środa, 31 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

58. Istniała tylko ona i jej muzyka.


Jej spojrzenie głęboko w moje oczy odcisnęło się we mnie jak pieczęć, przynosząc ze sobą mieszankę tajemnicy, siły i zrozumienia. Nie musiała wypowiedzieć ani jednego słowa, aby przekazać mi swoje wsparcie i zainteresowanie. W tym jednym uścisku dłoni zawarta była cała energia, którą przelała w swoje występy. Zupełnie jakby wyczuła moje wewnętrzne drżenie i chciała mi przekazać, że mój zachwyt nie jest tylko jednostronny. Ta chwila miała w sobie coś niezwykłego, coś magicznego, co sprawiło, że wszystkie moje zmysły stanęły na ostrzu emocji.

Po kilku sekundach, które wydawały się wiecznością, puściła nasze dłonie i kontynuowała swoją drogę. Pozostałem na miejscu, jeszcze przez chwilę czując ciepło i energię, które z jej dłoni przeniknęły do mojej. To był moment, który na zawsze pozostanie w mojej pamięci, małym smaczkiem, który dodał niezwykłego urozmaicenia do tej już fantastycznej historii.

Teraz już z niezwykłą niecierpliwością czekałem na kolejną część wieczoru, kiedy to Isabella miała wystąpić na tej scenie. Mój umysł i serce wciąż pulsowały po tym spotkaniu z Natalią, ale teraz starałem się skupić się na tym, co miało już za chwilę nadejść. Wiedziałem, że również Isabella ma w sobie niezwykły talent i czekałem na to, aby zobaczyć, jak jej muzyka zjedna sobie publiczność.

Cały wieczór był jak magiczna opowieść, a ja czułem się jak główny bohater w świecie pełnym niespodzianek i fascynujących momentów.

Kiedy Natalia wreszcie skończyła swój występ, na scenie ponownie pojawił się spiker w swoim nieskazitelnie gładkim i czystym garniturze, aby przedstawić kolejną artystkę tego wieczoru. Jego słowa były pełne tajemniczości i wprowadzały nas w atmosferę magicznej podróży w czasie i przestrzeni.

-Proszę państwa, a teraz przed państwem wystąpi Isabella. Isabella przybyła do nas z dalekiej i gorącej Portugalii. Nie zdziwcie się jej doskonałym polskim, ponieważ urodziła się i pierwsze lata swojego życia spędziła w naszym kraju. Przed państwem Isabella ze swoim utworem "Una notte"!

Już po chwili na scenie pojawiła się na pierwszy rzut oka niepozorna dziewczyna w lekkiej, zwiewnej sukience, która delikatnie unosząc się pod wpływem niewielkiego powiewu, podkreślała jej subtelne kształty. Gdy skupiła się na swoim występie, jej ciemne oczy emanowały egzotycznymi emocjami, a jednocześnie uwodzicielską siłą. 

Od razu było widać, że to będzie dobry występ. W promieniach światła zobaczyłem szeroko rozpostarte ramiona. To był niejako jej znak rozpoznawczy. Stojąc przed mikrofonem, uniosła głowę do góry i przymknęła powieki, całkowicie zapominając o wszystkim dookoła i bez reszty oddając się muzyce. Reflektor oświetlił jej postać, tworząc aureolę blasku wokół niej. Wszystko tutaj było magiczne. Znów zadrżałem z wrażenia.

Wraz z pierwszym dźwiękiem muzyki, Isabella otworzyła oczy i rozpoczęła swój uwodzicielski śpiew. Jej głos był drżący, pełen namiętności i emocji, przekazując słuchaczom głębokie uczucia zawarte w piosence. Jej gesty były wyraziste i pełne gracji, doskonale oddawały melodię i rytm utworu. W miarę jak śpiewała, coraz bardziej emanowała pewnością siebie i charyzmą, która przyciągała wzrok publiczności.

Gdy w pewnym momencie moje spojrzenie zatrzymało się na jej zwiewnej i lekkiej postaci, poczułem, jak emocje buchają we mnie jak płomienie w rozgrzanym piecu. Nie wiem, co takiego w sobie miała, ale była niezwykła. Jej występ poruszał moje wnętrze, a jej namiętny śpiew sprawiał, że moje serce biło coraz szybciej. Przeniosła mnie w inny świat, gdzie istniała tylko ona i jej muzyka. W momencie, gdy patrzyłem w te ciemne oczy, pełne pasji i tęsknoty, poczułem niezwykłe połączenie z nią. Jej uśmiech był serdeczny i pełen ciepła i podkreślał jej naturalne piękno. Nie mogłem oderwać od niej oczu, moje zmysły były całkowicie pochłonięte przez jej występ.




wtorek, 30 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

57. Artystka pełna ekspresji i talentu.


Natalia poruszała się po scenie z niezwykłą gracją i swobodą, wykorzystując przestrzeń do maksimum. Jej ciało płynęło w rytm melodyjnego utworu, a każdy gest i dotyk były precyzyjnie przemyślane, dodając głębi i intensywności jej występowi. Jej głos, który początkowo wydawał się delikatny i niezwykle cichy, stopniowo nabierał siły i mocy, wzbudzając falę podziwu i zafascynowania wśród ludzi.

Każde słowo, które płynęło z jej ust, było pełne wyrazu i pasji. Jej interpretacja tekstów wciągała słuchaczy w emocjonalną podróż, w której każde słowo nabierało znaczenia i oddziaływało na ich serca i umysły. Wraz z każdym kolejnym dźwiękiem i każdym ruchem Natalia budowała emocjonalną więź z publicznością, sprawiając, że wszyscy czuli się blisko niej i wspólnie dzielili tę niepowtarzalną chwilę.

W pewnym, nieoczekiwanym momencie Natalia opuściła scenę, przemierzając przestrzeń między stolikami, otoczona entuzjastycznym tłumem. Jej obecność tak blisko publiczności była zaskoczeniem dla wszystkich. Jej drobna sylwetka przemykała między gośćmi, podając dłonie i patrząc każdemu głęboko w oczy. Goście odwzajemniali jej gorące spojrzenie serdecznym uśmiechem, czując się częścią tego magicznego wydarzenia.

Ta drobna delikatna dziewczyna bez najmniejszego problemu przenosiła się z jednego miejsca do drugiego, śpiewając i angażując publiczność do wspólnej zabawy. Jej energia była niewyczerpana, a obecność na scenie sprawiała, że wciąż odkrywaliśmy nowe aspekty jej talentu. Jej występ był pełen dynamiki, emocji i ekspresji, które w pełni oddawały jej artystyczną duszę.

Podczas swojej muzycznej wędrówki po sali, Natalia nie tylko śpiewała, ale również nawiązywała bezpośrednią interakcję z publicznością. Zatrzymywała się przy każdym ze stolików, słuchała ich historii, bawiła się w ich towarzystwie. Była jak kameleon, dostosowując się do każdej sytuacji i atmosfery. Jej obecność była jak magiczne połączenie między artystką a jej fanami.

Widząc ją na scenie, miałem poczucie, że uczestniczę w czymś wyjątkowym. Jej talent, charyzma i determinacja były niezwykle inspirujące. To nie tylko o jej wokal chodziło, ale o całą esencję, która emanowała z jej osoby. Była pełna życia, pasji i autentyczności. Właśnie dlatego każdy, kto miał okazję doświadczyć jej występu, czuł się częścią czegoś większego, czegoś magicznego.

Ta dziewczyna wiedziała, jak zbudować niesamowitą więź z publicznością. Jej występ był nie tylko o pięknej muzyce, ale także o tworzeniu niezapomnianych wspomnień i tworzeniu społeczności ludzi, którzy podzielali tę samą pasję i miłość do sztuki. Była jak gwiazda, która rozświetlała nasze serca swoim blaskiem i pozostawiała niezatarte ślady w naszych duszach.

A później stało się coś, o czym tylko mogłem to marzyć. Natalia, wracając już z drugiego końca sali, zatrzymała się przy naszym stoliku. Zupełnie niespodziewanie pochyliła się między nami, chwyciła najpierw moją dłoń, a później dłoń cioci i patrząc głęboko w moje oczy, a później oczy cioci, splotła nasze ręce i posłała nam gorący uśmiech. Zupełnie nie wiedziałem, co to ma znaczyć, ale byłem tym tak zachwycony, moje serce bardzo mocno biło, że cały drżałem z wrażenia.

To było jakby sekretne połączenie między nami, chwilowy moment intymności i bliskości. Natalia, artystka pełna ekspresji i talentu, znalazła chwilę, aby podzielić się tym małym gestem ze mną i moją ciocią. Czułem, jakby nasze dłonie były złączone nie tylko fizycznie, ale także emocjonalnie.



poniedziałek, 29 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

56. Otulana delikatnym blaskiem.


Zaskoczona i zachwycona publiczność podniosła niezwykle głośny i gromki aplauz. 

-To niezwykłe trio nie będzie rywalizować w konkursie, - mówił prezenter, - ale zaprezentuje się w wyjątkowym recitalu, który zostanie wyhaftowany na waszych sercach na zawsze. Przygotujcie się na niezwykłą podróż dźwiękową, pełną piękna i siły interpretacji.

Znów przerwał i znów rozległ się gromki aplauz. Tym razem jeszcze głośniejszy niż poprzednio.

-Drodzy goście, - mówił uniesionym głosem, - mamy nadzieję, że to zaskoczenie wzbudzi w was radość i jeszcze większą ochotę na świetną zabawę. Prosimy o wsparcie i owacje na stojąco dla tych niezwykłych artystek, które przeniosą was w świat muzycznych czarów.

Tym razem wszyscy unieśli się ze swoich miejsc, a wrzawie oklaskom i okrzykom zdawało się nie być końca.

-Rozgośćcie się, przygotujcie swoje serca i dusze, - mówił speaker, - bo już niedługo Natalia, Isabella oraz duet Grace i Amelia wkroczą na tę scenę, by rozpalić wasze emocje i dostarczyć niezapomnianych chwil. Cieszcie się tą wyjątkową nocą pełną muzyki i magii!

Spojrzałem na ciocię, a ona na mnie. W naszych oczach malowało się zdumienie i radość. Uśmiechy na naszych twarzach świadczyły o naszym wspólnym zaskoczeniu.

Nagle reflektory na sali przygasły. Jedynym źródłem oświetlenia były świeczki na stolikach gości, które tworzyły magiczną aurę. Wielki hol wypełnił się ciszą i tylko podekscytowane szepty publiczności zdawały się zakłócać ten spokój. W pewnym momencie akordy muzyki rozbrzmiały gwałtownie i głośno, sugerując, że za chwilę nastąpi twardy rockowy utwór. Jednak już po chwili melodia przeszła w subtelny, ciepły rytm tak, że trudno było się domyśleć, czego właściwie można się spodziewać. 

Nie wiadomo kiedy na środku sceny, otulana delikatnym blaskiem, stanęła drobna, niewysoka dziewczyna. Ubrana w białe spodenki typu ogrodniczki i różowy obcisły top, zakrywający trochę więcej niż stanik, wyglądała jak mała dziewczynka, która znalazła się tutaj przez pomyłkę. Te spodenki zdawały się być dla niej o wiele za duże, ale tak miało być. Uświadomiłem to sobie dopiero po chwili. Dziewczyna kreowała się na lolitę i muszę przyznać, że wychodziło jej to naprawdę świetnie. Natalia była uosobieniem muzycznego czaru. Jej obecność emanowała niezwykłą siłą i charyzmą, wprawiając wszystkich obecnych w zachwyt. Jej ciemne włosy i głębokie jak nieprzenikniona noc, oczy przykuwały spojrzenia widzów. Biła od niej pewność siebie i moc artystycznego wyrazu. Jej sylwetka falowała w rytm muzyki, a mikrofon trzymany w dłoniach zdawał się być przedłużeniem jej duszy.

Ta młoda dziewczyna emanowała energią i naturalnym wdziękiem, jakiego trudno byłoby się dopatrzeć u niejednej zawodowej piosenkarki. Jej występ był pełen tańca, emocji i pasji. Jej głos, pełen miękkości i siły jednocześnie, wibrował w powietrzu, wprawiając serca słuchaczy w dreszcz zachwytu. Każdy ruch jej ciała był harmonią, a każde spojrzenie pełne wyrazu i tajemnicy.

Z każdą śpiewaną strofą, wokół niej narastało napięcie, ekscytacja i zachwyt. Publiczność utkwiła wzrok w tej magicznej postaci na scenie, oddając się jej muzyce, która rozgrzewała ich dusze i poruszała serca. Natalia nie tylko rewelacyjnie śpiewała, ale też stworzyła pełnoprawne widowisko, w którym dźwięk, światło i ruch splecione zostały w misterną opowieść.

Na całej sali unosiło się napięcie i magia. Światło świeczek tańczyło w rytm muzyki, rzucając ciepłe refleksy na twarze publiczności. Melodia pieszczotliwie omiatała lokal, poruszając skołowane serca. Z każdym uderzeniem perkusji, z każdym dźwiękiem gitary, sala pulsowała energią, a tłum zanurzał się w rytm muzyki.



niedziela, 28 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

55. Absolutne arcydzieło muzyczne


Wciąż miałem olbrzymie wątpliwości.

-Ale ciociu, naprawdę nie znam żadnych piosenek...

W tym momencie ciocia, nie puszczając moich rąk, zaczęła je delikatnie rozcierać i gładzić, a jednocześnie nucić melodię. Cicho śpiewała, mimo to jej głos był mocny i pełen barwy. 

 "W królestwie naszych czterech ścian

Rozegrał się jak film

Nasz romans, który w oczach ma, Tornero

Czas w życiu spłacić dług

Tęsknocie wyjść przed próg

Zbyt dobrze było nam

By mogło dłużej trwać…"

Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że doskonale znam te słowa. Poczułem się naprawdę jak ktoś wyjątkowy, ponieważ tak bardzo pasowały do tego jak się w tej chwili czułem. Poczułem głębokie wzruszenie i mimowolnie w moich oczach zakręciły się łzy.  Mimo to uśmiechnąłem się do niej serdecznie i pokiwałem głową.

-Okej, zgadzam się, - powiedziałem, - zróbmy to razem.

Ciocia, widząc, że wygrała, z szerokim, serdecznym uśmiechem, powiedziała:

-Świetnie, Julianie! Będzie to nasz wspólny występ. Pokażemy wszystkim, jak doskonale się bawimy.

-Oczywiście. Przecież to niecodzienny widok, gdy na scenie pojawi się duet ciocia-siostrzeniec. Nasza więź rodzinna i nasza pasja przeniosą nas na inny poziom. Będziemy mogli pokazać naszą autentyczność i emocje, które tylko my możemy przekazać. To będzie dla nas niezapomniane doświadczenie, a dla publiczności prawdziwa uczta dla zmysłów, - odezwałem się ze wzruszeniem, chociaż tak naprawdę nie byłem pewien jak nam pójdzie.

Ciocia skinęła głową, a na jej twarzy pojawił się wdzięczny uśmiech.

-Tak, Julianie, masz rację, - odpowiedziała. - Nasz występ będzie wyjątkowy, pełen wzajemnej bliskości, czułości i miłości, prawda?

Kiedy tak patrzyła na mnie, miałem ochotę ją pocałować, ale nie policzek tak, jak siostrzeniec całuje swoją ciocię, tylko w usta jak mężczyzna.

-Jak najbardziej, ciociu. Myślę, że to nie tylko będzie moment zaskoczenia dla wszystkich, ale także dla nas samych. Razem będziemy tworzyć magię na tej scenie. Będziemy świadkami prawdziwego artyzmu, który wyniknie z połączenia naszych serc i dusz, - dodałem z przekonaniem.

W tym momencie kelner wrócił do naszego stolika, niosąc dwie kolorowe szklanki z egzotycznymi koktajlami. Jego uśmiech był pełen profesjonalizmu, a w oczach widniała gotowość do zaspokojenia naszych podniebień.

-Oto wasze zamówienie. Pragnę zaprezentować wam te rarytasy, które nie tylko pięknie wyglądają, ale również, gdy tylko ich spróbujecie, wyczarują smaki z dalekich krain, - powiedział z profesjonalnym, doskonale wyuczonym uśmiechem.

Intensywny, owocowy zapach unosił się z koktajli, wypełniając nasze nozdrza i dodając do atmosfery kolejną nutkę ekscytacji.

-Mam nadzieję, że te wyjątkowe kompozycje smakowe będą równie satysfakcjonujące, jak ich wygląd. Proszę cieszyć się tymi orzeźwiającymi napojami. Smacznego! - dokończył, po czym oddalił się, pozostawiając nas samych z tymi egzotycznymi koktajlami, które były kuszącą obietnicą nowych, niezwykłych doznań smakowych.

W tym momencie coś się zaczęło dziać. Na scenie pojawił się mężczyzna w średnim wieku ubrany w elegancki szary garnitur. Podszedł do mikrofonu i donośnym głosem powiedział:

-Drogie panie i panowie, szanowni goście! Witamy was serdecznie na tej niezwykłej muzycznej uczcie, która napełnia dzisiejszą noc magią i ekscytacją. Przepraszamy, jeśli, co niektórzy z was spodziewali się czegoś innego, ale mamy dla was niesamowitą wiadomość.

Zawiesił głos, tworząc chwilę niezwykłego napięcia, po czym zaczął ponownie:

-Teraz przygotujcie się na absolutne arcydzieło muzyczne, które przekracza granice konkursu! W tym roku organizatorzy postanowili zaszaleć, zaskoczyć was i zapewnić niezapomniane przeżycia. Dlatego z dumą ogłaszamy, że na tej scenie wystąpią trzy wyjątkowe piosenkarki, które przeniosą was w świat czystej magii dźwięków. Wzruszające, pełne emocji interpretacje utworów zostaną zaprezentowane przez niezrównane wokalistki. Dziewczyny, których talent i pasja są niekwestionowane. Powitajcie Natalię, Isabellę oraz duet Grace i Amelia! 




sobota, 27 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

54. Wiem, że dasz radę. 


Zachwyceni obsługą spojrzeliśmy na siebie, a ciocia wzruszyła ramionami.

-Nie wiem, nie mam pojęcia. A co ty byś chciał? - rzuciła w moją stronę.

Przez chwilę zastanawiałem się, ale potem uśmiechnąłem się do kelnera i powiedziałem:

-Hmm, wydaje mi się, że chciałbym spróbować tego egzotycznego koktajlu tropikalnego. Brzmi bardzo kusząco i idealnie wpasuje się w tajemniczy klimat tego miejsca.

Kelner również uśmiechnął się i odpowiedział:

-Doskonały wybór, panie! Ten koktajl z pewnością ożywi wasze zmysły i doda jeszcze większego smaczku waszej przygodzie. Zaraz przyniosę państwu napoje, abyście mogli cieszyć się pełnią smaku i atmosfery tego magicznego wieczoru.

Kelner odszedł w stronę kuchni. Na scenie zapanowało lekkie ożywienie. Saksofonista, który zdążył już zagrać kilka utworów, gdzieś zniknął, a za kurtyny wynoszono nowe instrumenty. Widać było, że za chwilę zacznie się coś dziać.

Kiedy tak siedzieliśmy i czekaliśmy na nasze zamówienie, ciocia spojrzała na mnie ze wzruszeniem i, chcąc coś powiedzieć, pochyliła się do przodu. Tym samym bez krzty zażenowania bezwstydnie spojrzałem w odchyloną część sukienki, gdzie mieściły się jej duże piersi zapakowane w biały koronkowy stanik. Gapienie się na jej cycki stawało się już standardem i zaczynało wchodzić mnie w krew, a ciocia jakby nie miała nic przeciwko temu. 

-Wiesz, Julianie, jestem taka podekscytowana, - powiedziała w końcu, wyciągając w moją stronę swoją dłoń i chwytając mnie za rękę tak, jakby rzeczywiście była moją partnerką, - te dziewczyny, które dzisiaj będą występować, są niezwykle utalentowane.

-Naprawdę? - spytałem, zaintrygowany jej poruszeniem.

-Wiesz, nie sądzę, aby można było je nazwać jeszcze amatorkami. Wygrywają wszystkie konkursy w tym lokalu już od kilku lat, każdy występ to dla nich moment triumfu. Nikt nie jest w stanie im zagrozić. Ich kariera rozwija się bardzo intensywnie, mimo że każda z nich na co dzień zajmuje się zupełnie czymś innym. Czy mamy jakiekolwiek szanse, aby dorównać ich poziomowi? - wyraziła swoje powątpiewanie.

Starałem się podnieść ją na duchu, więc powiedziałem:

-Rozumiem, że dla nich wygrana w konkursach jest ważna, ale czy to naprawdę jest najważniejsze? Według mnie to nie tylko o wygrywanie chodzi. Przecież możemy się dobrze bawić, poznawać nowych ludzi i cieszyć się tym niezwykłym miejscem. Jeśli nawet te dziewczyny wygrają, to i tak będę zadowolony, bo będę miał okazję je poznać i zapytać o tajniki ich sukcesu.

Ciocia spojrzała na mnie z uznaniem.

-Julianie, myślę, że masz rację. Nie chodzi tylko o wyniki, ale również o samą podróż, o doświadczenia i radość z tego, co robimy. Twoje podejście jest naprawdę dobre, - powiedziała, pochwaliła mnie i mocniej uścisnęła moją dłoń w ramach wsparcia.

Słysząc te słowa od cioci, poczułem się jeszcze lepiej. Wiedziałem, że nie muszę konkurować z innymi, aby czerpać przyjemność z życia. Ważne jest po prostu być sobą, cieszyć się każdym chwilą i otwierać się na nowe możliwości.

Kiedy już myślałem, że teraz będziemy już tylko oczekiwać na nasze dania, ewentualnie na to, aby zaśpiewać to, co wcześniej przygotowaliśmy, ciocia, delikatnie trzymając mnie za rękę, powiedziała:

-Wiesz, Julianie, mam pomysł. Co powiesz na to, żebyśmy razem zaśpiewali jedną piosenkę?

Spojrzałem na nią kompletnie zaskoczony. 

-Zaśpiewać? Ja? Ale... nie znam żadnej piosenki, - zaprotestowałem drżącym głosem.

Tymczasem ciocia chwyciła moje obie dłonie i spojrzała mi prosto w oczy.

-Julianie, wierzę w ciebie. Wiem, że dasz radę. To będzie dla nas wspaniała przygoda, - odezwała się cichym, ale stanowczym głosem.



piątek, 26 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

52. Uśmiechnięty pirat


Obsługa zaprowadziła nas do zarezerwowanego miejsca. Wbrew temu, co można by sądzić po wyglądzie budynku z zewnątrz, widok stolika, przy którym mieliśmy usiąść, wzbudzał niezwykle estetyczne doznania. Obrus był nieskazitelny biały i perfekcyjnie wyprasowany. Nie widziałem na nim najmniejszej choćby zmarszczki. Na stoliku znajdowały się dwa nakrycia idealnie ułożone na swoich miejscach. Na środku, obok wazonika z uroczymi kwiatami, znajdowały się serwetki oraz niewielkie pojemniczki z solą, pieprzem i octem. Oczywiście nie zabrakło menu w dwóch egzemplarzach.

Usiedliśmy. Byłem przekonany, że do tej pory wydarzyło się już tak wiele przeróżnych rzeczy, że zapas możliwości w tym względzie się już wyczerpał, i jednak myliłem się i to bardzo. Choć może trudno było mi w to uwierzyć, ten wieczór miał do zaoferowania znacznie więcej atrakcji, niż mogłem się spodziewać. Kiedy tylko zdążyłem zająć swoje miejsce na wygodnym krześle z wysokim oparciem, tknięty jakimś dziwnym impulsem, odwróciłem głowę, a to, co ujrzałem, odebrało mi mowę. Nie miej więcej, przy naszym stoliku stał uśmiechnięty od ucha do ucha pirat.

-Ja pierdolę, - wyrwało mi się niecenzuralnie i dopiero po chwili zorientowałem się, że to przecież kelner.

Facet miał tak doskonały strój, że miałem wrażenie, że znajduje się na planie filmowym, a nie w restauracji. Miał na sobie czarne spodnie, które kończyły się tu już za kolanami, przewiązane w pasie grubym rzemieniem. Do jego ubioru zaliczyć też można było kubrak bez rękawów w tym samym kolorze co spodnie oraz białą koszulę zapinaną na rogowe guziki. Pod szyją miał czerwoną chustę związaną w luźny sposób. Oczywiście jak przystało na pirata, miał też prawdziwą brodę, czarną czapkę na głowie oraz kolczyk w uchu. Pomyślałem sobie, że brakuje mu tylko papugi na ramieniu. Wtedy obraz byłby pełny.

Kiedy tak gapiłem się na niego, nie mogąc uwierzyć własnym oczom, on odezwał się miękkim ciepłym głosem:

-Przepraszam, czy wybrali już państwo swoje danie? A może mogę w czymś pomóc, doradzić?

Spojrzałem w menu, chwilę zastanowiłem się nad wyborem, a później zwróciłem się do niego z uśmiechem:

Sam nie wiem. Wydaje mi się, że potrzebuję pańskiej pomocy. Może jakaś propozycja, która naprowadzi nas na pełne smakowe szaleństwo tego miejsca?

Kelner-pirat uśmiechnął się szeroko, ukazując białe zęby, które dodawały mu jeszcze większej szorstkości.

-Och, no tak, w zasadzie jestem mistrzem w szaleństwie smaków. Mam dla państwa kilka rewelacyjnych propozycji, które poruszą wasze serca i podniebienia. Wydaje mi się, że "Krwawy pirat" idealnie oddaje tajemniczość tego miejsca. Ten soczysty stek z krwistym wnętrzem, podany z duszonymi warzywami i aromatycznym sosem, to danie, które przypomina smak przygody na morzu. Będzie to doskonałe połączenie intensywnych smaków i przyjemności dla podniebienia pięknej pani i szanownego pana. Dodatkowo, dla odważnych poszukiwaczy smakowych doświadczeń, mamy naszą "Koronną Pikantną Krewetkę". To eksplozja smaków i ognistego temperamentu! Świeże krewetki smażone z pikantnymi przyprawami, podane na poduszce z chrupiących warzyw i ryżu, zanurzone w aromatycznym sosie o wspaniałym zbalansowanym smaku. To danie dla tych, którzy nie boją się wyruszyć w nieznane krainy smaków! W naszym menu jest też Złota Zupa z Krewetek, którą także gorąco polecam. Które z tych dań skradnie wasze podniebienia i stanie się częścią waszej pirackiej przygody? - powiedział niezwykle śpiewnym głosem, który od samego początku mnie oczarował.



czwartek, 25 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

51. Ten wieczór przejdzie do historii.


Pomimo tego dość nietypowego obniżenia terenu, cała część dostępna dla gości, znajdowała się na pierwszym piętrze. Nie było problemu z rozpoznaniem tego miejsca, ponieważ znajdowało się tam ogromne witrynowe okno oraz taras, na który można było swobodnie wyjść, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Lokal nie był pusty, w środku coś już się działo. Przez podwójne grube szkło przenikało rozmyte pomarańczowo-czerwone światło, tworząc nastrojową przyjemną atmosferę.

Jak zdążyłem zauważyć, budynek składał się z dwóch pięter, a właściwie piętra i poddasza, na którym znajdowała się część hotelowa. Jednak nie to było w tym wszystkim najbardziej niezwykłe. Doznałem totalnego olśnienia i zachwytu, gdy zdałem sobie sprawę, że zarówno część tarasu to znaczy poręcze jak i słupki podtrzymujące niewielki daszek oraz cały narożnik oplecione były niesamowicie bujną, na dodatek obficie kwitnącą fioletową wisterią. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Grube pnącza były niczym żyły na olbrzymiej dłoni śpiącego olbrzyma.

Gdy podeszliśmy bliżej, zauważyłem, że pnącze to opanowało nie tylko tę stronę budynku, ale również całą tylną ścianę oraz pion z drugiej strony. Dom zdawał się być żywą, posiadającą własnego ducha, istotą.

-Och ciociu, - odezwałem się z przejęciem, a moje oczy zrobiły się wielkie jak złotówki, - nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. To miejsce jest bajkowe. Boże, jak tu pięknie!

-Wiedziałam, że ci się spodoba, - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.

Patrzyłem i nie mogłem nasycić moich oczu tym widokiem.

-Ciociu, zakochałem się w tym domu od pierwszego wejrzenia, - powiedziałem z rozrzewnieniem. - Mam wrażenie, że od zawsze należałem do tego miejsca. Jakby ono było moje a ja jego. Czuję się tak, jakbym wrócił do tego miejsca po długich latach nieobecności.

Położyła mi rękę na ramieniu i powiedziała:

-Julian, To wcale nie jest jeszcze koniec wrażeń tego wieczoru. Poczekaj na to, co zobaczysz wewnątrz.

Weszliśmy do środka. Od razu stwierdziłem, że miała rację. Sala, w której się znaleźliśmy, była ogromna i wydawała się znacznie większa, niż sugerowały to zewnętrzne rozmiary budynku. Podejrzewałem, że było to spowodowane specyficznym oświetleniem i jego rozmieszczeniem pod sufitem. Pomieszczenie faktycznie miało imponującą wysokość i przypominało raczej mały kościółek, a punktowe reflektory rzucały smugi światła, które powoli unosiły się w zamglonym przydymionym powietrzu między stolikami. 

Zjawiliśmy się na samą porę. Klub był już pełen gości i panował w nim dość spory gwar. Widać było, że szykuje się wielka impreza. Ludzie siedzieli zwróceni twarzami w stronę sceny, na której obsługa przygotowywała mikrofony i ustawiała nagłośnienie. Jakiś zespół muzyczny stroił instrumenty. Sam ekran do wyświetlania tekstów piosenek znajdował się wysoko pod sufitem i miał ogromne rozmiary. W powietrzu unosił się zapach kawy jedzenia i papierosów. 

W pewnym momencie oświetlenie zmieniło kolor z białego na pomarańczowy i skierowało się w stronę sceny, gdzie saksofonista zaczął grać nastrojowy utwór. Niemniej był to jednak tylko przedsmak tego, co miało nastąpić już za chwilę.

-Raz, raz, raz, dwa, trzy… - z ogromnych głośników zawieszonych pod sufitem rozbrzmiewał głos spikera, sprawdzającego, czy wszystko jest w porządku.

Wszystko wskazywało na to, że ten wieczór przejdzie do historii nie tylko mojej, ale także całego tego miasteczka. Niestety nie wszystko wyglądało tak spektakularnie, jak można byłoby się tego spodziewać. Pewne drobne szczegóły zdawały się psuć cały ten cudowny nastrój. Mimo pozornie i sielankowego i bezstresowego otoczenia ponownie budziły się we mnie niepokojące uczucia i narastała trema. Świadomość, że będę musiał wyjść na scenę przy tak licznej publiczności, wzbudzała we mnie coraz większy lęk.



środa, 24 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

50. Doznałem uczucia deja vu.


Ruszyliśmy przed siebie. Już na pierwszy rzut oka widać było, że miejsce to utrzymane jest w sposób bardzo estetyczny. Uliczka zanurzona była w bujnej i zieleni miejskiej, a kwietniki oddzielające ją od chodnika były zadbane i mieniły się kolorami różnorodnych kwiatów. Po lewej stronie ciągnął się rząd drewnianych uroczych butików, pensjonatów i straganów, których frontony i wystawy były podświetlone ciepłym nastrojowym światłem. Po prawej zaś, przy której zatrzymała się nasza taksówka, ciągnął się rząd ciasno zaparkowanych samochodów. Wywnioskować można było, że jest to dzielnica oblegana przez wieczornych imprezowiczów i turystów pragnących nieco mocniejszych wrażeń. 

Choć miasto nie było zbyt duże, zupełnie nie mogłem zorientować się, gdzie znajduje się nasz lokal. Nic, co by go przypominało, nie było widać w zasięgu wzroku. Gdybym był sam, prawdopodobnie poczułbym się nieco zagubiony. Na szczęście ciocia doskonale znała drogę do klubu. Zresztą i tak był już niedaleko. Będąc przy niej, czułem się zrelaksowany, a jednocześnie lekko podekscytowany. Nie mogłem się doczekać tego, co może mnie dzisiaj jeszcze czekać. Wdychałem wilgotne, rozgrzane przez upalny dzień powietrze do moich płuc i z zaciekawieniem rozejrzałem się dookoła.

Chociaż aż tak bardzo nie znałem się na budownictwie, architektura tego miejsca mnie zachwyciła. Drewniane budynki były jakby na siłę upchnięte wzdłuż ulicy, a każdy z nich miał jeden lub więcej balkonów z rzeźbionymi stylizowanymi poręczami tak, jakby to była tutejsza moda. Większość z tarasów obsadzona była kwiatami i różnego rodzaju pnączami, co sprawiało, że całość emanowała sielskim, niezwykle przyjemnym urokiem. Wszędzie wokół można było usłyszeć gwar rozmów, śmiech dzieci oraz trąbienie samochodów. No cóż, nie było się czemu dziwić, w mieście było niezwykle dużo imprez, które właśnie w tej chwili zaczynały się rozkręcać.

Na końcu ulicy, którą szliśmy już od kilku minut, znajdował się imponujący drewniany budynek, który od razu zwrócił moją uwagę. Emanował niepowtarzalnym stylem i tajemniczym urokiem. Choć już wiedziałem, że jest to miejsce, do którego zmierzamy, zupełnie nie przypominał klubu karaoke, ba nawet żadnego innego klubu czy nawet lokalu użyteczności publicznej. Byłem przekonany, że gdybym znalazł się tu w ciągu dnia, mógłbym przejść koło niego obojętnie, nie zauważając go nawet, bądź nawet postrzegając jako zaniedbaną ruderę, nadającą się jedynie do rozbiórki. Jednak teraz w szybko zapadającym zmroku, oświetlony kolorowym czerwono-złotym blaskiem zachodzącego słońca, wydawał się niezwykle pociągający. Sprawiał wrażenie, jakby należał do innego świata. Był po prostu czarodziejski i niezwykle uroczy. 

Wreszcie stanęliśmy pod klubem. Po raz drugi w ciągu tych wakacji, które tak naprawdę na dobre jeszcze się nie zaczęły, doznałem uczucia deja vu. Miałem wrażenie, jakbym nagle przeniósł się do świata baśni Andersena. To było niesamowite. Ten dom żył własnym życiem, miał osobowość i zdawał się do mnie mówić niczym żywa istota. Zdawał się być jak stary fort, dziki i niedostępny, pozostawiony na odludziu, zapraszający w swe progi gości, by poznali jego tajemnice. Sam zdawał się pisać dla siebie niezwykłą historię, która dziś miała się rozegrać.

Wbrew wszelkim przewidywaniom, wejście do środka znajdowało się nieco poniżej poziomu ulicy i żeby się tam dostać, trzeba było pokonać kilka stopni w dół. Podświetlone przymglonym pomarańczowym światłem drzwi, zdawały się zapraszać przybyłych do środka, kusząc niezwykłymi atrakcjami, które mogły tam na nich czekać. 



wtorek, 23 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

49. Gotowi na najbardziej ekscytujący wieczór tych wakacji.


Niestety pomimo moich heroicznych wysiłków, w pewnym momencie musiałem się poddać, a moim ciałem szarpnął tak potężny skurcz, iż miałem wrażenie, że doświadczam orgazmu. Choć tak naprawdę do dziś nie jestem pewien, czy rzeczywiście tak nie było. Coś wewnątrz mnie próbowało mówić, że to, co się właśnie dzieje, to istne wariactwo, jakieś zboczenie, niestety, to, co widziałem, było tak magiczne i niezwykłe, że żadne logiczne argumenty nie trafiały do mojej świadomości. Moja ciocia była dla mnie prawdziwym objawieniem. 

Dopiero po chwili, kiedy nieco się uspokoiłem, zdałem sobie sprawę, że pod tym obcisłym złotym kostiumem ciocia ma delikatną koronkową bluzkę. Sprawiało to, że prezentowała się niepowtarzalnie, niezwykle uroczo i mimo wszystko bardzo romantycznie. Z podziwem i dumą musiałem stwierdzić, że wygląda na znacznie młodszą, niż jest w rzeczywistości. Dotarło do mnie, że bez żadnego wstydu mogę pochwalić się nią moim kolegom i powiedzieć, że jest moją rówieśniczką. Prawdopodobnie nikt by się nie domyślił ile naprawdę ma lat.

No cóż, to były rzeczywiście niesamowity widok, który do dziś mam w swojej głowie. Oprócz tego obcisłego kostiumu ciocia miała na sobie też skórzaną kurteczkę, która również lśniła jak czyste złoto. Wyglądała naprawdę nieziemsko, jakby zstąpiła wprost z niebios. Stała tak przede mną, przechylając głowę na jeden bok i rozpuszczając swoje długie, czarne włosy, a moje nogi zrobiły się miękkie jak z gliny i byłem przekonany, że za chwilę upadnę. 

W tym jednym krótkim momencie cały mój dotychczasowy świat wywrócił się do góry nogami. Nagle uświadomiłem sobie cały wachlarz gorących uczuć wobec niej i dotarło do mnie, że zrobię wszystko, aby się do niej zbliżyć jeszcze bardziej. Byłem przekonany, że bez niej moje życie straciłoby sens. Zacząłem dostrzegać coś, do czego jeszcze godzinę temu nie byłem w stanie się przyznać. To była miłość, ale nie taka, jaką siostrzeniec darzy swoją ciocię, lecz taka, która zarezerwowana jest dla dorosłego mężczyzny i dorosłej kobiety ze wszystkimi aspektami tego typu związku. 

Im bardziej sobie to uświadamiałem, tym bardziej docierało do mnie, że to nieetyczne, że nigdy nie powinno mieć miejsca. Niestety było już za późno. Bez względu na to, jak bardzo się starałem, nie potrafiłem nad tym zapanować. Moje uczucia i pragnienia wzięły nade mną w górę. Pokusa, by pójść dalej, była silniejsza ode mnie.

-O Boże, Julian, jak ty na mnie patrzysz. Chodźmy już, bo taksówka nam ucieknie, - odezwała się miękko, przyglądając mi się uważnie, co sprawiło tylko, że poczułem się jeszcze bardziej rozpalony. 

W końcu, czy tego chciałem, czy nie, ruszyliśmy do wyjścia, gotowi na najbardziej ekscytujący wieczór tych wakacji. Czarna Toyota Corolla czekała już na ulicy, jak boski rydwan, który miał nas zabrać na to niezwykłe wydarzenie. Wsiedliśmy i pomknęliśmy przez miasto jak para idoli, na których czekał już tłum wielbicieli. Byłem tak niezwykle szczęśliwy i odrealniony, że miałem wrażenie, jakbym nagle znalazł się na innej planecie.

Kiedy taksówkarz wysadził nas wąskiej uliczce, było już dosyć późno. Mimo to okolica wcale nie opustoszała. Jak w typowym miasteczku nad jeziorem o tej porze roku panowała przyjemna letnia atmosfera. Było dosyć ciepło a niebo rozświetlone pomarańczowo-czerwonymi promieniami zachodzącego słońca, zdawało się zachęcać do zabawy. Niestety nadciągające od strony wody ciężkie ciemne chmury, zwiastowały, że w ciągu kilku godzin prawdopodobnie zacznie padać. 

Ca cudowna relaksująca atmosfera wakacji zdawała się unosić w powietrzu niczym złoty pył. Rozentuzjazmowani weseli turyści spacerowali niespiesznie między kolorowymi straganami pełnymi przeróżnych pamiątek i zabawek, starając się kupić jeszcze coś dla siebie.


poniedziałek, 22 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

48. Obcisły strój.


Nadchodził moment naszego wyjścia do klubu, a ja byłem niezwykle podekscytowany perspektywą wystąpienia na scenie przed liczną publicznością. Przez chwilę czułem się jak prawdziwy piosenkarz. Nawet zacząłem marzyć o karierze wokalnej i wyobrażać sobie występy na rockowych koncertach. 

Kiedy założyłem ekstrawagancki letni strój, który wybrałem razem z ciocią, kiedy wreszcie miałem na sobie tę luźną koszulę o jaskrawym wzorze, idealnie dopasowaną do moich gabarytów, wiedziałem, że wszystko będzie dobrze. Stałem przed lustrem w łazience cioci i rozmyślałem o wzorach, które zdobiły tę część garderoby. Nie mogłem rozpoznać roślin na niej występujących. Prawdopodobnie były to czerwone jaskrawe maki, albo kwiaty hibiskusa oraz zielone palmy, jednak trudno było jednoznacznie stwierdzić, ponieważ był to raczej abstrakt niż konkretny motyw. 

Tak czy siak, koszula była zajebista. Dodatkowo luźne spodenki sięgające przed kolano wyglądały naprawdę niesamowicie. Ich swobodny krój dawał mi niezwykłe poczucie swobody i pewność siebie. Byłem przekonany, że nawet w trudnych sytuacjach potrafią one ukryć moje podniecenie, a nawet wyjątkowo dużą erekcję. Miałem wrażenie, że cały stres mija, jak ręką odjął. Czułem się coraz bardziej pewny siebie i zrelaksowany. Miałem wrażenie, że świat jest na wyciągnięcie ręki, a wraz z nim moja ciocia. Wszystko wydawało się takie realne i możliwe do zrealizowania. 

No cóż, teraz musiałem tylko poczekać na moją towarzyszkę tego wieczoru. Czułem się taki podekscytowany, że mogę pójść tam właśnie z nią. Nie miej nie byłem przygotowany na to co miało się stać już wkrótce.

Kiedy ciocia wyszła z salonu, doznałem tak potężnego szoku, że przez długą chwilę nie mogłem się pozbierać. Nie poznałem jej – to była zupełnie inna osoba. Pomyślałem sobie, że to niesamowite, jak ubiór może odmienić czyjś wygląd. Patrzyłem na nią szeroko otwartymi oczami, mając wrażenie, że mnie one mylą. 

Moja cudowna ciocia miała na sobie połyskujący, złoty skórzany kostium, który był dodatkowo bardzo obcisły. Składał się ze spodni i topu z głębokim, trójkątnym dekoltem na wąskich ramiączkach i doskonale eksponował jej obfite piersi. Ciasno przylegały do ciała i wydawały  jeszcze większe, bardziej napęczniałe niż zwykle. Miałem wrażenie, że za chwilę wyskoczą na wierzch i zaczną się huśtać na wszystkie strony. To uczucie było tak, że nie mogłem sobie z nim poradzić przez dłuższy czas. 

To było niesamowite. Ten obcisły strój wydawał się, jakby był zrobiony z gumy. Idealnie dopasowany do jej figury eksponował najdrobniejsze szczegóły anatomii jej ciała. Byłem w coraz większym szoku i nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Między jej nogami, w okolicy krocza materiał wciskał się w jej krocze z wyjątkową dokładnością. Bez najmniejszego problemu mogłem rozpoznać wydatny wzgórek łonowy i pionową szparkę jej cipki. 

Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Intensywne uczucie podniecenia narastało w tak błyskawicznym tempie, że nie byłem tego świadomy. Z całych sił starałem się odwrócić wzrok. Robiłem wszystko, żeby tylko nie patrzeć. Niestety było już za późno i nie byłem w stanie powstrzymać tego silnego odruchu. Czułem, że zaczynam się trząść, a moje oczy samoczynnie wędrują w jej stronę za każdym razem, gdy nie patrzy na mnie. 

Oszalałem na jej punkcie. Pragnąłem jej coraz bardziej i chciałem się do niej zbliżyć. Chciałem dotykać ją, pieścić i trzymać w swoich ramionach. Chciałem sprawdzić, co kryje się pod tym złotym elastycznym materiałem. Chciałem patrzeć na jej cipkę. Wiedziałem jednak, że nie mogę nawet o tym myśleć. Wiedziałem, że to nieetyczne, niemoralne, grzeszne i niestosowne. Starałem się nie myśleć o niej i skupić się na czymś innym.




niedziela, 21 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

47. Nasze ćwiczenia wokalne.


Siedzieliśmy obok siebie na miękkiej, wygodnej sofie, tak blisko, że prawie dotykaliśmy się ramionami. Z włączonym mikrofonem w dłoni patrzyłem na ekran komputera, a z dużych głośników naprzeciwko rozbrzmiewał mój wzmocniony głos. Niestety zdawałem sobie sprawę, że brzmiał trochę niespokojnie i sztucznie. Bardzo zależało mi na tym, aby w jej oczach wypaść jak najlepiej.

W pewnym momencie ciocia położyła dłoń na moim ramieniu i przesunęła się tak blisko, że poczułem jej jędrne i miękkie udo na swojej nodze. Uczucie podniecenia znów się nasiliło. Czułem, jak mój penis szybko sztywnieje, nabiera turgoru i mocno napiera na materiał slipów. Musiałem mocno walczyć, aby nad tym choć trochę zapanować, bo jeszcze chwila, a wszystko byłoby widoczne jak na dłoni.

-Świetnie, Julian, ale spróbuj teraz bardziej wczuć się w emocje tego utworu. Nie zwracaj uwagi na to, co dzieje się dookoła. Wyobraź sobie, że śpiewasz dla kogoś, kogo naprawdę kochasz, - powiedziała, a ja poczułem się naprawdę wyjątkowo, ale jednocześnie bardzo dziwnie.

Próbując bardziej zaangażować się w to, co robię, wyobrażałem sobie, że osobą, dla której śpiewam, jest właśnie ona — moja ukochana ciocia. Zapamiętując słowa i przymykając oczy, odezwałem się prawie szeptem:

-Och tak, ciociu, śpiewam dla kogoś, kogo bardzo kocham.

Miałem wrażenie, że ona doskonale wie, co się ze mną dzieje, i akceptuje to. Doświadczając tej mieszaniny skomplikowanych i silnych emocji, zacząłem śpiewać kolejne strofy, a mój głos stawał się coraz bardziej autentyczny i pełen siły. To było naprawdę niesamowite. Ciocia siedziała tuż obok mnie, udzielając wskazówek i korygując niektóre fragmenty.

W pewnym momencie ciocia przerwała i powiedziała:

-Doskonale, Julian. Teraz spróbujmy nieco zmienić pozycję. Wyobraź sobie, że jesteś na scenie, dokładnie w samym centrum uwagi. Stań na środku pokoju i pomyśl sobie, że ja jestem całą twoją publicznością.

Wstałem, przeszedłem dokładnie na środek salonu i zatrzymałem się naprzeciwko niej. Patrzyła na mnie z miłością i niezwykłym ciepłem.

-Tak, ciociu, czuję, że jestem na scenie, gotowy, aby stawić czoła największym przeciwnościom i dać z siebie wszystko, - powiedziałem ze wzruszeniem.

Kiedy ja kontynuowałem śpiewanie, ciocia z uśmiechem obserwowała moje postępy. W pewnym momencie jej sukienka zsunęła się nieco powyżej kolan i nieświadomie zerknąłem na jej zgrabne nogi. Ponownie zadrżałem, a mój głos wypadł z rytmu. Jej uda działały na mnie jak afrodyzjak: pobudzały, inspirowały i wywoływały podniecenie.

Kiedy zauważyła moje rozkojarzone nieporadne spojrzenie, powiedziała:

-Julian, nie rozpraszaj się. Skup się na piosence. Pamiętaj, że najważniejsze jest wyrażanie emocji. Musisz być autentyczny i szczery w tym, co robisz.

-Masz absolutną rację, ciociu. Skoncentrujmy się na muzyce, - odpowiedziałem, szybko wracając do rzeczywistości i choć żałując, że nie zobaczyłem więcej.

Kontynuowaliśmy nasze ćwiczenia wokalne. Mimo zamieszania w mojej głowie, jakie spowodował widok jej zgrabnych nóg, zdołałem opanować drżenie głosu. Udało mi się również uspokoić podniecenie i wszystko wracało do normy. Ćwiczyliśmy jeszcze przez trzy godziny. Ciocia zaskoczyła mnie niezwykłą siłą i barwą swojego głosu. Gdy śpiewała, miałem wrażenie, że nie potrzebuje żadnych dodatkowych ćwiczeń. Wiele piosenek znała na pamięć i śpiewała je, nie spoglądając nawet na ekran komputera. W końcu stwierdziliśmy, że jesteśmy już wystarczająco przygotowani. Podziękowaliśmy sobie nawzajem i wymieniliśmy się pozytywnymi spostrzeżeniami dotyczącymi naszych postępów.




sobota, 20 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

46. Pamiętaj, aby być pewnym siebie.


Zupełnie nie kojarzyłem tytułu tej piosenki. Nic mi on nie mówił, dlatego kiedy w moich oczach zobaczyła zmieszanie, wyjaśniła:

-To jeden z bardziej znanych utworów Elvisa Presleya. Na pewno to znasz. No ale jest też polska wersja. Poczekaj, zaraz znajdę i ją na YouTube. Może łatwiej będzie ci ją opanować. 

Nie czekając na moją reakcję, uruchomiła swój telefon i po chwili usłyszałem pięknie brzmiący utwór śpiewany przez młodą dziewczynę w języku polskim. Uważnie wsłuchałem się w słowa i melodię i po chwili stwierdziłem, że jednak będę w stanie go zaśpiewać. Mimo to wciąż byłem bardzo zdenerwowany i ona chyba to zauważyła, bo zwróciła się do mnie tymi słowami:

-Poczekaj, musimy sprawić, abyś trochę się rozluźnił, inaczej nic z tego nie będzie.

Podeszła do dużego barku po drugiej stronie salonu i wyjęła stamtąd butelkę czerwonego wina oraz dwa kieliszki na wysokich nóżkach.

-Co to? - spytałem, chociaż doskonale wiedziałem, co trzyma w ręku.

-Wino, - wyjaśniła bez najmniejszego skrępowania, - wypijemy po kieliszku, a gdy poczujesz się nieco lepiej, zaczniemy ćwiczyć.

Postawiła kieliszki na niskiej ławie i poprosiła mnie, abym usiadł obok niej. Następnie rozlała trunek do szklanych naczyń i podała mi jedno. Bez wahania wypiłem połowę zawartości. Wino było półsłodkie, aromatyczne i rewelacyjnie smakowało. Dodatkowo czułem, jak delikatnie rozgrzewa moje gardło. To było to czego, było mi potrzeba w tej chwili.

-Ciociu, czy ty chcesz mnie upić? - powiedziałem, uśmiechając się, a jednocześnie patrząc na nią podejrzliwie.

Uśmiechnęła się, tylko jedną stroną ust, co mogło sugerować, że jednak ma jakieś ukryte zamiary.

-Ależ skąd, Julian. Ja tylko chcę, żebyś się trochę rozluźnił, - odpowiedziała, ale jej słowa nie dawały jednoznacznej odpowiedzi na to, co tak naprawdę miała na myśli.

Czułem, że trzęsą mi się ręce dlatego, nie zastanawiając się, opróżniłem kieliszek, a ona od razu nalała drugi. Pomyślałem sobie, że jeśli wieczorem będę jeszcze w stanie cokolwiek zaśpiewać, to na pewno zrobię na wszystkich niezłe wrażenie. Kiedy wypiłem również drugi kieliszek, poczułem, jak moje ciało i umysł stopniowo wpadają w stan przyjemnego odprężenia. Większość moich dotychczasowych problemów powoli zaczęła odchodzić w niepamięć. Wiedziałem, że jeśli nie przesadzę z ilością alkoholu, to jestem na dobrej drodze do sukcesu. Martwiło mnie jedynie to, czy ciocia naprawdę chciała, żebym dotarł tego wieczoru do lokalu. Znałem swoje możliwości i wiedziałem, że po trzecim kieliszku mogę mieć problemy ze wstaniem z sofy.

Na szczęście ciocia nie polała po raz trzeci i po chwili poczułem, że jestem gotowy na największe wyzwania tego świata.

-No dobrze, ciociu, zaczynamy. Będę się starał dać z siebie wszystko, a ty będziesz mi w tym pomagać, prawda? - powiedziałem z kokieteryjnym uśmiechem.

-Ależ oczywiście, Julian, - odpowiedziała, ciepło się uśmiechając.

Po chwili otworzyła laptopa i wyszukała ten sam utwór. Razem powtórzyliśmy go w wersji wokalnej, starając się naśladować słowa piosenkarki. Następnie ciocia weszła na specjalną stronę do ćwiczeń karaoke, gdzie dostępna była jedynie melodia i tekst piosenki.

-No dobrze, ciociu, jestem gotowy. Możemy zaczynać, - powiedziałem nerwowym głosem, ponieważ bardzo mi zależało, żeby wszystko wyszło dobrze.

-Okej, Julian, tylko pamiętaj, aby być pewnym siebie. Zaczniemy od pierwszej zwrotki, - westchnęła ciocia, uśmiechając się ciepło.



Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...