64. Na granicy orgazmu.
Akt seksualny trwał w najlepsze. Utrzymywana tak była, niczym w hibernacji, zawieszona między życiem a śmiercią na granicy orgazmu, który, jednak nie następował. Sekundy zdawały się być godzinami, a ona zdawała się umierać za każdym pchnięciem, za każdym posunięciem.
-Ehm, ehm, ut, ut, iiiiiaaaaaa… - mruczała, jak kotka.
Góra-dół, góra-dół, góra-dół... płynne, łagodne, a jednocześnie mocne i zdecydowane ruchy. Wydawało się, jakby w tym akcie była zupełnie odczłowieczona, jakby była przedmiotem, lalką, zdolną tylko do kopulacji, stworzoną tylko w tym celu. Wyrzucała z siebie mokre odgłosy, świadczące o tym, że walczy o każdy oddech.
Nic się nie zmieniło. Góra-dół, góra-dół, góra-dół
-Łyyyyaaaaaauuuu!!!
Góra-dół, góra-dół, góra-dół...
-Hką, ehe, khą!
Mokre, zgrabne, pełne kształtów, piękne, ale umęczone ciało. Jeszcze, jeszcze, dalej, dalej bez końca, to samo. Pełne, płynne wahadłowe ruchy: góra-dół, góra-dół, góra-dół… Wszechobecne, fioletowo-czerwone i niebieskie penisy, węże, grube ramiona, odnogi.
Straciła poczucie rzeczywistości, poczucie człowieczeństwa, poczucie tego, kim jest.
-Khe-ę-eę!!!
Góra-dół, góra-dół, góra-dół...
Walczyła z własnym ciałem, z narastającym podnieceniem.
-Khę, ump, ump, ummm!
Jakby tonęła we własnej ślinie.
Góra-dół, góra-dół, góra-dół…
Wciąż to samo, bez końca.
-Hhhhhe, hhhaaaa! - westchnęła głęboko jakby z przerażeniem.
Góra-dół, góra-dół, góra-dół, góra-dół... płynne ruchy, bez przerwy, ciągle, tak samo.
-Eeee-ou-ou!!!
Doświadczała głębokiej rozkoszy i okazywała to wydawanych przez siebie odgłosach. Wydawało się jej, że jest brana przez kilkunastu mężczyzn naraz. Wokół niej kłębiła się niezliczona ilość kutasów, głowic, penisów.
-Khe-umm… ehe… ehe… mmmm… mmmm… - wzdychała, jakby bardziej zadowolona.
Opływała potem, połyskiwała, lśniła.
-Khhhhhyyyy, uop, uop!!! - wyrzuciła z siebie głębsze i bardziej przyjmujące odgłosy.
Wydawało się, że słychać dźwięk wydawanego przez nią moczu. Sikała.
-Heeeoooohoooo!!!
Góra-dół, góra-dół…
Każdy centymetr jej skóry eksplodował nadmiarem bodźców i wrażeń. Jej oczy, przykryte cienką warstwą mokrych włosów, były duże, niczym monety, lśniły błękitem i wpatrywały się w pustą przestrzeń gdzieś ponad nią. Wyglądało to tak, jakby konała. Ona tymczasem przeżywała kosmiczną, trudną do opisania rozkosz.
-Khhhhh-ou!!! - westchnęła nagle głęboko, jakby coś za bardzo w nią się wdarło, jakby za bardzo zabolało.
Góra-dół, góra-dół…
Jej spocone ciało było całą planetą, a zbliżający się orgazm tornadem, wybuchem wulkanu, który zdawał się rozsadzać jej drobne ciało od wewnątrz.
-Um, khe, khe!!! - wyrzuciła z siebie płaczliwy odgłos.
Między jej nogami w jej cipce siedziało już trzy zaganiacze. Trudne do wyobrażenia, ale jednak tak było. Dwa były grubości potężnych, ponadwymiarowych penisów, a trzeci, bardziej czerwony, grubości ołówka, zajmował się jej łechtaczką. Jej cipka niczym kształtna łezka, otoczona wianuszkiem czarnych, gęstych włosów, w tej chwili, mokrych i zmierzwionych opinała te dwa grube kutasy. Zdawało się, jakby za chwilę, miała pęknąć.
-Khe, khe, he, he, heeeiiiii!!!
Do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu…
Dziewczyna była już na granicy orgazmu. Grube fujary nie miały nad nią litości. Nie dawały jej najmniejszych szans, odpoczynku, wytchnienia. Wiły się i skręcały w esy-floresy, wchodziły, wychodziły, poruszały się we wszystkie możliwe strony.
-Hyyy, hyyyy!!! - jęczała, chwytając powietrze, w krótkich przerwach między kolejnymi pchnięciami.
Jej mała cipeczka była jak rozjechany kot na drodze. Wchodziły i wychodziły, wchodziły i wychodziły, skręcały się, wiły, drażniły.
Akt seksualny trwał w najlepsze. Utrzymywana tak była, niczym w hibernacji, zawieszona między życiem a śmiercią na granicy orgazmu, który, jednak nie następował. Sekundy zdawały się być godzinami, a ona zdawała się umierać za każdym pchnięciem, za każdym posunięciem.
-Khm, khmmm, ummmm!!!
Akt seksualny trwał w najlepsze. Utrzymywana tak była, niczym w hibernacji, zawieszona między życiem a śmiercią na granicy orgazmu, który, jednak nie następował. Sekundy zdawały się być godzinami, a ona zdawała się umierać za każdym pchnięciem, za każdym posunięciem.
-Ehm, ehm, ut, ut, iiiiiaaaaaa… - mruczała, jak kotka.
Góra-dół, góra-dół, góra-dół... płynne, łagodne, a jednocześnie mocne i zdecydowane ruchy. Wydawało się, jakby w tym akcie była zupełnie odczłowieczona, jakby była przedmiotem, lalką, zdolną tylko do kopulacji, stworzoną tylko w tym celu. Wyrzucała z siebie mokre odgłosy, świadczące o tym, że walczy o każdy oddech.
Nic się nie zmieniło. Góra-dół, góra-dół, góra-dół
-Łyyyyaaaaaauuuu!!!
Góra-dół, góra-dół, góra-dół...
-Hką, ehe, khą!
Mokre, zgrabne, pełne kształtów, piękne, ale umęczone ciało. Jeszcze, jeszcze, dalej, dalej bez końca, to samo. Pełne, płynne wahadłowe ruchy: góra-dół, góra-dół, góra-dół… Wszechobecne, fioletowo-czerwone i niebieskie penisy, węże, grube ramiona, odnogi.
Straciła poczucie rzeczywistości, poczucie człowieczeństwa, poczucie tego, kim jest.
-Khe-ę-eę!!!
Góra-dół, góra-dół, góra-dół...
Walczyła z własnym ciałem, z narastającym podnieceniem.
-Khę, ump, ump, ummm!
Jakby tonęła we własnej ślinie.
Góra-dół, góra-dół, góra-dół…
Wciąż to samo, bez końca.
-Hhhhhe, hhhaaaa! - westchnęła głęboko jakby z przerażeniem.
Góra-dół, góra-dół, góra-dół, góra-dół... płynne ruchy, bez przerwy, ciągle, tak samo.
-Eeee-ou-ou!!!
Doświadczała głębokiej rozkoszy i okazywała to wydawanych przez siebie odgłosach. Wydawało się jej, że jest brana przez kilkunastu mężczyzn naraz. Wokół niej kłębiła się niezliczona ilość kutasów, głowic, penisów.
-Khe-umm… ehe… ehe… mmmm… mmmm… - wzdychała, jakby bardziej zadowolona.
Opływała potem, połyskiwała, lśniła.
-Khhhhhyyyy, uop, uop!!! - wyrzuciła z siebie głębsze i bardziej przyjmujące odgłosy.
Wydawało się, że słychać dźwięk wydawanego przez nią moczu. Sikała.
-Heeeoooohoooo!!!
Góra-dół, góra-dół…
Każdy centymetr jej skóry eksplodował nadmiarem bodźców i wrażeń. Jej oczy, przykryte cienką warstwą mokrych włosów, były duże, niczym monety, lśniły błękitem i wpatrywały się w pustą przestrzeń gdzieś ponad nią. Wyglądało to tak, jakby konała. Ona tymczasem przeżywała kosmiczną, trudną do opisania rozkosz.
-Khhhhh-ou!!! - westchnęła nagle głęboko, jakby coś za bardzo w nią się wdarło, jakby za bardzo zabolało.
Góra-dół, góra-dół…
Jej spocone ciało było całą planetą, a zbliżający się orgazm tornadem, wybuchem wulkanu, który zdawał się rozsadzać jej drobne ciało od wewnątrz.
-Um, khe, khe!!! - wyrzuciła z siebie płaczliwy odgłos.
Między jej nogami w jej cipce siedziało już trzy zaganiacze. Trudne do wyobrażenia, ale jednak tak było. Dwa były grubości potężnych, ponadwymiarowych penisów, a trzeci, bardziej czerwony, grubości ołówka, zajmował się jej łechtaczką. Jej cipka niczym kształtna łezka, otoczona wianuszkiem czarnych, gęstych włosów, w tej chwili, mokrych i zmierzwionych opinała te dwa grube kutasy. Zdawało się, jakby za chwilę, miała pęknąć.
-Khe, khe, he, he, heeeiiiii!!!
Do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu…
Dziewczyna była już na granicy orgazmu. Grube fujary nie miały nad nią litości. Nie dawały jej najmniejszych szans, odpoczynku, wytchnienia. Wiły się i skręcały w esy-floresy, wchodziły, wychodziły, poruszały się we wszystkie możliwe strony.
-Hyyy, hyyyy!!! - jęczała, chwytając powietrze, w krótkich przerwach między kolejnymi pchnięciami.
Jej mała cipeczka była jak rozjechany kot na drodze. Wchodziły i wychodziły, wchodziły i wychodziły, skręcały się, wiły, drażniły.
Akt seksualny trwał w najlepsze. Utrzymywana tak była, niczym w hibernacji, zawieszona między życiem a śmiercią na granicy orgazmu, który, jednak nie następował. Sekundy zdawały się być godzinami, a ona zdawała się umierać za każdym pchnięciem, za każdym posunięciem.
-Khm, khmmm, ummmm!!!