czwartek, 29 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

88. Grzmocę moją ciocię.


Musiałem więc zebrać się w sobie i skupić na czymś innym niż ona, by w ogóle rozpocząć. Może to głupie, ale starałem się zastanawiać nad moimi studiami, nad egzaminami i nad tym, jak sobie poradzę. Myślałem też nad tym co będę robił po studiach, ale niestety obraz cioci i jej wypiętego potężnego tyłka wciąż powracał przed moje oczy. Zresztą nie musiał, on tam cały czas był, tylko mi było tak trudno o nim zapomnieć. Zdawało się, że wszelkie moje wysiłki spełzają na niczym i że zaraz będzie po wszystkim. Szczególnie że robiło mi się coraz goręcej i coraz bardziej przyjemnie.

-Och Julian, och, och proszę, tak mi rób, - usłyszałem z jej ust i to przesądziło o wszystkim. 

Zdawałem sobie sprawę, że to jest pewnego rodzaju egzamin dojrzałości i że nie mogę go oblać, poza tym wiedziałem, że nie mam na sobie prezerwatywy i czułem, że tym bardziej muszę być ostrożny. Ale seks z nią  był po prostu obłędny i trudno go ująć w słowa. Mój penis aż prosił się o porządny wytrysk i na dodatek chciał tego dokonać w środku. Byłem w prawdziwej rozterce, bo wiedziałem, że nie mogę mu na to pozwolić. 

Poruszałem biodrami do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu w klasyczny sposób, głęboko, ale nie za szybko. Wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na zbytnie szaleństwa. To jeszcze nie był ten etap. Musiałem ostrożnie rozkładać siły i jakoś mi się to udawało. 

W głowie wciąż kołatała się myśl: "Grzmocę moją ciocię, posuwam ją jak stary erotoman, czyż to nie szaleństwo?" A im więcej o tym myślałem, tym bardziej mnie to nakręcało i czułem, że jest w tym coś magicznego. To zmieniło całą moją percepcję na seks. To wszystko zmieniło, bo później było już inaczej. 

-Och ciociu, ciociu jakaś ty ciasna, Boże nie wytrzymam, - jęczałem, coraz mniej nad sobą panując. 

W odpowiedzi usłyszałem tylko jej słodki i gorący śmiech.

-No dawaj Julian, dawaj. Rób, co do ciebie należy, - prowokowała jeszcze bardziej.  

Nie wiem, ile to wszystko trwało wiem tylko, że później ona mnie dosiadła. To było jeszcze bardziej boskie i obłędne. Myślałem, że wystrzelę w kosmos już za pierwszym wejściem w jej cipkę. Nie dała mi najmniejszych szans. Kazała mi się położyć, rozsunąć uda i unieść kolana. Zupełnie zapomniałem, gdzie jestem. Zapomniałem o tym, że cały jestem podrapany i poparzony. Nie interesowało mnie to w ogóle. Chciałem tylko jednego, chciałem seksu, coraz więcej porządnego seksu. Nic innego się nie liczyło. 

Dosiadła mnie tyłem. Jeszcze nigdy tak się nie kochałem i nie przypuszczałem, że może być to tak odlotowe. Byłem w stanie tylko lekko przytrzymać penisa, by ona bez najmniejszych przeszkód mogła na niego trafić, a później zapomniałem, jak się nazywam. Usłyszałem tylko głośne mlaśnięcie i byłem w niej po same jaja. 

Ona także miała szeroko rozsunięte uda. Właściwie to opierały się na moich. Taka pozycja utrudniała jej utrzymanie ciężaru we właściwej pozycji, dlatego musiałem ją nieco podtrzymywać za pośladki opuszczać i podnosić. Przyznam, że było to mega pomocne. Mogłem bowiem regulować rytm i nie dopuścić do przedwczesnego wytrysku w jej cipce. 

Nie wiem, jak to się działo, ale teraz jej jaskinia miłości była jeszcze ciaśniejsza. Zastanawiałem się, czy ona robi to celowo. Czy w ogóle ma taką możliwość, żeby regulować skurcze swojej pizdeczki, ale doszedłem do wniosku, że chyba tak skoro tego doświadczałem. 


środa, 28 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

87. Musiałem bardzo się starać.


Doświadczenie było kosmiczne. Siedziałem penisem tylko kawałeczek, a już nie mogłem się pozbierać. Jej norka obejmowała mnie z siłą imadła i zamiast wypuszczać, intensywnymi skurczami wciągała do środka. Poza tym, że było obłędnie ciasno, było też niesamowicie mokro i gorąco. Nie wiem, co było bardziej przyjemnie:  wilgoć, czy ciepło. 

"Boże nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę", - myślałem wtedy. Jednak działo się to i było coraz bardziej odlotowe i niesamowite. Dotarło do mnie, że muszę się do tego przyzwyczajać, bo wkraczam właśnie w moją seksualną dorosłość.  

Pomijając to wszystko, co zrobiłem ja sam, jeszcze bardziej odlotowa była reakcja cioci. Ona chciała tego każdym centymetrem swojego ponętnego ciała. To było widoczne w każdym jej ruchu. Nie była w stanie tego ukryć, nawet jakby bardzo się starała. Krążyła swoimi pośladkami we wszystkie strony. Raz je unosiła, raz opuszczała, to znowu wykonywała kółeczka w prawo i w lewo. Jej pizdeczka wciąż się kurczyła, rozluźniła i zaciskała, przyprawiając mnie o bardzo silne zawroty głowy. Mój podniecony do granic możliwości penis krążył wraz z nimi i nie wiedziałem, ile jeszcze będę w stanie wytrzymać. 

Pozycja, którą przyjęła, podniecała mnie wprost cudownie. Jej duże, jędrne i bardzo zgrabne pośladki znajdowały się dość wysoko w górze, talia opadła bardzo nisko, tułów wyginał się pod kątem czterdziestu pięciu stopni, a głowa i szyja znajdowały się pionowo. Nie wiem, jak ona to robiła, ale taka pozycja sprawiała, że wydawała się jeszcze bardziej zgrabna i ponętna, a fałdki tłuszczyku na jej bokach doprowadzały mnie do szaleństwa. 

-Och Julian, co ty robisz, och Julian nie, - pojękiwała coraz głośniej coraz większym przejęciem. 

A kiedy wtopiłem swoje palce w te jej bujne czarne włosy, a swoim podbrzuszem mocno naparłem na jej pośladki, wdzierając się w nią gwałtownie i bez pardonu, wyrzuciła z siebie jeszcze:

-Och Julian, tak, tak, właśnie tak!

Pomimo że wiedziałem, o co chodzi, byłem trochę zmieszany. Raz mówiła "tak" drugi raz "nie", tak jakby nie wiedziała, czego sama chce, ale czułem, że to tylko gra i tak naprawdę to tylko jeszcze większa zachęta, bym penetrował ją jeszcze głębiej i najlepiej jak potrafię. Tak też zrobiłem. 

Mój penis był w siódmym niebie i nie musiałem mu tego dwa razy powtarzać. Rozpocząłem płynne, ale głębokie ruchy moimi biodrami starając się wykorzystać wszystkie informacje, jakie na ten temat miałem. Musiałem też bardzo się starać, aby nie dopuścić do przedwczesnego wytrysku, żeby to nie był jakiś niewypał i żeby i ona miała z tego dostateczną przyjemność. Chciałem pokazać się przed nią z jak najlepszej strony. Chciałem, aby patrzyła na mnie jak na dorodnego samca, a nie na jak dziecko. 

Przyznam się szczerze, to wcale nie było takie łatwe. Już sama świadomość kogo mam w swoim posiadaniu w czyjej cipce znajduje się mój kutas, co to za osoba i co z tą osobą wyprawiam, przyprawiała mnie o silne konwulsje w moim podbrzuszu. W tej chwili zrozumiałem, że dobranie zbyt atrakcyjnej partnerki do długiego maratonu seksualnego wcale nie jest takie dobre, jakby mogło się wydawać. Jeśli jesteś młodym niedoświadczonym kogutem, któremu testosteron wypływa uszami, musisz liczyć się z licznymi szybkim zakończeniami zabawy już na samym starcie. Takie jest życie. 



wtorek, 27 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

86. Nie opierała się. 


Uniosłem wzrok i nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Twarz cioci była cała oblepiona w moim słodkim pożądaniu. Niczego nie dało się ukryć. Gęste lepkie krople mojego nasienia spływały po jej policzkach, nosie i powiekach. Zadrżałem z wrażenia. Przez długą chwilę nie mogłem dojść do siebie, a to, co stało się później, było wprost niesamowite. Trudno było mi w to uwierzyć — po tym wszystkim, po tych wszystkich zapewnieniach cioci, że jesteśmy tylko rodziną i po moim grzecznym pogodzeniu się z tym, że coś takiego właśnie się stało, że do tego doszło, że było mnie na to stać. 

Ja wtedy nie myślałem. To działo się samo, jakby bez udziału mojej woli. W szybkim tempie podniosłem się ze swojego miejsca. Byłem na kolanach, a  ciocia wciąż leżała, zastanawiając się pewnie, co też zamierzam zrobić w tej chwili, uciec, czy wszystkiemu zaprzeczyć i powiedzieć, że nie będę milczał. Mnie jednak nie w głowie już były takie dyrdymały. Ja chciałem czegoś zupełnie innego, chciałem czegoś więcej i wiedziałem, że muszę się za to zabrać już teraz, że nie mogę tego odkładać na później, bo ten prezent nie będzie czekał. No i zrobiłem to, zabrałem się do roboty.

Podniecenie rozsadzało mi czaszkę. Wzrok zaszedł mgłą opętańczego pożądania. Nie byłem w stanie się pohamować, niczego zatrzymać, czy nawet spowolnić. Zaszedłem ją od tyłu i rozsunąłem jej uda tak, jakbym robił to codziennie.

Ciocia była cudowną kochanką. Wiedziała, o co chodzi. Nie opierała się. Nie protestowała, tylko posłusznie poddała się moim gwałtownym i pewnym działaniom. Przyjęła pozycję na pieska szybciej, niż bym mógł przypuszczać w moich najśmielszych snach. Chwyciłem ją za biodra i zbliżyłem się moim wciąż sterczącym i sztywnym narzędziem do jej gorących pośladków. Kiedy docisnąłem jej ciało, lekko westchnęła i mruknęła z zadowoleniem. 

-Och Julian, och co ty robisz? Och nie.

Nie dałem się oszukać. Mogło to wyglądać na protest, jednak nim nie było. Była to raczej zachęta do dalszej eksploracji jej intymnych miejsc i kopulacji niż jakakolwiek reprymenda, bo ton jej głosu był pełen uwielbienia i pożądania. 

Jej przekrwiona nabrzmiała cipka była gotowa i wszystko było jasne jak słońce. Już się lekko rozchylała i zapraszała mnie do siebie. Mój kutas jeszcze oblepiony w nasieniu też nie mógł się tego doczekać. Jaja, które przed chwilą pozbyły się swojego ładunku, a przynajmniej na to wyglądało zdawały się być rozsadzane od środka przez wciąż narastające ciśnienie. Nie było więc co czekać, trzeba było działać. Natychmiast i bez ociągania się. Zaatakowałem.

Nie wiem, jak to się działo, czy to było prawidłowe, czy nie. Nie miałem takiego doświadczenia, nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłem, nie tak nie w takiej sytuacji, nie tak szybko i w takim podnieceniu. Mimo to doskonale wiedziałem, jak się zachować, nie musiałem zastanawiać się nad każdą czynnością, tylko puściwszy wodze fantazji i działając na podwyższonym testosteronie, po prostu to robiłem. 

Chwyciłem w garść mojego penisa, przymierzyłem i wcisnąłem tam, gdzie trzeba. Poszło gładko. To znaczy, wszedłem bez najmniejszego problemu, jednak to, co stało się już po chwili przeszło moje wszelkie najśmielsze oczekiwania. Rozkosz, jaka mnie opanowała była nie do opisania. To był po prostu boski odlot. Nie mogłem przypuszczać, że kobieta w tym wieku może być tak ciasna. To był dla mnie szok, bo miałem wrażenie, że wszedłem w cipkę nastolatki. Nic z tych rzeczy, miałem przed sobą mamuśkę — kobietę czterdziestoletnią. 




poniedziałek, 26 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

85. Tylko, pamiętaj, nikomu o tym nie mów. 


To było tak niewyobrażalnie erotyczne i jednocześnie tak niezwykłe, że trudno było to zaakceptować jako rzeczywistość. l wszystko to działo się w świetle kinkietów zawieszonych na ścianach, w jej tajemniczej sypialni, gdzie byliśmy tylko my we dwoje. Czułem się, jakbym wchodził na dzikie, nieodkryte terytorium, eksplorował zakazane obszary mojego życia. Byłem zupełnie bezbronny i zdominowany przez te jej niezwykle przyjemne, ale dość obezwładniające działania. Mimo to byłem tak cholernie szczęśliwy.

W pewnym momencie przestałem myśleć i całkowicie oddałem się tej niewyobrażalnej rozkoszy, która mnie ogarnęła. Nie było już żadnych granic, żadnych oporów z mojej strony. Byłem tam, w tym momencie, razem z nią oddawałem się jej słodkim pieszczotom i byłem tak cholernie szczęśliwy. Opadłem na plecy w miękkiej pościeli i jęczałem, oddając się seksualnej rozkoszy młodego chłopaka. 

Jej dłonie sprawiały, że moje ciało szarpało się w coraz intensywniejszych doznaniach, targane wichrem coraz słodszej ekstazy. Wszystkie pruderyjne myśli, obawy i wstyd zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Byłem zupełnie poddany temu doznaniu, całkowicie oddany namiętności i przyjemności, która przejęła władzę nad moim ciałem. Moje jęki były coraz głośniejsze, a oddech przyspieszony. Serce waliło jak oszalałe. Nie było już żadnych granic między nami, a seksualna energia przenikała mnie coraz mocniej.

Jej ruchy stawały się coraz szybsze, bardziej intensywne, niepohamowane. Patrzyłem na te jej wielkie kołyszące się piersi i zbliżałem się do własnego gigantycznego orgazmu. Moje ciało trzęsło się w niesamowitej ekstazie, a wszystko wokół zdawało się zanikać we mgle. Byłem teraz tylko ja i ona. Byliśmy połączeni w tym jednym, trudnym do zrozumienia momencie.

Nagle przyszło to niewytłumaczalne, kosmiczne uczucie, jakbym osiągnął granicę wszechświata i jednocześnie wyszedł poza nią. Wszystko stało się nierealne, a moje ciało przypominało wulkan gotowy do wybuchu. To było niewiarygodne, jak ciało potrafi reagować na te bodźce, na tę rozkosz, która zdawała się wypełniać całą moją egzystencję, wszystko to, czym byłem.

Drżenie całego ciała, intensywność i błogość doznań — to był punkt kulminacyjny. Nie byłem już w stanie kontrolować tego, co się ze mną dzieje. Przeszedłem przez moment niesamowitego uniesienia, a potem zapadła cisza. Wszystko opadło, a ja leżałem tam, oddychając ciężko, z odczuwalnym upojeniem w ciele i umyśle.

Zastanawiałem się, co właściwie się stało? Nie był to tylko czysto fizyczny wytrysk, to była jakby fala wyzwolonej namiętności i emocji. Czułem, jak moje ciało się wyczerpało, a jednocześnie czułem się tak, jakbym doświadczył czegoś znacznie głębszego niż tylko fizyczna przyjemność. To był moment, który zmienił mnie na zawsze.

Wreszcie ciocia zatrzymała swoje ruchy i uspokoiła się. Oboje leżeliśmy tam, w ciszy i oddychaliśmy ciężko, odczuwając obecność tej drugiej osoby. Było coś niezwykle intymnego w tej chwili, coś, co przekraczało granice cielesności i zaczynało się w sferze emocji i ducha. Jej wielka pierś leżała na mojej twarzy, utrudniając mi oddychanie, ale niczego nie żałowałem. Byłem totalnie szczęśliwy.  

-Wszystko będzie dobrze, - usłyszałem cichy szept cioci. Jej dłonie nadal były na moim ciele, troskliwe i opiekuńczo je głaskały. - Niczym nie musisz się przejmować. To będzie taka nasza mała tajemnica, dobrze? Tylko, pamiętaj, nikomu o tym nie mów. Żeby wszystko było dobrze, nikt nie może się to tym dowiedzieć.

Nie byłem pewien, co dokładnie znaczyły te słowa, ale w tej chwili wiedziałem, że coś się zmieniło. Coś, czego nie sposób było już zatrzymać i wycofać. Byliśmy teraz połączeni przez ten intymny, niezwykły moment, który zostawił we mnie głęboki ślad.


niedziela, 25 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

84. Nie protestowałem.


Ona była tak blisko, a jej dotyk sprawiał, że całe moje ciało reagowało w sobie tylko znany sposób. Skrajne doznania bólu i podniecenia mieszały się we mnie, a ona, prawie naga, stała tuż obok, traktując mnie jak małe dziecko, które potrzebuje troskliwej opieki. Czy to było normalne? Nie, to nie było normalne, ale nic nie mogłem na to poradzić.

I teraz nastąpił ten najbardziej niezwykły i trudny do ogarnięcia moim krytycznym umysłem moment. Absolutnie nie byłem na to przygotowany, chociaż z drugiej strony może powinienem. Z kronikarskiej potrzeby chciałem zaznaczyć, że tak samo jak ciało mój wielki i sterczący penis był również podrapany i poparzony. Pomimo tego, że sterczał jak gruba gałąź, był w opłakanym stanie, ale nie przypuszczałem, że ona zechce się zająć także i nim.

No cóż, to była kryzysowa sytuacja, ale w najśmielszych snach nie spodziewałem się takiego scenariusza. Nie wiem, kto miał bardziej nie po kolei w głowie: ja z tym swoim szalonym biegiem przez las na golasa czy ona teraz.

Zrobiła coś, co wysadziło mnie z przysłowiowych butów, po prostu wystrzeliłem w kosmos. Usiadła obok mnie na łóżku i spojrzała mi głęboko w oczy. Jej wzrok był pełen współczucia i troski, a jednocześnie było w nim coś zmysłowego i niezwykle prowokującego. Przez chwilę byłem sparaliżowany tym spojrzeniem, nie wiedząc, jak zareagować.

-Daj, - powiedziała cicho, sięgając po tę dużą tubę, którą przyniosła. To był jakiś żel. Jej ruchy były pewne i zdecydowane, a ja wciąż byłam w szoku, że to się naprawdę dzieje. Nabrała dużą ilość na dłoń i delikatnie rozprowadziła po mim grubym członku. Substancja sprawiła, że poczułem zimno i swoistą ulgę. Ulgę od bólu, ale nie od podniecenia. Już same jej dłonie przyprawiały mnie o kosmiczny odlot. Gorąca słodycz przepełniała każdą komórkę mojego ciała. Moje podbrzusze zaczęło się kurczyć: najpierw powoli a później coraz szybciej i mocniej. 

Nie protestowałem, nie powiedziałem "nie". Po prostu siedziałem tam trochę sparaliżowany ogromnie podniecony i obserwowałem, jak moja seksowna i tajemnicza ciocia bierze mojego pokrzywdzonego kutasa w swoje ręce. Ruchy jej dłoni były delikatne i zarazem bardzo pewne, a dotyk niezwykle troskliwy i szczegółowy. Raczej to nie było zwykłe dbanie o moje zdrowie. Odczuwałem mieszankę bólu i wybuchowej przyjemności, przyjemności, której nigdy wcześniej nie doświadczyłem. Byłem w raju. Jakiekolwiek słowa były zbędne. Mimo to ona się odezwała:

-Spokojnie, to tylko po to, żeby złagodzić ból. Poparzenie penisa jest bardzo bolesne i może być niebezpieczne. Nie jestem w stanie patrzeć, jak cierpisz.

Nie uwierzyłem jej, ale te jej słowa brzmiały tak szczere i serdeczne, że czułem, iż rozpływam się w tej słodyczy. Byłem w jej rękach dosłownie i w przenośni. Jej delikatne ruchy sprawiły, że ból zaczął ustępować, a zamiast tego odczuwałem coraz większą rozkosz. Tylko rozkosz. To było tak dziwne, że nawet nie miałem siły na żaden protest. Zresztą, po co protestować. Przecież bardzo tego chciałem. 

Nie byłem już pewien, co się ze mną dzieje. Czy to była realna sytuacja, czy może jakieś złudzenie? Byłem w szoku, że to wszystko jest tak intymne, tak osobiste, a  jednocześnie byłem w jakimś dziwnym transie. Płynąłem na fali nieznanej mi dotąd gorącej rozkoszy, przyjemności i zakazanej pożądliwości.








sobota, 24 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

83. Mam nadzieję, że nic sobie nie złamałeś. 


Usiadłem, a kiedy poczułem jeszcze bardziej intensywne pieczenie w okolicy pośladków, moim ciałem zaczęły targać niebezpieczne, bardzo silne skurcze. Wiedziałem, że każdy najbardziej drobny ruch może doprowadzić do wytrysku. Gdyby do tego doszło, spaliłbym się kompletnie ze wstydu. Chociaż, czy naprawdę? Było w tym coś diabelnie pociągającego.

Ciocia gdzieś zniknęła, a ja siedziałem i gapiłem się na swoje wielkie przyrodzenie. To, co się teraz działo, było po prostu niedorzeczne. Tak naprawdę miałem niesamowitą ochotę dokończyć to, co zacząłem w tym lesie. Nie wiedziałem, co zrobić z rękami. Trudno było mi się opanować. Chciałem, żeby było po wszystkim, żebym już tak się nie męczył. Coś mnie kusiło, żeby go tek złapać w połowie, ściąć i szybko poruszać. Choć kilka razy. Nie zrobiłem jednak tego, bo zdawałem sobie sprawę, jak tragiczna jest moja sytuacja i jak trudno będzie mi się z tego wytłumaczyć.

Po chwili moja piękna bogini obdarzona tak dużymi cyckami wróciła z miską ciepłej wody, kawałkiem gazy i jakąś dużą tubą. Chciałem jej pomóc, ale kiedy się ruszyłem, intensywne skurcze w okolicy krocza przybrały na sile i wolałem nie wstawać, bo to mogłoby się skończyć nieprzyzwoicie. Czekałem na to co stanie się dalej.

Potrzebowałem natychmiastowej pomocy, a ona fachowo zabrała się do rzeczy. Pomimo tego, że byłem kompletnie nagi, a mój penis sterczał jak głupi, zachowywała się spokojnie i niezwykle profesjonalnie. Była tak blisko mnie, że czułem jej obecność każdą swoją komórką, każdym nerwem, czułem jej ciepło i zapach. Czułem na sobie jej oddech. Mimo silnego bólu i pieczenia bardzo trudno było mi zapanować nad swoim podnieceniem. Chciałem seksu, potrzebowałem seksu. To ja miałem problemy z tym co się ze mną dzieje. 

Antonina była niezwykle delikatna. Po tym co przed chwilą zaszło, wydawało mi się, że nie powinna mnie tak traktować. Zaczęła ostrożnie przemywać moje poparzone miejsca i głębokie zadrapania, kompletnie nie zwracając uwagi na moją nagość i swoje własne odkryte ciało. Chcąc czy nie chcąc, musiałem na nią patrzeć i cały czas tkwiłem w jakimś takim trudnym stanie pobudzenia i zdziwienia jednocześnie. To, co się działo, było dla mnie wprost niewyobrażalne. Nie mogłem zrozumieć, jak bardzo obojętnie traktuje całą tę sytuację. Po prostu szok. Nie dopytywała się, nie komentowała, tylko sukcesywnie i bardzo skutecznie działała. Zachowywała się tak, jakby to była jej normalna codzienność. Każda minuta była coraz dziwniejsza i zamiast odpowiedzi przysparzała jeszcze więcej pytań. Z każdym dotknięciem gazy, odczuwałem mieszankę bólu, niezwykłego i bardzo silnego podniecenia. To było tak surrealistyczne, że aż trudno było mi uwierzyć, że to się naprawdę dzieje.

-Nic więcej ci się nie stało? - spytała, a jej głos przerwał moje rozmyślania.

-Nie, ciociu, - odpowiedziałem cicho, nie mogąc oderwać wzroku od swojego, a także jej ciała.

Momentami idealnie przystrzyżony zarost jej cipki znajdował się kilkanaście centymetrów od mojej twarzy, co sprawiało, że miałem jeszcze silniejszą erekcję i jeszcze większe pragnienie uwolnienia mojego pożądania.

-Mam nadzieję, że nic sobie nie złamałeś. Jesteś wariatem, wiesz? W tym dole jest pełno kamieni, mógłbyś sobie skręcić kark, - odezwała się lekką reprymendą, ale i ze zrozumieniem w głosie.

-Nie. Chyba wszystko jest w porządku, - powiedziałem, czując, że za chwilę dostanę orgazmu.

Przez całe moje ciało przeszedł niezwykle intensywny skurcz, który w każdej chwili mógł skończyć się wytryskiem. Wirowało mi w głowie. 

Chyba to wyczuła, bo mocniej przejechała po dość dużej ranie na mojej łydce. Intensywny ból przeszył moje ciało. Zacisnąłem zęby, starając się powstrzymać przed jękami, jednocześnie w myślach dziękując jej za trzeźwość umysłu i za szybkie działanie. Mimo to moje podniecenie miało tendencję wzrostową. 





piątek, 23 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

82. Patrzyła na mnie jak na dziecko.


Wykorzystałem ostatnie pokłady swojej woli, by zdobyć się na odwagę i chwiejnym krokiem podeszłym do okna. Ból był nie do zniesienia, ale jeszcze gorsze było to, jak na mnie patrzyła. Jej wzrok spotkał się z moim, a w tym spojrzeniu dostrzegłem zmieszanie, zdziwienie i… coś jeszcze, czego nie potrafiłem zrozumieć.

-O mój Boże, Julian! - zawołała z przerażeniem w głosie. - Co ci się stało?

-Przepraszam ciociu, bardzo mi przykro, nie chciałem, to jakoś samo… - jęknąłem cicho, nie mogąc spojrzeć jej w oczy. 

Mój wstyd i poczucie winy wróciły z podwójną siłą. Myślałem, że zapadnę się pod ziemię. Tak chyba byłoby najlepiej. Nie miałem na sobie ubrania, byłem cały poparzony i podrapany. Piekł mnie każdy centymetr skóry. Gdy zbliżała się do otwartych drzwi tarasowych, moje serce o mało nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. 

Kiedy tak na mnie patrzyła, z jej ust wyrwało się westchnienie:

-Co? Że co? To ty? Nie...

Pokiwałem głową, a później nie byłem w stanie zrobić nic więcej jak tylko patrzeć w podłogę. 

-Boże, chłopaku, co ja mam z tobą zrobić? - odezwała się po chwili z przejęciem, -  Wchodź, bo jeszcze cię ktoś tak zobaczy. Wyglądasz jak sto nieszczęść. 

Nagi, posiniaczony i w wielkich bąblach wszedłem do jej sypialni. To było surrealistyczne, nierzeczywiste, że w tak intymnej sytuacji spotykamy się właśnie w takich okolicznościach. Co najbardziej nierzeczywiste i z czego nawet chciało mi się śmiać to to, że mój penis, pomimo tego co się stało, wcale nie opadł. Więcej nawet, dostałem takiej erekcji, jakiej chyba jeszcze nigdy nie miałem. Jezu jak on sterczał!  Myślałem, że mi go rozerwie. I to wszystko przy niej, na jej oczach.

Była jeszcze jedna rzecz, która do mnie dotarła w tej chwili. To była świadomość, że moja erekcja jest wynikiem intensywnego bólu, którego doświadczałem. Piekło i bolało na brzuchu, w okolicach pępka oraz miejscach intymnych. Nie mogłem pojąć, jak może mnie podniecać tak silny ból i to nieznośne pieczenie. Jednak tak właśnie się działo, piorunujący ból wzmagał moje pożądanie do granic możliwości. I jeszcze ten jej wzrok.

-Czy ty jesteś normalny?! Zdajesz sobie sprawę, że mogłam cię zabić?! - odezwała się z wyrzutem, patrząc mi prosto w oczy, choć za wszelką cenę próbowałem je odwrócić.

Sprawa wydawała się być zakończona. Przynajmniej w tym zakresie. Czekając na sąd ostateczny, wszedłem do środka. Byłem goły, bezradny i pełen wstydu. Nie umiałem wydusić z siebie nic więcej. Mimo to ona okazała się być naprawdę niezwykłą osobą. Zamiast mnie skrzyczeć i zrugać na czym świat stoi, odezwała się już całkiem łagodnie:

-Wchodź. Muszę doprowadzić cię do stanu używalności, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść.

To było niesamowite. Świat stanął na głowie. Wstyd, zażenowanie mieszały się we mnie z ogromnym, trudnym do pohamowania podnieceniem. To nie była zwykła troska ciotki o gapowatego siostrzeńca. W tych okolicznościach wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Ona była w rozpiętym szlafroku, z wielkimi cyckami i cipką na wierzchu. Nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Zastanawiałem się dlaczego. Być może była tak poruszona tym, co się stało, że jej uwadze umknął ten drobny, choć tak istotny szczegół. Miałem wrażenie, że ziemia mnie pochłonie.

Wreszcie, kiedy spojrzała na mojego wielkiego jak dyszel wozu penisa, z podobną intonacją głosu dodała:

-O matko, ale ci toi.  

Tymi słowami dobiła mnie całkowicie. Spodziewałem się czegoś więcej. Chociażby jakiejś drobnej reprymendy. Tak naprawdę chciałem, by mnie zbeształa. Poczułbym się trochę lepiej. Poza tym w jej zachowaniu nie było najmniejszego choćby wstydu czy skrępowania. Byłem przecież goły, a mój fiut sterczał jak rakieta. Tak po prostu przeszła do codzienności jakbym stał przed nią normalnie ubrany. Nie wiem co się wtedy działo w jej głowie. Być może patrzyła na mnie jak na dziecko, jak na swojego małego siostrzeńca. Wiem tylko, że dla mnie było to porażające. 

-Siadaj, - powiedziała, wskazując łóżko.



czwartek, 22 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

81. Zadanie do spełnienia.


Zdecydowanie, lecz powoli ruszyłem w kierunku domu, stawiając kroki bardziej ostrożnie, dbając o to, by nie wydać mojej obecności. W mojej głowie toczyła się walka między wstydem a potrzebą naprawienia popełnionego błędu. Chociaż byłem przerażony tym, co mnie czeka, wiedziałem, że muszę się z tym zmierzyć i w jakiś sposób się wyjaśnić.

Dopiero kiedy na powrót zobaczyłem światła domu, zdałem sobie sprawę, że nadal jestem nagi. W tej panice zapomniałem zabrać ubrania. Przeraziło mnie to jeszcze bardziej, bo wiedziałem, że jeśli ona je znajdzie wszystko się wyda. Zresztą, o czym ja myślałem, przecież ona pewnie i tak już się domyśliła.

"Tak", - pomyślałem stanowczo, - "trzeba stawić czoła temu, co zrobiłem i ponieść konsekwencje". 

Tak bardzo się tym wszystkim przejąłem, że nie patrzyłem pod nogi. To był mój błąd. Kolejny zresztą tego wieczoru. Nagle poczułem, że ziemia pod moimi stopami się osuwa, a ja sam tracąc panowanie nad swoim ciałem, przez chwilę zawisam w powietrzu. 

Upadek był bardzo bolesny i powiem szczerze, gdyby nie gęste jeżyny i pokrzywy, które go zamortyzowały, pewnie doznałbym jakiegoś poważnego urazu. 

-O matko święta! - jęknąłem z bólu i przerażenia. 

Krawędź gruntu znajdowała się dwa metry nad moją głową. Odczuwałem dotkliwe pieczenie z ran, które powstały po ostrych kolcach jeżyn. Nie widziałem tego dokładnie, ale nie musiałem i tak czułem, że jestem podrapany dosłownie w każdym miejscu mojego ciała. Gdybym miał na sobie ubranie, może wszystko wyglądałoby inaczej, a tak… Wiedziałem, że teraz to już wpadłem jak śliwka w kompot. Na dodatek te pokrzywy. Nie wiedziałem co gorsze: pokrzywy czy jeżyny. Pokrzywy zaczynałem odczuwać dopiero po dłuższej chwili, ale były o wiele bardziej przykre. Ostry ból przenikał każdy zakamarek mojego torsu, rąk i nóg. Co najgorsze poparzyłem też sobie intymne części mojego ciała łącznie z workiem mosznowym i penisem. Dotknąłem mojego podbrzusza. Całe płonęło. 

-Jasna cholera, - zakląłem, nie wiedząc, co zrobić.

Leżałem na ziemi, otoczony przez jeżyny i pokrzywy, odczuwając ból i wstyd jednocześnie. To, co się stało, było absolutnie nieprawdopodobne. Chwyciłem za głowę, próbując zebrać myśli i zrozumieć, jak to się mogło stać. Pamięć o tym, co widziałem w oknie, była jeszcze świeża, ale teraz przede mną stała zupełnie inna rzeczywistość.

Z trudem usiłowałem wstać, ale poparzenia po pokrzywach jeszcze bardziej drażniły moją skórę, przyprawiając mnie o mdłości, a każdy ruch wywoływał nowe uczucie bólu. Myślałem, że to jest po prostu koniec świata. 

W końcu udało mi się podnieść. W ciemnościach wymacałem jeden z osuwających się korzeni, chwyciłem go oburącz i podciągnąłem się. Piaszczysta skarpa pod moimi stopami bardzo szybko się osuwała i wiedziałem, że nie będę w stanie się tak długo utrzymać. Spojrzałem w stronę domu, a tam, za oknem, zobaczyłem jej sylwetkę. Stała tam, jakby była zamrożona w czasie. Czy widziała, co się stało? Czy właśnie teraz stałem się obiektem jej pożądania? Prawdopodobnie nie. Prawdopodobnie sama zastanawiała się, co zaszło. 

Usiłowałem wydostać się na zewnątrz. Ignorując ból i wstyd zebrałem wszystkie siły. W końcu po kilku próbach się udało. Nie byłem już w pułapce, ale wciąż miałem zadanie do spełnienia. Trzeba było zachować się jak mężczyzna i wszystko wyjaśnić. Nie było innego wyjścia. 



środa, 21 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

80. Ciekawość i brak kontroli.


I nagle zamiast tego słodkiego szczytu ekstazy zobaczyłem ją. Naprawdę nie wiem, jak to się stało. Znów była w szlafroku, ale był rozpięty i wszystko, co miała najcenniejszego, znajdowało się na wierzchu. Nie mam pojęcia, dlaczego go nie zawiązała. Może wszystko miało swój ukryty cel. Drugą rzeczą, którą spostrzegłem, była dubeltówka wymierzona wprost we mnie. To nie było już takie zabawne. To mnie przeraziło niebotycznie. 

-Kto?! Kto tam jest?! Pokaż się, bo podziurawię ci jaja! - krzyczała, a w tym krzyku nie było już słodyczy ani delikatności. Była w nim złość furia i agresja.

Zamarłem w bezruchu, odczuwając przemożny strach i wstyd. Moje ciało drżało nie tylko z podniecenia, ale teraz również z lęku przed odkryciem i konsekwencjami mojego niedopuszczalnego zachowania. Zdawałem sobie sprawę, że znalazłem się w pułapce własnych pragnień, które wyprowadziły mnie na skraj rozpaczy.

Jej oczy skupiły się na mnie, a czubek dubeltówki drżał w jej dłoni. Gdyby nacisnęła spust, pewnie trzeba by było mnie szufelką zbierać z tej ściółki. Czułem, że jej wzrok przenika mnie na wskroś. Czułem, że widzi to, co robiłem. Nie sposób było się ukryć przed tym spojrzeniem. A później w jej oczach dostrzegłem mieszaninę zdumienia, gniewu i zdezorientowania. Zamurowało mnie kompletnie. Nie mogłem wydobyć z siebie ani jednego słowa. Moje myśli krążyły w całkowitym chaosie, próbując znaleźć jakiekolwiek wyjaśnienie, ale wiedziałem, że to bezcelowe. Stało się, a ja byłem załatwiony na amen.

Krok po kroku zbliżała się do mnie, a dubeltówka nadal była skierowana we mnie. Bałem się ruszyć. Mój wstyd, poczucie winy i przerażenie tworzyły wewnętrzną burzę. Nie było już ucieczki, nie było już odwrócenia tego, co się stało. Stałem nagi, osłonięty tylko moją skruchą i strachem.

Jej krzyk jeszcze raz rozdarł powietrze: 

-Kto ty, kurwa, jesteś?! Co tu robisz?!

Nie było już wątpliwości, że nie tylko straciłem kontrolę nad sobą, ale także naruszyłem jej prywatność w sposób nie do zaakceptowania. To, co zaczęło się jako ciekawość i podniecenie, skończyło się jako okrutne naruszenie granic i zaufania. Próbowałem zebrać resztki odwagi, aby się wytłumaczyć, ale słowa utknęły w moim gardle. Byłem bezradny, zrozpaczony i zdruzgotany. Moje oczy opadły, nie mogłem już patrzeć na nią. Byłem skazany na jej osąd, na jej gniew i na konsekwencje moich działań.

I nagle stało się coś, czego nie przewidziałem. Zdałem sobie sprawę, że ona mnie nie rozpoznała w tej ciemności. To był cud. Jednak była jeszcze nadzieja, była szansa. Nie zastanawiając się, błyskawicznie się odwróciłem i co sił w nogach popędziłem w gęstwinę lasu rozciągającego się tuż za domem. Biegłem jak szalony, nie zważając na to, że ostre gałęzie i patyki kaleczą mi stopy. Teraz to strach, poczucie wstydu i świadomość nieuchronnej kary były moim paliwem napędowym. Nie mogłem dać się złapać, po prostu nie mogłem. 

Moje serce biło tak mocno, że mogłem go usłyszeć w uszach. Biegłem przez ciemny las, który zdawał się wciągać mnie głębiej i głębiej. Oddech był przerywany, a nogi bolały od nierówności terenu i gwałtownego tempa. Nie odważyłem się spojrzeć za siebie, obawiając się, że widok gniewnej postaci ze strzelbą będzie mi towarzyszył.

Nagle zatrzymałem się, opierając dłonie na kolanach, próbując złapać oddech. Mój umysł pracował na pełnych obrotach. Czy mogłem uciec przed tym wszystkim? Czy mogłem uniknąć konsekwencji swojego działania? Czułem, że wszelkie nadzieje, które się pojawiły, były jedynie złudzeniem. To, co się stało, pozostawiało mnie z poczuciem winy i hańby, które ciążyły na mnie tak jak ciężar samego lasu.

Wiedziałem, że nie mogę pozostać w lesie na zawsze. Musiałem wrócić do domu i zmierzyć się z tym, co zrobiłem. Chociaż to było trudne, wiedziałem, że muszę stawić czoło konsekwencjom i przeprosić ją za to, co zdarzyło się przez moją niewłaściwą ciekawość i brak kontroli.




wtorek, 20 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

79. Osiągnę ten stan nirwany.


Nagle zerknęła wprost w moje oczy.

"Czy to możliwe, że widzi mnie w ciemnościach?" - pomyślałem, czując się jak zwierzę w pułapce, przyciągane jej spojrzeniem, jakbym był niewidzialnym magnesem przyciągającym jej uwagę.

Chciałem się ruszyć, wycofać się, ale moje nogi zdawały się być sparaliżowane, a mój umysł wciąż walczył między pragnieniem a rozsądkiem.

Jej usta rozchyliły się w delikatnym uśmiechu, a ja zamarłem. Czy to znów była tylko moja wyobraźnia? Czy może jednak wiedziała, co się dzieje? Czy może cieszyła się z mojego podglądania, a może nawet na nie czekała? To było jak surrealistyczne przeżycie, które nie mieściło się w żadnych ramach logiki. Czułem, że muszę coś zrobić, zanim stracę resztki kontroli nad sobą. Ale czy miałem w sobie odwagę, aby zareagować?

Była jak kotka w rui napędzana własnym pożądaniem i prawdopodobnie mało ją obchodziło czy ktokolwiek będzie ją podglądał. Klęczała przed wielkim oknem z rozchylonymi udami, prawą ręką pieściła sobie cipkę, a ja traciłem zmysły w opętańczym podnieceniu. Swoim wzrokiem rzeźbiłem każdy zakamarek jej cudownie ponętnego ciała, a moje własne dłonie, czy tego chciałem, czy nie zabrały się za rozpinanie rozporka. Pragnąłem jej każdą komórką mojego ciała i nie byłem w stanie powstrzymać swojego pożądania. Zrobienie tego co ona wydawało się być jedynym rozsądnym działaniem, które mogłem podjąć w tej chwili. 

Przez chwilę wydawało się, że czas się zatrzymał, a ja byłem całkowicie pochłonięty obrazem przed sobą. Nic innego nie istniało, tylko ona, jej ruchy, jej ciało i moje szaleństwo. Wiedziałem, że to, co się dzieje, jest nieodpowiednie, grzeszne i zakazane. Ale moje ciało i umysł były sparaliżowane pożądaniem, które odmawiało posłuszeństwa rozsądkowi.

Zdecydowałem się podjąć to ryzyko. Rozpiąłem rozporek, uwolniłem swoje podniecenie, które od dłuższego czasu zżerało mnie od środka jak rak. Natchniony brawurą chwyciłem swoje napęczniałe i twarde narzędzie, które stało się niewolnikiem mojego pragnienia. Ruchy mojej dłoni zsynchronizowane były z jej ruchami, a cały świat zdawał się być w bezruchu, skupiony tylko na tej jednej chwili.

Nagle przycisnęła dłoń do siebie mocniej, jej ciało zadrżało w intensywnej ekstazie, a i ja poczułem, że zbliżam się do tego słodkiego momentu kulminacyjnego. To była ekscytująca i jednocześnie przerażająca symfonia pożądania, która porwała nas w wir szaleńczego uniesienia.

W następnej chwili zupełnie nie wiem, jak to się stało, byłem już bez ubrania, kompletnie nagi, nagi tak jak i ona, połączony z nią w jednym tylko pragnieniu. Stałem z wielkim penisem w dłoni i szalonym tempie doprowadzałem się do orgazmu. Nie zważając na to, że może usłyszeć moje jęki i westchnienia, szybowałem w obłokach intensywnego uniesienia.

"Jeszcze chwila a będę w niebie", - myślałem. 

Wszystko działo się tak szybko i bez zastanowienia, jakby moje ciało działało na automatycznym pilocie. Nie myślałem już o niczym innym niż o tej niebezpiecznej ekstazie, której doświadczałem. Byłem już bez ubrania, nagi i połączony z nią w tym jednym, zakazanym akcie pożądania. Stałem tam z drżącym penisem w dłoni, całkowicie oddany temu niepohamowanemu uniesieniu, które mnie ogarnęło.

Wiedziałem, że ryzykuję odkrycie, że może usłyszeć moje stłumione odgłosy, ale to nie miało już znaczenia. Byłem pogrążony w samym sobie, skupiony tylko na tym nieuchronnym punkcie kulminacyjnym, który zbliżał się coraz szybciej. W mojej głowie roiły się myśli i pragnienia, a moje ciało było na granicy wybuchu.

"Jeszcze chwila i osiągnę ten stan nirwany", - myślałem w zamkniętym w kręgu intensywnych doznań.



poniedziałek, 19 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

78. Pragnienie i wstyd.


Całkowicie naga, oszałamiająco piękna i podniecająca, zamiast odejść, podeszła jeszcze bliżej do okna. W tej chwili wiedziałem już, że wyrok na mnie zapadł, że grzeszne pożądanie całkowicie wciągnęło mnie w swój wir. Nie było szans, żebym się przed tym obronił. Zaszedłem za daleko i teraz mogłem już tylko brnąć do przodu. Było mi tak bardzo wstyd, że nie mogłem zapanować nad swoim podnieceniem. Moje ciało trzęsło się w ekscytacji, lęku a przede wszystkim ogromnym podnieceniu, a myśli krążyły chaotycznie wokół jednego, zakazanego obrazu, który miałem teraz przed sobą. Jedyne, co mogłem teraz zrobić, to kontynuować to, co zaczęło się już nieodwracalnie.

Działałem automatycznie, bezradnie, zachowywałem się tak, jakby ktoś kierował mną za pomocą niewidzialnego pilota. Na kolanach, nie zważając na drobne gałązki i pokrzywy, skradałem się bliżej.

"Boże, ona jest taka piękna, taka podniecająca. Chcę jej, pragnę tak bardzo, że nic już się nie liczy. Chcę tylko jej, tylko jej…" - myślałem w opętańczym rytmie.

Ona też opadła na kolana. W delikatnym rozkroku wcisnęła dłoń między swoje uda. Tak po prostu, jakby się wstydziła, zakryła swoje intymne miejsce i tylko wytrawne oko mogło dostrzec, że jeden z palców wsunął się do środka. Ja to dostrzegłem. Ona wiodła mnie na pokuszenie na samo dno piekieł, a ja śledziłem każdy najmniejszy jej ruch. Nie było wątpliwości, że się onanizuje. Ona robiła to przed uchylonym, ogromnym oknem, zapewne myśląc, że już dawno grzecznie śpię i niczego nie jestem świadomy. Tylko czy na pewno?

Moje serce biło jak oszalałe, pracując w rytmie mojego pożądania, a myśli uciekały w spirali niewybrednych fantazji. Czy to właśnie tak miało się skończyć? Czy miałem rzeczywiście wejść w tę pułapkę i spędzić tutaj, w ukryciu, te nieodpowiednie chwile? Czy przestać obserwować i wycofać się, jak to zawsze robiłem w trudnych sytuacjach? Z każdą sekundą stawało się to trudniejsze, a pokusa była tak silna, że myśli o wyjściu zaczęły blednąć.

To było dziwne, bo ona patrzyła przed siebie. Miałem wrażenie, że spogląda na mnie. Tyle tylko, że jej spojrzenie nie szukało jakiegoś konkretnego celu. Było mgliste, jakby trochę obłąkane. Mimo to, w jakiś sposób, miałem wrażenie, że patrzy na mnie. To było dziwne, i tak dziwnie się czułem. Zawahałem się, nie wiedząc, co robić. Czy nadal obserwować? Czy wrócić do pokoju? Czy w ogóle nie ruszać się i dalej przypatrywać się temu, co działo się przed moimi oczami? Byłem skonsternowany, a zarazem głęboko podniecony. To było coś, czego nie potrafiłem zrozumieć, czego nie umiałem przewidzieć.

Spostrzegłem, że w swojej cipce ma już dwa palce i że poruszają się one coraz szybciej do przodu i do tyłu. Drżała, jej ciało pulsowało, a piersi kołysały się dumnie na boki, prezentując całe swoje oszałamiające piękno. Boże, jakie ona miała wielkie cycki, marzenie każdego faceta. Ja młody niedoświadczony chłopak czułem się onieśmielony, a jednocześnie tak niebotycznie podniecony. Nie wiedziałem, co robić. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. 

Obejrzała się nagle, jakby coś ją zaniepokoiło. Jej spojrzenie przeleciało po ciemnościach ogrodu, jakby w poszukiwaniu cienia jakiegoś obcego obserwatora. Na moment poczułem, że mój oddech się zatrzymuje. Czyżby mnie zauważyła? Czy jednak to tylko przypadek? Wewnętrzna walka nadal trwała — pragnienie i wstyd, pożądanie i poczucie winy. Nie potrafiłem się oprzeć, nie potrafiłem odejść.



niedziela, 18 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

77. Przezwyciężyć własne pożądanie.


Między obfitymi udami, w samym centrum jej krągłości, dumnie się prezentował wzgórek łonowy. Z idealnie przystrzyżonym zarostem i delikatnie wystającymi różowymi płatkami, zdawał się być środkiem całej mojej rzeczywistości. Moje oczy zamarły na tym widoku, a umysł za wszelką cenę starał się panować nad falami pożądania, które przetaczały się przez moje ciało niczym burza. Byłem w pułapce, pomiędzy niezwykłą ciekawością a wewnętrznym konfliktem, próbując zrozumieć, jak to wszystko wpływa na mnie i jak mam się zachować. Jakie to jednak miało znaczenie w obliczu czegoś takiego? 

Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał, kiedy ona niczego nie podejrzewając, bardzo swobodnie przejechała otwartymi dłońmi po swoich wielkich, lekko opadających a przez to wyglądających jak dwa duże worki napełnione wodą, piersiach. Doznawałem coraz większego szoku kiedy kciukami krążyła po nieproporcjonalnie dużych, chropowatych i ciemnych brodawkach, drażniąc sztywne i grube sutki. Nie mogłem uwierzyć, że to wszystko, co widzę, jest prawdą. 

Jednak to było prawdą, a ona stała przede mną jak boski anioł seksu i rozkoszy. Niczego nie podejrzewając, zaczęła beztroską zabawę ze swoim ciałem. Szarpnąłem się w gorących konwulsjach przebiegających mnie od stóp do głowy, kiedy rozchyliwszy ramiona, zrzuciła z siebie odzienie. Teraz już nic nie skrywało rajskiego zakazanego owocu, który miałem przed sobą. A pod moją czaszką trwała wojna myśli, uczuć i pragnień. 

"Julian, weź się w garść, opanuj się! Natychmiast stąd idź, idź, póki jeszcze jesteś w stanie. Boże, nie możesz tak stać! Zrób coś, zanim będzie za późno." Jednak w tym momencie, kiedy tak myślałem, już było za późno, choć ja sam jeszcze nie byłem tego świadomy. Moje serce biło jak oszalałe, a myśli poruszały się w wirze konfuzji i ekstazy. Czułem, że balansuję na krawędzi, a każda sekunda tylko zbliża mnie do decyzji, której skutki mogą być nieodwracalne.

Jakiś diabeł szeptał mi do ucha:

"Wejdź do niej. Zobacz, drzwi są uchylone. Wejdź i weź ją w swoje ramiona. To takie proste. Zobacz, ona tego chce. Zobacz, jaka jest spragniona. To wcale nie jest takie trudne. Masz do tego pełne prawo. Kochasz ją przecież, tak bardzo pożądasz. Wejdź tam i kochaj się z nią. Uprawiaj z nią seks. Kochaj się z nią jak szalony. No idź, idź!"

Te myśli brzmiały jak destrukcyjna melodia, nękając mnie wewnętrznym konfliktem. Wiedziałem, że to, co sugerowały, było błędne, że takie działanie miałoby tragiczne konsekwencje. Ale czułem, jak moje pragnienia i emocje zacierają granicę między tym, co jest właściwe, a tym, co jest niewłaściwe. Byłem na skraju upadku, próbując stawić czoła tej wewnętrznej walce, która niszczyła mnie od środka.

Jednak los nie był dla mnie łaskawy. Wcale nie ułatwiał mi tego zadania. Jeszcze miałem nadzieję, że moja królowa, moja seksowna ciocia, po prostu zakończy ten pokaz i schowa się w łazience, bądź ponownie założy na siebie ten szlafrok, kończąc tym samym moje męczarnie. Nic takiego się jednak nie stało. Wręcz przeciwnie. Coraz bardziej rozpalona, nabierała coraz większej ochoty na miłosne igraszki z samą sobą, oczywiście ku mojej zgubie, ku mojemu potępieniu.

Nie było dla mnie wybawienia. Nie było łatwego rozwiązania. Sam próbowałem przezwyciężyć własne pożądanie i podjąć odważną decyzję o dyskretnym wycofaniu się. Wbrew najgłębszym pragnieniom mojego ciała, umysłu i ducha, starałem się powstrzymać to wewnętrzne tornado, które mnie rozrywało. Jednakże każda sekunda była jak wieczność, a ja byłem jak ćma przy świecy, niezdolny do odejścia, chociaż wiedziałem, że powinienem.



sobota, 17 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

76. To było jak zderzenie dwóch światów.


To było niesamowite. Wiedziałem już, jak wygląda bez ubrania. Widziałem przecież jej nagie zdjęcia w albumie geograficznym w moim pokoju na poddaszu. Wciąż miałem to przed swoimi oczami. Nie dało się tego zapomnieć. Teraz w dwójnasób stawał mi on przede mną i w duchu pragnąłem, aby ten jej puchaty szlafrok, choć na chwilę, rozchylił swoje poły i ukazał mi to, co znajduje się pod nim. To było moje najskrytsze i jednocześnie najbardziej wstydliwe pragnienie w tej chwili. Na co mogłem liczyć? Że zrzuci go z siebie i stanie przede mną kompletnie naga, zgrabna i piękna, że ją tak zobaczę i się podniecę niebotycznie i może doznam orgazmu, najwspanialszego zresztą w moim życiu? Bo to byłoby przecież tak, jakbym uprawiał seks razem z nią. Razem, choć osobno. Chciałem patrzeć na nią i to robić.

I choć trudno w to uwierzyć, stało się właśnie to, o czym marzyłem, o czym tak skrycie fantazjowałem i czego tak mocno pragnąłem. Pociągnęła za pasek szlafroka, a ten bez najmniejszego oporu, tak jakby był do tego stworzony, rozsunął się na boki. W tym momencie z mojego gardła wydobyło się bardzo głębokie "oooooooohhhhh", a moje oczy prawie wyszły z orbit. Boże, jakaż ona była piękna! To był cud natury, i ja właśnie na niego patrzyłem.

A później przyszła gwałtowna refleksja:

"Och Boże, ciociu, nie rób tego! Proszę cię! Jezu, nie wytrzymam! Nie rozbieraj się. Proszę cię, zakryj się".

Ale nie, nie było tak, jak myślałem. Zresztą, chyba wcale tego nie pragnąłem. Chciałem, aby to trwało. Chciałem czuć się jak zboczeniec, jak prawdziwy podglądacz. Och, to było takie podniecające.

Stałem w krzakach oparty o drzewo i gapiłem się na nią jak zahipnotyzowany. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Podniecenie rozsadzało mnie od środka. Moje serce łomotało jak szalone. Gdzieś w mojej głowie dzwonił alarm, przypominając, co jest właściwe, a co nie, co może sprowadzić mnie na manowce. Mimo to wewnętrzny głos przegrywał z tak intensywną mocą moich pragnień, a ciekawość i pożądanie brały górę nad rozsądkiem. W duchu walczyłem z myślami, próbując zachować, chociaż odrobinę kontroli nad sytuacją. Niestety im dłużej to trwało, tym moje szanse stawały się coraz mniejsze.  

Puchaty różowy szlafrok zwisał swobodnie po obydwu stronach jej ciała, a ja mierzyłem wzrokiem każdy zakamarek jej cudownych krągłości, w żaden sposób nie mogąc się nimi nasycić. Moje myśli błądziły między zakazaną fascynacją a poczuciem wstydu za moje zachowanie. Jednak pragnienie było zbyt silne, by się mu oprzeć. Czułem, jak moje zmysły popadają w amok, nasilając odczucia i podgrzewając atmosferę, która nas otaczała.

Zachwycały mnie przede wszystkim jej niesamowicie zgrabne biodra. Szerokie, krągłe wzbudzały w moim umyśle taką burzę, że zupełnie zapomniałem, gdzie jestem. Wizja tych bioder wypełniła moją percepcję, stając się jedynym obrazem, który widziałem i odczuwałem. Wszystkie inne myśli i troski przepadły bez śladu, zastąpione przez gorącą intensywność mojego pożądania. To był moment, w którym świat zatrzymał się tylko dla mnie i dla niej, a moje zmysły były całkowicie pochłonięte tym, co się działo.

Choć w swoim życiu widziałem już wiele dziewczyn i kobiet w stroju kąpielowym, a także, co najważniejsze, nago, nigdy wcześniej nie było mi dane oglądać tak niesamowicie zgrabnego, pełnego i ponętnego ciała. To było jak zderzenie dwóch światów — świata rozumowego i tęsknoty, których nie mogłem pogodzić. Czułem, że cały się trzęsę i jeśli nic z tym nie zrobię, może stać się coś, czego później będę żałował. Moje myśli toczyły się w wirze emocji i pragnień, z którymi nie wiedziałem, jak sobie poradzić. Byłem uwięziony między rozsądkiem a pożądaniem, próbując znaleźć równowagę pomiędzy tymi dwoma niepohamowanymi siłami.




Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...