piątek, 31 sierpnia 2018

Sylwia.

5. Próg boskiej rozkoszy.

Poddała się. Stęknęła, a ja chwyciłem ją za cycki i powoli zacząłem się wysuwać. Zaraz później znów przypuściłem atak.
Po chwili oderwałem ją od umywalki. Nie było łatwo, ale zmusiłem ją, aby zawisła tylko na moich ramionach. Na dodatek, wcisnąłem swoje stopy między jej uda i zmusiłem do tego aby rozstawiła szeroko kolana. Trzymając ją jak kukłę przed sobą rżnąłem, niczym starą kurwę, nie dając szans, aby wymknęła się z moich objęć.
Stękała i jęczała z rozkoszy, próbując chociaż trochę zorientować się w czym rzecz. Nie wiem, czy nadążała za sytuacją. Zresztą, ja sam, nie do końca, sobie wszystko uświadamiałem.
Kiedy wziąłem ją w ramiona i uniosłem, a jej stopy zawisły nad podłogą zdumiałem się jak jest lekka. Nie mogłem uwierzyć jak delikatna i krucha jest ta dziewczyna. Podrzuciłem ją w powietrzu, obracając o sto osiemdziesiąt stopni. Stało się to tak szybko,  że nie zdążyła spaść na podłogę. Oparła się plecami o moją klatkę piersiową, a ja, odchylając się do tyłu, nadziałem na swojego drąga. Podobało się jej to.
Patrzyła mi w twarz i uśmiechała się poprzez załzawione z rozkoszy oczy. Splotła ramiona na mojej szyi, a ja podtrzymywałem jej uda tuż nad swoim przyrodzeniem. Opuszczałem i podnosiłem, opuszczałem i podnosiłem, sprawiając, że jej cipeczka wydawała z siebie ciche, mokre odgłosy.
Byliśmy spoceni. Pot płynął po naszych ciałach, sprawiając, że prześlizgała się po mnie, jak po naoliwionej maszynie.
To było szalone, wariackie, trudne do opisania. Szczególnie, że tam na piętrze wszyscy spali. W każdej chwili komuś mogło się usrać, że ma coś do zrobienia na dole. Ktoś mógłby zejść, chociażby przypadkiem. To cud, że jeszcze do tej pory nikogo nie było.
Cała ta nietypowa sytuacja, to napięcie i to, że stało się to właśnie w tej chwili, sprawiała, że nie byłem w stanie wytrzymać zbyt długo. Miałem wrażenie, że całe moje ciało za chwilę eksploduje. Cudowny finał czaił się tuż pod moją czaszką, pod skórą, w każdej komórce mojego ciała. Boskie, słodkie doświadczenie rozkoszy z każdą sekundą coraz bardziej domagało się swojej manifestacji.
Drżąc na całym ciele, na wpół przytomny, w końcu postawiłem ją na podłodze. Była tak blisko. Oparła się czołem o moją głowę, dyszała mi w twarz. W pewnym momencie po prostu odezwała się:
-Chcesz teraz tego?
Nic nie powiedziałem. Tylko patrzyłem, a ona dodała:
-Połóż się. Zrobię to.
W mig zrozumiałem o co chodzi. Leżałem i to było wszystko, co mogłem zrobić. Leżałem na zimnej podłodze łazienki, ale była to najcudowniejsza rzecz w moim życiu. Chłód gładkiej glazury i gorąco jej ust wyrywały moją świadomość z posad.
To była eksplodująca mieszanka doznań. Boże, jak ona ssała! Jak ona ciągnęła! Mój kutas ledwie mieścił się w jej drobnej buzi. Jej usta mocno zaciskały się tuż za grubą żyłą i drażniły. Język wirował ze wszystkich stron, a pod moją skórą biegało stado mrówek.
“Boże, Boże! Sylwia, zrób to!” - myślałem, półprzytomny, czekając, aż wreszcie przekroczę próg boskiej rozkoszy.
I w końcu zaczęło mną trząść. W żaden sposób i w żadnym aspekcie nie mogłem tego ani powstrzymać, ani tego kontrolować. To działo się samo. Byłem i jak epileptyk, jak półżywa galareta skacząca pod wpływem wysokiego napięcia. Miałem tylko tą świadomość, że z mojego chuja strzelają fontanny gorącego, spienionego nasienia.
Waliłem prosto w jej usta nie wiedziałem, czy łyka to, czy wszystko wylewa się na moje podbrzusze. Nie byłem w stanie nic wiedzieć i cokolwiek ocenić, ale strzelałem ile wlezie, pompowałem jak wóz strażacki.
Najgorsze było to, że nie mogłem pożądanie wydrzeć ryja. No, gdyby tak się stało, to dopiero byłaby awantura. Zaciskając ze wszystkich sił zęby, wyrzucam z siebie bulgoczące, nieartykułowane dźwięki. Starałem się, by były jak najmniej donośne, ale, naprawdę, było to niesłychanie trudne.

KONIEC

czwartek, 30 sierpnia 2018

Sylwia.

4. Zakamarki jej kobiecości.

Mimo wszystko, dziewczyna bardzo mocno zaciskała uda. Wyglądało to tak, jakby bała się tego pierwszego pchnięcia. Istniało też drugie wyjaśnienie: być może, chciała jeszcze mocniej podkreślić swoje walory.
O tak, jej dupcia wydawała mi się oszałamiająco podniecająca, a cipka…? Cipka była ciasna jak u nastoletniej dziewicy. W tej chwili moim jedynym pragnieniem było, wepchnąć tam swojego kutasa. Boże, jak ja tego chciałem!
No tak, poza jej mocno zaciśniętymi udami, nie było żadnych przeszkód, aby spełnić moje życzenie. Na miękkich jak z waty nogach, zbliżyłem się i położyłem fiuta między udami. Następnie jechałem tym rowkiem jak pociąg po szynach do celu.
Posuwałem się do przodu powoli, centymetr, po centymetrze. Skóra na moim penisie zjechała do samego końca, niemalże sprawiając mi ból. Nie przerywałem, palcami mocno dociskałem fiuta do jej cudownego ciała.
Byłem już tak blisko, coraz bliżej. Byłem na krawędzi samego wejścia do jej boskiej jaskini. Drżałem z podniecenia, czekając na moment, kiedy w końcu się w niej znajdę.
Moja cudowna Sylwia była jak anioł. Przechyliła na bok głowę i mogłem spostrzec, że ma zamknięte oczy. Była skupiona na tej jednej chwili, na tym, co miało się stać.
Nie wytrzymałem. Po prostu, byłem zbyt słaby, aby przeciągać to w nieskończoność. Była zbyt bliska, zbyt podniecająca, subtelna, delikatna. Wydawało mi się, że czas ucieka, że jeżeli na coś się nie zdecyduję, to będzie za późno. Wydawało mi się, że jeżeli nie zrobię tego teraz, to rozpłynie się jak zjawa we mgle.
Tak, byłem zdecydowany. Wyciągnąłem dłonie, obydwie naraz i chwyciłem za pośladki. W pierwszej chwili ścisnąłem, aby wyczuć ich wielkość i sprężystość, a później, kciukami, rozwarłem na boki jej cudowne wnętrze. O tak! Kręciło mi się w głowie. Nie mogłem ustać w miejscu. Była jak wejście do raju, mojego prywatnego raju.
Boże, nie mogłem uwierzyć, że to ona, że to właśnie ta dziewczyna! Jej pizdeczka była jak płatek róży,  jak delikatne wklęsła łza, jak kropelka wody zsuwająca się z gałązki. Mój penis, jego sina z podniecenia głowica była najwyżej centymetr dalej. Nie mogłem uwierzyć. To było prawie niemożliwe, że tak blisko, że nic już teraz nie stało na przeszkodzie. Cudowne, delikatne, klejące się od śluzu, gorące wnętrze zapraszało do przekroczenia jego progu.
Kiedy wchodziłem, jęknęła cicho i zaraz później miałem odlot. Tak można byłoby to nazwać. Dopiero teraz dotarło do mnie, w jakim celu tak mocno zacisnęła uda. W środku było porażająco ciasno, a ja miałem wrażenie, że za moment stracę przytomność. Dziewczyna instynktownie wiedziała, co sprawi mi największą przyjemność.
Kiedy zorientowała się, że jestem w środku, kiedy dotarło do niej, jak wielki, gruby i twardy jest mój kutas, na chwilę, jakby zesztywniała, jakby chciała się wycofać. Trudno było powiedzieć, co miało to znaczyć. Odwróciła na bok głowę, uchyliła usta, spojrzała przed siebie nieobecnym wzrokiem, a po chwili z jej gardła wydobyło się ciche, lecz głębokie:
-Oooooooohhhh…
Było za późno. O, niestety, nie, moja panienko! Teraz to ja kontroluję sytuację. Sama tego chciałaś i nie dam ci się teraz wycofać, uciec. Przytrzymałem ją mocno, tak mocno, jak tylko mogłem i uniosłem jej ciało do góry, aby móc ze zdwojoną siłą wjechać w jej ciasną cipeczkę i to do samego końca. Czułem, jak moja fujara z wielkim oporem przedziera się przez ciasne zakamarki jej kobiecości, ale parłem do przodu mocno i zdecydowanie dopóki nie poczułem, że to już koniec.

środa, 29 sierpnia 2018

Sylwia.

3. Przyzwolenie, abym ją spenetrował.

Po jakichś dwóch minutach uniosła do góry ramiona i czekała biernie. Chwyciłem za brzegi błękitnej koszulki i zacząłem ciągnąć w kierunku jej dłoni. Drżałem na całym ciele, nie mogąc opanować narastającego podniecenia. Nawet w najśmielszych, snach nie przypuszczał bym, że wszystko potoczy się tak łatwo.
Jej długie, falujące włosy delikatnie muskały skórę na mojej klatce piersiowej i brzuchu. Przysunąłem się bliżej, aby móc dotknąć napęczniałym penisem i jej pośladków. Seks z tą młodą laską był w moim zasięgu, a wszystko rozegrało się w sposób tak bardzo naturalny i spontaniczny.
Kiedy górna część ciała była już naga, dziewczyna powoli odwróciła się w moją stronę, uniosła głowę i spojrzała na mnie. Nie powiedziała nic. Chociaż  jej usta bez przerwy były uchylone i delikatnie drżały, nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Natomiast jej błękitne oczy były lustrem duszy, mówiły wszystko, a ja tak doskonale to rozumiałem. Cisza, która wokół panowała zdawała się potęgować, kipiące w nas pożądanie. Chciałem jej i ona mnie chciała. Chcieliśmy to zrobić teraz, tutaj, w tej łazience, pod czujnym okiem jej rodziny.
Objąłem ją w pół, a ona zbliżyła się do mnie, złożyła gorący pocałunek na moich ustach. Była taka słodka, delikatna i niewinna. Rozpływałem się w tej jednej, krótkiej chwili. Czułem, jak jej drobne paluszki wślizgują się pod elastyczny materiał moich slipów. Chociaż, tak naprawdę, czekałem na to, trudno było mi uwierzyć, że ta skromna dziewczyna w tej właśnie chwili wydobywa na wierzch mojego banana.
W końcu stało się. Oderwała się od moich ust i całą swoją uwagę skupiła na tej jednej prostej czynności. Bardzo powoli zsuwała moje gatki do dołu, uwalniając potężnego zwierza, który siedział w środku.
W następnej chwili, stałem już przed nią kompletnie nagi. Moja fujara sterczała pod kątem czterdziestu pięciu stopni niczym zaciosany pal. Dziewczyna kucnęła i, patrząc na moją twarz, szeroko otworzyła usta.
Wykonałem delikatny ruch do przodu i znalazłem się w jej gorącej, wilgotnej buzi. Moja głowica prześlizgnęła się przez jej język i zatrzymała się w połowie jego długości. Drżałem, co chwilę zaciskałem mięśnie pośladków. Miałem wrażenie, że za moment trysnę w jej gardło gorącym nasieniem.
Najpierw zamknęła oczy, po chwili usta. Objęła łeb mojego kutasa, delikatnie ścisnęła i zaczęła ssać. Ledwie trzymałem się na stopach. Chwyciłem ją za tył głowy i podtrzymywałem w obawie aby mnie nie wypuściła.
Po jakimś czasie znów na mnie spojrzała. Była jak niewinna rusałka: pełna seksu, a jednocześnie skromności. Nie wiedziałem, czy zachowując się w ten sposób, robię jej krzywdę, czy dostarczam rozkoszy i przyjemności. Jednak działo się to.
Jakby przez przypadek, nieco szerzej otworzyła swoją buzię, a ja, tak samo niby przypadkowo, wyjechałem z jej cudownego buziaczka i zacząłem panoszyć się po całej jej twarzy. Mój gruby, pełen pożądania fiut, domagał się coraz bardziej wyszukanych pieszczot.
Zaraz później stało się coś, co całkowicie pozbawiło mnie zdrowego rozsądku. To było istne szaleństwo, nad którym w ogóle nie można było zapanować. Odwróciła się do mnie tyłem i całym przodem ciała położyła się na szerokiej umywalce, dając mi tym samym przyzwolenie abym ją spenetrował. Wystawiła w moją stronę swój, idealnie wyrzeźbiony, krągły, miękki i sprężysty jak piłka, tyłeczek. Nie mogłem pozostać obojętnym. Nie mogłem tego tak po prostu zostawić. To było ponad moje siły.

wtorek, 28 sierpnia 2018

Sylwia.

2. Skandal wisiał w powietrzu.

W pewnym momencie odniosłem wrażenie, że ktoś stoi obok kanapy i patrzy na mnie. Ostrożnie otworzyłem oczy. W salonie było ciemno.
“Mogliby pomyśleć o jakiejś małej lampce”, - powiedziałem do siebie w duchu.
Przez długą chwilę nasłuchiwałem, ale nic się nie działo. W końcu uznałem, że to jakieś złudzenie. Mimo wszystko, postanowiłam sięgnąć po telefon, aby bladym światłem wyświetlacza rozjaśnić sobie mrok. Była druga rano. Nawet jeszcze dobrze nie przetrzeźwiałem. Delikatnie kręciło mi się w głowie, a poza tym bardzo chciało mi się siku. Podniosłem się i na bosaka w samych slipkach ostrożnie wyruszyłem w kierunku łazienki. W pomieszczeniu na końcu wąskiego korytarza paliło się światło.
“Jednak nie myliłem się, ktoś tam jest. Ciekawe, komu” oprócz mnie, chce się chodzić w środku nocy”, - pomyślałem.
Kiedy ostrożnie popchnąłem drzwi, zatkało mnie z wrażenia. To była ona. Stała  przy umywalce przed wielkim lustrem i patrzyła na mnie. Zachowywała się tak, jakby na mnie czekała. Miała na sobie koszulkę w kolorze swoich oczu, pod którą dumnie piętrzyły się jędrne piersi. Jej obfite pośladki zakryte były obcisłymi, różowymi majteczkami.
Mimo że byłem pod wpływem alkoholu, moja fujara zareagowała tak, jak należy. Nie wiedziałem, czy się wstydzić, czy odczuwać dumę z tego powodu. Wielki, gruby, sękaty drąg domagał się wyjścia spod ciasno przylegających slipów.
Boże, jakaż ona była piękna! Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał. Znajdowaliśmy się na parterze dużego domu. Wszystkie sypialnie były na piętrze. Nie było potrzeby, aby schodziła na dół, żeby skorzystać z toalety. Jednak tu była.
Patrzyłem, jak zahipnotyzowany. Mój oddech z każdą minutą stawał się coraz szybszy. Miałem wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy mi z piersi. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Czy mam się w ogóle odzywać, może uśmiechnąć? Wiedziałem jedno: nie mogłem, ot tak, po prostu, wyjść z tej łazienki. Błagałem w duchu, żeby wykonała pierwszy ruch.
W końcu, nie widząc reakcji z jej strony, podszedłem. W milczeniu odwróciła się w stronę lustra. Objąłem ją w wąskiej talii. Pochyliła głowę. Dotknąłem ustami jej szyi. Mocniej podparła się rękami i westchnęła głęboko. Delikatnie całowałem w okolicy obojczyka. Jej skóra była gorąca i bardzo miękka. Moje dłonie przesuwały się po jej brzuchu coraz wyżej i wyżej, podwijając cienką dzianinę koszulki.
W końcu zatrzymałem się na dolnej krawędzi piersi. Odczekałem chwilę spodziewając się minimalnego oporu z jej strony. Nie zrobiła nic, co mogłoby przeszkodzić mi w dalszym działaniu. Nie miała na sobie stanika, więc dostanie się do jej cudownych jabłuszek, nie stanowiło żadnego problemu. Bardzo ostrożnie zwinąłem koszulkę i zamocowałem powyżej cycuszków. Młode, jędrne piersiątka aż prosiły się, aby się nimi zająć jak należy.
Starałem się być bardzo delikatny i ostrożny. Nie chciałem zrobić czegoś, czego ona sama by nie chciała. Nie wiedziałem, jak daleko mogę się posunąć. Dlatego było to, jak badanie nowego, nieznanego terytorium. No i w końcu, trzeba to jasno powiedzieć, miałem tą świadomość, że gdzieś, tam na górze śpi reszta jej rodziny. Skandal wisiał w powietrzu. Ale co tam, lęk i niepewność przegrała z, wciąż narastającym, pożądaniem.
Była niska. Nie urosła zbyt dużo od czasu, kiedy ostatni raz ją widziałem. Kiedy za nią stałem, moja broda znajdowała się na wysokości czubka jej głowy.

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Sylwia.

1. Zbyt późno.

Tydzień temu spotkałem na ulicy mojego dobrego kolegę ze szkoły. Mimo, że mieszkaliśmy dość niedaleko, z racji obowiązków zawodowych, widywaliśmy się stosunkowo rzadko.
-Cześć Rafał! - odezwał się, szarpiąc mnie za ramię.
-No hej! - odpowiedziałem robiąc wielkie oczy, - Co tam u ciebie? Skończyłeś już porządkowanie ogrodu?
-Jak najbardziej, ma się rozumieć, - uśmiechnął się, - właśnie z tej okazji robię grilla w sobotę. Mam nadzieję, że wpadniesz.
-No jasne, do ciebie zawsze. Przynieść jakieś piwo, karkówkę, albo coś…?
-Nie, no co ty?! Moja żona zakupiła tyle żarcia i wódki, że na tydzień by wystarczyło, - wyjaśnił szczerząc zęby.
-Aha, czyli prowiant już jest, potrzebna tylko dobra zabawa tak?! -  roześmiałem się.
-No właśnie, jeżeli chodzi o dobrą zabawę, to myślę, że ty sprawdzisz się najlepiej.
Wystarczyło tylko o kilka zdań, a już zaczęliśmy nadawać na tej samej fali. Jeszcze chwila i pewnie byśmy zaczęli świętować od zaraz. Tak naprawdę, miałem bardzo wielką ochotę na jakieś dobre piwko i pogawędkę z kimś konkretnym.
-Posłuchaj, tu jest taki fajny pub, może wejdziemy na chwilę i zamienimy kilka słów co?! - zaproponowałem.
-Nie, nie… dzięki. Sorry, nie mogę, spieszę się, ale bądź w sobotę przed wieczorem dobrze?!
-OK, będę na pewno.
-Kiedy już odchodził, rzuciłem jeszcze w jego stronę:
-A tak z ciekawości, kto będzie oprócz nas dwóch?
Uśmiechnął się serdecznie.
-No… moja żona, Sylwia, Agnieszka i jeszcze paru znajomych ze strony Weroniki.
-Dzięki! - odpowiedziałem.
-Dobra lecę, nie mam czasu. Cześć!
no to na razie!
Machnął ręką i już go nie było.
Uśmiechnąłem się do siebie. Kiedy usłyszałem imię Sylwia, byłem przekonany, że muszę być na tej imprezie.
Sylwia była siostrą Bartka. Kiedy ostatnio ją widziałem, była jeszcze szesnastoletnią pannicą. Już wtedy wpadła mi w oko. Jasne długie włosy, błękitne oczy, zgrabna sylwetka i piękny uśmiech, to były jej nieodłączne atrybuty. Miała wszystko o to, co dziewczyna mieć powinna, a na dodatek coś w niej było. Trudno powiedzieć, co. To było coś, co już za pierwszym razem zwróciło moją uwagę.
No tak, przyznam szczerze, że w pewnym momencie zaczęło między nami iskrzyć. Oczywiście, jeżeli tak to można nazwać. Niestety, nasze drogi w jakiś sposób się rozeszły. No, ale widocznie, fortuna lubi zataczać, co jakiś czas, koło.
Kiedy usłyszałem, że ona też tam będzie, ucieszyłem się. Byłem bardzo ciekaw, jak teraz wygląda. “Ile ona może mieć lat… dwadzieścia dwa… dwadzieścia trzy…?  Coś koło tego. Na pewno jest już dorosłą kobietą.” - liczyłem w duchu.
Nie będę opisywał całej imprezy, bo nie o to chodzi. Siedzieliśmy, żarliśmy ile wlezie i piliśmy zimną wódkę do północy. Przez cały czas ukradkiem obserwowałem Sylwię. Była oszałamiająca. Sytuacja, jednak, nie pozwalała na, chociażby, minutę osobności. Zresztą, nie wypadało. Ciągle ktoś mnie zaczepiał, prosił o jakieś nowe żarty, a ja byłem w swoim żywiole. Momentami wszyscy pokładali się ze śmiechu.
Jako, że wlałem w siebie zbyt dużo procentów i, na dodatek, było już zbyt późno, Bartek nie pozwolił mi wracać do domu.
-Pościelę ci w salonie na kanapie. Rano wypijemy jeszcze jakieś piwko i pogadamy. Co ty na to?!
W głowie mi mocno szumiało i, powiedzmy, czułem się zbyt zmęczony, aby telepać się nocną komunikacją o tej porze.
-No dobra, niech będzie, - zgodziłem się.

niedziela, 26 sierpnia 2018

Pani dyrektor.

10. Grzeczny chłopiec.

Całowała mnie, kiedy się w nią spuszczałem. Chwyciła mnie mocno za szyję i zatopiła swoje sprężyste, delikatne usta w moich spierzchniętych wargach. Musiałem podzielić uwagę na dwie części. U góry mój język penetrował jej gardło, a na dole gruba laga, drugi już raz, wdzierała się do samego końca, by zostawić gorącą śmietanę w jej wnętrzu.
Zapomniałem o bożym świecie. Nie było istotne, gdzie się znajduję i z kim to robię. Ważne było tylko to, że jestem w najcudowniejszym stanie z najpiękniejszą i najbardziej spektakularną kochanką, jaką do tej pory miałem.
Teraz dopiero pozwoliła mi trochę odpocząć. Zmęczeni, nadzy i wciąż mocno podnieceni, leżeliśmy obok siebie, przyglądając się sobie nawzajem. Gładziłem jej piersi wierzchem dłoni, ledwie muskając skórę. Dotykałem brodawek i sutków w sposób delikatny i subtelny. Chciałem dać jej odczuć że jest dla mnie ważna, że doceniam to co zrobiła.
-Masz ochotę na jeszcze? - powiedziała patrząc mi prosto w oczy.
Prawdę mówiąc, byłem już kompletnie wypompowany. Nie wiedziałem, czy dam radę. Raczej łatwiej było mi uwierzyć, że, za trzecim razem, moja fujara, po prostu, odmówi posłuszeństwa.
-A ty? - spytałem, mając nadzieję że powie “nie”.
Nie spuszczając ze mnie wzroku, skinęła samymi powiekami. W jej oczach było coś, co sprawiało, że, mimo wszystko, chciałem spróbować jeszcze raz.
Była taka fotogeniczna, jej twarz zmieniała się z każdą chwilą. Jej oczy błyszczały blaskiem zadowolenia, a usta drżały w kokieteryjnym uśmiechu. Na dodatek była tak blisko, tak bardzo moja. Przyznam szczerze, że gdyby nie relacje zawodowe, powiedzmy, gdybym spotkał ją na ulicy jako zwykłą dziewczynę, byłbym w stanie się w niej zakochać od pierwszego wejrzenia.
-Jeżeli chcesz, możemy dać sobie trochę czasu, - powiedziała w końcu bardzo cicho.
-Co masz na myśli? - spytałem, patrząc jej w oczy.
-Zadzwoń do domu i powiedz żonie, że nie wrócisz na noc, bo masz bardzo ważny projekt do skończenia na jutro.
Zbliżyłem się i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.
-Nie za dużo pani ode mnie wymaga, pani Aniu? - spytałem z uśmiechem.
Chwyciła mnie za szyję i wcisnęła moją twarz między swoje piersi.
-Myślę, że zapomniałeś, jaka jest twoja rola w tym układzie, - powiedziała miłym, ale stanowczym głosem, przywołując mnie do porządku.
Oczywiście, nie zapomniałem i chciałem jak najlepiej wybrnąć z tej niekorzystnej dla mnie sytuacji zawodowej. Chciałem spłacić swój dług wobec niej i miałem nadzieję, że da mi spokój. Chociaż, czy tak naprawdę?
Kiedy cofnęła dłoń, moja twarz wciąż pozostawała między jej cyckami. Boże, jak ona pachniała! Jaka była gorąca! Moje podniecenie znów zaczęło narastać. Czułem, jak penis, który przed chwilą sprawdził się po raz drugi, zaczyna pęcznieć i prężyć się.
Miała nie. Kompletnie mnie uwikłała. Nie potrafiłem odmówić. Kiedy wreszcie uwolniłem się ze sprężystego, gorącego uścisku jej balonów powiedziałem:
-Poczekaj chwilę, muszę znaleźć telefon.
-Grzeczny chłopiec, - rzekła, głaszcząc mnie po głowie.
Poczułem się, co najmniej, dziwnie. Z jednej strony świadomość, że w słodki sposób, ale jednak, jestem do czegoś zmuszany, nie była zbyt przyjemna, ale z drugiej cała ta sprawa była tak zakręcona i tak podświadomie podniecająca, że moje ciało instynktownie drżało, kiedy o tym myślałem.


KONIEC

sobota, 25 sierpnia 2018

Pani dyrektor.

9. Niebyt rozkoszy.

Wydawało mi się, że, w tym momencie, nastąpi, choć kilka minut przerwy, na zaczerpnięcie oddechu. Byłem w błędzie. Nie dała mi szans na leniuchowanie i zastanawianie się nad tym, czy mój kutas na nowo podniesie się do walki. Była zajebista, a jej uśmiech i spojrzenie wyrażały wszystko.
Powoli uniosła się do góry, pozwalając mojemu zaganiaczowi wysunąć się z jej szparki. Był gruby jak kawał solidnej kaszanki, ale stracił nieco na sprężystości. Opadł bezwładnie między moimi udami, czubkiem dotykając prześcieradła. Moja pani z wielką radością ułożyła się obok moich bioder. Bez namysłu chwyciła go swoją garścią i uniosła do góry.
Przez moje ciało przebiegł słodki dreszcz rozkoszy. Byłem już pewien, że postawienie go do pionu, nie będzie stanowiło dla niej i najmniejszego problemu.
Zaciskała i rozluźniała swoje palce, a ja czułem się tak, jakbym w ogóle tego dzisiaj jeszcze nie robił. Podstawiła drugą dłoń, aby resztki spermy, które znajdowały się w moim wężu spłynęły na jej powierzchnię. Spojrzała na moją twarz i odezwała się z uśmiechem:
-Widzisz, widzisz to?! Tego właśnie było mi trzeba.
Kiedy zaciskała palce, kilkakrotnie szarpnąłem się w słodkim skurczu, obejmującym całe moje ciało.
-Boże, Anka! Nie dam rady. Zamęczysz mnie na śmierć! - jęknąłem błagalnym głosem.
Roześmiała się jeszcze serdeczniej.
-Spokojnie. Zaufaj mi. Wiem, co robię. Nie będziesz żałował, - odpowiedziała w końcu.
Po tych słowach zrobiła coś, co kompletnie pozbawiło mnie zdrowego rozsądku, a mój penis wyprężył się w takim tempie, że byłem kompletnie zaskoczony. Rękę, na której znajdowało się nasienie uniosła do ust, wysunęła daleko język i, jednym, porządnym pociągnięciem, zebrała wszystko z jej powierzchni.
Cały czas mierzyliśmy się uważnym spojrzeniem. Zwariowałem na jej punkcie. Chciałem tego, chciałem jeszcze raz. Byłem gotowy w stu procentach na ponowne zbliżenie. Byłem zafascynowany tym, jak zlizuje mój budyń, nie spuszczając ze mnie wzroku. W tej chwili chciałem spuścić się jeszcze raz tylko po to, aby widzieć, jak delektuje się tym, to z siebie wyrzuciłem.
-Anka, ty stara kurwo, wepchnę ci tego fiuta w dupę, zobaczysz! - warknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Na to liczę, Stachu, na to liczę, - usłyszałem odpowiedź.
I znów podjęła błyskawiczną inicjatywę. Kazała mi wstać i zająć miejsce na niskiej pufie znajdującej się pod ścianą. Zrobiłem to z wielką radością, nie do końca wiedząc, co zamierza. Kazała mi wygodnie się oprzeć i szeroko rozsunąć nogi. Później, nie zważając na moje i zdziwione spojrzenie, siadła na mnie, przyciskając mnie gorącym, spoconym ciałem.
Zdołałem tylko zapleść ramiona na jej słodkich podniecających biodrach i mocno przycisnąć do siebie. Wszedłem w nią do samego końca, tak głęboko, jak tylko się dało i jęknąłem z rozkoszy. Znów była bosko ciasna mokra i podniecająca.
Odwzajemniła się takim samym mocnym uściskiem. Trwaliśmy tak przez długą chwilę, nie wykonując żadnego ruchu. Tylko jej cipka tańczyła na moim fiucie. Nie wiem, co to było: breakdance, taniec klasyczny czy lambada… nieważne. Ważne było tylko to, że nie zamieniłbym tego doznania na nic innego. W ciągu, zaledwie kilku minut, byłem na skraju ponownego orgazmu.
-Och Boże! Boże, Aniu, Anka… och! Och, jak mi dobrze! - dyszałem w jej twarz.
Miałem wrażenie, że świat się zatrzymał, a mamy kołyszemy się na malutkiej łupince na środku oceanu, odpływałem w niebyt rozkoszy.

piątek, 24 sierpnia 2018

Pani dyrektor.

8. Jezioro białej, gęstej spermy.

Wydostała się z pode mnie w sposób tak zwinny i błyskawiczny, że prawie w tego nie zauważyłem. W pewnym momencie stwierdziłem, po prostu, że na mnie i siedzi.
O tak… była nadziana na mojego fiuta do samego końca. Pochylona do przodu, opuszczała i podnosiła swoje biodra w takim tempie, że mogłem tylko błagać w duchu, abym mógł wytrzymać przynajmniej z pięć minut.
Później przygniotła mnie swoim słodkim, podniecającym ciężarem. Ledwie chwytałem powietrze. Czułem tylko jej niesamowite cycki na swojej klatce piersiowej. Czułem, jak kołysze biodrami, jak porusza się płynnie, jak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, w jaki sposób reaguje moje i jej ciało. To była orgia subtelnych, doskonałych, wszechogarniających odczuć.
Po jakimś czasie postanowiła poprawić pozycję. Wyprostowała się, przeniosła ciężar ciała z kolan na stopy i chwyciła dłońmi za pośladki rozsuwając je maksymalnie na boki. Poruszała się w górę i w dół a mój kutas wnikał w nią do samego końca.
Chwyciłem ją za łydki, zacisnąłem zęby i podziwiałem ten spektakl. Góra-dół, góra-dół, góra-dół… szybko, płynnie, bezbłędnie.
Miała idealnie wyrzeźbioną sylwetkę piękne, jędrne piersi oraz gładką, aksamitną cerę. Wyglądało na to, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co robi. Jechała na mnie, jak na dzikim ogierze, zaciskając cipkę tak mocno, że traciłem zmysły. Teraz zaczynałem, naprawdę, wierzyć w to, że była, rzeczywiście, bardzo mocno wyposzczona.
-No i jak… jak… podoba ci się? - dyszała, patrząc mi w oczy.
Znów wyszczerzyłem zęby.
-Kurwa, Anka, zaraz mnie wykończysz! - jęknąłem ledwie żywy.
Roześmiała się w głos.
-No co ty?! Nie żartuj. Ja dopiero się rozgrzewam, - wyrzuciła na jednym wydechu.
Zacząłem obawiać się, że będę miał problem z zaspokojeniem jej wybujałych ambicji seksualnych. Nie miej, z drugiej strony, czułem się jak ktoś, kto dostał super prezent. Mogłem sobie używać do woli z niesamowitą laską i na dodatek zapowiadało się, że zjemy razem smaczny obiad.
Poruszała się na mnie tak szybko, że na chwilę straciła równowagę i opadła na jedno kolano. Wcale się tym nie przejęła. Oparła się na moich udach i galopowała dalej. To było niesamowite, miałem wrażenie, że stoję na progu mamuciej skoczni. Wystarczyło tylko, dać się ponieść rozkoszy, a poszybowałbym ma daleko, daleko…
Chwyciłem ją za cycki jak za poręcze, mając nadzieję, że w ten sposób uda mi się przedłużyć ten akt. To było złudne. Westchnęła tylko głęboko i jeszcze mocniej zacisnęła mięśnie swojej pizdeczki.
Eksplozja przyszła tak nagle, że, w momencie, kiedy sobie to uświadomiłem, było już za późno na cokolwiek. Zdaje się, że wykonała kilka głębszych i bardziej gwałtownych ruchów na moim fiucie. Wbiła się na mnie, jak na średniowieczny pal. Poczułem tylko, że ogarnia mnie niesamowite, błogie gorąco.
Kiedy oddałem pierwszy strzał, pobudzona pizdeczka, zaczęła odstawiać dzikie harce. Miałem wrażenie, że zaciska się na mnie jakaś hydrauliczna maszyna.
Pani dyrektor wyprężyła się jak struna. Odchylając głowę do tyłu i patrząc w sufit, jęknęła na całe gardło:
-Uuuuuuuuaaaaaaahhhh!!!
O mało nie spadła na podłogę, ale trzymając się garściami wszystkiego, cokolwiek w nie wpadło, wciąż dzielnie walczyła. Nie przerywała, nie zwalniała. Mój tłok, wygięty w lewą stronę, poruszał się w niej pod kątem czterdziestu pięciu stopni. Przyprawiało mnie to o niebiańskie dreszcze. Ściskałem jej piersi tak mocno, że myślałem, iż za moment zacznie krzyczeć z bólu.
Oddałem trzy porządne serie, po czym, z błogim uczuciem zadowolenia, wypuściłem powietrze z płuc. Zakręciło mi się w głowie, a przed moimi oczami zaczęły wirować kolorowe kółeczka. Nie wiem, czy tego ode mnie oczekiwała, ale mój wąż wypełnił jej norkę jeziorem białej, gęstej spermy, która teraz powoli wypływała ze wszystkich stron, zalewając moje krocze i pościel między moimi udami lepką mazią.

czwartek, 23 sierpnia 2018

Pani dyrektor.

7. Posuwałem moją szefową.

Ja też tego chciałem, może nawet bardziej, niż ona. No i stało się. W następnej sekundzie leżała już na łóżku, a dokładnie, w poprzek, wielkim zadkiem w kierunku jego krawędzi, z nogami zadartymi aż za głowę. Wystawiała w moją stronę podnieconą do granic możliwości kobiecość.
To była chwila kulminacyjna. Myślałem, że unoszę się nad ziemią. Zbliżyłem się do niej na szeroko rozstawionych stopach. Odrobinę przykucnąłem, a ona ujęła mnie za kutasa. Pewnym, sprawnym chwytem i przyciągnęła do siebie. To było coś niesamowitego.
Zbliżałem się wprost do jej cipki. Miałem wrażenie, że moja rakieta za chwilę eksploduje. Moja szefowa ciągnęła mnie za banana wprost do swojej ciasnej, wilgotnej i gorącej jamki. W mojej głowie były już tylko fajerwerki.
Im bliżej celu, tym ruch w jej stronę był wolniejszy. W końcu podniecony do granic możliwości, twardy łeb dotknął miękkich warg, rozchylił je bardzo powoli i, z głośnym mlaśnięciem, wsunął się na dwa centymetry.
Rozjechały się na boki niczym naleśniki i tak zostały. Moim ciałem zaczęły targać niebezpieczne, zwiastujące wytrysk, konwulsje. Za wszelką cenę chciałem je powstrzymać. Drżałem, dygotałem, ale nie byłem w stanie zapanować nad tym, co się działo. Byłem w siódmym niebie.
Pani dyrektor, nawet na jotę, mi tego nie ułatwiała. Robiła to, na co miała ochotę w tej chwili. Nie za bardzo interesowały ją moje reakcje. Tak mi się zdawało. Chociaż, może ona także chciała, aby stało się to właśnie teraz, w takiej chwili.
Trudno było mi to stwierdzić. Trzymając mocno za trzon przesuwała nim w jedną i w drugą stronę orząc swoją szparkę jak radłem. Po moim ciele biegały zimne i gorące dreszcze. Zacząłem wzdychać, jęczeć i stękać jak niewolnik na torturach. Czekałem tylko na moment, kiedy pozwoli mi w siebie wejść.
W końcu, zwolniła uścisk na moim prąciu. Pozostawiła go samego sobie, a ja odetchnąłem z ulgą. Trwaliśmy tak przez kilka, może kilkanaście sekund. Decyzja należała do mnie. Znajdowałem się w jej przedsionku. Wielka, lśniąca głowica, czekała tylko na pozwolenie, aby móc wtargnąć w jej wnętrze do samego końca.
W ostatnim momencie zdołałem zerknąć na twarz mojej pani. Jej usta były rozchylone, oczy zmrużone, a na policzkach malowało się podniecenie. Czekała.
W końcu spojrzała na mnie.
-Boże, o tak! Wejdź we mnie. Chcę tego, - westchnęła.
Zgięła nogi w kolanach, a ja oparłszy się na jej łydkach, pochyliłem się do przodu. Następnie, bardzo powoli, wjechałem w jej wnętrze.
Nie mogłem się spieszyć. Byłem już na granicy orgazmu. Bardzo zależało mi na tym, żeby razem z nią, bawić się jeszcze przez długi czas.
Cudowna, słodka zabawa trwała dalej. Podparłem się na materacu łóżka, a ona objęła mnie łydkami za biodra i zacisnęła się niczym kleszcz. Po chwili, nasze usta spotkały się w gorącym, namiętnym pocałunku, a moje pośladki zaczęły wykonywać dynamiczne, płynne ruchy w jedną i w drugą stronę.
Dałem radę! Byłem królem, byłem panem sytuacji. Posuwałem moją szefową. Robiłem to równo, sprawnie i konkretnie. Lepiej nie mógłbym sobie już tego wyobrazić.
Wiedziałem, że zbyt długo to nie potrwa, że w ten sposób nie da mi się grzmocić. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że sytuacja będzie zmieniała się w sposób dynamiczny i mało przewidywalny.

Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...