środa, 31 października 2018

Eldorado rozkoszy.

11. Intensywny zapach seksu.

Dziewczyna wyglądała przecudnie. Młodziutka, drobna, delikatna, leżąca na wznak z zadartymi za głowę nogami, wystawiała w moją stronę swoją soczystą brzoskwinkę. Taką gorącą i tylko do mojej dyspozycji. Tylko brać i pieprzyć co sił w kutasie. Istne Eldorado rozkoszy.
Pochyliłem się nad nią, a ona zarzuciła łydki na moje ramiona. Wszedłem głęboko i z najwyższą rozkoszą podjąłem szybką, zdecydowaną akcję. Cudowna, seksowna kochanka poddawała się moim ruchom z najwyższym oddaniem.
Kiedy ją posuwałem, trzęsło się łóżko, a ona tylko ciężko dyszała. Nie była w stanie wydobyć z siebie żadnego innego dźwięku. Cudownie było tak trwać w gorącym uścisku naszych ciał.
Nie miałem dla siebie litości. Mimo krańcowego wyczerpania, pracowałem co sił w kończynach. Wiedziałem, że po wszystkim, długo nie będę mógł dojść do siebie, ale to nie miało większego znaczenia. Liczyło się tylko to, co jest teraz, liczyła się chwila, która trwała. Wydawało się, że trwać ma wiecznie.
W następnej minucie stało się coś, co znów komplecie mnie zaskoczyło. Kiedy w pewnym momencie, nieopatrznie, z niej wyszedłem, nie dała mi wrócić w to samo miejsce.
Ujęła moją grubą lancę i skierowała centymetr niżej. Dokładnie wiedziałem, co mnie tam czeka i bałem się, że nie podołam temu doświadczeniu. Sama wepchnęła mojego węża w swoją niesamowitą dupcię. Zobaczyłem tylko wirujące kółka przed oczami.
Przejmujące uczucie rozkoszy za wszelką cenę chciało zmieść moją świadomość z powierzchni ziemi. Walczyłem jak mogłem o zachowanie przytomności.
Nie powiem, po dopasowaniu pozycji, udało mi się podjąć, jako-tako, akcję moimi biodrami. Jednak, nie był to szczyt perfekcyjności. Byłem zadowolony, że w ogóle tam jestem i, że w ogóle się w niej poruszam.
W tej ostatniej fazie byliśmy jak zwierzęta zdani na pastwę swoich instynktów. Jej kolana dotykały pościeli obok jej piersi.
Zwinięta była w kłębek z cipeczką wystawioną dokładnie do góry. Stałem nad nią w szerokim rozkroku z kutasem skierowanym pionowo do dołu i robiąc półprzysiady atakowałem całym swoim ciężarem jej anal.
Nie powiem, wchodziłem gładko ale odbywało się to kosztem mojego zdrowia. Ledwo żyłem.
Raz, raz, raz, raz… - poruszały się moje biodra.
-A-aaah, aaaahhh, aaaahhh… - dyszała ciężko.
-Oh, ooooooooh! - jęczałem wiedząc, że to już koniec.
Znów nasze zamiary nas przerosły. Fizycznie nie daliśmy rady pociągnąć tego dalej. Znów musieliśmy nieco zmienić pozycję.
Przekręciła się trochę na bok, a ja poruszałem się w niej jak poprzednio. Może nieco wolniej, ale za to głębiej i bardziej dokładnie. Leżała na boku z nogami złożonymi obok siebie. W jej dupci znów było przeraźliwie ciasno.
Po chwilowym, nieco sennym truchcie, jeszcze raz przeszliśmy do finiszowego sprintu. Jęcząc i dysząc atakowałem jej dupkę z całą zaciętością. Teraz mogłem przestać przejmować się wytryskiem. Tam śmiało mogłem zostawić swoje skarby.
I znów, tym razem na sam koniec, spotkała mnie miła niespodzianka. W ostatnim momencie dziewczyna wiedząc, że to już wszystko, co mogę z siebie dać, błyskawicznie się z pode mnie wysunęła i uklękła, otwierając szeroko usta. Nie planowaliśmy tego. To działo się samo. To było spontaniczne dzikie szaleństwo.
Prawie wyjąc z podniecenia, ściskałem swoją gruchę w dwóch miejscach. Bałem się, że za moment upadnę. W tym czasie lizała moje jądra, pozbawiając mnie resztek godności.  
Później było to, na co czekałem od samego początku. Klęczała, uśmiechała się i patrzyła na mnie. Trzepałem kapucyna na granicy utraty przytomności. Jęcząc i wyjąc z rozkoszy, ledwie trzymałem się na nogach.
Sperma popłynęła swobodnym, obfitym strumieniem, w ciągu paru chwil ochlapując jej twarz i piersi. Intensywny zapach seksu i rozkoszy rozszedł się po całym pomieszczeniu. Laska cieszyła się jak dziecko, które dostało cukierka, a ja myślałem, że za chwilę skonam.

KONIEC

wtorek, 30 października 2018

Eldorado rozkoszy.

10. Tylko sprint.

No i później na sam finał, zaczęło się coś, co do tej pory utkwiło mi w pamięci, coś szczególnego, coś, co zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Trudno określić. Może dlatego, że było to po raz pierwszy. Hmm…  no tak właściwie, większość rzeczy robiłem wtedy po raz pierwszy. To był pierwszy analny stosunek, a ta pozycja, nie wiem dlaczego przyszła mi do głowy, była szczególnie dla mnie wyjątkowa.
Dziewczyna położyła się na brzuchu i złączyła uda. Poddańczo wyciągnęła ręce do przodu, a ja wszedłem na nią szerokim rozkrokiem. Chwyciłem swojego fiuta, skierowałem do dołu, przymierzyłam i wszedłem jej ciasny, kakaowy otworek.
Intensywne, wszechogarniające uczucie przeszyło moje ciało od stóp do głowy. Boże, jak było w niej ciasto, słodko i gorąco!
W pierwszej sekundzie naprężyła się niczym struna, zatrzymała powietrze w płucach, a potem, z głębokim sykiem, je wypuściła.
Dyszałem i ja. Dość długo nie mogłem pozbierać się w sobie. Wysunąłem się i poprawiłem pozycję. Uniosła głowę, próbując upewnić się, że wciąż tam jestem.
Była zbyt ciasna. Wypchnęła mnie gwałtownym skurczem swojej koteczki. Musiałem powtórzyć całą akcję. Ująłem moją fujarę, przemierzyłem i popchnąłem. To było cudowne. Walka ze swoją słabością była czymś niesamowitym. Poznawałem swój organizm, to, ile jest on w stanie wytrzymać oraz swoje reakcje.
Kiedy poczułem, że znów w niej jestem i starałem się utrzymać w tym miejscu, przejmujący skurcz szarpnął moim ciałem.
-Uooohhh… - stęknąłem.
-Ooooooohhhhh… - usłyszałem z jej strony.
Dokładnie wiedziałem, co powinien robić. Wiedziałem, że powinienem zacząć poruszać biodrami, jednak od samej świadomości czegoś, do realizacji tego, jest jeszcze długa droga.
Każdy ruch ukośnie do dołu był jak tytaniczna syzyfowa praca. Ledwo wsunąłem się do połowy mojego zaganiacza, a już jej zwieracz wypychał mnie z całą siłą na zewnątrz. Znów pchałem się w tamtą stronę i znów byłem wyrzucany. Wszystko przy akompaniamencie obezwładniającego uczucia rozkoszy.
Dopiero za czwartym, czy piątym razem udało mi się na tyle utrzymać pozycję, aby móc zacząć poruszać się w niej nieco szybciej i bardziej zdecydowanie. Po kilkunastu sekundach znów z niej wyszedłem. Tym razem z własnej woli. Nie byłem w stanie dłużej poruszać się w tym ciasnym otworku. Doznania były zbyt intensywne, zbyt przejmujące, odbierające poczucie człowieczeństwa. Czułem przejmujące dreszcze na całym ciele.
Trwało to dosłownie chwilę, ale wystarczająco długo, by złapać oddech. Byłem zbyt podniecony, aby pozwolić sobie na dłuższą przerwę. Szaleństwo seksu zawładnęło mną całkowicie. Wjechałem w nią i znów zacząłem intensywnie pracować swoimi biodrami. Pomagała mi w tym, trzymając połówki pośladków, ale i tak było to skrajnie wycieńczające.
Zdawałem sobie sprawę, że to już jest tylko sprint. Poruszałem się szybko, szybciej, coraz szybciej. Wiedziałem, że wystarczy kilkanaście sekund w dobrej porządnej gonitwy, aby wypełnić jej analny otworek moim gorącym pożądaniem.
Taaak, to było istne szaleństwo. Jeżeli miałem nadzieję na sfinalizowanie tej gry, to byłem naiwny. Dokładnie pięć sekund przed wytryskiem, dziewczyna zmieniła pozycję. Odwróciła się na plecy i wysoko uniosła nogi.
Parę razy poruszyłem skórą na fiucie, bo myślałem, że w ten sposób uda mi się wystrzelić. Kiedy nie odniosło to pożądanego efektu, ściągnąłem napletek wycelowałem w sam środek i, jednym, zdecydowanym pchnięciem, wjechałem.
Tym razem zaatakowałem cipeczkę. Luźniejsza, bardziej mokra, dawała gwarancję nieco dłuższej zabawy. Chociaż, nie wiem, czy w tej chwili, chciałem to jeszcze przeciągać.

poniedziałek, 29 października 2018

Eldorado rozkoszy.,

9. Z pełnymi ustami.

Potrzebowaliśmy odrobiny odpoczynku. W tym celu postanowiliśmy ułożyć się ponownie na boku. Bez słowa podpowiedzi, podwinęła kolana pod brodę wypinając swoją słodką dupeczkę w moją stronę.
Ostrożnie ułożyłem się za nią, rozgarniając jej pośladki. Uniosła lewą nogę i zarzuciła na moje biodro. Miałem teraz do niej swobodny dostęp.
Chwyciłem swoją fujarę i przyłożyłem gdzie trzeba. Jej ciasna, niesamowita dupeczka znów przyjęła mnie ze słodkim odgłosem wilgotnego pocałunku.
Jak tylko wszedłem od razu postanowiłem galopować. Zamiast dać sobie chwilę wytchnienia, chciałem sprawdzić swoje możliwości witalne. Wydawało mi się, że jestem herosem seksu.
Od razu zaczęła stękać głośno i z przejęciem. Wywoływało to u mnie furię jeszcze bardziej gwałtownych ruchów.
Klap, klap, klap, klap, klap, klap… - rozległa się seria szybkich uderzeń.
-Oh, oh, oh!!! - odpowiedziała głośnymi westchnieniami.
Po mniej więcej trzydziestu sekundach miałem dosyć. Nie byłem w stanie wytrzymać takiego tempa. Nie chodziło tylko o samo podniecenie. Najnormalniej w świecie okazało się, że moja kondycja fizyczna pozostawia wiele do życzenia. W tym momencie uświadomiłem sobie to bardzo dokładnie. Dostałem zadyszki.
Zwolniłem. Chyba tak to już musiało być. No cóż, nic się nie stało. To przecież nie był koniec tego gorącego seksu. Byłem jednak bardzo ambitny i… jak się później okazało, niesamowicie zawzięty.
Ledwie tylko chwyciłem oddech, a moje tętno spadło poniżej stu, znów zacząłem gwałtownie rwać do przodu. Byłem szalony. Cieszyłem się tym seksem całym swoim istnieniem. Chciałem wziąć tyle ile się da. Trzeba zaznaczyć, że partnerka była idealna.
Jak to było do przewidzenia, znów zabrakło mi sił. Tym razem jednak całkowicie zmieniliśmy taktykę. Znów siedziałem oparty plecami o ścianę, a ona, pochylona nad moim przyrodzeniem, trzymała je w szeroko otwartych ustach. Poruszała swoją głową do góry i do dołu, do góry i do dołu, raz po raz pochłaniając go po same gardło. Głębokie wejścia były jak dotyk anioła. Odprężały, a jednocześnie sprawiały niesamowitą rozkosz.
Przyznam się szczerze, że znosiłem to z najwyższym trudem. Po wcześniejszych przejściach i dynamicznej akcji byłem już u kresu swoich sił. Po moim czole, szyi i ramionach obfitymi strumieniami płynął pot. Mój oddech był szybki i nierówny, serce waliło jak oszalałe. Czułem się jakbym przebiegł cały maraton. Na dodatek teraz, to słodkie uczucie ssania i ciągnięcia jej i gorącej buzi wcale nie ułatwiało zadania. Musiałem mocno zaciskać szczęki, prężyć całe swoje ciało, aby wytrzymać jeszcze kolejne pięć sekund.
To było szalone. Trudno mi wyjaśnić w racjonalny sposób wszystko, co robiłem. Już po kilkunastu sekundach, jedną dłonią chwyciłem za swojego grubego drąga, ścisnąłem u podstawy tak, żeby zabezpieczyć go przed wytryskiem, a drugą złapałem ją za szyję i, gwałtownymi ruchami, dociskałem do swojego przyrodzenia. Znów wchodziłem w nią po samo gardło.
Dobrze. W końcu stwierdziłem, że intensywnych doznań mam już dosyć. Puściłem jej głowę, dochodząc do wniosku, że sama może zająć się moim kutasem.
Tymczasem ja, postanowiłem dać jej coś więcej od siebie. Włożyłem palce do ust, nabrałem trochę śliny i skierowałem je między jej pośladki. Majstrowałem tam, próbując trafić w jej dupeczkę.
Z pełnymi ustami wzdychała i postękiwała, jednocześnie starając się szczerzej ustawić kolana, tak, abym miał lepszy do niej dostęp swoimi dłońmi.

niedziela, 28 października 2018

Eldorado rozkoszy.

8. Słodka dupeczka.

Czułem niesamowite pulsowanie w skroniach. Miałem wrażenie, że za chwilę ciśnienie krwi rozsadzi mi czaszkę. Najcudowniejsze w tym wszystkim było jednak to, że, mimo wszystko, tak naprawdę, nie byłem pewien, w którym momencie nastąpi ten cudowny finał. Jej zachowanie było nieprzewidywalne, a moje reakcje zmienne. Co równie dobrze mogło wydłużyć jak i skrócić czas bzykania bez ryzyka. Właściwie, każdy kolejny ruch mógł zdecydować o tym, czy potrwa to kolejną minutę dłużej.
Moje ruchy były krótkie, bo znów zrobiło się w niej tak ciasno, że nie byłem w stanie przebić się głębiej.
-Oh, o-oooh… - pojękiwała słodko.
Mocniej chwyciłem ją za biodra, nieco uniosłem do góry i szepnąłem:
-Spokojnie, rozluźnij się.
Chyba poskutkowało. Westchnęła głęboko, a jej cipka rozluźniła się trochę. Wjechałem powoli do końca jeden raz, później drugi i trzeci… drżała na całym ciele. To było cudowne uczucie tak patrzeć na podniecenie tej pięknej dziewczyny.
-Aaaaahhh, aaaaaahhh!!! - słyszałem cudowne, rozkoszne dźwięki.
Później… wiecie co? Wiecie co się stało? Później zrobiłem to, na co, tak naprawdę, od samego początku miałem wielką ochotę i chyba od początku gdzieś skrycie to planowałem. Wyszedłem z niej, wepchnąłem dwa palce w jej dupę, a później kolejne dwa. Jęknąłem coś w stylu:
-Poczekaj, poczekaj…  Nie ruszaj się. O tak, tak dobrze!
Rozciągnąłem jej kakaowy otworek tak bardzo, jak tylko się dało, starając się zrobić jak najwięcej miejsca. Nie wiem, czy miała tego świadomość, ale nie utrudniała mi zadania. Powiem więcej, chyba nawet pomagała w przygotowaniu swojej słodkiej dupeczki do porządnego czyszczenia moim twardym, grubym wyciorem.
Po chwili, odsunąłem jej malutką dłoń, która gdzieś mi się tam przypadkiem zapodziała i przygotowałem swojego twardego zaganiacza. Czubkiem wycelowałem w sam środek, który, przez długą chwilę jeszcze, się nie zamykał. Przyłożyłem popchnąłem i wjechałem jak w ciasny lepki tunel.
O dziwo, nie napotkałem większego oporu. Jej słodka dupeczka okazała się dostatecznie szeroka, bym mógł wjechać do środka, a jednocześnie na tyle wąska, by przyprawić mnie o niebiańskie zawroty głowy. Zresztą, w tamtej chwili, nie miałem pojęcia, jaka powinna być. Robiłem to po raz pierwszy.
Wrażenie było tak niesamowite, że, najnormalniej w świecie, na kilkanaście sekund, odpłynąłem. Jednocześnie, specyfika nowego doświadczenia sprawiła, że, w jakiś cudowny, sposób nie trysnąłem. To był taki orgazm bez wytrysku. Po wszystkim zastanawiałem się, jak do tego doszło?
-Uuuuuuoooooo… - wydobyło się z mojego gardła.
-Uh, ah, eh… - postękiwała z głębokim przejęciem.
Ciemność przed oczami i uczucie szybowania sprawiało, że wydawało mi się, iż jestem pod wpływem silnych narkotyków. Słodka dupeczka przywitała mnie głośnym mlaśnięciem. Wydawało mi się, że za chwilę wypełnię ją moim budyniem i będzie po wszystkim. Nic takiego się jednak nie stało.
Zacząłem się poruszać: najpierw z wolna, ostrożnie, później coraz szybciej i szybciej, aż w końcu galopowałem jak szalony, masakrując jej tylne wejście niczym naleśnik. Napinanała swoje pośladki i wyginała kręgosłup w taki sposób, aby praca w tym miejscu była jak najbardziej komfortowa.
Niestety, już po kilkunastu ruchach nie daliśmy rady. Nie mogliśmy dłużej znieść intensywnego, wszechogarniającego uczucia rozkoszy, które towarzyszyło tej czynności. Wyszedłem z niej, a ona z radosnym, rozbrajającym uśmiechem na twarzy, przewróciła się na prawy bok i spojrzała na mnie. To było szaleństwo, które przerosło nasze możliwości i doświadczenie. Patrzyłem na nią, patrzyłem na jej pulsującą, wilgotną szparkę i płonąłem z pożądania.

sobota, 27 października 2018

Eldorado rozkoszy.

7. Zakazany owoc.

Moje myśli były co najmniej dziwne. W takiej chwili ich tematyka dokładnie wskazywała, na to, czego pragnę. A może było to tylko zwykłe igranie z ogniem i napędzanie pożądania? Ponoć zakazany owoc jest w dwójnasób słodki. Tak, czy inaczej, było to bardzo przyjemne.
A później, chyba chcąc jak najszybciej zakończyć zabawę, gwałtownie zmieniliśmy pozycję. Uklękła przede mną i opadła twarzą na pościel, wystawiając tym samym do góry swój, niesamowicie podniecający, krągły i zgrabny tyłeczek.
Grzechem byłoby w niego wejść, toteż z najwyższą rozkoszą wpakowałem tam swojego wielkiego zaganiacza. Była ciasna i drżąca jak dziewica. Zrobiłem chyba na niej duże wrażenie, bo zaczęła przebierać dłońmi tak, jakby miała dość, jakby chciała mnie odepchnąć. Chociaż trudno w tej chwili było ocenić, jakie są jej zamiary.
Równie dobrze mogła chcieć mnie teraz do siebie przycisnąć. Jej jęki i westchnienia stały się jeszcze bardziej wyraźne i donośne. Mocno trzymałem ją za pośladki. Nie chciałem, aby gdzieś mi się odsuwały. Wchodziłem zdecydowanie, głęboko i do samego końca. Czułem każdy, zaciskający się mięsień, jej cudownie głębokiej i ciasnej cipeczki. Mój penis z każdym ruchem stawał się jeszcze twardszy, żyła oplatająca gruby łeb, jeszcze bardziej napęczniała i jeszcze bardziej wrażliwa na, nawet najdelikatniejszy, dotyk.
Nagle jej cipka jakby zmieniła zdanie i postanowiła mnie więcej nie wpuszczać. Przedzierając się przez kolejne, zaciskające się pierścienie, miałem wrażenie, że przesuwam się po tarce. Wirowało mi w głowie, miałem tam jeden wielki mętlik. Słodkie przyjemne gorąco rozpływało się po całym moim ciele, sprawiając, że, z minuty na minutę, stawałem się jednym, wielkim doznaniem erotycznym.
Och, tak bardzo chciałem poruszać się w jej cipeczce, że było mi wszystko jedno, co się w tej chwili stanie. Zupełnie przestałem przejmować się z tym, że z mojego fiuta za chwilę wytryśnie gejzer białej, gęstej spermy. Liczyło się tylko to jedno: seks, kopulacja, wzajemna bliskość cielesna i bukiet słodkich, gorących doznań.
-Oh, oh, ooooh! - wyrzucała co chwilę ze swojego gardła.
Poruszałem się szybko, szybciej, coraz szybciej. Z każdą sekundą coraz bardziej traciłem panowanie nad sobą. Liczył się już tylko kolejny głęboki ruch i fala, odbierającego zmysły, boskiego orgazmu.
-Ooo taaak, taaaak… cholera jasna! - mamrotałem, nie mogąc poradzić sobie z nadmiarem na doznań.
Później, patrząc na jej słodki otworek analny, zrobiłem coś dziwnego, coś czego nie potrafię wytłumaczyć sobie do tej chwili. Po prostu chciałem to zrobić. Chciałem zobaczyć jak będzie.
Włożyłem palec wskazujący dupkę. Wrażenie było piorunujące. Jej cipka zacisnęła się tak gwałtownie, że o mało nie spuściłem się w tej chwili.
Nie spodziewałem się takiej reakcji. Nie mogłem zbyt długo się w ten sposób bawić, bo było to zbyt ryzykowne. Włożyłem go tylko dwa razy, a później znów przeszedłem do aktywnej akcji moimi biodrami. Wchodziłem i wychodziłem, wchodziłem i wychodziłem, a ona wzdychała i jęczała jeszcze głośniej. To był prawdziwy cud natury.
Pod wpływem jej podniecenia i tego, że jej cipeczka była tak ciasna, mój fiut zrobił się bardzo, ale to bardzo, gruby, żylasty i twardy. Zresztą, była to reakcja zwrotna.
Jej oszałamiające podniecenie miało wpływ na mnie i odwrotnie. Moja gruba maczuga wdzierała się w nią powoli, z wielkim oporem, zmuszając jej podwoje do szerszego otwarcia się. Był nawet moment, kiedy jej opór był zbyt silny, kiedy mój zaganiacz nie był w stanie pokonać napiętych mięśni. Zatrzymałem się, a później, mimo pozornego zakazu wjazdu, pchałem się moją ciężarową w ten ciasny przesmyk aż do momentu, kiedy dotarłem do końca jej garażu.

piątek, 26 października 2018

Eldorado rozkoszy.

6. Budzić się w jej ramionach.

Jedną ręką chwyciłem swojego twardego kutasa i mocno ścisnąłem u podstawy, a drugą złapałem za jej pośladki. Miałem nadzieję, że, choć trochę, będę w stanie kontrolować jej ruch. W tej pozycji, z jej cipce zrobiło się przeraźliwie ciasno. Gdybym nie przedsięwziął żadnych środków, najprawdopodobniej, spuścił się w jej norkę już po kilku ruchach.
Dobrze, że w ten sposób nie męczyła mnie zbyt długo, bo nie wiem ile jeszcze byłbym w stanie to znieść. Zaraz później, znów uniosła się do pionu.
-Bardzo dobrze, świetnie, słoneczko, - pochwaliłem ją za owocną współpracę.
Na dodatek, aby jej to wynagrodzić i, jeszcze bardziej, urozmaicić zabawę, chwyciłem ją oburącz za piersi. Cycuszki nie były zbyt duże. Podobne do okrągłych jabłuszek, akurat mieściły się w moich, rozpostartych, dłoniach.
Szerokim rozkrokiem oplatała moje uda swoimi nogami. Z rozchyloną buzią, wyrzucała z siebie słodkie odgłosy. Jej mokra, gorąca brzoskwinka zaczynała coraz intensywniej pracować. Raz zaciskała się jak imadło, drugi raz rozluźniała, wpuszczając mnie bardzo głęboko.
-Ach, ach, ach, aaaa… - wzdychała pracując w falistych głębokich ruchach.
W wydawaniu odgłosów, nie pozostawałem bierny. Widząc, jak dobrze jej to wychodzi i ja pozwoliłem sobie na, nieco głośniejsze, zachowanie. W ten sposób stworzyliśmy wspólny koncert na dwa głosy.
W pewnym momencie, nie byłem już w stanie dłużej wytrzymać, puściłem jej słodkie cycuszki. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki gorąca pizdeczka jakby nieco się rozluźniła, a ruchy mimo że wciąż bardzo głębokie i płynne, stały się wyczuwalnie mniej agresywne.
Widać było, że i ona jest już na granicy orgazmu. Co chwilę wyginała swoje zgrabne, drobne ciało raz jedną, raz w drugą stronę, głośno dysząc rzucała głową na prawo i lewo.
Widocznie była już na tyle podniecona, że nie była w stanie zapanować nad tym, co się z nią dzieje. Znów pochyliła się do przodu, podparła na dłoniach między moimi i kolanami, a jej biodra zaczęły tańczyć w spontanicznym, głębokim i płynnym ruchu.
-A-ha, aaaahhhh… - jej, coraz bardziej zaangażowane odgłosy, wyraźnie sugerowały, że to jest już to.
Po chwili jej dłonie spoczywały już na moich kolanach, a ruchy stały się jeszcze bardziej dynamiczne. Zachowywała się tak, jakby chciała wykorzystać każdy milimetr mojej lancy. Wysuwałem się z niej prawie do końca i wjeżdżałem, aż poczułem wyraźny opór.
I raz, i dwa, i raz, i dwa… bardzo głęboko, bardzo przejmująco czułem jej słodką cipeczkę mu na swoim trzonie. Nie widziałem, aby chciała zaoszczędzić mi ryzyka wewnętrznego wytrysku. Jej zachowanie świadczyło co najmniej o tym, że jest jej wszystko jedno, a być może nawet do tego celowo dążyła.
Zbliżała się, a może już była w trakcie orgazmu i niezbyt dokładnie zwracała uwagę na to, co dzieje się z facetem leżącym pod nią. Chociaż, może było to tylko wrażenie, bo jednak co jakiś czas, odwracała głowę, aby spojrzeć w moją stronę. Zresztą, czy miało to już jakieś znaczenie?
Coraz bardziej pragnąłem spełnienia, a wytrysk w cipkę byłby największą rozkoszą. Ryzyko niechcianej ciąży było jeszcze dodatkowym afrodyzjakiem.
“O tak, spuścić się jej cipeczkę, teraz, w tej chwili. Zrobić jej dziecko, zapłodnić, zostać tatą. Kto wie, może jesteśmy sobie pisani i zostaniemy ze sobą na resztę życia. To fajna dziewczyna. Dobrze byłoby poznać ją bardziej. Cudownie byłoby bzykać się z nią każdej nocy, zasypiać i budzić się w jej ramionach.”

czwartek, 25 października 2018

Eldorado rozkoszy.

5. Cudowny seks.

Później to ja leżałem na plecach oparty o ścianę, a ona, pochylona nad moim kroczem, z rozpuszczonymi włosami, co chwilę, muskającymi moje podbrzusze, troskliwie zajmowała się moim spragnionym i, napęczniałym do granic możliwości, penisem.Trzymając go u samej podstawy, zaciskała swoje usta na żołędzi. Przesuwała głowę do góry i do dołu i szybko prowadziła mnie na sam szczyt.
Była bardzo zaangażowana. Pochłaniała mojego penisa po same jaja. Czułem na jego końcu jej migdałki. Nie chciałem pozostawać bierny. Rękoma sięgnąłem do jej tyłeczka. Wbiłem palce między jej uda, w ciasne, wilgotne wnętrze jej pizdeczki. Obracałem nimi we wszystkie strony.
W następnej sekundzie mnie dosiadła. Nie wiedziałem nawet, że można zrobić to tak szybko. Kiedy to robiła, roześmiała się głośno i radośnie. Przyznam się, że prawie nie zmieniłem pozycji. Wciąż siedziałem oparty o ścianę, a ona weszła na mnie i opadła na sterczącą lancę, nadziewając się do samego końca.
Siedziała, zwrócona plecami do mojej twarzy. Wyginała się delikatnie do tyłu, podpierając na moich przedramionach. Robiąc tak, bardzo mocno wypięła swój brzuszek do przodu i, jeszcze mocniej, zacisnęła mięśnie swojej cipeczki.
Patrzyłem na jej pośladki zapięte na moim na przyrodzeniu i drżałem z pożądania. Wiedziała, że jestem bardzo podniecony i że zbyt długo już nie wytrzymam. Może dlatego była taka rozbawiona. Zresztą, obydwoje zachowywaliśmy się jak para przedszkolaków, której udało się spłacać jakiegoś figla.
Tak, przyznaję, to było takie dziecinne, a jednocześnie tak bardzo spontaniczne i naturalne, że trudno to nawet opisać. Wbrew pozorom, nie podjęła szaleńczej gonitwy na moim na ogierze.
Używając tej terminologii, był to raczej łagodny kłus. Płynnie, ale niezbyt szybko, poruszała swoimi biodrami do przodu i do tyłu, przy okazji, robiąc jajecznicę z moich jąder, które utkwiły gdzieś pomiędzy moimi udami.
Do przodu-do tyłu, do przodu-do tyłu… tempo na dwa sprawiało, że przed oczami widziałem już różnobarwne kółeczka, a w uszach narastał jednostajny, przyjemny szum.
Patrzyłem na jej pośladki i wsłuchiwałem się w coraz głębsze i głośniejsze westchnienia. Mój spragniony do granic możliwości kutas, poruszał się w ciasnej cipeczce z coraz większym trudem. Było mi tak dobrze, tak cudownie. Po plecach biegały gorące dreszcze, podbrzuszu i kroczu narastało przyjemne, słodkie mrowienie.
Doskonale zdawałem sobie sprawę, co to oznacza, ale, w żaden sposób, nie byłem w stanie temu zapobiec. Nie byłem w stanie powstrzymać tego, co za chwilę miało się stać. Nie miałem siły. Nie chciałem. Liczyło się tylko to, że w niej jestem, że jest tak gorąco, mokro i słodko. Było, po prostu, cudownie.
Dopiero po kilkudziesięciu sekundach, przy akompaniamencie jeszcze głośniejszych westchnień, zaczęła poruszać się w górę i w dół. Teraz jej pośladki zataczały łagodną elipsę. Czułem każdy ruch, każdy, powtarzający się cykl. Wystające płatki jej różyczki, ślizgały się po moim trzonie w coraz większej ilości spienionego nektaru.
Rozsunąłem szeroko uda, bo rzeczywiście, bałem się o przedwczesny wytrysk. Cudowny seks to jedno, a niechciana ciąża to drugie. Nie chciałem sprawdzić ani jej ani sobie żadnych kłopotów.
Doznania były bardzo intensywne nie tylko dla mnie, ale również i dla niej. W pewnym momencie, po prostu, nie wytrzymała i, wyrzucając ze swojego gardła głośne stęknięcie, opadła do przodu, podpierając się na ramionach między moimi łydkami.  Znów się roześmiała, bo wychodziło na to, że i ona nie potrafi zapanować nad swoim ciałem.

środa, 24 października 2018

Eldorado rozkoszy.

4. Od tyłu.

Następnie wyprostowałem się i chwyciłem swojego fiuta w garść. Jeszcze raz się pochyliłem i wszedłem w nią zdecydowanym pchnięciem. Z jedną nogą na łóżku, drugą na podłodze, trzymając ją mocno, za podciągnięte pod brodę uda, poruszałem się w jej jaskini miłości nadzwyczaj zwinnie. Wdzierałem się szybko i głęboko.
Jej widok tak bardzo mnie podniecał, że trudno było mi zapanować nad swoimi reakcjami. Wyglądała jak mała dziewczynka: bezbronna, oddana tylko w moje posiadanie. Ciężko oddychała. Dyszałem i ja. Pojękiwałem. Z każdą sekundą moje ruchy stawały się coraz szybsze i coraz bardziej zdecydowane.
Co kilkanaście sekund próbowała unieść głowę i spojrzeć na mnie, a raczej na moje przyrodzenie. Nie mogła uwierzyć, że to coś tak sprawnie w niej się porusza.  W chwilę później opadła na poduszkę, by zamknąć oczy i całkowicie skupić się na tym co jej dawałem.
Po jakimś czasie znów rozsunąłem jej uda. Pamiętam, że były rozchylone bardzo szeroko, tak szeroko, bym mógł wejść w nią jeszcze głębiej i jeszcze dokładniej czuć jej ciasną cipeczkę.
-Oh, ah… - wydawała z siebie ciche odgłosy zadowolenia.
Raz, raz, raz, - poruszały się moje biodra.
-A-hhhh-a… hhhh… - słyszałem co chwilę z tej strony.
To był żywioł. Nikt z nas tego nie kontrolował. Alkohol szumiał w głowie, a w naszych ciałach szalały hormony. Chcieliśmy spełnienia szybko i jak najgłębiej. To była cudowna dziewczyna, wspaniała gorąca kochanka. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało.
Była taka słodka, taka drobna, delikatna i, w tej chwili, tak bardzo, bardzo moja. Gdzieś przez głowę przemknęła tylko myśl, żeby nie spuścić się w jej cipkę. No cóż, nie chciałem w taki sposób zostać ojcem. Nie w tej chwili. Wiedziałem jednak, że kontrolę nad tym wszystkim mam bardzo ograniczoną. Byłem zbyt podniecony.
Miałem wrażenie, że zbyt długo nie uda mi się powstrzymać mojego podniecenia, że napięcie musi znaleźć ujście. Przyspieszyłem. Coraz bardziej tego chciałem. Pragnąłem spełnienia. Pojękiwała coraz głośniej, a ja czułem, że ten moment już nadchodzi.
W pewnej chwili zwolniłem, by móc spojrzeć na jej twarz. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie gorąco. Uśmiechała się. Było to dla mnie najlepszym potwierdzeniem, że robię to dobrze i że jest w pełni zadowolona.
Po dwóch, trzech minutach znów przyspieszyłem. Głośne odgłosy uderzania mojego podbrzusza o jej pośladki rozchodziły się echem po całym pokoju. Jeszcze bardziej się nad nią pochyliłem, a ona zarzuciła łydki na moje ramiona. Wchodziłem w nią jeszcze głębiej, jeszcze mocniej i jeszcze szybciej. Każdy kolejny ruch coraz bardziej pozbawiał mnie rozsądku.
-Ah, aah, aaaaaah! - odzywała się coraz głośniej.
Znów zwolniłem, aby dać sobie chwilę wytchnienia i pozwolić największemu napięciu uwolnić moje ciało ze swojego uścisku. Wykonałem kilka głębokich, powolnych ruchów, by zaraz później znów nabrać tempa. Zgiąłem się wpół, pochyliłem głowę i zatopiłem swoje wargi w jej słodkich usteczkach. Cały czas pracowałem swoimi biodrami.
Po kilku minutach leżeliśmy na boku. Ona przede mną, ja za nią. Wszedłem w jej cipeczkę od tyłu. Uniosła w nogę do góry i razem ze mną trzymała ją w pionie. Tak jak poprzednio, podjąłem szybką, zdecydowaną akcję.
Nic nie pozostawało takie samo. Cały czas działo się coś nowego.

wtorek, 23 października 2018

Eldorado rozkoszy.

3. Białe majteczki.

Stała przede mną, tylko trochę ustępując mi wzrostem. Była taka szczupła, taka delikatna. Tak bardzo chciałem jej dotykać, pieścić.
Położyłem swoje dłonie na jej ramionach, a ona na moich. Wyglądało to tak, jakbyśmy mieli rozpocząć taniec. Ledwie jednak zdążyliśmy się dotknąć, a już nasze usta spotkały się w przelotnym, delikatnym i gorącym jednocześnie, pocałunku. Później był drugi i trzeci. Szybko, spontanicznie i bez zastanowienia. Zupełnie tak, jakby miał się zaraz skończyć nasz czas.
W następnej sekundzie już leżeliśmy na łóżku. Chwyciłem ją w pół i delikatnie położyłem. Mimo, że na dworze było dość chłodno, nie miała na sobie zbyt dużo garderoby. Tego dnia założyła ciemną, bodajże granatową, mini spódniczkę i obcisłą bluzeczkę w kwiaty na cienkich ramiączkach.
Rozebrałem ją. Nie stanowiło dla mnie żadnego problemu, aby w ciągu kilkunastu sekund pozbawić ją wierzchniego odzienia. Zresztą, ona w żaden sposób się nie opierała. Była tak samo mocno podniecona jak ja i tak samo tego chciała.
Po kilkunastu sekundach, leżała na wznak w samej bieliźnie z ramionami swobodnie wyrzuconymi poza głowę. Usadowiłem się na klęczkach między jej szeroko rozsuniętymi kolanami. Pochyliłem się i zacząłem namiętnie całować jej brzuch.
To działo się tak szybko, że trudno było mi rejestrować następujące po sobie zdarzenia. Zachowywała się, jak napięta struna pod dotykiem palców sprawnego wirtuoza. Prężyła i wyginała całe swoje ciało, dysząc coraz ciężej. Oplotła mnie swoimi łydkami i starała się przycisnąć się do swojej postaci.
To było, jak cudowny sen, nad którym nie ma się żadnej kontroli. Zapamiętałem tylko wyrwane sceny, a nie wszystko po kolei. Następny moment, jaki utkwił mi w pamięci, to ten, kiedy ja stoję, a ona przede mną klęczy. Zupełnie jak na, oglądałem przed chwilą, filmie. Obydwoje byliśmy tak bardzo podnieceni, wszystko działo się tak szybko, że nawet nie wiem  w którym momencie i w jaki, konkretnie, sposób zdjąłem z niej stanik.
Następna rzecz też była dla mnie ogromną zagadką. Stałem przed nią ze spuszczonymi do podłogi spodniami, ze slipami w okolicy kolan, ze sterczącym, sinym z podniecenia fiutem, który siedział już jej gorących ustach i jęczałem z rozkoszy.
Tak, to na pewno musiała być zasługa tego, wypitego wina. Jak inaczej mógłbym mieć takie luki w pamięci? Czy mogłem być aż tak bardzo podniecony?
Ściskałem i masowałem jej piersi, jednocześnie popychając jej głowę w stronę mojego podbrzusza. Jej usta, takie gorące, obejmowały moją głowicę tuż za grubą żyłą. Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał, że cały świat należy tylko do nas.
Jej usta przesuwały się do góry i do dołu, do góry i do dołu… płynnie, szybko, raz za razem wyrywając moją świadomość z posad rzeczywistości.
Później znów nastąpiła długa chwila, której nie zarejestrowała moja świadomość. Dziewczyna, znów leżała na łóżku: na wznak, z szeroko rozłożonymi udami. Tymczasem ja, już kompletnie goły, ze sterczącym jak rakieta, kutasem pochylony nad jej wilgotną pizdeczką, klęczałem między nimi. Delikatnie odsunąłem jej białe majteczki, na jeden bok i napawałem się subtelnym zapachem kobiecości.
Zaraz później nastąpiło bliskie spotkanie trzeciego stopnia, zakończone wyraźnym odgłosem mokrego pocałunku. Wyglądało to tak, że chwyciłem płatki jej różyczki w swoje gorące usta, jak spaghetti wciągnąłem do środka i powoli odsunąłem głowę. Wyskoczyły niczym gumki recepturki. Później tą czynność powtórzyłem jeszcze dwa razy.

Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...