150. Widzę, że ci stoi jak rakieta.
Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowania, nawet bez specjalnego pośpiechu zlustrowała moje napęczniałe wielkie narzędzie i, z tym samym, wciąż niegasnącym, słodkim uśmiechem na jej ślicznych ustach, odezwała się do mnie:
-Widzę, że to, co było z samego rana u mnie w domku, nie wystarczyło ci.
I znów zabrakło mi tchu, i znów nie wiedziałem, co powiedzieć. Tysiąc myśli wirowało w mojej głowie, ale żadna z nich nie mogła znaleźć ujścia w postaci konkretnych słów. Stałem przed nią z uchylonymi ustami i patrzyłem, pragnąc ją, chociażby dotknąć.
Ona tymczasem niczym nieskrępowana, tak jakby w ogóle nic się nie stało, kręcąc swoim zgrabnym, okrągłym tyłeczkiem, przeszła z jednego krańca pokoju na drugi, zawróciła, odwróciła się do mnie przodem i przestępując z nogi na nogę, jakby tańczyła w miejscu, znów się odezwała:
-Ach, rozumiem. Spokojnie, spokojnie, nic nie musisz mówić. Masz duży temperament, a twoje jądra rozsadza sperma. To normalne, że musisz dawać upust swoim pragnieniom. Ale chodzić nago po domu? Och, widzę, że tkwi w tobie dusza naturysty, Julian. Prawda?
Nie czekając na moją odpowiedź, znów ruszyła wzdłuż dużego salonu. Wyszła za próg na taras, a ja wlepiłem wzrok w jej plecy. Odkryte, nagie, poruszające się zwinnie i płynnie wywoływały we mnie gorące uczucia. Zlustrowałem jej pośladki i próbowałem nie czuć podniecenia, próbowałem nad tym wszystkim panować, ale byłem bezsilny wobec moich pragnień.
-Och, Julian, Julian, nic nie musisz mówić, ja wiem, jak to jest, - odezwała się, stojąc do mnie tyłem.
Mówiła tak, jakby tam między drzewami stał ktoś jeszcze, ale ja wiedziałem, że te słowa skierowane są do mnie.
Zastanawiałem się, dlaczego po tylu razach, po tylu orgazmach, po tylu wytryskach moja fujara wciąż jest taka wielka. Dlaczego nie chce opaść nawet na milimetr? Dlaczego odczuwam tak olbrzymie i wciąż narastające podniecenie, które rozsadza mnie od środka, które nie daje spokoju nawet na chwilę?
-Masz ochotę na jeszcze, Julian? - powiedziała, odwracając się do mnie przodem i przeszywając mnie swoim spojrzeniem.
Miałem wrażenie, że jej czarne oczy zalewają mnie swoją głębią.
-No co, Julianku? - powiedziała, maszerując do mnie, stawiając nogę za nogą jak modelka i kręcąc tyłeczkiem.
Uśmiechając się ciepło i nie czekając na moją odpowiedź, zaczęła znowu:
-Chcesz jeszcze? Widzę, że ci stoi jak rakieta.
Teraz była jak drapieżnik. Ona nie chciała pytać, czy może. Ona chciała wziąć to, co chce. I tyle. A ja mogłem się tylko na to grzecznie zgodzić. Mogłem też podjąć wyzwanie i wkroczyć do krainy raju. Jeszcze raz tego dnia.
W tym swoim przywodzącym na myśl mundurek szkolny stroju robiła na mnie piorunujące wrażenie. Z jednej strony zdawała się być małą dziewczynką, niewinną, nic jeszcze niewiedzącą o seksie, a z drugiej jej proporcje piersi i pośladków wskazywały na to, że jest dorosłą, piękną, pełną seksu i pożądania kobietą.
-Och, - westchnąłem, jakbym chciał uciec, - ja nie wiem, ja, no wiesz, ja dopiero co tam za ścianą… - urwałem, bo nawet nie wiedziałem, jak to wyrazić, nie wiedziałem, czy powinienem jej to pokazywać.
-A swoją drogą, - zaczęła tak jakby nigdy nic. - Ładnie się tutaj z ciocią urządziliście.
Rozejrzała się jeszcze raz wokoło, wskazując na meble.
-Piękny dom. Naprawdę bardzo mi się podoba.