poniedziałek, 31 października 2022

Selfie

3. Krok po kroku.


Uśmiechała się szeroko uchylonymi ustami. Jej oczy płonęły coraz większym zainteresowaniem. Odsunęła się nieco do tyłu, a ja wykonałem jezcze jedno zdjęcie. 

Po chwili zacząłem podejrzewać, że cała ta sytuacja została przez nią precyzyjnie przygotowana. Wychodziło na to, że ta młoda dziewczyna po prostu mnie kokietowała. Robienie zdjęć wydało jej się świetnym sposobem na uwiedzenie faceta.

Kiedy przyglądałem się wykonanemu przez siebie ujęciu, przejechała dłońmi po swoich piersiach, przyglądając się im uważnie. Jakby nie była pewna, czy są wystarczająco duże, zgrabne i powabne. Myślę, że tak naprawdę chciała po prostu je odkryć i pokazać. W jej zachowaniu jednak można było dostrzec nieco wstydu i skrępowania. To zrozumiałem, była jeszcze bardzo młoda. 

Tymczasem zabawa trwała w najlepsze. Laska krok po kroku wciągała mnie w swoją grę. 

Odwróciła się do mnie tyłem, pochyliła do przodu, skręciła swój zgrabny tułów w talii i wypinając tyłeczek, spojrzała w moją stronę przez ramię. W tym momencie nie wytrzymałem i zadrżałem. Nie mogłem oderwać wzroku od jej cudownych, zgrabnych pośladków. Miałem ochotę zedrzeć z niej te jasne jeansy, rozsunąć uda i wepchnąć między nie swojego twardego ogiera.

Całe to doświadczenie powoli zaczynało przerastać moje możliwości. Ta młoda dziewczyna zachowywała się jak kotka w rui. Trudno było zaprzeczyć jej urokowi. Młoda, śliczna, drobnej budowy, ale niesamowicie zgrabna piorunująco działała na wszystkie moje zmysły. Miałem coraz mniejszą ochotę na opieranie się jej wdziękom.

Wykonałem jeszcze jedno zdjęcie, a ona mruknęła z wyraźnym zadowoleniem. Następnie zrobiła coś, czego mogłem się spodziewać od samego początku. Przecież nie ma się co oszukiwać, zarówno mnie, jak i jej chodziło dokładnie o to samo. 

Odwróciła się do mnie przodem i się wyprostowała. Następnie spojrzała spod opuszczonych powiek jak aktorka na planie. W napięciu czekałem na to co będzie dalej. Po chwili ułożyła dłonie na wysokości piersi i zgrabnie uniosła białe wdzianko, odsłaniając seksowny staniczek. To było to. Biustonosz nawet nie skrywał w całości jej zgrabnych cycuszków. Mogłem tylko bić sobie brawo.

Po chwili stało się dużo więcej, niż mógłbym przypuszczać. Powiedzmy, że rzeczywistość przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Z serdecznym uśmiechem na ustach jeszcze wyżej podciągnęła bluzeczkę i, dokładnie tym samym ruchem, opuściła biustonosz do dołu. 

Zaniemówiłem z wrażenia. Moim oczom ukazały się dwa przecudne jabłuszka, zwieńczone dość sporymi karminowo brązowymi brodawkami. Wysunęły się nie na tyle, bym mógł je w całości zobaczyć, ale tak by mnie jeszcze bardziej podniecić i rozbudzić wyobraźnię. Przy czym Julka zrobiła to w sposób zupełnie naturalny. Tak, jakby chwaliła się w koleżance. 

Tymczasem dla mnie to wcale nie było takie proste. Kutas w moich spodniach szarpnął się jak wariat, domagając wyjścia na zewnątrz i za nic nie mogło go powstrzymać. 

Widząc to, roześmiała się dwa razy ciepło, miękko i serdecznie. Chwilę później opuściła bluzeczkę do dołu. Na jej twarzy malowała się prośba, abym jej dotknął, abym wziął ją w swoje mocne ramiona. Co tu dużo ukrywać, miałem niesamowitą ochotę, aby to zrobić. Chciałem ją zerżnąć tak mocno, aż by piszczała. No ale przecież byłem facetem, kulturalnym, wykształconym i na poziomie i musiałem zachować jakieś pozory. Przynajmniej na razie. Nie mogłem się zachowywać jak jakiś cham. Niemniej problem seksu z nią pozostawał tylko kwestią czasu.

 Dosłownie po chwili, zgrabnym uwodzicielskim ruchem, zaczęła ściągać z siebie tę bardzo skromną bluzeczkę. Zrzuciła najpierw jedno ramiączko, później drugie. Po kilku sekundach zsuwała ubranko do dołu. Nawet przez chwilę nie oderwała ode mnie wzroku. Wydawała się całkowicie panować nad sytuacją. Krok po kroku prowadziła mnie jak po sznurku do wyznaczonego przez siebie celu. 









niedziela, 30 października 2022

Selfie

2. Byłem drapieżnikiem.


Telefon trzymała gdzieś na wysokości swoich piersi. Uniosła wysoko brodę i patrzyła mi prosto w oczy. Rzeczywiście była bardzo skromnie ubrana. Spodenki ciasno opinały jej płaski brzuch, ukazując każdą wypukłość ciała. Luźne ubranko na górze odchylało się i powiewało wraz z podmuchami wiatru.

Widząc moje zainteresowanie smartfonem, a raczej tym, co na nim się znajdowało,  podała mi go, abym mógł wszystko dokładnie obejrzeć. 

-Jak? - spytała, kiedy trzymałem i patrzyłem już na ekran.

Oparła ręce na biodrach. Była całkowicie wyluzowana.

Kiedy przyglądałem się zdjęciom, zaczęła się wiercić niecierpliwie, jakby wykonywała jakiś piękny taniec. Przechyliła głowę, uśmiechała się serdecznie. Przy tym była tak śliczna i miała tak jasną cerę, że nie mogłem się oprzeć. W zasadzie nie wiedziałem, gdzie patrzeć. Chciałem podziwiać ją zarówno na zdjęciach jak i stojącą przede mnie w rzeczywistości. Przede wszystkim chciałem ją posiąść. Jednak do tego ostatniego było jeszcze daleko. 

Zrobiła jeden krok do tyłu i jeszcze mocniej pochyliła głowę. Nieco spoważniała, a w jej oczach mogłem dostrzec ciekawość. Nie byłem w stanie stwierdzić, czego mogę się po niej w tej chwili spodziewać. Tymczasem ona znowu przejęła inicjatywę. 

-Zrobisz mi zdjęcie? -  zapytała wprost.

Mruknąłem coś niezrozumiale. Nie wiem czemu tak zareagowałem, przecież w tej prośbie nie było niczego szczególnego. Mimo wszystko wzięła to za moją zgodę. I dobrze. Nim zdążyłem o czymkolwiek pomyśleć, odsunęła się jeszcze krok do tyłu, uniosła dłonie i rozrzuciła swoje piękne włosy po plecach. Przy okazji kokieteryjnie wypięła swoje małe piersi do przodu. Oczywiście zrobiła to celowo, chcąc podkreślić swoje walory. 

Można powiedzieć, że w tej chwili byłem już całkowicie w jej mocy. Niby patrzyłem na aparat, ale tak naprawdę śledziłem każdy jej ruch. Miała w sobie coś takiego, że przebywając blisko niej, czułem ciarki na plecach. Zachowywała się przy tym bardzo naturalnie, a ja czułem się coraz bardziej podniecony. Powoli zaczynałem sobie uświadamiać, że jest to równia pochyła i mogą zmierzać tylko w jednym kierunku.

Jednym ruchem rozrzuciła włosy, które przez moment szybowały w powietrzu, by powoli opaść na jej łopatki. Ciągle miała na ustach ten słodki, niewinny, rozbrajający uśmiech. Jeszcze mocniej wypięła swoje piersi. Ułożyła włosy na jednym ramieniu, a później jej dłonie wylądowały na biodrach. 

Uniosłem aparat do góry, ująłem ją w kadr i nacisnąłem okienko migawki. Kiedy ucichł dźwięk robionego zdjęcia, uchyliła usta w uśmiechu zaciekawienia. Kiedy i stwierdziłem, że fotka wyszła poprawnie, jeszcze raz uniosłem aparat, by wykonać kolejną. Najwyraźniej była zadowolona, że podjąłem inicjatywę. Była młoda, czuła się piękna, miała wakacje i tego dnia najwyraźniej szukała miłego towarzystwa. 

Kolejny raz dotknąłem ekranu, robiąc jeszcze jedno zdjęcie. Roześmiała się w głos w pełni usatysfakcjonowana i zadowolona. Stanęła do mnie bokiem, tyłem do lustra, bym wykonał zdjęcie z profilu. Odchyliła głowę do tyłu, swobodnie rozrzucając włosy. Wyglądała jeszcze naturalniej, niż na początku. Emanowała świeżością. Przymknęła powieki i pokazała zęby w szczerym, serdecznym uśmiechu. Ujęła przy tym palcami ramiączka swojej delikatnej kusej bluzeczki i pociągnęła je do przodu. Miałem wrażenie, że za chwilę się rozbierze. 

-Poczekaj, - odezwałem się, chcąc zatrzymać ją w jednym miejscu. 

Wykonała jeszcze zgrabny piruet, niczym zawodowa tancerka i odwróciła się do mnie przodem. Wciąż trzymała ramiączka bluzeczki, ciągnąc je coraz mocniej do przodu. Widziałem, że coraz bardziej podoba się jej ta zabawa. Najwyraźniej miała ochotę nie tylko na skromne, przyzwoite zdjęcia. Nie powiem, że nie odpowiadała mi ta sytuacja. Byłem drapieżnikiem, a ofiara sama pchała się w moje objęcia. 





sobota, 29 października 2022

Selfie

 1. Co u ciebie słychać?


Wszedłem do salonu. Stała przed wielkim lustrem ze smartfonem w dłoni i robiła sobie zdjęcia. Była młoda i śliczna. Miała jasne, jak len, proste włosy. W tej chwili przerzucone były przez jedno ramię. Od samego początku miałem na nią niesamowitą ochotę. Nie mogłem sobie jednak na to pozwolić, ponieważ była córką mojego szefa i za taki wyczyn mógłby nie tylko wyrzucić mnie z pracy, ale postawić przed sądem, czy nawet sam wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. Starałem się być dobrym pracownikiem. Na zaufanie długo pracowałem i unikałem kłopotów, jak tylko się dało. Niemniej w tej chwili sytuacja zdawała się być nieco inna i znacznie przerastać możliwości mojego oporu. 

Byliśmy sami, a ona była tak cholernie skromnie ubrana. Emanowała czystym erotyzmem i seksem w każdym centymetrze swojego młodego ciała. Co tu dużo ukrywać, wpadłem w jej sidła, a wydostanie się z nich, było praktycznie niemożliwe. 

Miała na sobie krótkie spodenki jeansowe. Były jej jasnoniebieskie doskonale komponowały się z jej włosami. No dobra, przecież jeszcze to nic strasznego. Tyle tylko, że te spodenki były tak krótkie, że nie zakrywały jej zgrabnych pośladków nawet w niewielkiej części. Po prostu miała gołą dupę. Na dodatek góra jej ciała schowana była za czymś, co miało imitować krótką bluzeczkę, tunikę, bądź top, ale to tylko teoria. Odzienie było tak skromne, że niewiele różniło się od biustonosza, który krył się pod nim. 

Na szczęście nie widziała mnie. Była zbyt zajęta telefonem i cykaniem sobie selfie. Patrzyła na ekran i uśmiechała się do siebie. Stałem kilka metrów za nią i trzymałem dłonie w kieszeniach. Z lubością chłonąłem ten widok. Nie miałem pojęcia, jak ta sytuacja potoczy się dalej. Byłem jednak przekonany, że nie wyjdę z tego pokoju, póki jej nie zaliczę. Na to wskazywały wszystkie znaki na ziemi i niebie. 

Skierowała aparat prosto na swoje odbicie w lustrze, by wykonać kolejną fotografię. Nie wiem czemu tak. Przecież mogła robić normalne selfie. Pewnie w ten sposób mogła objąć całą sylwetkę. Chyba w tym momencie musiała mnie dostrzec, jednak zajęta swoją zabawką i nie dała po sobie tego poznać. Zachowywała się tak, jakby nic się nie stało. Usłyszałem tylko spust elektronicznej migawki.

Miała szesnaście lat. Była niska, szczupła i delikatna. Przechyliła głowę na jeden, bok poprawiając swoje włosy. Nie wytrzymałem i podszedłem do niej. Stanąłem tuż za jej plecami. Udawała, że mnie nie widzi. Zdawała się być pochłonięta całkowicie tym, co robiła. Starałem się zerknąć na ekranik smartfona, aby zobaczyć, jak wyszło zdjęcie. 

Po chwili zrobiłem jeszcze jeden krok i znalazłem się na równi z nią. Zadrżałem. Pachniała różami. Już teraz miałem ochotę wziąć ją w ramiona, ale nie zrobiłem tego. Jak dzikus patrzyłem na jej jędrne, młode ciało. Przyglądałem się jej plecom, przez które biegła wklęsła linia kręgosłupa, począwszy od szyi, poprzez łopatki, część krzyżową i znikając pod krótkimi szortami. Najbardziej podobała mi się ta część, gdzie zaczynał się jej zgrabny tyłek. Nie mogłem oderwać od niej oczu.

Zdążyłem usłyszeć jeszcze jeden trzask sztucznej migawki, kiedy odwróciła głowę. Jej uśmiech był serdeczny i ciepły. Julia była szczerą dziewczyną, mimo swojego pochodzenia z natury prostą, otwartą i bardzo serdeczną. Bardzo szybko zjednywała sobie przyjaciół, a mężczyzn wprost owijała wokół małego palca.

Odwróciła się do mnie przodem i uśmiechnęła jeszcze cieplej. 

-Cześć Andrzej, - odezwała się na powitanie, - co u ciebie słychać?









piątek, 28 października 2022

Misja.

65. Mokre odgłosy posuwania.


Mokre odgłosy posuwania w cipkę, w dupkę i w usta mieszały się z przejmującymi westchnieniami jękami i stęknięciami, wydawanymi przez nią samą. 


W jej cipce wiły się i skręcały grube, niczym nadgarstki, dwa węże podobne do dżdżownic. Z mokrymi odgłosami, przy akompaniamencie jęków i westchnień, walczyły o lepszą pozycję. 

Zakończone głowicami, podobnymi do żołędzi penisów, tańczyły, owijając się o siebie, przesuwając raz do przodu, raz do tyłu. Docierały do samego końca, uderzały i cofały się. Zamieniały się miejscami. Co chwilę skręcały się, ocierając o ścianki pochwy.

Dziewczyna wyrzucała z siebie mocniejsze i głośniejsze westchnienia. Żerowały bez ustanku, jakby chcąc pozbawić ją życia. Wydawały przy tym głośne, mokre mlaskania. Tańczyły płynie w obydwie strony.

Młoda laseczka jęczała z przejęciem, jakby nie mogąc już znieść nadmiaru doznań i wrażeń. Grube, zwinne kutasy, co chwilę zamieniały się miejscami, docierając do samej macicy. Ich zadaniem było doprowadzić ją do jak najgłębszego orgazmu. Wyglądały jak bezokie potwory. Na szczycie każdego z nich znajdowała się szparka o kształcie poziomego cięcia, rozszerzającego się co chwilę. Zdawało się, jakby za ułamek sekundy miało z nich wypłynąć nasienie.

-Iiiiiuuuummm!!! -  miauczała niczym kot młoda dziewczyna.

Kiedy jeden pchał się do przodu, drugi się wycofywał. Ona z trudem łapała powietrze. Mogła tylko czekać na ostateczny koniec tej rozgrywki. Zwijały się, skręcały, nie pozwalały jej odpocząć.

Wzdychała, prawie płakała. Była grzmocona przez dwa potężne fiuty, które żyły swoim własnym życiem. Zwijały się i skręcały, niczym węże w bezustannym, ciągłym ruchu. Jej cipka kurczyła się i pulsowała, drżała. Była już coraz bliżej tego ostatniego momentu. Walczyła z własną rozkoszą, której nie była w stanie udźwignąć.

W półmroku ładowni otaczały ją dziesiątki, różnej grubości, penisów, odnóg, korzeni, gałęzi. Wiły się i skręcały. Jedne penetrowały wszystkie jej dziurki, inne dotykały ciała we wszystkich możliwych miejscach. Pieściły, drażniły, bawiły się z nią, jak tylko chciały, a ona drżała, szarpała się w spazmach rozkoszy, mogąc się tylko temu poddać. 

Cienkie gałązki oplotły się wokół jej grubych, sztywnych, brązowych, sterczących sutków, zacisnęły się i szarpały nimi na wszystkie strony. Przestała już głośno jęczeć. Tylko dyszała, akceptując wszystko to, co się z nią działo. Chciała tego doświadczyć i była gotowa. Jej ciało, z sekundy na sekundę, stawało się jednym, wielkim orgazmem, nad którym nie miała już żadnej kontroli. 

Była przerażona, podniecona, zadowolona. Uczucia mieszały się w niej, nie pozwalając skupić się na jednej, konkretnej myśli. Była jednym, wielkim aktem seksualnym. Jej ciało nie należało już do niej, należało do obcego, ale nie do człowieka. Należało do całkowicie obcej rasy. Teraz oddawała mu się z ochotą, z największą przyjemnością, nie wiedząc, kim czy może czym, tak naprawdę, jest to, co wzięło jej ciało w posiadanie.

Mokre odgłosy posuwania w cipkę, w dupkę i w usta mieszały się z przejmującymi westchnieniami jękami i stęknięciami, wydawanymi przez nią samą. 

W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że z jej ust, wypełnionych grubym zaganiaczem, wydobywa się coś w rodzaju śmiechu, ironicznego śmiechu. 

Stękała. Teraz już było widać, że nie broni się, że przygotowuje się na ten kulminacyjny moment. Łykała ślinę, a może już jego nasienie. Po chwili znów zaczęła głośniej jęczeć, ponieważ gałęzie wzmocniły swoją pracę. Kilka minut później zaczęła już pokrzykiwać. Na pozór nic się specjalnego nie działo, lecz ona krzyczała. Przeżywała jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny, jedyny w jej życiu taki orgazm. 

Na sam koniec można było już usłyszeć tylko odgłosy czystego zadowolenia.




czwartek, 27 października 2022

Misja.

64. Na granicy orgazmu.


Akt seksualny trwał w najlepsze. Utrzymywana tak była, niczym w hibernacji, zawieszona między życiem a śmiercią na granicy orgazmu, który, jednak nie następował. Sekundy zdawały się być godzinami, a ona zdawała się umierać za każdym pchnięciem, za każdym posunięciem.


-Ehm, ehm, ut, ut, iiiiiaaaaaa… - mruczała, jak kotka.

Góra-dół, góra-dół, góra-dół... płynne, łagodne, a jednocześnie mocne i zdecydowane ruchy. Wydawało się, jakby w tym akcie była zupełnie odczłowieczona, jakby była przedmiotem, lalką, zdolną tylko do kopulacji, stworzoną tylko w tym celu. Wyrzucała z siebie mokre odgłosy, świadczące o tym, że walczy o każdy oddech. 

Nic się nie zmieniło. Góra-dół, góra-dół, góra-dół 

-Łyyyyaaaaaauuuu!!! 

Góra-dół, góra-dół, góra-dół... 

-Hką, ehe, khą! 

Mokre, zgrabne, pełne kształtów, piękne, ale umęczone ciało. Jeszcze, jeszcze, dalej, dalej bez końca, to samo. Pełne, płynne wahadłowe ruchy: góra-dół, góra-dół, góra-dół…  Wszechobecne, fioletowo-czerwone i niebieskie penisy, węże, grube ramiona, odnogi.  

Straciła poczucie rzeczywistości, poczucie człowieczeństwa, poczucie tego, kim jest. 

-Khe-ę-eę!!!

Góra-dół, góra-dół, góra-dół... 

Walczyła z własnym ciałem, z narastającym podnieceniem.

-Khę, ump, ump, ummm! 

Jakby tonęła we własnej ślinie. 

Góra-dół, góra-dół, góra-dół…

Wciąż to samo, bez końca.

-Hhhhhe, hhhaaaa! - westchnęła głęboko jakby z przerażeniem.

Góra-dół, góra-dół, góra-dół, góra-dół... płynne ruchy, bez przerwy, ciągle, tak samo.

-Eeee-ou-ou!!!

Doświadczała głębokiej rozkoszy i okazywała to wydawanych przez siebie odgłosach. Wydawało się jej, że jest brana przez kilkunastu mężczyzn naraz. Wokół niej kłębiła się niezliczona ilość kutasów, głowic, penisów.

-Khe-umm… ehe… ehe… mmmm… mmmm…  - wzdychała, jakby bardziej zadowolona.

 Opływała potem, połyskiwała, lśniła.

-Khhhhhyyyy, uop, uop!!! - wyrzuciła z siebie głębsze i bardziej przyjmujące odgłosy. 

Wydawało się, że słychać dźwięk wydawanego przez nią moczu. Sikała.

-Heeeoooohoooo!!!  

Góra-dół, góra-dół…

Każdy centymetr jej skóry eksplodował nadmiarem bodźców i wrażeń. Jej oczy, przykryte cienką warstwą mokrych włosów, były duże, niczym monety, lśniły błękitem i wpatrywały się w pustą przestrzeń gdzieś ponad nią. Wyglądało to tak, jakby konała. Ona tymczasem przeżywała kosmiczną, trudną do opisania rozkosz.

-Khhhhh-ou!!! - westchnęła nagle głęboko, jakby coś za bardzo w nią się wdarło, jakby za bardzo zabolało.

Góra-dół, góra-dół…

Jej spocone ciało było całą planetą, a zbliżający się orgazm tornadem, wybuchem wulkanu, który zdawał się rozsadzać jej drobne ciało od wewnątrz.

-Um, khe, khe!!! - wyrzuciła z siebie płaczliwy odgłos. 

Między jej nogami w jej cipce siedziało już trzy zaganiacze. Trudne do wyobrażenia, ale jednak tak było. Dwa były grubości potężnych, ponadwymiarowych penisów, a trzeci, bardziej czerwony, grubości ołówka, zajmował się jej łechtaczką. Jej cipka niczym kształtna łezka, otoczona wianuszkiem czarnych, gęstych włosów, w tej chwili, mokrych i zmierzwionych opinała te dwa grube kutasy. Zdawało się, jakby za chwilę, miała pęknąć. 

-Khe, khe, he, he, heeeiiiii!!!

Do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu…

Dziewczyna była już na granicy orgazmu. Grube fujary nie miały nad nią litości. Nie dawały jej najmniejszych szans, odpoczynku, wytchnienia. Wiły się i skręcały w esy-floresy,  wchodziły, wychodziły, poruszały się we wszystkie możliwe strony. 

-Hyyy, hyyyy!!! - jęczała, chwytając powietrze, w krótkich przerwach między kolejnymi pchnięciami.

Jej mała cipeczka była jak rozjechany kot na drodze. Wchodziły i wychodziły, wchodziły i wychodziły, skręcały się, wiły, drażniły.

Akt seksualny trwał w najlepsze. Utrzymywana tak była, niczym w hibernacji, zawieszona między życiem a śmiercią na granicy orgazmu, który, jednak nie następował. Sekundy zdawały się być godzinami, a ona zdawała się umierać za każdym pchnięciem, za każdym posunięciem.

-Khm, khmmm, ummmm!!!



Akt seksualny trwał w najlepsze. Utrzymywana tak była, niczym w hibernacji, zawieszona między życiem a śmiercią na granicy orgazmu, który, jednak nie następował. Sekundy zdawały się być godzinami, a ona zdawała się umierać za każdym pchnięciem, za każdym posunięciem.


-Ehm, ehm, ut, ut, iiiiiaaaaaa… - mruczała, jak kotka.

Góra-dół, góra-dół, góra-dół... płynne, łagodne, a jednocześnie mocne i zdecydowane ruchy. Wydawało się, jakby w tym akcie była zupełnie odczłowieczona, jakby była przedmiotem, lalką, zdolną tylko do kopulacji, stworzoną tylko w tym celu. Wyrzucała z siebie mokre odgłosy, świadczące o tym, że walczy o każdy oddech. 

Nic się nie zmieniło. Góra-dół, góra-dół, góra-dół 

-Łyyyyaaaaaauuuu!!! 

Góra-dół, góra-dół, góra-dół... 

-Hką, ehe, khą! 

Mokre, zgrabne, pełne kształtów, piękne, ale umęczone ciało. Jeszcze, jeszcze, dalej, dalej bez końca, to samo. Pełne, płynne wahadłowe ruchy: góra-dół, góra-dół, góra-dół…  Wszechobecne, fioletowo-czerwone i niebieskie penisy, węże, grube ramiona, odnogi.  

Straciła poczucie rzeczywistości, poczucie człowieczeństwa, poczucie tego, kim jest. 

-Khe-ę-eę!!!

Góra-dół, góra-dół, góra-dół... 

Walczyła z własnym ciałem, z narastającym podnieceniem.

-Khę, ump, ump, ummm! 

Jakby tonęła we własnej ślinie. 

Góra-dół, góra-dół, góra-dół…

Wciąż to samo, bez końca.

-Hhhhhe, hhhaaaa! - westchnęła głęboko jakby z przerażeniem.

Góra-dół, góra-dół, góra-dół, góra-dół... płynne ruchy, bez przerwy, ciągle, tak samo.

-Eeee-ou-ou!!!

Doświadczała głębokiej rozkoszy i okazywała to wydawanych przez siebie odgłosach. Wydawało się jej, że jest brana przez kilkunastu mężczyzn naraz. Wokół niej kłębiła się niezliczona ilość kutasów, głowic, penisów.

-Khe-umm… ehe… ehe… mmmm… mmmm…  - wzdychała, jakby bardziej zadowolona.

 Opływała potem, połyskiwała, lśniła.

-Khhhhhyyyy, uop, uop!!! - wyrzuciła z siebie głębsze i bardziej przyjmujące odgłosy. 

Wydawało się, że słychać dźwięk wydawanego przez nią moczu. Sikała.

-Heeeoooohoooo!!!  

Góra-dół, góra-dół…

Każdy centymetr jej skóry eksplodował nadmiarem bodźców i wrażeń. Jej oczy, przykryte cienką warstwą mokrych włosów, były duże, niczym monety, lśniły błękitem i wpatrywały się w pustą przestrzeń gdzieś ponad nią. Wyglądało to tak, jakby konała. Ona tymczasem przeżywała kosmiczną, trudną do opisania rozkosz.

-Khhhhh-ou!!! - westchnęła nagle głęboko, jakby coś za bardzo w nią się wdarło, jakby za bardzo zabolało.

Góra-dół, góra-dół…

Jej spocone ciało było całą planetą, a zbliżający się orgazm tornadem, wybuchem wulkanu, który zdawał się rozsadzać jej drobne ciało od wewnątrz.

-Um, khe, khe!!! - wyrzuciła z siebie płaczliwy odgłos. 

Między jej nogami w jej cipce siedziało już trzy zaganiacze. Trudne do wyobrażenia, ale jednak tak było. Dwa były grubości potężnych, ponadwymiarowych penisów, a trzeci, bardziej czerwony, grubości ołówka, zajmował się jej łechtaczką. Jej cipka niczym kształtna łezka, otoczona wianuszkiem czarnych, gęstych włosów, w tej chwili, mokrych i zmierzwionych opinała te dwa grube kutasy. Zdawało się, jakby za chwilę, miała pęknąć. 

-Khe, khe, he, he, heeeiiiii!!!

Do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu…

Dziewczyna była już na granicy orgazmu. Grube fujary nie miały nad nią litości. Nie dawały jej najmniejszych szans, odpoczynku, wytchnienia. Wiły się i skręcały w esy-floresy,  wchodziły, wychodziły, poruszały się we wszystkie możliwe strony. 

-Hyyy, hyyyy!!! - jęczała, chwytając powietrze, w krótkich przerwach między kolejnymi pchnięciami.

Jej mała cipeczka była jak rozjechany kot na drodze. Wchodziły i wychodziły, wchodziły i wychodziły, skręcały się, wiły, drażniły.

Akt seksualny trwał w najlepsze. Utrzymywana tak była, niczym w hibernacji, zawieszona między życiem a śmiercią na granicy orgazmu, który, jednak nie następował. Sekundy zdawały się być godzinami, a ona zdawała się umierać za każdym pchnięciem, za każdym posunięciem.

-Khm, khmmm, ummmm!!!




środa, 26 października 2022

Misja.

63. Dotykając jej pępka


Na jej brzuchu wił się grupy, fioletowo-czerwony wąż, dotykając jej pępka.


Tymczasem na jednym z najniższych pokładów okrętu Lora była brana na wszystkie możliwe sposoby. Wisiała, opleciona nad podłogą, a jej buzia, cipka i dupeczka były okupowane przez fioletowo-różowe, bądź czerwone, grubsze i cieńsze odnogi. 

Wyglądała niczym męczennica. Naga. Na jej ciele znajdowały się strzępki ubrania: porwana bielizna, rajstopy i kawałki stanika. Była spocona. Jej zgrabne, piękne ciało lśniło od potu. Jej wielkie, sterczące, napęczniałe piersi, robiły wrażenie, jakby za chwilę miały pęknąć. 

Wisiała tak nad podłogą, a w jej ustach siedziały dwie pokaźnych rozmiarów gałęzie. Jedna przypominała ramię i zajmowała główną część jej słodkiej buzi, a druga, jakby na dokładkę, grubości kciuka, siedziała w kąciku jej ust i zdawała się pomagać tej grubszej, starając się rozewrzeć jej szczęki jak najszerzej. 

Lora patrzyła przed siebie nieobecnymi oczyma. Zdawało się, jakby była w letargu, jakby jej źrenice zaszły już mgłą. 

-Oooo-hooo, - westchnęła cicho. 

W tej chwili jej usta zablokowane były grubym penisem. Jej ciało poruszało się na boki, jakby było wypełnione robakami. Drżała na skutek poruszających się w niej różnych części obcej istoty. Jej nogi były szeroko rozwarte i każda wężowata fujara bez przeszkód wdzierała się w jej cipeczkę w dowolnej chwili, nie napotykając na swojej drodze żadnego oporu. 

Dziewczyna trzymała za gałąź, pchającą się w jej usta. Chciała zatrzymać ją w tej pozycji. Nie chciała dopuścić do tego, by przekroczyła granicę jej przełyku. 

Nagle coś rzuciło jej ciałem. Pchnięcia od dołu, spomiędzy jej nóg były gwałtowne silne. Na jej brzuchu w okolicy pępka znajdował się wijący się wąż, który pieścił te wrażliwe okolice, doprowadzając jej zmysły niemal do szaleństwa.

Ruchanie trwało w najlepsze. Nie wiadomo było, kiedy to wszystko się zakończy. Huśtała się w rytmie góra dół, góra dół, to znów do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu. 

Każda z gałęzi okupująca jej oddzielną dziurkę poruszała się w sobie tylko znanym tempie, ale wszystkie razem tworzyły jakiś dziwny taniec.

-Kheee-oooo… khe, khe, khe… - wyrzucała siebie słodkie odgłosy.

Wszystkie fiuty balansowały w niej, nie pozwalając skupić się jej na tym, co właściwie się z nią dzieje.

-Ghe-koum, - odezwała się, krztusząc własną śliną.

Wysunęła język, nie mogąc złapać tchu.

-Iiiiiihhhhoooo!!! - protestowała.

Nic to jednak nie zmieniło. 

-Ghghg… -stęknęła.

Penis pchał się coraz głębiej w jej usta. Dusiła się własną śliną. Jej źrenice zrobiły  się większe, były coraz bardziej nieobecne. 

Raz, raz, raz, raz… - poruszały się grube kutasy w jej cipeczce, przesuwając jej ciało w jedną i w drugą stronę. 

-Ehe, ehe, ehe… - stękała słodko.

Na jej brzuchu wił się grupy, fioletowo-czerwony wąż, dotykając jej pępka.

-Ehhee, ehhee, eee, eee…- wyrzucała z siebie.

I raz, i raz, i raz… kolejne, rytmiczne pchnięcia. 

Wszystko to mieszało się ze sobą: mokre odgłosy szarpiących się w niej penisów i jej słodkie jęki i westchnienia. Wszystko to razem tworzyło dziwną, słodką, podniecają muzykę.




wtorek, 25 października 2022

Misja.

62. Wreszcie była sobą.


Wreszcie była sobą, wreszcie mogła odkryć swoją dziką naturę, poczuć, kim naprawdę jest. Teraz jej ruchy stały się jeszcze bardziej zachłanne, pożądliwe. Teraz wyglądało to tak, jakby to ona nad nim górowała, jakby to ona go zniewala, jakby to ona chciała wyssać z niego wszystkie soki. 


-Eeeeee… och! - wyrzuciła z siebie. 

Długie, fioletowe ramiona oplecione wokół jej ramion, uniosły ją delikatnie do pionu. Nie wiedziała, co się dzieje. Dłońmi chciała zasłonić swoją twarz. W następnej chwili spojrzała w sufit i zesztywniała z otwartymi ustami. 

Coś zawzięcie poruszało się w jej cipeczce. Coś chlupało i bulgotało. Jej bułeczka napęczniała i wypiętrzyła się niczym wulkan.

-Khe… hky… - wyrzuciła z siebie, kiedy ciągnął ją do przodu. 

Jego gruby, długi kutas mocno wdzierał się w jej trzewia, niemal rozrywając jej ciasną, młodą jaskinię miłości. Długie wężowate ramiona unosiły i opuszczały jej ciało, starając się zmusić je do frykcyjnych, posuwistych ruchów. Usiłowały nakłonić jej biodra do przejęcia rytmu kopulacji. 

 Każdy ruch na jego fujarze, sprawiał, że odpływała w niebyt wszechświata. Stękała, szarpiąc się na granicy utraty świadomości. Odnóża oplecione wokół jej ud, szarpały jej biodrami w prawo i w lewo sprawiając, że gruba gałąź w jej wnętrzu poruszała się we wszystkie strony. 

W końcu już nie było wiadomo, czy to ona sama huśta swoimi biodrami, czy też jej ciało, bezwolnie, poddaje się jego płynnym gestom. Jej zgrabny tyłek, z głośnym chlupaniem tańczył na jego grubej fujarze, wykonywał kółeczka raz w prawo raz w lewo. Za każdym ruchem zdawał się wdzierać coraz dalej, coraz głębiej, a w jej głowie wybuchały kolejne eksplozje rozkoszy.

Uniósł ją i opuścił: płynnie i łagodnie.

-Ah-akha… - stęknęła krótko, nadziewając się ponownie do samego końca.

To już nie była walka, na jaką mogła liczyć na samym początku, to była czysta kopulacja. Bez dwóch zdań uprawiali seks. W tym momencie trudno było doszukać się już jej jakiegokolwiek oporu. W tym, co się działo, nic takiego nie było. 

-Eeeeeheee… - uniosła się do góry.

Chociaż może to on ją uniósł. Jego fujara wysunęła z jej cipki do połowy, a elastyczne wargi opinały ją mocnym, sprężystym uściskiem. Była zgrabna i piękna niczym Amazonka, rozbudza zmysły swoimi kształtami jak Afrodyta wynurzająca się z morskiej piany.

-Mmmmmmhy… - wyrzuciła z siebie ni to jęk, ni westchnienie.

Wykonała kolejny, tym razem dużo głębszy ruch do tyłu i do przodu, unosząc przy tym swoje biodra tak, że jego gruby fiut poruszał się w niej jak podczas klasycznego, pełnego stosunku na jeźdźca. 

Jeszcze jeden identyczny ruch... do tyłu i do przodu. Wykonywała swoimi biodrami elipsy. Poruszała się na jego kutasie, niczym doskonała kurtyzana. 

Jęcząc i stękając, jeszcze raz, wykonała identyczne kółeczko: do przodu i do tyłu, a jednocześnie do góry i do dołu. 

Zdawało się, że doskonale wie, co robi. Jakby była do tego ćwiczona od dzieciństwa, jakby to było jej naturalną zdolnością.

-Mmmmmuuuuh, łyh, łyh, łyh... - jęczała i postękiwała co chwilę.

W tym momencie widać już było, że on jej do niczego nie zmusza. Swobodnie siedziała na jego biodrach. Za każdym posunięciem jej pośladki opadały do końca w naturalnym, pełnym, płynnym ruchu. Były szerokie, jędrne i gładkie. Siedziała na jego skórzanym kombinezonie niczym w siodle i poruszała się tak, jakby jechała kłusem.

Nie ulegało wątpliwości, że chciała tego, pragnęła całą sobą, nie umiała inaczej się zachować, nie chciała. Przy akompaniamencie słodkich dźwięków, które z siebie wyrzucała, poruszała się coraz szybciej i coraz bardziej energicznie. Jechała na nim z coraz większym zapamiętaniem, pogrążając się w coraz większej ekstazie. 

Wreszcie była sobą, wreszcie mogła odkryć swoją dziką naturę, poczuć, kim naprawdę jest. Teraz jej ruchy stały się jeszcze bardziej zachłanne, pożądliwe. Teraz wyglądało to tak, jakby to ona nad nim górowała, jakby to ona go zniewala, jakby to ona chciała wyssać z niego wszystkie soki. 




poniedziałek, 24 października 2022

Misja.

61. W jej ciasnej norce.


Szarpnął mocno do dołu jej ciałem. Rozległo się głośne klepnięcie. Jej biodra, a wraz z nimi całe jej ciało pojechało do dołu, a wielka pała w całości znalazła się w jej ciasnej norce. 


Jego gruby fiut znajdował się tuż obok jej ciasnej szparki. Napastnik patrzył na nią od dołu, obserwując jej zgrabne ciało. Widział jej, szeroko rozwarte, gładkie uda. Widział pośrodku wspaniałą cipeczkę, płaski brzuch i wielkie, jędrne piersi. Widział też między nimi jej twarz pełną napięcia i wysiłku. 

Stękając, szarpała się, walczyła, nie dawała za wygraną, nie chciała się poddać. Wyginała swoje ciało na prawo i lewo, a jego fujara była coraz bliżej, coraz bliżej jej niewinnej pizdeczki. 

Czuła ją, czuła jak muska płatki jej różyczki. Wiedziała, że za chwilę wedrze się do środka. Nie chciała, nie chciała do tego dopuścić. Kręciła swoim tyłeczkiem, próbując uniknąć ostatecznego ciosu, lecz on precyzyjnie kierował się w sam środek. 

Ich walka trwała. On próbował ją posiąść, ona chciała tego uniknąć. Jej szamotanie się pobudzało i podniecało go jeszcze bardziej. Przez chwilę zdawało się jej, że zdoła uniknąć wtargnięcia tego grubego tarana w jej ciasne wnętrze. Cofnęła swoje biodra, a on został nieco z przodu. 

-Niiiiieeeeeee!!! - wyrwał się krzyk z jej gardła, kiedy widziała, że przegrywa.

Wielka fujara, niczym dyszel, sterczała tuż przed jej kroczem.

-Proszę, nieeeee… nie rób tego… 

Trzymał ją mocno. Grube, fioletowe, wężowate ramiona mocno zaciskały się na jej udach. Nie miała żadnych szans. Jej ostatnie ruchy były coraz bardziej ograniczone. Trzymał ją coraz mocniej i coraz precyzyjniej kierował się w jej krocze. 

W końcu, jednym, pewnym ruchem dotarł do celu. Jego głowica zatrzymała się w najczulszym, w najbardziej miękkim i delikatnym miejscu. Wilgotne płatki rozjechały się na boki, nie stawiając żadnego oporu. 

Prawie w niej był. Siedział w niej samym czubkiem, samą końcówką. 

Wystraszona, westchnęła głęboko i w ostatnim odruchu, szarpnęła biodrami do tyłu, lecz na niewiele się to zdało. Przywiódł ją z powrotem nad cel i wszedł w nią jeszcze raz. Tym razem głębiej. Wjechał w nią z głośnym, mokrym mlaśnięciem. Był w niej. Siedział w niej ten wielki potwór. 

-Nie, nie, o nie, nie… - łkała w spazmach bólu, wykonując gwałtowne ruchy na prawo i lewo. 

Jeszcze raz mu uciekła. Wyszedł z niej, ale na bardzo krótko. Z powrotem się wepchał, ale jego pozycja była niepewna, zagrożona. 

-Eeeee… eeeee… nie, nieeee!!! - krzyknęła, kiedy już wiedziała, że przegrała tę bitwę, kiedy już wiedziała, że nie starczy jej sił, że jest od niej silniejszy, kiedy wiedziała, że i tak w nią wejdzie. 

Po chwili tak też się stało. Jego gruba głowica znów znalazła się w jej ciasnym, wilgotnym, gorącym wnętrzu. Ona poruszała swoimi biodrami, szarpiąc się na prawo i lewo, a on poruszał się w niej niczym przegub. Mimo wszystko nie wyskakiwał, tkwił jak ość w ciele. 

Łkała: krótko, płaczliwie, rzewnie. Jeszcze ostatkiem sił próbowała się unieść. Udało się jej doprowadzić do tego, że jego głowica znów znalazła się na zewnątrz. 

Nie wyszła jednak całkowicie, tylko siedziała między rozchylonymi płatkami. 

W ostatniej chwili zdążyła wykonać kilka szybkich, krótkich, urywanych oddechów. Szarpnął mocno do dołu jej ciałem. Rozległo się głośne klepnięcie. Jej biodra, a wraz z nimi całe jej ciało pojechało do dołu, a wielka pała w całości znalazła się w jej ciasnej norce. Siedziała na nim. Siedziała na nim swoimi pośladkami. Tymi delikatnymi, dziewczęcymi pośladkami. Siedziała na jego kombinezonie naga i wystraszona. 

Nagle, krzyknęła przeraźliwie. 

Kiedy cała jej uwaga skierowana była w dół w jej krocze między uda, coś zaatakowało górę jej ciała. W pierwszym momencie nawet nie wiedziała, co to było. 

Odsunęła się wystraszona. 

Wielka, długa liana zakończona przyssawką, wtopiła się w jej ciało, tuż nad prawą piersią. Ona w pierwszej chwili nawet tego nie spostrzegła. Jej powieki były mocno zaciśnięte, jakby z bólu, usta szeroko rozwarte w krzyku rozpaczy i przerażenia. 

Była śliczna. Wyglądała jak mała niewinna dziewczynka uwikłana w wężowate ramiona swojego kochanka, kochanka, który stał się potworem, pół człowieka, pół obcego. 

Wyglądała niczym lalka z tymi swoimi różowymi włosami. Jej piersi pod wpływem jego wydzielin napęczniały jeszcze bardziej. Miała wrażenie, że za chwilę pękną. Każdy dotyk w ich okolice przyprawiał o zawrót głowy, dlatego teraz prawie straciła przytomność.




niedziela, 23 października 2022

Misja.,

60. Wyrok zapadł.


Wyrok zapadł, a ona musiała się mu poddać. Była śliczna, delikatna, niewinna. On miał to piękno za chwilę skonsumować. Miał ją wykorzystać na wszystkie możliwe sposoby, a ona nie mogła na to nic poradzić. W żaden sposób nie była w stanie się przeciwstawić. Niezależnie od tego, jakie działania by podjęła, on i tak zrobiłby swoje. 


Nagle jak wyrwana z procy poszybowała w górę i wywinęła koziołka pod samym sufitem. Wylądowała tuż nad podłogą, zawieszona na jego długich, fioletowych ramionach. 

-Iiiiiiaaaahahaha!!! - wydarła się na całe gardło. 

Była wystraszona. Trzymał ją za ręce, tuż pod pachami. 

W momencie, kiedy szybowała niczym orzeł, usłyszała jak jej ubranie, zdzierane z głośnym trzaskiem, ucieka z jej ciała. 

Po chwili była kompletnie nada. Jej ciało było zgrabne, proporcjonalnie zbudowane. Cera, bez śladu jakiejkolwiek skazy, gładka i piękna lśniła od potu. Jej cycki, uwolnione, szybujące w powietrzu wraz z jej ciałem, przybrały piękny kształt łez. 

Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na swojego prześladowcę, tak, jakby chciała zobaczyć w nim, chociaż odrobinę, człowieczeństwa. 

W następnej sekundzie uniósł ją i zmusił, by stanęła na własnych nogach. 

-Ykh, - stęknęła niezadowolona, lecz poddała się jego zabiegom. 

Miała na sobie jedynie getry. Gdyby nie one, byłaby kompletnie naga. Jej napęczniała cipka, dokładnie wygolona, była czerwona i opuchnięta, gotowa na przyjęcie jego grubego zaganiacza. 

Szarpnęła się nagle, jakby wystraszona, jakby chciała uciec, uwolnić się. 

-Niiiieeee!!! - krzyknęła, kręcąc głową, jakby to coś miało pomóc. - Proszę, nie chcę! 

Pochyliła czoło do przodu i patrzyła w podłogę. Prężyła przy tym swoje ręce, zaciskała piąstki, jakby chciała zerwać krępujące sznury. 

-No co, co chcesz ze mną zrobić?! Oh! - westchnęła wystraszonym głosem. 

On, tymczasem, zaczął ją unosić ją do góry. 

Podniosła ramiona. Wyglądało to tak, jakby chciała odfrunąć. On przesunął ją do przodu. Od spodu sterczał już jego kutas. Trafił dokładnie między jej uda. W pewnym momencie czubkiem dotknął jej skóry. 

Westchnęła wystraszona. Wiedziała, że wkrótce zostanie na niego nadziana. Tak też się stało. 

Powoli, bez pośpiechu obniżał jej pozycję, a ona, podkurczając uda, jakby nie chciała na niego usiąść. Na nic to jednak się zdało. Na nic zdawały się jej wysiłki. 

Zawisła nad jego fiutem na wysokości kilkunastu centymetrów. Sterczał, niczym średniowieczny, zaostrzony pal, na który za chwilę miała zostać nabita. Jej cipeczka stanowiła jeszcze wąską, zamkniętą szparkę. Wiadomo było, że gruby, sztywny kutas bez trudu poradzi sobie z tą drobną niedogodnością. 

-Ja nie… ja nie chcę… oh nie!!! - krzyczała, próbując nie dopuścić do tej sytuacji. 

Grube fioletowe liny, zawijając się na jej udach, bez problemu je rozwarły do żądanej szerokości. Na jej twarzy malował się wysiłek i lęk. Jej cipeczka stała teraz już przed nim otworem. 

-Nieeee… eeeeee… nieeeeeee!!! - krzyczała, szarpiąc się, zawieszona na jego długich odnóżach. 

Nic to jednak nie dawało. Wyrok zapadł, a ona musiała się mu poddać. Była śliczna, delikatna, niewinna. On miał to piękno za chwilę skonsumować. Miał ją wykorzystać na wszystkie możliwe sposoby, a ona nie mogła na to nic poradzić. W żaden sposób nie była w stanie się przeciwstawić. Niezależnie od tego, jakie działania by podjęła, on i tak zrobiłby swoje. 

Po chwili, z wielkim wysiłkiem, jeszcze raz próbowała zacisnąć swoje uda. Był to taki protest przeciwko temu, do czego ją zmuszał. 

Niecałą sekundę później rozwarł je jeszcze gwałtowniej, z jeszcze większą premedytacją. Nie dawał jej żadnych szans. 

Rozchylił je jeszcze szerzej. Teraz stanowimy już kąt stu osiemdziesięciu stopni. Przy tym układzie jej cipeczka musiała się rozewrzeć, dając mu możliwość wjazdu do środka. 

Dziewczyna naprężyła się, mając nadzieję, że uda jej się wyrwać. Jeszcze raz się szarpnęła. Wyglądała jak owad, zawieszony w pajęczej nici, chcący się uwolnić, walczący o życie każdym ruchem, każdym gestem. Niestety, to tylko opóźniało to, co i tak za chwilę miało nastąpić. 

Napastnik próbował ustawić ją tak, by, bez przeszkód, nadziała się na jego kutasa.




Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...