niedziela, 31 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


87. Tutaj można niemal wszystko.

Mój penis pulsował.  Kapała z niego sperma, resztki mojego nasienia. Gęste krople powoli spadały na łóżko. Stało się. W tej chwili zrobiłem coś, co w moim świecie nigdy nie przyszłoby mi do głowy. Nigdy bym się na to nie odważył. Tutaj było to jak jakiś raj, w którym można niemal wszystko. 


To doświadczenie było dla niego nowe, słodkie, gorące i przejmujące. Oto widział rzeczy, które, do tej pory, były dla niego tylko czystym wyobrażeniem, bajką i wręcz prawdziwym kosmosem. Teraz sam brał w tym udział, widział ją, taką młodą, delikatną i śliczną. Robił z nią takie rzeczy, rzeczy, od których kręciło mu się w głowie. 
Hmm??? Co? Że co? Że jak? Och nie! Tak, tak. To już moje starsze ja czuło, doświadczało i mieszało się z młodym, pełnym wigoru spragnionym seksu i głodnym orgazmu ciałem, tym młodym umysłem. Tak. Och, niestety, to byłem ja. Ten prawdziwy, ten dojrzały facet. Kim byłem? Nim, czy sobą? Nie wiem. Zresztą, czy to takie ważne?
Szok, spuściłem się w jej cipkę z góry. Tak po prostu. Oblałem ją moim nasieniem. Teraz nie wiedziałem, czy tego żałować, czy się cieszyć, pragnąć jeszcze więcej, czy się bać. Przecież istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że po czymś takim dojdzie do zapłodnienia. Na pewno już tak było. Och i co dalej?! Już po wszystkim! Pieprzyć to! Tak. Nie przejmować się, iść na całość!
Patrzyłem na swojego chuja. Skurwysyn, zdołał opaść tylko na krótką chwilę, a później znów się podniósł i wyprężył. Zesztywniał i zaczynał pulsować coraz bardziej intensywnie. To było szaleństwo. Istne szaleństwo. Co ja robiłem?!
Byliśmy jednym. Ja i on. Czułem, jak się zrastamy coraz bardziej i bardziej. Stary pryk i ten młody chłopak. Rzeczywistość okazała się być o wiele bardziej zaskakująca i ciekawa, niż mogłem sobie to wyobrażać. Byłem już pewien, nie chciałem wracać do swojej szarej codzienności. Teraz czułem to bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Czułem to całym sobą. Byłem pewny - nie chciałem wracać. Nie miałem pojęcia, jak zakończy się ta historia, ale chciałem doświadczać tego jeszcze i jeszcze. 
Czułem się tak, jakbym pisał swoją historię na nowo. To tak, jakbym tworzył swoje życie od nowa, jeszcze raz. Tak jakbym starł dużą, niewidzialną gumką część swojego życiorysu, te wszystkie złe doświadczenia i napisał to jeszcze raz, z nowymi błędami, oczywiście… Czy dało się inaczej? Nie wiem. No cóż. Te błędy wydawały mi się dużo bardziej pociągające i upragnione. Może po prostu, były inne. 
Jeszcze nie do końca uświadamiałem sobie, jakie mogą być tego konsekwencje. Nie miałem pojęcia, jaki będzie bilans ostateczny. Coraz lepiej, coraz bardziej doskonale czułem się w tym nowym świecie. Coraz lepiej odnajdywaniem się w tych faktach. To było szaleństwo, które trudno było opanować. Chciałem tu zostać i bawić się młodością do samego końca, bez względu na to, co się stanie. 
Nie wiem, co się ze mną działo, jakie zło mnie opanowało, jakie zło opanowało moje ciało i mój umysł. Nie potrafiłem odróżnić. Nie umiałem rozdzielić nas obydwu. Byliśmy, niejako osobno, obok siebie, a jednocześnie działaliśmy jak jeden człowiek. Obydwaj doświadczyliśmy jednego i drugiego istnienia. Każdy z nas brał swoją działkę i się nią cieszył. 
Mój penis pulsował.  Kapała z niego sperma, resztki mojego nasienia. Gęste krople powoli spadały na łóżko. Stało się. W tej chwili zrobiłem coś, co w moim świecie nigdy nie przyszłoby mi do głowy. Nigdy bym się na to nie odważył. Tutaj było to jak jakiś raj, w którym można niemal wszystko. 


sobota, 30 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


86. Jeszcze raz strzeliłem.

Jeszcze raz strzeliłem. O zgrozo, teraz prosto w jej szparkę. Drżałem w oczekiwaniu. Co na to ona? Ona usiadła, podparła się na poduszce, włożyła dłonie między swoje uda, rozpostarła palce po bokach szparki i rozwarła ją w dwie strony. Tymczasem moje nasienie już bez przeszkód dostało się do środka. 


Mój budyń, gęstą strużką, zaczął spływać w jej pachwinę. Przesuwał się powoli niczym miód. Musiała to czuć. Uniosła delikatnie głowę i spojrzała na mnie.  
Patrzyła na mnie, ale w jej oczach nie było ani odrobiny lęku. Była w nich ciekawość, trochę zainteresowania i jakaś taka piękna iskierka przekory. W pewnym momencie coś się stało. To było, chyba, w tej właśnie chwili, kiedy tak na mnie patrzyła. Przyglądała mi się w sposób tak, zdawałoby się, bardzo grzeszny, wyuzdany, chociaż, z drugiej strony, skromny i niepozorny. W tym właśnie momencie, w mojej głowie mogło zacząć dziać się coś niedobrego. Być może krzyczała już sprzeczność dwóch osobowości: mnie i jego. Nie jestem pewny. Być może niespójność już dawała o sobie znać. To było poza moim zasięgiem. Coś tam we mnie zaczynało iskrzyć. Złe duchy, z głębin podświadomości zaczynały wychodzić i panoszyć się nie dając spokoju. Nie wiem, co to było. Czyżby ukryte pragnienia? Dzikie żądze? 
Kilka sekund zadecydowało o wszystkim. W tym samym momencie zrobiło mi się niesamowicie gorąco, jeszcze raz tak gorąco, niesamowity ukrop. To coś zalało całe moje ciało, przejęło nade mną kontrolę. Nie mogłem już tego opanować. Spiąłem się tylko w sobie, naprężyłem, ile tylko mogłem i, jeszcze raz, strzeliłem. Słodkie uczucie odebrało mi zdolność normalnego myślenia, normalnego postrzegania rzeczywistości. 
-Oooooooooooohhhhhhh!!! - wyrwało się z mojego gardła przeciągłe westchnienie. 
Strzeliłem jeszcze raz. Nie kontrolowałem ruchów w ręki. Nie wiem, być może chciałem to zrobić specjalnie. Nie potrafię tego wyjaśnić. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego tak się stało. Strzeliłem wprost na środek jej cipeczki, na środek wzgórka. Sperma gęstym strumieniem bardzo powoli lała się w jej szparkę. Pryskałem jeszcze, dopompowując nasienia, które spływało i spływało, zalewając jej rowek gęstą rzeką mojego pożądania. 
Uniosła się wyżej na łokciach. Patrzyła, jak to coś, takie bardzo lepkie, porusza się przez jej młode wnętrze. 
-Hyk! - wyrwało się z jej gardła. 
Znów patrzyła w moje oczy. Uśmiechnęła się, a na jej policzkach pojawiły się śliczne rumieńce i te urocze dołeczki. 
-Yyyy… - jeszcze raz wyrzuciła ze swojej buzi. 
Była taka niewinna, taka skromna, całkowicie mi oddana i bezbronna! “O Boże, zrobiłem to!” - pomyślałem. Byłem taki podniecony i było mi z tym tak niesamowicie i niebiańsko dobrze, że trudno to sobie wyobrazić. Nie wiem, co się stało. Jakieś opętanie chyba. Kolejna gorąca fala szarpnęła moim ciałem. Znów się spiąłem i jeszcze raz strzeliłem. 
“Boże, ile ja tego w sobie mam!” - pomyślałem. 
Jeszcze raz strzeliłem. O zgrozo, teraz prosto w jej szparkę. Drżałem w oczekiwaniu. Co na to ona? Ona usiadła, podparła się na poduszce, włożyła dłonie między swoje uda, rozpostarła palce po bokach szparki i rozwarła ją w dwie strony. Tymczasem moje nasienie już bez przeszkód dostało się do środka. 
Ogrom doznań, jakich wtedy doświadczyłem, był trudny do wyobrażenia. To była wybuchowa mieszanina, wręcz piorunująca esencja podniecenia. Trucizna i lekarstwo zarazem. Miód i dziegieć. Lęk i przerażenie. Pragnienie totalnego wyuzdania. Pragnienie doświadczenia więcej i więcej. Nie wiem, co się w tym momencie ze mną działo. Nie potrafię tego wyjaśnić. To było ponad moje siły. W tej jednej chwili moje młode ja w swojej głowie miało jeden wielki ogromny znak zapytania. Zdaje się, że jeszcze nie do końca uświadamiało sobie to, co się wtedy działo. Mimo to, z drugiej strony, pragnęło i pożądało więcej. 

piątek, 29 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


85. Strzeliłem wprost na jej wzgórek.

Pomimo że to było już trzecie podejście, z mojej anakondy popłynęła bardzo duża ilość nasienia. Było gorące i wydzielało intensywne opary seksu. Strzeliłem wprost na jej wzgórek, w ten jej rzadki zarost. 


W pewnym momencie przez całe moje ciało przebiegł niesamowicie gorący i słodki dreszcz. Coś na kształt fali morskiej ogarnęło całą moją osobę: ciało i umysł. Nie umiałem nad tym, w żaden sposób, zapanować. Gorąco i przyjemne pulsowanie zdawało się ogarniać każdą moją komórkę, całe moje jestestwo. Wiedziałem, że nie mogę teraz tak w niej pozostać. Istniało bardzo duże ryzyko, że się po prostu spuszczę i narobię sobie niesamowitych problemów. Bardzo trudno było mi się przełamać i zmusić się do tego, by wyjąć mojego ptaka i całego aktu dokonać na zewnątrz. Mimo wszystko jakoś się to udało.
Jednym gwałtownym ruchem wyszedłem i zatrzymałem kutasa tuż nad jej cipeczką. To było takie miłe i przyjemne. W sumie nie znam innego powodu, dlaczego to zrobiłem. Widok mojego kutasa tuż nad jej muszelką doprowadzał mnie do szaleństwa. Ciężko było się wyrwać z amoku, zwierzęcej niemal, kopulacji. No cóż, w tej chwili nie mogłem racjonalnie oceniać swoich poczynań. 
Do tej pory wydawało mi się, że jestem całkiem rozsądny, że w takich sytuacjach będę umieć zachować się właściwie. Wybierając się w przeszłość do mojego młodszego ja, tego cichego chłopaka, wchodząc w jego ciało, postawiłem sobie jeden, jak mi się zdawało najważniejszy cel. Mianowicie, że będę ostrożny, jak się tylko da i postaram się niczego nie spieprzyć w sposób, którego później nie dałoby się naprawić. 
Jak się okazało, w konfrontacji z faktami, trudno było mi zachować zdrowy rozsądek i dystans do samego siebie. Nawet mając te wszystkie doświadczenia za sobą, doświadczenia pięćdziesięciolatka, terazteraz kiedy byłem tutaj, zaczynałem popełniać coraz więcej błędów, błędów, które mogły skończyć się źle. Mogły skończyć się nieciekawie przede wszystkim dla niej, to ona ryzykowała najwięcej, ale dla mnie, również. 
Chociaż, do czego nie mogłem się przyzwyczaić, dla mnie, dojrzałego faceta, nie było żadnych konsekwencji. Wracając, i tak, miałbym zupełnie czystą kartę. Konsekwencje, owszem, były dla tego młodego dzieciaka. On jeszcze bardzo niewiele wiedział o świecie, a ryzykował ogromnie dużo.
 No cóż, jak to mówią, to nie była gra o złote kalesony. Zdawałem sobie sprawę, że to tylko eksperyment, po którym nic w moim życiu się nie zmieni. Oczywiście, jeżeli ja sam się nie zmienię. To nie była nawet moja rzeczywistość. Nawet nie wiem czyja. Moje prawdziwe ja i tak miało wrócić do siebie, do swojego ciała i żyć normalnym, ustabilizowanym życiem męża i ojca. Zdawałem sobie sprawę, że ta linia rzeczywistości potoczy się własną drogą, niejako już bez mojego udziału, beze mnie. 
W sumie nie powinno mi zależeć na tym, co się tutaj dalej stanie. Jednak cały czas zdawałem sobie sprawę z faktu, że jakby na to nie patrzeć, to jestem ja, a nie nikt inny. To było takie dziwne i trudne do ogarnięcia. Tak, to byłem ja. Wprawdzie tylko moja przeszłość, ale jednak. To przecież była część mnie. Można powiedzieć, że trudno było mi zachowywać się w sposób całkowicie nieodpowiedzialny, jednak, mimo wszystko, zaczynałem puszczać wodze fantazji i ryzykować coraz bardziej. 
Tak więc, w tej chwili, zatrzymałem swojego fiuta nad jej słodką cipeczką i patrzyłem. W mojej głowie porządnie wirowało. Przed moimi oczami krążyły kolorowe kółeczka. Mój oddech był szybki, serce waliło jak oszalałe. Ścisnąłem kutasa i strzeliłem. Pomimo że to było już trzecie podejście, z mojej anakondy popłynęła bardzo duża ilość nasienia. Było gorące i wydzielało intensywne opary seksu. Strzeliłem wprost na jej wzgórek, w ten jej rzadki zarost. 

czwartek, 28 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


84. Wjechałem miękko w jej cipeczkę.

Powoli opadłem i, jeszcze raz, wjechałem miękko w jej cipeczkę. Było wilgotno, więc wszedłem gładko. Wygięła się, jeszcze raz szarpnęła w skurczu. 



Zatrzymałem się w końcu. Jedną ręką trzymałem mojego chuja, na wprost jej wejścia, a drugą podpierałem się na łóżku. Spojrzałem w jej oczy. To był ten moment. Samym wzrokiem powiedziała mi: 

-Tak, chcę tego. 
Zacząłem delikatnie opadać, opuszczać swoje biodra coraz niżej. 
-Kocham cię, - wyszeptałem.  
Wkrótce napotkałem opór. Westchnęła, naprężyła się. Zamknęła oczy, uchyliła usta. Zatrzymałem się na chwilę. Czekałem, a później znów zacząłem napierać mocniej, głębiej, ale w miarę delikatnie i z wyczuciem. 
Czekała. Patrzyłem na nią. Była gotowa. Widziałem to w jej oczach. Dopiero teraz wykonałem gwałtowne pchnięcie do środka. 
-Oooooch! - jęknęła głośno. 
Zatrzymałem się. Czekałem, aż pierwszy ból minie i będzie gotowa. Chciałem zobaczyć, czy nie sprawiło jej to zbyt wiele cierpienia. Jak się okazało, nie było to zbyt trudne do zniesienia. Czekałem dalej. 
Jej cipka była niesamowicie ciasna i gorąca. Przez całe moje ciało przepływały słodkie dreszcze, konwulsje rozkoszy. Najpierw delikatnie, powoli, począwszy od czubka głowy, poprzez palce stóp, skończywszy na kroczu. Coraz intensywniej, mocniej i bardziej przejmująco. Już zaczynałem się obawiać, czy, jeśli zacznę poruszać swoim biodrami, nie nadejdzie zbyt szybko kolejny orgazm. 
Nic takiego się jednak nie stało. Po chwili udało mi się opanować szalejące podniecenie i wykonałem pierwszy głębszy ruch. Wygięła się mocno,  jęknęła głośno: 
-Ooooooooch!!!
Zatrzymałem się w końcu tak, jakbym nie miał pewności, czy kontynuować to zadanie, czy też może raczej przestać. Mimo to dokładnie wiedziałem, co mam zrobić. Później, bardzo powoli się wysunąłem. Wykonałem ten ruch dużo wolniej, niż wjeżdżałem do środka. Takie dawkowanie przyjemności dawało mi dużo więcej satysfakcji, niż gdybym to robił normalnie. Bardzo dokładnie czułem zaciskające się mięśnie na moim gorącym, pulsującym kutasie. 
Powoli opadłem i, jeszcze raz, wjechałem miękko w jej cipeczkę. Było wilgotno, więc wszedłem gładko. Wygięła się, jeszcze raz szarpnęła w skurczu. Później jeszcze raz jęknęła głośno. Znów się zatrzymałem i odczekałem kilka sekund. Po chwili zacząłem się wycofywać. Taką czynność powtórzyłem jeszcze kilka razy. Następnie wprawiłem swoje biodra w delikatny, falisty ruch typowej kopulacji. 
To był strzał w dziesiątkę. Od razu było to widać. Seks przypadł jej do gustu. Przynajmniej ten uprawiany ze mną. Za każdym pchnięciem z jej gardła wydobywało się głębokie westchnienie i cichy jęk. Cały czas drżała. Jej wzrok był rozbiegany. Raz patrzyła w sufit, drugi raz na mnie. Rozrzucała niedbale włosy, wyrzucała ramiona za siebie. Jej ruchy były chaotyczne, nieskoordynowane. 
Była ciasna, wilgotna i niesamowicie gorąca. Było słodko, upojnie i odlotowo. Miałem wrażenie, że po moim ciele chodzi tysiące mrówek. Czułem, jak włosy na mojej głowie zaczynają powoli unosić się do góry. Szybowałem już nad ziemią. Tego właśnie chciałem, tego pragnąłem. 
Stopniowo poddawałem się gorącej fali uniesienia. Ja także zaczynałem głęboko oddychać i pojękiwać. Pracowałem biodrami wolno, rytmicznie, aczkolwiek coraz szybciej i mocniej. Wokół mojego fiuta wytworzył się pierścień perlistego soku, zabarwionego niedużą ilością krwi. 
Najpierw poruszałem się wolno, później coraz szybciej i szybciej. Wchodziłem coraz głębiej i głębiej. Zdawałem sobie sprawę, że nawet nie pomyślałem o żadnym zabezpieczeniu. Przecież nie mogłem sobie pozwolić na to, by strzelić do środka. Nie wiedziałem, czy będę w stanie wytrzymać takie napięcie do samego końca. Nie miałem pojęcia, co stanie się za chwilę. 

środa, 27 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


83. Ona jest dziewicą.

Wsunąłem je głębiej, obracałem raz w jedną, raz w drugą stronę. Czułem, że coś tam jest.  “Opór? Tak. Boże, ona jest dziewicą”, - pomyślałem, - “no tak jest dziewicą”. 


Operowałem moim językiem bardzo sprawnie. Jej szparka była oblana jak lukrowany pączek, spływała sokiem ze wszystkich stron i, aż prosiła się, by dokonać dzieła swoim twardym kutasem. No tak, tylko, że ja wiedziałem, iż nie mam się gdzie spieszyć. 
“Spokojnie i po kolei panie Robercie” - instruowałem sam siebie - “spokojnie, nigdzie się nie spiesz. Masz dużo czasu”. 
Chociaż było to trudne, starałem się trzymać moje młodsze ja w ryzach, żeby nie wyrwało się i nie zaczęło penetrować jej swoim wielkim drągiem. 
Dopiero po chwili pochyliłem się i zawisłem swoimi ustami nad jej wystającą truskaweczką. Była jak taki duży ślimak, który z zdawał się poruszać, pulsować i żyć własnym życiem. Kiedy się zbliżyłem, wysunęła się jeszcze dalej, a ja nacisnąłem po bokach tak, żeby jej to ułatwić. Jej antenka była duża, jak na tak młodą dziewczynę. Mogło wynikać to tylko z jednego: z bardzo silnego podniecenia. 
Z najwyższą radością otworzyłem usta i pochyliłem się. Prawie miałem ją w środku, ale nie zamykałem buzi, nie zwierałem jej jak kleszczy, tylko czekałem, oddychając nad nią, wdychając jej zapach. To była prawdziwa rozkosz obcowania z tą młodą cipeczką. Tymczasem ona, nie mogąc się już doczekać, jęczała coraz głośniej: 
-Proszę, proszę, weź mnie w siebie! Liż mnie! 
Dopiero później zamknąłem usta i wciągnąłem to coś, co było tak blisko. Było jeszcze takie mokre, lepkie. Wciągnąłem to do środka i zacząłem zachłannie ssać. Efekt był piorunujący. Szarpnęła się gwałtownie, prawie uniosła do góry i znów odpadła, znów się rozluźniła. 
Byłem jak zły pan doktor, który zamierza zrobić jej krzywdę, który czeka nad nią ze swoją wielką i grubą igłą. Och, to było cudowne!
Była już prawie gotowa, gotowa do ostatecznego spełnienia, ale pozostało coś jeszcze. Chciałem jeszcze, choć trochę, zająć się jej kwiatuszkiem. Chciałem zwrócić moją uwagę tam głęboko, tam, gdzie za chwilę miał wejść mój twardy drąg. 
Rozchyliłem jej płatki na boki, bardzo szeroko, dwiema dłońmi. Później pochyliłem się i zacząłem lizać sam środeczek po bokach, też głęboko. Później wprawiłem w ruch swoje palce. Byłem jak wariat. Wsunąłem je głębiej, obracałem raz w jedną, raz w drugą stronę. Czułem, że coś tam jest. 
“Opór? Tak. Boże, ona jest dziewicą”, - pomyślałem, - “no tak jest dziewicą”. 
Z tej radości zająłem się nią jeszcze dokładniej. Całowałem. Całowałem raz przy razie. Drżała. Trzęsła się z rozkoszy, a później odezwała się cicho, patrząc na mnie swoim płonącym wzrokiem: 
-Proszę, proszę, wejdź we mnie. Chcę cię w sobie poczuć.
Dopiero teraz, kiedy tak leżała z szeroko rozłożonymi udami gotowa na przyjęcie mojego ogiera, tego twardego zaganiacza, opadłem na nią w sposób charakterystyczny dla kochanka tej pozycji. Opuściłem swoje biodra, chwyciłem kutasa, który wcale nie chciał nagiąć się w tym kierunku. Był zbyt sztywny, zbyt napompowany krwią. W końcu jednak udało się tego dokonać. Delikatnie wsunąłem się do środka. Szarpnęła się w cudownym skurczu. 
Nigdzie się nie pchałem na siłę. Nie spieszyłem się jak gówniarz, którym przecież w pewnym sensie byłem. Ona tylko westchnęła głęboko: 
-Ooooooooohhhh…  
Później opadła, rozluźniła się i czekała. 
Trzymając swojego fiuta dziarsko w garści, przesunąłem nim wzdłuż jej cipki do dołu i do góry. Jeżdżąc tak jak pługiem poprzez bruzdy jej pola i robiąc sobie miejsce do dalszych igraszek, przygotowywałem się do ostatecznego ataku. 

wtorek, 26 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


82. Jej łechtaczka.

Widziałem, jak jej łechtaczka powoli, ale systematycznie wysuwa się na wierzch. Z satysfakcją obserwowałem, jak pęcznieje, pulsuje, oblewając się perlistym nektarem. Wydawało się, jakby prosiła o to, by zająć się nią w pierwszej kolejności. 


Pochyliłem się i zacząłem ssać to jej wrażliwe miejsce, wciągać głęboko w siebie, aż wyszło na wierzch. Byłem zachłanny i dziki, tak jakbym nigdy nie widział nagiej kobiety. Zacząłem ssać, to znów zagryzać. Głęboko wcisnąłem swoją twarz w jej brzuszek, chwyciłem za dolną krawędź dołeczka i zacząłem gryźć. Później znów zacząłem wodzić językiem głęboko w samym środku. Wiedziałem, że robię to dobrze.
Wiła się z rozkoszy, maksymalnie podniecona i gotowa do ostatecznego spełnienia. Brawo! O to chodziło. Powoli zacząłem schodzić coraz niżej. Nie przerywałem całować. Robiłem to raz przy razie, mocno, gęsto, wilgotno i gorąco. Muskałem ustami w przeróżny sposób. 
W końcu, kiedy, jak mi się zdawało, nadszedł odpowiedni moment, zdobyłem się na coś jeszcze, na coś, czego ona się w ogóle nie spodziewała. Być może ja także. To był impuls. W jednej tej chwili przyszła mi taka myśl do głowy. Pochyliłem się i zrobiłem malinkę w jej pachwinie. Nawet teraz nie protestowała. Była idealną kochanką. 
Zacząłem ssać, mocno wciągając jej skórę, a ona dyszała i jęczała, prosząc o więcej: 
-Tak. Teraz. Tak, chcę cię. 
Ucieszyłem się. Gdy podniosłem głowę, zorientowałem się, że pozostał sino fioletowy ślad. To było jak moja pieczątka, mój podpis, mój własny podpis na jej ciele. Znaczyło to: jesteś, jesteś moja, już nigdy cię nie oddam, serduszko moje. 
Po chwili znów zacząłem znów całować okolice jej cipeczki. Byłem już bardzo podniecony, ale starałem się robić to bardzo dokładnie. Najpierw z jednej, później z drugiej strony. Dopiero po dłuższej chwili, naprawdę po dłuższej, powiedzmy, po kilku minutach, zdecydowałem się przejść do sedna sprawy. Położyłem dłonie na obydwu brzegach jej słodkiej norki i, delikatnie palcami, rozwarłem je na boki. 
Buchnęło gorąco, para, wilgoć i cudowny zapach kobiety, ale nie takiej dojrzałej, lecz takiej jeszcze pachnącej mlekiem. Po moich plecach biegały już bardzo intensywne dreszcze. Pragnąłem wejść w nią swoim twardym kutasem. 
Rozwarłem jej szparkę, a ona westchnęła tylko cicho: 
-Ooooch, jak mi dobrze! 
Byłem szczęśliwy. Czułem, że wreszcie jestem w swoim  żywiole. Pomyślałem sobie tylko: 
“Spokojnie mała, to jeszcze nie koniec. To dopiero początek.” 
Patrzyłem. To było niesamowite. Nawet sam widok przyprawiał mnie o słodkie dreszcze. Najważniejsze jest piękno. Jeżeli chodzi o mnie, to tak, byłem wzrokowcem. Lubiłem patrzeć. Obserwowanie tej młodej, jeszcze tak słabo zarośniętej, cipeczki i to z tak bliska, przyprawiało mnie o silne zawroty głowy. Co tu dużo mówić, prawie postradałem zmysły. Niemniej, walcząc z własnym podnieceniem, starałem się trzymać kupy. Chciałem doprowadzić to do końca według własnego uznania.
Ona reagowała bardzo aktywnie. Widziałem, jak jej łechtaczka powoli, ale systematycznie wysuwa się na wierzch. Z satysfakcją obserwowałem, jak pęcznieje, pulsuje, oblewając się perlistym nektarem. Wydawało się, jakby prosiła o to, by zająć się nią w pierwszej kolejności. Nie zostawiać jej na później. 
No cóż, to był trudny wybór. Mimo wszystko najpierw zdecydowałem się na to, żeby zająć się jej płatkami, które wystawały na wierzch niczym mała firanka. Zacząłem je dotykać swoim językiem: najpierw z jednej strony, później z drugiej, wciągać nektar do środka i łykać wszystko jak stary erotoman. 
Teraz już drżała i jęczała już na całe gardło: 
-Och, oooooch taaak, taaaaak! Bierz mnie! Tak, bierz mnie! Tak chcę! Tak, tak… liż mnie! 

poniedziałek, 25 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


81. W okolicach jej pępka.

W końcu zatrzymałem się w okolicach jej pępka. Drżała jeszcze mocniej. Widocznie to miejsce było dla niej bardzo wrażliwe. “No cóż, dobrze się składa” - pomyślałem - “bo to także moje ulubione miejsce pieszczot”. 


W pewnym momencie, kiedy na chwilę się oderwała, westchnęła: 
-Proszę, weź mnie mocno. Proszę. Och, tak ciebie bardzo pragnę. Chcę cię poczuć głęboko w sobie. Och, chcę cię, chcę cię, chcę cię…
Była moja, gotowa do wykonania wszystkiego co jej powiem. O to chodziło. Uśmiechnąłem się zwycięsko i powoli zacząłem się cofać. 
Wkrótce zawisłem nad jej piersiami. Teraz miałem w zasięgu jej niesamowite cycuszki. Były gorące, duże i napęczniałe. Kołysały się delikatnie na boki. Sutki zesztywniały i wyszły na wierzch. Brodawki przybrały barwę ciemnobrązową, zrobiły się większe i bardziej chropowate. 
Przez chwilę napawałem się tym widokiem. Był rozkoszą dla moich oczu. Cieszyłem się tym cudownym obrazem jej piersi, tych młodych, jędrnych, zdrowych piersi. Dech mi zaparło. Później, zupełnie bez pośpiechu, tak, jakby z całkowitym relaksem, zniżyłem się i wziąłem w usta jeden sutek. 
Westchnęła głęboko, zesztywniała i skierowała swoje ciało w moją stronę, niejako wpychając swoją pierś w moją twarz. Nie pozwoliłem jej przejąć inicjatywy, choć bardzo tego chciała. Cofnąłem się. 
Trzymałem sam sutek. Taki właśnie miałem zamiar, ani więcej ani mniej. Moje usta jeszcze były całkiem suche. O to właśnie chodziło. Trzymałem tak po prostu, nie robiłem nic więcej. 
Dopiero później, po dłuższej  chwili, wysunąłem język i zacząłem nim wodzić wokół jej antenki: w jedną stronę, później drugą. Teraz wypuściłem dość dużą ilość śliny. Jej brodawka zrobiła się mokra, jeszcze bardziej sztywna i chropowata. Teraz zacząłem ssać równo i dokładnie, a później wodzić językiem wokół niej, najpierw w lewo, później w prawo, później znów w lewo, bez pośpiechu. 
Wygięła się w pałąk i drżała, prosząc o więcej i więcej. Nie spieszyłem się nigdzie, tylko zacząłem ugniatać jej cycuszki. Delikatnie zagryzałem sutek. Sprawiało mi to dużą przyjemność. Po jakimś czasie, skierowałem swoją twarz na drugą pierś i zacząłem robić dokładnie to samo. Powoli bez pośpiechu z całowałem, dotykałem zagryzałem zębami i kiedy widziałem, że już płonie z pożądania, że już nie może wytrzymać, że już jest na granicy słodkiej rozkoszy, powoli schodziłem coraz niżej z moimi pocałunkami. Robiłem mokry ślad wzdłuż jej brzucha. 
W końcu zatrzymałem się w okolicach jej pępka. Drżała jeszcze mocniej. Widocznie to miejsce było dla niej bardzo wrażliwe.
“No cóż, dobrze się składa” - pomyślałem - “bo to także moje ulubione miejsce pieszczot”. 
Doskonale wiedziałem, że osoba, która jest wrażliwa na coś takiego, będzie usatysfakcjonowana i nie pomyliłem się. Stało się dokładnie tak, jak myślałem. Zacząłem całować, robiąc kółeczka wokół dołka. Później wysunąłem język i zacząłem wodzić nim, zostawiając mokry ślad na jej skórze. 
Widziałem, jak szarpie się w coraz silniejszych konwulsjach. Słyszałem, jak pojękuje coraz głośniej, w szybko napływającej, słodkiej rozkoszy. Cieszyłem się, bo wiedziałem, że robię to dobrze, że jest jej dobrze, że jest zadowolona i, że odbiera to bardzo pozytywnie. O to mi przecież chodziło.
Wszystko było takie świeże i nowe. Jej pępuszek pachniał cudowną, młodą laseczka, młodą dziewczyną, dzieckiem prawie jeszcze. Wystawiłem język i wsunąłem go w sam środek. Był głęboki, ciasny, a ona westchnęła tylko: 
-Och, och, och! 
Wiedziałem, że to jest to. Byłem bardzo zadowolony. Później pochyliłem się jeszcze bardziej i zrobiłem coś, co zawsze chciałem zrobić. Powiem tak, moje dorosłe ja chciało to zrobić. Chociaż do tej pory, jakoś nie miało po temu okazji. Teraz, to drobne ciało zapraszało do tego, by tego dokonać. 

niedziela, 24 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


80. Nad jej rozgrzaną cipeczką.

Patrzyła na mojego kutasa, który znajdował się dokładnie nad jej rozgrzaną cipeczką. Zdawała się być trochę rozkojarzona. Pewnie wydawało jej się, że wejdę w nią tym ogromnym drągiem i doprowadzę to wszystko wreszcie do końca.


No cóż, nie mogłem przecież narzekać. Ja już swoją porcję rozkoszy miałem. Teraz byłem bardziej wyluzowany i odprężony. Nie musiałem aż tak bardzo skupiać się na swoich doznaniach. Mogłem spokojnie planować i prowadzić ją do słodkiego orgazmu bez ryzyka przedwczesnej wpadki. Chciałem, by widziała we mnie doskonałego kochanka. 
Kiedy byłem blisko jej cipeczki, znów zacząłem dotykać ustami samego wzgórka. Wszystko odbierałem tak dokładnie. Czułem pojedyncze grube włosy na swoich ustach, na nosie i policzkach. Łaskotały przyjemnie. Zanurzając swoją twarz w jej zaroście, poruszałem się nad jej pagórkiem, tuż nad wilgotnymi, gorącymi płatkami, które delikatnie wynurzały się ze środka, ale nie dotykałem ich. Miałem wrażenie, że gram na laserowej harfie z niewidocznymi strunami.
 Drżała, wyginając w moją stronę swoje podbrzusze. Robiła to tak, bym wreszcie dotknął tego czułego miejsca. Nie mogła już wytrzymać. Chociaż także bardzo tego chciałem, cofałem się, nie dając jej szans na to, by swoim gorącym gniazdkiem zbliżyła się mojego języka. Drżała, czekając na kolejne etapy tej wspaniałej gry. 
Nie wiem, czy była zawiedziona, bo, zamiast skierować się tam, gdzie trzeba (być może myślała, że teraz to już nastąpi) przesunąłem się wyżej, postawiłem dłonie po obu stronach jej ciała i zawisłem nad jej torsem. Delikatnie uniosła się do góry i spojrzała wzdłuż mojego brzucha. Patrzyła na mojego kutasa, który znajdował się dokładnie nad jej rozgrzaną cipeczką. Zdawała się być trochę rozkojarzona. Pewnie wydawało jej się, że wejdę w nią tym ogromnym drągiem i doprowadzę to wszystko wreszcie do końca. Nic z tych rzeczy jednak się nie stało. 
Ja miałem całkiem inny plan. Nie spieszyłem się. Przesunąłem się wyżej, dokładnie nad jej piersi i zatrzymałem. Patrzyła na mnie jakby z pytaniem w oczach. Pewnie wydawało się jej, że tutaj się skieruję i zacznę się nimi bawić. Musiałem być dla niej niesamowitą zagadką. Powiem szczerze, że trochę mnie to bawiło.
Wbrew jej oczekiwaniom, przesunąłem się jeszcze dalej. Uśmiechnęła się tylko. Trudno powiedzieć, czy było to rozczarowanie, czy też może zwykłe rozbawienie. W każdym razie, czekała.
Zatrzymałem się nad jej twarzą. Patrzyła i, w pewnym momencie, chciała wyciągnąć dłoń, ale ja delikatnie ją odsunąłem i ułożyłem za jej głową. W ten sposób dałem jej do zrozumienia, że nie tędy droga, że jeszcze powinna trochę poczekać, że to ja teraz zabawiam się jej ciałem i to ja decyduję, w jaki sposób dojdzie do tej słodkiej rozkoszy. Być może, właśnie to było dla niej najtrudniejsze. 
Pochyliłem się na nią na nią. Uśmiechała się cały czas. Domyślała się. Uchyliła delikatnie usta w oczekiwaniu na gorący pocałunek. Dotknąłem jej warg z góry swoimi ustami i zaraz później odsunąłem się. Po chwili zrobiłem to jeszcze raz i znów się delikatnie odsunąłem. Ta zabawa coraz bardziej podnosiła ciśnienie. Obydwoje byliśmy na granicy wybuchu.
Za kolejnym razem, wysunąłem język i wjechałem między jej zęby. Westchnęła. Przywarłem do niej głęboko i mocno. Byliśmy razem. Połączyliśmy się w wilgotnym pocałunku. Trwała tak, roztargniona, ale szczęśliwa. W zasadzie nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Nie wiedziała, co ma zrobić ze swoimi rękoma, jak ich użyć.
W końcu, wybierając jakieś rozwiązanie, chwyciła mnie za głowę i przycisnęła mocno do siebie. To było dobre posunięcie. Zaczęła dyszeć prosto w moje usta, prosto moją twarz. Jej oczy płonęły, chciała tego bardzo. 

sobota, 23 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


79. Śladem mojego języka.

Im byłem bliżej, schodziłem coraz wolniej. Siałem pocałunkami coraz gęściej, woziłem mokrym śladem mojego języka po wewnętrznej stronie jej uda. W końcu doszedłem do rzadkiego, skromnego zarostu i zacząłem całować jej wzgórek z jednej strony. To była magiczna chwila.


Zbliżyłem się do niej. Mój fiut znów był gotowy do gorącej akcji, dynamicznej. W tym miejscu chciałem zaznaczyć, że wcześniejsze doświadczenia z wytryskiem całkiem dobrze mu zrobiły. No cóż, napięcie nieco spadło i mogłem cieszyć się kolejnymi igraszkami miłosnymi, bez większego ryzyka. Głupio byłoby wystrzelić zbyt wcześnie. Tak przy okazji, można powiedzieć, że nauka nie poszła w las. Ten młody chłopak zapamiętał to dobrze. Czuł, że właśnie tak powinien robić za każdym kolejnym razem. To było, przynajmniej częściowe rozwiązanie jego problemów. 
Więc działo się. Nie było nad czym się rozwodzić i zastanawiać. Byliśmy w samym środku seksualnego maratonu. Leżała na wznak, a ja, tak stałem nad nią ze sterczącym fiutem. Kiedy byłem już pewny, że wszystko potoczy się dobrze, podszedłem i przyklęknąłem na podłodze. Nie mogłem zrobić tego na łóżku, bo było małe i nie zmieściłbym się na nim. 
Położyłem dłonie na jej kolanach i delikatnie rozchyliłem na boki. Starałem się robić to, bardzo delikatnie, powoli, nigdzie się nie spieszyć, tak żeby wszystko przebiegało według najlepszego scenariusza. 
Po chwili jej nóżki były już rozłożone szeroko. Wiedziała, co się stanie. Chciała tego. Patrzyła na mnie i uśmiechała się ciepło. Poddawała się moim ruchom bez najmniejszych problemów, nie protestowała. Brała wszystko, co jej dawałem. Ufała mi. Była gotowa oddać mi się w całości. 
Kiedy wreszcie to zrobiłem, kiedy rozwarłem jej uda, a ona uśmiechnęła się tak serdecznie, kiedy zobaczyłem w jej policzkach te gorące rumieńce, wiedziałem już, że wszystko jest dobrze, że o nic nie muszę się już obawiać. 
Płonęła z podniecenia. Być może myślała, że zanurzę swój język w jej gorącym wnętrzu od razu, już teraz, bez zwłoki. Tymczasem ja chciałem, zagrać trochę inaczej. Chciałem przeciągnąć tą cudownę chwilę prawie w nieskończoność. Chciałem, aby trwało to i trwało, by nigdy się nie skończyło. Wiedziałem, że tak się nie da, ale miałem poczucie, że warto. Warto było z nią to robić choćby minutę dłużej. Chciałem dać jej z siebie jak najwięcej. 
Pochyliłem się i, znów, czas jakby się zatrzymał. Obniżyłem głowę w taki sposób, że schowała się między jej kolanami. W tym samym momencie zatrzymałem się. Czułem jak cała drży. Odwróciłem twarz w prawą stronę i zacząłem całować jej udo od wewnętrznej strony. Zacząłem od kolana. Zamarła w bezruchu. Całowałem raz przy razie, gęsto, mokro, wilgotno i gorąco. Schodziłem coraz niżej i coraz dalej. Byłem coraz głębiej, coraz bliżej jej słodkiej, pachnącej kobietą, cipeczki. Nie mogłem się doczekać. Jej kobiecość była jak najcudowniejszy prezent.
Im byłem bliżej, schodziłem coraz wolniej. Siałem pocałunkami coraz gęściej, woziłem mokrym śladem mojego języka po wewnętrznej stronie jej uda. W końcu doszedłem do rzadkiego, skromnego zarostu i zacząłem całować jej wzgórek z jednej strony. To była magiczna chwila.
Moja młoda kochanka uśmiechała się gorąco i serdecznie. Czułem, jak drży na całym ciele. Była jak świeżo zrobiona galareta. Zdawała się wić się niczym piskorz wyjęty z wody, a ja, zamiast skierować się do centrum jej metropolii, bo przecież byłem już tak blisko, cofnąłem się znowu do kolan i zacząłem to samo z drugiej strony. Znów obdarowałem ją drobnymi pocałunkami raz przy razie, gęsto. Nigdzie nie spieszyłem się. 


piątek, 22 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


78. Zaczęliśmy się całować.

Patrzyłem w jej oczy prosto i odważnie, wręcz bezczelnie, a później zbliżyłem swoją głowę, uchyliłem usta, wysunąłem język i zaczęliśmy się całować. Było gorąco i wilgotno. Z przechyloną delikatnie twarzą, penetrowałem jej usta swoim językiem, a kiedy skończyliśmy, znów spojrzałem na nią, delikatnie chwyciłem za ramiona i skierowałem w stronę łóżka.


Czując pulsowanie w moim ogierze i niesamowite wirowanie w głowie, przeżywałem do końca swój upojny, gorący orgazm. Moje słodka kochanka połykała dokładnie wszystko, co ze mnie wypłynęło. No i stało się. 
Teraz byłem w stanie zrobić z nią wszystko, co tylko zechce. Wszystko, a nawet więcej niż będzie sobie to w stanie wyobrazić, zapragnąć, czy pożądać. Chciałem traktować ją jak księżniczkę, jak największy dar od niebios. Byłem jej całkowicie oddany. 
Drżąc i kołysząc się na nogach, delikatnie chwyciłem ją za ramiona i uniosłem do góry. Ona także dygotała. Jej drobne ciało było pokryte gęsią skórką i trzęsło się. Stanęła przede mną, uśmiechając się niepewnie, a ja ująłem jej głowę z dwóch stron i popatrzyłem głęboko w oczy. 
W tym momencie sam kierowałem już ruchami mojego młodszego ja. Nie chciałem uronić ani jednego doświadczenia, ani jednej sekundy z tego wszystkiego, co się działo. Byłem zachłanny, chciałem wszystko mieć dla siebie i tylko dla siebie. Pragnąłem wszystko robić po swojemu, tak, by nikt mi nie przeszkadzał. 
Patrzyłem w jej oczy prosto i odważnie, wręcz bezczelnie, a później zbliżyłem swoją głowę, uchyliłem usta, wysunąłem język i zaczęliśmy się całować. Było gorąco i wilgotno. Z przechyloną delikatnie twarzą, penetrowałem jej usta swoim językiem, a kiedy skończyliśmy, znów spojrzałem na nią, delikatnie chwyciłem za ramiona i skierowałem w stronę łóżka.
Nim zdążyła się zorientować, położyłem na pościeli. Poddawała się moim ruchom bez najmniejszych problemów. Ułożyła się na wznak i czekała na to, co za to co moment się stanie.
W tej chwili działy się prawdziwe, boskie cuda. Czułem się tak, jakbym był w rajskim ogrodzie. Starając się chłonąć sobą każdy szczegół, starając się doświadczyć jak najwięcej, poczuć jak najwięcej, być tu i teraz, w tej chwili dla niej, dla siebie, niczego nie uronić, traktowałem to, jak święty ceremoniał, który odprawiałem dzięki temu młodemu chłopakowi, którym byłem. 
Niedoświadczony nastolatek patrzył z niedowierzaniem, a jednocześnie z niesamowitym zachwytem na to wszystko, co się działo. Moja dojrzała osobowość uważnie kierowała jego dłońmi, tak żeby niczego nie przeoczył, żeby nic nie wydało mu się dziwne i podejrzane, żeby miał całkowite poczucie, że wszystko, co się dzieje, odbywa za sprawą jego własnej nieprzymuszonej woli, jego własnej świadomości. Muszę przyznać, że przynajmniej po części tak się to odbywało. 
Trzeba powiedzieć, że moje starsze ja cieszyło się niesamowicie. Oto w tej chwili doświadczyło młodości i witalności w najlepszym, jakim można było sobie wyobrazić, wydaniu. To było oszałamiające i niesamowite. Jednak, pomimo tej całej pozytywnej energii, odczuwanie tak ogromnej potencji seksualnej, było trudne do przetrawienia, dla człowieka, już nieco zdartego przez życie. No cóż, w tej chwili i tak nie mogłem nic na to poradzić. Przynajmniej nie chciałem robić tego teraz. Tak się działo i musiałem się jakoś z tym pogodzić, jakoś ułożyć to w sobie. To były całkiem nowe doświadczenia. 
Położyłem ją bardzo delikatnie, tak po prostu, na wznak, na tym łóżku, na moim łóżku. Przykryte było moją pościelą. Celowo nie zmieniałem jej. Jeszcze pachniało moim ciałem. Miałem wrażenie, że ona to lubi. Wiem, że musiała czuć mój zapach. Przekręciła głowę na jedną stronę i zaciągnęła się głęboko. To był bardzo dobry znak.

czwartek, 21 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


77. Znów się spuściłem.

Znów się spuściłem. Teraz prosto w jej usta. Przy całej tej akcji o mało nie upadłem.  “Boże, Boże… co za rozkosz!” - kołatało się w mojej głowie. 


To, co działo się w tej chwili, szło przez moją świadomość niczym odkurzacz, z całą siłą wyrywając wszystkie stare, skostniałe poglądy, poglądy, które miałem do tej pory na temat życia, seksu i kobiet. Nie wiem jak to się działo, ale, zastanawiałem się, przynajmniej przez jakiś moment, w jaki sposób, poradzę sobie z moimi nowymi doświadczeniami, kiedy już wrócę. Czy będę w stanie wykorzystać je w życiu codziennym? Zdawało mi się, że tak. Myślałem, że najprawdopodobniej, nie będę miał innego wyjścia, że będzie to moja nowa rzeczywistość, rzeczywistość cofnięta w czasie o trzydzieści lat. Zdawało mi się, że będę to pamiętał tak, jakby to było wczoraj. Czułem, że te doświadczenia zostaną we mnie, staną się częścią mnie, aby ubogacać i dawać nowe perspektywy na przyszłość, na lepszą przyszłość.
Kiedy uwolniła mojego kutasa, uniosła głowę i przełknęła to co z niego zebrała. Następnie uśmiechnęła się i powiedziała:
-I jak, dobrze?
“Och, słodka ty moja kruszynko”, - pomyślałem, - “jak możesz jeszcze zastanawiać się nad takimi rzeczami? Przecież ja jestem już na skraju orgazmu.” 
-Jak najbardziej, słoneczko. Jest mi cudownie, - odezwałem się ciepło. 
Popatrzyła na mnie. 
-Chcesz jeszcze? - spytała. 
Uśmiechnąłem się. 
“Boże, czemu ona zadaje takie pytania? Czemu jest tak niesamowicie rozbrajająca?” - nie mogłem poradzić sobie z własnymi myślami. 
 Skinąłem głową. 
-Tak, chcę. Tak. Bardzo chcę, - szepnąłem. 
Znów się pochyliła się i, niejako w odpowiedzi, objęła mojego twardego fiuta, teraz już lśniącego od jej śliny i pachnącego jej ustali. Objęła go znów i zaczęła ssać, jak małe dziecko, jak cielak. Natychmiast przepłynęło przeze mnie gorąco. Uniosłem się na palcach i westchnąłem głęboko. 
Uwolniła go po chwili i znów spojrzała na mnie, jakby się zastanawiając i pytając, czy wszystko ze mną w porządku. Próbowałem uspokoić oddech. Drżałem. Kiedy w moim spojrzeniu zobaczyła, że nic się nie dzieje, znów się pochyliła i znów mnie pochłonęła. Tym razem jeszcze głębiej. Puściła też w ruch swój zwinny język, który tańczył ze wszystkich stron. 
Drżałem i wzdychałem coraz głośniej. Zastanawiałem się, skąd jej się to bierze. Przecież, nie mając doświadczeń w tej dziedzinie, a wierzyłem, że ich nie ma, musiała mieć niesamowite wyczucie. Jej intuicja wydawała się wręcz mistrzowska. 
Znów mnie pochłonęła, ale tym razem pracując nad głowicą swoimi ustami, zaczęła poruszać paluszkami do góry i do dołu na samym trzonie. Popłynąłem. Teraz już naprawdę mocno spiąłem się w sobie i tylko westchnąłem. Zaraz później pociemniało mi w oczach. 
Znów się spuściłem. Teraz prosto w jej usta. Przy całej tej akcji o mało nie upadłem. 
“Boże, Boże… co za rozkosz!” - kołatało się w mojej głowie. 
Trudno było mi to wszystko ogarnąć. Malutki strumyczek gęstego nasienia wysączył się z kącika jej ust, ale resztę ładnie przełknęła. Nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę. Miałem wrażenie, że jestem w jakimś nie w jakiejś bajce. Chciałem śpiewać, biegać, tańczyć i cieszyć się. Chciałem wykrzyczeć to wszystko całemu światu na całe gardło. Z drugiej jednak strony, czułem, jak bardzo to jest niepoprawne, że będę musiał się wyspowiadać, że tak nie można. Znów moje starsze ja mówiło: 
“Tylko spokojnie, chłopaku. Wszystko jest w porządku. Chcesz uprawiać seks? Tak właśnie on wygląda. To wszystko, co się dzieje, jest zupełnie naturalne. Tak wygląda prawdziwe ruchanie. Naprawdę, nie musisz się niczego wstydzić. Nic złego nie robisz. To jest twoje życie, twoje doświadczenia. Nie mniej poczucia winy, nie rezygnuj, po prostu bierz i ciesz się tym.” 


   

środa, 20 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


76. Próbował udawać kozaka.

Jakby nie było, cały czas, przynajmniej w jakiejś części, czułem się starym dziadem, pięćdziesięciolatkiem, który, wcisnąwszy się w jak zbyt ciasny garnitur, w swoje młode ciało, próbował udawać kozaka.


Już po chwili cofnęła swoją głowę, przy okazji zbierając wszystko, co pozostało jeszcze na moim prąciu i czyszcząc je dokładnie językiem ze wszystkich stron. Pod moją czaszką wirowało. To było cudowne. Miałem wrażenie, że powoli przenoszę się do nieba. Raj przyjmował mnie z szeroko otwartymi bramami. Szedłem śmiało, jak w dym. Chciałem jeszcze więcej i więcej. Drżałem, raz stając na palcach, drugi raz na piętach, raz rozsuwając nogi szeroko, z zaraz później raz łącząc je i zaciskając uda. 
Tymczasem ona, przebierając rączkami, bawiła się moim workiem. Myślałem, że oszaleję ze szczęścia. Delikatnie, jak pani doktor, badała jajka w środku. Tak jakby chciała sprawdzić, czy są idealnie okrągłe i dostatecznie twarde. Moje życie, moje przyrodzenie było w jej sprawnych, delikatnych rączkach, a ja nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. 
W tej samej chwili głowica mojego, twardego i podnieconego do granic możliwości kutasa, spoczywała w jej słodkich i gorących ustach. Odpływałem w niebyt istnienia, gdzieś poza granice wszechświata. 
Później bawiła się samym konarem, poruszając dłonią do przodu i do tyłu. Pomijając już doznania na samym kutasie, które były nie do ogarnięcia, dla tego młodego, niedoświadczonego chłopaka taki widok, jak i samo wrażenie, że dzieje się z nim coś tak niezwykłego, było więc trudne do zaakceptowania. Szok nigdy nie był tak silny jak teraz. To było zbyt słodkie, zbyt gorące. Nawet w najśmielszych snach nie potrafił sobie tego wyobrazić. Teraz wydało mu się to wszystko zbyt grzeszne i zepsute, by mogło istnieć naprawdę.  
W pewnym momencie zacząłem obawiać się, że jego zachowanie wymknie się spod mojej kontroli i zrobi coś, co zepsuje całą zabawę. Miałem bardzo trudne zadanie. Przez jakiś czas musiałem wpływać na niego w sposób bardzo uspokajający i, momentami, podsuwać myśli, które tłumaczyły mu, że wszystko jest w porządku, że nic złego się nie dzieje. Praca była niemal syzyfowa. On cały czas powtarzał swoje: że tak nie można, że już dość. Był jak dziecko: podniecony, ale wystraszony. Jego lęki i niepewności trzeba było trzymać w ryzach, bo mógł narobić kłopotów. 
Co tu dużo mówić. To było widać jak na dłoni. Nawet moje starsze ja także było już na skraju wyczerpania. Jego podniecenie sięgało już zenitu. Mnie także było się trudno z tym pogodzić, zaakceptować to wszystko. Działo się zbyt dużo, chociaż może tak niewiele. 
Dojrzały facet także uważał to, za co za coś bardzo niedozwolonego, zdrożnego i zepsutego. Jakby nie było, cały czas, przynajmniej w jakiejś części, czułem się starym dziadem, pięćdziesięciolatkiem, który, wcisnąwszy się w jak zbyt ciasny garnitur, w swoje młode ciało, próbował udawać kozaka. Nie bardzo wiedziałem jak pogodzić ze sobą tak sprzeczne odczucia. 
Z drugiej strony, nie udawałem, ja byłem przecież nim. Tak naprawdę, byłem tym małolatem. Nie dało się tego rozdzielić w sposób tak łatwy, jak mogłoby się wydawać. Czułem wszystko to, co on i odbierałem tak samo mocno. To moje myśli, przepełnione doświadczeniami człowieka w średnim wieku, były zbyt skostniałe i stare. To moje myślenie trzeba było zmienić, odświeżyć, a nie to, co się w tej chwili działo. 

wtorek, 19 maja 2020

Projekt: "Przyszłość".


75. Objęła ustami całą żołądź.


Później poczułem gorąco i wilgoć. O mało nie pofrunąłem do góry. Objęła ustami całą żołądź, pomimo, że była taka brudna i lepka od nasienia. Ledwie obejmowała ją swoją małą buzią. Starała się, jak mogła. 


-Ooooch, - westchnąłem, niemal stając na palcach. 
Z tak wielką niecierpliwością czekałem na dalszy bieg wydarzeń. Miałem wrażenie, że unoszę się nad ziemią. Przez chwilę bawiła się w ten sposób moimi jajkami, doprowadzając mnie na sam szczyt podniecenia i sprawiając, że mój dyszel uniósł się prawie do pionu. Wychodziło jej to perfekcyjnie. Mogłem tylko bić brawo. 
Patrzyła na niego z podziwem i zachwytem, jakby zadowolona z siebie, że ma na mnie taki wpływ, a później jej dłonie bardzo sprawnie, jak na tak młodą osobę, zacisnęły się na trzonie. Przed moimi oczami pociemniało w jednej chwili. 
Teraz nastąpiła chwila przerwy i konsternacji. Spojrzała na mnie, jakby z pytaniem w oczach, z pytaniem, czy dobrze to robi. Kiwnąłem tylko z samymi powiekami i uśmiechnąłem się ciepło. To było dla niej zachętą do dalszych, bardziej zuchwałych, działań. Zacisnęła swoje paluszki i znów przez moje ciało przeszedł gorący dreszcz, jakby ktoś oblał mnie ukropem. Tik-tak, tik-tak… czas ciągnął się jak miód.
Trzymała tak, a mój fiut pulsował z całych sił, pompując sto razy więcej krwi w swoje naczynia, niż normalnie. Był jeszcze nieco lepki i mokry od nasienia. Pachniał spermą, jak stary cap. Niemniej, jej to wcale nie przeszkadzało. Aż do tej pory nie miała w sobie żadnych oporów. Przynajmniej nie było po niej tego widać w najmniejszy nawet sposób.
Kiedy zaczęła poruszać delikatnie w górę i w dół, zaciskając swoje palce elastycznie, znów miałem wrażenie, że za chwilę się spuszczę. Płonąłem ze szczęścia i podniecenia. Moje młodsze ja chciało powstrzymać przebieg sytuacji, ale starsze, doświadczone, powstrzymywało go przed tym i popychało do przodu, mówiąc:
“Młody, nie powstrzymuj tego, puść wodze fantazji. Nie krępuj się, ciesz się życiem i bierz to, co los ci daje. Dalej, dalej… ruchaj, przeleć ją we wszystkie dziurki. Zobaczysz, jakie to fajne!” 
Moje doświadczone ja zdawało sobie sprawę z tego, że w tym młodym, napompowanym testosteronem, ciele jest jeszcze tyle energii, tyle sił witalnych, aby finalnie wszystko przebiegło bardzo dobrze. Gówniarz nie musiał się niczego obawiać.
“Hej, Robert, do boju! Nie żałuj sobie! Zrób to! Zrób to jeszcze raz! Ciśnienie musi zostać jeszcze spuszczone. Jeszcze jesteś zbyt podniecony, zbyt spięty. Dasz radę! Śmiało! To wszystko jest seks. Zobaczysz, później będziesz to miło wspominał”, - mówiłem do niego. 
W końcu, ten młody chłopak, biorąc moje słowa za dobrą monetę, poddał się temu wszystkiemu, pozwalając sobie na to, żeby płynąć z prądem i nie powstrzymywać już niczego. Byłem zadowolony. O to mi przecież chodziło. Dziewczyna patrzyła z podnieceniem i pytaniem w oczach, czy dobrze to robi. Pokiwałam tylko głową, uśmiechając się do niej. 
Po chwili pochyliła swoją twarz. Zobaczyłem tylko jej rude włosy z góry. Były takie rozwichrzone, zasłaniały całe moje przyrodzenie i było to niesamowicie słodkie. Później poczułem gorąco i wilgoć. O mało nie pofrunąłem do góry. Objęła ustami całą żołądź, pomimo, że była taka brudna i lepka od nasienia. Ledwie obejmowała ją swoją małą buzią. Starała się, jak mogła. Jej usta przeszły poza żyłę. Końcem dotarłem prawie do jej gardła. Nie pozwoliła mi posunąć się dalej. 
-Oooooohhhhh… - westchnąłem.

Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...