wtorek, 31 grudnia 2019

Wujek.


12. Chcesz zobaczyć moją cipkę?

-Chcesz zobaczyć moją cipkę? - powiedziała tak cicho, że ledwie usłyszałem.

-Eee… co?

-Chcesz? 

Zatkało mnie. Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa.

-Nie musisz nic mówić. Wiem, że chcesz.


-Jak impreza? - spytałem, uważnie się jej przyglądając.
-Dobrze, a tobie, jak się spało? - powiedziała przyciszonym głosem.
Uśmiechnąłem się do niej. Mimo, że była nietrzeźwa, wyglądała prześlicznie. 
-No wiesz… tak sobie, - mruknąłem.
-Dlaczego nie zostałeś, do końca? Później było bardzo fajnie. - powiedziała z nieukrywanym wyrzutem.
-Nie wątpię, ale… no wiesz… to chyba nie mój rocznik.
W bardzo uroczy sposób przymknęła powieki.
-No, nie gadaj. Brakowało tam ciebie. 
Popatrzyłem na nią i postanowiłem zrobić coś, by później nie żałować, że nie zrobiłem nic, choć miałem po temu okazję. Zbliżyłem się i złożyłem delikatny pocałunek tuż za jej uchem. Pomimo wcześniejszego jej zachowania, myślałem, że będzie się bronić. Choćby w jakiś najprostszy sposób. Tymczasem ona westchnęła cichutko. Po chwili uchwyciła się balustrady nad głową i szeroko rozstawiła nogi. Prężyła się i mocno wyginała swoje ciało. Zachowywała się jak młoda kotka w rui.
-Chcesz zobaczyć moją cipkę? - powiedziała tak cicho, że ledwie usłyszałem.
-Eee… co?
-Chcesz? 
Zatkało mnie. Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa.
-Nie musisz nic mówić. Wiem, że chcesz.
-Eee… no wiesz… 
Czułem, że moje nogi robią się, jak z waty. 
-Tylko marudź, bo później nie będziesz miał okazji. 
Nie odzywałem się, nie protestowałem.Stałem i drżałem jakbym miał gorączkę. Mijały kolejne sekundy i brak reakcji z mojej strony. 
-No to ci pokażę, - stwierdziła rozbrajająco szczerze.
Odwróciła się i wypięła w moją stronę swój, zgrabny tyłeczek. Wziąłem dwa głębokie oddechy.
-Chcesz dotknąć? - spytała.
Teraz już brakowało mi tchu. 
-Dotknij, - zachęcała spokojnie.
W końcu przełamałem swój opór, zbliżyłem się i położyłem dłonie na jej pośladkach. Były jędrne, ciepłe i wprost niewyobrażalnie gładkie. Mój kutas robił już awanturę w spodniach i trudno było go uspokoić. Chciał, po prostu zaparkować tam, gdzie trzeba i zakończyć to dzieło. 
-Podobam ci się, wujku? - odezwała się równie ciepło, co poprzednio.
Odwróciła się przodem. Poruszała się płynnie, zdawała się tańczyć. Nie wiem co się z nią stało. Alkohol, a może i narkotyki dawały o sobie znać. 
-No, ale powiedz, ładna jestem? - prowokowała.
Pochyliła się i zsunęła z siebie skromne majteczki. Kiedy zobaczyłem jej wzgórek łonowy, myślałem, że od razu spuszczę się w gacie. To było trudne do wytrzymania. 
-Fajna co?! - mówiła słodkim, aksamitnym głosem.
Znów wziąłem kilka głębokich wdechów starając się zapanować nad galopującym sercem i niesamowicie rozszalałym podnieceniem. 
-Wygolona… - wychrypiałem przez zaschnięte gardło, mysląc, że zrobiła porządek ze swoim zarostem.
Jej odpowiedź zaskoczyła mnie kompletnie.
-Nie, trawka dopiero posiana.
Przełożyła majtki przez stopy i nawet na moment nie odwróciła ode mnie wzroku. Wiedziałem, że teraz już się jej nie wymknę. 
-Podoba ci się? - spytała.
Odczuwałem silne zawroty głowy.
-Cudowna, - jęknąłem.
Uśmiechała się. 
-Lubisz takie?
Znowu słowa uwięzły mi w gardle. Myślałem że się przewrócę i już nie wstanę.  
-Nie mów nic. Widzę, - powiedziała, przełykając ślinę.
Wyprostowała się, majtki wciąż trzymała w dłoni a ja, w całej okazałości, mogłem podziwiać jej, soczystą, młodą cipeczkę. Jakby na deser, bardzo wysoko podwinęła swoją koszulkę, tak wysoko, bym mógł ocenić także jej jędrne cycuszki. W końcu zmęczona usiadła na podłodze i bardzo szeroko rozsuwając uda. 
-Wujku Karolu, - odezwała się, - czy ty wiesz, jak ona ciebie potrzebuje? 
-Iwonko, och Iwonko, - westchnąłem żałośnie, nie mogąc powstrzymać wciąż narastających emocji.
Moja dłoń mimowolnie powędrowała w okolice rozporka. Przestałem myśleć, przestałem oceniać, pragnąłem, pożądałem. 
W tym samym momencie usłyszałem kroki zbliżającej się osoby. Iwonka błyskawicznie poderwała się i zniknęła w pokoju. Ja ukryłem się w łazience.  

poniedziałek, 30 grudnia 2019

Wujek.

11. Nie odmawiała sobie mocniejszych trunków.

Stała wsparta o schody prowadzące na strych. Była jedynie w krótkiej koszulce i majteczkach. Wystarczyło mi tylko jedno spojrzenie, by nabrać przekonania, że ona, także nie odmawiała sobie mocniejszych trunków. 


Ta, z kolei, przygoda miała miejsce jesienią. Pamiętam, że Iwonka postanowiła wybrać się do koleżanki na imprezę urodzinową. Jej przyjaciółka mieszkała stosunkowo daleko, a dojazd komunikacją nie był zbyt dogodny. Z tego też względu poprosiła mnie, chociaż raczej bardziej moją żonę, o pomoc. Tak to miało wyglądać, przynajmniej, w teorii. Swoją drogą, pojęcie ludzkie przechodzi, co taka młodzież potrafi wymyślić. 
Gówniara, dobrze wiedziała, że swojej drugiej połowie nie odmówię nawet najbardziej uciążliwej podróży. Doskonale wiedziała, co robi. Umiała zagadać tak, żeby ciocia, bez dopytywania o szczegóły, przystała na jej prośbę. No cóż jak, tak naprawdę, niewiele miałem w tej sprawie do powiedzenia. Moja ślubna powiedziała “jedziesz” i jadę. To było naturalne.
Następnego dnia, o ustalonej godzinie byłem pod jej blokiem. Do samochodu, a jakże, odprowadziła ją mama. Nic nie wskazywało na późniejsze, powiedzmy, kłopoty. Nastolatka była, jak przystało na przykładną córeczkę, poprawnie ubrana i zachowywała się jak należy. Przynajmniej jeszcze w tym momencie. 
Wsiadła i ruszyliśmy. Miałem nadzieję, że wszystko pójdzie gładko i że za dwie godziny będę z powrotem w domu. Niestety, moje auto już w połowie drogi zaczęło domagać się wizyty u mechanika, by w końcu całkowicie rozkraczyć się na środku drogi. Dobrze, że kilkaset metrów dalej był warsztat. Ledwo zapchaliśmy tam tego grata. Po wszystkim musieliśmy radzić sobie w inny sposób. Było ciemno i chłodno. Nikt nie miał ochoty na tanie, ale skomplikowane rozwiązania. Ustaliliśmy, że nie ma innego wyjścia i trzeba zadzwonić po taksówkę. Nie powiem, kosztowało nas to trochę, ale i tak cieszyliśmy się, że ogóle jakoś dotarliśmy na miejsce. 
Był późny wieczór, samochód miał być naprawiony dopiero po weekendzie. Nie bardzo miałem czym wrócić. Chociaż nie bardzo mi to odpowiadało, postanowiliśmy, że zostanę na tej imprezie. Po prawdzie, to był jej pomysł i to ona na to nalegała. Podobno miało być wystrzałowo. 
No cóż rzeczywistość okazała się być zgoła inna. Zabawa, jak dla mnie, była zbyt głośna i zbyt dziecinna. Czułem, że nie pasuję do towarzystwa piętnasto, szesnastolatków. Na dodatek, już po godzinie rozbolała mnie głowa. Miałem wrażenie, że jestem trochę przeziębiony. W pewnym momencie spasowałem i powiedziałem, że mam dość. 
Może się zdziwicie, ale moja ulubiona kuzyneczka nie wykręciła żadnego numeru, jeszcze… Obecność rówieśników okazała się atrakcyjniejsza, niż podstarzały wujek. Szalała z koleżankami i kolegami tak, że mało chałupa się nie rozpadła. Ja, natomiast, położyłem się w pokoju, na górze, który, specjalnie dla mnie, przygotowali rodzice dziewczyny u której gościliśmy. 
I tak, trochę na własne życzenie, zostałem sam. Czułem się dziwnie. Nie dość, że bolała mnie głowa, to jeszcze pomieszczenie było zimne, bo używane tylko okazjonalnie. Co prawda włączyli ogrzewanie, ale na razie nie czułem jeszcze efektów jego działania. 
To nie był jeszcze koniec niedogodności. Pościel była lodowata. Nie wiem, gdzie oni ją trzymali, na dworzu? Na dodatek jeszcze te hałasy dobiegające z dołu. Jakby ktoś jeździł czołgiem po parterze. Bardzo się starałem ale, nie mogłem zasnąć. Marzyłem o niej. Wiem, że nie powinienem, że to nieprzyzwoite, nawet w myślach, ale nie mogłem tego powstrzymać. Czas jakby stanął w miejscu. Byłem tylko ja i ona: delikatna, czuła i gorąca. Te słodkie wyobrażenia jakoś łagodziły niedogodności tego wszystkiego. 
W końcu, jednak, mój organizm poddał się zmęczeniu. Zapadłem w kamienny sen. Obudziłem się wcześnie rano. Było cicho tak, jakby dom był całkowicie pusty. Aż trudno uwierzyć, że skończyli o w miarę ludzkiej godzinie. Wykorzystałem to i wszedłem do łazienki. Ogoliłem się i umyłem. Wciąż było cicho jak w grobie. Postanowiłem się trochę rozejrzeć. 
Zastanawiałem się, jak gospodarzom udało się zakończyć tak szampańską zabawę. Z tego, co zdążyłem zauważyć, był tam alkohol i to chyba całkiem sporo. Intrygowało mnie jaki był efekt mieszania piwa, wina i wódki przez tych gówniarzy. 
Postanowiłem zaspokoić swoją ciekawość. Chodziłem korytarzem od drzwi do drzwi. W każdym z pomieszczeń spało po kilka osób. Wyglądało to zabawnie, nawet się nie rozebrali, niektórzy byli jeszcze w butach. Leżeli jak śledzie, jedno na drugim. W powietrzu unosiła się ciężka woń papierosów i alkoholu. 
-Pochlało się, co? No to teraz będzie kac, - mruknąłem sam do siebie i uśmiechnąłem się. 
Przeszedłem już cały dom, ale nigdzie nie mogłem znaleźć Iwonki. Nagle, ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu, natknąłem się na nią w przedpokoju. Stała wsparta o schody prowadzące na strych. Była jedynie w krótkiej koszulce i majteczkach. Wystarczyło mi tylko jedno spojrzenie, by nabrać przekonania, że ona, także nie odmawiała sobie mocniejszych trunków. Chwiała się lekko na nogach. Wyglądała zabawnie ale bardzo podniecająco.  

niedziela, 29 grudnia 2019

Wujek.

10. Zobaczyłem młodą psitkę.

Nie czekając na moją reakcję, samymi paznokciami chwyciła za brzeg swoich majteczek i odciągnęła je na bok. Dopiero teraz zobaczyłem cudowną, zwiniętą jak ślimak, różowiutką, dokładnie wydepilowaną młodą psitkę.


Wyprostowała się, rozłożyła szeroko nogi. Patrzyłem w jej krocze, próbując ustalić zarysy młodziutkiej cipeczki. Nie mogłem przestać, nie mogłem oderwać wzroku, a ona pozwalała na wszystko. Podekscytowana rozgarniała włosy i uśmiechała się. 
-Och, kochany wujaszku, moglibyśmy zrobić tu tyle różnych rzeczy. 
-Iwonko, przestań! O czym ty mówisz?! - protestowałem.
W tym samym momencie jednym, sprawnym ruchem podciągnęła do góry spódniczkę i zobaczyłem, nie gołą cipeczkę, lecz czarne majtki. Poczułem się tak, jakby nagle, ktoś zabrał mi cukierka. 
“Jak mogła mi to zrobić?!” - pomyślałem bezwiednie.
Jednak już po chwili wynagrodziła mi wszystko. Jej bluzeczka zsunęła się na ramiona, odsłaniając dużą część pleców oraz dekolt. NIedbale przerzuciła włosy na jedną stronę, jeszcze raz prezentując mi swoją wspaniałą szyję. Miałem wprost nieodpartą ochotę tam ją pocałować, pocałować właśnie w to miejsce. Jakby wyczuła moje pragnienia, zmrużyła oczy i uśmiechnęła się. 
Mimo wszystko, mój wzrok zjechał dużo niżej i zatrzymał się na wewnętrznej stronie ud. Gapiłem się na te czarne, cudne majteczki, pod którymi kryło się coś o wiele bardziej fascynującego. Poruszyła się niespokojnie, materiał zwinął się lekko, a ja ujrzałem po obydwu stronach czerwone smugi. Od razu zakręciło mi się w głowie. Nie mogłem dłużej tego znieść.
-Podnoś się! Wracamy! - powiedziałem stanowczo, z całych sił walcząc  ze sobą. 
Na miłość boską, co się ze mną działo?! Tam też chciałem ją pocałować! Już sobie wyobrażałem, jak muskam ustami jej skórę poczynając od kolan, a kończąc w samym środku, przy skrawku tego ciemnego czegoś, czym zakrywała swoją różyczkę.  
-Chcesz ją zobaczyć, wujku? - spytała pieszczotliwie.
Nie czekając na moją reakcję, samymi paznokciami chwyciła za brzeg swoich majteczek i odciągnęła je na bok. Dopiero teraz zobaczyłem cudowną, zwiniętą jak ślimak, różowiutką, dokładnie wydepilowaną młodą psitkę. Doznałem szoku, trzęsłem się jak galareta. Jedną rękę wsadziłem w rozporek i poprawiłem rozpaczliwe wyrywającego się fiuta, a drugą zakryłem oczy, własne oczy. 
-Iwonko, proszę, - szepnąłem półprzytomnie.
Zasłoniła się, a ja odetchnąłem z ulgą. Usiadłem obok niej, blisko, bardzo blisko. Jeszcze drżałem, spojrzałem jej głęboko w oczy i powiedziałem:
-Co ty robisz, dziewczyno? Co ty najlepszego wyprawiasz?!
W odpowiedzi wyjęła jedną truskawkę z koszyka i bardzo wymownie ją oblizała. 
-Chcesz? - spytała tak, jakby wcale nie o te owoce jej chodziło.
Próbowałem uspokoić przyspieszony oddech. Nie wiedziałem, ile jeszcze takich zabaw wytrzymam. Usiadła na krawędzi podestu i spuściła bose stopy zanurzając je w mętnej wodzie. 
-Fajny jesteś wujaszku, - odezwała się cicho.
“No fajny, tylko, cholera, zaraz szlag mnie trafi”, - pomyślałem.
Po chwili usłyszeliśmy odgłosy zbliżających się ludzi. Z trzcin wyłoniła się jej matka i od razu zmierzyła nas drapieżnym wzrokiem. 
-Iwona, zachowujesz się, jak gówniara! Co ty sobie wyobrażasz?! - rzuciła jej w twarz. 
No i w ten sposób wróciliśmy do domu. Po tym zajściu moja kuzynka zachowywała się całkiem poprawnie, przez jakiś czas, oczywiście. 

sobota, 28 grudnia 2019

Wujek.

9. Zaparkować swoim kutasem.

Cholera jasna, mogłem opaść na kolana i zaparkować swoim kutasem między jej pośladkami, przecież to było takie proste, ale nie zrobiłem tego.


Uśmiechnęła się. Poszedłem. Przechyliła na bok głowę i zalotnie zmrużyła oczy. Miała na sobie różowe wdzianko z delikatnej dzianiny i rozszerzaną spódniczkę w biało - różowe paski. Nic szczególnego. Nic jeszcze nie wzbudziło moich podejrzeń. 
Sweterek nie sięgał do miniówki i pozostawiał odsłonięty brzuch. Wykorzystałem tą krótką chwilę i podziwiałem jej uda, kolana, łydki i stopy odziane w klapki. 
Nagle, ni stąd ni zowąd, bez żadnej zapowiedzi chwyciła za bluzeczkę pod szyją i naciągnęła ją, prawie odsłaniając piersi. Jaki byłem głupi. Dopiero teraz dotarło do mnie dlaczego tak się uśmiechała.
Pod tym kolorowym ubrankiem, kompletnie nic nie było. Na dodatek usiany był dziurkami jak ser szwajcarski. Równie dobrze mogłaby nie mieć na sobie nic. Wszystko było przez niego widać: zagłębienie pępuszka, cycuszki, ciemne brodawki i sztywne sterczące antenki. Pożądanie wzbierało we mnie tak szybko, jak nadciągająca burza. Okolica kompletnie pusta, ona sama i prawie naga. 
Dopiero po jakimś czasie dostrzegłem, że na podeście, tuż przed nią stoi pudełko truskawek. 
-No dobrze, wracamy, - powiedziałem spokojnie, ale stanowczo. 
Zrobiłem to jakby wbrew sobie. Tak naprawdę, nigdzie nie chciałem wracać. 
-Ale, wujku… 
-Co?
-Ja tu specjalnie na ciebie czekałam. 
-Aha, no i co z tego.
-No jak to, tylko popatrz, jak tu fajnie. Jak się nie będziemy odzywać, to nikt nas nie znajdzie, - w bardzo zabawny i seksowny sposób próbowała się targować.
Pomimo ogromnego podniecenia, byłem nieugięty.
-Wracajmy już, - powtórzyłem spokojnie.
Nie pozwoliła tego tak zakończyć. Zaskakiwała mnie coraz bardziej. W szerokim rozkroku opadła na kolana, wypinając do góry swój zgrabny tyłeczek. Cały czas patrzyła na mnie przez ramię. Tuż przed nią, w podeście brakowało jednej deski. Bałem się, że wpadnie do wody i zrobi sobie krzywdę. 
-Wracajmy, to nie jest miejsce na spacery, - powiedziałem bardziej stanowczo. 
-Ale, Karol… nie podoba ci się? Zobacz, jak tu romantycznie i uroczo. 
Ta romantycznie, szczególnie na porządne ruchanko, pomyślałem. Chociaż mój kutas stał już na baczność i rwał się do boju, nie dawałem się zbić z tropu. 
-Wracajmy, szukają nas.
Zapowiadała się długa potyczka. Popatrzyłem na nią i zrozumiałem, że tak łatwo nie odpuści. 
-Daj spokój, przecież nikt nas tu nie znajdzie.
Chcąc bardziej zobrazować swoją wypowiedź, jeszcze wyżej wystawiła tyłeczek, a plecy wygięła w pałąk. Po chwili przejechała dłonią po pośladku, ściągając z niego materiał spódniczki. Nagle zobaczyłem jej gołą pupę. Widok był przecudowny. Gapiłem się w zagłębienie po środku próbując dostrzec jej cipkę, ale musiałem się rozczarować. Skrywała się w głębokim cieniu. Chociaż, przez moment zdawało mi się, że widzę ciemniejsze, pionowe cięcie. To by było to. 
-Chodź, - ponagliłem, czując, że zbyt długo już nie wytrzymam.
-No, ale wujku… 
-Co?
-Przecież, możemy tu robić wszystko.
Przełknąłem ślinę. Do czego ona zmierzała?
-Wszystko, mówisz?
Patrzyła mi w oczy i uśmiechała się słodko.
-Naprawdę, nikt nas nie znajdzie. Sprawdziłam, tu nie ma nawet wędkarzy. 
-A, nie sądzisz, że to jest nieodpowiednie?
Albo znała mnie lepiej, niż sądziłem, albo nie zrozumiała tego, co do niej powiedziałem.
-To będzie nasze sekretne miejsce.
Cholera jasna, mogłem opaść na kolana i zaparkować swoim kutasem między jej pośladkami, przecież to było takie proste, ale nie zrobiłem tego. Kiedy dotarło do niej, że nic więcej nie będzie, zrezygnowana usiadła na deskach. 
-Chyba nie podoba ci się nasza kryjówka. Szkoda, moglibyśmy chować się przed mamą i ciocią.
Mimo wszystko, nie przestała mnie kusić. Jej spódniczka zwinęła się jeszcze bardziej, odsłaniając uda aż do samych pośladków. Wciąż nie widziałem nawet skrawka majtek i to doprowadzało mnie do szału. Były, czy ich nie było? Nie miałem pojęcia. Tymczasem ona oparła się na rękach i wygięła do tyłu bardzo efektownie eksponując piersi. Majaczyły pod materiałem, jak dwa, pięknie ukształtowane wzgórza. 
-Iwonko, co ty sugerujesz? - spytałem, próbując trzymać  fason.
-No, wiesz?! - westchnęła, zalotnie puszczając oczko.
Gotowałem się coraz bardziej, ale jeszcze dość spokojnie odpowiedziałem:
-No wiesz… ja mam się tobą opiekować, a nie wykorzystywać.
Uśmiechnęła się.
-E tam, od razu tak… wykorzystywać.
-Dokładnie tak. Jesteś siostrzenicą mojej żony.
-Och wujku, jak ty nic nie rozumiesz.
Skuliła się, podciągnęła kolana pod brodę i objęła je ramionami. W ten sposób zanosiła swoje cycuszki ale, nawet o tym nie wiedząc, odsłoniła słodką pizdeczkę. Majaczyła ciemną rozpadliną między jej cudownymi udami. Myślałem, że oszaleję. 
-Wujku, chodź do mnie, - powiedziała wprost i bezpośrednio. 
-Iwonko! - próbowałem jeszcze przywrócić ją do porządku. 
Była taka słodka, podniecało mnie w niej wszystko: kolana, które obejmowała, łabędzia szyja, odsłonięty karczek. 

piątek, 27 grudnia 2019

Wujek.

8. Szukaj starego molo.

Dotarłem nad wodę, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Terem był ogromny, a ona jedna. Teraz dostałem kolejną wiadomość: “Szukaj starego molo.”


Jakiś czas później zadzwoniła do mnie. 
-Wujku, możesz przyjechać? 
-No, mogę… a o co chodzi.
-No przyjedź, mam coś dla ciebie.
Dla niej byłbym w stanie pojechać zawsze i wszędzie. Na dodatek i tak nie miałem nic specjalnego do roboty. Wsiadłem w samochód i ruszyłem. Wiedziałem, że znów będzie mnie prowokowała, ale miałem wytłumaczenie swojej obecności u niej. 
Drzwi były otwarte. Jak gdyby nigdy nic, siedziała w kuchni. Na stole stał półmisek dorodnych truskawek. Cała jej buzia umazana była w słodkim, różowym soku. Zdawałem sobie sprawę, że wszystko ukartowała, ale postanowiłem zaczekać na to, aż jej intryga zacznie się rozwijać. 
Nie powiem, miałem ochotę na te truskawki. W tym roku jeszcze ich nie jadłem, a te wyglądały, naprawdę, apetycznie. No cóż, co ja będę owijał w bawełnę, jeszcze większą ochotę miałem na moją kuzyneczkę. Moje myśli stawały się coraz bardziej lubieżne. Chciałem zlizać z niej ten sok osobiście i bardzo skrupulatnie. Robiłbym to delikatnie, czule, ledwie muskając jej twarz. Jednak, były to tylko moje marzenia, które i tak nie trwały zbyt długo. 
W tej samej chwili, jak huragan, wpadła jej matka. Ledwie spojrzała na nią i wypaliła ze złością:
-Zjadłaś truskawki, które miały być na deser imieninowy?!
-Tak? Jaki deser?! O niczym nie wiedziałam. 
-Nie denerwuj mnie, córcia! Dobrze wiesz, o czym mówię. Co ja teraz zaniosę Irence?!
Iwona wzruszyła tylko ramionami.
-Miałam ochotę na coś słodkiego, to zjadłam.
Na twarzy Agaty pojawiły się ciemne chmury, które nie zapowiadały niczego dobrego. 
-Jak miałaś ochotę, to trzeba było powiedzieć! Kupiłabym więcej. 
-Och mamo, stały w lodówce. Nie było na nich napisane, że nie można jeść.
-I co z tego! Przecież przy tobie nic nie można zostawić.
Iwona obraziła się.
-Jak dla swojej koleżanki, to masz, a jak dla mnie, to nie! - wyrzuciła z krzykiem. 
Jej kochana córeczka rozpłakała się w głos jak małe dziecko. Agata bezradnie opuściła ręce.
-No dobra, dobra, masz tu kasę i idź, kup sobie, co chcesz, - powiedziała próbując załagodzić sytuację.
-Tak?! Taka matka z ciebie?! Wiesz co, teraz to ja już nic nie chcę od ciebie! 
-Córko… 
-Spadaj!
Trzasnęła drzwiami i zamknęła się w swoim pokoju.
Około południa, nikomu nic nie mówiąc, wyszła z domu. Całą rodzinę postawiła na nogi. Wszyscy jej szukali, łącznie ze mną. Już chcieliśmy składać zawiadomienie o zaginięciu, kiedy po dwóch godzinach, przysłała mi sms-a: 
“Przyjedź po mnie na stawy”. 
Bałem się o nią. Byłem przekonany, że coś się jej stało. Nie czekając wsiadłem w samochód i ruszyłem. Dopiero w połowie drogi zadzwoniłem do Agaty. 
Stawy, tak naprawdę, były dużymi rozlewiskami powstałymi po starym korycie rzeki. Wiele razy jeździłem tam popływać. Fajne miejsce na wypoczynek, chociaż trochę dzikie. 
Dotarłem nad wodę, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Terem był ogromny, a ona jedna. Teraz dostałem kolejną wiadomość: 
“Szukaj starego molo.”
Ta podpowiedź mi wystarczyła. Wiedziałem, gdzie to jest. Szybko dotarłem na miejsce. 
To, co ona nazywała molem, było tylko wąską, rozpadającą się ze starości, kładką, całkowicie skrytą w trzcinie. Szedłem bardzo ostrożnie, by nie połamać nóg. Słyszałem stukanie własnych butów.  
Oczywiście, była tam. Stała na samym końcu szarego, wyczyszczonego przez deszcz i wiatr podestu. Wokół ścieliły się wysokie nad głowę szuwary. Już z daleka widziałem, że coś jest nie tak. 

czwartek, 26 grudnia 2019

Wujek.

7. Założę takie w kwiatuszki.

Patrzyła na mnie uważnie, ale z ciepłym uśmiechem.-Wujku…-Co?-Następnym razem założę takie w kwiatuszki, albo… w misie. Lubisz takie? Jej słowa trafiały mnie jak kule karabinowe.


Nie wiem, co się ze mną stało. Jak poparzony, osunąłem się od tego stołu. Ona także zareagowała dosyć gwałtownie. Podniosła się i, już po chwili, zajęła poprawną pozycję. Zaraz potem odchyliła się do tyłu i oparła na rękach. 
-Wujaszku, och wujaszku, zdaje mi się, że ja ciebie podniecam! Hmmm… no, no… - zakwiliła rozbrajającym tonem.
Miałem wrażenie, że stoję pod murem. W pierwszym momencie kompletnie zbiła mnie z tropu. Wystraszyłem się i rzuciłem: 
-No co ty, Iwona, przestań!
Złączyła kolana, ale i tak, bez najmniejszego trudu mogłem obserwować jej białe majteczki. Nie dało się ich nie widzieć. Spódniczka była tak krótka, że, praktycznie, nic zasłaniała. W jednej chwili doznałem niesamowicie silnych wyrzutów sumienia. Byłem coraz bardziej wzburzony, zgorszony i, nie wiem co, jeszcze. Nie chciałem tego widzieć, nie mogłem. Chociaż, nie. Może, to tylko było tylko takie moje pobożne, życzenie. 
Kogo ja chciałem oszukać? Może byłem, po prostu, podniecony? Prawda. Byłem tak podniecony, że trudno było mi nad sobą panować i, na dodatek nie chciałem się do tego przyznać, nawet przed samym sobą.  
-No, to teraz przegięłaś Iwona! Co ty najlepszego wyprawiasz?! Natychmiast się popraw! - rzuciłem, mając nadzieję, że mój głos zabrzmiał dostatecznie srogo. 
Nie reagowała, drażniła się ze mną na całego, wiedząc, że w którymś momencie pęknę. Siadła na samej krawędzi i szeroko rozsunęła uda. Jej majtki znalazły się całkiem na wierzchu i, jakby jeszcze tego było mało, rozsunęła brzegi swojej bluzki. Jak modelka pochyliła głowę pokazując mi swoją szyję i część ramion. 
Gotowałem się w sobie, kipiałem jak wulkan. Jednocześnie czułem się coraz bardziej niezręcznie. Wiedziałem, że tak nie wolno, że ona jest tym zakazanym owocem, którego zerwać mi nie wolno. 
-Iwona! - warknąłem, mając nadzieję, że to poskutkuje. 
-Tak, wujku? - spytała niewinnie.
Penis w moich spodniach naprężył się tak, że chyba było to widać. Kokietowała w najlepsze. Pociągnęła mocniej za materiał i, jakby na zawołanie rozpiął się jeszcze jeden guziczek. 
-Ooooch! - westchnąłem głęboko. 
Jej piersi wyjechały do połowy. 
-Wujku… - westchnęła.
Oparła nogę na taborecie bezwstydnie prezentując mi swoją bieliznę. 
-Iwona, co to ma znaczyć?!
-Nic.
-Co to za pokaz?!
-Jaki pokaz?
-Co ty robisz?!
Wstała, odwróciła się do mnie tyłem, a jej spódniczka pojechała do góry, odsłaniając całą zgrabną dupcię. Serce mało nie wyskoczyło mi z piersi. Myślałem, że za chwile dostanę zawału. 
-Patrz wujku, patrz! - zawołała.
Stanęła przodem, mocnym szarpnięciem ściągnęła miniówkę, drugą ręką podwinęła bluzkę do góry. Chwyciłem się za głowę.
-O Boże! - jęknąłem. 
Ustawiła się bokiem i stopniowo, bez pośpiechu pozbywała się dolnej części garderoby. W końcu pozostała już tylko w skromnych majteczkach. 
-Wujku, zobacz to! - prowokowała.
Rozpięła bluzeczkę, a ja cały się trzęsłem. Penis w moich spodniach domagał się natychmiastowego wyjścia. 
-Kto to słyszał, żeby dziewczyna w twoim wieku nosiła takie majtki?! - udawałem, że jestem zbulwersowany. 
Chociaż, nie. Może rzeczywiście, byłem nieco zgorszony, ale nie tak, żebym chciał, aby to przerwała. Te jej figi to… był majstersztyk krawiectwa. To był dosłownie malutki trójkącik z przodu, taki sam z tyłu i trochę tasiemki. Tyle tylko, żeby, to coś się nie rozpadło. Powiedziałem sobie w duchu, że odwrócę głowę, ale nie potrafiłem, nie miałem już siły. 
-Wiem, wiem…
-Co wiesz, Iwona, co ty możesz wiedzieć, do jasnej cholery?!
-Nie podobają ci się.
-Zwariowałaś?! Ja… przecież… ja nic… nie mówiłem… Do jasnej cholery, ubieraj się! Natychmiast!
Patrzyła na mnie uważnie, ale z ciepłym uśmiechem.
-Wujku…
-Co?
-Następnym razem założę takie w kwiatuszki, albo… w misie. Lubisz takie? 
Jej słowa trafiały mnie jak kule karabinowe. Nie mogłem ustać w miejscu, nerwowo rozgarniałem włosy. Nie wiedziałem, czy mam uciec, czy się na nią rzucić. 
-Kuzynko, rany boskie! - jęknąłem.
Trzymała się za piersi, próbowała trochę zasłaniać je bluzką. Ciemna grzywka zakrywała jej, serdecznie roześmiane, oczy. 
-No co?! Nie podobam ci się, wujku? - szepnęła jak mała lolita. 
Wiedziałem, że muszę coś zrobić, zareagować w jakiś sposób. Bałem się, że nie zdołam zapanować nad sobą. 
-Zwariowałaś?! Jeszcze ktoś tu wejdzie! Ubieraj się, natychmiast!
Odwróciła się tyłem, pochyliła i zdjęła z siebie te skąpe majteczki. Dyszałem. Myślałem, że mam astmę. Jej pośladki były takie zgrabne, takie kształtne… a ja byłem, tylko, facetem. Ile jeszcze byłem w stanie wytrzymać? 
Stała tak, jak wtedy z bluzką odkrywającą połowę pupy. Gdyby zechciała się teraz odwrócić, bez dwóch zdań, zobaczyłbym jej cipkę. Nie odwróciła się. Jakby oprzytomniała. Szybko wrzuciła na siebie ciuchy i usiadła na krześle. 
Po chwili wszedł Darek. 
-No i jak tam, dobrze się bawicie? - odezwał się, niczego nie będąc świadomym.

środa, 25 grudnia 2019

Wujek.


6. Patrzysz na moją cipkę.

-Wujku, czy mi się wydaje, czy ty patrzysz na moją cipkę? To był strzał prosto w serce. Poczułem się tak, jakby mnie piorun trafił.


Znajomość z piękną, młodą kuzynką nabierała kolorów. Parę miesięcy później, zupełnie przypadkiem, zastałem ją w garażu u jednego z naszych wspólnych znajomych. Nie wiem jaki cudem się tam znalazła. Zresztą, jakie to ma teraz znaczenie? Siedziała w samym kącie przy plastikowym, ogrodowym ogrodowym stole. Na białym blacie leżał srebrny laptop. 
-Co ty tu robisz? - spytałem zaskoczony.
Powoli odwróciła się w moją stronę, po czym uśmiechnęła serdecznie. Zrobiła to tak niewinnie i słodko, że w moim wnętrzu coś znów drgnęło. Nie wiem, może to tylko kutas mi stanął. W każdym bądź razie wtedy nie byłem skłonny do zbyt długiego zastanawiania się nad takimi szczegółami. 
-Cześć wujku, - powiedziała, - Darek pozwolił mi pobawić się jego nowym komputerem. 
Pokręciłem głową. 
-No, widzę. Najnowszy model. Nie popsujesz go?
-Oj wujku! - jęknęła słodko. 
-Co? - mruknąłem, nie bardzo rozumiejąc jej reakcję. 
Komputer kosztował pewnie kilka tysięcy, a ona nie była zbyt rozgarnięta. Mogła zalać go herbatą, która stała obok niej. 
-Ty zawsze to samo.
-No co?! To drogi sprzęt. Mama nie będzie zadowolona jak go zniszczysz. 
-Wujku, teraz każdy gówniarz zna się na takich gadżetach. Wiem jak się z nim obchodzić.
Popatrzyłem na nią i lekko potrząsnąłem głową. 
-No wiesz… czasami mam wątpliwości.
Prowokowała samym swoim wyglądem. Ubrana była w białą bluzkę bez rękawów i skąpe, granatowe szorty. Jej skóra była pięknie, równiutko opalona. To był taki lekko oliwkowy kolor, bardzo mi się podobał. 
-No dobra, rób jak chcesz, - odezwałem się.
Ostentacyjnie i bezwstydnie patrzyłem na jej piękne, młode ciało. Zbliżały się wakacje, a ona miała koleżankę w solarium, która wieczorami udostępniała jej to dobrodziejstwo naszych czasów. . 
Iwonka miała taki zwyczaj, że zanim pojechała na wakacje, najpierw musiała się dobrze opalić. Mierzyłem ją swoim zachłannym wzrokiem zupełnie, jak jej rówieśnik. W tamtej chwili niesamowicie mnie podniecała, bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Może dlatego, że miałem tą świadomość, że jest sama. 
Jej dość szeroka pupa spoczywała wygodnie na metalowym taborecie. Nie byłbym sobą, gdybym zapomniał przejechać swoim pożądliwym spojrzeniem po jej zgrabnych pośladkach i udach. 
-O widzę, że mała dziewczynka dorasta… co, chodzimy już w szpilkach?! - rzuciłem dość ironiczną uwagę, która w moim mniemaniu miała być żartem.
Nie powiem, lubiłem się z nią droczyć właśnie w ten sposób. Na jej stopach znajdowały się ładne, lekkie buty. No, powiedzmy sobie, że były to buty. Praktycznie były to same podeszwy i jakieś paski, no i ten, bardzo wysoki obcas. 
Popatrzyła na mnie i znów uśmiechnęła się rozbrajająco.
-Podobają ci się? Prawda, że zajebiste? - zaszczebiotała.
Zmarszczyłem tylko brwi.
-No, a mama ci pozwoliła?
Spojrzała na mnie w taki sposób, że od razu odeszła mi ochota na dalsze dociekania. Pewnie uważała się już za bardzo dorosłą i denerwowały ją takie uwagi. 
Usiadłem po drugiej stronie stolika, dokładnie naprzeciwko niej. Miałem zamiar spokojnie się jej przyglądać przez jakiś czas. Może nie było to zbyt przyzwoite, ale nikt nie mógł mi tego zabronić. Przyznam, że bardzo lubiłem się na nią gapić i wykorzystywałem do tego, dosłownie, każdą, nadarzającą się okazję. 
Nagle zobaczyłem coś, czego, do tej pory, jakimś cudem, nie dostrzegłem. Doznałem lekkiego szoku. Jej bluzeczka była rozpięta, prawie, do połowy, a pierwszy poprawnie zapięty guzik, rozpaczliwie próbował trzymać w ryzach jej, szybko rosnące, napęczniałe piersi. 
Co chwilę zerkała na ekran, nieudolnie wystukując coś na klawiaturze. 
-Co robisz? - spytałem, chcąc zmniejszyć w jakiś sposób poziom mojego podniecenia.
-Piszę maila do koleżanki. Próbujemy ustalić gdzie chcemy jechać w tym roku.
Jakby wyczuwając moje zainteresowanie, założyła nogę na nogę. Szok, którego doznałem na początku coraz bardziej się nasilał. To, co w pierwszej chwili, wziąłem za szorty, okazało się być mini spódniczką. Nie miałem pojęcia, że mogą być, aż tak, krótkie. 
“No cóż widocznie jestem zbyt stary”, - pomyślałem. 
Pomijając fakt, że już same jej uda były dostatecznie podniecające, dostrzegłem coś, co przyprawiło mnie, o naprawdę szybkie, bicie serca. Widocznie miałem już porządnego zajoba na jej punkcie. Między jej nogami lśnił trójkącik, białych, cienkich koronkowych majteczek. 
Pochyliła się w moim kierunku, oparła dłońmi o blat stołu, końcami palców ujęła swoje druciane okulary i, zsuwając je nieco niżej, spojrzała na mnie uważnie.  
-Wujku, czy mi się wydaje, czy ty patrzysz na moją cipkę? 
To był strzał prosto w serce. Poczułem się tak, jakby mnie piorun trafił.
-Ja? No co ty?! Zwariowałaś. 
Patrzyła mi w oczy.
-Eeee… nie… Ja? Nie… no nie… przepraszam, no tak jakoś… - zacząłem się jąkać.
-Spoko, nic się nie stało. No, jeśli chcesz popatrzeć, to ja nie mam nic przeciwko, - powiedziała z serdecznym uśmiechem na ustach. 
Czułem, że robi mi się gorąco. 
-No co ty, Iwona, daj spokój!

Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...