piątek, 31 grudnia 2021

Zakazane sny.

48. Ze mną nic ci nie grozi.


-Zaraz przyjedzie taksówka, - powiedział czułym głosem.

Zasnęła na jego kolanach, a on czekając na pojazd, dłonią przebierał jej włosy.

-Śpij, śpij... ze mną nic ci nie grozi, - szepnął, wpatrując się w jej twarz.


-Ludzie, których będziesz wybierała, żyją w realnym świecie, mają pracę, dom, rodziny, lecz mają też... - zawiesił głos.

-Co? - spytała zaintrygowana.

-Niespłonione marzenia, - dokończył.

Patrzyła na niego, jakby wciąż nie pojmowała swojej nowej roli.

-Wszyscy oni mają fantazje, którymi ty będziesz się żywiła.

Znów przerwał.

-Co się ze mną stało? Powiedz mi.

-Anno, - zaczął ponownie, - masz wielką moc, moc dawania szczęścia i radości, tak jak my wszyscy, ale uważaj, nie przesadź.

Dziwnym sposobem ból po oparzeniu ustał. Z niedowierzaniem dotknęła znamienia, ale zamiast niego poczuła silne podniecenie.

-No to teraz się wpakowałam, - powiedziała do siebie.

Tymczasem Andrzej ciągnął dalej:

-Nasza kraina zbudowana jest z wyobrażeń wszystkich jej mieszkańców. Każdy przybysz wzbogaca ją i upiększa.

Kiedy się ocknęła, była sama w hotelowym pokoju, a z sali bankietowej dobiegały odgłosy zabawy. Odruchowo dotknęła swojego uda. Blizna wciąż tam była.

-Jak to możliwe? - szepnęła, - Boże, muszę stąd wyjść.

Podniosła się, poprawiła kreację i makijaż.

Kiedy niepewnym krokiem wkroczyła do sali bankietowej, wszyscy bawili się tak jak wcześniej z tą jedną różnicą, że niektórzy byli bardziej pijani. Dziewczyna w czerwonej sukience, którą jeszcze nie tak dawno temu obserwowała w pokoju, siedziała bezwładnie na wyściełanym krześle. Wyglądała na nieprzytomną. Stopniowo osuwała się coraz niżej i Anna obawiała się, że za chwilę upadnie.

-Zalała się w trupa, - powiedział jakiś mężczyzna, ale nie zrobił nic.

Podeszła do chłopaka, z którym zabawiała się we wspólnym śnie i szepnęła:

-Pomóż jej.

Ten poderwał się z miejsca, przykucnął, a dziewczyna osunęła się wprost w jego ramiona. Delikatnie uniósł ją do góry i ruszył w stronę drzwi.

-Ależ jesteś krucha, - powiedział z przejęciem.

-Jak masz na imię, - usłyszał głos Anny zza swoich pleców.

-Rafał, - odrzekł i oddalił się.

-Ładnie, - powiedziała z uśmiechem, kiedy nie mógł już jej usłyszeć.

W drugim końcu sali siedział narzeczony nieprzytomnej dziewczyny. Rozbawiony i solidnie podchmielony polewał kolegom wódkę. Anna zmierzyła go pogardliwym spojrzeniem, on jednak nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi.

Tymczasem Rafał posadził dziewczynę na ławce przed lokalem. Objął ją za ramiona, spojrzał w jej półprzytomne oczy i powiedział:

-Coś ty z siebie zrobiła?

-Chcę do domu, - mamrotała ledwie słyszalnym głosem.

-A gdzie mieszkasz? - zapytał.

Uniosła wyżej powieki, założyła ręce na jego ramiona i pocałowała w usta.

-Poznaję cię, - wyszeptała.

Uśmiechnęła się słodko, a po chwili jej ciało opadło bezwładnie.

Nie czekał, zajrzał do jej torebki i wyjął z niej dokumenty. Przeczytał i zadzwonił.

-Zaraz przyjedzie taksówka, - powiedział czułym głosem.

Zasnęła na jego kolanach, a on czekając na pojazd, dłonią przebierał jej włosy.

-Śpij, śpij... ze mną nic ci nie grozi, - szepnął, wpatrując się w jej twarz.

Anna, stojąc nieco z tyłu, obserwowała ich uważnie.

-Trzymaj ją i nie puszczaj, - powiedziała bardziej do siebie niż do niego.




czwartek, 30 grudnia 2021

Zakazane sny.

47.  Jesteś jedną z nas.


Nie wiedziała, co się dzieje, ale cofnęła się odruchowo gdy gorący metal zbliżył się do jej ciała. Dwóch ludzi przytrzymało ją za ramiona.

-Na znak, że jesteś jedną z nas, zostaniesz oznaczona tym symbolem.


Kolejna zmiana nastąpiła tak szybko, że nie zdążyła nawet tego zarejestrować. Znajdowali się w jakimś biurze, przed nimi stał chłopak o blond czuprynie, ubrany w drogi, dobrze skrojony garnitur.

-Przedstawiciel handlowy, - domyśliła się.

Mężczyzna przez chwilę rozmawiał z jakąś młodą dziewczyną. Kiedy skończyli, odwróciła się i zaczęła oddalać korytarzem. Idąc, zalotnie kołysała biodrami, a on pożądaniem przyglądał się jej pośladkom. W pewnym momencie raptownie odwróciła się, by jeszcze coś powiedzieć. Wykonał niezdarny gest, udając, że jest zajęty szperaniem w swojej papierowej teczce.

Anna czekała na atrakcyjny ciąg dalszy i nagle wszystko zawirowało, a obraz zmienił się całkowicie.

Teraz znajdowali się w osiedlowym sklepie spożywczym. Mężczyzna w średnim wieku, z łysiną na czubku głowy i dużych okularach kupował chleb i pomidory. Kilka metrów za nim stała kobieta z dzieckiem na ręku. Kiedy tylko zorientował się, że kobieta z tyłu na niego nie patrzy, a ekspedientka nachyla się, by wybrać ze skrzynki warzywa, ukradkiem, ale łapczywie zerkał w jej dekolt.

Anna patrzyła ze zdziwieniem. Sprzedawczyni dobrze wiedziała, że jest podglądana, udawała tylko, że nie widzi tych pożądliwych spojrzeń. Chciała, by na nią patrzył. Chwilami nawet ustawiała się w ten sposób, by bez przeszkód, mógł obserwować jej słodkie krągłości. Jej wielkie cycki swobodnie hasały pod luźną bluzką.

I znów, nim Anna zdążyła przyzwyczaić się do tej sytuacji, już znajdowali się w innym miejscu.

Byli teraz w miejskim parku. Na ławce siedziała grupa nastolatek i głośno o czymś dyskutowała. W pewnym momencie zaczęła rozumieć sens wypowiadanych słów. Dziewczyny rozmawiały o pośladkach przechodzących nieopodal chłopaków.

Nagle usłyszała za sobą przyciszony głos Andrzeja:

-Popatrz na nich, zobacz ile w nich zakłamania i hipokryzji...

-Ja też tak się zachowywałam, - powiedziała zamyślona.

Wpatrywała się w przestrzeń przed sobą i w tej samej chwili, jak na zawołanie, zmaterializował się wokół nich jakiś pokój. Wiedziała, że to był internat. Jakiś chłopak z długimi włosami siedział obok ładnej dziewczyny. Choć w tej nie mogła dosłyszeć jego, dokładnie wiedziała, o czym mówi. Przeżywała tę chwilę całą sobą. Niespodziewanie dziewczyna chwyciła poduszkę i zaczęła okładać chłopaka po głowie. Uszczęśliwiony i pełen euforii rzucił się na nią. Przez chwilę szamotali się jak szaleni, po czym pozwoliła mu wygrać. Leżąc na niej, złożył na jej ustach delikatny pocałunek, po czym wsunął swoją dłoń pod jej bluzkę. Z czułością objęła jego głowę, chcąc oddać się pieszczotom, ale po chwili zaprotestowała:

-Nie, nie rób tego.

W oczach Anny ponownie pojawiły się łzy.

-To ja, - powiedziała.

-Wiem, - odrzekł Andrzej.

-Wciąż go kocham.

-To dlaczego go odtrąciłaś?

-Nie wiem.

Nim skończyła wypowiadać te słowa, ponownie znaleźli się w tej wielkiej hali. Platforma, na której stali powoli opadła na podłogę. Zgromadzeni widzowie powitali ich gromkimi brawami.

Andrzej odezwał się uroczyście:

-Anno, do tej pory byłaś tylko zwierzyną, teraz będziesz myśliwym.

W chwili, kiedy zeszli na podłogę otoczyła ich grupa nieznanych ludzi.

-Ja myśliwym? - powiedziała mimowolnie. 

-Jesteś wyborowym drapieżnikiem. Seks. To właśnie nim teraz żyjesz i dla niego polujesz, -Anno...

-Tak Andrzeju?!

Jeden z mężczyzn trzymał rozgrzany do białości i zakończony jakimś dziwnym symbolem pręt.

-Anno, od tej pory twoją krainą jest kraina seksu.

Nie wiedziała, co się dzieje, ale cofnęła się odruchowo gdy gorący metal zbliżył się do jej ciała. Dwóch ludzi przytrzymało ją za ramiona.

-Na znak, że jesteś jedną z nas, zostaniesz oznaczona tym symbolem.

Nagle poczuła ostry ból w okolicach pachwiny, a w powietrzu uniósł się nieprzyjemny zapach przypalanej skóry.

Wydarła się na całe gardło.




środa, 29 grudnia 2021

Zakazane sny.

46.  To błędne koło.


-Posłuchaj mnie. To, że w tej chwili możesz pozwolić sobie na realizację najskrytszych marzeń i pragnień, nie oznacza, że od razu musisz biec za wszystkim, co powstanie w twojej głowie. To błędne koło. Jeśli pozwolisz, by twoja zwierzęca natura wzięła górę nad twoim rozumem, będzie źle. Zrozum, to ten świat jest dla ciebie, a nie ty dla niego. Korzystaj z niego rozsądnie. 


Obniżyli lot, nie byli sami. Na piasku roiło się od nagich ludzi, pięknych, zgrabnych kobiet i przystojnych mężczyzn. Zakręciło się jej w głowie, oni wszyscy uprawiali seks. Kochali się w różnych pozycjach i na różne sposoby: w parach, w trójkątach oraz w większych grupach.

Nagle zapragnęła zejść i dołączyć do zabawy, jednak Andrzej przytrzymał ją za ramię.

-Zostań, - powiedział.

Szarpnęła się.

-Tak bardzo pragnę mężczyzny.

-Nie możesz się temu poddać.

-Ale ja chcę się kochać.

-Anno, to twoja nowa natura. To potężna moc. Trzymaj ją na wodzy, bo to ona przejmie nad tobą kontrolę.

Patrzyła na kopulujący tłum szklanymi oczami i gładziła sobie cipkę.

-Popatrz na nich, - głos Andrzeja dochodził, jakby z oddali, - oni już nie wrócą. Są jak wampiry w niewoli swoich doznań.

-Wampiry... - powiedziała pustym głosem.

-Tak, wampiry... seksualne.

Opadli na piasek i ruszyli między kochających się ludzi. Jak okiem sięgnąć, wszędzie znajdowały się spocone, podniecone ciała. Zewsząd dobiegały jęki przeżywanych na nowo orgazmów. Po twarzach, biustach, brzuchach i pośladkach dziewczyn obfitymi strumieniami płynęła gęsta, gorąca sperma. We wszystkich oczach malowała się dzika, niezaspokojona żądza. Anna była coraz bardziej podniecona, drżała na całym ciele. Andrzej chwycił ją mocno za ramiona i nie pozwolił się oddalić.

-Uważaj Anno, niektóre z twoich wizji są bardzo kuszące. Naprawdę trudno się im oprzeć, - jego głos dobiegał jakby zza ściany. Nie słuchała już go. 

W tym samym momencie między dwiema dużymi palmami pojawiła się huśtawka z zielonych lian. Siedział na niej piękny młodzieniec o idealnie zbudowanym ciele i oliwkowej skórze. Z wrażenia wstrzymała oddech. Był jak miraż, im bardziej mu się przyglądała, tym dokładniej go widziała. Platforma, na której stali automatycznie skierowała się w jego stronę.

-Och! - westchnęła.

-Podoba ci się?

-Ma takie cudowne oczy, - zaczęła rozpromieniona. 

-Wiesz, skąd się tam wziął?

-Nie. Nie mam pojęcia. 

-Z twoich marzeń, Anno.

Byli jeszcze dwa metry nad ziemią, a ona już chciała zeskoczyć. Przytrzymał ją za ramię.

-Gdzie idziesz? Co chcesz zrobić?

-Pobiegnę do niego, usiądę mu na kolana, nadzieję się na tę jego sterczącą lancę i będę bujać się aż do orgazmu!

Uścisk Andrzeja był jednak bardzo mocny.

-Zostań Aniu, proszę. To pułapka. 

Z jej oczu popłynęły łzy.

-Przepraszam, to silniejsze ode mnie.

-Posłuchaj mnie. To, że w tej chwili możesz pozwolić sobie na realizację najskrytszych marzeń i pragnień, nie oznacza, że od razu musisz biec za wszystkim, co powstanie w twojej głowie. To błędne koło. Jeśli pozwolisz, by twoja zwierzęca natura wzięła górę nad twoim rozumem, będzie źle. Zrozum, to ten świat jest dla ciebie, a nie ty dla niego. Korzystaj z niego rozsądnie. 

Spojrzała na niego zapłakanymi oczami.

-To, po co to wszystko stworzyliście, po co to mi pokazywaliście?! Po co to wszystko?




wtorek, 28 grudnia 2021

Zakazane sny.

45. Witaj w świecie bez pruderii.


-Witaj u nas Anno, witaj w świecie bez pruderii, bez zakłamania, bez niepotrzebnego wstydu. Pamiętaj, to jest także twój świat, świat twoich snów. Ty sama go kreujesz, zmieniasz, przekształcasz i w każdej chwili możesz go opuścić.


Dokładnie w tym momencie wszystko wokół zaczęło drgać i falować jak na ekranie starego telewizora. W jednej chwili zniknęła kochająca się para. W kilka sekund później powoli rozpływał się krajobraz, a wraz z nim cudowna łąka. Nagle, nie wiadomo jak, Anna znalazła się w ogromnej hali. Zdezorientowana, speszona rozglądała się wokoło.

Andrzej wszedł na arenę, klaszcząc w dłonie.

-Brawo, Anno, brawo! Właśnie zdałaś egzamin, - powiedział entuzjastycznie.

Anna obrzuciła go wzrokiem pełnym niedowierzania.

-Jak to? - spytała, nie mając pojęcia, o co chodzi.

-Nie wiesz? To była twoja pierwsza celowa i zamierzona kreacja, - wytłumaczył, - Jestem z ciebie taki dumny. Nie sądziłem, że tak szybko.

Jeszcze przez chwilę nie mogła zrozumieć, co się właściwie stało. Była w szoku po tak nagłej i gigantycznej zmianie otoczenia. Pomieszczenie, w którym się znalazła, zdawało się nie mieć końca. Ktoś, kto to wymyślił, miał niebywałą wyobraźnię. Sufit unosił się w powietrzu niepodtrzymywany żadnymi filarami. Wokół, w olbrzymim kręgu lewitowały fotele, a w każdym z nich siedziała naga osoba. Wszystko zdawało się przypominać jakiś dziwny, senny amfiteatr.

-Jaki egzamin? Co właściwie zdałam? - pytała.

-Inicjacyjny. Teraz jesteś jedną z nas, - powiedział zadowolony.

-Co to za świat? - spytała, czekając na dalsze wyjaśnienia. 

-Nasz. Teraz także i twój.

-Co się ze mną dzieje? Dlaczego jestem taka podniecona? - denerwowała się, czując, ze za chwilę wybuchnie.

-Dokonała się w tobie przemiana, Anno. To jest nasz wspólny świat. Popatrz, czyż nie jest cudowny? 

Chociaż nie do końca wiedziała, co się stało, odezwała się sama do siebie:

-Świat seksu.

Stała pośrodku pomieszczenia, mówiła cicho, ale jej głos niósł się po całej przestrzeni, jakby dziesięciokrotnie wzmocniony. Andrzej, Adam i Jerzy w towarzystwie jeszcze kilku innych osób stali na niewielkiej platformie, która lewitując powoli opadła na ziemię.

-Tak... seks, seks i jeszcze raz seks, - mówił, jakby był bezgranicznie zachwycony, - tu nic nie jest w stanie sprawić, by stracił coś ze swojego uroku... nawet nasze ciała...

Anna wpatrywała się w niego coraz uważniej, mimo że już tyle przeszła, wciąż niewiele rozumiała.

-Twoje ciało jest wytworem twojej wyobraźni, a ta nigdy się nie męczy, nigdy nie ma dość. Dlatego jesteś zdolna do niezliczonej liczby przejmujących orgazmów.

Wziął ją za rękę i poprowadził na podest. Ten łagodnie uniósł się wraz z nimi. Znów czuła się jak Alicja w krainie czarów.

-To wszystko jest takie piękne, a jednocześnie takie niesamowite, tak bardzo wyuzdane, - powiedziała z przejęciem.

Twarz Andrzeja rozjaśniła się serdecznym uśmiechem.

-Witaj u nas Anno, witaj w świecie bez pruderii, bez zakłamania, bez niepotrzebnego wstydu. Pamiętaj, to jest także twój świat, świat twoich snów. Ty sama go kreujesz, zmieniasz, przekształcasz i w każdej chwili możesz go opuścić.

Rozejrzała się dookoła.

-Ale jak?

Uśmiechnął się jeszcze raz.

-Obudź się.

-Mogę to zrobić? Teraz? - mówiła z niedowierzaniem.

Spoważniał.

-Możesz, ale nie chcesz.

-Anno, - zawiesił głos, -tracisz nad tym kontrolę.

-Nic nie rozumiem.

Objął ją za ramię.

-To jest, jak narkotyk, Aniu.

W tej samej chwili hangar zniknął, a oni znaleźli się w zielonym, tropikalnym lesie. Zewsząd dobiegały cudowne odgłosy ptaków i krzyki małp w gęstych zaroślach. Poczuła powiew gorącego, wilgotnego wiatru na swoim nagim ciele. Gdzieś w dole ujrzała wijącą się błękitną rzekę o białych, lśniących plażach.




poniedziałek, 27 grudnia 2021

Zakazane sny.

44. Tańczyła samotnie.


Nagle niespodziewanie wszyscy goście rozpłynęli się we mgle. Na parkiecie, w blasku reflektorów pozostała tylko piękna dziewczyna. Tańczyła samotnie w czerwonej, obcisłej sukience. Była młodziutka, pełna seksu i namiętności. Kołysała się na boki z wyciągniętymi ramionami, zupełnie, jakby ktoś przy niej był.


Obserwator miał trochę smutne, trochę rozmarzone oczy. Ze spojrzenia można było wywnioskować, iż dokładnie zdaje sobie sprawę, że ta piękność nigdy nie będzie do niego należała. Nie przypuszczał jednak, że sam może być przez kogoś obserwowany.

Tymczasem Anna zachowywała się niczym wprawny łowca. Usiadła nieco z tyłu, w takim miejscu, aby nie mógł jej spostrzec. Kiedy była pewna, że jest tym właściwym, że spełnia wszystkie jej kryteria podeszła, pochyliła się i szepnęła do mu ucha:

-Chcesz tą małą?

Chłopak spojrzał na nią kompletnie zaskoczony.

-Ale... - bąknął.

-Jest śliczna, prawda? Sama chętnie poszłabym z nią do łóżka, - powiedziała cicho, dyskretnie zerkając w stronę dziewczyny.

-Tak, - pokiwał głową.

Uśmiechnęła się do niego i pomyślała, że jest bardzo słodki i naiwny.

-Okej, będziesz ją miał, - powiedziała tak cicho, że aby usłyszał, musiała wargami dotykać jego ucha.

Jego oczy natychmiast rozjaśniły się promiennym blaskiem.

-Ale przecież ona jest zaręczona… - zaczął.

Anna położyła dłoń na jego ramieniu.

-Spokojnie, to nie jest żaden problemem... hm... ale wiesz... i ja muszę z tego coś mieć.

Spojrzał na nią z błaganiem w oczach. Widać było, że nie będzie się zastanawiał. 

-Zrobię wszystko, czego tylko sobie zażyczysz, - powiedział zdesperowany.

Właśnie o taką postawę jej chodziło.

-Jesteś gotów? - odezwała się z naciskiem. 

-Tak.

-W takim razie zapraszam, - powiedziała.

Wzięła go za rękę i spokojnym krokiem wyprowadziła z sali. Był przekonany, że jakimś boskim zrządzeniem losu młoda dziewczyna będzie jego zdobyczą, natomiast zupełnie nie zdawał sobie sprawy z faktu, że sam był króliczkiem, którego chwyciła Anna.

Kilkanaście metrów szli wąskim ciemnym korytarzem i znaleźli się w jednym z pokoi przygotowanych specjalnie dla gości. Była dokładnie przygotowana. Przeszła na środek pomieszczenia i podała mu niewielki puchar z dość dziwnie wyglądającym napojem.

-Wypij to, - powiedziała, wpatrując się w niego uważnie.

Spojrzał na nią podejrzliwie.

-Co? Nie rozumiem.

-Wypij, - powtórzyła.

-Po co? Co chcesz zrobić? – pytał trochę wystraszony.

-Zaufaj mi, nic ci nie będzie.

Popatrzył na nią, jak na ostatnią deskę ratunku, a później przechylił czarę i bez wahania opróżnił do dna. Anna od razu chwyciła go za ramiona.

-A teraz połóż się, zapomnij o wszystkim, co do tej pory widziałeś i baw się dobrze, - powiedziała niczym zawodowy przewodnik wycieczki.

Chciał coś jeszcze dodać, jakoś podziękować, ale dziwnie znużony opadł na tapczan. Siedziała przy nim, kiedy zasypiał i czule obserwowała. Kiedy była pewna, że jest po drugiej stronie, położyła się obok niego i łagodnie weszła w jego sen. Była zdziwiona, że przychodzi jej to tak łatwo.

Jeszcze raz znaleźli się na sali bankietowej. Tak, jak poprzednio siedział samotnie, zupełnie nie podejrzewając, że tym razem śni w najlepsze. Anna, mając już pewne doświadczenie, usunęła z jego świadomości ślady swojej obecności oraz samego przejścia poza granicę tej bajecznej krainy. Niczego nie podejrzewał. 

Z jego perspektywy wszystko wyglądało tak, jakby nic się nie zdarzyło. Tak jak przedtem piękna dziewczyna tańczyła na parkiecie. Tak samo, jak wcześniej była w objęciach swojego partnera. Orkiestra grała piękny liryczny utwór, kolorowe światła sennie migotały, rzucając kalejdoskopowe refleksy po całej sali.

Nagle niespodziewanie wszyscy goście rozpłynęli się we mgle. Na parkiecie, w blasku reflektorów pozostała tylko piękna dziewczyna. Tańczyła samotnie w czerwonej, obcisłej sukience. Była młodziutka, pełna seksu i namiętności. Kołysała się na boki z wyciągniętymi ramionami, zupełnie, jakby ktoś przy niej był.




niedziela, 26 grudnia 2021

Zakazane sny.

43. Zupełnie przeciętny.


Był trzeźwy i zupełnie przeciętny. Ubrany w standardowy granatowy garnitur. W innych okolicznościach nie rzucałby się w oczy. Miał około czterdziestu lat, siedział samotnie za suto zastawionym stołem, a mimo to nic nie jadł. Zdawało się, że obserwuje tańczących na całej scenie, on tymczasem śledził wzrokiem tylko jedną, jedyną parę.


Parsknęła śmiechem.

-Patrzcie jaki wstydliwy. Dyrektorze, przed chwilą był pan goły jak święty turecki i jakoś to panu nie przeszkadzało.

Teraz i on się roześmiał.

-Wiem, przepraszam. Czasami trudno się przestawić.

Pokiwał głową i rozebrał się od pasa w dół.

-Jesteś zadowolona? - odezwał się w oczekiwaniu na jej reakcję. 

Spojrzała na niego zaskoczona.

-Spuścił się pan w slipy?

-Jak widać. Cholera, zawsze się zapominam.

Wszelkie bariery i tak już zostały złamane. Na chwilę uklękła przed nim i popatrzyła na jego penisa. Jeszcze nie opadł całkowicie i wciąż miała na niego ochotę. Powstrzymała się jednak od dalszych komentarzy. Wszak był jej szefem. 

-Niech pan podejdzie do umywalki, - poprosiła.

Kiedy się zbliżył, dodała:

-Proszę to tu włożyć, - powiedziała pokazując ja jego fiuta. 

Zachowywał się jak mały chłopczyk nieumiejący poradzić sobie z własnymi narządami. Ona natomiast była bardzo pewna siebie. Nabrała mydła w dłonie i niczym zawodowa pielęgniarka piastunka przemyła jego oblepionego nasieniem penisa.

-Widzi pan, jeszcze minuta i będzie po wszystkim, - uśmiechnęła się.

Teraz zaprała spodnie i slipy. Po chwili wysuszyła je łazienkową suszarką do rąk. Dyrektor uśmiechnął się od ucha do ucha.

-Jest pani nieoceniona, - pochwalił.

-Ta... na pewno lepsza od tej stażystki... Niech pan nie przesadza i szybko wraca szybko na zebranie, - ponagliła g na koniec.

Zebranie dobiegło końca. Fuzja firm dokonała się pomyślnie, w dużej mierze dzięki charyzmatycznemu przemówieniu Himerosa. Używając rzeczowych, trafnych argumentów rozwiał on wątpliwości udziałowców.

-Panie prezesie, - odezwał się ktoś na sam koniec, - pański długoletni wkład w działania naszej firmy został zauważony... doceniamy pański wysiłek, dlatego chcielibyśmy, by reprezentował pan nas na arenie międzynarodowej...

Anna słuchała i nie mogła uwierzyć. Himeros dostał znacznie wyższe stanowisko od tego, które zajmował do tej pory, a ze słów mówcy wynikało, że ona sama ma zająć miejsce dyrektora filii, którą stała się ich firma w nowej korporacji.

O tym niefortunnym zajściu, które miało miejsce podczas zebrania, oficjalnie nigdzie się nie wspominało. Niektórzy tylko, po kryjomu wymieniali porozumiewawcze spojrzenia i lekko się uśmiechali. Czasami Anna zastanawiała się, ilu jeszcze ludzi z jej zakładu świadomie kreuje swoje sny. Jak daleko sięga ten wyrafinowany rozwiązły układ? 

Z tej właśnie okazji tydzień później zorganizowano wielką fetę. Impreza była huczna. Wynajęto drogi lokal w centrum miasta z pełną obsługą. Nie brakowało niczego: stoły uginały się od jedzenia i picia. Na parkiecie grała znana w okolicy kapela. Po miesiącach ciężkiej i wytężonej pracy nad wynikami oraz pomyślnej fuzji firm teraz kiedy już całe napięcie puściło, wszyscy bawili się do upadłego. W tej sytuacji wypatrzenie pojedynczego pracownika, który zachowywał się inaczej niż pozostali, nie sprawiało najmniejszego trudu.

Był trzeźwy i zupełnie przeciętny. Ubrany w standardowy granatowy garnitur. W innych okolicznościach nie rzucałby się w oczy. Miał około czterdziestu lat, siedział samotnie za suto zastawionym stołem, a mimo to nic nie jadł. Zdawało się, że obserwuje tańczących na całej scenie, on tymczasem śledził wzrokiem tylko jedną, jedyną parę.

Po drugiej stronie sali wtulona w jakiegoś przystojnego mężczyznę tańczyła piękna młoda dziewczyna. Ubrana była w czerwoną obcisłą sukienkę. Miała ciemne, proste włosy swobodnie opadające na ramiona i była bardzo zgrabna. W swoim partnerze najwidoczniej była zakochana, bo jak w obrazek wpatrywała się jego twarz. Obejmowała go ciasnym, czułym uściskiem. Nie miała pojęcia, że z przeciwnej strony ktoś bacznie się jej przygląda.




sobota, 25 grudnia 2021

Zakazane sny.

42. Proszę zdjąć spodnie.


Weszli do łazienki. Bez wahania przekręciła pokrętło zasuwy.

-Proszę zdjąć spodnie, - nakazała.

Spojrzał na nią nieco zaskoczony.

-Ron, no co tak patrzysz?! Ściągaj spodnie, - powiedziała strofującym tonem.

-Yyyy, ale...


„Skubany, pewnie posuwa inną laskę... albo czeka na mnie”, pomyślała, nie mogąc powstrzymać, wciąż narastającego, podniecenia.

Jeszcze raz zamknęła oczy, a on patrzył prosto na nią. Miał rozchylone uda i bezceremonialnie walił sobie konia.

-Czekasz na mnie, co, - powiedziała, dygocząc z wrażenia.

-Taaaak... obciągnij mi, - stęknął.

Oczywiście chciała zaprotestować, powiedzieć, jak bardzo nie chce, ale nie mogła przecież się oszukiwać. Chciała przecież, chciała jak nigdy dotąd.

-Jak sobie życzysz. Z przyjemnością to robię, - westchnęła, czując, że coś w niej pęka. Nie była w stanie się powstrzymać. Coś ciągnęło ją w jego kierunku.

Chciała poczuć jego penisa w swoich delikatnych ustach. Im mocniej, tym lepiej. Chciała poczuć, jak masakruje jej migdałki. Uklękła między jego kolanami i wzięła do buzi mokrego od spermy kutasa. Pachniał, był gorący i jeszcze dygotał. Zaczęła z zapamiętaniem ciągnąć.

-Och, ooooch ty mój ogierze, nawet nie masz pojęcia, jak mnie podniecasz. Przeleć mnie jeszcze raz, - jęknęła.

Dłońmi chwyciła jego drąga u samej podstawy i mocno naciągnęła skórę. Jej głowa zaczęła poruszać się do góry i do dołu, do góry i do dołu. Latynos zaczął drżeć, jak w febrze. W pewnym momencie, bez ostrzeżenia trysnął prosto w jej gardło. Nawet przez myśl jej nie przyszło, że mogłaby to wypluć. Łykała raz za razem, o mało się nie zakrztusiła.

Nie potrafiła ocenić co się z nią dzieje, ale czuła się jak mała dziewczynka w sklepie z cukierkami. Kiedy znów otworzyła oczy, w gardle miała jeszcze smak nasienia.

W tym momencie rozpoczęła się decydująca część zebrania. Ktoś trącił Himerosa w ramię, lecz ten nie zareagował. Siedział z zamkniętymi oczami i miną zadowolonego idioty. Na sali powstało niewielkie zamieszanie.

-Panie prezesie, zapraszamy, - siedzący obok próbował go dyskretnie obudzić.

Zdawał się spać jak zabity.

Tym razem Anna wiedziała, co ma zrobić. Usiadła wygodnie, zamknęła powieki i pospiesznie wprowadziła się w stan lekkiej drzemki. Po drugiej stronie od razu go zobaczyła. Właśnie dochodził. Rudowłosa dziewczyna podskakiwała na jego kolanach niczym piłka plażowa.

-Dyrektorze, niech pan się obudzi!!! Wszyscy czekają na pański referat! – wykrzyknęła w jego stronę.

Facet jęknął przeciągle, mocno chwycił małolatę za biodra i przycisnął do swojego ciała. Naprężył się i, po sekundzie, znieruchomiał.

Był już na jawie. W chwilę po nim Anna otworzyła oczy. Zmieszany podniósł się ze swojego miejsca.

-Bardzo państwa przepraszam, na chwilę wypadłem z rytmu, za moment wracam, - powiedział i błyskawicznie skierował w stronę drzwi.

Anna wybiegła za nim.

-Co pan robi, do jasnej cholery?! - warknęła, - Chce pan wszystko zawalić?!

Teraz dopiero zobaczyła, że jego spodnie są mokre.

-Daj mi spokój kobieto! - odpowiedział zdenerwowany. 

Spojrzała na niego zdziwiona.

-Co się stało?

-Jak to co?! Nie założyłem prezerwatywy!

Skrzywiła się w sarkastycznym uśmiechu.

-Zdarza się, ale to tylko sen, nie sądzi pan, że będą jakieś skutki uboczne?!

-O czym ty mówisz?! Zobacz. Co ja teraz zrobię z tą cholerną plamą?

Anna pochyliła się i spojrzała między jego nogi.

-Och, spokojnie. To nie wygląda tak tragicznie, - uspokoiła go.

-Tak tylko mówisz, - był wyraźnie skonsternowany.

Pociągnęła go za ramię.

-Pozwoli pan, że pójdę z panem. Postaram się temu coś na to zaradzić, - szepnęła mu do ucha.

Weszli do łazienki. Bez wahania przekręciła pokrętło zasuwy.

-Proszę zdjąć spodnie, - nakazała.

Spojrzał na nią nieco zaskoczony.

-Ron, no co tak patrzysz?! Ściągaj spodnie, - powiedziała strofującym tonem.

-Yyyy ale...




Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...