. No cóż, nie mogłem się oszukiwać — ciocia się rozbierała. Czy rozbierała się dla mnie? Trudno było to określić, ale ja tak to odbierałem. Te obrazy przemawiały do mnie w ten sposób. 



środa, 17 kwietnia 2024

Ostatnie wakacje.

136. Ona chciała mnie wykorzystać.


Siedząc nago na tym łóżku, przyszedł mi do głowy szalony i pokrętny pomysł, który jednak miał szansę powodzenia, jeśli by tylko dobrze go wprowadzić w życie. Chociaż z drugiej strony tylko mi się tak zdawało. 

Tak naprawdę byłem młody i nierozważny. Nie zdawałem sobie sprawy z grożącego mi niebezpieczeństwa. Nie potrafiłem przewidzieć wszystkich konsekwencji tego, co tu się działo. Teraz postąpiłbym inaczej, ale wtedy postanowiłem podjąć wyzwanie, ale ryzyko było zbyt duże. Zacząłem grać w grę, w której zasady ustalał jakiś reżyser zza kulis. Nie miałem pojęcia, kto to jest, ale postanowiłem udawać, że o niczym nie mam pojęcia i zachowywać się normalnie, tak jakby nic się nie stało. Pomyślałem sobie, że skoro chce mieć widowisko, to ja jej go dostarczę. 

Z drugiej strony niesamowite w tym wszystkim było to, jak reagowało moje własne ciało. Zdawało się, że ono w ogóle nie poddaje się lękowi, że zachowuje się w sposób odmienny niż moja głowa. To wszystko tak niesamowicie mnie podniecało, że trudno było mi sobie z tym poradzić. 

Siedziałem na tym łóżku, nie mając na sobie kompletnie nic i drżałem z podniecenia. Moje ciało szarpało się w narastających konwulsjach rozkoszy. W kroczu czułem przyjemne swędzenie, które stopniowo przechodziło dalej i gromadziło się w jądrach, a później swoim zasięgiem obejmowało penisa. I kiedy na niego spojrzałem, znów byłem pewny, że za chwilę to się stanie. 

Nie mogłem go powstrzymać. Miałem wrażenie, że nie należy do mnie. Był tak wielki, że sięgał mi do pępka, a jego sinofioletowa głowica lśniła niczym buława marszałkowska. Gdybym go nie czuł, pomyślałbym, że nie jest mój. Zdawało mi się, że jeszcze wczoraj był mniejszy. Teraz wyglądał jak gruba maczuga wyrzeźbiona z sosnowego drewna.

Siedząc na tym łóżku, odchyliłem się do tyłu i podparłem rękoma za swoimi plecami. Rozsunąłem uda i pozwoliłem moim ciężkim jajom swobodnie opaść między nimi. Z podziwem patrzyłem na mojego wielkiego opasłego fiuta. Obserwowałem, jak szarpie się i unosi w cyklicznie następujących po sobie seriach skurczach. 

W momencie kiedy patrzyłem na swoje narzędzie, moje myśli krążyły wokół jednego. Cały czas powracało jedno i ta samo wyobrażenie. Ciocia robiła to, o czym zawsze marzyłem. Tak naprawdę nic nowego się działo. Nie działo się nic, czego bym pragnął. Może po prostu nie chciałem się do tego przyznać  nawet przed samym sobą. 

Wszystko to, co się teraz rozgrywało, było spełnieniem moich skrytych pragnień. Chyba tak właśnie tak było. Ona chciała mnie wykorzystać, zdominować i posiąść na wszystkie możliwe sposoby, a te kamery były po to, żeby jeszcze bardziej dodać pikanterii całemu spektaklowi. Chciała jeszcze bardziej pobudzić moją wyobraźnię i zmotywować mnie do bardziej kreatywnego działania w tej dziedzinie.

To wszystko było takie podniecające, tak bardzo mieszało się w mojej głowie i ciele, tak bardzo pobudzało mnie do jeszcze bardziej wyuzdanych myśli i skojarzeń z nią związanych, że czułem się, jakbym siedział na wulkanie. Wszystko wracało teraz w bardzo wyrazistych obrazach i wspomnieniach.

Przypomniałem sobie moment, kiedy oglądałem jej zdjęcia. Jakaż ona była piękna, jak niesamowicie podniecająca. 

-Jezu, przecież one tu muszą jeszcze być, - powiedziałem sam do siebie, uświadamiając sobie ten fakt. 






wtorek, 16 kwietnia 2024

Ostatnie wakacje.

135. Dreszczyk emocji.


Usiadłem na swoim łóżku i zastanawiałem się: skoro kamery były tutaj od samego początku, skoro były w każdym pomieszczeniu, to zapewne doskonale o wszystkim wiedziała. Nie było innej możliwości jak tylko ta, że wiedziała, co tutaj robiłem. Wiedziała, jak się zachowywałem, gdy oglądałem jej nagie zdjęcia pierwszego dnia. Czy to był przypadek, że je znalazłem? Niekoniecznie.

Być może celowo je tutaj zostawiła. Ależ oczywiście, ona chciała, bym je znalazł. Przecież w tej zabawie o to chodziło. Tak samo później, kiedy niby przypadkiem weszła do mojego pokoju, usiadła na brzegu łóżka i tak starannie poprawiała kołdrę wokół mnie. Czy to też był przypadek? Nie, to też było zaplanowane. 

Teraz zaczynałem rozumieć, dlaczego tak mocno przyciskała ją do mojego ciała. Przecież chodziło tylko o mojego napęczniałego, podnieconego do granic możliwości penisa. Wiedziała, co robiłem przed chwilą i chciała, żebym się spuścił. Ją to bawiło i być może podniecało. To wszystko stawiało ją w zupełnie nowym świetle. Sama doprowadziła do mojego wytrysku, a ja czułem się tak głupio, miałem tak wielkie wyrzuty sumienia.  

Poczułem się bardzo dziwnie, zrobiło mi się gorąco, tętno wpadło w szybszy rytm, a myśli wciąż biegały nieskoordynowane, tak jakby jeszcze szukały dodatkowego wyjaśnienia tej trudnej sytuacji. 

Nie było innego wyjaśnienia. To nie była zwykła, normalna troska kochającej cioci o ukochanego bratanka. Oczywiście, było w tym coś z miłości, tak, na pewno, ale nie takiej, jak można byłoby się tego spodziewać. To nie była normalna miłość cioci do siostrzeńca. Było w tym coś zboczonego, ale to właśnie mnie pociągało. 

“Och, co to wszystko ma znaczyć? Jak mam się w tym wszystkim odnaleźć?” - myślałem gorączkowo, mając jeszcze nadzieję, że to jednak nie jest prawda.

I jeszcze to późniejsze jej zachowanie. Wtedy, gdy zszedłem po tym wielkim drzewie na dół i obserwowałem ją z ciemności od strony tarasu. Wyszła do mnie ze strzelbą, wiedząc, że tam jestem. Nie mogłem tego zrozumieć i uwierzyć, że była do tego zdolna. Czy chciała mnie nastraszyć? 

W tej chwili wszystko wydawało mi się jakąś dziwną grą. To było jak jakaś groteska, daleko poza moim stanem zrozumienia. Skoro wiedziała, że tam będę, skoro wiedziała, co będę robił, skoro wiedziała, że to będę ja, a nie jakiś bandyta, który chce ją zaatakować, dlaczego w takim razie wyszła do mnie z bronią? Dlaczego celowała we mnie z dwururki? Przecież mogła mnie zabić. Wystarczyło, tylko żeby zadrżał jej palec. 

To mnie przerażało, a jednocześnie niesamowicie intrygowało. Czyżby to był doskonale wyreżyserowany spektakl? Czy naprawdę znałem moją ciotkę? Czy była to ta sama osoba, którą pamiętałem z dzieciństwa? Miałem wrażenie, że to był ktoś zupełnie inny. 

Rozsądek podpowiadał, że powinienem spakować swoje rzeczy i wyjechać, zanim ona wróci. Już nie czułem się tu tak bezpiecznie jak na samym początku. Pasowałoby przynajmniej zapytać ją, o co w tym wszystkim chodzi. Tylko czy byłaby gotowa zdradzić mi swój sekret? Było to raczej wątpliwe. Być może wpakowałbym się w jeszcze większe kłopoty, ale chciałem sam rozwiązać tę zagadkę. 

Im dłużej się nad tym zastanawiałem, w tym większą popadałem paranoję. Nie mogłem sobie darować, jak mogła mnie tak potraktować. To wszystko, oprócz niepokoju, wywoływało we mnie szereg innych, dziwnych, nieznanych mi dotąd uczuć i doznań. Oprócz niepokoju czułem dreszczyk emocji, dreszczyk czegoś nieznanego, przeczucie niebezpieczeństwa, które czaiło się tuż za rogiem. Czułem się, jakbym był tajnym agentem, który ma rozwikłać trudną zagadkę.

poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Ostatnie wakacje.

134. Tak jak w “Truman Show”.


Kamera w takim miejscu, to nie był dobry pomysł, szczególnie gdy uświadomiłem sobie, jak zabawiałem się przed chwilą. Musiałem szybko podjąć decyzję, co dalej robić z tym fantem: czy mam udawać, że nic nie zauważyłem i zachowywać się normalnie, czy też zacząć szukać rozwiązania zagadki. W obydwu przypadkach nurtowało mnie pytanie, po co cioci w łazience kamera? Przecież to bardzo intymne miejsce i ostatnie, w którym można montować monitoring. 

Po dłuższym namyśle stwierdziłem, że udawanie nie ma sensu, bo już na nią spojrzałem. Jeśli rejestrowała wszystko to, co robię, udokumentowała także i ten ruch. Postanowiłem więc się nie wygłupiać i przyjrzeć się jej uważnie. Podszedłem bliżej i im dłużej patrzyłem, tym bardziej byłem przekonany, że to nie jest prosta kamera monitoringu domowego mająca chronić dobytek przed kradzieżą tylko profesjonalna kamera studyjna. Na dodatek z czujnikiem ruchu, który na bieżąco śledził moje położenie i przesuwał obiektyw tam, gdzie stałem.

Pomimo mojego poruszenia tym, co zobaczyłem, coś mi mówiło, że to jeszcze nie koniec i kazało mi dokładnie się rozejrzeć po całej łazience. Zacząłem więc chodzić z uniesioną głową, poszukując podobnych artefaktów. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wkrótce okazało się, że moje przypuszczenia się potwierdziły. Wprawiło mnie to w jeszcze większe z osłupienie. Odnalazłem jeszcze trzy podobne urządzenia – każde w innym rogu. Zrozumiałem, że nie było innej możliwości, jak tylko ta, że nagrały każdy mój dotychczasowy ruch. 

Byłem w coraz większym szoku. Usiadłem na brzegu wanny i zastanawiałem się, co to wszystko oznacza? Dlaczego ciocia to wszystko nagrywa?

Byłem dociekliwym chłopakiem i w takich chwilach potrafiłem zachowywać się jak prawdziwy Sherlock Holmes. Ruszyłem na poszukiwania, czy wreszcie domu nie ma podobnych narzędzi do śledzenia. Poruszałem się powoli, przeszukując każde pomieszczenie i byłem w coraz większym szoku. Kamery były wszędzie, w każdym zakamarku: na korytarzu dwie i trzy w sypialni. Oprócz tego dwie dodatkowe ukryte były w szafkach obok telewizora.  

Byłem niezmiernie zaintrygowany. Dom mojej ciotki wyglądał jak wielki reality show. Rejestrowała dosłownie każdy ruch, tak jak w “Truman Show”, wszystkich, którzy byli jej gośćmi. To nie było normalne zachowanie i nawet mi było trudno to zaakceptować.

Wkraczałem do mojego malutkiego pokoju na poddaszu, przekonany, że i to pomieszczenie nie będzie wyjątkiem, że znajdę tu również urządzenia z teleobiektywem. Zastanawiałem się tylko, dlaczego nie zauważyłem ich już pierwszego dnia. No cóż, odpowiedź pojawiła się po chwili

Na pierwszy rzut oka moja mała oaza spokoju wydawała się całkiem w porządku. Nie było nic podejrzanego na pierwszy rzut oka, ale to tylko złudzenie. Mój wyostrzony wzrok od razu wypatrzył podejrzany obiekt. W kratce wywietrznika nad drzwiami wejściowymi coś delikatnie błyszczało. To był delikatny czerwony blask, ale ja już wiedziałem, że to nie przypadek. Podłożyłem krzesło, wspiąłem się na nie i zdjąłem kratkę. Nie myliłem się. Pod nią znajdowała się kamera. Była nieco mniejsza niż ta w łazience u cioci, ale i tak wyglądała profesjonalnie.

Napięcie we mnie rosło. Zaraz potem mój wzrok padł na niewielki regał z książkami. Działałem jak na autopilocie, odsuwając grube tomiszcze encyklopedii, za którym ukrywało się kolejne czujne oko kamery. Tak więc były dwie, ale byłem przekonany, że to nie koniec. Po chwili zastanowienia i dokładniejszego przeszukania pokoju znalazłem jeszcze jedną za telewizorem, który wisi na ścianie. Wszystkie były tak umieszczone, żeby wspólnie obejmować zasięgiem każdy zakamarek tego niewielkiego pomieszczenia.


niedziela, 14 kwietnia 2024

Ostatnie wakacje.

133. Pod sufitem znajdowała się kamera.


Dotarło do mnie, że najlepszym rozwiązaniem będzie jak najszybsze wyjście z wody i założenie na siebie moich własnych ciuchów. Nie chodziło o to, że ubrania, które dostałem od Natalii, były złe. Bardzo mi się podobały i świetnie na mnie leżały, ale najlepiej czułem się w swoich własnych, trochę podniszczonych dżinsach i t-shircie. 

Cały w pianie i ociekający wodą stanąłem obok jacuzzi, wziąłem pierwszy z brzegu duży ręcznik i zacząłem się dokładnie wycierać. Czułem się wspaniale. Właśnie zrobiłem sobie dobrze w wielkiej wannie cioci i to wcale nie musiał być przecież koniec tak dobrze rozpoczętego dnia. Miałem cały dom dla siebie i mogłem robić, co mi tylko się podoba. Raz zasmakowawszy kompletnej nagości, nie mogłem się powstrzymać, aby nie sięgnąć po więcej. Bieganie po lesie ze siusiakiem na wierzchu było takie rozkoszne, a po tych wszystkich wydarzeniach kojarzyło mi się z samą esencją najlepszej przyjemności. 

-Wiesz co, Julian, - powiedziałem sam do siebie, - a teraz zrobimy sobie mały eksperyment. Co ty na to, żeby przez resztę dnia się nie ubierać? Wszystko wskazuje na to, że znów będzie upał, więc zimno ci na pewno nie będzie. Hmm… Ja też myślę, że to świetny pomysł. Udawajmy więc, że chodzenie bez ubrania jest okej i wszyscy tak robią. A jak ktoś przyjdzie? Oj tam, nikt nie przyjdzie. Przecież cioci nie ma. A poza tym zdążysz się ubrać. 

Kiedy tylko skończyłem wypowiadać te słowa, mój penis był już w całkowitej gotowości. Nie mogłem uwierzyć, jak doskonale potrafi wyczuwać okazję, że nic mu nie umknie. No cóż, skłamałbym gdybym powiedział, że i mnie samemu ta zabawa się nie podobała. Podobała się, a jakże, niemniej Nie mogłem przecież być wobec niego taki tolerancyjny i pozwalać mu na wszystko, więc spojrzawszy na niego i pogroziwszy palcem, powiedziałem: 

-O nie, nie mój drogi. Teraz to ty grzecznie idziesz spać, rozumiesz? 

Nie rozumiał i jakby na złość wyprężył się jeszcze bardziej i zesztywniał. Zmarszczyłem brwi i z udawaną złością pacnąłem go palcami w ten fioletowy łeb. 

-Nie rozumiesz, co się do ciebie mówi?! - uniosłem głos, - Powiedziałem leżeć! 

Ale teraz to ona zaczął się trząść, unosić i opuszczać swój owalny łeb jak zbuntowany niewolnik, który nie chce poddać się rozkazem swojego pana. 

-Och ty łobuzie! - postanowiłem przejść do totalnej ofensywy i zmusić go do posłuszeństwa, - Zaraz skręcę ci kark! 

To mówiąc, chwyciłem go w garść, ścisnąłem mocno i próbowałem złamać w połowie. Efekt był taki, że zrobiło mi się słabo z bólu i rozkoszy. Tylko kilkukrotny wytrysk sprawił, że nie doszło tego tera teraz.

Czułem się trochę jak małe, niewinne dziecko, które jeszcze nic nie rozumie i trochę jak facet, który ma już z tym problem. Mimo wszystko to dawało mi taki zastrzyk adrenaliny, że nie byłem w stanie się oprzeć przed robieniem kolejnych głupich rzeczy. 

W pewnym momencie uniosłem głowę i to, co zobaczyłem, zdziwiło mnie i jednocześnie powstrzymało moje ekscentryczne zapędy. W prawym górnym rogu, pod samym sufitem znajdowała się kamera, a mrugające czerwone światełko pod spodem świadczyło o tym, że jest włączona. 

-Fuck! Co to ma znaczyć? - powiedziałem sam do siebie, nie wiedząc, co o tym sądzić. 



sobota, 13 kwietnia 2024

Ostatnie wakacje.

132. Niczym nieskrępowany, potężny wystrzał. 


Trudno by było mi uwierzyć w to, co się dzieje. Znów robiłem sobie dobrze. Tym razem sam, bez niczyjej pomocy, przy użyciu tylko własnej ręki. Własnej ręki i wody oczywiście. Bardzo się tego wstydziłem, jednak było już za późno, żeby się powstrzymać. Nie byłem w stanie tego uczynić, to było ponad moje siły. Złościłem się na siebie, ale mimo to pragnąłem każdą swoją komórką, pragnąłem tak bardzo, że chciało mi się płakać. Wzrastało moje poczucie wstydu, a wraz z nim wszechogarniające podniecenie, totalne. Było jak burza, jak tornado które miało znieść wszystko, każdy mój opór. Nie dało się już tego zatrzymać.

Najbardziej osobliwe w tym wszystkim było to, że właściwie nie dotykałem swojego penisa. Po prostu nie musiałem. Wystarczył silny strumień wody, który przesuwając się w górę i w dół po całej długości mojego członka wywoływał we mnie obezwładniające uczucie słodkości zbliżającego się orgazmu. Nieco później moja dłoń wsunięta pod udo, zaciskała się poniżej pośladków na worku mosznowym i obejmowała go przy samej podstawie członka. Ściskając worek, ciągnąłem do dołu napletek tak, że bolało, ale o to właśnie chodziło. Na efekty takiego działania nie trzeba było długo czekać. Serce waliło niczym młot pneumatyczny, rozsadzając moją klatkę piersiową od środka. Oddech był coraz szybszy, a przed oczami zapadała słodka ciemność.

-Och, och, - wzdychałem coraz głośniej, coraz szybciej pogrążając się ekstazie. 

Poruszałem biodrami do przodu i do tyłu, uważając, żeby wąski strumień wody przesuwał się po moim napęczniałym do granic możliwości penisie, nie zsunął się z niego przypadkiem i aby w sposób taktyczny doprowadził mnie na sam szczyt najsłodszej rozkoszy. Szaleństwo samotnej indywidualnej uciechy cielesnej ogarniało mnie coraz bardziej i miałem wrażenie, że to nie ja, tylko cały świat zwariował. 

W końcu zapomniawszy o bożym świecie i mając od przed oczami obraz cudownej pizdeczki cioci Antoniny, naprężyłem całe ciało i pozwoliłem sobie na niczym nieskrępowany potężny wystrzał wprost do wzburzonej silnym strumieniem wody. To było jak lot w kosmos, który pozwolił mi zapomnieć o kompletnie o wszystkim. Nie liczyło się nic poza moim odczuwaniem, poza moim doświadczeniem boskiej rozkoszy. Byłem w niebie, choć wiedziałem, że powinienem za to trafić do piekła.

Wreszcie całkowicie wyzbyty sił, szczęśliwy i usatysfakcjonowany opadłem na dno wanny i śmiałem się serdecznie na głos, nie mogąc uwierzyć, że było mi tak dobrze. “Julian, - pomyślałem sobie, - ty jesteś naprawdę zboczony. Z tobą jest coś nie w porządku”. 

Jeszcze przez jakiś czas pozostałem w wannie, delektując się tym wspaniałym uczuciem i myśląc o rzeczach, które były dla mnie najprzyjemniejsze. Jednak w końcu musiałem wyjść, bo wiedziałem, że muszę się wytrzeć się i ubrać. Trzeba też było odgrzać sobie obiad, bo pora była już późna i zaczynałem być już coraz bardziej głodny. 

Choć w dużej mierze moje napięcie seksualne zostało rozładowane, to kiedy się podniosłem, stwierdziłem, że mój napęczniały kutas wcale nie opadł. Wyglądało to tak, jakby nie mógł się zdecydować i zatrzymał w połowie między pełnym wzwodem a pozycją spoczynkową. Tak jakby zastanawiał się, czy jeszcze czegoś nie spróbować, zanim całkowicie pójdzie spać. Było to trochę śmieszne, ale kiedy tylko zacząłem nad tym więcej myśleć, moje podniecenie zaczynało rosnąć. 



piątek, 12 kwietnia 2024

Ostatnie wakacje.

131. Nieprzyzwoite, tak walić sobie konia.


Byłem w stroju Adama, a moje narzędzie dumnie sterczało do przodu, i pragnąłem jak najszybciej znaleźć się w tej wannie. Dwa rozwiązania: albo rozładować napięcie, albo je zniwelować. Chociaż przede wszystkim pragnąłem spokoju. 

Wiedziałem, że coś musi się wydarzyć i najgorsze było samo oczekiwanie. Perspektywa rozwiązania tej sytuacji znajdowała się na drugim miejscu. Chciałem to zrobić już teraz, nawet przed wejściem do wanny, co wcale nie wydawało się takie trudne. Wystarczyło tylko chwycić w garść to, co miałem między nogami, i zrobić, co trzeba, ale im więcej o tym myślałem, tym bardziej czułem, że to jest niestosowne, że tak się nie powinienem zachowywać. To było nieprzyzwoite, tak walić sobie konia i to w dodatku w miejscu, w którym przebywała moja ciocia. 

No i okazało się, że uruchomienie wanny nie było takie proste. Nie było tam zwykłych kurków, a wirtualne przyciski sterujące elektroniką umieszczone na wodoodpornym ekranie, które służyły do regulacji temperatury wody, strumienia pracy dysz itp. Sprawiło to, że rozwiązanie tego problemu zajęło mi trochę czasu, ale w końcu dotarłem do celu i woda zaczęła płynąć. Uradowany, czekałem, aż wanna się napełni, abym mógł wreszcie wejść do środka i cieszyć się kąpielą i relaksem.

Jako że nie zabrałem ze sobą moich kosmetyków, musiałem skorzystać z tego, co znajdowało się w łazience cioci. Znalazłem tu niezwykle pięknie pachnący płyn do kąpieli, szampon i inne potrzebne rzeczy. Nie zabrakło również dużych, miękkich ręczników, gąbek i przyborów do masażu. Wszystko było bardzo czyste i świeże, pachniało przyjemnie.

Spojrzałem na wyświetlacz — termometr pokazywał temperaturę wody na 42°C i wydawało mi się, że jest to w porządku. Jednak gdy wszedłem do wanny, okazało się, że jest zbyt gorąca, więc dolałem trochę zimnej wody, żeby poczuć się komfortowo. Po chwili wszystko było już w porządku, temperatura wody była odpowiednia, i mogłem cieszyć się cudownym relaksem.

Kiedy rozpoczęły pracę pierwsze dysze wodne, poczułem się dziwnie, ale niezwykle przyjemnie. Najpierw coś dźgnęło mnie w lewy bok i mocno przesunęło się od góry do dołu, potem ta sama czynność powtórzyła się z prawej strony. Następnie poczułem intensywne uderzenia w plecy, co było jeszcze przyjemniejsze. Westchnąłem z zadowoleniem, żałując tylko, że nie mam czegoś takiego u siebie na piętrze.

Wszystko było w miarę w porządku do momentu, gdy potężny strumień wody wystrzelił prosto w mój brzuch nieco poniżej pępka. Byłem naprawdę zaskoczony, ale czułem też niezwykle komfortową przyjemność, która całkowicie mnie rozbroiła. Zacząłem się śmiać sam do siebie, bo nie zdawałem sobie sprawy, że może być to takie przyjemne. Kolejne silne strumienie w tym samym miejscu i nieco niżej, sprawiły, że poczułem się naprawdę dziwnie. Przed moimi oczami zaczęły wirować kolorowe gwiazdki i kółeczka, a to uczucie stało się niesamowicie rozkoszne. Wkrótce zacząłem odpływać w stan nirwany.

Z niecierpliwością poprawiłem pozycję, siadając tak, że woda pod dużym ciśnieniem strzelała wprost na mojego twardego jak skała penisa. Teraz już nie byłem w stanie powstrzymać się przed tym, aby nie doprowadzić do całkowitego i kompletnego rozładowania mojego napięcia. Doskonale wiedziałem, co trzeba robić. Kilkukrotnie przesunąłem biodra w górę i w dół, sprawiając, że strumień przemieszczał się od żołędzi wzdłuż trzonu aż po sam korzeń mojego ogromnego zaganiacza, wyrywając moją świadomość z posad rzeczywistości. 


Ostatnie wakacje.

137. Czy rozbierała się dla mnie? Wciąż nago, z sinym penisem, tuż na granicy wytrysku poderwałem się z miejsca i podbiegłem do szafki. Opad...