piątek, 30 września 2022

Misja.

36. Doświadczała niebywałej rozkoszy. 


Jej wilgotna, podniecona do granic możliwości cipka doświadczała niebywałej rozkoszy. Dziewczyna płakała już w przepływającej falami ekstazie. Wiedziała, że dłużej takiego stanu rzeczy nie wytrzyma.


-A-ah, aaaah… - miauczała jak mały kociak. 

Biała, elastyczna bluzeczka zawinęła się pod jej piersiami i unosiła je do góry, sprawiając, że wydawały się większe, niż w rzeczywistości. Giętkie macki owinięte wokół jej przedramion, pozostawiały na jej skórze lepki, przezroczysty śluz. Jej ciało było delikatne i drobne. 

-A-aaaah… - jęknęła jeszcze raz. 

Opuściła głowę i przyglądała się małym, zwinnym rozbójnikom, które sprawiały, że jej podniecenie szybowało na krańce galaktyki. 

-Ah… y-y… - westchnęła.

Nie umiała nad sobą zapanować. W tej chwili może już nawet tego nie chciała. Zmrużyła powieki i nieobecnymi oczami patrzyła w ziemię. Drgała. Coraz mocniej pogrążyła się we własnych doznaniach. 

-Yyyyyhhhhhyyyyy… no dobrze… - wyrzuciła z siebie przyciszonym głosem.

Ogonki owinęły się wokół jej antenek i szarpiąc, ciągnęły je do góry. Zamknęła oczy, pozwalając im na wszystko. 

Wyglądała jak małe, laboratoryjne zwierzątko, z którym eksperymentator przeprowadza, niezrozumiałe dla niego, doświadczenia. Koszulka, którą miała na sobie, nie zsunęła się niżej tylko dlatego, że podtrzymywały ją na jej ramionach cienkie paski materiału, a jej ręce rozkrzyżowane były na boki przez obcego. 

-Oooooch… jest mi tak dobrze…  zrób wszystko, co musisz… - powiedziała pełnym przejęcia głosem. 

Wprawiła swoją głowę w delikatne kołysanie. Po chwili to samo stało się z całym jej ciałem. Stopniowo popadała w trans. 

-Yhhhh… hhhhh… - dyszała.

Otworzyła oczy i znów patrzyła przed siebie. Wyglądała tak, jakby za chwilę miała się rozpłakać. Próbowała zapanować nad swoim oddechem. Cienkie ogonki szarpały jej sutki. Stawały się coraz bardziej natarczywe. Substancja, którą wydzielały, sprawiała, że przez całe ciało przepływały pulsacyjne prądy. 

-Ykh… yyyyhhhhyyyyy… - wzdychała.

W tym samym momencie, w ułamku sekundy, gdzieś z tyłu pojawiło się bardzo grube ramię i gwałtownym ruchem wsunęło między jej nogi. Było inne, niż te, które widziała do tej pory. Co prawda jego kolor był identyczny, jak reszty istoty, lecz jego grubość mogła wywołać w niej lęk. Było niewiele cieńsze od jej uda, szpiczasto zakończone i pokryte czymś, co na pierwszy rzut oka wyglądało jak gadzie łuski. Bezceremonialnie rozpychało się w jej kroczu, rozgniatając swoim rozmiarem jej cipeczkę. 

-Iiiiiaaaaa!!! - krzyknęła wystraszona.

Ramię szybko przesuwało się do przodu i już w następnej sekundzie mogła ujrzeć je przed sobą. W dalszej jego części owe łuski zmieniły się w guzowate zgrubienia, pokrywające całą jego powierzchnię. Wyginając się, uniosło jej delikatne ciało do góry. Wyglądała teraz tak, jakby jechała na jakimś dziwnym, bajkowym smoku. 

-Aaaaakhaaaa!!! - jęczała.

Odnoga przesuwała się teraz w jedną i w drugą stronę, pocierając chropowatymi naroślami jej delikatną bułeczkę. Obcej istocie chodziło chyba o to, żeby dziewczyna podnieciła się jeszcze mocniej. 

-Iiiiiiihaaaaaa… - dyszała.

Gałąź stopniowo cofała się do tyłu, a po chwili bezczelnie, mocno i mało delikatnie napierała do przodu. Badaczka obcych planet jęknęła mi to z bólu, ni z rozkoszy. Po chwili liana przesuwała się już w drugą stronę. 

-Yyyhhhh… yyyyyyyyyaaaa!

Do tyłu i do przodu, do tyłu i do przodu… raz szybciej raz wolniej… To było coraz trudniejsze do zniesienia dla Ziemianki.

-Y-y-uuuu… - wyła już w nadciągającym orgazmie. 

Jej wilgotna, podniecona do granic możliwości cipka doświadczała niebywałej rozkoszy. Dziewczyna płakała już w przepływającej falami ekstazie. Wiedziała, że dłużej takiego stanu rzeczy nie wytrzyma. 

Do przodu, do tyłu… do przodu do tyłu… krzyki i jęki podniecenia… Zgrubienia na wierzchniej części gałęzi wypiętrzyły się jeszcze bardziej. 

Z jej gardła wydobywały się już tylko drżące westchnienia. 




czwartek, 29 września 2022

Misja.

35. Konwulsje pierwszego orgazmu.


Odgłosy te świadczyły o tym, że jej ciałem szarpią już konwulsje pierwszego orgazmu. 


Elastyczne liany rozciągały jej ręce i nogi w cztery różne strony. Próbowała z nimi walczyć, lecz z każdą minutą miała coraz mniej siły. Szamotała się, zginając i prostując ramiona. 

-Co, co takiego zrobiłam, że nie chcecie mnie puścić? - wołała.

O dziwo w jej spojrzeniu nie było strachu. Mimo iż była bardzo młoda, w swoim życiu widziała już wiele obcych, odmiennych od ziemskiej form życia. Jej, delikatna dziewczęca twarz wyrażała nie tyle lęk, ile zaskoczenie i niedowierzanie. Nie przypuszczała, że jakaś istota mogłaby zrobić jej krzywdę. Miała jeszcze nadzieję, że ta niecodzienna sytuacja zakończy się dla niej pomyślnie. 

Nagle, tuż przed jej śliczną twarzą pojawiła się fioletowa, gładka, lśniąca końcówka. Eksploratorka obcej planety patrzyła na nią jak na niecodzienne zjawisko. Jej oczy były duże, szkliste, uważne i zaciekawione.

W następnej sekundzie, jednym,  błyskawicznym ruchem, gruba na dwa centymetry, odnoga wjechała między jej wargi, rozpychając się szelmowsko. 

Catia była w szoku. Po jej policzku i brodzie popłynął gęsty śluz pokrywający powierzchnię fioletowego węża. Drobne usteczka kompletnie zaskoczonej dziewczyny, nie zdążyły się otworzyć i odpowiednio przygotować. Z całych sił zaciskały się na czymś, co przypominało penisa obcej istoty.  

W kolejnym momencie ów kutas, tak samo szybko jak wszedł, wycofał się. Łapiąc oddech, zaczęła głośno kaszleć. Po chwili pochyliła głowę. Wyglądało to, jak gest rezygnacji, jednak nim nie było.  

 -Proszę, nie rób tego więcej, -  powiedziała, próbując się uspokoić. 

Niespodziewanie szeroko otworzyła oczy. Wstrząs, w którym była, błyskawicznie się powiększał. Nie miała pojęcia, co się dzieje, lecz już wiedziała, że traci nad sobą kontrolę. Patrząc w dół, uważnie obserwowała reakcje własnego ciała. To, co czuła, nie wróżyło niczego dobrego. 

 -Ach nie, tylko nie to… - westchnęła głęboko. 

Drobna, krucha i subtelna, była jak lalka zawieszona na uprzęży. Obca istota mogła zrobić z nią wszystko, a ona miała coraz mniejsze możliwości działania. Jej połyskująca tunika znajdowała się już na biodrach, a spodenki poniżej kolan. Wiedziała, że będzie gwałcona.

-Proszę, nie rób mi krzywdy, -  powiedziała miękkim głosem. 

Jednak było już za późno. W chwili, gdy wypowiadała te słowa, do jej krwi wraz z wydzieliną okrywającą obce ramię, dostała się substancja zmieniającą jej postrzeganie. Niespodziewanie szybko zaczęła się podniecać. Było jej coraz cieplej i coraz bardziej przyjemnie. Z każdą sekundą miała coraz mniejszą ochotę na stawianie oporu. Czuła, że w kroczu, pod jasnymi majteczkami robi się mokro. Nie chciała tego, ale to działo się  wbrew jej woli. 

-O Boże! Co to!  Nie! - jęknęła.

Materiał jej między jej udami momentalnie pociemniał. 

To był jednak tylko początek. W następnej chwili macki zerwały z jej ramion miękką bluzeczkę, odsłaniając nie za duże, lecz jędrne i kształtne piersi. W ułamku sekundy później stało się coś jeszcze dziwniejszego. 

Do jej sterczących sutków zbliżyły się dwa wąsy i od razu zaczęły je drażnić. Wypustki były w kolorze identycznym jak pozostałe macki, jednak kształtem bardziej przypominały rybie odrosty. Na dodatek były ruchliwe i elastyczne. 


Wypuszczając kropelki białej lepkiej substancji, wykonywały kółeczka wokół jej sztywnych antenek, wywołując w jej ciele przeszywające, słodkie prądy. Zaczęła jęczeć i wzdychać. Była coraz bardziej podniecona. 

-Ooooojeeeeejkuuu… oooo niiiieee… ooo proszę… - wyrzucała z siebie.

 Odgłosy te świadczyły o tym, że jej ciałem szarpią już konwulsje pierwszego orgazmu. 




środa, 28 września 2022

Misja.

34. Co wy sobie myślicie?


Dwa cienkie ramiona wjechały za pasek jej spodenek i, zrywając guzik, jednym, gwałtownym pociągnięciem zsunęły je do dołu. Dokładnie to samo stało się z górną częścią jej garderoby. 

-O nie, tego już za wiele! Co wy sobie myślicie? - powiedziała protestacyjnym tonem.  


Znów przymknęła powieki. Wyglądała jak zamyślona uczennica gimnazjum. Wężowata, granatowa główka przesuwała się w prawo i w lewo wywołując w niej coraz większe podniecenie. 

Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale właśnie w tej chwili wąż, który pieścił jej policzek, zniknął gdzieś. Jego miejsce zajął inny, podobny, lecz ten w przeciwieństwie do poprzedniego, sunął wprost pod jej ubranie. Miała wrażenie, że za moment znajdzie się między jej piersiami. 

Nie myliła się. Kolejna chwila udowodniła, że stać go na wszystko. Jednym, płynnym ruchem wylądował na jej lewym cycuszku. Chciała krzyknąć, zaprotestować, chociażby coś powiedzieć, jednak, ku własnemu zaskoczeniu, stwierdziła, że nie chce tego zrobić. Zadrżała z podniecenia. 

Miała wrażenie, że to jej własny narzeczony trzyma ją za biust. 

-Eeeeeeeh... eeeee... oooooch… - dyszała ciężko. 

To było dziwne, zaskakujące, przecież nie powinna tak się czuć. Nigdy czegoś podobnego nie doświadczyła. Istota śmiało sobie poczynała z jej sutkiem, męcząc go i przysysając się do niego jak ludzkie usta.

-Eeeeee-heeek… - stęknęła cicho.

A po chwili wyrzuciła z siebie:

-Co ty, do jasnej cholery, wyprawiasz?! 

Tak jakby dawała ripostę swojemu chłopakowi. 

Obcy jednak wydawał się obojętny na jej protesty. Zachowywał się jak dzikie, podniecone zwierzę. Miętosił jej cycki, ściskając, ugniatając, delikatnie drażniąc sutki. 

Wyrzucał z siebie mnóstwo lepkiego, gęstego, ciepłego soku, który jeszcze bardziej zwiększał doznania. Mogła już tylko cicho wzdychać, oddając się własnemu podnieceniu. 

W następnej sekundzie stało się coś, na co od samego początku powinna być przygotowana, a jednak było to dla niej kompletnym zaskoczeniem. Wężowaty, obcy osobnik, jednym, gwałtownym szarpnięciem zerwał z jej bioder szorty. Na jej pośladkach pozostały już tylko skromne majteczki, które miały być ostatnim bastionem przed zdobyciem jej kobiecości.

Dwa cienkie ramiona wjechały za pasek jej spodenek i, zrywając guzik, jednym, gwałtownym pociągnięciem zsunęły je do dołu. Dokładnie to samo stało się z górną częścią jej garderoby. 

-O nie, tego już za wiele! Co wy sobie myślicie? - powiedziała protestacyjnym tonem.  

Catia nie nosiła ekstrawaganckiej bielizny. Tego dnia miała na sobie zwykłe, białe majteczki, ozdobione drobniutkimi, fioletowymi gwiazdkami. Wyglądały uroczo, zakrywały dokładnie jej pośladki i cipkę, pozostawiając miejsce na męską wyobraźnię. Natomiast, jeśli chodzi o jej piersi, to były schowane pod białą elastyczną bluzeczką. 

Dziewczyna, nie mogąc się uwolnić, szarpnęła się jak dzikie zwierzę schwytane w sieć. Stękała przy tym cicho, jak małe wystraszone dziecko. Wiedziała, co się święci, lecz nie miała już na to żadnego wpływu. Mogła szarpać się i krzyczeć, lub czekać bezradnie.

Dwa cienkie ramiona wjechały za pasek jej spodenek i, zrywając guzik, jednym, gwałtownym pociągnięciem zsunęły je do dołu. Dokładnie to samo stało się z górną częścią jej garderoby. 

-O nie, tego już za wiele! Co wy sobie myślicie? - powiedziała protestacyjnym tonem.  

Catia nie nosiła ekstrawaganckiej bielizny. Tego dnia miała na sobie zwykłe, białe majteczki, ozdobione drobniutkimi, fioletowymi gwiazdkami. Wyglądały uroczo, zakrywały dokładnie jej pośladki i cipkę, pozostawiając miejsce na męską wyobraźnię. 

Natomiast, jeśli chodzi o jej piersi, to były schowane pod białą elastyczną bluzeczką. 





wtorek, 27 września 2022

Misja.

33. Kochanek w trakcie gry wstępnej. 


Muskał jej twarz tak, jak kochanek w trakcie gry wstępnej. Widziała obcą, odrażającą istotę, ale czuła na sobie dotyk podniecone go samca. Dziwna mieszanina uczuć.


Niesamowite. Ona wciąż niczego nie spostrzegła. Jeden z nich prawie dotykał jej skóry. To nie był ten, które sunęły po gruncie. Ten był cienki, delikatny. 

I nagle, w ułamku sekundy, miękko, płynnie owinął się wokół jej lewego przedramienia. Bardziej zaskoczona, niż wystraszona, wydała z siebie ciche westchnienie, myśląc może, że to któryś z jej kolegów chwycił ją za rękę. Tymczasem oplot na jej ciele był już potrójny.

Kiedy napastnik uznał, że trzyma ją już dostatecznie mocno, bezlitośnie szarpnął do tyłu. 

Jęknęła, nie odwracając się jeszcze. Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje. Nie przypuszczała, że jakaś tutejsza istota może ją zaatakować. 

Zanim zdążyła mrugnąć powiekami, już przegrała wszelką walkę. Cienkie końcówki oplotły się także wokół jej łydek. Pojawiały się nagle, nie wiadomo skąd. Jakby wyrastały wprost z podziemi. 

Krzyknęła głośno, na dobre już wystraszona. Próbowała utrzymać równowagę. Cienki i lekki wąż zaciskał się jednak na jej nodze, coraz mocniej ciągnąc do tyłu. 

-Oooo co to?! - wyrzuciła z siebie, czując, że za chwilę upadnie. 

Walczyła z grawitacją. Obca istota była jednak bezlitosna. Szarpała coraz mocniej, próbując oderwać jej stopy od gruntu. 

Dziewczyna opuściła wzrok, chcąc przyjrzeć się temu, co tak usilnie próbuje ją przewrócić i w następnej sekundzie straciła równowagę. Nie upadła jednak, lecz poszybowała uniesiona wysoko do góry. 

Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Choć ramiona były silne, ich objęcia były stosunkowo delikatne i miękkie. Nie sprawiały jej bólu. Poza tym poczuła, jak przez jej ciało przepływa przyjemne gorąco. 

Była lekka, drobna. Wężowaty napastnik nie miał najmniejszych problemów z uniesieniem jej ciała dwa metry nad ziemię. Ona sama była bardzo zaskoczona tym, co się stało. Wisiała rozkloszowana, a jednak było jej dość wygodnie.

Przez chwilę wisiała w pozycji prawie leżącej. W pewnym momencie jednak węże, które trzymały jej nogi, opuściły je niżej. Dziwne. Nie odczuwała strachu. Była bardziej zaciekawiona tym, co się stało. Obca forma życia mogła za chwilę rozszarpać jej ciało na kawałki, a ona nie bała się. Patrzyła w dół na swoje szeroko rozstawione nogi i zastanawiała się, co za chwilę będzie się działo. Nie miała pojęcia, co się stanie, przeczuwała jednak, że nie to najgorsze. 

Pewien niepokój wzbudził w niej dopiero jeden z cienkich, rozpłaszczonych na końcu, węży, który sunąc wzdłuż jej ciała do góry, dotknął swoim małym łbem jej twarzy. 

Zamknęła powieki. Wrażenie, którego doświadczała, było niesamowite. Dotyk był subtelny, a jednocześnie mocny. Obce odnóże było wilgotne, śliskie, ale ciepłe, jak ludzka skóra. Podniecało. 

- Nie, nie, - zaprotestowała jak małe dziecko. 

Nie wiedziała jednak, czemu to miało służyć. Przed czym, tak naprawdę, się broniła? Co za chwilę miało się stać? 

Obcy dotykał jej policzka, pozostawiając na niej wilgotny śluz, a ona bardziej była podniecona niż wystraszona. Kiedy otworzyła oczy, jego koniec znajdował się już na jej powiece. 

-Co ty ze mną robisz? Ja nie chcę, zostaw! - próbowała powstrzymać jego zapędy. 

Posuwał się w kierunku ucha pod krawędź włosów. A później zawrócił. 

-Zostaw mnie wreszcie! - wołała.

Tak naprawdę bardzo ciekawiło ją to nowe doznanie. 

-No przestań wreszcie! - mówiła tak, jakby broniła się przed łaskotkami. 

Muskał jej twarz tak, jak kochanek w trakcie gry wstępnej. Widziała obcą, odrażającą istotę, ale czuła na sobie dotyk podniecone go samca. Dziwna mieszanina uczuć.




poniedziałek, 26 września 2022

Misja.

32. Nie miała żadnych szans.


Nie miała żadnych szans. Wszystkie cztery były już dosłownie o krok od jej drobnej postaci. Mlaszcząc, terkocząc, sycząc, szykowały się do ataku. 


Zrobiła jeszcze jeden krok i stanęła na miękkim podłożu przypominającym trawę. Nie czuła się naukowcem, nie przypominała go też swoim wyglądem. Miała nawet wrażenie, że wcale nie jest lata świetlne oddalona od ziemi, lecz znajduje się gdzieś na leśnych rozstajach naszej rodzimej planety. 

Ubrana była dość swobodnie. Na jej stopach znajdowały się sportowe, miękkie trampki. Jej zgrabne długie nogi nie były  schowane pod przepisowym kombinezonem, lecz odsłonięte i wystawione na działanie tutejszego powietrza. Miała na sobie krótkie, białe spodenki i stalowo niebieską tunikę bez rękawów, przepasaną w pasie zieloną szarfą. 

Zatrzymała się i, oparłszy jedną rękę na biodrze, przez chwilę patrzyła przed siebie. Jak większość załogi była młoda. Miała drobną, delikatną twarz, półdługie, czarne luźno opadające włosy, duże, ciemne oczy, niewielki zadarty nosek, oraz piękne, słodkie usta. Jednym słowem, przypominała piętnastoletnią dziewczynę. 

Wprawdzie był to jej pierwszy lot, jednak na swoim koncie miała już kilkuletnie doświadczenie w badaniach archeologicznych na Ziemi. 

W pewnym momencie, nie wiedząc czemu, roześmiała się sama do siebie. Miała wrażenie, że jest w jakimś dziwnym śnie. Zamrugała powiekami. Mniejsze i większe drobinki, niczym płatki śniegu, szybowały raz w jedną, raz w drugą stronę, zataczając wokół niej koła. 

Czuła się taka mała, pośród tych gigantycznych monolitów skalnych, otaczających ją ze wszystkich stron. Bezmiar głębokiej przestrzeni zmuszał do refleksji nad sobą. Mimo to, stojąc tutaj, pośród jarzących się gór i nieba, czuła się bezgranicznie szczęśliwa. 

-Tutaj wybudowałabym swój dom, - powiedziała na głos tak, jakby obok niej znajdował się ktoś jeszcze. - Doskonałe miejsce na siedlisko. Tu jest tak uroczo, nastrojowo, jest takie piękne światło. No właśnie… 

Stała i przyglądała się w milczeniu, nie zdając sobie sprawy z faktu, że za jej plecami właśnie zaczęło się coś dziać.

-Ciekawe gdzie są chłopaki? Oczywiście, jak zwykle, kiedy są potrzebni, nie ma ich. No trudno, będą żałować, że nie widzieli takiego pięknego miejsca, - komentowała zaistniałą sytuację. - Przecież szli tuż za mną. Ciekawe, gdzie oni mogli się podziać? 

Przechyliła głowę na jeden bok i, zatapiając się we własnych rozmyślaniach, próbowała znaleźć sensowną odpowiedź. 

Nic konkretnego jednak nie przychodziło jej do głowy. Nieco rozczarowana i zrezygnowana, postanowiła prowadzić badania na własną rękę. W chwili, gdy zastanawiała się, w którą stronę podążyć, z rozpadlin między blokami skalnymi pełzło już w jej kierunku dwoje ramion. We wszechogarniającym, monotonnym szumie, nie mogła usłyszeć ich delikatnego szmeru. 

Czuła się jednak dziwnie, nieswojo. Nie potrafiła tego dokładnie określić. To było jak dziwny chłód. Chociaż, tak naprawdę, było bardzo ciepło. Nie odwracała się. Próbowała ustalić przyczynę owego dziwnego samopoczucia. 

Wypuściła powietrze z płuc, ułożyła ramiona wzdłuż tułowia, jakby rezygnując z dalszych dociekań. Tymczasem kilka metrów za nią, wijąc się i skręcając, zbliżały się już, nie dwa, lecz trzy grube, jak ludzka noga, węże. 

Po chwili pojawił się jeszcze jeden. Była dla nich jak drobna, bezbronna ofiara. Stała w delikatnym rozkroku, patrząc przed siebie, niczego nieświadoma. Sunęły wprost na nią. Słychać było mokre mlaskanie. Jakby poruszały się w grubej warstwie śluzu. 

Dwa z nich jechały tuż nad ziemią wprost na jej plecy, trzeci zatoczył w powietrzu duże koło i wsunął się pod nie. Były bardzo giętkie, umięśnione i sprawne. Ich skóra była granatowa w białe połyskujące cętki. 

Nie miała żadnych szans. Wszystkie cztery były już dosłownie o krok od jej drobnej postaci. Mlaszcząc, terkocząc, sycząc, szykowały się do ataku. 




niedziela, 25 września 2022

Misja.

31. Własny dom.


Załoga Wiktorii traktowała tę planetę jak własny dom. Mimo iż całkowicie odmienna od ziemi, w niektórych aspektach tak bardzo ją przypominała. 


Próbowała chwytać powietrze, by zapanować nad sobą, lecz było to coraz trudniejsze. Ramiona atakowały ją z coraz większą zaciętością. Nie dawały ani chwili wytchnienia. Jej norka otoczona gęstą sierścią wokół rozciągniętych brzegów podobna była do rozjechanego kota. Obca istota nie miała nad nią litości. 

Chlapanie, chlapanie i jeszcze raz chlapanie... Dziewczyna zwijała się już w konwulsjach rozkoszy. Czuła, że zapada się w sobie. Przed jej oczami pojawiła się już ciemność. 

Długie, grube, wężowate kutasy penetrowały jej cipkę na wszystkie możliwe sposoby. Chciała umrzeć w tej rozkoszy, której nie mogła już dłużej znieść. Nie miała pojęcia, ile to jeszcze będzie trwało. 

Jęczała, wzdychała. Przedstawienie ciągnęło się dalej. Ramiona jakby chciały ją wykończyć, odebrać resztki sił. Nie potrafiła już się opierać, chciała, tylko by to już się skończyło, chciała dostać orgazmu i odetchnąć z ulgą. To było jak tortury. Jej cipka nie należała już do niej. Oddała ją we władanie obcemu przybyszowi. 

W pewnym momencie z jej gardła wydobył się głośniejszy bardziej donośny krzyk. W jej ciasnej, gorącej pizdeczce dwa grube węże, skręcając się ze sobą, toczyły zaciętą walkę. 

Nagle jeden z nich cofnął się, pozostawiając drugiego na samym końcu. Ten zatrzymał się na krótki moment, a na jego wierzchołku pojawiło się niewielkie rozcięcie sygnalizujące, że z tego właśnie miejsca popłynie nasienie. 

Po chwili ten pierwszy wycofał się, by tamten z tyłu mógł zająć jego miejsce. Zamiana była bardzo płynna i wyglądała niczym jakiś dziwny taniec. 

Długie wężowate ogony wypychały się nawzajem. Każdy z nich chciał zająć dogodniejszą pozycję. Raz jeden, raz drugi znajdował się na przedzie. Chciały usadowić się jak najbliżej  macicy. Żyły, się skręcały, a dziewczyna wyła z rozkoszy. 


***


Na powierzchni Centaura 2 lądownik eksploracyjny przebywał już ponad dwie godziny. Czteroosobowa ekipa rozdzieliła się w poszukiwaniu różnorodnych próbek skał, gruntu, oraz tutejszej flory i fauny. 

Centaur 2 był księżycem planety czterokrotnie przewyższającej rozmiarami Jowisza. Wielkie Królestwo Planet Zrzeszonych wysłało w tę część Galaktyki swój statek dlatego, iż  glob ten nadawał się do zamieszkania. W atmosferze, oprócz azotu i dwutlenku węgla, znajdowało się dwadzieścia pięć procent tlenu, więc doskonale nadawała się do oddychania przez ludzi. Poza tym pod powierzchnią znajdowało się mnóstwo minerałów niezbędnych do założenia przyszłej kolonii. 

Centaur 2 był dziwną planetą. Jego powierzchnia skryta była pod grubą warstwą ciężkich chmur, które w minimalnym tylko stopniu przepuszczały światło centralnej gwiazdy. Obłoki te na dodatek promieniowały silną fluorescencją, przez co nigdy nie było tutaj do końca ciemno. Niebo, w mniejszym, lub większym stopniu, jarzyło się błękitną poświatą. Wszystkie skały dookoła także połyskiwały bladoniebieskim światłem. 

To miejsce miało jeszcze jedną niesamowitą cechę. Bez przerwy i w każdym miejscu słychać było jednostajny, monotonny, przypominający pracę silników statku kosmicznego, jakim tutaj przybyli, szum. Prawdopodobnie był to efekt reakcji termojądrowych zachodzących wewnątrz globu. Tego jednak nie byli do końca pewni. Ich zadaniem było zbadanie takich właśnie ewenementów. 

Załoga Wiktorii traktowała tę planetę jak własny dom. Mimo iż całkowicie odmienna od ziemi, w niektórych aspektach tak bardzo ją przypominała. 

Catia była oczarowana. Stała pośrodku szerokiej na dwa kilometry przełęczy i patrzyła na niesione wiatrem, świecące drobinki kurzu. To miejsce miało w sobie dziwną moc. Z jednej strony wzbudzało niepokój, czy nawet coś w rodzaju lęku, z drugiej zaś, w jakiś dziwny sposób, uspokajało. 




sobota, 24 września 2022

Misja.

30. Jej cipka więcej już nie wytrzyma. 


Szaleństwo. Zdawało się, że jej cipka więcej już nie wytrzyma. Rozciągnięta do granic możliwości, drgała, żyła swoim własnym życiem.


I znów to samo. Pchnięcie. Z jej gardła wydobyły się bulgoczące dźwięki. Kutas, który znajdował się w jej ustach, zaczął bardziej intensywnie pracować. Wsuwał się i wysuwał głębiej niż poprzednio. 

Jeszcze raz jęknęła. Tym razem jak małe dziecko. Kiedy węże w jej cipce cofnęły się i znów w nią wjechały, z jej gardła wydobył się płacz. Raczej jęk podobny do płaczu. Penisy cofnęły się i znów w nią wjechały.

Pchnięcie. Westchnienie. Opleciona była niczym zwojem robaków, dżdżownicami drążącymi jej drobne, dziewczęce ciało. Siedziały w jej ustach, jej cipce i w analnym otworku. Jęknęła przejmująco i głęboko. Jej ciałem szarpnął kolejny skurcz. W coraz bardziej opanowującym ją przerażeniu doświadczyła niewyobrażalnej rozkoszy. 

Pchnięcie. Westchnienie. Jej ciało szarpnęło się do góry. Miała wrażenie, że jest drążona przez setki pasożytów. Zdawało się jej, że wypełniają całe jej wnętrze. Czuła, że puchnie. Jej brzuch, klatka piersiowa, jak i same piersi, zdawały się być przez coś opanowane. 

Pchnięcie. Zamiast westchnienia bulgoczący dźwięk. To przez nadmiar śliny i przez poruszające się w jej ustach korzenie. 

Pchnięcie. Westchnienie. Skurczyła się i rozluźniła. 

Pchnięcie. Tym razem coś wjechało w nią tak głęboko, że poczuła się niczym średniowieczny skazaniec nadziewany na pal. Jeszcze jeden identyczny ruch, tak mocny, że podrzucił jej ciało do góry. 

Pchnięcie. Bulgotanie. Miała wrażenie, że spada na dno piekieł. 

Pchnięcie. Bez żadnego odgłosu. Tylko mocne szarpnięcie całym ciałem. Czuła, że płonie. Była strzępkiem człowieka. Wąż, zwijający się na jej brzuchu, pieścił jej skórę cienką, szpiczastą końcówką, dotykając raz przy razie w okolicach pępka. 

Pchnięcie. Bardziej gwałtowne i szybsze niż poprzednie. Westchnienie głośniejsze. Huśtała się i kołysała w takt kolejnych, rytmicznych posunięć. W jej cipce znajdowały się dwa grube węże, które wchodziły i wychodziły z niej na przemian. Dodatkowo na górze wytrwale pracował cienki korzonek, drażniąc jej łechtaczkę. 

Jej pizdeczka w tej chwili była rozwarta tak szeroko, jakby wychodziła z niej główka dziecka. Otoczona wianuszkiem gęstych, czarnych, mokrych włosów, wyglądała bardzo podniecająco. Dwa kolejne cienkie wężyki dotykały, drażniły i pieściły wewnętrzną stronę ud. 

Westchnęła głęboko. Jej kolana były pod jej brodą, a muszelka odsłonięta znajdowała się na pierwszym planie. Przy każdym ruchu rozchodziły się mokre odgłosy. 

Ramiona szalały, wchodząc i wychodząc na przemian, drażniły. Doprowadzały ją na skraj przytomności. Nie mogła złapać tchu. Wszystkie jej otworki były zajęte i spenetrowane. Czuła się tak, jakby posuwało ją kilku mężczyzn naraz. Wrażenie było trudne do zniesienia. 

Jej cipka stała się poligonem doświadczalnym, doprowadzając całe jej ciało do wrzenia. Kopulowała z istotą o niezliczonej liczbie ramion, gdzie każde z nich mogło być penisem. Czuła, że z każdą sekundą odlatuje w czarną czeluść kosmosu. Nie była zdolna zapanować nad swoimi reakcjami. Doznań było tak wiele, że w żaden sposób nie mogła ich uporządkować i przyswoić. 

Ramiona poruszały się jak szalone. Wchodziły i wychodziły, wiły się i skręcały. Ból, przerażenie, niepewność, rozkosz, wszystko to mieszało się w niej jak bigos. Miała wrażenie, że za chwilę pęknie. Chociaż nie miała pojęcia, co tak naprawdę, by to oznaczało. 

Szaleństwo. Zdawało się, że jej cipka więcej już nie wytrzyma. Rozciągnięta do granic możliwości, drgała, żyła swoim własnym życiem. Chlapanie, mlaskanie i taplanie wypełniły sobą całe pomieszczenie. Jej cipeczka wyglądała jak słodkie aromatyczne bagienko, w którym nurzały się dwa grube odnóża obcej istoty. 




piątek, 23 września 2022

Misja.

29. Jej usta w całości były wypełnione.


Posunięcia następowały jedno za drugim. Nie mogła nawet reagować na nie swoimi jękami, ponieważ jej usta w całości były wypełnione fioletowo niebieskim wężem. 


Fallus, który był na brzuchu, przesuwał się w stronę piersi. Nie bała się samego ruchania, bo to już znała. Najbardziej przerażające było dla niej nieznane, to, o czym nie wiedziała, czego się nie spodziewała. 

O dziwo, właśnie to samo, ta niewiadoma powodowała w jej ciele trudne do opisania, gigantyczne podniecenie. 

Nie mogła w to uwierzyć, ale czuła, że jej piersi wciąż rosną, wciąż pęcznieją, stają się coraz twardsze. Jej sutki coraz bardziej wysuwały się do góry, tak jakby jej ciało przejęło nad nią kontrolę. Bez przerwy była na granicy orgazmu.

Spomiędzy jej nóg wydobywało się mokre, słodkie mlaskanie. Kutas w jej ustach wykonywał posuwiste ruchy. Jej drobna dłoń wciąż mocno się na nim zaciskała, lecz i tak bez przeszkód robił swoje. Jego końcówka stała się bardziej niebieska i pofałdowana. Jej wargi przesuwając się po niewielkim użebrowaniu, doświadczały kolejnych wysublimowanych doznań. 

Jej ciało rzuciło się w kolejnym, mocnym skurczu. Węże, które penetrowały jej norkę, wykonały jeszcze jedno, gwałtowne pchnięcie. Kiedy fedrujące i jej pizdeczkę korzenie cofnęły się, wypuściła z sykiem powietrze. Jej ubranie było w strzępach. Jego fragmenty znajdowały się na różnych częściach jej ciała. Jej nogi były szeroko rozłożone, a piersi mocno wypchnięte do przodu. Fajfus, który znajdował się w jej ustach, cofnął się, pociągając za sobą język. 

Westchnęła, a korzeń znów pchał się w sam środek jej gardła. Kiedy się cofał, stęknęła. Była umęczona. Jej skóra połyskiwała potem w bladym oświetleniu komory. Korzenie wykonały kolejne, mocne pchnięcie w jej krocze, a z jej gardła wydobył się jeszcze jeden odgłos rozkoszy. 

Chwilę później głośno krzyknęła. Jej ciałem szarpnął jeszcze jeden potężny skurcz. Nim zdążyła się nieco rozluźnić, fiuty, które znajdowały się w jej cipce, uderzyły ponownie, zmuszając ją do zaciśnięcia wszystkich mięśni. 

Była ruchana i grzmocona, jak zwierzę. Wyglądała rozbrajająco. Kompletnie bezradna, całkowicie opanowana przez obcą istotę, bez możliwości jakiejkolwiek obrony. Biedna, a jednocześnie wyuzdana. Podniecająca i szaleńczo podniecona. Z jednej strony bardzo pragnęła, żeby to wszystko już się skończyło, a z drugiej chciała, by trwało i trwało bez końca. 

Kolejne pchnięcie, westchnienie. Jej ciało rzuciło się do góry. Jeszcze jedno. To zdawało się bardziej delikatne. Jakby wykonane z większym wyczuciem. Istota obróciła ją bardziej na plecy. Nie miała ani sekundy przerwy na odpoczynek. 

Kolejne uderzenie rzuciło jej ciałem. Była jedną wielką waginą. Następne pchnięcie spowodowało, że mózg prawie wyskoczył jej spod czaszki, a oczy wyszły z orbit. Była jednym, wielkim seksem. Nie potrafiła pozbierać swojego istnienia do kupy. 

Jeszcze jedno uderzenie. Głośno jęknęła. Czas się zatrzymał. Po jej ciele pełzały wielkie, giętkie, wężowate ramiona, ślizgały się po mokrej skórze. 

Jeszcze jedno pchnięcie. Czuła, że za chwilę jej mózg eksploduje. Był tylko seks. Nie była już sobą. Nie potrafiła powiedzieć, kim jest. 

Następne pchnięcie przyjęła w milczeniu. Powietrze przenikał ciężki zapach miłości. Rozbrzmiewało głośne mlaskanie. Kiedy penis w jej ustach cofał się, coś mocno pchało się między jej nogi. 

Po chwili nastąpiło jeszcze jedno posunięcie. Nie wydobyła z siebie żadnego odgłosu. Rzuciła się tylko bezwładnie do przodu. Przy kolejnym ruchu jęknęła głośno, jakby z bólu. 

Posunięcia następowały jedno za drugim. Nie mogła nawet reagować na nie swoimi jękami, ponieważ jej usta w całości były wypełnione fioletowo niebieskim wężem. 




czwartek, 22 września 2022

Misja.

28. Była rżnięta przez dwa kutasy.


Tymczasem w jej ustach, oprócz grubego zaganiacza, znalazł się mały, cienki korzonek, który wdarł się samym kącikiem. Nagle poczuła gwałtowne pchnięcie w swoją pizdeczkę. Coś rzuciło jej ciałem do góry. Była rżnięta przez dwa kutasy, lecz tym razem wdarły się dużo dalej niż poprzednio. Wydała z siebie głębokie westchnienie, jakby ze strachu. 


Nim zdążyła się przyzwyczaić do tej nowej sytuacji, niczym super ekspres błysnął do przodu i zatrzymał się tak samo jak poprzednio na krawędzi jej ust. Poczuła go językiem. Był gorący, pachnący, niczym świeża ogrzana parówka i smakował dziwnie przyjemnie. Czuła też jego wielkie jaja gdzieś u dołu swoich piersi. Czuła je przez ten jego plastikowoskórzany kombinezon. Musiały być rzeczywiście bardzo wielkie, ciężkie i pełne nasienia. 

-Ouł… - jęknęła cicho.

Cofnął się. Znów musiała się z nim pożegnać. Patrzyła. Nawet na moment nie spuściła z niego wzroku. 

I znów odjechał tak daleko, że jego łeb schował się między jej piersiami. Jej zmutowany kochanek swoimi niebieskimi mackami podtrzymywał jej plecy, dlatego nie musiała walczyć z grawitacją. Ułożyła się na nich bardzo wygodnie, pozwalając im przesuwać i odsuwać tułów według własnej woli. Inne wężowate ramiona podtrzymywały jej cycki, zaciskając je na jego kutasie. 

Rica obserwowała ten widok i odczuwała coraz większą rozkosz. Była półnaga, jej piersi drażnione przez długie i giętkie macki, oraz przez grubego fallusa, doznawały niebywałej przyjemności. Całe jej podbrzusze zaczęło pulsować i falować jakby żyć swoim własnym istnieniem. 

I znów pojechał do góry. Nie zamykała ust, lecz on zatrzymał się tuż za ich krawędzią. Wszystko zdawało się być dokładnie wyliczone i wymierzone. 

Pchnął się do przodu, z cichym mlaśnięciem uderzając w jej wargi. Dziwne ośmiornicze ramiona ułożyły jej ciało w taki sposób, że teraz bardziej leżała, niż klęczała. Wysunęła dalej język, jakby chcąc jeszcze na sam koniec dotknąć i poczuć jego gorąco.  

-Uuuuuuuhu… - westchnęła.

Cofnął się i zatrzymał w samym środku jej gorącego biustu. Obserwowała go i chciała poczuć tam już jego spermę. 

On tymczasem pojechał do góry szybciej niż poprzednio i zatrzymał się dalej. Teraz już jedna trzecia jego wielkiej głowicy znalazła się w jej słodkiej jamce. Zaskoczona nie zdążyła otworzyć szerzej ust, by wpuścić go do środka. 

Nim zdążyła to zrobić, on już cofnął się o dwa centymetry, zostawiając zaskoczoną. Jeszcze raz znalazł się pośrodku jej cycków. Westchnęła, patrząc na niego. Nim zdążyła zaczerpnąć powietrza, on już posuwał się do góry. Wciąż patrzyła, zastanawiając się, gdzie tym razem się zatrzyma.

Pchnął się, a jego łeb już w połowie znalazł się w jej buzi. Lecz nim zdążyła cokolwiek zrobić, już cofnął się, chowając między jej balonami. I znów pojechał do góry, wpychając się w jej słodkie usteczka. Jeszcze raz się cofnął, zatrzymując pośrodku piersi.


***


W ładowni statku, zawieszona na długich, różowo fioletowych lianach, Lora kołysała się niczym w sprężynowym hamaku. Jej ciało unosiło się i opadało niczym motyl w pajęczynie, szamoczący się i walczący o życie. W jej ustach siedział gruby wąż, którego zakusy próbowała powstrzymać, zaciskając na nim swoją dłoń. Wydawała z siebie odgłosy przerażenia, zmęczenia i podniecenia. 

Coś pełzło po jej brzuchu. Nie wiedziała dokładnie, co to było. Jeden lub dwa węże? Wślizgnęły się między jej uda tuż nad cipką, delikatnie muskając skórę, zatoczyły niewielkie koło wokół pępka. Jej wyobraźnia szalała, próbując uzmysłowić sobie przyczynę tego delikatnego dotyku. 

Tymczasem w jej ustach, oprócz grubego zaganiacza, znalazł się mały, cienki korzonek, który wdarł się samym kącikiem. Nagle poczuła gwałtowne pchnięcie w swoją pizdeczkę. Coś rzuciło jej ciałem do góry. Była rżnięta przez dwa kutasy, lecz tym razem wdarły się dużo dalej niż poprzednio. Wydała z siebie głębokie westchnienie, jakby ze strachu. 




środa, 21 września 2022

Misja.

27. Z głośnym mlaskaniem.


Z głośnym mlaskaniem cofał się jeszcze bardziej, aż jego głowica całkowicie schowała się między jej cyckami. Poczuła bardzo przyjemne łaskotanie.


Pociągnął za jej ramiona mocno do tyłu. Cały jej tułów ułożył się ukośnie pod kątem czterdziestu pięciu stopni, lecz głowa wciąż pozostawała ustawiona w pozycji pionowej. Wyglądało to tak, jakby sama, z własnej, nieprzymuszonej woli prezentowała cały majestat i obfitość swojego biustu. 

Po chwili powoli unosił ją do góry. Znajdowała się w coraz bardziej nienaturalnej pozycji. Walczyła, próbując trzymać twarz na tym samym poziomie, lecz jednak było to niemożliwe. Teraz to cycki przybrały główną pozycję. Sterczały i piętrzyły się, dumnie prezentowały swoje rozmiary. 

Później, jakby wbrew wszystkim oczekiwaniom, wyprostowała się. Uniosła oczy do góry, wpatrując się gdzieś w jego twarz skrytą za szklanym hełmem. 

-Iiiiiii… niiiiiieeee… - wyrwało się z jej gardła.

Coś zaczęło nieprzyjemnie trzeszczeć, a jej ciało trząść się na wszystkie strony. Unosiła się jeszcze wyżej. Tym razem bardziej pionowo. Jej ramiona wciąż wyginały się do tyłu. 

-Ja nie chcę… hy… - westchnęła, - Kim jesteś?! Nie… 

Po chwili opuściła wzrok i spojrzała na wielkiego, fioletowo niebieskiego kutasa, sterczącego na wysokości jej twarzy. W jej wzroku było pytanie, co też on zrobi i gdzie tym razem wyląduje? 

Stanęła cicho dwa razy, przekręcając głowę raz lewo w raz w prawo. Zmrużyła oczy i, jakby wzrokiem, oceniała jego wielkość i grubość, jakby zastanawiała się, w którym miejscu swojego ciała za chwilę go poczuje. 

Zapadła cisza. Słychać było tylko jej przyspieszony oddech i szelesty ubrania. Górował nad nią wysokością. Stał, wpatrując się w jej cycki. Z pozycji jego głowy wyglądały jeszcze bardziej dorodnie i okazale. Obejmował ją swoimi niebieskimi ramionami, oplatając jej biodra. Jego długi fiut był dokładnie pośrodku między nimi. A po chwili miękko wcisnął się w to właśnie ciasne i gorące miejsce. Jej skóra była spocona, więc rozległo się ciche klaśnięcie. Z wrażenia wyrzuciła ze swojego gardła cichy odgłos zaskoczenia, ale też i przyjemności. 

Jej balony były na tyle duże i sprężyste, że w tej chwili bez najmniejszego problemu zaciskały się na nim i obejmowały jego trzon tak, że nie wyskakiwał spomiędzy nich, jak to zwykle bywa przy mniejszym biuście.

Nie czekając na zaproszenie, pchnął go do przodu, zatrzymując jego łeb tuż przed jej ustami. Nie usunęła głowy, nie broniła się. Pozostała w tej samej pozycji co poprzednio. Jej delikatne wargi dotknęły samego czubka wielkiej głowicy. Wyglądało to tak, jakby złożyła na niej delikatny pocałunek. 

Jej kochanek zbliżył się do niej, rozstawił swoje nogi szeroko, obejmując jej tułów udami. Jej duże piersi rozgniotły się na nich, niczym dwie dorodne dynie, tym samym zaciskając się jeszcze bardziej na jego badylu. 

Westchnęła głęboko, a on przystępując z nogi na nogę, pchał się jeszcze mocniej. Jego gruby, długi kutas usilnie próbował wedrzeć się w jej buzię. Była unieruchomiona niebieskimi wężami, jak też jego zaciskającymi się coraz bardziej, udami. Z zaskoczeniem stwierdziła, że ten brak ruchu i obrony podnieca ją jeszcze bardziej. 

Jeszcze raz westchnęła, czując gorącą, pulsującą pałę na brzegu swoich ust. Napletek był już dawno obciągnięty do dołu, a fioletowy grzyb, opleciony grubą żyłą pachniał męskim podnieceniem. Jej piersi o mało nie pękły. 

Stęknęła. Począł delikatnie się cofać, pozostawiając po sobie ślad rozmazanego potu. Odprowadzała go wzrokiem, jakby smutna, że już się oddala. 

Z głośnym mlaskaniem cofał się jeszcze bardziej, aż jego głowica całkowicie schowała się między jej cyckami. Poczuła bardzo przyjemne łaskotanie.




Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...