26. Ona miała być poza moim zasięgiem.
Byłem jeszcze na tyle świadomy, że jeszcze gdzieś przemknęła mi myśl, że to może być molestowanie, ale nie chciałem jej do siebie dopuścić. Za wszelką cenę chciałem tłumaczyć to jakoś inaczej. Wyjasnienie było bardzo proste. Sam tego chciałem. Była moim bożyszczem, moim obłędem, podnieceniem i gorącym pragnieniem. Patrzyłem na nią z podziwem i wdzięcznością, ale nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że w pewnym momencie przekroczyliśmy jakieś granice I tego nie da się już cofnąć.
Oczywiście wszystko wyglądało tak, jakby zupełnie nic się nie stało. Mówiliśmy o mojej przyszłości, o tym, co będę robił za rok, za dwa lata i w ogóle. Owszem, było to dla mnie bardzo ważne, miałem swoje priorytety w życiu, ale w tej chwili, tu i teraz nie liczyło się nic więcej poza nią, poza tym co do niej czułem. W tej chwili nie byłem w stanie myśleć o niczym więcej, jak tylko o zbliżeniu się do niej. Niezależnie od tego, jak bardzo się starałem, nie mogłem pozbyć się obrazu tego, co zobaczyłem. Sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy, wcale mi tego nie ułatwiała i miałem wrażenie, że wszystko zmierza w złym kierunku. To znaczy chyba w dobrym, bo chciałem tego. Chociaż sam już nie wiem.
Patrzyłem na nią jak na święty obraz. Była dla mnie jak matka boska na ołtarzu — pełna uwielbienia, tyle tylko, że zupełnie innym znaczeniu. Przez tę jej lekką zwiewną sukienkę prześwitywała bardzo zgrabna figura dojrzałej pełnej kształtów kobiety. Przede wszystkim doskonale odznaczały się jej duże oszałamiające piersi.
Pokiwałem głową, wiedząc, że jest to moment, który może odmienić moje myślenie nie tylko o mojej przyszłości, ale także o mnie samym i o tym, co sobą reprezentuję. W końcu, zyskując trochę panowania nad swoim ciałem, a jednocześnie czując, że ta rozmowa staje się coraz bardziej osobista, zapytałem ostrożnie:
-Ciociu, a czy ty sama jesteś zadowolona z tego, co robisz w życiu?
Wciąż trzymała rękę na moim udzie. Moje podniecenie nie dawało mi spokoju. Penis naprężył się do granic wytrzymałości. Miałem wrażenie, że czeka tylko na odpowiedni moment, kiedy będzie mógł przejść do zdecydowanej akcji.
-Oczywiście, że tak, - odparła z uśmiechem, a jej oczy błysnęły pewnością, - Lubię swoją pracę i wiem, że pomagam ludziom, ale przede wszystkim daje mi ona satysfakcję i spełnienie. To ważne, żeby robić to, co nas naprawdę kręci, prawda?
Nie mogłem wytrzymać i niżej osunąłem się w fotelu. Uniosłem uda, a jej miękka, ciepła dłoń przesunęła się w kierunku mojego krocza. Spiąłem się w sobie i byłem przekonany, że to wyczuła. Miałem wrażenie, że za chwilę dotknie moich jąder. Do jednak niczego nie doszło, ale też nie cofnęła ręki.
Starałem się zastanowić nad tym, co powiedziała, ale skupienie moich myśli w tej sytuacji, było niezwykle trudne. Oczywiście rozumiałem, że wybór zawodu, nie jest kwestią oczekiwań innych ludzi, tylko zgodności z samym sobą. Wiedziałem, że moje zainteresowania i pasje były kluczem do odnalezienia drogi, która przyniesie mi prawdziwą satysfakcję. Jednak, kiedy zadałem sobie pytanie, co naprawdę kręci mnie w tej chwili, odpowiedź była tylko jedna: ona. Nie byłem w stanie temu w żaden sposób zaprzeczyć. Zrobiłbym dla niej wszystko, byleby tylko była przy mnie. Ale ona miała być poza moim zasięgiem. Nie powinienem był nawet marzyć, że kiedykolwiek może do czegokolwiek między nami dojść. Przynajmniej teoretycznie.