poniedziałek, 31 stycznia 2022

Dziewica.

3. Przecież jeszcze była dziewicą.


Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z faktu, że ona przecież jeszcze była dziewicą.


Wysunąłem się o kilka centymetrów, by po chwili rozpocząć ruch w przeciwną stronę. Nie dochodziłem jeszcze do samego końca, ale za każdym razem starałem się wpychać coraz głębiej. Nie wiedziałem nawet, czy ona sobie to uświadamiała.

-Boże… twoja cipka... och, jaka ona jest ciasta…  och, jak mi jest dobrze…  och…  och… -  szeptałem tak cicho, że pewnie mnie nie słyszała.

Po chwili na moim, odzianym w prezerwatywę, penisie pojawia się warstwa białej śniącej wydzieliny. Teraz już wiedziałem, że mogę sobie pozwolić na więcej.

Położyła palce na łechtaczce i przycisnęła do dołu. Przymknęła powieki i jednocześnie uchyliła usta, wysuwając język. Wiedziałem już, że jest bardzo, ale to bardzo podniecona.

-Och moja kochana... tak, tak... masuj ją... właśnie tak... rób to… tak jest dobrze, -  mówiłem do niej, czując jak jej słodka pizdeczka coraz mocniej zaciska się na moim kutasie.

Wykonywała kółeczka. Jej ruchy były szybkie i nerwowe. Dyszała coraz głośniej, coraz szerzej otwierała usta. Poruszałem się coraz pewniej coraz bardziej zuchwale. Mimo to zdawałem sobie sprawę, że moje posunięcia były bardzo ostrożne, wręcz delikatne. Zdawałem sobie sprawę, że mój ogier jest za duży w stosunku do jej malutkiej różyczki.

Ten widok był jednak ponadprzeciętny. Przyjemnie było obserwować, jak mój wielki wąż tak bezceremonialnie pcha się w tak ciasne i młode wnętrze. Posuwałem się bardzo powoli, ale mogłem już wykonywać ruchy w jedną i w drugą stronę. Stawały się one coraz głębsze i coraz bardziej płynne.

Drżała, stękała, zacisnęła zęby i zamknęła oczy. Czułem, że odlatuje. Była tak ciasna, że przed moimi oczami zaczęły wirować kolorowe kółeczka. Mój oddech stał się ciężki, moje serce łomotało jak oszalałe, a mojego penisa obejmowała i ściskała tak ciasna, tak niesamowicie wilgotna i gorąca cipeczka, że trudno mi było zapanować nad swoimi reakcjami.

Zdawałem sobie sprawę z faktu, że w szybkim tempie poprzez moje ciało przechodzi potężny orgazm a wraz z nim wytrysk. Miałem na swoim penisie kondoma, ale nie chciałem, by stało się to tak szybko. Nie chciałem, by stało się to w tej chwili. Zdawałem sobie sprawę z faktu, że mogę wypaść w złym świetle, dochodząc już na samym początku tej wspaniałej, niesamowitej zabawy.

Już samo obserwowanie jej młodego, jędrnego ciała, jej wygolonej gładziutkiej norki sprawiało, że przez mój tors przebiegały intensywne dreszcze. Stękając i dysząc, zdałem sobie sprawę z tego, że nie dam rady dalej się w nią wcisnąć. Jej dziurka zrobiła się tak ciasna, że na mojego kutasa nie było tam już miejsca. Zostałem więc w samym wejściu. Może właśnie dlatego było to tak przyjemne.

Sprężyste, delikatne płatki jej różyczki obejmowały mojego banana, a dokładniej samą jego głowicę, tuż za wielką, grubą i napęczniałą żyłą. Masowały ją ze wszystkich stron słodkim, niepowtarzalnie przyjemnym uściskiem. Spoglądała w swoje krocze tak, jakby nie wierzyła, że mój drąg kiedykolwiek w całości wejdzie w jej ciasne wnętrze. Po chwili podjąłem jeszcze jedną próbę opuszczenia się wiej studnię.

Doszedłem do pewnego punktu i napotkałem dziwny opór, który nie puszczał mnie dalej. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z faktu, że ona przecież jeszcze była dziewicą. Mruknąłem coś niezrozumiale i poruszałem na tyle, jak dalece było to możliwe, bez przerwy tłukąc w owe nieprzekraczalne coś. Na jej twarzy obserwowałem grymas cierpienia.




niedziela, 30 stycznia 2022

Dziewica.

2. Widziałem na jej młodej buzi cierpienie.


Widziałem na jej młodej buzi cierpienie i narastające coraz bardziej podniecenie. 


W końcu zatrzymałem się na samym dole. Tam znajdowało się wejście do jej rozgrzanego wnętrza. Dłonią przycisnąłem mojego kutasa i zacząłem wykonywać powolny, ale dość zdecydowany ruch biodrami w jej stronę.

Przyjęła mnie z cichym westchnieniem, jednocześnie cały czas oberwała to, co się działo między jej nogami. W pewnym momencie usłyszałem ciche westchnienie. Trochę niepewnie wysunąłem się, opuszczając jej wnętrze. Uśmiechnęła się, wciąż obserwując mojego wielkiego fallusa. Jej pizdeczka wciąż pozostawała otwarta, jakby czekała na powrót mojego twardego i wielkiego goryla.

Teraz nastąpiła króciutka chwila przerwy, w której sięgnąłem dłonią do swoich ust, wyplułem na nią trochę śliny, a następnie rozprowadziłem na jasiu tak, żeby poślizg był jeszcze lepszy.

Zdawałem sobie sprawę z tego, że była bardzo młoda i nie do końca wiedziała, jak się w podobnych sytuacjach się zachować. Starałem się być jak najdelikatniejszy. Jej kwiatuszek był już bardzo opuchnięty, jednak w jego środku nie było na tyle mokro, by mój ponadprzeciętnych rozmiarów, zaganiacz bez problemu mógł się w nim zmieścić.

W chwilę później wszedłem jeszcze raz. Pchałem się powoli, centymetr po centymetrze. Jak wysięgnik hydrauliczny wciskałem się w jej ciasną norkę, która obejmowała mnie bosko. Od tego wszystkiego doznawałem zawrotów głowy.

W tym samym momencie szeroko otworzyła swoje usta. Na jej twarzy malowało się przerażenie, a jednocześnie ogromne podniecenie. Wiedziałem, że boi się, bym nie zrobił jej krzywdy, bym nie rozerwał jej delikatnej, jedwabiście gładkiej i różyczki. Mimo to była bardzo dzielna. Dłonią zakryła buzię. Nie chciała wydać z siebie niepotrzebnego, głośnego krzyku. Na jej ślicznej twarzy malował się autentyczny ból. Wiedziałem, że nie udawała.

Zatrzymałem się w pół drogi i, tak na chwilę, zostałem. Zastanawiałem się, jaką pozycję wybrać, aby wejść w nią do samego końca i jednocześnie, aby było to dla niej jak najprzyjemniejsze i sprawiało jej jak najmniejszy ból.

Po chwili, kiedy ponownie zacząłem wchodzić do środka. Nie wytrzymała. Dłonią zastopowała mojego łobuza. Nie chciała, aby zrobił jej krzywdę. Czułem na swojej sękatej żerdzi jej drobne paluszki. Zdawało się, że bada nimi jej żylastą fakturę, jej wielkość, grubość, długość i twardość. Wzdychała przy tym drżącym głosem.

Spoglądała na mnie i uśmiechała się szczerze. Wiedziałem, że było jej bardzo przyjemnie, jednak, mimo wszystko, zdawałem sobie sprawę, że mogę sprawiać jej dość duży ból. Byłem przekonany, że jeszcze nie miała w sobie tak dużego kutasa.

-Och, nic się nie stało. Wejdź we mnie, - odezwała się do mnie uspokajającym tonem mnie, zachęcając do kontynuowania tego, co robiłem.

Spojrzałem na jej cudowną jaskinię, widziałem jak jej ściany posłusznie i elastycznie ustępują pod naporem mojego korzenia. Uniosła delikatnie głowę. Obserwowała, starała się widzieć jak najwięcej. Zacisnęła przy tym zęby. Wiedziałem, że starała się być bardzo dzielna.

Karolinka była piękną dziewczyną. Jej czarne, długie włosy rozlewały się po jasnej poduszce. Po chwili jej dłoń opadła wzdłuż jej ciała, a ja cofnąwszy się o parę centymetrów, pchałem się z powrotem do jej rajskiego ogrodu. Widziałem na jej młodej buzi cierpienie i narastające coraz bardziej podniecenie. Obserwowałem też, jak puchnie jej wzgórek, jak coraz mocniej się wybrzusza, wyrzucając na zewnątrz wspaniałe, różowe, wilgotne płatki.

Ten widok bardzo mnie podniecał. Najchętniej już w tej chwili rozpocząłbym ostrą i szybką jazdę. Nie chciałem jednak zrobić jej krzywdy. Widziałem, że w jej oczach pojawiły się łzy. Starałem się być bardzo ostrożny.




sobota, 29 stycznia 2022

Dziewica.

1. Uchyliła swoje usta.


Uchyliła swoje usta, czekając na kolejny etap tej słodkiej zabawy. 


Leżała na wznak szeroko rozchylonymi udami. Patrzyła na mnie wzrokiem pełnym podniecenia. W jej spojrzeniu widać było coś w rodzaju cierpienia. Jednak nie było to zwykłe cierpienie. Jej stan był spowodowany tym, że jeszcze w nią nie wszedłem.

Klęczałem między jej udami. Mój penis, obleczony w przezroczystą prezerwatywę, sterczał wycelowany prosto w jej szparkę. Trzema palcami lewej dłoni uciskałem wzgórek, a wskazującym prawej męczyłem niemiłosiernie jej wisienkę. Starałem się być bardzo precyzyjny. Chciałem trafić w najczulszy punkt, sprawić jej jak najwięcej przyjemności.

Po chwili pieściłem napęczniałą łechtaczkę swoim kciukiem. Palcem drugiej dłoni wykonywałem powolne ruchy do góry i do dołu. Jej cipeczka była już wilgotna, ciasna, różowa, bardzo mnie podniecała. Co chwilę śliniłem swoje ręce, by dotyk był jeszcze bardziej delikatny.

Wszystkiemu przyglądała się bardzo uważnie. Spoglądała raz na moją twarz, raz na swoją muszelkę. W sekundę później wykonywałem już szybkie, poprzeczne ruchy. Pod opuszkami moich palców przemykał napęczniały ogonek. Jej reakcja była natychmiastowa. Coraz mocniej dygotała, jej ciało drżało w narastającym podnieceniu.

-Przyjemnie ci? - spytałem cicho.

Odpowiedziała szczerym uśmiechem, uśmiechem pełnym drżenia i podniecenia. Nie dało się ukryć, że jej się to podobało. Zmieniłem kierunek ruchów. Teraz wodziłem palcami do góry i do  dołu.

-To jeszcze nie koniec, - szepnąłem.

Patrzyła na mnie, nie wiedząc, co jeszcze może ją spotkać. W jej wzroku widziałem oczekiwanie i ufność. Ułożyłem palce po obydwu stronach jej pizdeczki. Ściskałem i masowałem ze wszystkich stron. Do moich uszu dobiegł odgłos głębokiego przyspieszonego oddechu. Jej cudowna jaskinia miłości robiła się coraz bardziej opuchnięta i napęczniała. Płatki z jej wnętrza wysuwały się do góry, tworząc wspaniały, cudowny kwiat.

-Popatrz tylko. Popatrz na to. Popatrz, jaka jesteś podniecona, - mówiłem bez pośpiechu, zabawiając się jej cipeczką.

Byłem coraz bardziej rozgrzany, ciśnienie w moich żyłach rosło. Czułem, jak pulsującą krew. Była cała moja, w moim, i tylko moim, posiadaniu. Po chwili znów palcem wskazującym prawej dłoni wodziłem wzdłuż jej rowka. Zachwycałem się jego barwą i ułożeniem poszczególnych warstw. Mój penis już teraz domagał się spełnienia.

-Och Karolinko, jesteś taka piękna, tak bardzo mnie podniecasz, -  szepnąłem bardziej do siebie, niż do niej.

Po chwili, wykonując półkoliste ruchy na jej łechtaczce, chwyciłem w dłoń mojego sinego, pulsującego, rwącego się do akcji kutasa. Mruczałem, wzdychałem, stękałem, bo wiedziałem, że za chwilę znajdę się w jej gorącym, niesamowicie ciasnym, wnętrzu.

Przyłożyłem moją, odzianą w silikonowy mundurek, głowicę do jej, zdawałoby się, o wiele za ciasnej szparki. Patrzyła na mnie, jakby zastanawiała się, czy rozmiary mojego przyrodzenia nie sprawią jej bólu. Dobrze jednak wiedziała, że jego wielkość jest dla niej idealna. Wiedziała, że może spodziewać się dużej przyjemności.

Dysząc, jakbym sam nie był tego pewny, przesuwałem łeb mojego fiuta do góry i do dołu, starając się zrobić jak najwięcej miejsca. Chodziło mi o to, żeby jej, jeszcze dość skromnie pojawiające się, soki, jak najefektywniej rozprowadzić, tak, by samo wejście przebiegało jak najłagodniej i bez oporów.

Uchyliła swoje usta, czekając na kolejny etap tej słodkiej zabawy. Jej piersi robiły się coraz większe, coraz bardziej okrągłe, sutki nabrzmiewały i wypiętrzały się do góry. Wykonywałem ciągle te same posuwiste ruchy w górę i w dół, jednak za każdym razem coraz mocniej przyciskałem swojego tarana do jej słodkiej jaskini. Trwało to może kilka, może kilkanaście sekund. 




piątek, 28 stycznia 2022

Zakazane sny.

76. Silny atak psychozy.


Miałaś bardzo silny atak psychozy połączony z urojeniami. Wynająłem prywatnego detektywa. Przejechałaś pół Polski, a znaleźliśmy cię sto pięćdziesiąt kilometrów stąd. 


Otworzyła oczy. Leżała na plecach była przypięta do łóżka szerokimi skórzanymi pasami. Pomyślała sobie, że to kolejny, zwariowany sen. Tylko kto ją w to wciągnął? To na pewno nie była jej kreacja.

Mimo wszystko, tak jak wcześniej czekała cierpliwie na dalszy bieg wydarzeń. Normalnie wszystko wyjaśniało się już po kilku minutach. Tym razem coś jednak nie pasowało, coś było nie tak. Przede wszystkim zupełnie nie odczuwała podniecenia. Była raczej osłabiona i zrezygnowana... i ten zapach... taki znajomy... nieprzyjemny, drażniący. Nie mogła sobie przypomnieć, skąd go znała, jednak była pewna, że gdzieś go czuła. W końcu dotarło do niej coś, czego panicznie się bała. Nagle uświadomiła sobie, że znajduje się w szpitalu, ale dlaczego ją przypięli? Dlaczego? Patrzyła w biały sufit, w końcu zmęczona zasnęła.


***


-Dzień dobry, pani Aniu. Jak się pani czuje? - usłyszała ciepły głos nad sobą.

Otworzyła oczy. Obok łóżka stał facet w białym fartuchu.

-No, no, dziś zabawa w szpital i ostre igiełki?! - syknęła złośliwie, bo miała już dość leżenia w jednej pozycji.

-O nie, nie, nic z tych rzeczy. Dziś dostanie pani leki doustne. Nikt już pani nie będzie kłuł.

-Leki?? Jakie znowu leki??

-Aha, ma pani gościa, - dokończył lekarz i wyszedł.

Odwróciła głowę. Za szklanymi drzwiami stał znajomy mężczyzna, nie mogła sobie jednak przypomnieć jego nazwiska.

-Mąż chce z panią porozmawiać, - usłyszała już zza szyby.

-Mąż??? Jaki mąż?! Co wy próbujecie kombinować?

-Witaj kochanie, - odezwał się przystojny facet, - bardzo się o ciebie martwiłem. Powiedz mi, dlaczego wciąż uciekasz, przecież jesteś chora? Mogło coś ci się stać.

Dopiero teraz w jej głowie zaczęły majaczyć obrazy i dźwięki jak ze snu, jak z filmu. Ten człowiek, był rzeczywiście jej mężem. Mieli dwójkę małych dzieci. Jeszcze raz w ciągu ostatnich kilku dni poczuła przeraźliwy lęk. Tym razem miał on jednak inny wymiar. 

-Boże gdzie one są?! Gdzie nasze dzieci? Gdzie dzieci?! - zaczęła krzyczeć na całe gardło. 

Mężczyzna uśmiechnął się ciepło i ujął ją za nadgarstek. 

-Spokojnie. Są bezpieczne. Zawiozłem je do babci.

Wiedziała już wszystko. Cała rzeczywistość stanęła przed nią w pełnej okazałości. 

-Kuba, co się ze mną działo? - odezwała się cicho, jakby zeszło z niej powietrze. 

-Kochanie, jesteś poważnie chora. Miałaś nawrót choroby.

Tego nie mogła sobie przypomnieć, chociaż może nie chciała.

-Do jasnej cholery, jakiej choroby?!

-Aniu, od dwóch lat chorujesz na schizofrenię. Próbujemy różnych terapii, ale bez skutku. Jest coraz gorzej. 

-Gdzie jestem?

-Jesteś w szpitalu psychiatrycznym. Od dzisiaj na zamkniętym dobrze strzeżonym oddziele. Posłuchaj mnie... - jego głos był cichy, ale poważny, - po każdym ostrym ataku wychodzisz i musimy cię szukać przez policję. Tym razem nie było cię dwa miesiące i nie uciekłaś z domu tylko ze szpitala. Miałaś bardzo silny atak psychozy połączony z urojeniami. Wynająłem prywatnego detektywa. Przejechałaś pół Polski, a znaleźliśmy cię sto pięćdziesiąt kilometrów stąd. Jesteś bardzo wychudzona i osłabiona. Musisz dużo odpoczywać, aby dojść do siebie. 

W tym samym momencie usłyszała wyraźny głos Andrzeja:

-Nie słuchaj go. On kłamie. Wszyscy kłamią… 

Odwróciła głowę. Siedział na brzegu łóżka po drugiej stronie i uśmiechał się serdecznie.

-Boże, co ty tutaj robisz?! - wyrzuciła z siebie zszokowana. 

Patrzył na nią, a później wziął za rękę.

-Nie słuchaj nikogo. Oni wszyscy są podstawieni. To mistyfikacja. KGB się tobą interesuje, a to nie szpital, tylko więzienie. Anno, ty należysz do naszego świta. To, co widzisz, to złudzenie. Oni chcą z ciebie wyciągnąć resztę nazwisk. Jak im powiesz, nigdy cię nie wypuszczą. 

-Andrzej, co ty mówisz… Przecież… 

Mąż patrzył na nią z troską i zakłopotaniem. 

-Kochanie, z kim rozmawiasz?

Anna odwróciła głowę.

-Z nikim. Z nikim, kochanie. 



KONIEC




czwartek, 27 stycznia 2022

Zakazane sny.

75. Samochód.


Samochód był już bardzo blisko, w końcu się zatrzymał. Wysiadło z niego kilku ludzi w ciemnych garniturach. Szybko ruszyli w jej stronę. Zaczęła na oślep uciekać przed siebie. Musi uciec. Nie może dać się złapać. Słyszała tętent kroków za swoimi plecami. Nie miała sił, traciła oddech. 


Spojrzał na nią i się uśmiechnął.

-Posłuchaj, jestem mentalistą, tak jak ty, ciągle mam z tobą psychiczny kontakt. Czułem, że potrzebujesz pomocy.

-Ale jak wszedłeś do domu?

-Drzwiami, Aniu. Drzwiami. Ostatnio, w ogóle, ich nie zamykasz. Nie dbasz już o takie rzeczy. O nic nie dbasz. 

Nagle jej świadomość rozpadła się na dwie części. Wiedziała, że jest w swoim domu, mimo to wciąż utrzymywała psychiczny kontakt z pozostałymi uczestnikami zabawy. Widziała ich wszystkich, jak po kolei budzą się we własnych łóżkach: spoceni, wymęczeni, a jednocześnie bardzo podnieceni tym nocnym maratonem.

-Posłuchaj mnie Anno. Możesz mieć problemy, - głos Andrzeja zmusił ją do powrotu.

-Co znowu? Jakie problemy?! - denerwowała się. 

-Lepiej nie pokazuj się więcej w pobliżu tej szkoły.

-Nie rozumiem, przecież nic złego się nie stało?

Andrzej przeszywał ją swoim spojrzeniem. 

-Nic nie rozumiesz. Polowanie na czarownice się już rozpoczęło.

-Jaja sobie robisz. Jakie polowanie? Przecież nikt z tych uczniów nie podejrzewa czego, tak naprawdę, doświadczył.

Twarz Andrzeja przybrała wyraz powagi.

-Tak myślisz? Tak wiele trzeba, żeby zrozumieć, że śnili to samo. Przecież to jedna klasa. Widzą się codziennie. 

Usiadła na brzegu łóżka. Jej oczy rozbłysły nową energią. Czuła, że musi bronić własnego zdania.

-No i co z tego! Większość wybranej przeze mnie grupy jest bardzo zadowolona. Ja tylko zrealizowałam ich własne marzenia. W tym śnie dokonało się to, czego tak naprawdę, sami pragnęli. Niektórzy już na samą myśl o tym, co przeżyli, oblewali się pąsowym rumieńcem.

-Anno, do polowania na czarownice nie są potrzebne żadne wyjaśnienia. Oni szybko cię rozpoznają.

Nie słuchała go więcej. Ubrała się i wyszła na dwór.


***


Szła ulicą. Nie mogła sobie wytłumaczyć, dlaczego włożyła na siebie tylko szlafrok i kapcie, było przecież tak zimno. Ludzie patrzyli na nią jakoś dziwnie. Na dodatek nie miała pojęcia, dokąd idzie. W pewnym momencie daleko w perspektywie ulicy ujrzała powoli zbliżający się samochód. To był bus. Był czarny i miał przyciemniane szyby. W tym samym momencie przypomniała sobie, co stało się z Andrzejem. Ogarnął ją paniczny niedający się kontrolować lęk.

-Kurwa! Przecież jego zabrali takim właśnie autem, - powiedziała do siebie z przerażeniem. 

Pojazd powoli zbliżał się do niej. Z każdym metrem jechał coraz wolniej. Bała się coraz bardziej. Nie mogła dać się złapać. Zmieniła kierunek, weszła w boczną ulicę. Miała nadzieję, że się  uda. Niestety samochód skręcił za nią. Jej najczarniejsze wyobrażenia stały się jawą. Wiedziała, że musi uciekać. Jeszcze raz się obejrzała i zaczęła biec. Przed siebie, byleby dalej. Jak najdalej od niego. Wąska uliczka stromo wspinała się do góry, po jednej i drugiej stronie znajdował się rząd drzwi. Próbowała schować się do środka. Niestety wszystkie były zamknięte. Panika sięgnęła zenitu. 

-Ludzie! Niech ktoś mi pomoże! Błagam! - waliła, wołając o pomoc.

Nic się nie działo. Nikt nie otwierał. Z przerażenia cała się trzęsła. Samochód był już bardzo blisko, w końcu się zatrzymał. Wysiadło z niego kilku ludzi w ciemnych garniturach. Szybko ruszyli w jej stronę. Zaczęła na oślep uciekać przed siebie. Musi uciec. Nie może dać się złapać. Słyszała tętent kroków za swoimi plecami. Nie miała sił, traciła oddech. W końcu potknęła się i upadała. Było po wszystkim. Poczuła na sobie ich mocne ręce. Chwycili ją za ramiona, coś ukłuło ją w łopatkę. Wszystko zawirowało i zapanowała ciemność.




środa, 26 stycznia 2022

Zakazane sny.

74. To cię zabije.


-Wykończyło cię to. Ledwie cię odratowaliśmy. 

-Co? Co się stało?

-Zebranie tylu jaźni w jednym śnie, no i takie długie w nim przebywanie… Anno moglaś z tego nie wyjść. 

Patrzyła na niego pytająco. 

-Przecież ja… 

Pokręcił głową.

-Nie możesz tak robić. To cię zabije. 


Młody samczyk ledwie trzymał się na nogach. Nasienie obfitym strumieniem rozlało się po twarzy i szyi małolaty. Nic sobie z tego nie robiła. Śmiała się, widząc, jak duże krople spadają na jej cycki. Po chwili wytarła swoją twarz dłońmi. Popatrzyła na palce umazane w białym lepkim płynie i powąchała je. Po chwili otrząsnęła wszystko na podłogę.

-Łeee śmierdzi, - zaśmiała się. 

Anna zareagowała natychmiast. 

-Och nie. Nie śmierdzi. Pachnie. To tylko na początku. Przyzwyczaisz się. No i nie wyrzucaj tego. To dobre na cerę.

Nastolatka ze zdziwieniem spojrzała na instruktorkę.

-Jak to? Naprawdę? 

Anna pokiwała głową.

-Tak, tak. Wszystko wetrzyj w buzię. To najlepszy balsam. Sama zobaczysz.

Stała nad nią do chwili, dopóki ta nie wklepała wszystkiego w skórę twarzy szyi i dekoltu. Krzywiła się przy tym i śmiała co niemiara. 

Trzeba było przyznać, że Anna w roli nauczycielki czuła się wyśmienicie. Patrzyła na swoją klasę z wyraźną satysfakcją.

-No dobrze, pozwalam na styl wolny! - zawołała w końcu.

Patrzyli na nią zaskoczeni, więc postanowiła ich trochę zachęcić:

-No, śmiało, chłopcy i dziewczęta! Pozwólcie sobie na odrobinę szaleństwa. Wszyscy śpicie. To świat seksu, świat waszej wyobraźni. Nie będzie żadnych konsekwencji, żadnych niechcianych ciąż i tym podobnych… Możecie wszystko. Nie żałujcie sobie. 

Na efekty aprobaty nie musiała długo czekać. Dziewczęta same wybierały sobie partnerów. Siadały na ławki i kazały sobie lizać cipki. Inne, znów, opierając się o różne przedmioty, wypięły swoje tyłki do góry. Chłopcy podchodzili do nich i kolejno posuwali.

W kącie obok tablicy dwóch dżentelmenów siadło na krzesłach, a damy usadowiły się im na kolanach. Jeszcze kilku wybrało wygodniejszą pozycję na podłodze, nastolatki dosiadały ich jak amazonki.

Po kilku minutach powietrze zrobiło się ciężkie od zapachu spoconych ciał, strumieniami płynącej spermy, oraz soków dziewczęcych. Zewsząd słychać było donośne jęki, pomrukiwania i westchnienia rozkoszy.

W tej samej chwili Anna poczuła zmęczenie. Zdziwiła się, bo zdarzyło się to po raz pierwszy w jej śnie. Było to dla niej nowe, niepokojące uczucie. Uznała, że już najwyższy czas zakończyć ten seans. Jej świadomość opuściła zbiorową sieć mentalną, a ta, pozbawiona jej energii, błyskawicznie się rozpadła.

Otworzyła oczy, drżała, było jej zimno, a mimo to była mokra od potu. Chciała się podnieść, lecz spadła jak kamień na podłogę, ręce i nogi odmówiły posłuszeństwa. Nic nie mogła na to poradzić.

Leżała sparaliżowana, z trudem uniosła głowę. Nad sobą zobaczyła zarys jakieś postaci.

-Nie ruszaj się, - usłyszała znajomy głos.

Próbowała coś powiedzieć, lecz z jej zaschniętego gardła wydobyło się tylko bezdźwięczne charczenie. Cień nad jej głową powoli się wyostrzał i przybrał bardzo miłą postać. Andrzej patrzył na nią z troskliwym uśmiechem. Ona także chciała się uśmiechnąć, lecz po chwili odleciała w ciemność.

Kiedy ponownie się ocknęła, wciąż siedział obok niej. Trzymał w ręku szklankę z gorącym napojem.

-Masz, pij, - powiedział czule.

-Co się ze mną dzieje? Skąd się tu wziąłeś? - spytała, powoli dochodząc do siebie.

Wcisnął jej naczynie do ręki i dopierodopiero kiedy wypiła parę łyków odezwał się.

-Wykończyło cię to. Ledwie cię odratowaliśmy. 

-Co? Co się stało?

-Zebranie tylu jaźni w jednym śnie, no i takie długie w nim przebywanie… Anno moglaś z tego nie wyjść. 

Patrzyła na niego pytająco. 

-Przecież ja… 

Pokręcił głową.

-Nie możesz tak robić. To cię zabije. 

-Ale… skąd się tu wziąłeś?




wtorek, 25 stycznia 2022

Zakazane sny.

73. Odgłosy rozkoszy.


Zachowywała się jak instruktorka fitness. Stała nad nimi i pocierając swoją podnieconą pizdeczkę, z uwagą kontrolowała czy wszyscy dokładnie wykonują polecone przez nią zadanie. Była usatysfakcjonowana, odgłosy rozkoszy z każdą chwilą stawały się coraz głośniejsze i bardziej przejmujące.


Pani profesor uśmiechnęła się ze zrozumieniem i powiedziała:

-Chłopaki, chcecie się o nią bić? No co wy? Przecież możecie się nią podzielić.

-Podzielić? Jak to? - spytał jeden z nich.

Anna położyła mu rękę na ramieniu i wyjaśniła:

-Normalnie, najpierw jeden, później drugi. 

Mówiąc to, posłała mu słodkiego buziaka. Konflikt od razu został zażegnany. Podając sobie ręce, ustawili się jeden za drugim. Leżąca na ławce małolata odwróciła lekko głowę, a kiedy zobaczyła ich fioletowe, pulsujące fujary wycelowane w jej krocze, oblała się obfitym rumieńcem. 

-Ojej, obydwaj, - westchnęła z przejęciem.

Po chwili wyżej uniosła swoje biodra i delikatnie rozsunęła uda. Dziewczyna po prawej stronie spojrzała na nią ze złością i mruknęła:

-Jak ty to robisz?

-Och co?

-No to.

Młoda zarumieniła się jeszcze bardziej.

-Nie wiem. Sama nie wiem. 

Anna tylko pokręciła głową. Była zadowolona, ponieważ osiągnęła to, co chciała.

-A teraz wszystkie ptaszki wędrują do gniazdek! – wydała komendę.

W tym samym momencie rozległ się szmer. Grupa napalonych, młodych byczków chwyciła za swoje rakiety. Niektórzy palcami rozwierali szparki dziewczynek, inni od razu pakowali się do środka, a jeszcze inni bawili się przez chwilę, baraszkując w samych przedsionkach.

-No wkładamy, wkładamy. – ponaglała pani profesor.

Po chwili usłyszała pojękiwania podnieconych samiczek.

-A teraz rytmicznie poruszamy biodrami! Raz, dwa, raz, dwa!!! – komenderowała, nie dając im chwili wytchnienia.

W powietrzu unosił się słodki zapach seksu, rozbrzmiewały mokre mlaskania i klapnięcia. Jednego marudera musiała strzelić po pośladkach.

-Nie ociągaj się kolego! - krzyknęła.

-Aj! - jęknął i przyspieszył tempa.

Po chwili wszystkie tyłki poruszały się w szybkim rytmie. Dziewczyny jęczały, drżały i głośno wzdychały. Chłopcy przymykali oczy, zaciskali zęby i wytrwale pracowali swoimi biodrami. Anna widziała, że dla niektórych był to nie lada wyczyn, ale nie zamierzała stosować żadnej taryfy ulgowej.

-A teraz zmiana partnerek! Przesuwamy się o jedno miejsce! - nakazała.

Spostrzegła, że wszystkim spodobała się ta zabawa. Z ochotą przesunęli się o jedną dziewczynę, a ostatni powędrował na koniec.

-Wkładamy i znowu posuwamy! Raz, dwa, raz, dwa! - dyrygowała.

Zachowywała się jak instruktorka fitness. Stała nad nimi i pocierając swoją podnieconą pizdeczkę, z uwagą kontrolowała czy wszyscy dokładnie wykonują polecone przez nią zadanie. Była usatysfakcjonowana, odgłosy rozkoszy z każdą chwilą stawały się coraz głośniejsze i bardziej przejmujące.

-Oooooch! Ooooch!

-Ach, ach!

-Uch, uch!

To było to, co ją najbardziej kręciło.

-I znowu zmiana!

Usłyszała szmer, mlaśnięcia i jeszcze słodsze jęki. Niektóre z dziewcząt już zaczęły szczytować. Jedna z nich z krzykiem opadła na posłanie i zaczęła zwijać się w konwulsjach.

-Och, och, nie przerywaj! Och, och, rżnij mnie, rżnij! – prosiła.

Niektórzy z chłopców spuścili się już dużo wcześniej. Anna, wyczuwając zbliżający się finał, stanęła za plecami jednego z nich. Obserwowała, jak przymyka powieki i czerwienieje na twarzy. Jego ciało momentalnie pokryło się kropelkami potu. Chłopak stękał niczym parowóz jadący pod górkę.

-No dobrze, już wystarczy! W tej chwili wyjdź! - rozkazała.

Nie przerwał, chwyciła go więc za biodra i szarpnęła, zmuszając, by wyszedł z dziewczyny. Ujął fiuta w dłonie i cały czas drżał.

-Szybciutko nastaw mu swoją buzię! – nakazała dziewczynie.

Ta ustawiła się przed nim.

-Aaaaaaaaaaa!!! – krzyknął.

-Otwórz!

Młoda samiczka rozchyliła usta.

-Tryskaj, tryskaj! – ponaglała nauczycielka.

Wystrzelił, sperma poszybowała w stronę delikatnych warg.

-Łykaj!




poniedziałek, 24 stycznia 2022

Zakazane sny.

72. Sterczące kutasy.


Kłócili się o jedną, szczególnie atrakcyjną nastolatkę. Ich sterczące kutasy ocierały się o jej nagie ciało. Kręciła swoim tyłkiem, z niecierpliwością czekając na moment, w którym jakiś znajdzie się w jej spragnionym, gorącym wnętrzu.


Położyła dłoń na jego plecach.

-Włóż go między jej cycki, - powiedziała.

Chłopak próbował to zrobić, ale dziewczyna była zbyt niska.

-Niech ona usiądzie na krześle. Tak będzie mi wygodniej, - odezwał się niepewnie.

-Dobrze, - zgodziła się.

Uśmiechnęła się i postawiła krzesło obok nich. Po chwili dziewczyna siedziała już wygodnie, a chłopak ze sporą ochotą włożył penisa między jej duże piersi. Od razu na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech zadowolenia.

-I jak? - spytała nauczycielka.

-Bardzo dobrze, - wyszczerzył zęby.

-Fajnie, co?! – dodała zadowolona, patrząc, jak czubek jego fujary wystaje obok jej twarzy.

Stanęła za dziewczyną, ujęła jej balony, a później ścisnęła. Chłopak stęknął, a na jego twarzy pojawił się grymas rozkoszy.

-Daj ręce, - zwróciła się do panienki.

Kiedy ta zrobiła, co chciała, dodała jeszcze:

-Tak trzymaj. Tylko mocno. Ma piszczeć z rozkoszy. 

Popatrzyła na nich, a później, zwróciła się do niego:

-Zaczynaj. Ruszaj biodrami. No już.

Młody człowiek wykonał kilka niepewnych ruchów i stęknął:

-Jakoś tak... 

-Och, nie narzekaj, tylko posuwaj ją w te cycki! - zdenerwowała się.

Skrzywił się, wznowił akcję, jednak Anna nie była zadowolona. To nie było to, o co jej chodziło. 

-Poczekajcie, - rzuciła i wyjęła z torebki tubę bezbarwnego żelu. Po czym sporą porcję wycisnęła między cycki małolaty. -Teraz lepiej? – spytała.

Na reakcję nie trzeba było czekać zbyt długo, w odpowiedzi młodzieniec raźnie zaczął uderzać swoim tyłkiem. Po chwili już jęczał i wzdychał. Kiedy zwolnił, chcąc zrobić sobie krótką przerwę, Anna klepnęła go w pośladek.

-Co jest?! Nie zatrzymuj się! Masz się spuścić w jej cycki! Zrozumiano?! - warknęła.

Podziałało to na niego jak płachta na byka. Wykonał jeszcze parę raptownych ruchów, po czym wcisnął swojego małego do samego końca i znieruchomiał. Spomiędzy piersi strzelił prosto na jej twarz gęsty biały strumień aromatycznej spermy.

Anna uśmiechnęła się zadowolona, ale starając się to ukryć, powiedziała:

-Oj no co wy robocie? Nie tak. Miało być na cycki przecież. 

Nie mogła jednak powstrzymać śmiechu. To był dla niej cudowny widok. Przez dłuższą chwilę dziewczyna trzymała jeszcze jego penisa w mocnym uścisku. Chłopak drżał i pojękiwał, pozbywając się ostatnich porcji nasienia. 

-Nie o to mi chodziło, ale może być – odezwała się w końcu.

Później przyszywana pani profesor zebrała wszystkie uczennice po jednej stronie pracowni, odczekała chwilę i ponownie zwróciła się do męskiej części klasy:

-Panowie, posłuchajcie mnie uważnie. Niech każdy z was wybierze sobie dziewczynę, która mu najbardziej mu się podoba. Na pewno takie macie, prawda?

Chłopcy podnieśli się ze swoich miejsc i pełni podniecającego napięcia, ruszyli w stronę oczekujących koleżanek. Widok był oszałamiający. Przed nimi ciągnął się rząd delikatnych pośladków. Niektóre tyłeczki były całkiem małe, a cipki w kształcie kresek, inne zaś obszerne i szerokie, z norkami o kędzierzawych włosach. Kilka z nich wyglądało jak przecięte brzoskwinie, z wystającymi lśniącymi płatkami.

Wszyscy czym prędzej zaczęli ustawiać się obok wybranych przez siebie samiczek. Kilku nie mogło dojść do porozumienia i wywiązała się między nimi przepychanka. Nauczycielka podeszła, by zorientować się, o co chodzi.

Kłócili się o jedną, szczególnie atrakcyjną nastolatkę. Ich sterczące kutasy ocierały się o jej nagie ciało. Kręciła swoim tyłkiem, z niecierpliwością czekając na moment, w którym jakiś znajdzie się w jej spragnionym, gorącym wnętrzu.




Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...