wtorek, 30 listopada 2021

Zakazane sny.

17. Jeszcze nigdy nie czuła się tak dobrze.


Siedziała wygodnie w fotelu, pociągała łyczek za łyczkiem, delektując się specyficznym smakiem i aromatem trunku, kiedy nagle poczuła, że coś niepokojącego dzieje się z jej organizmem. Była nietypowo rozluźniona, odprężona i wewnętrznie spokojna. Stwierdziła, że jeszcze nigdy nie czuła się tak dobrze. Po chwili straciła poczucie samokontroli i decydowania o sobie. Nie była w stanie dziwić się czemukolwiek, co się wokół niej działo.


-Jak to, musisz uprawiać seks, żeby żyć? 

Pokiwał głową.

-To dziwny, nienormalny świat, - stwierdziła kwaśno.

-To nie tak. Skąd wiesz, co jest normalne i dziwne? Zdajesz sobie sprawę, dlaczego trafiłaś do nas?

No tak przecież nigdy wcześniej się nad tym nie zastawiała. 

-Nie.

-Bo jesteś jedną z nas.

-Co?

-To nie ten świat tworzy tych ludzi. To ci ludzie stworzyli ten świat. Ty jesteś jedną z tych osób. Jesteś jedną z nas.

-Nie rozumiem.

-To rosło w tobie od bardzo dawna. Czułaś to, choć nie potrafiłaś tego nazwać. Jesteś głodna. Zastanów się: musisz ciągle zaspokajać swoje pragnienia, swój apetyt seksualny. Dlatego tak dziwnie się czujesz. Nie opanujesz tego. Dlatego tu jesteś. 

Po kilku minutach bez pukania weszła piękna brunetka. Była bardzo młoda, miała najwyżej osiemnaście lat. Była goła, jak ją Pan Bóg stworzył. Dumnie paradowała swoimi ogromnymi cyckami. Jej szerokie biodra przy każdym kroku kołysały się na boki. Leon spojrzał na nią i oblizał się.

-Hm, jesteś taka apetyczna, że gdyby nie kolega, to zerznąłbym cię w tych drzwiach, - mruknął.

W tym momencie z kuchni wyszedł Karl.

-O, już jesteś, siadaj, - powiedział, stawiając tacę z filiżankami na ławie.

Podszedł do niej i zamiast uścisku dłoni na powitanie złapał ją za cipkę. Jego palec wskazujący na moment zanurzył się w jej szparce. Uniósł go do twarzy i powąchał.

-Uch! – jęknęła, ujmując go za sterczącą pałę.

-To jest Katia, - przedstawił ją, - poznajcie się.

Leon podszedł do niej i wypowiadając swoje, imię wykonał podobny gest.

Anna, widząc to, podnieciła się jeszcze bardziej.

„Co za dziwne rytuały”, - pomyślała, ale po chwili uśmiechnęła się serdecznie. 

-Jestem Anna, - powiedziała i poczuła palce Katji w swojej szparce. Odwzajemniła się tym samym. Była zaskoczona swoją reakcją, a jednak to zrobiła.

-Siadaj, napijesz się czegoś mocniejszego? – zwrócił się do nowo przybyłej. Dziewczyna pokiwała głową.

-Kukabura, czy kantaki? – spytał.

-Kantaki, - odrzekła grzecznie.

Karl spojrzał na pozostałych.

-Ja to samo, - mruknął Leon.

Anna nie miała pojęcia, o jakich napojach mówią, ale nazwa kukabura wydala się jej bardziej interesująca.

-Proszę to drugie, - powiedziała.

-Jesteś pewna? – spytał.

-Tak, a co to jest?

-Zobaczysz, - odpowiedział.

Spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się.

Już po chwili miała w kieliszku jakiś zielonkawy napój. Ostrożnie zanurzyła usta i spróbowała.

-Dobre? – spytał Adam.

Pokiwała głową. Trunek był mocno schłodzony, miał wyśmienity, ale zupełnie obcy smak. Już po pierwszym łyku wiedziała, że na pewno nie był to alkohol.

Siedziała wygodnie w fotelu, pociągała łyczek za łyczkiem, delektując się specyficznym smakiem i aromatem trunku, kiedy nagle poczuła, że coś niepokojącego dzieje się z jej organizmem. Była nietypowo rozluźniona, odprężona i wewnętrznie spokojna. Stwierdziła, że jeszcze nigdy nie czuła się tak dobrze. Po chwili straciła poczucie samokontroli i decydowania o sobie. Nie była w stanie dziwić się czemukolwiek, co się wokół niej działo.

Było jej wszystko jedno, jej podniecenie narastało. Na początku nie było zbyt wysokie, lecz jak wielka fala tsunami, majaczyło gdzieś na horyzoncie świadomości.

Po kilku minutach poprawiła pozycję, jakby przeczuwając to, co za chwilę się wydarzy. Podniecenie wciąż się nasilało. Było mocne, ale jeszcze do zaakceptowania. Cała ta sytuacja bawiła ją i intrygowała. Z uwagą obserwowała, jak Karl zaczyna pieścić i całować Katię.




poniedziałek, 29 listopada 2021

Zakazane sny.

16. Bez seksu nie potrafimy żyć.


-Tu jest inaczej niż u was. Mamy do tego zupełnie inne podejście. Jak to się mówi, inna kultura. Tutaj seks traktowany jest jako coś zupełnie naturalnego i normalnego. Wiesz, my bez seksu nie potrafimy żyć.


Kobieta przełknęła ślinę. Miała na niego ogromną ochotę. Chciała mu obciągnąć tą grubą, czarną, lśniącą fujarę. Chciała lizać i ssać. Był tak blisko. Och tak, czuła jej zapach. Czuła zapach samca gotowego do rozpłodu. Dygotała na całym ciele. Nie potrafiła tego ukryć. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Jak ma zareagować? Czy ma zachowywać się tak, jak oni wszyscy? Może wykazać się trochę większą powściągliwością?

Ten świat wydawał się jej nazbyt egzotyczny, w jakiś sposób obcy, a jednocześnie tak niezwykle znajomy. Czuła, jak jej osobowość dzieli się na dwie części, jakby jedna wzbraniała się przed tym co tu się działo, a druga z ochotą w to wszystko brnęła. Jeszcze w tej chwili potrafiła to rozróżnić. Jeszcze miała nad tym kontrolę, ale nie wiedziała, ile to potrwa.

Murzyn po chwili poprawił pozycję. Widocznie tak było mu niewygodnie. Unosząc lekko biodra, wyciągnął worek na wierzch. Anna patrzyła na to, co robił bez skrępowania. Zastawiała się, dlaczego tak szybko zniknął wstyd i pruderia, ale to było już tylko jakieś mgliste i niejasne przeczucie. Rozchyliła uda i pogładziła swoją cipkę. Wciąż była mokra.

Ciemna strona jej osobowości w końcu zwyciężyła. Gdzieś z głębi odzywał się głos sumienia, ale nie wiedziała, czy jest, jej własny, czy może kogoś zupełnie innego. Zastanawiała się, czy cokolwiek jest pewne. Jeśli to miał być tylko sen, to dlaczego nie miałaby pójść w nim na całość. Gdzieś w głębi jej duszy tkwiły jakieś zakazane marzenia, jakieś wizje, które zawsze chciała zrealizować, ale nigdy nie miała po temu odpowiedniej okazji. Dlaczego by więc teraz tego nie zrobić?

-Wy, tak bez żadnego skrępowania? - odezwała się.

-Co bez skrępowania? - spytał zaskoczony. 

-No... chodzicie po ulicach nago i... kochacie się, gdzie popadnie? 

Popatrzył na nią jakoś dziwnie. 

-No wiesz… u nas bez ubrania to tylko na odpowiednich plażach, a i to nie wszyscy, a tu całe miasto... - mówiła z przejęciem.

Chyba zrozumiał, o co jej chodziło. 

-No właśnie. Jak już zauważyłaś, całe miasto, dlatego trudno mówić tu o jakimkolwiek skrępowaniu. 

-Aha. - pokiwała głową.

-Tu jest inaczej niż u was. Mamy do tego zupełnie inne podejście. Jak to się mówi, inna kultura. Tutaj seks traktowany jest jako coś zupełnie naturalnego i normalnego. Wiesz, my bez seksu nie potrafimy żyć.

Zastanowiła się nad tym.

-Tak wiem. Ja już teraz też, ale co się stanie, jeśli...?

-Co?

-No... jeśli nie będę tego robić?

Nie rozumiał.

-Nie będziesz robić?

-No, nie będę uprawiać seksu.

Nie mieściło mu się w głowie. 

-Jak nie będziesz uprawiać seksu?

-No... jak będę miała dość.

To wykraczało poza jego możliwości pojmowania. 

-Że co?! Jak można mieć dość seksu?- westchnął i uśmiechnął się.

-Hmm… czemu się śmiejesz?

-No, bo to nierealne. 

-Jak to?

-To tak… no, jakbyś miała dość jedzenia. Jakbyś sama postanowiła, że nie będziesz już więcej jadła. Przecież nie dasz rady, prawda? 

-Nie. To nie tak. Oczywiście jeść muszę. W tym przypadku chodzi o moje życie, ale… 

Znowu się uśmiechnął.

-W tym też.

-Aha… nie rozumiem.

Uniósł nieco głos.

-Jak to, nie rozumiesz?!

Anna raczej nie chciała, niż nie mogła tego pojąć. To, co słyszała, daleko wykraczało poza ramy jakichkolwiek norm przez nią uznawanych.




niedziela, 28 listopada 2021

Zakazane sny.

15. Murzyn.


Po chwili z jakiegoś lokalu wyszedł wysoki Murzyn, był jeszcze bardziej lśniący, a jego mięśnie zdawały się drżeć, jakby same się poruszały. Na tego miała rzeczywistą ochotę.


Przez długą chwilę nic się nie działo. Miała wrażenie, że to, co się stało było tylko snem. Kiedy myślała, że już zostanie sama w tym dziwnym świecie, z wąskiej bramy wyszedł przystojny Latynos. Jego skóra świeciła w przedpołudniowym słońcu, jakby była natarta oliwą, a wielki, lekko wygięty ku górze, kutas stercząc, huśtał się w różne strony.

-Och czy oni wszyscy muszą być tacy przystojni? I czy oni wszyscy muszą mieć takie wielkie fujary?! I dlaczego znów mi się chce tak bardzo bzykać? - westchnęła cicho. 

-Cześć, może masz ochotę na dziki numerek? - zapytał wprost, uśmiechając się zabójczo. 

Zmieszała się. Czuła, że się rumieni. 

-Czy ja wiem… właściwie... ja przed chwilą... - zaczęła.

-Tak, tak wiem, że przed chwilą współżyłaś z dwoma samcami, widziałem to... stamtąd, - to mówiąc, wskazał niewielki balkonik po przeciwnej stronie ulicy. - Przyglądałem się, chyba jesteś nowa, ale pomyślałem, że skoro tak, to może…

Jej serce zaczęło bić bardzo szybko. 

„Co ten facet ode mnie chce? Nie wiem, czy dam radę, chociaż... hm, czemu nie?”

-Wiesz, u nas seks jest jak jedzenie, jak śniadanie, obiad czy kolacja musisz to robić, żeby żyć, - uprzedził jej wątpliwości.

-Żyć? - spytała niepewnie.

Nie przejął się. 

-No wiesz… żeby normalnie funkcjonować. Nie traktuj tego jako coś dziwnego, czy zaskakującego, to po prostu seks, który daje siłę, energię, uśmiech i radość. U nas tak jest. 

Podniecenie znów sięgało zenitu. 

-Czy wy jesteście normalni? - skrzywiła się.

-Och Anno jesteś w krainie seksu. Tu kochamy się wszędzie i w każdych okolicznościach. Jest to zupełnie naturalne, - wyjaśnił spokojnie.

Myślała, że nic więcej się nie stanie, ale nie. Po chwili z jakiegoś lokalu wyszedł wysoki Murzyn, był jeszcze bardziej lśniący, a jego mięśnie zdawały się drżeć, jakby same się poruszały. Na tego miała rzeczywistą ochotę.

-Cześć Karl.

-Cześć Leon.

Wychodziło na to, że się znali.

-Co, nowa?! - skinął na nią. 

-Tak. Nowa. 

-Jak ci się u nas podoba? - spytał czarny.

Znów to samo. 

-Czy ja wiem? Trochę szokujące... tak na ulicy, ale nie powiem... hm... podoba mi się, ciągle jestem taka... podniecona i ciągle mam ochotę... ach nie wiem... - zrobiła maślane oczy.

-Ach tak, rozumiem. Nie przejmuj się, przyzwyczaisz się. To tylko tak na początku... to znaczy podniecenie nie zniknie, ale nauczysz nad nim odpowiednio panować. Jak będziesz regularnie uprawiać seks, będziesz zadowolona i szczęśliwa.

-Regularnie to znaczy, jak często? - zapytała zaciekawieniem.

-Hm... no nie wiem... to zależy od wielu czynników, od twojego libido i w ogóle... ale generalnie trzy, cztery razy na dobę.

Spojrzała na niego zaskoczona.

-No wiesz, nie można przesadzać, jak ze wszystkim, - tłumaczył, jakby nie rozumiał powodu jej zdziwienia.

-Nie strasz Leon, - wtrącił się Karl, - To jak, może przejdziemy do mnie? Moje mieszkanko jest całkiem przytulne i miłe. Zrobię kawy i coś do jedzenia, może dołączy do nas ktoś jeszcze... ale to niespodzianka.

Uśmiechnął się.

-Niespodzianka mówisz? - chrząknął Leon.

-Chodźcie, to sami zobaczycie.

Weszli do mieszkania, panował weń relaksacyjny nastrój. Miękkie światło, wygodne fotele i zaciągnięte zasłony sprawiały bardzo przyjemne wrażenie.

-Rozsiądźcie się wygodnie, za chwilę przyjdzie moja przyjaciółka, powiedział Karl.

Anna i Leon usiedli w głębokich, niskich fotelach. Spoglądali na siebie z uśmiechem. Karl zniknął za drzwiami kuchni, by zaparzyć kawę. Leon ścisnął swoje jaja udami tak, że jego pała wyprężyła się ku górze.




sobota, 27 listopada 2021

Zakazane sny.

14. Na chodniku.


Zajęli się nią na chodniku. Jeden od tyłu, a drugi od przodu. Nachyliła się, by pierwszemu zrobić loda, w tym samym czasie drugi niespodziewanie zapakował w nią od tyłu swoją wielką fujarę.


Bez skrępowania spojrzała na jego krocze. Westchnęła z zachwytem. Fujarę miał dorodną, sztywną, żylastą i grubą. Pod spodem zwisał wór z jajami, jak u rozpłodowego buhaja. Miał czym zalać jej spragnioną cipeczkę. Ledwie zapanowała nad swoim rozbuchanym pożądaniem. Najlepiej już w tej chwili nadziałaby się na tę jego kosmiczną rakietę. Po co czekać? Po jaką cholerę ta gra wstępna. To zupełnie niepotrzebne. Szybko załatwiłaby sprawę, zuchwale doprowadzając się na sam szczyt. Mimo to coś kazało postąpić jej inaczej, nieco bardziej powściągliwie.

-Zróbmy to u ciebie, - odrzekła tak, jakby zamierzała wypić do niego drinka bezalkoholowego.

Grała. Czuła się tak, jakby sama obecność przy nim, była tak samo ważna, jak akt płciowy. To jeszcze bardziej spotęgowało napięcie i podniecenie, sprawiło, że w tym wszystkim rzeczywiście było coś piekielnego, coś pozbawionego wszelkich reguł. Chciała się ruchać i tyle.

Sytuacja zaczynała rozwijać się w coraz ciekawszy sposób. Uszli może dwadzieścia, może trzydzieści metrów, kiedy niespodziewanie pojawił się jeszcze jeden dorodny ogier. Ta bezpośredniość zaczynała ją nawet bawić. 

-Może potrzebujecie kogoś do pomocy? Jestem bardzo napalony. Mój fiut od rana nie siedział w żadnej pizdeczce. - odezwał się bez ogródek.

Po chwili dwóch nagich, pięknie zbudowanych mężczyzn maszerowało razem z nią: jeden po lewej, drugi po prawej stronie. Niemal ocierali się o nią swoimi nagimi torsami, czuła ich zapach, zapach podniecenia i seksu. Dyszała ciężko, chociaż jeszcze do niczego nie doszło. Czuła się jak młoda suczka, którą należało porządnie przelecieć. Wiedziała, że zaraz się to stanie. 

Jak mogła się tego spodziewać, nie dotarli do domu. Nie byli w stanie. Ona sama nie pozwoliłaby im na to. Była zbyt podniecona. To musiało się stać tu i teraz. Nawet jeśli oni by nie zaczęli, pierwsza rzuciłaby się na nich. Zajęli się nią na chodniku. Jeden od tyłu, a drugi od przodu. Nachyliła się, by pierwszemu zrobić loda, w tym samym czasie drugi niespodziewanie zapakował w nią od tyłu swoją wielką fujarę.

Lepszej zabawy nie mogła się spodziewać. Po chwili ten pierwszy podniósł ją i wszedł w jej cipkę od przodu. Zawisła na ich sztywnych drągach jak szmaciana lalka. Jęczała z bólu i rozkoszy. Dwa potężne fiuty siedziały w jej norce. Miała wrażenie, że ją rozerwą. Byli jak dzikie kozły, nie nie zwracali uwagi na jej jęki i westchnienia, a ona już po kliku pierwszych pchnięciach doznała orgazmu. Jej cipka ociekała sokami jak wyciskana cytryna. 

Po paru minutach zamienili się miejscami. Już prawie traciła przytomność, ale mimo wszystko nie chciała tego przerywać, chciała jeszcze i jeszcze. Zachowywała się jak rasowa dziwka.

-Dalej chłopcy, dalej, och walcie, proszę! - stękała z wysiłkiem

Nie mogła się powstrzymać. W końcu poczuła, że wpada w ciemną studnię bez dna. Spadała i spadała, jakby otworzyły się pod nią wrota piekieł. Nie czuła nic poza obezwładniającym uczuciem rozkoszy.

Minęła cała wieczność, albo się jej tylko tak zdawało. Jej ciałem szarpało niekończące się uczucie wszechogarniającego orgazmu. Kiedy końcu było po wszystkim, odezwał się pierwszy z nich:

-Mam na imię Adam.

-A ja Jerzy, - dodał drugi.

-No to na mnie czas, - skinął w stronę drugiego końca ulicy Adam, - muszę nieco się odświeżyć i szukać kolejnego towaru.

-Ja też muszę coś sobie zorganizować. Przyjemnej zabawy w naszym świecie, Aniu, - szepnął Jerzy, całując ją w policzek.

Po chwili, jak gdyby nigdy nic, ruszyli w dalszą drogę.




piątek, 26 listopada 2021

Zakazane sny.

13. Przelecieć cię na miejscu?


W pewnym momencie jakiś muskularny zabójczo przystojny osobnik dotknął jej ramienia. Nie poczuła lęku, spokojnie odwróciła głowę i uśmiechnęła się.

-Przelecieć cię na miejscu, czy mam to zrobić u siebie w domu? - mruknął.


Bez trudu mogła dostrzec wielką mieszaninę gustów. Była zachwycona. Szatynki, blondynki i rude spacerowały przed nią jak na wybiegu. Tylko brać i przebierać. “Życie jest piękne”, - westchnęła i uśmiechnęła się do siebie. Wodziła głową w prawo i lewo nie mogąc się napatrzeć. 

”Ta ruda jest świetna, niesamowity tyłek... ta niby zgrabna, ale ma małe cycki. O, a ta za to jakie wielkie... moje przy nich to skromne jabłuszka, he, he…” - komentowała w duchu. 

W tym wszystkim było coś jeszcze. Nie mogła się nadziwić, że wszystkie one są takie uśmiechnięte, takie zadowolone, gotowe zaspokoić najbardziej wymagających panów. No cóż, to była istna kraina seksu. 

Szła i gapiła się ostentacyjnie. Bez problemu mogła wyróżnić całą gamę cipek: od zarośniętych, jak nieprzebyte bory, do zupełnie gołych z wystającymi wargami. Odruchowo spojrzała na swoją i stwierdziła, że ta plasuje się gdzieś mniej więcej pośrodku skali. Zupełnie jak w prawdziwym życiu. 

Czy tego chciała, czy nie, wystarczyło dziesięć minut, a jej podniecenie sięgnęło zenitu. Może nie chciała się do tego przyznać, ale tylko czekała, aż jakiś wielki kutas przeszyje jej spragnioną cipkę i zostawi bez tchu. To było aż nadto oczywiste. Dziwiła się, dlaczego jeszcze nikt nie złożył jej żadnej niedwuznacznej propozycji. Było jak w filmie porno, chociaż nie. Zastanawiała się, dlaczego wokół nie widzi kopulujących par. Przecież powinno być ich pełno. Tak, na pewno to była kraina seksu. Nawet przez myśl jej przeszło, że na tym się to skończy. Nie wyobrażała sobie, że w takim miejscu nie dozna całkowitego zaspokojenia. Nie mogła się tutaj rozczarować. Nagle uśmiechnęła się do siebie.

Kiedy zaczynała już powątpiewać, coś spostrzegła. Po drugiej stronie ulicy jakaś zgrabna, skośnooka laska namiętnie robiła facetowi loda. Obejmowała dłońmi jego pośladki i wciągała głęboko w gardło wielką głowicę. Musiało być mu bardzo dobrze, bo przymknął powieki i prężył się niczym kot.

Tuż obok, w ogródku piwnym młodziutka brunetka, może osiemnastoletnia, a może nawet nie, siedziała chłopakowi na kolanach. On powoli sączył piwo, a ona, nadziana na jego penisa, delikatnie poruszała swoimi biodrami, mocno zaciskając swoją wygoloną cipeczkę. Uśmiechała się do niego słodko, bardzo powoli doprowadzając i siebie i jego do soczystego orgazmu.

Jednak to nie był jeszcze koniec. Na przystanku autobusowym jakiś zwalisty, czarny jak smoła Murzyn posuwał blondynę z takimi balonami, że pani bizneswomen z podziwu opadła szczęka. Blond piękność mocno trzymała słupek z rozkładem jazdy, a on jebał ją od tyłu.

-Och pierdol mnie, pierdol, ty stary byku! - jęczała.

Uderzał biodrami równo i rytmicznie. Jego wielka czarna rakieta nurzała się w jej sokach jak tłok w samarze.

Anna obserwowała to z ogromnym zaciekawieniem, bez zgorszenia i odrazy. Wyobrażała sobie, że zamiast tamtej kobiety to ona opiera się o ten słupek. Była coraz bardziej podniecona. W głowie jej wirowało, drżała. Jej nogi stały się miękkie jak z waty. Miała wrażenie, że idzie przez gęste błoto. Z wielkim trudem stawiała kolejne kroki. Wiedziała, że jeśli w ciągu najbliższych piętnastu sekund coś się nie wydarzy, ona sama bez niczyjej pomocy, idąc tylko, osiągnie słodki orgazm.

Miała ochotę oddać się przynajmniej tuzinowi tych przepięknych, dorodnych samców zmierzających w różne strony. Przecież w tym tłumie musiał być taki, któremu jej typ urody przypadłby do gustu.

W pewnym momencie jakiś muskularny zabójczo przystojny osobnik dotknął jej ramienia. Nie poczuła lęku, spokojnie odwróciła głowę i uśmiechnęła się.

-Przelecieć cię na miejscu, czy mam to zrobić u siebie w domu? - mruknął.

-Ach, nie rozumiem, - powiedziała bardziej z przekory niż z zaskoczenia.

Czuła niesamowitą ekscytację, nie przypuszczała, że akurat w tym momencie ktoś zaproponuje jej seks. Później dotarło do niej, że przecież od samego początku na to czekała.




czwartek, 25 listopada 2021

Zakazane sny.

12. Bulwiaste jaja i wężowate ogony.


Mężczyźni nosili krawaty, nesesery, laptopy i okulary przeciwsłoneczne. Nie mieli nic, co choć trochę zakrywałoby ich bulwiaste jaja i wężowate ogony.

-Ojej, nigdy w życiu nie widziałam tylu gołych penisów! - odezwała się mimowolnie.


Była zadowolona. Mogła się odprężyć, na chwilę przymknąć powieki i pomarzyć. Nikt nie wiedział, jaka była naprawdę. Nikt nie miał pojęcia, że lubiła marzyć, nawet Bożenka.

Leżąc w gęstej pianie, jakby od niechcenia, sięgnęła po kieliszek i butelkę wina, którą przyniosła ze sobą. Nalała i od razu opróżniła. Po kilkunastu minutach zrobiła to po raz drugi, no i poczuła, że jest trochę wstawiona. Szumiało jej w głowie, było jej lekko, świeżo, przyjemnie i sennie.

Nie zasnęła jednak. Po kilku minutach wyskoczyła z wody, wytarła się grubym ręcznikiem i bez zastanowienia wślizgnęła do łóżka. Wciąż myślała o nieznajomym z parku, o tym co działo się podczas jej lubieżnych snów. Pragnęła, aby chociaż część tej niegrzecznej zabawy się teraz powtórzyła. Chociaż trudno było się jej do tego przyznać, wiedziała, że to była najlepsza rzecz, jaka się jej przytrafiła w ciągu minionych kilku lat.

„Może rzeczywiście powinnam znaleźć sobie jakiegoś faceta? No, może nie na stałe, ale tak, dla towarzystwa. Może dla seksu. Przecież tak bardzo mi tego brakuje”

Zasypiając delikatnie, gładziła swoją mokrą, gorącą i spragnioną muszelkę. Senność, jak wielka fala tsunami ogarniała jej świadomość.


***


Szła ulicami jakiegoś miasta. Zastanawiała się, czy to jeszcze jawa, czy już sen. Czuła się dziwnie. „Jeśli to jest sen, to niezwykle realistyczny... jeśli rzeczywistość... hm... to, w jaki sposób się tutaj znalazłam i co to za miejsce?”

Zaczęła dokładniej się wszystkiemu przyglądać. Chociaż  niczego innego jej nie przypominało, było to zwykłe miasto: rzędy kamienic, witryny sklepów, samochody, przechodnie na chodnikach. No właśnie przechodnie na ulicach. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że wszyscy mieszkańcy byli nadzy. “Nadzy? Jak to możliwe? Powinnam się zdziwić? No nie wiem... jakoś nie bardzo mi to wychodzi. No nie, ulice pełne gołych ludzi powinny wzbudzić moje podejrzenia. Tak na pewno”, - uśmiechnęła się. Jednak nie było w tym zaskoczenia. 

Może nie powinna, ale postanowiła wszystko, co się działo przyjąć za dobrą monetę i nie reagować paniką. Sen. Musiała przyznać, że podobała się jej ta wizja, chociaż miała wątpliwości, czy byłaby w stanie coś takiego sama wymyślić, nawet będąc pod wpływem alkoholu. Patrzyła z coraz większym zainteresowaniem. Ciekawe. Wszystko było takie realistyczne. 

Jeśli niektórzy przechodnie mieli już coś, co przypominało jakieś ubrania, to było to bardzo skromne, wręcz symboliczne: jakaś apaszka, pasek, torebka, nic więcej.

Było jeszcze coś, coś, co od razu, choć może nie nachalnie, zwróciło jej uwagę. Wszyscy byli, jeżeli tak to mogła określić, w wieku reprodukcyjnym, zupełnie nie było dzieci, czy też ludzi starszych.

Dorodni, dojrzali już chłopcy i mężczyźni paradowali z wielkimi kutasami na wierzchu.

-Och jaki wielki wybór! Najróżniejsze rozmiary i modele, - westchnęła, - Tylko brać i cieszyć się życiem. 

Może to, co widziała, było trochę groteskowe, ale jej się bardzo podobało. Mężczyźni nosili krawaty, nesesery, laptopy i okulary przeciwsłoneczne. Nie mieli nic, co choć trochę zakrywałoby ich bulwiaste jaja i wężowate ogony.

-Ojej, nigdy w życiu nie widziałam tylu gołych penisów! - odezwała się mimowolnie.

Wiedziała, że chociaż powinna się zawstydzić, ale nie odwracała wzroku, bez skrępowania patrzyła, porównując jeden do drugiego.

-Och, gdybym mogła z każdym przeżyć bodaj jeden numerek, zabrakłoby mi życia, - jęknęła cichutko, a po chwili dodała - Cholera jasna czy to jest raj, czy piekło?

Oczywiście w miejscu, w którym się znalazła, nie brakowało płci przeciwnej. Soczyste, pełne kształtów, wdzięku i seksapilu dziewczyny kroczyły miejskimi chodnikami, jedne szybciej, inne dostojnie, jak modelki stawiając nogę za nogą. Ich jedynym odzieniem były buty, dodatki i ozdoby.

„To jest chyba raj, ale czyj? Przez kogo wymyślony?” - zadawała kolejne pytania.




środa, 24 listopada 2021

Zakazane sny.

11. Zanurzyła się w gorącej wodzie.


Weszła do łazienki, zsunęła z ramion szlafrok, spadł wprost na posadzkę, nie wydając żadnego dźwięku, przekroczyła próg wanny i ostrożnie zanurzyła się w gorącej wodzie: najpierw nogi, później pośladki, cipkę i wreszcie piersi.


Ostrożnie, w nadziei na jego aprobatę podniosła oczy i uśmiechnęła się słodko, niemal z uczuciem, jak do samca, który za chwilę ma ją dokładnie zaspokoić. Mruczał jak tygrys, a może raczej jak kot, z zadowolenia, nerwowo wtopił dłonie w jej włosy i powoli poruszał jej głową.

-Ale z ciebie zajebista pizda, - wymamrotał zadowolony.

Czuła się jak szmata, jak pierwsza, lepsza suka z ulicy. Chciała się tak czuć, to ją podniecało. Chciała to robić i robić... jakby seks stał się dla niej narkotykiem. Nie umiała tego wytłumaczyć.

Po kilku chwilach jak zawodowa dżokejka wlazła na niego okrakiem i dosiadła jak niczym dzikiego mustanga. Czuła wszechogarniającą rozkosz, błogość i stan niebiańskiego upojenia.

„Bierz mnie, och tak bierz mnie, chcę się rozpłynąć w tym cudownym stanie!”

Długa, gruba pała pchała się w do samego końca, niemal ją rozrywała, ale właśnie tak było wspaniale.

-Och, oooooch, jeszcze, jeszcze, ooooch, tak, taaaaaak!!! - krzyczała.

Kiedy po pięciu, może dziesięciu minutach zbliżał się totalnie wybuchowy orgazm, zaczęła galopować, jak szalona. W kompletnym zatraceniu wbiła ostre, niczym szpony, paznokcie w jego owłosioną klatkę piersiową, aż pojawiły się czerwone bruzdy. Spod jej uderzających pośladków wydobywały się głośne klapnięcia.

„Plask, plask, plask...”

„Szybciej, szybciej, szybciej!” – myślała gorączkowo.

Po kilkunastu sekundach wystrzelił w nią z takim ciśnieniem, jakby zamiast kutasa miał sikawkę strażacką. Annę przeszył słodki dreszcz. Czuła, jak jego gorące nasienie szybko wypełnia jej wnętrze.

„Och nareszcie tankuje we mnie, och to cudowne, jestem taka szczęśliwa!”

Opadła jak kłoda wrzucona do wody na jego spocone ciało, długo nie mogła uspokoić oddechu...

-Och, jesteś cudowny, uwielbiam cię! - dyszała.

Po minucie powoli otworzyła oczy, jej cipa mocno pulsowała, kurcząc się jak imadło, prześcieradło pod jej pośladkami było mokre. Panowała cisza. Nie było go. Jakby rozpłynął się w powietrzu. W pokoju nie było nikogo oprócz niej. Słyszała tykanie budzika i szum wiatru za oknami, ale nic poza tym.


***


Od samego rana pogoda była przepiękna, świeciło słońce i wiał ciepły wietrzyk. W pracy ją rozbawiła ciekawa rozmowa z przyjaciółką, a szef pochwalił za dobre wyniki. Kiedy tylko wyszła z firmy, poczuła, że chce się jej żyć, rozpierała ją wewnętrzna energia.

Zamówiła obiad w tej samej, co zwykle restauracji. Pozwoliła sobie na ekstrawaganckie dania, których nigdy do tej pory nie jadła. Pochłonęła wszystko z ogromnym apetytem, oglądając swój ulubiony teleturniej w telewizji.

Po obiedzie wykonała kilka telefonów do znajomych i wypiła dwa kieliszki wina. Następnie podreptała do łazienki i puściła do wanny gorącą wodę. Kiedy kąpiel była już gotowa, zrzuciła z siebie ciuchy. Chwilę postała przed lustrem, oglądając swoje nagie ciało i zastanawiając się, czy jest jeszcze na tyle atrakcyjna, aby mężczyźni mogliby się za nią oglądać i włożyła lekki szlafrok. Nawet nie zawiązała paska. Okna w jej domu nie były zasłonięte i może ktoś mógł ją podglądać... Może on? Nie miała nic przeciwko, by i tym razem nawiedził ją w sennych majakach, doprowadzając do dzikiego orgazmu.

Była coraz bardziej podniecona. Jej ciało na każdą podobną myśl reagowało spontanicznie, czuła wilgoć między udami, a jej sutki pociemniały i prężyły się tak jak żołnierze na warcie.

-Oj niegrzeczne, niegrzeczne... - szepnęła do nich, trącając czubkami palców najpierw jeden później drugi.

Weszła do łazienki, zsunęła z ramion szlafrok, spadł wprost na posadzkę, nie wydając żadnego dźwięku, przekroczyła próg wanny i ostrożnie zanurzyła się w gorącej wodzie: najpierw nogi, później pośladki, cipkę i wreszcie piersi.

-Och, jak ja to uwielbiam, - westchnęła.




wtorek, 23 listopada 2021

Zakazane sny.

10. Zaczęła obciągać mu tę końską pytę.


W końcu powoli z drżeniem kolan uklękła między jego nogami i zaczęła obciągać mu tę końską pytę. Robiła to zachłannie, zatracając się w tym całkowicie. Ciągnęła, ssała, lizała. Było cudownie, czuła się taka wyuzdana, taka pozbawiona wszelkich zasad, taka zła, i nikczemna, jak tylko mogła sobie wyobrazić. Kutas wypełniał całkowicie jej usta, sięgał prawie do gardła, a i tak starczało go na tyle, by mogła zacisnąć na nim swoje dłonie.


Wyjęła z szafki dwie filiżanki i zasypała kawą. Robiąc to, doznawała niesamowitej mieszaniny uczuć. Niemal całą sobą czuła jak ją dotyka, jak pieści. Pragnęła tego. Nie mogła zrezygnować z takiej okazji. Mimo to racjonalną częścią umysłu opierała się temu co miało nastąpić.

„Dlaczego, do jasnej cholery, tak normalnie robię mu kawę?! Goła, jak mnie Pan Bóg stworzył?! Dlaczego tak szybko puściły we mnie wszystkie hamulce?”

Kiedy woda zawrzała, trwało to najwyżej dwie minuty, zalała filiżanki, wyjęła cukier i śmietankę i ustawiła wszystko poprawnie na tacy tak, jak dla najlepszego gościa. W tej chwili jej podniecenie sięgało już prawie zenitu. Czuła nieopisaną, wręcz groteskową satysfakcję. Jak gdyby nigdy nic weszła do salonu, postawiła tacę na ławie i usiadła obok niego.

Czuła się, jak najtańsza prostytutka, jak nimfomanka, która nigdy nie może zostać zaspokojona. Chociaż może też czuła się jak ekshibicjonistka, albo trochę jak pacjentka u lekarza. Chociaż mogło być to coś jeszcze innego. Towarzyszyło jej niebotyczne napięcie. Takie preludium do czegoś, o czym nawet nie mogła mieć pojęcia. Rozpoczęli naiwną nic nieznaczącą rozmowę i to ją rozsadzało od środka. 

-Nie sądzi pan, że ładną mamy dziś pogodę?

-Ależ oczywiście. Piękne słońce. Tylko trochę wieje, prawda?

-Podobno jutro ma spaść. Zapowiadali w telewizji.

-Tak. Możliwe, ten wiatr coś przyniesie.

-Ile pan słodzi?

-Dwie łyżeczki.

-Śmietanki?

-Nie, dziękuję.

Wyglądał na inteligentnego człowieka. Wypowiadał się składnie, elokwentnie i sensownie. Jednak to o niczym nie świadczyło. Zważywszy na sytuację, w jakiej się znaleźli wszystko wydawało się jeszcze dziwniejsze. Bez skrępowania, może dlatego, że już się do niego nieco przyzwyczaiła, co kilka sekund zerkała, jak bawi się swoim wielkim, żylastym kutasem. Dotykał go tak, jak się czasami dotyka ucha, czy policzka nie zdając sobie z tego sprawy, a ona czuła się coraz bardziej podniecona.

Zmierzali nad krawędź przepaści. Nie pytała o nic, co było związane z nim, nawet o imię. Czuła, że nie było to potrzebne. Czuła wciąż narastające niebotyczne podniecenie.

„Człowieku, weź mnie porządnie, przeleć, a nie tak dyskutujesz i dyskutujesz. Nie wiem, jak długo zdołam jeszcze wytrzymać”, - myślała. Czuła, że za chwilę się na niego rzuci. Powoli stawała się taka jak on: wyuzdana i bezpruderyjna. 

Powoli, ale tak, żeby było to widać, włożyła dłoń w swoje krocze i delikatnie zaczęła drażnić łechtaczkę. Nie krępowała się już wcale. Zabawiała się tak, jak on zabawiał się swoją fujarą. Wewnątrz niej pękały ostatnie resztki oporu, wstydu, czy konwenansów. “Chuj z tym przecież to tylko seks! Ma być gorąco”, - myślała. 

Kiedy po pięciu minutach odstawił pustą filiżankę, ni z tego, ni z owego, spokojnym, ale stanowczym tonem powiedział:

-No dobrze a teraz zrobisz mi laskę.

Zupełnie automatycznie podniosła się z miejsca, ale prawie w tej samej chwili zawahała się. Zadała sobie pytanie, dlaczego to robi? To wystarczyło, by po chwili opadła z powrotem na fotel.

„Czyś ty zwariowała, kobieto!” – krzyknęła na siebie w myślach, lecz pokusa wzięcia do ust takiego potężnego ogiera była jak śpiew syreny, jak wzrok bazyliszka.

W końcu powoli z drżeniem kolan uklękła między jego nogami i zaczęła obciągać mu tę końską pytę. Robiła to zachłannie, zatracając się w tym całkowicie. Ciągnęła, ssała, lizała. Było cudownie, czuła się taka wyuzdana, taka pozbawiona wszelkich zasad, taka zła, i nikczemna, jak tylko mogła sobie wyobrazić. Kutas wypełniał całkowicie jej usta, sięgał prawie do gardła, a i tak starczało go na tyle, by mogła zacisnąć na nim swoje dłonie.

„Jestem dziwką, jestem kurwą, tak, tak, jestem zboczona i dobrze mi z tym, och jak dobrze!”






poniedziałek, 22 listopada 2021

Zakazane sny.

9. Trzeba zachować jakieś pozory.


Po chwili wahania, bo może nie powinna tego robić, może nie powinna wchodzić w tę grę, jak przykładna gospodyni wstawiła wodę na gaz. Przecież był gościem, należało być grzecznym. Pomyślała, że nawet w takiej sytuacji trzeba zachować jakieś pozory. Nie zmieniało to faktu, że była, jak wulkan.


Tego dnia miała zamiar wcześniej położyć się spać. Włożyła na siebie krótką satynową koszulkę w kolorze wrzosu. Krzątała się jeszcze po mieszkaniu, odpisała na zaległe maile i przejrzała ostatnie wpisy na portalach społecznościowych. Była w dobrym, pogodnym nastroju.

Nie ukrywała już przed sobą, że to, co się ostatnio stało pragnie przeżyć jeszcze raz. Nie było sensu okłamywać samej siebie i trwać w niepotrzebnej pruderii. Brakowało jej seksu, dobrego, ostrego pieprzenia, z samcem gotowym na wszystko, który bez pytania będzie brał ją, kiedy będzie tylko chciał i jak chciał. Tak czy inaczej, nie minęło dwadzieścia minut, a już pogrążyła się w głębokim śnie.


***


Stała w salonie zupełnie naga. Miała wrażenie, że przed chwilą się obudziła, chociaż tak nie było. Czuła się trochę skrępowana. Zastanawiała się, dlaczego jest bez koszuli. Nie mogła sobie przypomnieć kiedy ją zdjęła. Czekała. Tylko na co? Czy coś miało się wydarzyć? W mieszkaniu było ciepło, a jej ciało przyjemnie reagowało na całkowity brak ubrania. Jednak to było trochę nieprzyzwoite, tym bardziej że czuła szybko narastające podniecenie.

W chwili, kiedy jej sutki zaczęły twardnieć, a cipka wilgotnieć, kątem oka spostrzegła, że ktoś siedzi w jej fotelu. Widziała zarys sylwetki nieco z tyłu i w półmroku, ale była pewna, że tam ktoś jest. Tak, to był mężczyzna.

Zbliżyła się. Musiała sprawdzić, jak tu się dostał i kim jest? Chociaż już się domyślała. Nie bała się, dręczyła ją tylko ciekawość.

To był on. Wiedziała to, kiedy zobaczyła profil jego twarzy. Prawie leżał, rozwalony na siedzisku. Wyglądał jak stary erotoman i na dodatek był całkowicie goły. Bawił się swoją sterczącą wielką fujarą. Przechylał ją raz w jedną, raz w druga stronę. Ściągał i naciągał skórę. Wielki, żylasty korzeń, miał siną pulsującą głowicę.

-Zrób mi kawy, - zażądał.

„Co on sobie myśli?! Że przyszedł do starej dobrej znajomej? Nie. Przecież on zwariował?! O nie! Nie będę mu robić żadnej kawy!” - pomyślała z oburzeniem.

Pomimo to posłusznie wyszła z pokoju. Drżała na całym ciele, ale odwróciła się i spokojnie opuściła salon. 

“Cholera jasna co ja robię?! Ale ze mnie wariatka. Przecież tak nie można. Nie mogę się tak zachowywać”, - protestowała w środku jednak nic z tego nie wynikało. Wiedziała, że sprzeciw i tak nic nie zmieni, z resztą po cóż było zmieniać cokolwiek. Przecież wszystko układało się tak, jak tego chciała... przynajmniej podświadomie... jednak nie mogła tak zostać.

Gorączkowo, jakby stała nad przepaścią, jakby za chwilę miało stać się coś, nad czym już nie będzie miała żadnej kontroli, szukała jakiegoś ubrania. Jej ciało i część osobowości krzyczały:

„Co ty robisz, zostaw to, niech tak już będzie, nie stawiaj oporu!”

Wszystko w niej wrzało, piersi były twarde jak piłki, a cipka obficie ociekała już sokami. W jej głowie rozpętała się burza myśli, uczuć i pragnień. Chciała znaleźć coś, cokolwiek, żeby zakryć się choć trochę, chociaż tę swoją spragnioną brzoskwinkę, nie chciała, by ją widział, nie chciała, by widział jak bardzo jest podniecona.

Niestety, wszystkie szafy, te duże, te średnie i te małe, szuflady i zakamarki, wszystko było kompletnie puste. Jakby ktoś celowo opróżnił całą ich zawartość. Nie mogła się z tym pogodzić, przecież powinna zobaczyć, chociażby chustkę, apaszkę, albo fartuch kuchenny.

Po kilku minutach, kiedy pierwszy lęk, ten najbardziej paniczny, minął, uświadomiła sobie, i to było jak olśnienie, że facet jest przystojny. Miał ładną, uśmiechniętą twarz i łagodne oczy. Chociaż starał się to ukryć dominującym spojrzeniem. Na dodatek był pięknie zbudowany. Może nie był typem atlety, nie miał tak zwanego kaloryfera i bicepsów, ale jego ciało miało prawidłowe proporcje, było nie za chude nie za grube. Dotarło do niej, że to wszystko bardzo się jej podoba.

Po chwili wahania, bo może nie powinna tego robić, może nie powinna wchodzić w tę grę, jak przykładna gospodyni wstawiła wodę na gaz. Przecież był gościem, należało być grzecznym. Pomyślała, że nawet w takiej sytuacji trzeba zachować jakieś pozory. Nie zmieniało to faktu, że była, jak wulkan.




Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...