niedziela, 28 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

361. Obsypane płatkami róż.


Moje jajka były obsypane ze wszystkich stron słodkimi muśnięciami ust niczym płatkami róż. Bez wątpienia to było doświadczenie, które bardzo trudno zapomnieć. 


Jeszcze raz uniosła wzrok. Chyba po to, żeby sprawdzić moją reakcję. Nie wiem czego mogła się spodziewać. Chyba tego, że będę nieprzytomny z rozkoszy. Co tu ukrywać - byłem. 

W następnej sekundzie znów poczułem jej usta. Jak żeby inaczej. Prawie w tym samym miejscu. Dotyk był tak subtelny, że ledwie wyczuwalny, a mimo to tak niesłychanie przejmujący. Drżałem, kurczyłem się w sobie i byłem przekonany, że nie wytrzymam ani chwili dłużej. Niemniej to wcale nie był koniec niespodzianek.

 Kolejny moment zaskoczył mnie jeszcze bardziej. Tym razem otrzymałem nie jeden, nie dwa, nawet nie trzy. Tym razem spadła na mnie seria pocałunków, która była jak słodki ciepły deszcz. Jeszcze nigdy w tym miejscu nie czułem czegoś tak niesamowitego. Tego nie dało się wyrazić żadnymi słowami. Z satysfakcją musiałem przyznać, ze dziewczyna ma w tym niezwykłą wprawę, wręcz niespotykany talent. 

Odruchowo uniosłem się na palcach a po chwili znów opadłem. Na całym moim ciele, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiła się gęsia skórka. Czułem jak na mojej głowie wszystkie włosy delikatnie unoszą się do góry. 

-Och Kasiu, Katarzyno, - jęczałem w niesłychanie upojnym uczuciu, - muzo ty moja, słodkości kochane… 

Miała mnie całkowicie w swoim posiadaniu. Gdyby w tej chwili poprosiła mnie o cokolwiek, bez najmniejszego sprzeciwu i to natychmiast spełniłbym jej zachciankę. Byłem całkowicie w jej władzy, gotowy zrobić wszystko, co tylko zechce i na dodatek było mi z tym niesłychanie dobrze. 

Wrażenie było takie jakbym był w jakimś matriksie. Nie mam pojęcia ile upłynęło czasu. Zresztą, jakie to w tej chwili miało znaczenie? Przecież liczyło się tylko jedno a ja byłem gotowy oddać się jej w całości, bez szemrania i bez sprzeciwu. Była moją boginią a jaj jej wiernym sługą. Chciałem, aby wzięła mnie w swoje posiadanie jeszcze bardziej. Pragnąłem tego całym sobą. 

Moje jajka były obsypane ze wszystkich stron słodkimi muśnięciami ust niczym płatkami róż. Bez wątpienia to było doświadczenie, które bardzo trudno zapomnieć. 

Ja wielki, potężny chłop, można powiedzieć góra mięśni, byłem jak dziecko, całkowicie bezwolny, we władzy tej niskiej, drobnej blondyneczki i na dodatek byłem najszczęśliwszą istotą na świecie. 

W końcu przerwała, spojrzała w gorę i uśmiechnęła się z zadowoleniem. Byłem już pewien. Takiego efektu chyba się spodziewała. 

Miałem niesamowitą ochotę unieść ją do góry i odpowiedzieć taką samą lub chociaż podobną serią pocałunków, obdarować ją najdelikatniejszą zabawą moich ust na jej aksamitnej skórze. Mimo to, z jakichś względów nie zrobiłem tego. To nie był jeszcze odpowiedni czas. Teraz byłem nastawiony na branie, na to co stanie się za moment. To było jak mantra jak jakieś czary. Nie umiałem i nie chciałem tego przerwać.  

-Podobało ci się, - usłyszałem jej miękki głos. Patrzyła na mnie z wyczekiwaniem i się uśmiechała. 

“Czy mi się podobało? Boże dziewczyno, co za pytanie?” Rozbroiła mnie do końca. Była jak mały kociak, którego ma się ochotę tylko głaskać i głaskać. Czegóż więcej mogłem pragnąć?

-Och tak, tak, bardzo. Bardzo mi się podobało, - powiedziałem drżącym głosem. 

Ledwie skończyłem, a już czekałem na ciąg dalszy. Nie umiałem się powstrzymać. 

-Chcesz jeszcze? - padło kolejne pytanie.

Z mojej strony było ogromne niedowierzanie, że to może być prawda. Może to jakaś bajka, sen, z którego zaraz przyjdzie mi się obudzić. 



sobota, 27 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

360. Świat zadrżał w posadach.


Wreszcie jej miękkie wargi dotknęły grubej pomarszczonej skóry. Świat zadrżał w posadach. Gwałtownie wciągnąłem powietrze do płuc i nie mogłem go stamtąd wypuścić. Wszystko stanęło na głowie.


-Jesteś doskonały, - powiedziała miękkim, podnieconym głosem, - w każdym calu idealny. Jak ty to robisz, że nie mogę ci się oprzeć. Och jejku cała drżę. Chodź do mnie wielkoludzie, chcę cię dotykać i pieścić. Chcę cię mieć całego, teraz. 

Klęcząc przede mną jeszcze raz uniosła oczy i spojrzała mi prosto w twarz. Nieco później z lekkim ociąganiem, jakby ze sobą walcząc, czy udając, że walczy pochyliła lekko głowę. Może powinienem, ale w tym momencie jeszcze nie wiedziałem, co zamierza zrobić. Czekałem w napięciu, śledziłem każdy jej ruch, każdy grymas twarzy i zadawałem sobie pytanie: co się stanie? Była jak nimfa, jak nieuchwytny duch. Fascynowała mnie. Byłem ciekawy wszystkiego, co się z nią dzieje. Chociaż wiedziałem, że będzie to coś specjalnego, tak naprawdę nie miałem pojęcia jak się zachowa. Dygotałem z podniecenia.

No i stało się. Moje najśmielsze marzenia stały się rzeczywistością. W następnym momencie poczułem jak jej drobna, delikatna, ale silna rączka zaciska się na moim korzeniu. Łup, łup, łup… waliło moje serce. Przed oczami widziałem kolorowe kółeczka. Bardzo trudno było mi utrzymać równowagę. Miałem wrażenie, że czas zwalnia. 

Nie wierzyłem, że dzieje się to naprawdę. Odgięła mojego kutasa tak mocno, że dotknął pępka. Trzeszczał jak sosnowa gałąź. Miałem wrażenie, że zaraz mi go złamie. Był gruby jak jej nadgarstek, ledwie trzymała do w garści. Z oporem poddawał się jej ruchom a ja umierałem już z podniecenia. “Tak, tak moja mała tak mi rób”, - myślałem gorączkowo. 

Byłem w coraz większym szoku. Dopiero teraz zaczynało docierać do mnie to, czego zamierza dokonać. Zginając się w pół zbliżyła swoje usta do wielkiego ciężkiego worka luźno zwisającego między nogami. “Och nie, nie”, - myślałem, - “będzie mnie tam całować”! Nie mogłem opanować podniecenia wiedziałem, że za chwilę jej słodkie niewinne usteczka będą dotykać tego jakże wrażliwego miejsca i trudno było mi się z tym pogodzić. Chciałem protestować, a jednocześnie pragnąłem tego każdą swoją komórką. 

To było jakieś szaleństwo. Nie wiem co się ze mną w tej chwili działo. Przeżyłem już tyle różnego rodzaju stosunków seksualnych, że nie sposób było ich zliczyć, jednak ten wydawał się być bardzo szczególny, jedyny w swoim rodzaju. Wydawał się być jak perła pośród mojego dotychczasowego życia i pieprzenia się z setkami różnych panienek. 

Widziałem tylko czubek jej głowy, te jasne zmierzwione włosy. Bałem się, że sen zaraz pryśnie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Nie mogłem uwierzyć, że to się za chwilę stanie, że stanie właśnie teraz, w tym momencie. W pewnym sensie zachowywałem się jak nastolatek, jak ten koleś, w którego kiedyś się wcieliłem. Boże jak dawno zdawało się to być. Pamiętałem, że bardzo chciałem nim być i jednocześnie nie potrafiłem się od niego uwolnić. To było ode mnie silniejsze.  

Wreszcie jej miękkie wargi dotknęły grubej pomarszczonej skóry. Świat zadrżał w posadach. Gwałtownie wciągnąłem powietrze do płuc i nie mogłem go stamtąd wypuścić. Wszystko stanęło na głowie. Chciałem to przerwać, zmienić chociaż rytm, ale nie byłem w stanie. Po prostu mnie zamurowało. Stałem bez ruchu i czekałem na to co ona sama ze mną zrobi. To było nie do zniesienia, a jednocześnie pragnąłem brnąć w to dalej i dalej. 








piątek, 26 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

359. Wielki jest.


Kiedy dotarła na sam szczyt palcem wskazującym prawej ręki dotknęła dokładnie samego wierzchołka a mnie zakręciło się w głowie tak mocno, że myślałem, iż za chwilę upadnę. 
Uniosła oczy i spojrzała na mnie. 
    -Wielki jest, - powiedziała cicho, - naprawdę wielki. 


Patrzyła mi prosto w oczy i dyszała ciężko. Doskonale zdawałem sobie sprawę z faktu, że za chwilę wydarzenia potoczą się bardzo szybko i w sposób całkowicie niekontrolowany. 

Na koniec, kierowany jakimś odruchem przyzwoitości rzuciłem w jej stronę: 

-Dziewczyno, czy ty wiesz co ty robisz? Jesteś tego pewna?

Pokiwała głową. Nie było wątpliwości co do jej zamiarów. Moje serce łomotało jak szalone, krew w żyłach się gotowała, a myśli krążyły tylko wokół jednego, żeby chwycić ją w pół, zgiąć jej plecy i wpakować się od tyłu w jej ciasną, młodą pizdeczkę. Co do tego, że tak się stanie nie miałem najmniejszych wątpliwości. 

Zaskoczyła mnie i tym razem. Położyła palec na moich ustach i powiedziała: 

-Nic nie mów, tylko patrz. 

Dlaczego mam nic nie mówić? Dlaczego mam tylko patrzeć? - pomyślałem, ale nie wypowiedziałem ani jednego słowa. 

Powoli opadła na kolana. Wysyłała sprzeczne sygnały. Trudno było ocenić czy jest skupiona, czy też roztargniona. Jedno i drugie wydawało się równie prawdopodobne. Jej oczy błyszczały. Swoim wzrokiem próbowała ogarnąć zarówno moją twarz, jak i wielką żylastą lagę sterczącą jak lufa czołgu prosto w jej stronę. W jej zachowaniu oprócz niesamowitego podniecenia widać było też ogromną fascynację. Można powiedzieć, że traktowała mnie jak dzieło sztuki, jak antyczną rzeźbę, albo jak jakiś totem erotyczny. 

Na mojej głowie włosy się zjeżyły. Nie z podniecenia, ale z samego tego dziwnego wrażenia. Z samej świadomości, że można tak patrzeć, że kobieta może tak patrzeć na faceta. No ale cóż to przecież była inna rzeczywistość, jakaś taka urojona, choć wydawała się tak bardzo realna. 

Na betonowej podłodze grubą warstwą rozłożone były kartony więc najprawdopodobniej wszystko przemyślała, zaplanowała i przygotowała. W napięciu czekałem na to co będzie dalej. Każda kolejna chwila wydawała się intensywnym niesamowitym przeżyciem. 

Powoli i ostrożnie wyciągnęła swoje drobne delikatne dłonie. Patrzyłem na nią z góry. Mój wielki sękaty fiut znajdował się tuż nad jej głową więc musiała spoglądać na niego nieco do dołu. 

Czubkami palców dotknęła nierównej gorącej skóry w połowie długości. 

-Och, - westchnąłem, nie mogąc opanować narastającego napięcia. 

Choć miałem niesamowitą ochotę przejąć inicjatywę, nie zrobiłem tego. Bierne czekanie na to co się stanie było jeszcze bardziej ekscytujące. 

Przejechała wzdłuż do samego czubka. Ledwie muskała. Dotyk był niezwykle subtelny, sprawiał, że traciłem zmysły. Głęboko wciągnąłem powietrze do płuc i tam je zatrzymałem. Miałem wrażenie, że moje serce za chwilę się stanie. 

Och dziewczyno, co ty robisz?! Przestań, proszę przestań, - błagałem w dychu, choć tak naprawdę pragnąłem czegoś odwrotnego. Nie umiałem powiedzieć nie, ale też nie bałem się poprosić o więcej. Samo czekanie było nieziemską rozkoszą. 

Kiedy dotarła na sam szczyt palcem wskazującym prawej ręki dotknęła dokładnie samego wierzchołka a mnie zakręciło się w głowie tak mocno, że myślałem, iż za chwilę upadnę. 

Uniosła oczy i spojrzała na mnie. 

-Wielki jest, - powiedziała cicho, - naprawdę wielki. 

Buchałem żywym ogniem. Byłem jak bomba atomowa. Jeszcze chwila a zatrzęsie się cały ten pieprzony magazyn, - myślałem. Pokręciłem tylko głową, bo nie mogłem wypowiedzieć ani jednego słowa. 

Tymczasem ona jakby niczym niewzruszona ponownie wyciągnęła dłoń i zbliżając ją do mojego podbrzusza, zanurzyła w gęstym zaroście. Zaraz później zaczęła jechać po powierzchni po drodze pokonując szereg nierówności i wystających napęczniałych żył. Bawiło ją to, fascynowało i uwodziło. Widziałem jak coraz bardziej pogrąża się w jakimś dziwnym, trudnym do zrozumienia transie. 






czwartek, 25 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

358. Idealne miejsce.


Magazyn był pusty. Oprócz nas dwojga i Zosi nikogo tutaj nie było. Otaczały nas wysokie na kilka metrów regały a górne oświetlenie było na tyle słabe, że z powodzeniem można było się tutaj zgubić, bawić w chowanego i nie wiem co jeszcze. Idealne miejsce do uprawiania szybkiego namiętnego seksu. 


-Możesz tu do mnie podejść, - usłyszałem jej miękki głos dobiegający zza rzędu wysokich metalowych regałów od góry do dołu zajętych przez różnego rodzaju ubrania. 

Oczywiście w pierwszej chwili nie zorientowałem się, że może to być podstęp. Któż mógłby się zorientować, prawda?  Ha, ha… szczególnie po tym co się tu ostatnio wydarzyło. No nie. Zajebista laska centymetrem mierzy mnie od stóp po czubek głowy, jest tak blisko, że dokładnie czuję jej zapach, a ja sam nie mam na sobie nawet skromnego ciuszka. Na dodatek powietrze można kroić nożem, aż iskrzy między nami a teraz woła mnie w najciemniejszy kąt i niby nie ma w tym nic podejrzanego. No nie. Może i było, ale ja rzeczywiście niczego się nie domyślałem. Może wraz ze zmianą parametrów mojego ciała ujęli mi trochę rozumu. No sam nie wiem. 

Ruszyłem za jej głosem. To była automatyczna reakcja. Dopiero później zacząłem zdawać sobie sprawę z całego kontekstu, ale było już za późno. 

Zofia także niczego nie podejrzewała i spokojnie przymierzała kolejną część garderoby. Odchodząc odwróciłem głowę i obrzuciłem ją szybkim lubieżnym spojrzeniem. Na koniec westchnąłem głęboko i już zniknąłem w półcieniu wysokich półek. 

Stała na końcu wąskiego przejścia i uśmiechała się słodko. Nawet teraz, choć było to tak bardzo widoczne nie dostrzegłem niczego co odbiegałoby od normy. Chyba rzeczywiście miałem jakąś zaćmę. 

Dopiero po chwili zwróciłem uwagę na jeden drobny szczegół, który nie pasował do całości. W wysoko uniesionej dłoni coś trzymała. Pomyślałem, że jest to jakieś ubranie, które mam na siebie włożyć. 

Tak naprawdę nie do końca się myliłem. To było jednak ubranie, tyle tylko, że nie moje, a jej. 

-Hyk och! - stęknąłem z wrażenia, jak naiwny nastolatek, któremu koleżanka pokaże cycki. 

Od pasa w gorę nie miała na sobie nic. Stała i czekała aż podejdę. Nie wiem co się ze mną stało. Moje podniecenie znów osiągnęło najwyższy poziom. Teraz to już nie ja decydowałem o tym, co za chwilę się stanie tylko mój kutas. To on mnie prowadził i niepodobna było mu się oprzeć. Musiałem robić to co mi każe. Musiałem zaspokoić swój gigantyczny popęd. Inaczej rozsadziłoby mi jaja. 

Kiedy się przy niej znalazłem, stała się kolejna rzecz, która wprawiła mnie w jeszcze większe osłupienie. Chwyciła mnie za mojego wielkiego rozgrzanego do granic możliwości i gotowego do szybkiej ostrej akcji kutasa. Z wrażenia szeroko otworzyłem usta. Nie umiałem wydobyć z siebie ani słowa. 

Hej co ty robisz?! Tak nie można! To cios poniżej pasa, - myślałem gorączkowo. 

Nie miałem czasu na zbyt długie zastanawianie się, bo ruszyła przed siebie, prowadząc mnie jak pieska na smyczy. Kurwa, ale jazda!  Nie mogłem uwierzyć, że to, co się dzieje, rzeczywiście jest prawdą. Byłem bezradny, a jednocześnie szczęśliwy jak małe dziecko. Tak uwodzony to jeszcze nie byłem. Jednak cuda się zdarzają. 

Magazyn był pusty. Oprócz nas dwojga i Zosi nikogo tutaj nie było. Otaczały nas wysokie na kilka metrów regały a górne oświetlenie było na tyle słabe, że z powodzeniem można było się tutaj zgubić, bawić w chowanego i nie wiem co jeszcze. Idealne miejsce do uprawiania szybkiego namiętnego seksu. 

Zatrzymaliśmy się dokładnie po drugiej stronie. Było tu jeszcze mroczniej i jeszcze bardziej nastrojowo. To był jakiś kąt, zakamarek. Tu też było ustawione biurko. Było większe od tego przy wejściu. Odruchowo oceniłem jego wytrzymałość na obciążenia. Wydało mi się w porządku. 




środa, 24 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

357. Musiała się do mnie mocno przytulić.


Stanęła nieco z boku, aby drugi raz nie nadziać się na moją fujarę. Unosząc ręce do góry starała się objąć moje ciało poniżej ramion. Z tym także miała dość poważny problem. Aby tego dokonać, musiała się do mnie mocno przytulić. 


-Ile masz lat? - spytałem niepewnie. 

-Dwadzieścia jeden, - odpowiedziała, unosząc głowę i się uśmiechając. - Dlaczego pytasz? 

W tym momencie zrobiło mi się bardzo głupio. Zrozumiałem, że mam odczynienia z dorosłą kobietą, a nie z niedoświadczoną, skromną nastolatką. Chociaż co do tego drugiego nie mogłem mieć przecież pewności. Mogła być przecież dorosła i niedoświadczona. Jedno drugiego nie wykluczało. Nie wiem, dlaczego poczułem jeszcze większy dreszcz emocji. 

-A nie, nic. Myślałem, że jesteś młodsza, - powiedziałem odpowiadając na uśmiech.

-Często to słyszę, - stwierdziła, ponownie zbliżając się do mnie z centymetrem, - Ludzie myślą, że się jeszcze uczę. 

-Nie dziwę się, wyglądasz na piętnaście lat. 

Jeszcze raz się uśmiechnęła. Teraz jeszcze cieplej i jeszcze bardziej zalotnie. 

-Co tutaj robisz? - spytałem chcąc odwrócić moją uwagę od seksu i podniecenia.

Wzruszyła ramionami. 

-Pracuję. Jak widać. Chociaż w zasadzie zastępuję mojego tatę. Rozchorował się biedaczek i leży w łóżku. 

Zatrzymała się tuż obok mnie. 

-Unieś ramiona, - powiedziała, - chcę zmierzyć obwód twojej klatki piersiowej. 

Dziwne. Rzeczywiście zapomniałem, że jestem goły jak święty turecki a moja rakieta jest gotowa do startu. W tym momencie zaczynałem traktować to jak pobyt na plaży naturystów: gorąco, blisko, ale bezpiecznie.

Nagle wszystko szlag trafił. Stało się coś, czego nie przewidziałem. Podeszła zbyt blisko i niechcący naparła na mojego kutasa. 

Wiedziałem, że jest niska, ale nie przypuszczałem, że aż tak. Mój sztywny drąg trafił między jej pępek a piersi. To było zaskakujące, ale bardzo przyjemne. Dźgnąłem ją tak mocno, że aż wgniotłem jej drobne miękkie ciało. 

Wydaje mi się, że w tym momencie się zaczerwieniłem. Oczywiście jeśli posiadałem jeszcze taką zdolność. 

-Och przepraszam, - odezwałem się nieco speszony, - nie chciałem, to znaczy, no wiesz on… no jest taki wielki. Jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem. 

Spojrzała na mnie jeszcze raz, ale w tej chwili nie było już na jej buzi takiego serdecznego uśmiechu. 

-Nie przepraszaj. Przecież to nie twoja wina. To ja na ciebie wlazłam. Och jestem taka nieostrożna. Poza tym to było całkiem przyjemne. 

-Rzeczywiście było, - mruknąłem.

Zmrużyła oczy. Zofia właśnie przymierzała koronkowe majteczki. Były tak samo obfite jak jej wielki tyłek. Zaciągnęła je ostrożnie na pośladki i pieczołowicie poprawiała delikatny materiał. Mój kutas zareagował gwałtownym ruchem w górę. Miałem przeczucie, że tego wieczora będę miał do obsłużenia nie jedną a dwie panie.

-Mówiłaś, że twój tata jest chory, - zacząłem chcąc rozładować nieco napięcie, - to coś poważnego? 

Stanęła nieco z boku, aby drugi raz nie nadziać się na moją fujarę. Unosząc ręce do góry starała się objąć moje ciało poniżej ramion. Z tym także miała dość poważny problem. Aby tego dokonać, musiała się do mnie mocno przytulić. 

Poczułem się tak, jakbym szybował na skrzydłach do nieba. Była bardzo miękka, gorąca i delikatna. Niesłychanie trudno było się oprzeć jej słodkim wdziękom. 

-Nie, to tylko zwykła grypa, - powiedziała dysząc w moją skórę. Ma wysoką temperaturę, ale za kilka dni powinien wrócić do pracy.

-Nie wyeliminowaliście jeszcze wszystkich chorób, - rzuciłem odruchowo, tak jakbyśmy znajdowali się w nie wiem jak dalekiej przyszłości. 

-No niestety jeszcze nie, - powiedziała poważnie, - a szkoda, bo by się przydało. Chociaż z drugiej strony mamy tak dobre szczepionki, że większość schorzeń przechodzi się dość łagodnie i szybko. 

Znów udało mi się oderwać od rzeczywistości i zapomnieć o sterczącym kutasie. Niestety bardzo szybko wracał do poprzedniego stanu i zaczynał przejmować nade mną kontrolę. 




wtorek, 23 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

356. Wielki ciężki worek.


Z zaciekawieniem i nieukrywaną satysfakcją obserwowałem, jak przez krótką chwilę się zastanawia. W końcu rumieniąc się na buzi umieściła miarkę pod spodem, u nasady mojego wielkiego sterczącego zaganiacza. Nie wiem jaki zamysł jej towarzyszył, bo w tym momencie nie było to najlepsze rozwiązanie. Wielki ciężki worek bardzo utrudniał dokładnie zmierzenie obwodu moich bioder. 


W tym samym momencie Kasia pochyliła się, aby zmierzyć obwód mojego pasa i bioder. Oczywiście nie byłoby w tym nic zdrożnego gdybym nie był całkowicie nagi a mój kutas nie sterczał wycelowany prosto w jej usta niczym wielka armata. Sytuacja była dziwna dwuznaczna i bardzo, ale to bardzo podniecająca. Gdzieś pod skórą czułem, a w zasadzie byłem tego pewny, że wszystko musi się skończyć jakimś wielkim, niesamowitym ruchaniem. Zastanawiałem się tylko jak szybko to nastąpi i jak będzie wyglądało. 

Kiedy zawinęła zimny pasek centymetra w okolicach mojego pępka zadrżałem z wrażenia. Odebrałem to jako najsłodszą pieszczotę, chociaż zapewne nią nie było i zapragnąłem objąć ją i mocno przytulić do siebie. Z jakichś jednak względów nie zrobiłem tego. 

Czyżby targały mną jeszcze jakieś resztki pruderii wyniesionej z mojego poprzedniego życia? O ile dobrze kojarzyłem w tym świecie takie zachowania były aprobowane, a przynajmniej nic mi za to nie groziło. Czegóż mogłem się więc obawiać? 

Spojrzała, odczytała, odeszła i zapisała. Wróciła po chwili. Taśma opięła moje pośladki. W tym momencie moje podniecenie było już na takim poziomie, że w żaden sposób nie dało się go ukryć. Westchnąłem głęboko i napiąłem się jak struna. Czułem jak coś ściska moje jaja poniżej penisa i ciągnie do dołu. Muszę coś z tym zrobić. Jeszcze chwila a rzucę się na nią jak dziki zwierz, - myślałem gorączkowo. 

 Chyba to wyczuła. Zawahała się i zatrzymała na chwilę. Wypuściłem powietrze z płuc i opadłem na całe stopy. 

-Przepraszam, - powiedziałem, - jestem… ja jestem… ach nieważne… 

Uniosła wzrok, uśmiechnęła się ciepło i wznowiła przerwane działanie. Mimo wszystko, kontynuowanie tego  co zaczęła wcale nie było takie proste. Nie, żebym w jakiś sposób jej to utrudniał. Przynajmniej świadomie. Po prostu mój kutas był jak wielka dzida wycelowana prosto w jej stronę i utrudniająca wykonanie zdawałoby się tej jakże prostej czynności. 

Musiała wyciągnąć ramiona, żeby dostać się… no właśnie, gdzie? Myślałem, że prychnę śmiechem. To było naprawdę zabawne. Rozśmieszała mnie, a jednocześnie wzbudzała we mnie ogromne pokłady czułości i pożądania zarazem. W normalnych warunkach, to znaczy w momencie kiedy nie byłbym tak podniecony, linia pomiaru przebiegałaby tuż nad penisem. Niestety w tym momencie mój jebaka wpychał się na sam środek i dziewczyna miała dylemat czy mierzyć z góry, czy też może z dołu. 

Z zaciekawieniem i nieukrywaną satysfakcją obserwowałem, jak przez krótką chwilę się zastanawia. W końcu rumieniąc się na buzi umieściła miarkę pod spodem, u nasady mojego wielkiego sterczącego zaganiacza. Nie wiem jaki zamysł jej towarzyszył, bo w tym momencie nie było to najlepsze rozwiązanie. Wielki ciężki worek bardzo utrudniał dokładnie zmierzenie obwodu moich bioder. 

Kiedy nie mogła dać sobie z tym rady czułem się jeszcze bardziej podniecony. Po co to robiła? Czy było to konieczne? Może po prostu była to tylko gra. Tak czy inaczej, wszystko pobudzało każdy mój nerw i nie dawało spokoju nawet na krótką chwilę. 

W pewnym momencie chwyciła moje ogromne jądra w swoją małą niewinną rączkę i próbowała przycisnąć do moich ud. Reakcja była taka, że pociemniało mi w oczach i poczułem, że robi mi się bardzo gorąco. 

Odruchowo rozstawiłem nogi. Moje jaja natychmiast znalazły się między nimi i dokonanie pomiaru było wykonalne. Dziewczyna zacisnęła centymetr, odczytała i wróciła do stolika. 



poniedziałek, 22 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

355. Świat przyjdzie do ciebie.


-Och nie wiesz? - westchnęła, - Nie domyślasz się? 
Pokręciłem przecząco głową.

-Nie bardzo. Dlaczego nie mogę wyjść na zewnątrz, do normalnego świata? 

Tym razem roześmiała się w głos. 
-Ależ kochany, to  świat przyjdzie do ciebie, - powiedziała słodko.


-Nie rozumiem, - zacząłem, co chcesz przez to powiedzieć? Co się stało z moją rodziną? 

Wydawało mi się, że napływające do mnie informacje powinny wybić mnie z rytmu, że powinienem odczuwać dyskomfort z tym związany. Owszem, nie powiem, czułem coś w rodzaju straty, ale to nie było to. To było coś zupełnie innego. 

Choć nie znałem wszystkich faktów, w jakiś sposób strata, która mnie dotknęła była raczej wirtualna. To tak jak w teleturnieju kiedy na start dostajesz pewną kwotę, którą dopiero po prawidłowym odpowiedzeniu na pytania możesz wydać. Pieniądze są potencjalne i tak naprawdę wcale nie są twoje. 

Zaczynało do mnie docierać, że w tym świecie moje życie potoczyło się zupełnie inaczej i to zyskałem w tamtym mogłem stracić tutaj. Nic nadzwyczajnego. W tym momencie byłem raczej ciekaw co tak naprawdę stało się ze mną, co zrobiłem źle, że znalazłem się w tym miejscu. 

-Kiedy znaleźliśmy cię na ulicy, - zaczęła Zofia, która do tej pory kryła się za moimi plecami, - byłeś wrakiem człowieka. Przez dziesięć lat alkohol i narkotyki zrobiły ruinę z twojego organizmu. Dwa miesiące nam zajęło doprowadzenie cię do stanu używalności. Włożyliśmy w to mnóstwo pieniędzy wykorzystaliśmy najnowsze dokonania w dziedzinie medycyny i genetyki.  Nie gniewaj się Robert, ale gdyby nie twoja aktorska przeszłość i sława z tym związana, pewnie dawno byś już wąchał kwiatki od spodu. 

Czyli tak to wygląda, - pomyślałem z rozżaleniem, - moja decyzja o zaangażowaniu się w przemysł pornograficzny nie była właściwa. Mimo wszystko coś mi się jednak nie zgadzało. Nawet gdybym w latach osiemdziesiątych podjął właśnie taką decyzję nie miałbym dostatecznie dużo czasu, aby w tak drastyczny sposób skopać swój życiorys. Musiało być coś jeszcze. W głowie zaczynała świtać mi jedna myśl: czyżbym podróżował nie jeden a kilka razy? To było całkiem możliwe. Tylko jak mogę tego nie pamiętać?

Odwróciłem się. Była naga. Dlaczego one mi to robią? W moich żyłach buzowały hormony i coraz trudniej było mi zapanować nad zwierzęcymi odruchami. Jej wielkie cycki kołysały się na boki kiedy przestępowała z nogi na nogę. Ciemne brodawki wyglądały niczym dwa poryte wgłębieniami i wypukłościami księżyce Jowisza. 

W końcu zreflektowałem się. Przecież to inny świat. Panują tutaj zupełnie inne zwyczaje. 

-U nas zyskałeś nowe życie i możesz osiągnąć wielki sukces, powiedzmy w innej dziedzinie, chociaż niekoniecznie bardzo odbiegającej od tego co robiłeś do tej pory, - mówiła dalej co jakiś czas skubiąc swoje sztywne sutki.  

Mój kutas zrobił się jeszcze większy. Całą jego powierzchnię pokrywała nierówna siatka fioletowo czerwonych żył. Miałem wrażenie, że cała moja energia witalna zgromadziła się właśnie w tym miejscu. Dlaczego się rozebrała? - myślałem gorączkowo, - Przecież nie było to konieczne. Dopiero po chwili spostrzegłem, że zaczyna przebierać w jednym ze stosów równo poskładanych ubrań. Ona także potrzebowała się przebrać. 

 -Nie rozumiem, w czym mam osiągnąć sukces? - spytałem niepewnie, - co to za dziedzina?  

Chociaż tak naprawdę sporo rzeczy do mnie już docierało, chciałem usłyszeć z jej ust. Miałem nadzieję, że dowiem się czegoś więcej. 

-Och nie wiesz? - westchnęła, - Nie domyślasz się? 

-Pokręciłem przecząco głową. - Nie bardzo. Dlaczego nie mogę wyjść na zewnątrz, do normalnego świata? 

Tym razem roześmiała się w głos. 

-Ależ kochany, to  świat przyjdzie do ciebie, - powiedziała słodko.




niedziela, 21 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

354. Ty przecież nie masz domu. 


-No ale po co to wszystko? - zacząłem, - Miałem tylko przecież wziąć udział w jednym eksperymencie. Czy nie mogę wrócić do domu? 
Na chwilę zatrzymała się i odważnie spojrzała mi w oczy. Jej tęczówki były błękitnozielone, duże, a cała drobna buzia zdawała się tańczyć w rytm jakiejś niesłyszalnej muzyki. 
-Ale… - zawiesiła głos tak jakby nie była pewna, czy może o tym mówić, - ty przecież nie masz domu. 


Schylając się po raz drugi czubkiem głowy nieopatrznie potrąciła mojego sterczącego kutasa. W sumie nie wiem co to było: wynik roztargnienia, czy może raczej celowe działanie mające na celu sprowokowanie mnie do bardziej zdecydowanego działania. Nie mam pojęcia. Tak czy inaczej,  reakcja mojego organizmu była gwałtowna i spontaniczna. 

Kiedy na czubku rozgrzanej głowicy poczułem jej bujne miękkie włosy przez całe moje ciało przebiegł gorący dreszcz. Uniosłem się na palcach i westchnąłem głęboko tak jakby ktoś przypalał mnie żywym ogniem. Zaraz później wróciłem do poprzedniej pozycji, ale czułem, że moje serce łomocze jak oszalałe. 

Ponownie uniosła wzrok i spojrzała na mnie maślanymi oczami. 

-Och przepraszam, nie chciałam, - powiedziała cicho.

Myślałem, że ją zjem. Co ona w ogóle sobie wyobraża? Że może mnie sobie ot tak dotykać i muskać i pozostanie to bez echa? O nie! Nie mogę tego tak zostawić, - myślałem. Byłem taki podniecony, tak bardzo trudno było mi się opanować, a ona była taka piękna, młoda i niewinna. Och gdybym teraz mógł ją gdzieś tutaj dorwać! 

Uśmiechnąłem się głupkowato próbując zapanować nad galopującym oddechem. 

-Nie szkodzi, - powiedziałem, - nic się przecież nie stało. Tak jakby rzeczywiście nic się nie stało. Po chwili dodałem: - proszę mierzyć dalej. 

Miałem wrażenie, że cały jestem naszpikowany ostrymi igłami. 

Znów się pochyliła. Przeniosła miarę od kolan do stóp. 

-Dwa metry i pięć centymetrów powiedziała. 

-No ładnie, - odezwałem się, - ostatnio kiedy się mierzyłem miałem metr siedemdziesiąt pięć. Jak to się stało, że urosłem tak bardzo? 

Wstała, podeszła do biurka, które znajdowało się pod jedną ze ścian i zapisała wymiar ma leżącej na wierzchu kartce. 

-Nie wiem, na czym dokładnie to polega, ale zdaje się, że dostał pan zastrzyki z komórek macierzystych, które między innymi stymulują wzrost i wzmocnienie organizmu, - powiedziała nie odwracając się w moją stronę. 

Kiedy się pochylała, kilkakrotnie zakręciła zalotnie kuperkiem, a ja znów poczułem, że w środku się gotuję. 

Następnie odwróciła się jak gdyby nigdy nic, uśmiechnęła ciepło a po chwili znów była przy mnie. Tym razem mierzyła obwód mojej szyi. Kiedy stała tak przede mną na tej drabince poczułem się niezręcznie. Była niska, ale zdawało mi się, że nie musiała wchodzić teraz na ten stołek. Moim zdaniem nie było to konieczne. Stojąc naprzeciwko niej miałem wrażenie, że jestem Guliwerem w krainie liliputów. Zastanawiałem się, czy dadzą mi coś jeszcze, coś, co jeszcze bardziej zwiększy moje rozmiary, czy może na tym poprzestaną. 

-No ale po co to wszystko? - zacząłem, - Miałem tylko przecież wziąć udział w jednym eksperymencie. Czy nie mogę wrócić do domu? 

Na chwilę zatrzymała się i odważnie spojrzała mi w oczy. Jej tęczówki były błękitnozielone, duże, a cała drobna buzia zdawała się tańczyć w rytm jakiejś niesłyszalnej muzyki. 

-Ale… - zawiesiła głos tak jakby nie była pewna, czy może o tym mówić, - ty przecież nie masz domu. 

-Jak to nie mam, - odpowiedziałem niemal automatycznie, - Mam. Przecież mam. Mam dom, żonę i dwie dorosłe córki… 

Odsunęła się na chwilę i jeszcze raz uważnie na mnie spojrzała. Była śliczna drobne rysy jej młodej buzi budziły we mnie instynkt opiekuńczy. Nie zmieniało to faktu, że bardzo jej pragnąłem. Bardziej niż mogłem się tego spodziewać. 

-Miałeś, - powiedziała ostrożnie, - kiedyś, kiedy… 

Nie dokończyła. 




sobota, 20 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

353. Koniec miary.


Żeby mnie zmierzyć, musiała przystawić sobie stołek, a właściwie niewielką drabinkę. Wspięła się na nią sprawnie, jeden koniec miary położyła na mojej głowie. Wzięła moją dłoń i kazała przytrzymać. Drugi brzeg sięgał do moich kolan. No to teraz się zacznie, - pomyślałem, kiedy miała zamiar się schylić. 


Było to duże pomieszczenie z rzędami w większości pełnych regałów. Jakież było moje zdziwienie kiedy zza stosu równo poskładanych ubrań wyszła ta sama blondwłosa piękność, która wtargnęła do łazienki. 

-O, już jesteście, - powiedziała uśmiechając się do mnie. 

Po moich plecach przebiegł gorący dreszcz. Gdzieś w zakamarkach świadomości tkwiło się przeświadczenie, że właściwy moment zbliża się wielkimi krokami. 

-Rozbierz się, - zwróciła się do mnie. 

Dech mi zaparło. Co ona ode mnie che?  Żebym się rozebrał? Dlaczego? Przecież już widziała mnie nago, - myślałem, nie zdając sobie sprawy, że może chodzić o coś zupełnie innego. 

Kiedy tak patrzyłem na nią z szeroko otwartą gębą uśmiechnęła się serdecznie. 

-Zdejmij szlafrok, chcę cię zmierzyć. Masz dość niestandardowe rozmiary i nie chciałabym dać ci zbyt małych ubrań. 

Zrobiło mi się bardzo głupio, że myślę tylko o jednym. No tak przecież można się rozbierać jeszcze w innych celach niż tylko ruchanko, - pomyślałem. Czułem się tak jakby ktoś zdjął z moich pleców duży ciężar. Nie zmieniało to faktu, że wciąż czułem się dość niekomfortowo.

Trzymała w ręku zwykły centymetr krawiecki gotowa, aby wziąć ze mnie miarę. Była dużo niższa ode mnie. Biorąc pod uwagę to, że ja miałem około dwóch metrów wysokości a czubek jej głowy sięgał mi w okolice klatki piersiowej mogła mieć nie więcej jak metr sześćdziesiąt. 

Stanęła bardzo blisko i uniosła głowę. Jej jasna cera była pokryta drobniutkimi plamkami ledwie widocznych piegów. Miała na sobie luźną bluzkę spadającą z ramion. Bez problemu mogłem spojrzeć w jej dekolt. Pod ubraniem kryły się niewielkie, ale dobrze wykształcone i jędrne piersi. Takie akurat, aby chwycić je w całości w moje łopatowate dłonie. Aż zadrżałem z wrażenia kiedy potrząsnęła nimi w dwie strony. Była taka niewinna. Przecież mógłbym wziąć ją tutaj na stojąco i pewnie nie byłaby w stanie się obronić. 

Nie wiem, dlaczego bez najmniejszego protestu zrzuciłem z siebie szlafrok i stanąłem przed nią jak mnie Pan Bóg stworzył. To była jakaś magiczna chwila. Czułem się tak jakby ktoś mnie zahipnotyzował. Miałem wrażenie, że biorę ją w ramiona unoszę do góry z niezwykłą łatwością i nabijam na mojego sztywnego drągala. 

Jeszcze raz obrzuciła mnie swoim spojrzeniem. Pełny profesjonalizm. Żadnego nietaktownego zachowania jednak cały czas miałem wrażenie, że pod tą maską spokoju buzują hormony, że płonie żar podniecenia. Mogłem to rozpoznać po nieznacznym drżeniu kącików ust, po uśmiechu zbyt gorącym i zachłannym jak na zwykłą uprzejmość. Jej oczy błyszczały i przy każdej najmniejszej okazji wędrowały między moje nogi. Tak ona tego chciała. Wiedziałem, że wystarczy tylko iskra by wypadki potoczyły się w sposób bardzo nieprzewidywalny. Z jakiegoś jednak powodu nie mogła sobie pozwolić, by rzucić się w wir pełnej namiętności. 

Żeby mnie zmierzyć, musiała przystawić sobie stołek, a właściwie niewielką drabinkę. Wspięła się na nią sprawnie, jeden koniec miary położyła na mojej głowie. Wzięła moją dłoń i kazała przytrzymać. Drugi brzeg sięgał do moich kolan. No to teraz się zacznie, - pomyślałem, kiedy miała zamiar się schylić. 

W ostatnim momencie, kiedy miała już zgiąć kark, uniosła głowę i spojrzała mi w twarz. Jej oczy mówiły: nie zrobisz nic głupiego, prawda? 

-To tylko miara, - odezwała się cicho. 

Sam chciałbym w to wierzyć, ale biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się w ostatnich godzinach nie byłem taki pewny. 

-Oczywiście, to tylko miara, - powiedziałem kiwając do niej porozumiewawczo. 


piątek, 19 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

352. Próbował wysunąć swój łeb.


Kiedy szliśmy długim korytarzem między rzędami identycznych drzwi kilkakrotnie musiałem poprawić swoje odzienie, bo wielki zaganiacz, który siedział między moimi nogami jakby nie rozumiejąc, że nie wypada co jakiś czas próbował wysunąć swój łeb i wyjrzeć na zewnątrz. 


Mimo narastającego podniecenia patrzałem na nią podejrzliwie. Coś mi się tutaj nie zgadzało. O czym nie chcieli mi powiedzieć? Wiedziałem, że nie mogę tego tak zostawić, jednak w tej chwili postanowiłem nie robić z tego zbyt dużej afery i przytaknąłem grzecznie: 

-Tak, tak, jak najbardziej, kwatery…

Kiedy się wycieraliśmy mój kutas wciąż sterczał. Było mi głupio. Probowałem się rozluźnić i nie myśleć o seksie z nadzieją, że coś to da. Niestety wszelkie moje działania spełzły na niczym i po kilkunastu nieudanych próbach zrezygnowałem, godząc się, z tym że będę musiał go jakoś schować. 

Zdaje się, że to zauważyła. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się krzywo. 

-No tak, - powiedziała, - wielki jest. Dobrze będzie jeżeli założysz teraz szlafrok. No wiesz, sam rozumiesz… 

Pokiwałem tylko głową obawiając się, że ten problem pozostanie ze mną przynajmniej przez jakiś czas. Co miałem robić, wielki kutas to wielka radość, ale też i wielki kłopot. Szczególnie że skurczybyk nie zamierza się położyć. 

Rozsunęła drzwi schowanej w ścianie szafy, za którymi w równym rzędzie wisiał rząd różnokolorowych podomek. Popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem a ja wskazałem dłonią na błękitną, która najbardziej do mnie przemawiała. Zdjęła ją z wieszaka i rzuciła w moją stronę. Chwyciłem w powietrzu, a następnie starannie założyłem na ramiona. 

Jak się okazało rozmiar pasował idealnie a miękki, delikatny materiał frote ciepło przylegający do mojej skóry od razu poprawił mi humor. Ona także założyła szlafrok. Był różowy w żółte kwiaty. Przepasała się w biodrach zakrywając swoje jędrne piersi i otworzyła przede mną drzwi.

Na podłodze w pomieszczeniu obok leżał jej pielęgniarski kitel oraz pozostałe części garderoby. Bez problemu mogłem rozpoznać obszerny biustonosz typu  push up, oraz koronkowe majtki. Od razu zorientowałem się, dlaczego nie zdecydowała się założyć tych właśnie ubrań. Wszystkie leżały w dużej kałuży spermy i innych wydzielin naszych ciał. Zdałem sobie sprawę, że obydwoje będziemy musieli zastanowić się nad świeżymi ciuchami, żeby nie łazić cały czas w tym, w co mnie teraz ubrali. 

Nagle poczułem jej dłonie na swoich plecach. 

-No idź, - odezwała się, - nie mamy zbyt wiele czasu. 

Otworzyłem kolejne drzwi i znalazłem się na korytarzu. Przez chwilę zdawało mi się, że kiedy tu wchodziłem po drugiej stronie nie było klamki. Nie byłem jednak pewny i po kilkunastu sekundach puściłem to w niepamięć. 

Kiedy szliśmy długim korytarzem między rzędami identycznych drzwi kilkakrotnie musiałem poprawić swoje odzienie, bo wielki zaganiacz, który siedział między moimi nogami jakby nie rozumiejąc, że nie wypada co jakiś czas próbował wysunąć swój łeb i wyjrzeć na zewnątrz. Wciąż byłem tak samo podniecony i mimo że starałem się nad tym zapanować moje myśli i pragnienia bez przerwy krążyły wokół seksu. Byłem przekonany, że przy najbliższej nadarzającej się okazji nie zdołam utrzymać swojego pożądania w ryzach i znów dojdzie do ostrego starcia miłosnego z jakąś przygodnie napotkaną laską. 

Korytarz miał chyba z pół kilometra długości. Zdawało mi się, że nigdy się nie skończy. 

-Daleko jeszcze? - spytałem w końcu zniecierpliwiony. 

-Jeszcze kawałek, - odpowiedziała, - na tym skrzyżowaniu w prawo. 

Szurając luźnymi klapkami zmieniłem kierunek i znów ujrzałem identyczny, zdający się nie mieć końca pasaż. 

W końcu położyła rękę na moim ramieniu i powiedziała: 

-To tutaj. 

Rozejrzałem się. Nic się nie zmieniło. Zatrzymaliśmy się pośrodku niczego. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałem się, że na drzwiach wisi tabliczka: Magazyn numer 403. Nic więcej. Weszliśmy.


Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...