sobota, 31 lipca 2021

Urodziny babci.

6. Klęknął przed nią. 


Klęknął przed nią i jeszcze raz wszedł w jej wnętrze, tym razem od przodu. Zrobił to z takim impetem, że cała przesunęła się do tyłu. Jej cipka zrobiła się czerwona i obrzmiała. Dziewczyna poruszała się w rytm jego ruchów, za każdym uderzeniem lekko postękując. Czuła go tak głęboko, tak mocno, że powoli zaczynała tracić nad sobą kontrolę.


Westchnęła głęboko i poczuła, że robi się bardzo mokra. Sapnął jak buchaj i szarpnął ją za ubranie. To stało się błyskawicznie. Po chwili była już tylko w samych majteczkach. Chwycił ją za łydkę, uniósł do góry i wcisnął między swoje uda. Przez frotę ręcznika poczuła jego sztywnego, twardego penisa. Nie wiedziała co się z nią dzieje, jakby jej ciało podjęło protest przeciw jej umysłowi. Przywarła do niego swoim nagim drżącym ciałem. On tymczasem delikatnie pochylił się nad jej rozpalonym kroczem i, jakby od niechcenia, bawił się cienką koronką majteczek. Wsuwał palce, powoli odchylał, to znów poprawiał. W końcu zaczął gładzić wzgórek. Szeroko rozchyliła nogi, dygotała z podniecenia.

-No widzisz, z twoją myszką już się dogadałem, - powiedział widząc przemoczony materiał.

W końcu palcem wskazującym ściągnął stringi na jedną stronę. Jego oczom ukazała się świeża jak pieczywo z nocnej zmiany, pokryta gęstym, rudawym zarostem, gorąca cipeczka. Ostrożnie rozchylił jej wargi na boki, w powietrzu rozszedł się słodki zapach, a dziewczyna aż podskoczyła do góry.

-Och, Sławek, na co czekasz?! No daj mi w końcu tego swojego drąga!

Wyrwała się z jego uścisku, jednym ruchem zdarła z jego bioder ręcznik i pochyliła się nad sterczącą rakietą. Chłopak opadł na oparcie kanapy. Dziewczyna ujęła jego kutasa u samej podstawy, ścisnęła, i przesunęła do dołu, obciągając napletek i jednocześnie naciskając na jądra.

Następnie rozchyliła szeroko usta i pochłonęła całą żołądź. Przymknął powieki i głośno wzdychał.

-Och Karolinko, jaka ty jesteś gorąca, och rób mi tak, och tak!

Nie czekała dłużej, weszła tyłem na jego podbrzusze i nadziała na jego pal. Mięsiste wargi jej cipki mocno zaciskały się na jego spragnionej męskości. Czół, że wchodzi w nią do samego końca. Ujął ją za pośladki i zaczął poruszać do góry i do dołu. Jedną nogą wsparta na podłodze a drugą na wersalce, starała się wybrać najodpowiedniejszy rytm.

-Och, oooch, oooch! - pojękiwała.

W końcu opadła na niego plecami wypinając pizdeczkę do przodu. Łóżko pod ich naciskiem zaczęło skrzypieć.

Po paru minutach zmienili pozycję. Ona opadła na posłanie wystawiając w jego kierunku swój tyłeczek, a on wszedł w nią z całej siły.

-Czujesz, czujesz mnie?! - stękał.

-Och czuję, czuję! - odpowiadała z przejęciem.

Jeszcze niżej opuściła głowę. Widziała, jak się w niej porusza, jak jego tłok chowa się w jej zmierzwionym zaroście, jak jego jaja bujają się niczym bombki na choince.

-Och, szybciej! - ponaglała.

-Odwróć się! - rozkazał.

Położyła się na kanapie rozchylając uda.

-Tak dobrze?!

-Doskonale! - jęknął.

Klęknął przed nią i jeszcze raz wszedł w jej wnętrze, tym razem od przodu. Zrobił to z takim impetem, że cała przesunęła się do tyłu. Jej cipka zrobiła się czerwona i obrzmiała. Dziewczyna poruszała się w rytm jego ruchów, za każdym uderzeniem lekko postękując. Czuła go tak głęboko, tak mocno, że powoli zaczynała tracić nad sobą kontrolę.

W tym samym czasie w salonie Renata podeszła do wielkiego lustra i poprawiła fryzurę. Jej jasne, długie włosy swobodnie opadały na ramiona, wydawały się być niesforne i rozbiegane. Po chwili postanowiła poprawić makijaż.

-Co się dzieje, - mruknęła, biorąc do ręki szminkę.

Czuła, że pod jej stopami podłoga lekko drży. Było to tak delikatne, że w innej sytuacji nie zwróciłaby na to uwagi, ale teraz wyraźnie widziała, że jej odbicie jest lekko rozmazane i niestabilne. Rozejrzała się wokół siebie. Wszyscy goście doskonale się bawili.

"Może to samolot, albo jakiś, ciężki samochód", - pomyślała nasłuchując, lecz nic się nie zbliżało.



piątek, 30 lipca 2021

Urodziny babci.

5. Zaleję cię spermą.


-Zobacz, z tego pokoju jest bezpośrednie wejście do łazienki. Tam się wykąpiesz, kiedy zaleję cię spermą.


-Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak tańczył! - odezwał się zauroczony Adam.

-Tak, tak... jak ona ślicznie tańczy, - dodał Irek.

-Rzeczywiście, - wtrącił ktoś inny.

Nagle wszystkie szmery i głosy ucichły. Gospodarze spleceni delikatnym uściskiem poruszali się między meblami jak zaczarowani. Chwila zdawała się ciągnąć w nieskończoność.

W końcu muzyka ucichła, zatrzymali się i skłonili. Zapadła cisza, nikt się nie poruszył. Dopiero po kilkunastu sekundach posypały się gromkie brawa.

-Wspaniale, wspaniale! Doskonale! Cudownie! - usłyszeli pochwały.

Wszyscy stali i klaskali. W tym momencie kobieta wyrwała się z objęć męża i podbiegła do barczystego mężczyzny o imieniu Adam.

-To ta muzyka, - wyrzuciła z siebie rozpromieniona, - nigdy wcześniej nie tańczyłam walca.

Tymczasem Karolina poczuła na sobie świdrujące spojrzenie chłopaka, siedzącego po drugiej stronie pokoju. Mimo iż zawsze była rezolutna, wygadana i niczym się nie przejmowała, teraz odczuła dziwną niepewność.

Opuściła salon, pozostawiając za sobą gwar zabawy. Weszła po schodach na poddasze, gdzie znajdował się jej pokój. Uważnie zamknęła za sobą drzwi. Było tu cicho, ciepło i przytulnie. Przez niewielkie okienko obserwowała opadające płatki śniegu.

Usiadła na kanapie i rozgarnęła palcami dłoni swoje półdługie, kasztanowe włosy. Dotknęła swoich ust. Westchnęła, bo były takie gorące i wrażliwe jak nigdy wcześniej. Przejechała przez swoje piersi i wsunęła palce między uda. Drażniła i pieściła swoją cipkę tak długo, aż doznała słodkiego, przejmującego orgazmu.

Po wszystkim położyła ręce pod głowę i rozmarzona patrzyła w sufit. Po kilku minutach poczuła się bardzo zmęczona i zasnęła.

Kiedy się obudziła usłyszała w łazience plusk wody. Przez matową szybę dostrzegła zarys męskiej sylwetki. Zaczęła drżeć z podniecenia, chciała wyjść, lecz nie mogła. Czekała, wiedząc co za moment się stanie.

Po paru minutach drzwi otworzyły się i zobaczyła w nich Sławka.

-Impreza pewnie jeszcze trochę potrwa, więc postanowiłem się odświeżyć, - powiedział, jak gdyby nigdy nic i przysiadł obok niej.

Zapadła długa niezręczna cisza, przerywana tylko głośniejszymi odgłosami z dołu. Siedzieli naprzeciwko siebie i patrzyli sobie w oczy. Widziała jego, pokrytą ciemnym zarostem, dobrze zarysowaną klatkę piersiową. Objął ramieniem jej talię. Drugą rękę trzymał na białym ręczniku, którym był przepasany. Wiedziała, że pod spodem nie ma nic więcej. Uniosła swoje dłonie do góry jakby zamierzała dotknąć jego, świeżo wymytej, pachnącej skóry, lecz zatrzymała się w połowie drogi i zadrżała. Miękka kanapa uginała się pod ich ciężarem. Jej obcisła wykonana z dzianiny sukienka zsunęła się do góry, odsłaniając zgrabne uda.

-I co mi powiesz, dziewczyno?! - zapytał.

-Eee, Sławek... wiesz... ja... - dukała.

-Co tak nagle zaniemówiłaś?

-Nie... no nie... eeeee...

Lewą ręką przyciągnął ją do siebie. Zbliżył swoje usta do jej ucha.

-Wiesz, jaki jestem napalony? - wyszeptał i zagryzł lekko małżowinę.

Palce prawej dłoni wsunął pod dekolt jej czerwonej sukienki. Obcisła, ale bardzo elastyczna dzianina ustąpiła, odsłaniając jej podniecone piersi. Bez jej woli pęczniały i nabierały kształtów. Spuściła wzrok i nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Przysunął się do niej jeszcze bardziej. Nie protestowała, bezwolnie poddała się jego objęciom.

-Mówiłem ci, żebyś nie igrała z ogniem.

-No wiesz, ja tylko chciałam...

-Przecież wiesz, że z tego pokoju nie wyjdziesz, dopóki parę razy, porządnie cię nie zerżnę.

-No... Sławek przestań. Co ty?! Przecież...

-Karolinko, było nie zaczynać.

-Sławek?!

-Zobacz, z tego pokoju jest bezpośrednie wejście do łazienki. Tam się wykąpiesz, kiedy zaleję cię spermą.



czwartek, 29 lipca 2021

Urodziny babci.

4. Puszcza w nią ostatnie krople.


Jedną dłonią chwyciła go za jądra, a drugą za umazanego w jej sokach członka. Ściskała i lekko miętosiła. Czuła jak puszcza w nią ostatnie krople, lecz nie wychodzi. Poruszał biodrami do samego końca. Kiedy trochę oprzytomniała i otworzyła oczy powitała go najsłodszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek u niej widział.


Jej cipka sama dopasowywała się do grubości jego członka, spęczniała i wybarwiła jak dojrzała nektarynka. Wokół jego twardej jak stal męskości utworzyła się, gęsta piana.

-Och, och, och! - pojękiwała cicho.

Marek zatrzymał się i wyprostował kolana.

-Uuuuuuaaaaaaach! - westchnęła zawisając na jego drągu.

Nie była w stanie stopami dosięgnąć podłogi. Czuła, że ogarnia ją obezwładniająca rozkosz. Starała się trzymać półek, chwyciła się mocno, by nie spaść i nie zrobić sobie krzywdy.

-Och Marku, Mareczku, jesteś taki cudowny! - wyrzuciła z siebie.

-Widzisz, widzisz, mówiłem... - sapał ledwie słyszalnym głosem.

Uderzał rytmicznie, mocno, czół jak jej cipka robi się coraz ciaśniejsza.

-Och, oooch, aaaaach... tak... tak... tak!!! - jęczała.

Przyspieszył. Poruszał biodrami w szaleńczym tempie. Falowała wraz z nim, całe wyposażenie skrzypiało i drżało. Gdzieś z góry spadły ścierki do podłogi i posypały się rolki papieru toaletowego. Ruchem ramienia zrzucił wszystko z jej pleców.

Zaczęła się radośnie śmiać. Na chwilę przerwał i wyszedł z niej. Wykorzystała to i szybko odwróciła się do niego przodem. Ujęła jego członka i sama włożyła w swoją spragnioną szparkę. Dostosowała pozycję, tak by było jej wygodnie, objęła go ramionami za szyję i wtuliła się w spocone ciało. Całowała, nie odrywała ust od jego warg, gryzła i ssała, wkładała język między jego zęby.

-Och Julio, Julio... jesteś taka cudowna, - szeptał.

-Jestem twoja, och bierz mnie, bierz, - odpowiadała.

Zaplotła nogi na jego biodrach, a on posadził ją na starym, dębowym stoliku i posuwał. Czuła, że dochodzi. Jej muszelka zaciskała coraz szybciej i coraz gwałtowniej. Chciała ten proces trochę przeciągnąć, tak, by dać mu szansę dojść wraz z nią, ale było to niesłychanie trudne.

-Och, jak mi dobrze, kochany, och, och! - wzdychała.

W końcu podparła się łokciami o zimny blat i spojrzała na jego ogarniętą zmęczeniem twarz. Był wspaniały, taki męski, jego mięśnie były napięte i połyskiwały w słabym świetle żarówki.

Po chwili spojrzał na nią pytająco, poczerwieniał na twarzy, a na jego skroniach pokazały się napęczniałe żyły. Dyszała, odgarnęła mokre od potu włosy ze swoich oczu.

-Biorę tabletki. Spuść się we mnie, we mnie... - jęknęła.

Uniósł twarz, otworzył usta i jak nawołujący wilk zawołał:

-Auuuuuuuuuuu!!!

Poczuła jak strzela w nią z całą siłą. Zamknęła oczy i pozwoliła swojej norce szaleć do woli, ta kurczyła się i pulsowała, jakby była niezależnym bytem. W końcu resztę jej ciała ogarnęły słodkie, silne skurcze. Opadła na stół i wiła się w konwulsjach. Chwyciła woje piersi i bez kontroli zaczęła je ugniatać, pieściła brzuch, gładziła okolice cipki.

-Ooooch, ooooooch, ooooooch!!! - jęczała.

Jedną dłonią chwyciła go za jądra, a drugą za umazanego w jej sokach członka. Ściskała i lekko miętosiła. Czuła jak puszcza w nią ostatnie krople, lecz nie wychodzi. Poruszał biodrami do samego końca. Kiedy trochę oprzytomniała i otworzyła oczy powitała go najsłodszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek u niej widział.

Tymczasem w salonie, ustawiony na stole stary gramofon wydawał z siebie ochrypłe dźwięki. Mimo zniszczonej płyty i niedoskonałości nagrania bez trudu można było rozpoznać piękną, łagodną muzykę.

Tadeusz podniósł się ze swojego miejsca i poprosił żonę do tańca. Ta niezgrabnie wytarła, ubrudzone potrawą dłonie i zgodziła się skinieniem głowy. Już po chwili porwał ich nurt melodii. Pozostali patrzyli z niedowierzaniem. Para poruszała się, jakby nie dotykała podłogi.



środa, 28 lipca 2021

Urodziny babci.

3. Pozbawił ją bluzki.


Sprawnymi, szybkimi ruchami, pozbawił ją bluzki i biustonosza. Jej obfite piersi swobodnie opadły do dołu i zaczęły kołysać się w rytm jego ruchów. Zwinął jej spódnicę w rulon, odsłaniając krągły tyłeczek i kształtne biodra. Zachłannie patrzył, jak jego penis co chwilę chowa się w jej ciasnym wnętrzu.


Marek, daleki krewny, mężczyzna po czterdziestce, parę razy do roku przyjeżdżał do nich w odwiedziny. Kuzynka była jak iskierka, jak chochlik z dzikim błyskiem w oku, sama zaczepiała i prowokowała do zabawy. Na jego oczach z małej brzydkiej poczwarki zmieniała się w pięknego motyla. Jej walory dostrzegł dość wcześnie, nim jeszcze skończyła osiemnaście lat. Wtedy właśnie stała się młodą, typową blondynką, o dużych piersiach i zgrabnej figurze. Od początku przyciągała jego uwagę i rozbudzała wyobraźnię.

Dziewczyna na początku traktowała go jak opiekuna i dowcipnego wujka, który zawsze miał mnóstwo zwariowanych pomysłów. Wszystko zmieniło się, kiedy zaczęła dojrzewać, kiedy hormony w jej ciele poczęły buzować. Wtedy dostrzegła w nim atrakcyjnego mężczyznę i ewentualnego partnera seksualnego. Do zbliżenia jednak nigdy nie doszło, chociaż czasami miała na to niesamowitą ochotę. W tej chwili podświadomie czuła, że nadszedł odpowiedni czas. Mimo to jej wychowanie i zasady wyniesione z domu nie pozwoliły, by bez walki się mu oddać.

Stał za nią i sapał jak stary byk. Policzek, który mu wymierzyła rozgrzał go jeszcze bardziej.

-Julka, po co te fochy? Pokażę ci, że jestem dobry w te klocki, - wyszeptał jej do ucha.

"Czemu ja się nie bronię, czemu ulegam, przecież wiem, co się stanie?! - myślała gorączkowo.

Ściągnął jej majtki do dołu, chwycił za kępkę jasnych włosów między udami i zaczął miętosić. Zaczęła wzdychać, jej serce łomotało jak szalone, a na skórze pojawiła się gęsia skórka. Po minucie była już wilgotna.

-Och zrób to wreszcie! - poddała się. Nie umiała zachować się inaczej. 

Odpiął pasek spodni, włożył rękę pod slipy i wyjął swoje narzędzie. Spojrzała przez ramię. Ciarki przeszły jej po plecach. Podejrzewała, że ma dużego, ale nie przypuszczała, że aż tak. Ujął go i, samą głowicą, drażnił jej spragnioną kobiecość. Szerzej rozstawiła nogi i zaczęła wiercić swoim kuperkiem. Przymierzył się, wycelował w środek i czekał. Chwyciła placami płatki swojej róży i rozwarła na boki. Po chwili poczuła jego twardą męskość w swojej muszelce, najpierw płytko a później coraz głębiej. Wciskał się w jej ciasną cipkę powoli, bez pośpiechu. Znał rozmiary swojego kutasa i wiedział, że w pierwszej chwili może sprawić jej ból. Bardzo jej pragnął, starał się, by nie zrobić jej krzywdy. Przegięła się cała i cicho stęknęła.

-Och Marku, chcę cię, chcę! - wzdychała

Wszedł w nią do końca i złączał rytmiczny taniec swoimi biodrami. Regał skrzypiał, pudełko z pastą do parkietu spadło na podłogę. Zrobił się straszny rumor, lecz im było już wszystko jedno. Zatracili się w miłosnym uniesieniu tak bardzo, że zupełnie zapomnieli gdzie są. Oboje pragnęli spełnienia.

-Och Julio, mój motylku, wreszcie cię mam, - dyszał przez zaciśnięte zęby.

Sprawnymi, szybkimi ruchami, pozbawił ją bluzki i biustonosza. Jej obfite piersi swobodnie opadły do dołu i zaczęły kołysać się w rytm jego ruchów. Zwinął jej spódnicę w rulon, odsłaniając krągły tyłeczek i kształtne biodra. Zachłannie patrzył, jak jego penis co chwilę chowa się w jej ciasnym wnętrzu.

-Och Julio, Julio nigdzie mi już nie uciekniesz! - syczał.

Było mu gorąco, nie czekał dłużej, zrzucił z siebie sweter, koszulę i spodnie. Był tak podniecony, że trudno było mu nad sobą panować. Drżał.

-Boże, dziewczyno, jaka ty jesteś słodka, ciasna! - jęczał.



wtorek, 27 lipca 2021

Urodziny babci.

2. Z drugiego końca pokoju.


Karolina była niezwykle piękną i powabną młodą kobietą. Tego wieczoru miała na sobie czerwoną, obcisłą sukienkę. Bardzo chciała się komuś podobać. Usiadła na kanapie i kusząco założyła nogę na nogę. Wiedziała, że z drugiego końca pokoju bacznie przygląda się jej Sławek, ciemnowłosy, dobrze zbudowany, narzeczony siostry ciotecznej.


-Prawdę mówię synu, jak na spowiedzi. Nie byłam wcale taka święta. Byłam młoda, piękna, co ty myślisz, bez tych siwych włosów i zmarszczek, a kawalerów się koło mnie kręciło, że hej. 

Spojrzał na nią z wyrzutem i trochę ze wstydem. 

-Mamo, jakoś nie mogę sobie ciebie wyobrazić w takiej roli, - powiedział. 

Pochylił się i ucałował jej rękę. Wśród gości rozległ się szmer zachwytu.

-Niech wujek nie przeszkadza, niech babcia skończy, - protestował Irek, najmłodszy z wnuków.

-Racja, niech babcia skończy, - podnieśli głos pozostali. 

W tym samym momencie drzwi do salonu otworzyły się i stanął w nich niewysoki, starszy mężczyzna. Jego przerzedzona, popielata fryzura była, rozwichrzona i nieco przysypana śniegiem. Na jego, porytej bruzdami twarzy malował się szeroki uśmiech. Trzymał w ręku butelkę wina.

-To już ostatnia, - powiedział, unosząc ją do góry. Tylko nie wychlejcie od razu… 

Wszyscy zwrócili głowy w jego kierunku. 

-Ooooo… - dało się słyszeć zbiorowe westchnienie.

Dziadek uśmiechnął się jeszcze szerzej.

-Żartowałem! Ostatnia z tego rocznika, oczywiście! - dokończył wypowiedź najwyraźniej z siebie zadowolony.

-No nie! No dawaj, dawaj! - ktoś go ponaglił.

Zdjętą z siebie kurtkę rzucił niedbale na komodę i przeszedł do stolika, na którym czekały ustawione kieliszki.

-Już myśleliśmy, że gdzieś zginąłeś, albo, że Marsjanie cię porwali, tyle czasu cię nie było! - odezwał się podchmielony wuj Henryk.

-Marsjan może nie widziałem, za to porządną zadymkę, tak. Sypie i wieje jak na Syberii, na metr nic nie widać! Mówię wam do rana nas zasypie.

-Oj tak, tak, w tym roku mamy ostrą zimę, - odezwał się ktoś z tyłu, - Jakby pogoda się na nas uwzięła.

-A tyle gadają i piszą o tym ociepleniu klimatu, - dodał ktoś inny, - Tylko spójrzcie co się wyprawia. 

-Jakie tam ocieplenie?! Greenpeace chce wyciągnąć dodatkową kasę i tyle. Od tygodnia mamy dwudziestostopniowe mrozy. 

-No, tak, mam wrażenie, że niedługo to lodowiec do nas dotrze! - zażartowała jakaś kobieta.

Wszyscy zaczęli się śmiać. Dalsza rozmowa toczyła się już wokół pogody, śniegu i teorii spiskowych. 

-No tak, tak zawsze się kończy. Moja opowieść was nie interesuje, - odezwała się trochę zawiedziona starsza pani.

-Oj babciu, jeszcze ją skończysz! - skwitowała Karolina, studentka drugiego roku resocjalizacji.

Karolina była niezwykle piękną i powabną młodą kobietą. Tego wieczoru miała na sobie czerwoną, obcisłą sukienkę. Bardzo chciała się komuś podobać. Usiadła na kanapie i kusząco założyła nogę na nogę. Wiedziała, że z drugiego końca pokoju bacznie przygląda się jej Sławek, ciemnowłosy, dobrze zbudowany, narzeczony siostry ciotecznej.

Po chwili ktoś otworzył wino i rozlał do je kieliszków.

-Za twoje zdrowie, mamo! Sto lat! - zawołał Benedykt, najstarszy syn, jubilatki.

-Za zdrowie! - powtórzyli jak echo pozostali.

W pomieszczeniu zapanował głośny gwar. Jedni usiedli wygodnie na sofie, inni stali opierając się o meble. Niektórzy z gości lekko chwiali się na nogach. Widać było, że wszyscy świetnie się bawią.

Tymczasem w skrytce na szczotki robiło się coraz goręcej. Julka, wsparta o drewniany regał, stała z szeroko rozstawionymi nogami.

-Och, och, och Marku, Marku! - pojękiwała.

Marek lewą dłonią podwijał jej sukienkę, a prawą już sięgał pod czarne majteczki.

Julka miała dwadzieścia pięć lat i pracowała w pobliskim sklepie spożywczym.



poniedziałek, 26 lipca 2021

Urodziny babci.

1. Dziedzic, rozpustnik jeden.


-Wiecie, ten dziedzic, rozpustnik jeden… rozumiecie, żadnej dziewce nie przepuścił, niejedną z brzuchem zostawił, - jej oczy zabłysły, młodzieńczym blaskiem, - no wiecie on przyczaił się w krzakach, kalina to chyba była, no nie wiedziałam ile czasu tak na mnie patrzył, ale kiedy zorientowałam się co się święci, wystraszyłam się, ale powiedziałam sobie, że raz kozie śmierć, przecież mnie nie zje… 


Był mroźny wieczór. Cała rodzina, łącznie z gośćmi bawiła się w saloniku... No, może niecała. Hahaha… gdyby wszystkich dokładnie policzyć, okazałoby się, że tych i owych brakuje. Jednak może właśnie, ze względu na liczebność zebranych nikt tego nie zauważył. A może, tak naprawdę, nikt nie chciał. Nie będziemy dochodzić. Poza tym dom był stary, ogromny, pełen tajemniczych zakamarków i zaułków, w których ci, co bardzo chcieli, łatwo mogli się zgubić. No właśnie - zgubić. 

-Julio, och Julio, jakaś ty piękna! - dało się słyszeć ciche, ale wyraźne męskie westchnienia ze schowka na szczotki, usytuowanego za szerokimi, drewnianymi schodami.

-Marku, Marku ty stary rozpustniku! Znowu mnie bałamucisz! - wtórował im delikatny, kobiecy głosik.

-Och, ale co ja na to poradzę. Kiedy na ciebie patrzę krew we mnie wrze!

-Przestań. Przecież wiesz, że nie możemy. Jesteśmy kuzynami.

-Och, och moja mała! Co ja na to poradzę kiedy mi tak stoi. 

Przez chwilę panowała cisza a w pewnym momencie za tymi właśnie drzwiami dało się słyszeć plaśnięcie. Kogoś musiało bardzo zaboleć. 

-Cholera jasna Julka! Nie wierzę! Po gębie mi dałaś?! - odezwał się zirytowany Marek.

-No a co miałam robić, kiedy mi łapy pod kieckę wepchałeś?! - odpowiedziała zirytowana dziewczyna.

Tymczasem w salonie młoda gospodyni, Renata Chełmińska właśnie wniosła gorący rosół.

-No siadajcie, siadajcie, bo wystygnie! Zapraszam, serdecznie zapraszam! - zachęcała uradowanym głosem.

-Zaraz, zaraz, Renia, - odezwał się odezwał się jej mąż, mężczyzna koło czterdziestki z ciemnym wąsem.

-No ale Tadziu, przecież to zaraz wszystko wystygnie! - niecierpliwiła się pani domu. 

Tadeusz zawsze lubił postawić na swoim. 

-Tak wiem, ale babcia właśnie zaczyna opowieść. Przecież wiesz jak bardzo to lubię, - rzucił przez ramię i dołączył do gości.

Za wielkim oknem, tak wielkim, że zajmowało całą ścianę, sypał śnieg. Morzem białych płatków raz po raz targał silny, porywisty wiatr. Jednak pomieszczenie wypełnione było ciepłem bijącym od kominka, wokół którego wszyscy zgromadzeni się ustawili. Dalsza część wieczoru zapowiadała się bardzo ciekawie. 

Nestorka rodu, zmęczona trochę życiem, ale jeszcze żwawa starsza kobieta, siedząc wygodnie w głębokim, bujanym fotelu, opowiadała ciekawą historię. Całe towarzystwo, raz po raz, wybuchało gromkim śmiechem.

-Wiecie, we wsi był taki dziedzic, wysoki, a przystojny cholera, och jak sobie pomyślę, że wszystkie panny w okolicy za nim szalały. Któregoś razu, kiedy kąpałam się jeziorku, takie tam małe oczko wodne, ale czyste, a musicie wiedzieć, że wtedy nie było tych wszystkich, fikuśnych strojów plażowych jak teraz, jak dziewucha chciała się popluskać to, albo robiła to w koszuli, albo rozbierała do rosołu…

-No, no, no... - uśmiechnął się wuj Ignacy.

-Wiecie, ten dziedzic, rozpustnik jeden… rozumiecie, żadnej dziewce nie przepuścił, niejedną z brzuchem zostawił, - jej oczy zabłysły, młodzieńczym blaskiem, - no wiecie on przyczaił się w krzakach, kalina to chyba była, no nie wiedziałam ile czasu tak na mnie patrzył, ale kiedy zorientowałam się co się święci, wystraszyłam się, ale powiedziałam sobie, że raz kozie śmierć, przecież mnie nie zje… 

W salonie zrobiło się gwarno od śmiechu i bezpośrednich komentarzy. Seniorka cierpliwie czekała, aż wszystkie szmery ucichną. Najwyraźniej nie raz opowiadała tę swoją historię, bo robiła to bez zająknięcia. Wysoki mężczyzna, w wieku około pięćdziesięciu lat dorzuciwszy polan do ognia, odezwał się do niej:

-Niemożliwe mamusiu. Ile ty wtedy miałaś lat? Nigdy bym nie przypuszczał, że kiedykolwiek mogłaś się zachować tak nierozważnie.

Doskonale znał dalszą część tej opowieści a te słowa miały być tylko prowokacją do jeszcze bardziej szczerych zwierzeń. 



niedziela, 25 lipca 2021

Zabawka.

10. Jak żuraw w studnię.


Nagle uklękła na własnych kolanach i sama zaczęła, jak szalona wiercić swoim zgrabnym tyłeczkiem. Unosiła się i opadała, unosiła się i opadała. Robiła to głębiej i dokładniej. Jego fujara wnikała w nią, jak żuraw w studnię. 


Miał ją, posiadał. Mógł wszystko a ona nic. 

-Przecież wiem, że to lubisz, czemu się stawiasz? - mamrotał.

Muskał ustami jej policzki, czoło nos i oczy. Robił to nadzwyczaj czule i delikatnie. 

-Moja, moja ty… - mruczał jej w twarz. 

Nie broniła się, tylko jęczała, wysunęła język. 

-Mówiłem ci, że będzie dobrze.

Pojękiwała. Powoli wracała do siebie. Lizał jej język wewnętrzną stronę ust.

-To ty chciałaś, nie zapominaj o tym.

Spojrzała mu w oczy bez nienawiści. Całował, lizał, mlaskał. Stękała czekała z wysuniętym językiem. Muskał go drażnił. Całował całe jej ciało: ramiona piersi brzuch… cmokał, mlaskał, ślinił się a ona pojękiwała. 

Ssał piersi, szarpał zębami sutki, sapał. Jęczała. 

Przekręcił ją na bok i dobierał się do jej tyłka. Pisnęła wystraszona. Zajął pozycję za jej plecami. Wszedł między jej nogi twardym kutasem. Trafił w sam środek gorącej cipki. Nie czekając rozpoczął ostre posuwanie. Stękała i jęczała. Walił, łomotał. Jazda była coraz bardziej szaleńcza.

Łup, łup, łup, łup… 

-A-a-aaaach!!!

Jej usta były szeroko otwarte, oczy mocno zaciśnięte, wyglądała, jakby rozpaczliwie wzywała pomocy. Walił mocno, coraz mocniej, jęczała.  W końcu zaczął zwalniać. Wykonywał długie pchnięcia, sapał. Uniósł jej nogę do góry, usadowił się w jej kroczu. 

-Jeszcze, jeszcze, - wzdychał. 

Trzymał jej udo wysoko, wchodził w mocno wymęczoną cipeczkę. Prężyła się, zwijała, zaciskała zęby. Stękała i głośno jęczała. Ustawił szeroko kolana, wchodził w nią daleko. Trzęsła się. Dyszał był już na skraju orgazmu. 

Raz, dwa, raz, dwa… poruszał się płynnie, ale dość gwałtownie. Łóżko skrzypiało. Pracował wytrwale, nie przerywał. Jej cipeczka kurczyła się coraz bardziej. Walił, sapał. 

Płakała. 

Robił swoje, szybko, szybciej, jeszcze trochę. Ziajał jak pies. Wcisnął się między jej uda, chwycił ją w pasie. Pochylił się nad jej ciałem, walił. Coraz szybciej i głośniej wzdychała. 

Po chwili uniósł ją do góry. Jej ciało zawisło w jego objęciach. Wypięła piersi założyła ręce za głowę. 

Zwiększał tempo… szybciej, szybciej… Próbowała go odepchnąć, nawet nie drgnął, ruchał bez pamięci, był jak szaleniec. Wypięła się, łkała. 

Pochylił się i zaczął ssać jej cycki. Mlaskał, szarpał, puszczał. Prężyła się. Co jakiś czas próbowała na niego patrzeć, ale zaraz odchylała się mocno do tyłu. Niespodziewanie uniósł ją do pionu i posadził na swoim kutasie. Przytuliła się do niego. Jej pośladki nie dotykały materaca. Cały jej ciężar wspierał się na jego przyrodzeniu. Kołysali się w tył i w przód. 

Po chwili zaczął ją podrzucać do góry, jak piłkę. Podskakiwała na kutasie jęcząc i wzdychając. Obejmowali się, ściskali, kołysali, szarpali. Przesunął dłonie na jej pośladki, chwycił i unosił do góry. Trzymała go za szyję, ocierała się piersiami o jego tors. Głośno jęczała. 

Raz, dwa, raz, dwa, góra, dół, góra, dół… 

Nie zachowywała się, jak wykorzystywana dziewczynka, brała aktywny udział w tej grze. 

Jeszcze raz przód - tył, przód - tył… jej pośladki wykonywały dość krótkie, płynne ruchy. Siedziała na jego udach, poruszała się na wszystkie strony. Oplatała go ramionami w gorącej ekstazie. 

Nagle uklękła na własnych kolanach i sama zaczęła, jak szalona wiercić swoim zgrabnym tyłeczkiem. Unosiła się i opadała, unosiła się i opadała. Robiła to głębiej i dokładniej. Jego fujara wnikała w nią, jak żuraw w studnię. 

I raz i raz i raz… 

-Aaaaaach, aaaaaach, aaaaaaach!!! - wyrzucała z siebie coraz głośniejsze jęki.  Jego jaja wyglądały jak napęczniały balon. Dyszał coraz ciężej. Obejmował ją i przyciskał do siebie. 


KONIEC



sobota, 24 lipca 2021

Zabawka.

9. To tak bolało.


Już nie jęczała tylko chrypiała. To tak bolało. Zasłoniła się wyrwała się mu. Zmusiła go, by z niej wyszedł. Zezłościł się. Raptownie złapał ją za ręce i mocno pociągnął do siebie. 


Zacisnęła zęby. Chwycił ją za pośladki i uniósł do góry. Jebał, nie przestawał. W jej głosie było rzeczywiste cierpienie i rozpacz. Przez otwarte okno, wprost na jej plecy wpadały promienie porannego słońca. 

Wdzierał się tak głęboko, że ledwie mogła to wytrzymać. Położyła głowę na bocznym oparciu i głośno jęczała. 

W końcu zostawił ją. Dyszała. Nie wiedziała jak długo pozwoli jej odpocząć. 

-Wykończę cię… - mówił spokojnie.

Chwycił ją za kostki i odwrócił na plecy. Poddała się bez oporów. Czekała co zrobi dalej. Ciężko oddychała. 

Rozkładał jej uda, kuliła się. Zrozumiała, że teraz miało być w ten sposób. Wciskała dłonie, broniła cipki, nie chciała. Bardziej bolało. Mimo wszystko wepchał się bez problemów. Stękała. Wdarł się głęboko. Głośniej jęknęła. 

-Pokaż mi swoje cycki, ty mała suko! - warknął twardo.

-Weź je, - syknęła poddańczo. 

-O tak, pokaż je, - powtórzył.

Mimo wszystko zasłaniała się. Pokonał opór i robił swoje. Ściskał jej balony w dwóch dłoniach, jak ciasto. 

-No, no, no… - zachęcał podnieconym głosem. 

Rozsuwał jej uda i wchodził między nie. Kuliła się, przekręcała na bok. Poprawiał jej pozycję, jakby była lalką. Bawił się jej cyckami, dotykał guziczków, wciskał do środka. 

-Ty mała suko! - mamrotał.

-Ooooch, oooooch!!! - jęczała.

-No i co?! - mówił cicho, ale z triumfem. 

Rozgniatał kciukami brodawki, jęczała. Mruczał coś do siebie. 

-Tak, o, jeszcze to… - mówił ściągając jej bluzeczkę. 

Zaplotła ramiona na piersiach, jakby chciała stworzyć barierę. Odchylił jej ręce, pozbawił stanika i wtedy się poddała. 

Posłusznie opuściła ramiona czekając na dalszą część. 

-Nooo, są takie wielkie, - skrzeczał.

Układał jej cycki, jak chciał. Znowu zasłoniła się dłońmi. Brutalnie chwycił ją za nadgarstki i ciągnął do dołu. Jęknęła głośno. Chwycił obydwie jej malutkie dłonie i ścisnął w swojej garści. Bolało. Nie chciała, by tak robił, ale była jego, brał co swoje.

Trzymał ją za nadgarstki i ruchał. Jęczała z przejęciem. Posuwał mocno, brutalnie, jakby gwałcił. Krzywiła się, bo bardzo bolało. Nie przestawał. Pchał się. 

Już nie jęczała tylko chrypiała. To tak bolało. Zasłoniła się wyrwała się mu. Zmusiła go, by z niej wyszedł. Zezłościł się. Raptownie złapał ją za ręce i mocno pociągnął do siebie. 

Uniósł jej uda do góry i wszedł. Ponownie zaczął ruchać. Tym razem w ogóle nie zważał na jej odczucia. Robił to szybko, gwałtownie, jakby rąbał kłodę drzewa. To zaczynało być koszmarem. Siedział, leżała na jego kolanach a jego kutas spoczywał między jej złączonymi udami.  

Wciąż trzymał jej ręce. Robił to, by zadać jej ból, by się nie broniła. 

Podskakiwała. Stękała machinalnie wyrzucając z siebie powietrze. 

-Moja zabawko, ty mała dziwko, nie stawiaj się więcej, - mówił cicho. 

Rozkrzyżował jej ramiona, by uwydatnić wielkie cycki. Spadła z jego kolan, naparł na pośladki.  Jeszcze raz w nią wszedł i zaczął szybko posuwać. Próbował ją całować, szarpała się. Lizał cycki, stękała w spazmach. Zagryzał sutki: raz jeden, raz drugi. 

-A-ach-ooo! - stękała.

Z głośnym mlaskaniem całował jej ramiona i plecy. Stękała i wiła się. 

Lizał jej piersi, sapał. Przytrzymał jej głowę, odgarnął włosy i wtopił się w usta. 

Całował dławiąc jej westchnienia. Odpowiadała z uczuciem, jakby wcale nie była na niego zła. Bolało a była wdzięczna. Jęczała w jego usta, ale robiła to poddańczo, bez oporu. 



Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...