piątek, 30 kwietnia 2021

Planeta rozkoszy.


38. Może się nam tylko tak zdawało? 


Po kopulujących istotach nie było śladu. Ze zdumienia przetarłem oczy, znikły tak szybko, jakby w ogóle tu ich nie było. Jedynie nasze rozbudzone zmysły były świadkiem tego, że działo się tu coś niezwykłego. A może się nam tylko tak zdawało? 


Poruszała biodrami na boki zaciskając i rozluźniając mięśnie pośladków a olbrzym sapał coraz głośniej. Nagle opadła bardzo nisko i zatrzymała się w szczelinie między jego nogami. 

Ciristi jeszcze mocniej zacisnęła palce na moim kutasie. Przez całe moje ciało przebiegł  gorący dreszcz. 

-Och, nie mogę uwierzyć, że on się w niej zmieścił, - jęknęła z przejęciem. 

Brzuch małej samiczki napęczniał tak, jakby była w ciąży. Rzeczywiście to było trudne do zaakceptowania.  Koniec zgrubienia sięgał aż pod jej biust. 

-To pewnie przystosowanie anatomiczne, - szepnąłem w stronę pani doktor. W tym samym czasie rozpinałem już pasek spodni. 

Mała siedziała na zwalistym cielsku z udami rozchylonymi pod kątem stu osiemdziesięciu stopni w taki sposób jakby robiła to od urodzenia. Zwierz położył na nich swoje sękate paluchy, by lepiej ją przytrzymać. Zaraz później odchyliła się do tyłu i położyła na jego nogach. Poruszała się powoli w przód i w tył a pod jej skórą przesuwały się żylaste kształty jego wielkiej fujary.

Wszyscy obserwowaliśmy to z otwartymi ustami. Nawet podczas naszych rozlicznych podróży rzadko kiedy mieliśmy okazję podziwiać podobne widowisko. Nagle do naszych uszu dobiegł dziwny odgłos. To było coś jakby wylewanie gęstej cieczy ze szklanej butelki, tylko dużo głośniej. Jednocześnie ciało małej zaczęło nadymać się jak napełniany wodą balon.

Bulg, bulg, bulg… i robiła się coraz grubsza i coraz bardziej okrągła. Odrażające, a jednocześnie niesamowicie podniecające. 

Kiedy odgłosy ucichły wyglądała jak piłka do koszykówki. Zamknęła oczy i opuściła głowę. 

-Och, spuścił się w nią! - usłyszałem wystraszony, ale i podniecony głos Lary. 

Skośnooka dziewczyna dyszała z pożądania. 

-No spuścił się, - powiedziałem spokojnie, chociaż i ja byłem niesłychanie poruszony. 

-Właśnie tak rozmnaża się Homobugalaris, - westchnęła z zachwytem Cristi, - Coś pięknego, prawda? 

Po naszej stronie też zanosiło się na niezłe ruchanie. Morgan zachłannie spojrzał na swoją koleżankę i chrząknął niedwuznacznie.

-À propos spermy… - odezwał się po chwili, - jestem tak nabuzowany, że sam wypełnię po brzegi jakąś młodą cipeczkę.

Wszyscy czekaliśmy na to, że zaraz się za nią zabierze. Właśnie na nich skupiliśmy swój wzrok. W pewnym momencie coś mnie tknęło. Zresztą nie tylko mnie. Coś było nie tak. Pozostali też zwrócili na to uwagę. Niespodziewanie zamilkliśmy i razem spojrzeliśmy w dół. Po kopulujących istotach nie było śladu. Ze zdumienia przetarłem oczy, znikły tak szybko, jakby w ogóle tu ich nie było. Jedynie nasze rozbudzone zmysły były świadkiem tego, że działo się tu coś niezwykłego. A może się nam tylko tak zdawało? 

Kiedy byliśmy na dole i chaotycznie zbieraliśmy swoje rzeczy, w plecaku Lary zaskrzeczało stare analogowe radio. Właśnie takich używaliśmy z powodu licznych zakłóceń fal elektromagnetycznych. 

-Grupa jeden, grupa jeden, zgłoś się!

Morgan chwycił nadajnik i krzyknął:

-Baza, tu grupa jeden! Co się stało?!”

-Właściwie to nic, ale przed chwilą otrzymałem komunikat z Ziemi.

Na ustach mężczyzny natychmiast pojawił się uśmiech.

-Kolego od kiedy się przejmujemy komunikatami z naszej najdroższej ojczyzny, - powiedział do mikrofonu. 

-Morgan, nie żartuj. Na waszym miejscu posłuchałbym tego bardzo uważnie. 



czwartek, 29 kwietnia 2021

Planeta rozkoszy.


37. Dłoń mojej partnerki.


Zadrżałem, gdyż poczułem, że dłoń Cristi wślizguje się w mój rozporek. Mimowolnie odwróciłem się w jej stronę, nie odrywałem, jednak wzroku od istot znajdujących się poniżej. Dłoń mojej partnerki, w jakiś dziwny sposób naśladowała ruchy samicy. Po sekundzie poczułem ciepły, sprężysty uścisk na swoim fiucie. Zrobiło mi się bardzo przyjemnie. 


Nagle odwróciła się do niego przodem i uniosła głowę. Chwycił ją za podudzia i powoli uniósł do góry. Jej krocze zatrzymało się na wysokości ogromnej głowicy jego fiuta. Rozszerzył jej uda, chwilę poruszał całym ciałem, ostrożnie badając wejście, a później energicznie pociągnął na siebie. 

-Guuuuliiii, guuuul! - wydobywało się z jej gardła.

Widziałem, jak kurczy się i szarpie. Wpatrywała się w jego czarne ślepia, jakby prosząc, by już przestał. Nie przerwał, trzymał, póki nie zwiotczała, a później docisnął jeszcze mocniej. 

-Uuuueeeech! - westchnęła obejmując jego ciemne cielsko równocześnie ramionami i udami. 

Olbrzym zaczął płynnie opuszczać ją i unosić. Ruchy były ledwie widoczne, ale samica pojękiwała za każdym razem. Odchyliła ramiona do tyłu i oparła się o słup. Nie czekając wcisnął swoją wielką dłoń i podparł jej plecy. Czując się bezpiecznie puściła się. Bezgranicznie ufała jego objęciom. Przycisnął ją mocniej do siebie i rozgniótł jej ciało na swoim, nadętym brzuchu. 

-Giiiilgu, giiiilgu… - kwiliła jak słowik. 

Leżeliśmy rozpłaszczeni na kawałku palisady i patrzyliśmy. Z każdą minutą mój lęk coraz bardziej przeradzał się w zaciekawienie, fascynację, a na koniec, w coraz większe podniecenie. 

Niespodziewanie olbrzym płożył się na skalnej posadzce i wsparł swój kark o filar. Ciągle trzymał ją w swoich, wielkich dłoniach. Popatrzył na nią, obrócił kilka razy, po czym ostrożnie usadowił między swoimi, słoniowatymi nogami. Uklękła, wygięła się do tyłu, wypinając w jego kierunku swoje malutkie piersi. Sapnął tylko kiwając głową. 

Naraz to ona wyciągnęła swoją drobniutką dłoń w stronę tej, jego wielkiej, sterczącej gałęzi. Jego kutas był rozmiarów jej ramienia, łukowato wygięty w stronę brzucha i zwieńczony potężnymi jajami. Całość jego przyrodzenia ubarwiona była w fioletowo-czarne paski.

Jej delikatne paluszki próbowały zacisnąć się na twardej żołędzi. 

-Ukh! - stęknął wypinając swoje podbrzusze.

Wsunęła swoje kolano nieco głębiej a jego wielki wór zawisł na jej udzie. 

Zadrżałem, gdyż poczułem, że dłoń Cristi wślizguje się w mój rozporek. Mimowolnie odwróciłem się w jej stronę, nie odrywałem, jednak wzroku od istot znajdujących się poniżej. Dłoń mojej partnerki, w jakiś dziwny sposób naśladowała ruchy samicy. Po sekundzie poczułem ciepły, sprężysty uścisk na swoim fiucie. Zrobiło mi się bardzo przyjemnie. 

-Niesamowite, homobugalaris kopuluje… coś pięknego, - szeptała nie do końca zdając sobie sprawę z tego co wyczynia. 

-Nooooo! - mruknął Morgan, podwijając krótką spódniczkę Lary.

-Przestań, przestań, co ty robisz?! - protestowała.

Nim się zorientowałem młoda, drobna samiczka weszła na twarde, kanciaste biodra samca i z lekkim półobrotem wcisnęła dłoń pod jego drąga. Chwyciła go pewnie i bawiąc się drażniła swoje pośladki. Po chwili przytrzymała go w jednym miejscu i powoli zaczęła opadać. 

-Muuufff, muuufff! - sapał.

Jego cielsko było jak góra czarnego, przypalonego mięsa.



środa, 28 kwietnia 2021

Planeta rozkoszy.

36. Kanon piękna.


Samica miała proste, fioletowe włosy i spiczaste uszy, a z jej lekko uchylonych, ust wystawały niewielkie, ale ostre kły. Mimo to, na Ziemi, jej twarz mogłaby uchodzić za kanon piękna. 


Bez dwóch zdań obie istoty były humanoidami, jednak nie byli to ludzie. Chociaż, w stosunku do samej samicy, to wrażenie mogło być nieco mylące. Stała na wysokim stopniu pod jednym z kamiennych filarów, z mocno wygiętymi plecami i, za wszelką cenę, starała się objąć ramionami granitowe bloki. 

Samiec, mimo iż znajdowała się na dużym podwyższeniu, musiał się nad nią pochylać. Jego wielka, jak łopata, dłoń wsuwała się między jej drobne pośladki. Palcem wskazującym, dużo grubszym od mojego fiuta w zwodzie, masował jej cipkę. Swoją wielką, ziemistą gębą zasłaniał połowę jej twarzy i sapał coś do ucha. 

Przechyliła głowę do góry i odpowiedziała cichym pojękiwaniem. Mimo ogromnej różnicy wielkości i siły zdawali się tworzyć jakiś nierozerwalny tandem. 

-Homobugalaris, - dotarł do mnie ledwie słyszalny głos Cristi.

-Co? - szepnąłem, ostrożnie odwracając głowę.

-Homobugalaris podczas godów, nie sądziłam, że coś takiego zobaczę, - jęknęła z przejęciem.

Mój wzrok natychmiast powrócił do istot znajdujących się przede mną. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na ogromnego penisa samca. Był tak wielki i sękaty, że początkowo wziąłem go za konar wystający spomiędzy jego nóg. Byłem w stu procentach przekonany, że gdy dojdzie do kontaktu, zrobi jej krzywdę. Moje dotychczasowe doświadczenie mówiło mi, że to nie mogło skończyć się dobrze. 

W tej samej chwili, na swoim ramieniu, poczułem dłoń Morgana. Spojrzałem na niego. Skinieniem brody pokazał, że powoli mam się wycofać. Ostrożnie, krok po kroku zmieniałem swoją pozycję i jak robot podążałem z resztą grupy. Moje nogi jeszcze były miękkie. 

Na szczęście, napotkane przez nas istoty były tylko prymitywnymi zwierzętami. Swoją drogą, do dziś dnia, a minęło już tyle lat, trudno mi je tak traktować. Wyglądały tak inteligentnie. Mimo różnic były bardzo podobne do nas ludzi. Zresztą nie tylko ja mam takie zdanie. Nieprzerwanie przez całą dekadę toczy się na ten temat naukowa dysputa. Poza tym, w tamtej chwili były zbyt zainteresowane sobą nawzajem, by spostrzec naszą obecność. W sumie może to i dobrze. Nie wiadomo jak mogłoby się to skończyć. 

Nieco w prawo znajdował się fragment schodów zwieńczony niewielkim podestem. Wspięliśmy się na niego i położyliśmy tak, że z dołu nie byliśmy widoczni, a przynajmniej tak nam się zdawało.

Ze zdumieniem i satysfakcją obserwowaliśmy kopulującą parę. Samica miała proste, fioletowe włosy i spiczaste uszy, a z jej lekko uchylonych, ust wystawały niewielkie, ale ostre kły. Mimo to, na Ziemi, jej twarz mogłaby uchodzić za kanon piękna. Przywarła biustem do zimnej skały szeroko rozstawiając nogi i wypięła w stronę ogromnego samca swój zgrabny tyłeczek. Nawet gdyby była wyprostowana, czubkiem głowy sięgałaby zaledwie do połowy jego wysokości. Uniósł ją do góry i, po prostu, wsadził na swój korzeń. 

-Iiiiiiiiijaaaaach! - rozległo się ciche przeciągłe westchnienie. 

Zawisła. Nie mogliśmy dostrzec, jak głęboko w nią wszedł. Podtrzymywał ją tylko jedną ręką. Przerażał mnie, nie przypominał człowieka. Jego stopy były nogami słonia, a toporny, gruby tors zdawał się być wyciosany z tego samego, co budowla, kamienia. 

Odwrócili się i dopiero teraz mogliśmy dostrzec, że zakotwiczył w niej zaledwie fragmentem swojego długiego kutasa. 

Chwycił ją w pół. Jego paluchy bez trudu zawinęły się wokół jej wąskiej talii. W jego uścisku wyglądała jak mała popsuta zabawka. Powoli, ale systematycznie wbijał się w nią coraz głębiej. 

-Eeeee, eeeee, eeeee! - pojękiwała za każdym pchnięciem.



wtorek, 27 kwietnia 2021

Planeta rozkoszy.

35. Mroczny cień.


Po chwili usłyszałem niskie, bulgoczące pomruki. Zesztywniałem, nie mogłem wykonać najmniejszego ruchu. Dopiero teraz dotarło do mnie, dlaczego wcześniej go nie zauważyliśmy. Był, jak mroczny cień, doskonale wpasowany w tropikalny las. Na dodatek był niesłychanie wielki, tak wielki, że stojąc niecałe dwa metry od niego widziałem, zaledwie, połowę jego cielska. 


Po trzydziestu minutach, kiedy już byliśmy pewni, że koledze nic nie grozi, ruszyliśmy w dalszą drogę. W absolutnej ciszy pokonaliśmy jakiś kilometr. W pewnym momencie niespodziewanie odezwał się Morgan.

-Słyszeliście to?

Nic do mnie nie dotarło więc zapytałem: 

-Co? 

Rozejrzał się.

-Tam,  - powiedział wskazując palcem na pobliskie zarośla.

Dwadzieścia metrów dalej wyskoki las urywał się, jak ucięty nożem. Zastępowała go ściana wysokich, gęstych roślin wyglądem nieco przypominających ziemską kukurydzę. Kiedy pokonaliśmy jeszcze jakieś dwadzieścia metrów usłyszeliśmy jakieś dziwne odgłosy.  Lara zdawała się być bardzo wystraszona.

-Dziwne. Co to? - niepokoiła się. 

-Poczekajcie, - Cristi zatrzymała nas ruchem dłoni, - To chyba jakieś zwierzę. Buchtuje w ziemi.

Morgan jako najodważniejszy wysunął się do przodu.

-Sprawdzimy to? - zasugerował.

Lekarka chwyciła go za rękaw.

-Tylko ostrożnie. Może być niebezpieczne.

Ustawiwszy ciężkie plecaki jeden obok drugiego, skradając się, ruszyliśmy w kierunku fioletowej trzciny. Dziwne rośliny tworzyły pas o szerokości trzydziestu, czterdziestu metrów, dalej rozpościerała się, zalana promieniami dwóch słońc olbrzymia polana. 

Powoli zbliżaliśmy się do krawędzi bujnej roślinności. Wszyscy spodziewaliśmy się całkowicie pustej przestrzeni dlatego tym większe było zaskoczenie kiedy, nagle stanęliśmy przed fragmentem jakichś ruin.  To było fascynujące i intrygujące zarazem. Z gruntu wystawały mniejsze i większe kawałki ścian, tudzież schodów. Tu i ówdzie sterczały pojedyncze filary i łuki drzwiowe. Bez trudu mogliśmy rozpoznać pozostałości balkonów i przestronnych tarasów. Każdy element był bardzo prosty w budowie, a jednocześnie bogato zdobiony, wykonany z gładko oszlifowanego, kolorowego kamienia. Materiał, mimo trudnych warunków atmosferycznych i upływy czasu nie uległ erozji, nie był spękany, nie porastały go mchy, ale mimo wszystko, z tak okazałej budowli, jaką kiedyś przecież musiał być, pozostały jedynie szczątki. 

Nagle stanęliśmy sparaliżowani. Prawie na nich weszliśmy. Pod jednym ze słupów znajdowała się naga dziewczyna. Piszę “dziewczyna”, bo tak mi się na początku zdawało. Była szczupła, niesłychanie zgrabna, choć dużo niższa od naszych kobiet. Jej gładka skóra lśniła różnymi odcieniami fioletu i brązu. Zdążyłem jeszcze zobaczyć, że ma cudownie wyrzeźbione usta i malutki nos, kiedy poczułem ten zapach. Był dziwny, nie, nie obrzydliwy, raczej oszałamiający, taki zwierzęcy. Nie znajdowałem żadnego porównania. 

Po chwili usłyszałem niskie, bulgoczące pomruki. Zesztywniałem, nie mogłem wykonać najmniejszego ruchu. Dopiero teraz dotarło do mnie, dlaczego wcześniej go nie zauważyliśmy. Był, jak mroczny cień, doskonale wpasowany w tropikalny las. Na dodatek był niesłychanie wielki, tak wielki, że stojąc niecałe dwa metry od niego widziałem, zaledwie, połowę jego cielska. 

Wlepiłem wzrok w stalowoczarne, grubsze niż moja klatka piersiowa, ramię i oniemiałem z wrażenia. W jednej chwili wpadłem w jakiś dziwny trans. Czułem się, jak mały królik wrzucony do klatki tygrysa.



poniedziałek, 26 kwietnia 2021

Planeta rozkoszy.

34. Dezynfekuję się od środka.


-Pijesz wódkę na służbie? 

-No co, dezynfekuję się od środka, - żachnął się. 

Skrzywiła się, ale wzięła butelkę.

-W sumie może być, - skwitowała.

Uklękła przed Natanem, zdjęła nakrętkę i chwytając wymęczonego kutasa wylała nań sporą ilość. Chłopak błyskawicznie odzyskał przytomność i wrzasnął na całe gardło. 

-Jasna cholera, co wy mi kurwa robicie!!!


Azjatka poderwała się na równe nogi. Nerwowo zaczęła usuwać resztki roślin spomiędzy ud.

-Kurwa, czemu wcześniej o tym nie powiedziałaś?! - warknęła ze złością.

Teraz to Cristi się uśmiechnęła.

-O czym?

-Jak to, o czym? No, że atakuje też kobiety…

-Bo nie pytałaś.

-No powiedz mi, czy można to jakoś usunąć?

-Owszem - powiedziała z przekąsem pani doktor.

Młoda patrzyła na nią, jak na wybawicielkę.

-Powiedz wreszcie.

-Na pewno teraz nie dalibyśmy tego zrobić, ale powiem ci. Przy pomocy specjalnego wibratora zmoczonego sokiem jednej z tutejszych roślin. 

-O ja pierdolę! - jęknęła dziewczyna.

Na jej pięknej buzi pojawił się niepokój. Podwinęła spódniczkę, ściągnęła majteczki i ze szczególną troskliwością zaczęła oglądać swoją cipkę. Miała ładny gęsty, krótko przystrzyżony zarost. Już miałem na nią ochotę. 

Morgan zagwizdał z podziwem.

-Ale masz cipeczkę. Mmm… same smakowitości. Dawno ci ktoś ją lizał?

-Odpierdol się Morgan, - warknęła.

 Cristi odezwała się łagodnie:

-Spokojnie, nie denerwuj się. Na pewno jeszcze jej tam nie ma. 

Młoda spojrzała na nią niespokojnymi oczyma.

-Jesteś pewna?! No bo wiesz… 

-Tak, jestem pewna. Gdyby tam była, na pewno byś to wiedziała.

-Ufff… bo tak się wystraszyłam!

-No, - pokiwała placem, - jeśli będziesz paradować w takim stroju, to na pewno jakiś wielki robal tam wlezie i zrobi swoje. 

Morgan uśmiechnął się szyderczo.

-Jeśli nie robal, to na pewno mój kutas! - powiedział. 

-No i co, no i co, skutkuje? - spytała Lara. 

-Nie, - grzecznie odpowiedziała Cristi.

-Coooo!

-Niestety, potrzebny jest jeszcze jeden składnik.

Lara patrzyła na nią coraz bardziej wystraszona.

-Jeszcze jeden? Jaki? Mamy go?

-Tak. To męskie nasienie. 

-Co ty gadasz. Niemożliwe, jak to działa?

-No cóż, wywołuje jeszcze większe podniecenie. No ale kiedy spermopijka poczuje samca, czepia się sztucznego członka i można ją bezpiecznie usunąć. 

Dopiero teraz Lara podciągnęła majtki, opuściła miniówkę. Po chwili zaczęła rozglądać się podejrzliwie. Cristi spojrzała na nią okiem doświadczonej koleżanki.

-Spokojnie, mała. Samo ugryzienie nie jest jeszcze tak bardzo groźne.

W oczach Azjatki jeszcze raz pojawił się lęk. 

-Tak, a jest jeszcze coś gorszego?!

-Niestety, tak, - odpowiedziała Cristina. 

W tym momencie oczy Lary zaczęły błyszczeć.

-Już zaczyna mi się robić gorąco, - powiedziała.

-W warunkach tutejszego klimatu grozi to wtórnym zakażeniem, - ciągnęła Kristi.

-No wiesz co, ale mnie pocieszyłaś.

-Ma ktoś jakiś środek dezynfekujący? - rzuciła pytanie. 

Morgan wyjął z kieszeni piersiówkę.

-Co to? - spytała zaskoczona.

-Środek dezynfekujący, - odpowiedział z rozbrajającym uśmiechem.

-Pijesz wódkę na służbie? 

-No co, dezynfekuję się od środka, - żachnął się. 

Skrzywiła się, ale wzięła butelkę.

-W sumie może być, - skwitowała.

Uklękła przed Natanem, zdjęła nakrętkę i chwytając wymęczonego kutasa wylała nań sporą ilość. Chłopak błyskawicznie odzyskał przytomność i wrzasnął na całe gardło. 

-Jasna cholera, co wy mi kurwa robicie!!!

Chciał się podnieść, jednak Cristi, stanowczym ruchem przytrzymała go na ziemi. 

-Nie szarp się, za chwilę przejdzie, - próbowała go uspokoić.



niedziela, 25 kwietnia 2021

Planeta rozkoszy.

33. Orgazm kilka dni bez przerwy.


Cristinie nie było ani trochę wesoło.

-Przeniknięcie spermopijki do narządów rodnych kobiety może doprowadzić do ich mechanicznego zatkania, może też wywołać jeszcze większy, niż u mężczyzny, orgazm. Może on trwać nawet kilka dni bez jednej przerwy i, mówię ci, to naprawdę nie będzie zabawne. Jeśli w ogóle to przeżyjesz, nie będziesz już sobą.


Po kilkunastu sekundach ciało chłopaka opadło bezwładnie. Nie ruszał się, miał zamknięte oczy. Ze strachem spojrzałem na koleżankę. 

-Żyje, stracił tylko przytomność, - uspokoiła mnie.

Wciąż niewiele rozumiałem, więc wyjaśniła:

-Orgazm był tak silny, że jego mózg nie wytrzymał i wyłączył się.

Morgan w ironiczny sposób skrzywił usta.

-Coś nie tak? - spytała marszcząc brwi.

-Nie wierzę. Takie gówno daje taki odlot?! - żachnął się.

Wstała i poklepała go po plecach.

-Och Morganie, tak bardzo chcesz być na jego miejscu?

-Daj spokój, - próbował zbagatelizować problem.

Mimowolnie roześmiałem się. Pani doktor przeniosła wzrok na moją twarz. Czułem, że muszę coś powiedzieć.

-No co, ja tylko zastanawiam się, czy nie spróbować tej przyjemności. 

Do moich uszu dobiegł dziwny dźwięk, coś jakby:

Guuuuhha!

Spermopijka otworzyła paszczę i, wyjmując ostre, niczym szpilki zęby zaczęła powoli się cofać. Po paru chwilach spadła na poszycie i zniknęła w grubej warstwie mchu. Patrzyliśmy na to wszystko, jak na scenę z jakiegoś kiepskiego horroru. Nie było potwora, za to pozostał Natan z sinym i spuchniętym kutasem. Z jego końca wciąż kapało nasienie, więc Morgan wskazał palcem.

-Ach… będzie ciekło jeszcze przez godzinę, wzwód utrzyma się przez kolejną a podniecenie przez tydzień, - powiedziała nie podnosząc się z miejsca. 

-A to się chłopakowi trafiło! - rzuciłem ze śmiechem.

-Panowie, ja na waszym miejscu bym się tak nie śmiała. Tego cholerstwa jest tutaj tyle, że na pewno dopadnie każdego z was. To wygląda tak zabawianie jak się patrzy z zewnątrz. Ja jemu nie zazdroszczę. 

Natychmiast spoważniałem. 

-Może i racja. Nie ma co ryzykować, - odezwałem się. 

Morgan chwycił się za spodnie a Lara parskając śmiechem położyła się na mchu. 

-Ja pierdolę, ale jaja! No koledzy trzymać ptaki, - wyrzucała z siebie między kolejnymi spazmami.

Coś było jednak nie tak. Cristi podeszła do niej, popatrzyła z ubolewaniem i powiedziała: 

-Na twoim miejscu bym wstała z tej ziemi.

Tymczasem tarzająca się młoda dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji.

-Ha, ha, ha… a co?! Co ty gadasz?!

-Ja na twoim miejscu bym się tak nie tarzała, - mówiła spokojnie jej starsza koleżanka.

Lara przestała zanosić się śmiechem, ale wciąż leżała na ziemi. 

-Czemu? - spytała ze zdziwieniem.

Cristinie nie było ani trochę wesoło.

-Przeniknięcie spermopijki do narządów rodnych kobiety może doprowadzić do ich mechanicznego zatkania, może też wywołać jeszcze większy, niż u mężczyzny, orgazm. Może on trwać nawet kilka dni bez jednej przerwy i, mówię ci, to naprawdę nie będzie zabawne. Jeśli w ogóle to przeżyjesz, nie będziesz już sobą.



sobota, 24 kwietnia 2021

Planeta rozkoszy.

32. Musi zrobić swoje. 


Szef ochrony otworzył oczy, ale nie szarpał się. Z jego ust wydobywały się coraz głośniejsze jęki i westchnienia. Nie był to strach, lecz podniecenie. Jego penis pęczniał i coraz bardziej się wyprężał. Bezkręgowiec opinał go niczym sztuczna wagina. “No tak”, - pomyślałem, - “musi zrobić swoje. Wtedy da mu spokój”. 


Natan miał trzydzieści lat, był wysportowany i silny. Na naszym okręcie pełnił funkcję kierownika ochrony. Całkowite unieruchomienie go stanowiło dla nas nie lada wyzwanie. Trzeba było sobie jakoś z tym poradzić. Usadowiłem się za jego głową, chwyciłem za dłonie i przycisnąłem je kolanami. Musiałem nieźle się napracować, bo szarpał się coraz mocniej.

-Cristi, co się dzieje?! - spytałem zaniepokojony.

-On próbuje ją zerwać! - odpowiedziała zdenerwowanym głosem. 

Wciąż nic nie rozumiałem. 

-To dlaczego mu na to nie pozwolimy?

Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ale nie wyjaśniła tego. 

-Walnij go! - krzyknęła natomiast.

-Co?!

“Co ona wygaduje? Mam uderzyć kolegę? Tak bez powodu?” - pomyślałem. 

-Uderz go! - powtórzyła stanowczo. 

-Ale po co?!

Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. 

-No, przyłóż mu!

Patrzyłem na nią jak na wariatkę. Wcale się tym nie przejęła. 

-Walnij go wreszcie. Jebnij go w czerep! Tylko tak, żeby stracił przytomność.

Czułem, ze albo z nią coś jest nie porządku, albo ja czegoś nie wiem. Mimo to pod presją chwili chwyciłem kawał gałęzi.

-Tylko go nie zabij! - powiedziała ostrzegawczo. 

Bałem się, że rzeczywiście zrobię mu krzywdę. Wymierzyłem kontrolowany cios. Ciało chłopaka natychmiast zwiotczało. To mogło się źle skończyć. 

-Coś ty kazała mi zrobić?! - powiedziałem drżąc z wrażenia. 

-Nic mu nie będzie, - starała się mnie uspokoić, jednak jakoś na mnie to nie działało.

Nic nie mówiłem. Patrzyłem na nią z pytaniem w oczach.

-Co się tak dziwisz, - zaczęła w końcu, - wygląd spermopijki wywołuje u człowieka paniczny odruch pozbycia się jej, ale to najgorsze z możliwych rozwiązanie. 

-Jak to, przecież to pierwsze co powinniśmy zrobić? Niedobrze mi się robi, kiedy na to patrzę, - powiedziałem ze wstrętem.

-Błąd. To tylko skutkuje rozerwaniem tego bezkręgowca i uwolnieniem jego jadu do organizmu ofiary. 

-Aha, - mruknąłem.

Na dodatek w ciele ofiary pozostają jego szczęki, które bardzo trudno jest później wyjąć, - wyjaśniła naukowo.

-Co za paskudztwo. Kurwa, zaraz się porzygam! - rzucił Morgan, chwiejąc się na nogach. 

Dziewczyna spojrzała na mnie, a zaraz później na kolegę i powoli cedząc słowa dodała:

-Pamiętajcie, nigdy nie zrywajcie tego robala.

Po moich plecach przeszedł dreszcz. Tak czy inaczej, po chwili Natan zaczął odzyskiwać przytomność. Tymczasem Cristi zaczęła rozglądać się z niepokojem. 

-Mamy jakąś linę?! - zawołała.

Niemal w tej samej chwili z samego końca grupy wyłoniła się Lara, niewysoka dziewczyna o urodzie Japonki. Odpięła ze swojego plecaka zwój liny i rzuciła w naszą stronę. 

Natychmiast skrępowaliśmy poszkodowanego kolegę. Leżał na ziemi związany jak baran, a jego spodnie znajdowały się na kolanach. 

Wreszcie, kiedy pierwsze uczucie obrzydzenia minęło, pojawiła się zwykła ciekawość. Zwierzę nie było ani takie straszne, ani takie paskudne, na jakie na samym początku wyglądało. Przypominało nieco ziemskiego węgorza. Kurcząc się i rozluźniając stopniowo wciągało w siebie kutasa naszego kolegi. 

Szef ochrony otworzył oczy, ale nie szarpał się. Z jego ust wydobywały się coraz głośniejsze jęki i westchnienia. Nie był to strach, lecz podniecenie. Jego penis pęczniał i coraz bardziej się wyprężał. Bezkręgowiec opinał go niczym sztuczna wagina. “No tak”, - pomyślałem, - “musi zrobić swoje. Wtedy da mu spokój”. 

Nagle zesztywniał, a jego podbrzusze zaczęło kurczyć się, jak szalone. 

Glu, glu, glu!!! - rozchodziły się głośne dźwięki spomiędzy jego nóg.

Przez ciało robaka, poczynając od otworu gębowego a kończąc na ogonie, zaczęły przepływać zaciskające się fale. Cristi pochyliła się i z uwagą obserwowała. 

-To już nie potrwa długo, - powiedziała cicho.

-Że co? - zapytałem zaskoczony.

-Odżywia się, - usłyszałem odpowiedź.



piątek, 23 kwietnia 2021

Planeta rozkoszy.

31. Przysysają się do narządów płciowych. 


-Spermopilis Lagunas, jest ich tutaj kilkadziesiąt gatunków. Czekają zaczajone na liściach drzew, krzewów i pędach roślin wzdłuż ścieżek wydeptanych przez zwierzęta. Ludzi atakują zazwyczaj w ten sposób, że wchodzą przez nogawkę spodni i przysysają się do narządów płciowych. 


Wyruszyliśmy zaraz po wschodzie Nixona, większego słońca. Wtedy było jeszcze znośnie chłodno. Mieliśmy dotrzeć do opuszczonej osady górniczej, oddalonej od naszej bazy o, zaledwie, piętnaście kilometrów. Niemniej w tych warunkach, bez dobrej znajomości topografii terenu i specjalistycznego przygotowania taka wędrówka mogła skończyć się tragicznie. System nawigacji satelitarnej już dawno przestał działać. Trudno było o dobre szczegółowe mapy. Na dodatek w lesie tym, oprócz dużej zwierzyny, aż roiło się od różnego typu robactwa, poczynając od zupełnie niepozornych karaluchów, a kończąc na gigantycznych monstrach, które nie śniły się nawet najodważniejszym podróżnikom. 

-Daleko, jeszcze?! - krzyknąłem do Natana, który szedł na czele.

Odwrócił się i zawołał w naszą stronę:

-Nie. Miniemy to wzniesienie i powinniśmy zobaczyć ruiny.

Ruszyliśmy jego śladem. Nagle nasz przewodnik chwycił się za krocze. Byliśmy przekonani, że się wygłupia, ale on opadł plecami na pień drzewa i osunął się na kolana. Patrzył przed siebie nieobecnymi oczami i zaczął się trząść, jakby miał gorączkę. Po chwili padł twarzą na miękki wilgotny mech.

-Aaaaaaach, aaaaaach, aaaaaach!!! - wzdychał wijąc się, jak piskorz.

-Chodźcie, szybko! Coś mu się stało! - zawołała Cristi.

Podbiegła do niego, przykucnęła i bez ceregieli rozpięła mu rozporek. Prawdę powiedziawszy w tym wypadku nie było co się zastanawiać. Podejrzewaliśmy, że coś go ukąsiło. Nie mieliśmy pojęcia co to może być. 

Już na pierwszy rzut oka widać było, że coś jest nie tak. Pod elastycznymi slipami kłębiło się coś ciemnego. Staliśmy i patrzyliśmy, jak zahipnotyzowani. 

-Jasna cholera, co to?! - jęknąłem chwytając się za głowę.

Eryk odsunął się odruchowo.

-O kurwa! - wyrwało się z jego ust.

Pani doktor ostrożnie podwinęła dzianinę gatek. Na prąciu Natana spoczywał wielki, brązowo-czarny ślimak. Kolega zbladł, a później zzieleniał. 

-Ja pierdolę, Morgan, to coś pożera mu fiuta! - wzdrygnął się do drugiego. 

Wszyscy z pytaniem w oczach spojrzeliśmy na naszą koleżankę. Powinna wiedzieć coś więcej, ale czy na pewno? 

-To lądowa spermopijka, - odpowiedziała dziwnie spokojnym głosem.

Nie miałem pojęcia, dlaczego się nie przejęła.

-Co? - spytałem nic nie rozumiejąc.

-Spermopilis Lagunas, jest ich tutaj kilkadziesiąt gatunków. Czekają zaczajone na liściach drzew, krzewów i pędach roślin wzdłuż ścieżek wydeptanych przez zwierzęta. Ludzi atakują zazwyczaj w ten sposób, że wchodzą przez nogawkę spodni i przysysają się do narządów płciowych. 

Zacząłem klepać się po udach a na plecach poczułem zimny dreszcz. Byłem przekonany, że i mnie dopadło to cholerstwo. 

-Ale wielkie! - mruknąłem.

-Ależ skąd. Ta jest stosunkowo mała, - wyjaśniła uprzejmie Cristi.

Stworzenie miało jakieś trzydzieści centymetrów. 

-Co ty gadasz. Mała?! 

-Spokojnie Jazonie. To nie jest żaden olbrzym. Spermopijki mają różne rozmiary, największe osiągają długość jednego metra. 

-Boże Kochany, - wzdrygnąłem się. 

Morgan cofnął się na bezpieczną, jego zdaniem odległość i stanął na udeptanej ścieżce. 

-Czemu on ma taką głupią minę? - spytałem zerkając na zaatakowanego przez pasożyta kolegę. 

-No wiesz… - zaczęła Cirsti uśmiechając się kokieteryjnie.

-Co? - dopytywałem, jakbym wciąż nie pojmował.

Popatrzyła na mnie gorącym wzrokiem i dokończyła:

-Ukąszenie spermopijki jest niesłychanie przyjemne.

-Przyjemnie? Chcesz powiedzieć, że on doświadcza orgazmu?

-Może to śmieszne, ale tak. Być może najlepszego w swoim życiu. 

-Czy możemy mu to zdjąć?

-Owszem, Jazonie, ale dopiero po wszystkim. 

-Jak to?

-Dopiero gdy napije się jego nasienia.

Podszedłem, by lepiej się przyjrzeć i nagle Natan oprzytomniał. Spojrzał między nogi i wrzasnął:

-Matko święta, co to?!!!

Szarpiąc się chaotycznie próbował chwycić za członka. Doktorka powstrzymała jego zamiary szybko ujmując jego nadgarstek. 

-Zabierzcie to! Zabierzcie to ze mnie!!! - krzyczał rzucając się w coraz większej panice. 

-Jazonie, pomóż mi! - zawołała próbując utrzymać jego ręce. 



Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...