piątek, 30 listopada 2018

Syrena.

12. Jaki wielki kutas!

-Boże kochany, - mruknąłem cicho.
Nie pozostawiła mi czasu na jakiekolwiek wątpliwości.
-No to jak, zabieramy się do roboty? - usłyszałem z jej ust.
-No dobrze, - szepnąłem, mając nadzieję, że tego nie usłyszy.
Za chwilę miało się zacząć, ale co i jak?  Jaki ruch wykonać, żeby się nie zbłaźnić? Przecież ona  już wszystko wie, - szamotałem się sam ze sobą. Czułem się, jak małe dziecko.
Ułatwiła mi zadanie. Błyskawicznie zrzuciła z siebie ciuchy. Wszystkie, co do jednego. Zresztą, niedużo tego miała. Ubranie wylądowało w wodzie. Chyba już nie zwracała w uwagi na takie szczegóły. Po prostu, podeszła do mnie. Trwało to, dosłownie, sekundę. Zarzuciła swoje ramiona na moją szyję.
-Boże, pani Bożenko, ale pani jest gorąca, - westchnąłem, oddając się całkowicie pod jej władanie.
Trzymała swoje ręce na moim karku tak, jak podczas wolnego tańca. Od razu poczułem jej piersi na swojej klatce. Jej gorące, sztywne sutki drażniły moją skórę tak, że ledwie trzymałem się na nogach.
-Marku. Och Marku, - szepnęła mi do ucha.
Zatopiła palce w moich włosach. Przytuliła się do mnie swoimi cyckami wielkimi cyckami. Rozpocząłem słodki teatr z pocałunkami.  Składałem jeden przy drugim na szyi, począwszy od granicy włosów, aż do obojczyka. Muskałem ustami jej skórę, pozostawiając wilgotny ślad.
Już po chwili moja dłoń powędrowała między jej uda, a palce znalazły się na wystającej i sztywnej łechtaczce.
-Ooo kolego, - westchnęła z przejęciem, drżąc coraz bardziej.
Powiem szczerze, że mimo tego, co przed chwilą się stało, znów czułem się taki zagubiony bezradny. Jednak, było to coś zupełnie innego, niż to, co czułem dwie, trzy minuty wcześniej. Po prostu, byłem zachwycony. Miałem przed sobą tyle luksusowego dobra, że nie mogłem go przetrawić. Jednak instynkt reprodukcji nie pozostawił mnie bez pomocy.
-Och jaki wielki kutas! - usłyszałem jej zachwycony głos tuż przy swoim uchu.
Rzeczywiście, kiedy na niego spojrzałem, wydawał się większy, przynajmniej dwa razy większy. Byłem przekonany, że to jakieś czary. To było wprost niemożliwe.
Wielka rakieta sterczała prawie pionowo, czubkiem wskazując niebo. Miałem poważne wątpliwości, czy to narzędzie jest moje.
-Och, pani Bożenko, pani Bożenko, - wyrzuciłem z siebie drżącym i płaczliwym głosem.
Znów mi pomogła. Wyciągnęła dłoń i ostrożnie ujęła ją w połowie długości. Później  stopniowo i bardzo stanowczo odgięła do poziomu. Moim ciałem szarpnął bardzo silny skurcz. Żeby to jakoś znieść musiałem stanąć na palcach.
Dopiero, kiedy mój fiut nachylił się do tego stopnia, że łbem wskazał jej cipkę, zatrzymała dłoń. Myślałem, że padnę z wrażenia. Trzymała mojego, sztywnego jak beton kutasa i kierowała tam, gdzie trzeba. Gdyby miał kości, pewnie wszystkie by już połamała.
Była wysoka, więc, kiedy zbliżyła się do mnie i lekko rozchodziła uda, moja fujara wjechała dokładnie tam,
gdzie powinna. W pierwszej chwili otarła się grzbietem o jej wilgotny rów i przejechała w jedną i w drugą stronę. Dopiero później, dopasowując nieco pozycję, byłem w stanie wejść w jej gorące wnętrze.
Nie wiedziałem co się dzieje. Zakręciłem się całkowicie. W tej jednej, krótkiej chwili, rzeczywiście, poczułem się jak prawiczek, który nie wie, z czym to się je. Siedziałem tam samym łbem i nie mogłem uwierzyć, że tam jestem. Siedziałem, jakby sprawdzając warunki i komfort pracy mojego narzędzia.

czwartek, 29 listopada 2018

Syrena.

11. Wyruchać tą starą babę.

Nawet ja wtedy zrozumiałem pewne niuanse takiej, dość nietypowej, sytuacji. Czym innym jest zostać wykorzystanym przez młodą, piękną laskę, zresztą nieznaną mi kompletnie, a czym innym być bzykniętym przez trzydziestoletnią kobietę, ze stażem małżeńskim, na dodatek nauczycielkę ze szkoły, której później musiałbym patrzeć w oczy do końca roku.
Pani Bożenka stała w płytkiej wodzie tak, jak ja. Uniosła do góry swoją luźną spódnicę i moim oczom ukazała się niesamowicie zabójcza, dojrzała cipa.
Dech mi zaparło na dobrych kilka minut. Jej piździsko porośnięte było jasnym zarostem tylko wzdłuż pionowego cięcia. Dbała o nie. Przez moją głowę przebiegła może trochę naiwna, trochę głupia myśl: Czy chodziła z tym do fryzjera? Jej cipa wyglądała bardzo, ale to bardzo apetycznie. Od patrzenia na nią kręciło mi się w głowie.
-Och! - wyrwało się z mojego gardła.
Tymczasem, pani profesor uśmiechała się ciepło i serdecznie. Aczkolwiek jej wzrok był stanowczy i nie tolerował sprzeciwu.
-Marku… - zaczęła w ten sam sposób.
“Czy ona nie umie zwracać się do mnie inaczej? To mnie tak onieśmiela. Czy robi To celowo?” - myślałem rozpaczliwie.
-Zróbmy umowę… - cedziła bardzo powoli tak, jakby nie chciała wyjawić mi wszystkiego na raz.
“Jaką umowę? Czego ona znowu ode mnie chce?” - myślałem w duchu.
-Tak? - odpowiedziałem, jak siedmioletni chłopczyk.
Najwidoczniej, moja postawa bardzo się spodobała, bo uśmiechnęła się jeszcze serdeczniej.
-Ja nie powiem nikomu, gdzie byłeś tej nocy i co robiłeś… - mówiła, a ja czułem, że wciąga mnie w niekorzystny układ.
Nie miałem jednak odwagi zaprotestować. Poza tym, nie wiem, czy tak do końca, tego chciałem.
-Nie zrobię żadnej awantury, a ty… - przerwała i wskazała na swoją cipkę.
Nie musiała kończyć. Tego właśnie się obawiałem. Poza tym, o czym już wyżej napisałem, nie wiedziałem, czy będę umiał odpowiednio ją zaspokoić. Ja dopiero startowałem w tej słodkiej dziedzinie życia, ona miała już pewnie duże doświadczenie. Byłem tak bardzo podniecony, że obawiałem się przedwczesnego wytrysku i kompromitacji w jej oczach. Wolałem więc do kombinować tak długo, jak tylko się da.
-Ty… no wiesz… ty wiesz co…
-Ale…
Skrzywiła usta i pokręciła znaczącą głową, nie przyjmując wymówki.
-Wiesz, czym się masz teraz zająć, kochaniutki.
-Ach, pani Bożenko, nie!
Trzy razy cmoknęła i znów pokręciła głową.
-Marku, wydaje mi się, że nie masz wyjścia.
-Pani Bożenko, proszę…
-Nie, nie, nie… Moja cipka jest bardzo spragniona, czeka na ciebie nie.
-Pani Bożenko, ale…
Wiedziałem, że jestem przegrany, ale jakoś trudno było mi się przełamać.
-Hm… no… tak teraz?
Milczała. Miałem zaczynać.
Trudno było mi się zmusić do tego, żeby wyruchać tą starą babę. Tak, według mnie była stara. Trzydzieści lat i więcej, to wtedy dla mnie było dużo. Wydaje mi się, że chodziło tu tylko o samo wrażenie. Przecież wciąż była piękna i wciąż była bardzo, ale to bardzo podniecająca.
W tym momencie mój penis sterczał już do góry bardzo przepisowo, gotowy do gorącej akcji.
-Pani Bożenko, och pani Bożenko! - westchnąłem, chwytając się za moją fujarę.
W szerokim uśmiechu pokazała zęby.
-No… widzę, że cię przekonałem, mój ty pieseczku.
Przez moje plecy przebiegł gorący dreszcz. Głęboko nabrałem powietrza w płuca i z synkiem je wypuściłem. Dotarło do mnie, że nie ma co się oszukiwać. Tak samo, jak ona tego chciałem. Być może, z innych powodów, być może, inaczej sobie to wyobrażałem, ale chciałem tego.

środa, 28 listopada 2018

Syrena.

10. Belferskie polecenie.

Dopiero teraz padło pytanie, które powinno być zadane już na samym początku.
-Marku, a dlaczego jesteś nagi?
Chciałem jej to jakoś logicznie wyjaśnić. Chciałem, aby uwierzyła, ale czy na pewno?
-Wie pani… bo ja zapomniałem kąpielówek…
-Aha…  
-No… zapomniałem…
Odpowiedziała mi cisza.
-Rozumie pani… wyszedłem… późno już było… nie chciało chciało mi się wracać…
Szybko zrozumiałem, że moje tłumaczenie jest bez sensu. Nie chodzi o to, co mówiłem, tylko o to, że, w ogóle, coś mówiłem.
-Marku, Marku… - powtórzyła dwa razy i zawiesiła głos.
Patrzyła.
-Oh… - westchnąłem.
W tym momencie została przekroczona masa krytyczna. Nie byłem w stanie się opanować. Zresztą, nie chciałem już. Pamiętam tylko to swoje ogromne podniecenie i pragnienie, aby jej dotknąć.
Zdążyłem tylko zorientować się, że za mną nie ma już nikogo. Moja nieznana, ciemnowłosa piękność, która przed chwilą tak ładnie trzepała mi konia, zniknęła gdzieś bez śladu. Rozpłynęła się kompletnie, jak duch.
Teraz przede mną była ta trzydziestoletnia blondynka, moja nauczycielka ze szkoły i te jej piersi, w które się gapiłem, od których nie mogłem oderwać wzroku, i te jej oczy przenikliwe, które mówiły wszystko. Dziwne było to wszystko, co się wtedy tam działo. Czy to dzikie, odludne miejsce, miało tak niesamowity wpływ na ludzi, którzy się tam nieopatrznie znaleźli?
Do dziś nie umiem sobie na to odpowiedzieć. Chyba tak, zważywszy na to, co się wydarzyło. Najbardziej zaskakujące było to, że ona, nauczycielka z wykształceniem, dorosła kobieta, posiadająca rodzinę, nie potrafiła nad sobą zapanować. Nie musiałem specjalnie się domyślać. W żaden sposób nie ukrywała już tego. Widziałem, jak wielką ma na mnie ochotę. Byłem przekonany, że się za chwilę na mnie rzuci i zrobi co trzeba. Już na samą myśl o tym, dostawałem gęsiej skórki.
-Proszę pani…  pani Bożenko, - wyrwało się z mojego gardła, kiedy chwyciła za połówki swojej ciemnej bluzki.
To wdzianko utkane było z jakiś elastycznej, przylegającej dzianiny. Nie miałem pojęcia, czemu takie rzeczy wkłada w taką gorącą pogodę. Nie spostrzegłem też, kiedy kolejny guzik odpiął się i kolejne centymetry jej zgrabnego, pięknego i ciała ukazały swoje oblicze.
Patrzyła na mnie coraz bardziej dziko.  
-Marku…  
-Och pani Bożenko!
Wciąż miałem jednak nadzieję, że to tylko gra i że nic więcej z tego nie wyniknie.
-Marku… - powtórzyła jeszcze raz.
Chciałem się jakoś bronić, ale nie wiedziałem, czy powinienem.
-Pani Bożenko, nie. Chyba nie o to chodzi.
Jej wzrok nie pozostawiał żadnych wątpliwości, jednak wciąż nie wiedziałem,  jakimi kartami chce zagrać.
-Marku, przyłapałam cię.
“Aha, czyli będzie mnie opieprzać” - pomyślałem.
-Eh… pani Bożenko… ale na czym? - stęknąłem tak, jakbym został nagle wyrwany do odpowiedzi.
-Marku, ty już lepiej się więcej nie odzywaj! - skwitowała tak, jakby chciała zakończyć w tej chwili tą rozmowę.
Podeszła do mnie z dzikością w oczach.
-Och Pani Bożenko! Co pani robi?! - jęknąłem z przejęciem, chociaż jeszcze nic się nie stało.
-Cicho bądź, gówniarzu. Chodź tutaj do mnie! - wydała belferskie polecenie.
Drżałem coraz bardziej. Drżałem na całym ciele. Sytuacja zdawała się być już nie do opanowania. Ta baba, najwyraźniej, miała na mnie wielką ochotę i chciała tylko jednego. Być może, nie tylko ta mała czarna z krzaków mnie obserwowała. Być może miałem więcej widzów niż przypuszczałem. Najprawdopodobniej, ona także gapiła się na mnie gdzieś z tych szuwarów. Teraz chciała tego ode mnie to, co tamta. Zresztą, trudno było mi w tej chwili to ocenić, bo sytuacja stawała się coraz bardziej nieprzewidywalna.

wtorek, 27 listopada 2018

Syrena.

9. Moja nauczycielka.

Odwróciłem się gwałtownie. Wciąż byłem nagi. Przyznam się szczerze, że do głowy mi nie przyszło, aby coś na siebie wrzucić. Mój fiut sterczał, jak totalny wariat. Musiało to rewelacyjnie wyglądać. Stałem tak, jak sparaliżowany, całkowicie goły, ze sterczącą pałą i wtedy zobaczyłem kolejną twarz. Ta twarz była mi dobrze znana, niestety. Niestety, bo nie było to spotkanie, które w tej chwili chciałbym uskutecznić.
Zaskoczenie, skrępowanie i ogromne podniecenie, mieszały się we mnie, tworząc koktajl nie do przebicia. Przez myśl mi przemknęło, że muszę mieć cholerne szczęście, albo niesamowitego pecha, aby o tej porze i w tym miejscu, natknąć się właśnie na tą osobę. Niestety, nie miałem wątpliwości, to była ona.
Jasne włosy opadające luźno na  ramiona, niebieskie oczy, duże piersi wystające spod niedopiętej bluzki (oczywiście bez stanika) i to spojrzenie: dziwne, dzikie, nieokiełznane, kazały mi sądzić, że moje położenie jest nie do pozazdroszczenia. Było za późno na ucieczkę czy jakąkolwiek inną reakcję. Zobaczyła mnie od razu.
To była moja nauczycielka od niemieckiego, a podczas tych wakacji nasza tłumaczka oraz opiekunka. To od niej zależało, czy zostanę do końca turnusu, czy też wcześniej wrócę do Polski.
Nie mogłem zrozumieć, jak się tutaj znalazła. Byliśmy jakieś dwa kilometry od ostatnich zabudowań miejscowości, w której mieszkaliśmy. Po cholerę przyszła o pierwszej w nocy w miejsce, gdzie jest tylko trzcina i skały? I jeszcze jedno: dlaczego tak dziwnie na mnie patrzyła?
Byłem wtedy gówniarzem, bo co to jest mieć dwadzieścia lat? Oczywiście była starsza ode mnie. Miała około trzydziestki, może trochę więcej. Jedno, co mogę powiedzieć z całą pewnością to to, że była ładna. Zawsze mi się podobała. Co innego jej charakter. Potrafiła być w paskudna, ale my też nie byliśmy i święci. Nieraz daliśmy jej w kość na lekcjach.
Tak czy inaczej, zawsze podobały mi się jej wielkie cycki. Och te jen balony! Zawsze skryte pod niedopiętą bluzką, lub też pod prześwitującym materiałem. W pamięci pozostały mi też te jej oczy, takie przenikliwe, zwłaszcza, kiedy stawiała dwójki w dzienniku.
Teraz patrzyła tak samo. Chociaż może nie, może trochę inaczej. Miałem wrażenie, że za chwilę na mnie się rzuci i zgwałci, jak jakiegoś prawiczka w tych krzakach.
-A co ty tutaj robisz Marku?! - zadała jedno krótkie, rzeczowe pytanie, a ja, nagle, zapomniałem języka w gębie. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się coś wydukać:
-N-nooo wie pani… kąpałem się…  
Patrzyła. Nie odrywała ode mnie wzroku. Myślałem, że się spalę ze wstydu. Zresztą, mieszały się we mnie bardzo różne uczucia, łącznie z gigantycznym podnieceniem. Sytuacja była niedwuznaczna i bardzo wybuchowa. Dlaczego nie kazała mi się ubrać? Dlaczego stała i patrzyła?
Przejechała swoimi oczami od czubka mojej głowy, po koniuszki palców stóp, a ja, jej uczeń z ostatniej klasy technikum, stałem przed nią goły, jak mnie pan Bóg stworzył, i płonąłem ze wstydu i podniecenia. Wyglądało na to, że nigdzie się nie spieszy. Obejrzała mnie sobie bardzo dokładnie. Najwięcej uwagi poświęciła miejscu gdzieś pośrodku mojego ciała, między udami, a brzuchem.
Mój fiut zareagował inaczej, niż chciałem. Zdrajca jeden. Jeszcze wyżej podniósł swój łeb i, jakby z zaciekawieniem patrzył w jej stronę. Czy on nigdy nie miał dosyć?

poniedziałek, 26 listopada 2018

Syrena.

8. Ostatnie krople.

Dopiero teraz się uśmiechnęła. Cóż to był za uśmiech! Położyłem swoją dłoń na czubku jej głowy, spiąłem się w sobie i zacisnąłem uda. Musiała to czuć, ponieważ trzymała dłoń na moich pośladkach. Jeszcze mocniej zacisnęła na nich swoją rączkę, jeszcze mocniej ścisnęła mojego tarana.
W tym momencie strzeliłem. Strzeliłem na buzię. Sperma popłynęła obfitym strumieniem, a ona się uśmiechnęła. Ochlapałem jej twarzyczkę, usta, szyję, a także piersi. Pobrudziłem jej rączkę.
Słodkie uczucie gorącego doznania zwaliło mnie z nóg, przeszywało moje ciało od czubka głowy po koniuszki palców stóp.
-Ooooooh, ooooooh, ooooooh!!! - dyszałem.
Było mi tak dobrze.
Zamknęła powieki. Musiała, bo sperma strzelała coraz wyżej. To ona sama kierowała mojego fiuta właśnie w to miejsce. Ja sam nie byłem w stanie nic zrobić. Moje kolana uginały się pod ciężarem słodkiego orgazmu.
Pochyliłem się, chwytając jej głowę od tyłu i drżałem. Drżałem. Ledwie trzymałem równowagę i tryskałem na jej słodką buzię. Tryskałam raz po raz gorącym, gęstym nasieniem.
-Cudowna ty moja mała perełko, skąd przybywasz?! Och, oooooooohhh!!! - wyłem z rozkoszy.
Było mi tak dobrze. Chciałem jeszcze i jeszcze.
Nigdy bym nie przypuszczał, że ten sposób zabawy, może być aż tak przyjemny. W najśmielszych snach nie wyobrażałem sobie, że może być to, aż tak, cudowne i odlotowe.
-Aaaaaaah, aaaaaaah!!! - dawałem słowiczy koncert.
Już prawie kończyłem. Opadałem coraz niżej na kolanach, a ona swój ciężar dopasowywała do mnie, do wysokości mojego penisa. Wciąż bombardowałem ją spermą. Waliłem na jej słodką, małą buzię, a ona czubkiem mojego prącia rozmazywała to po swoich policzkach, ustach i nosie.
-Oooooooh, aaaaaah!!! - krzyczałem a echo odbijało się od wody.
Mogłem tylko jęczeć i wzdychać.
Ostatnie konwulsje sprawiały, że w jądrach czułem tylko ból, szarpanie i słodkie uczucie spełnienia. Moje ramiona, natomiast, coraz mocniej ogarniało odczucie wycieńczenia. Byłem pozbawiony sił, było mi tak dobrze. Byłem nieskończenie szczęśliwy. Nie chciałem nic więcej, nie chciałem nic, ponad to, co mi dała. Nie chciałem, by to się skończyło. Chciałem trwać tak w tej chwili.
Noc otaczała nas swoim słodkim całunem, zasłoną ciemności. Lampa bladego światła, zwanego księżycem, obmywała nasze ciała, obmywała tak, jak woda w tej małej zatoczce.
-O Boże, syrenko ty moja! - jęknąłem z przejęciem.
Na sam koniec skierowała swoją buzię wprost na wylot armatki, którą trzymała w ręku. Ostatnie krople wpadły między jej usta, na język. Z zamkniętymi powiekami połknęła całą zawartość i uśmiechnęła się gorąco.
Moimi biodrami szarpnął ostatni, tak silny, skurcz. Wiłem się w ostatnich konwulsjach przepływającej przez moje ciało potężnej energii orgazmu. Gęsta, biała sperma spływała po jej policzkach, nosie, ustach i piersiach, wpadała do wody i znikała gdzieś w jej ciemnych odmętach.
Czułem się tak, jakbym stanął przed obliczem Świętego Piotra, a za tymi ostatnimi drzwiami czekał na mnie raj. Niestety, to nie był jeszcze koniec.
Ilość niespodzianek, jaka czekała mnie tej nocy, miała okazać się dużo większa, niż byłem w stanie przypuszczać. Nim zdążyłem dojść do siebie, nim wrażenie gorąca i wszechobezwładniającego podniecenia opadło, na tyle, że byłbym w stanie rozsądnie myśleć, stało się coś zaskakującego.
W pewnym momencie, usłyszałem szelest. Nie, to był plusk wody.


niedziela, 25 listopada 2018

Syrena.

7. Śpiewałem arię operową.

Opleciony był siecią fioletowych żył, niczym podbierak wędkarski. Ona zajmowała się nim w sposób troskliwy. Naciągnęła skórę do dołu, rozgniatała piąstką moje jądra, wyginając go pod sam brzuch. Pozwalałem jej robić co, tylko chce, dawałem samego siebie, czekając na ten jeden moment, kiedy strzelę spermą w ciemność, nie wiedząc gdzie spadnie.
-Och tak, tak! - wzdychałem.
Było mi dobrze, tak bardzo było mi dobrze. Byłem tylko ja i ona i jej rączka, drobna piąstka zaciskająca się na moim penisie.
-O Boże, Boże… - znów wrzucałem gorące westchnienia ze swojego gardła.
To było jak czary. Miała mnie w całości,  kompletnie i bez reszty. Stałem nagi pośrodku nocy w blasku księżyca, jęcząc i wzdychając, pragnąłem tylko jednego. Pragnąłem trysnąć.
Znowu wygięła mojego fiuta pod kątem prostym i mocno ściskała sam czubek. Poruszała jednocześnie dłonią: do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu…
-Moja mała rusałko, skąd przybywasz?! - jęczałem.
Ledwie trzymałem się na nogach. Mokry piasek w wodzie przewijał się pod moimi stopami, a ja tylko błagałem, bym mógł ustać jeszcze kilka minut, kilka kolejnych minut.
Była boska, cudowna i niesamowita. Zajmowała się mną w sposób rewelacyjny i perfekcyjny. Mogłem tylko oddać się, oddać całe swoje ciało w jej posiadanie i mieć nadzieję, że stracę przy tym przytomność, że pofrunę daleko, daleko, osiągając ten orgazm.
Znów wzięła moją fujarę w dwie rączki. Było tak niesamowicie słodko i przyjemnie. Jedną ściskała od dołu, rozgniatając moje jądra, drugą nakryła wielki łeb od góry. Ściskała i rozluźniała. Na przemian, raz jedną, raz drugą. Przyglądała się dziurce na środku, jakby czekała na ten jeden moment, kiedy wystrzeli z niej biały pocisk. Wystrzeli prosto na jej twarz. Była tak bardzo skupiona, całkowicie skupiona, a ja błagałem w duchu, by robiła to szybciej i mocniej.
-Och Boże, tak mi dobrze! Tak mi dobrze! - wzdychałem i trzęsłem się na całym ciele.
Byłem w krańcowo podniecony.
Już po chwili chwyciła mnie za pośladki od tyłu i mocno ściskała najpierw jeden, później drugi. W tym samym momencie druga jej rączka poruszała się na moim twardym i żylastym fiucie raz w jedną, raz drugą stronę. Jej oczy cały czas wpatrywały się w czubek mojego penisa, w oczekiwaniu na to, co się stanie za chwilę. Zaciskałem uda, przestępując nogi na nogę. Drżałem, drżałem, wzdychałem:
-Ooooohhh, ooooohhh, uuuuoooohhhh…
Dosłownie, sekundę przed wytryskiem, ścisnęła go tuż za tą grubą żyłą, pozostawiając sam wierzchołek z dziurką. Odsłonięta była tylko po to, bym mógł trysnąć. Wygięła go pod kątem prostym, co przytrafiło mnie o niesamowite zawroty głowy.
Chociaż było to bardzo trudne, dokonała tego. Skierowana na swoją twarz, ściskała i rozluźnianiała, ściskała i rozluźniała. Poruszała dłonią raz w jedną, raz drugą stronę, ale jej ruchy były bardzo drobne, delikatne, prawie niewyczuwalne.
Coraz głośniej wzdychałem. W mojej głowie wirowało, był tam jeden wielki mętlik. Jakaś siła wyrwała mnie z posad rzeczywistości. W oczekiwaniu na ten jeden, cudowny moment prawie śpiewałem arię operową.
-Uooooooohhh… moja mała, jak mi dobrze!!!
No i oczywiście, stało się to, co się miało stać. Cóż innego miało się stać? Cóż by to miało być? Przysunęła się blisko, bardzo blisko. Czubkiem swojego fiuta dotknąłem jej noska, jej małego noska. Wielka buława wylądowała pomiędzy ustami a jego czubkiem.

sobota, 24 listopada 2018

Syrena.

6. Całkowicie oddany.

Byłem blisko, bardzo blisko niej. Rozpaczliwie szukałem czegoś do oparcia. Moje dłonie szukały czegoś z tyłu. W końcu znalazły jakiś wielki konar wystający z wody. Zdaje się, że to był taki pal wbity w dno, pozostałości dawnego falochronu.
Oparłem się i drżałem. Drugą rączką ścisnęła mojego fiuta, zakrywając jego łeb. Zaciskała i rozluźniona swoje palce, te swoje drobne paluszki, które były tak elastyczne i tak mocno zwierały się na moim kutasie. Czułem, że drżę na całym ciele. Było mi słodko i dobrze. Byłem jak galareta.
Ziemia w swoim obrocie wokół własnej osi zatrzymała się na chwilę, tak, jakby razem ze mną czekała na ten moment. Ta mała, drobna, dziewczyna, dosłownie w chwilę później, uchylając usta, pochyliła głowę, przybliżyła swoją twarz do mojego prącia tak, jakby chciała go wziąć do środka. Nie wiem dlaczego ale, nie zrobiła tego. W zamian jej mała, drobna dłoń przesunęła się w stronę mojego ciała, ciągnąc napletek za sobą. Zatrzymała się na opuchniętych jądrach.
Jeszcze mocniej chwyciłem ten gruby, śliski, mokry pal i westchnąłem z głębokim przejęciem. W tej samej chwili, ona pojechała jeszcze mocniej do dołu, przyciskając piąstkę do mojego worka. Jej usta były tak blisko, że czułem jej oddech w dziurce na końcu fiuta. Czekałem na kolejny słodki ruch, ruch, który całkowicie rozłoży mnie na łopatki.
Po chwili jej drobna rączka znów zaczęła przesuwać się do góry i później znów do dołu. Wielki łeb zrobił się fioletowy i siny. Nie byłem w stanie znieść narastającego wrażenia. Drżałem.  
Myślałem, że skonam, kiedy wędzidło pod spodem mojego kutasa naprężyło się do granic wytrzymałości. Bolało. Byłem przekonany, że za chwilę pęknie, ale nie chciałem tego przerywać. Było zbyt słodko, zbyt przyjemnie.
Ona tymczasem, przyglądała się uważnie i każdą czynność wykonywana z namaszczeniem, z całkowitym skupieniem uwagi.
-Boże, Boże, Boże!  Proszę… - jęczałem, szarpiąc się, w narastających konwulsjach rozkoszy.
Jej rączka znów zacisnęła się na samym końcu mojego penisa, doprowadzając mnie do kompletnej rozterki psychiczno duchowej. Wrażenie było obezwładniające. Czując, że za chwilę trysnę w tą drobną delikatną dłoń,  nie mogłem pozbierać się w sobie.
Ściskała, jakby eksperymentowała, jakby chciała zobaczyć, co się dalej ze mną stanie. Była, po prostu, ciekawa moich reakcji.
Zagryzając dolną wargę i przymykając oczy, wpatrywała się w to, co kryło się pod jej palcami. Tymczasem ja, ledwie trzymałem się na nogach. Byłem kompletnie rozwalony, niezdolny do podjęcia jakiejkolwiek konkretnej decyzji.
Nie minęła nawet minuta, kiedy, znów jej rączka pojechała do dołu. Teraz zacisnęła się tuż pod grubą żyłą, ciasnym łukiem oplatającą wielki, fioletowy łeb mojego kutasa. Lekko drżała, zaciskała się rozluźniała, raz po raz widując moje podniecenie na sam szczyt.
Byłem w jej całkowitym władaniu, po prostu, byłem gotów, gotów do spełnienia. Nie znając jej, całkowicie oddany i otwarty, byłem w posiadaniu jej drobnych rąk. Oddawałem to, co miałem najcenniejszego. Oddawałem całego siebie, bez wstydu i skrępowania.
Miała mnie, posiadała tak, jak tego chciała. Miała mnie w nocy, nieznana dziewczyna, taka młoda, o której zupełnie nic nie wiedziałem. Doprowadzała mnie na sam szczyt słodkiej i gorącej rozkoszy. Wiedziałem, że za chwilę się spuszczę i nic mi to nie przeszkadzało. Chciałem tego tak bardzo. Bardzo tego chciałem.
Mój kutas rosół w oczach, a raczej w jej dłoni. Nigdy go takiego wielkiego nie widziałem.

piątek, 23 listopada 2018

Syrena.

5. Bramy poznania.

Przecież byłem tu. Dokładnie pamiętałem,  jak tutaj przyszedłem. Pamiętam każdy krok, to jak się rozbierałem i jak płynąłem. Teraz byłem tu razem z nią. Ciemnowłosa, drobna dziewczyna ze sterczącymi sutkami, które odbijały się wilgocią w blasku księżyca, leżała między moimi, szeroko rozstawionymi udami i lizała mojego kutasa. Robiła to perfekcyjnie, delikatnie, z czułością, a jednak, tak bardzo zachłannie i podniecająco.
Wsunąłem dłoń i chwyciłem ją za potylicę. ostrożnie przesuwając w stronę swojego podbrzusza. Drżałem. Coraz ciężej oddychałem. To była bajka i baśń, która działa się na moich oczach. Nie potrafiłem tego wytłumaczyć w żaden sposób.
Myślałem, że za chwilę się spuszczę. Tak. Chciałem się spuścić na jej twarz, na tą śliczną buzię, która robiła mi tak dobrze. Bez żadnego skrępowania, szybko i uparcie dążyła do celu. Chciałem zakończyć to, bodaj teraz, słodkim wytryskiem na jej włosy, jednak nie stało się tak. W jakiś przedziwny sposób nie stało się tak.
W jakiś, czarodziejski wręcz, sposób, bo nie pamiętam tego w ogóle, w którymś momencie znaleźliśmy się obydwoje na głębszej wodzie. Siedziałem na jakimś kamieniu, a obok była już prawie głębia. Stała chyba na dnie. Chociaż może pływała, nie wiem. Woda sięgała jej nieco poniżej piersi. Ja stopami nie mogłem dosięgnąć dna, więc nie wiem jak głęboko było.
Siedziałem na tym kamieniu ze spuszczonymi nogami, które moczyłem, a ona podeszła blisko, tak blisko i chwyciła mojego fiuta w swoją drobną rączkę. Chwyciła go mocno i przycisnęła do swoich piersi. Były jędrne, napęczniałe. Sutki tak sztywne, że aż twarde. Brodawki chropowate.
Miałem tak wielką ochotę, by trysnąć w tej chwili, że wszystkie moje myśli, jak zupa w garnku, zmieszały się razem i nie potrafiłem wydobyć żadnej. Ważne było tylko to, że ona jest tutaj, że trzyma mojego fiuta w garści i delikatnie ściska, doprowadzając mnie na sam szczyt, szczyt rozkoszy.
Patrzyłem na jej młodą twarz, na jej ciemne, mokre włosy i chciałem ją posiąść na wszystkie możliwe sposoby, posiąść, jak tylko się da, mocno, głęboko, całkowicie, w tej wodzie, tej nocy, w tym blasku księżyca tutaj i teraz.
A później wstałem. Uśmiechnęła się do mnie. Widziałem to dokładnie, choć było ciemno. Mimo wszystko, nie było tutaj zbyt głęboko. Woda sięgała mi nieco powyżej kolan. Stałem w pluszczącej, szeleszczącej, ciepłej toni z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała, a ona zbliżyła się do mnie na kolanach. Chwyciła mnie za uda, delikatnie gładziła skórę wzdłuż moich nóg. Jej małe piersi zanurzały się do połowy. Były takie śliczne.
Patrzyła na mnie. Patrzyła na mojego sterczącego pod kątem prostym fiuta. Patrzyła uważnie i uśmiechała się, a ja pragnąłem tylko jednego, by wsunąć się nim w te jej słodkie usteczka. Tak bardzo tego chciałem.
Za chwilę miało się zacząć coś. Nie wiedziałem jeszcze co, ale byłem pewny, że właśnie przekraczam próg czegoś nowego, czegoś, skąd nie będzie już powrotu. Wiedziałem, że będę inny. Bramy poznania otwierały się przede mną.
Była zainteresowana tylko moim przyrodzeniem. Bardzo uważnie patrzyła na nie. Z przymrużonymi powiekami w skupieniu jedną dłonią chwyciła mnie za udo od tyłu. Delikatnie zmusiła bym uniósł kolano nieco do góry i przysunął się do niej.

Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...