poniedziałek, 31 maja 2021

Planeta rozkoszy.

69. Mechaniczny kochanek.


Mechaniczny kochanek zdawałoby się, że bezlitośnie, jednak z wielkim wyczuciem posuwał ją od tyłu. Nagle wyjął z niej swojego czerwonego fiuta i trysnął na nią niebiesko-fioletową, gęstą cieczą.


Przestała jęczeć, skupiła się na obciąganiu sztucznego kutasa. Robot ruchał równo, majestatycznie. W końcu położył ją na podłodze i szeroko rozwarł jej nogi.

-Oooooch, oooooch, oooooch!!! - jęczała, chwytając się za podudzia.

Urządzenie pracowało niczym młot pneumatyczny. Wibrator poruszał się, wydając głośne mlaśnięcia, a ona uniosła głowę, starając się wszystko rejestrować.

-Ooooooooch, ooooooooch!!! - wydawała z siebie przeciągłe jęki.

Po chwili przymknęła powieki i opuściwszy głowę, patrzyła w sufit.

„Wiiiiii-wuuuuuu, wiiiiii-wuuuuuu...” - fallus wchodził i wychodził, za każdym razem tarmosząc jej płatki.

-Ooooch, aaaach, oł!!! - jej jęki były coraz głośniejsze.

„Wiiiiii-wuuuuuu, wiiiiii-wuuuuuu...” fedrowała maszyna.

Wprawnie trzymała ją za nogi, balansując, poruszała się w tył i w przód.

„Wiiiiii-wuuuuuu, wiiiiii-wuuuuuu...” rozbrzmiewało.

Nogi dziewczyny poruszały się w rytm ruchów urządzenia, a cipka pęczniała, śliniła się i wybarwiała coraz bardziej.

-Aaach, aaaach, ooooooch!!!

„Wiiiiii-wuuuuuu, wiiiiii-wuuuuuu...”

Dyszała coraz ciężej. Jej cycki kołysały się do tyłu i do przodu niczym woreczki wyełnione wodą.

„Wiiiiii-wuuuuuu, wiiiiii-wuuuuuu...”

W geście poddania przechyliła głowę na jeden bok, lecz zaraz ją uniosła, szeroko otwierając oczy.

-Aaaaaach, aaaaaach, aaaaaaaach!!! - jęczała jeszcze głośniej, doświadczając nowych doznań.

Robot był urządzeniem skonstruowanym tak, by znieść wysokie obciążenie przez wiele godzin. Najprawdopodobniej też miał w swoim oprogramowaniu wszelkie możliwe reakcje i odczucia kobiecego ciała. Doskonale dostosowywał się do najdrobniejszych ruchów, czy gestów nie wyrządzając krzywdy, a jednocześnie stopniowo i bardzo precyzyjnie prowadząc do orgazmu.

Znowu pochyliła głowę, walcząc z własną rozkoszą.

-Ooooo, ooooch, ach!!!

„Wiiiiii-wuuuuuu, wiiiiii-wuuuuuu...”

Nagle okrągłe oko maszyny zaczęło pulsować czerwonym blaskiem. Przemknęło mi przez myśl, że i on także może doświadczać przyjemności, dlatego poczułem się nieco zawiedziony, kiedy z niej wyszedł.

-Ouł! - jęknęła krótko.

Pierwszy ruch był łagodny, drugi szybki i mocny.

-Aaaaauuuuuaaaaach!!! - zwołała, prężąc plecy.

Tuż przed nią znajdowała się metalowa rurka z uchwytem. Uniosła się do góry, częściowo wspierając na nim swój ciężar. Robot posuwał ją rytmicznie, płynnie, bezosobowo. Jej pizdeczka wyglądała jak ubite na kotlet mięso.

-Uuuuuch, uuuuuch, uuuuuch!!!

-Wiiiii-wuuuuu, wiiiii-wuuuuu!

Nagle pchnięcia stały się mocniejsze a jej jęki głośniejsze. Kołysała się jak akrobatka na trapezie. Patrzyła w podłogę, próbując się skupić na własnych doznaniach.

-Mmmmm, mmmmm, mmmm... - mruczała przez zaciśnięte zęby.

Jej plecy były wygięte a tyłek uniesiony do góry.

-Hah, hah, hah!!! - dyszała ciężko.

Niespodziewanie puścił jej kostki i wysięgnikami chwycił za piersi. Dużymi szczypcami, które były jego dłońmi ścisnął jej sutki i bez ceregieli mocno pociągnął do przodu. Jednocześnie bardziej zdecydowania wciskał się swoim sztucznym członkiem.

-Aaaaa, aaaaa, aaaaa!!! - wzdychał, z trudem łapiąc powietrze.

Sytuacja stawała się coraz bardziej poważna. Widziałem, że dziewczyna jest już na skraju wytrzymałości, jednak maszyna wszystko przewidziała, wszystko dokładnie zaplanowała. Każde pociągnięcie za cycki wywoływało w panience falę skurczów.

-Wiiiii-wuuuuu, wiiiii-wuuuuu!

-Oooch, aaaaach, oooooooch!!!

Robot poruszał się do tyłu i do przodu, wpychając się w nią bez ceregieli. Z jej opuchniętej cipeczki płynęły soki i wielkimi powolnymi kroplami sapdały na podłogę.

-Oooooouuuuuu, uuuuuua, aaaaaaa!!!

Wiiiii-wuuuuu, wiiiii-wuuuuu, wiiiii-wuuuuu, wiiiii-wuuuuu...

Po paru chwilach ruchy robota stały się krótsze i bardziej gwałtowne, jakby ich nie już nie kontrolował. Jego czerep opadł tak nisko, że metalem prawie dotykał jej ciała. Jego fiut był bardzo długi i wchodził w nią do samego końca.

-Oooooooch, ouuuuu, oooooł!!!

Maszyna w widoczny sposób zwolniła, ale pchała się w nią jeszcze głębiej. Jego ciężki łeb unosił się i opadał, jakby kończył mu się zapas energii.

-Mmmmmmm, mmmmmm!!! - jęczała coraz głośniej samiczka.

Robot pchał się, ciągnąc ją za sutki. Nagle puścił jej cycki i ponownie chwycił za kostki. Uniósł jej biodra do góry. Wisiała w powietrzu wsparta tylko na rękach, a on pociągnął ją do siebie, nadziewając na swojego kutasa.

-Aaaaaach, aaaaaach, aaaaaach!!! - wzdychała, robiąc dziwaczne pompki.

Kołysała się do przodu i do tyłu a on posuwał ją, coraz szerzej otwierając swoją paszczę.

-Oooooouuuuuuaaaaaauuuuu!!! - wyła.

Mechaniczny kochanek zdawałoby się, że bezlitośnie, jednak z wielkim wyczuciem posuwał ją od tyłu. Nagle wyjął z niej swojego czerwonego fiuta i trysnął na nią niebiesko-fioletową, gęstą cieczą.



niedziela, 30 maja 2021

Planeta rozkoszy.

68. Dolny wibrator.


Dolny wibrator walił ją w buzię a górny w cipkę. Jej nogi spoczywały w jego metalowych chwytakach i były tak mocno rozwarte, że miałem wrażenie, że za chwilę ja rozedrze na dwie części. 


I znów w jednej chwili znalazłem się w okrągłej wierzy. Z głośników płynął podekscytowany głos lektora. Chociaż samych słów nie rozumiałem, były w obcym języku, z intonacji wiedziałem, że coś zapowiada. Wskazówka jeszcze raz ruszyła. Tym razem zatrzymała się przed wejściem w kształcie wentylatora. Dziewczyna wkroczyła w nie, zmysłowo poruszając tyłkiem. Przeszła między prętami wielkiej kraty. Wiatrak był olbrzymi, połyskujący wypolerowanym metalem. Śmiało zbliżyła się do łopat i nagle znaleźliśmy się po drugiej stronie.

Pomieszczenie było ascetyczne, czysto techniczne, wypełnione monitorami. Spomiędzy skrzydeł kolejnego wiatraka tym razem usytuowanego w przeciwległej ścinie biło jasne światło. W tym samym momencie zobaczyłem coś dziwnego. To był robot w kształcie starej zbroi zgrabnie balansujący na pojedynczym, niewielkim kółku. Zamiast ramion miał stalowe, toporne wysięgniki.

Wjechał na środek i z łagodnym przechyłem metalowego ciała wyhamował. Laseczka spojrzała na niego nieco wystraszona.

-Hooou! - wyrzuciła z siebie.

Przyszło mi na myśl, że jej obecność w tym miejscu jest pomyłką. Przecież za chwilę to delikatne ciało miało się zmierzyć ze zwykłą kupą złomu. Nie mogłem sobie wyobrazić czy ta niecodzienna zabawka będzie umieć cokolwiek, co jest związane z seksem.

Jakby w odpowiedzi w tej samej chwili nad grubym kółkiem otworzył się niewielki otwór i wysunęło się z niego giętkie przegubowe ramię zakończone białym wibratorem.

-Oooooo! - odezwała się zaskoczona i uśmiechnęła się słodko.

Przysiadła na czworakach i szeroko rozstawiła ręce oraz nogi. Maszyna opadła na swoim kółku i pochyliła się do przodu.

-Fiiiiiiu! - sztuczny palant prostym, gładkim ruchem wjechał między jej pośladki.

-Aaaaahhhhhaaaa! - westchnęła.

„Łiiit-łuuuut, łiiiit-łuuuut...” - rozległy się miarowe mechaniczne dźwięki.

-Ach, och, aaaaach! - dyszała.

„Łiiit-łuuuut, łiiiit-łuuuut, łiiit-łuuuut, łiiiit-łuuuut...”

-Ach, och, ach, och!!!

Fiut, który ją penetrował, był cienki, ale długi, napędzany pneumatycznym tłokiem. Pracował równo, beznamiętnie, precyzyjnie z wytrzymałością solidnego mechanizmu.

-O, och, oooooooch!!!

Łbem robota była przecięta na dwie połowy metalowa kula. Na jej wierzchu znajdowała się prosta kamera. Całe jego cielsko wyginało się przy każdym ruchu. Odjeżdżał i podjeżdżał na swoim kołeczku.

Nagle biały fallus schował się do środka, a jego miejsce zajął czerwony, dużo grubszy, osadzony na mocniejszym wysięgniku wzmocnionym dwiema solidnymi sprężynami. Byłem przekonany, że wpakuje się w pizdeczkę, ale stało się coś, co mnie kompletnie zaskoczyło.

Nim się zorientowałem, dziewczyna wisiała już głową do dołu a czerwona pała wepchnęła się w jej usta. Panienka była chyba bardziej zaskoczona niż ja. Jedną ręką trzymała za kutasa, a drugą wspierała się na wysięgniku, starając się kontrolować jego ruchy. Prawdopodobnie obawiała się, by sztuczny penis nie zmiażdżył jej gardła.

„Uuuuuu-łu, uuuuuu-łu...” - syczało narzędzie.

-Mmmm, mmmm, mmmm... - mruczała zadowolona samiczka.

Wisiała w jego stalowych ramionach głową do dołu, z rozwartymi szeroko nogami i wyglądała, jak świeżo upolowana zwierzyna. Z pancernego pyska wysunął się jeszcze jeden sztuczny manipulator. Ten z kolei był różowy i pchał się prosto w jej cipkę. Był grubszy niż poprzednie i wdzierał się bardziej dosadnie. Jej ciasna różyczka była tak mokra, że przy każdym ruchu rozlegało się głośne mlaskanie. Kiedy penis wpychał się do środka, ciągnął za sobą delikatne płatki, a kiedy wychodził, wyciągał je na wierzch.

Dolny wibrator walił ją w buzię a górny w cipkę. Jej nogi spoczywały w jego metalowych chwytakach i były tak mocno rozwarte, że miałem wrażenie, że za chwilę ja rozedrze na dwie części. Spostrzegłem, że górny kutas był elastyczny, wyglądał jak kawał gumy i pełnił funkcję sztucznego języka. Przy każdym pchnięciu wyginał się na wszystkie strony, ale wchodził tam, gdzie trzeba.

„Juuuuch, juuuuch, juuuuch...” - rozbrzmiewały odgłosy sprężanego powietrza.



sobota, 29 maja 2021

Planeta rozkoszy.

67. Strzelił.


Niespodziewanie wyszedł, skierował fiuta do góry i strzelił gęstą, białą spermą prosto na jej plecy. Ostatnia porcja poszybowała tak daleko, że kiedy panienka spojrzała, spadła na jej twarz.


Szybko dotarło do mnie, że samą siłą woli mogę dość sprawnie poruszać się w tym nowym dziwnym świecie. Wystarczyło, tylko że pomyślę, a już zmieniałem położenie. Bardzo mi się to podobało i chciałem wykorzystać nadarzającą się okazję do sprawdzenia jak to jest.

Zbliżyłem się i zatrzymałem tuż za jej plecami, a później z ciekawością zerknąłem przez ramię. Widziałem jej napęczniałe cycki, duże ciemne brodawki, sterczące sutki a na samym dole, jak w środku celownika, niewielką istotkę. Krasnal musiał mocno opierać się nogami o podłogę, by utrzymać równowagę.

Jego kutas był imponujący, ale mimo wszystko wolałem patrzeć na dziewczynę. Z przodu wyglądała znacznie atrakcyjniej. Trzymała się za piersi i z zapamiętaniem ugniatała je.

-Oooouuuu, ooooooch, aaaach!!! - wzdychała bez przerwy.

-Eeeeee, eeeeee, eeeeee!!! - pojękiwał krasnal.

Jej biodra poruszały się do tyłu i do przodu a później w górę i w dół. Po chwili znów do tyłu i do przodu. Stopniowo nadziewała się na niego coraz głębiej. Po moich plecach przeszedł gorący dreszcz. 

-Eeee-aaaach, eeee-aaaach!!! - wyrzucała ze swoich płuc.

W końcu puściła swoje cycki i wyciągnęła przed siebie ugięte ręce. Następnie opuściła głowę i spojrzała na swoją psitkę. Balansowała ciałem, precyzyjnie poruszała dupeczką. Zdawało się, że chciała poczuć każdy ruch, każde pchnięcie. Wyraźnie widziałem, jak zmysłowo kurczą się jej pośladki. Doświadczała rozkoszy. 

Raz, dwa, raz, dwa... kontrolowała wahadłowe ruchy, coraz dokładniej, coraz mocniej, coraz głębiej.

-Ołch, ołch, ołch! - stękał mały ludek.

Miałem wrażenie, że ten kurdupel długo już nie pociągnie.

-Aaaach, aaaach, ach!!! - wydawała coraz głośniejsze jęki.

Nagle, nie wiem czemu, opadłem za pniak, a kiedy ponownie się uniosłem, ona klęczała, a on posuwał ją od tyłu. Zamykał i otwierał swoją małą, nabitą ostrymi zębami paszczę, jakby za chwilę chciał ją ugryźć. Nic takiego jednak się nie stało. 

-Oooooo, oooooo, oooooo!!! - jęczał, wykonując długie posuwiste ruchy, a ona tylko ciężko dyszała.

Stał między jej nogami. Nie musiał wcale klękać, by walić ją od tyłu. Odchyliła głowę starając się na niego spojrzeć. Na jego brzydkiej zniekształconej zmarszczkami gębie malował się coraz większy wysiłek. Chyba dochodził. 

Nagle popchnął kilka razy znacznie mocniej.

-Aaaa, aaaa, aaaa!!! - wyrwało się z jej ust.

Oparł jedną łapę na tyłku. Nie przestawał, popychał coraz mocniej, a jej cycki zwisając swobodnie, kołysały się na wszystkie strony. Przeniosłem się do tyłu i jeszcze raz spojrzałem na jego jaja. Sięgały do sękatych, krzywych kolan. Nie przypuszczałem, że ten narząd może być aż tak wielki. Kolejny niesamowity mutant. Zastanawiałem, co jeszcze zaskoczy mnie na tej planecie. 

-Uuuuuaaaaa, uuuuuaaaaa!!! - jęczał za każdym posunięciem.

Nagle wyszedł z niej. Zatrzymał się na bardzo krótką chwilę by powoli, mokrym kutasem wejść w jej dupkę. W tym samym momencie z jego gardła wydobył się długi, modulowany odgłos:

-Uuuuuooooouuuuuuooooo!!!

Dziewczyna wydarła się na całe gardło:

-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!

Jego drąg najwidoczniej był znacznie grubszy, niż mi się na początku zdawało. Poruszył nim kilka razy, a jej jęki stały się pełne rozkoszy. Mimo wszystko był już bardzo zmęczony.

Wcisnął się między jej uda, położył łapy na pośladkach i pchał się do samego końca.

-Aaaach, aaaach, aaaach!!! - jęczała słodko.

Sapał, stękał, co jakiś czas głośno przełykał ślinę.

-Chlup, chlap, chlup, chlap... - poruszał się w niej całą długością swojej rakiety.

-Uuuuch, aaaach, uuuuch!!! - skamlała.

Niespodziewanie wyszedł, skierował fiuta do góry i strzelił gęstą, białą spermą prosto na jej plecy. Ostatnia porcja poszybowała tak daleko, że kiedy panienka spojrzała, spadła na jej twarz.



piątek, 28 maja 2021

Planeta rozkoszy.

66. Rasowy kochanek.


Nagle przestała. Stanęła w szerokim rozkroku pod ścianą, tuż za jednym z wyższych pieńków, i oparła się o nią plecami. Krasnal wskoczył na polano, chwycił ją za biodra i błyskawicznie zaparkował w jej cipce. Chociaż miał pięćdziesiąt centymetrów wzrostu to jego drąg był normalnych rozmiarów. Przychodziło mu to z niemałym trudem, ale pierdolił jak rasowy kochanek.


-O w mordę! - krzyknąłem.

Kutas rósł, popychając małego do tyłu i w efekcie rozgniatając na ścianie. Czarnowłosa piękność była tak zajęta własnym rozbawieniem, że nic nie spostrzegła. Krasnal ciężko dysząc, powoli uniósł głowę i dzikim wzrokiem spojrzał na nią. Fiut zajmował już całe pomieszczenie, a ona siedziała na nim okrakiem jak na koniu. 

„To już nie są żarty!” - pomyślałem i się odsunąłem.

Krasnoludek jeszcze raz się naprężył, a na jego głowie ponownie zabłysło światełko. Kiedy mogłem już widzieć, dostrzegłem, że jego kutas był dużo mniejszy. Swoim końcem ledwie sięgał podłogi. Był gruby żylasty i miał odsłoniętą głowicę. 

Stworek podparł się pod boki i patrzył na nią wzrokiem pełnym triumfu. Tak jakby chciał powiedzieć: „teraz cię mam mała suko!”

Nie wydobył z siebie jednak ani słowa. Słyszałem tylko jego dziwny, zniekształcony chichot. To było jak skrzeczenie żaby. Stanął na pieńku i wysuwając biodra do przodu, zatrzymał się na jego krawędzi. Dziewczyna uklękła tuż obok, całą dłonią chwyciła fiuta i wysuwając język, od razu zabrała się za lizanie. Widać było, że się nie spieszy. Na początek zajęła się samą końcówką. Przejeżdżała od dołu do góry, za każdym razem spoglądając na jego zniekształconą gębę. Najwyraźniej był zadowolony, bo wyginał się i postękiwał jak mały dzieciak. Po chwili delikatnie włożyła to coś sobie do ust: raz, drugi, a później znów lizała. Rozlegało się ciche mlaskanie. 

Mały zamknął oczy i pojękiwał. Dziewczyna szerzej otworzyła usta i głębiej pochłonęła jego kutasa. Jego grubość idealnie pasowała do rozmiaru jej buzi. Poruszała głową w tył i w przód wpychając go do samego gardła. 

Raz, dwa, raz, dwa... ich ruchy stały się płynne i zgrabne. 

Mały wygiął się jeszcze bardziej, a jego jaja bujały się mu między nogami. 

Raz, dwa, raz, dwa... trwało walenie w jamę ustną.

Powietrze przenikało coraz głośniejsze mlaskanie i cmokanie. Odbijało się echem od wszystkich ścian.

Nagle przestała. Stanęła w szerokim rozkroku pod ścianą, tuż za jednym z wyższych pieńków, i oparła się o nią plecami. Krasnal wskoczył na polano, chwycił ją za biodra i błyskawicznie zaparkował w jej cipce. Chociaż miał pięćdziesiąt centymetrów wzrostu to jego drąg był normalnych rozmiarów. Przychodziło mu to z niemałym trudem, ale pierdolił jak rasowy kochanek. Uderzał szybko, mocno, nie żałując ani sobie, ani jej, a wychodził powoli. 

-Eeeech, uuuuch, eeeech, uuuuch!!! - wzdychała coraz głośniej. 

Wór wypełniony wielkimi jajami uderzał raz o jego pośladki raz o jej cipeczkę. Przy każdym ruchu jej piersi podskakiwały do góry. Otworzyła usta i ciężko oddychała. Co chwilę poklepywał ją po tyłeczku swoimi wielkimi łapskami. 

-Uuuuuu huuuu, uuuuu chuuuu... - sapała.

-Ouuu, ouuu, ouuu... - odpowiadał pojękiwaniem. 

Odwróciłem wzrok, by zerknąć w drugi koniec pokoju i kiedy na nich ponownie spojrzałem dziewczyna stała tak, jak poprzednio w szerokim rozkroku oparta o ścianę, ale mały klęczał już na pniaku i, jak pies, długimi pociągnięciami jęzorem chlastał jej kakaowy otworek. Dłońmi rozwierała pośladki, by mógł mieć do niego lepszy dostęp. Co chwilę rozlegało się głębokie i soczyste cmoknięcie.

Po dwóch minutach on już leżał, a ona siedziała na nim jak na lalce głęboko nadziana na jego oręż. Trzymała ręce na biodrach i poruszała ciałem do przodu i do tyłu. Jej kolana były szeroko rozstawione, lecz nie dosiadła go całym swoim ciężarem. Chyba obawiała się, że zrobi mu krzywdę. Przeżywała autentyczną rozkosz. Odchyliła głowę daleko do tyłu i głośno jęczała. 

-Aaaaaach, aaaaaach, aaaaaaach!!! 



czwartek, 27 maja 2021

Planeta rozkoszy.

65. Krasnal.


Przede mną stał goły krasnal. Myślałem, że mam majaki, przetarłem powieki i jeszcze raz spojrzałem. Moje oczy jednak mnie nie okłamały. Opanowawszy pierwszy lęk i obrzydzenie, dokładnie zmierzyłem go wzrokiem.


W pewnym momencie platforma wraz z cylindrem zaczęła się obracać. Rozległ się modulowany świst. W takt falującego dźwięku rozjaśniały się i ciemniały przejścia o różnych kształtach umieszczone w otaczających nas ścianach. I tak mijaliśmy: pomarańczowe serce, srebrną muszlę, zielony liść, błękitny wiatrak.

Rozejrzałem się. Nikogo więcej nie było. Poczułem się trochę nieswojo. Przesunąłem się bliżej środka i zatrzymałem w pobliżu szklanej podłogi. Zerknąłem w górę.

Kobieta miała duże pośladki, jędrne sterczące piersi, czarne kręcone włosy, skośne, ale duże oczy i wydatne kości policzkowe. Jej uroda nie przypominała żadnej z ziemskich ras.

Na chwilę otworzyła usta i pokręciła głową. Mrugnęła wielkimi powiekami, starając się schować twarz między obojczykami. Mogło być to reakcją na zdziwienie, ale też przygotowywaniem się na coś bardzo niecodziennego.

Urządzenie w kształcie igły zatrzymało się przed jednym z wejść.

Igła to było dość nieprecyzyjne określenie. To, co widziałem, było raczej, kursorem w kształcie ostrej strzałki. Od tyłu do przodu przesuwały się po nim migające światełka.

Drzwi były małe i przypominały żółty garnek po brzegi wypełniony złotem.

Kobieta wynurzyła się z cylindra i w skupieniu ostrożnie ruszyła w stronę tajemniczego przejścia. Poza krótkimi kozaczkami nie miała na sobie kompletnie nic. Szła, stawiając nogę za nogą i ponętnie poruszając kształtnymi pośladkami. Jak cień płynąłem tuż za nią. Przez moment widziałem nawet jej oczami. Małe drzwi zdawały się rosnąć i rosnąć. Z tej odległości nie przypominały już garnka, podobne były raczej do bajkowej bramy starożytnego zamku. Zbudowane z drewnianych bali, okute stalą, otoczone kamienną framugą.

Pchnęła, otworzyły się ze zgrzytem. Na mocno ugiętych kolanach i z pochylonymi plecami wcisnęła się do dziwnej, mrocznej komnaty. Kiedy była już w środku wyprostowała się i uniosła głowę. Przejechała wzrokiem po suficie, szukając źródła mętnego światła, lecz go nie znalazła. Jeszcze raz rozejrzała się dookoła. Ściany wykonane były z takich samych co drzwi ostro ciosanych bali. W różnych miejscach izby ustawionych było kilka stołów czy stołków także zbudowanych z grubych pni.

Miałem wrażenie, że uczestniczę w jakiejś dziwnej grze. Czułem się tak, jakbym szedł tuż za nią. Powoli traciłem poczucie rzeczywistości. Moją uwagę przykuły olbrzymie grzyby z czerwonymi kapeluszami, które wyrastały wprost z podłogi.

Nagle z sufitu coś spadło. Zesztywniałem. Po sekundzie uświadomiłem sobie, że jednak nie spadło, a raczej zeskoczyło, wydając głośne klapnięcie. Miałem dość tego koszmaru, chciałem uciec, ale nie mogłem. To coś było małego, miało długie odnóża i było podobne do pająka.

-Ach! - westchnęła wystraszona dziewczyna, szeroko otwierając usta.

-Cholera jasna! - zakląłem, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.

Przede mną stał goły krasnal. Myślałem, że mam majaki, przetarłem powieki i jeszcze raz spojrzałem. Moje oczy jednak mnie nie okłamały. Opanowawszy pierwszy lęk i obrzydzenie, dokładnie zmierzyłem go wzrokiem.

Tak naprawdę był śmieszny. Jego skóra była ziemista. Miał wielki łeb, spiczaste uszy, tułów podobny do wielkiego kartofla i cienkie jak patyki ręce oraz nogi.

Było coś jeszcze. Między szeroko rozstawionymi udami zwisały nieproporcjonalnie wielkie jaja i krótki, aczkolwiek gruby fiut.

-O kurwa, kolejny mutant do jebania! - żachnąłem się ironicznie.

Dziewczyna chrząknęła i roześmiała się, wskazując palcem na jego krocze.

-Mały kurduplu, co ty chcesz z tym czymś zrobić?! - mruknęła.

Krasnal nieco posmutniał, spuścił głowę, zerkając na swoje marne przyrodzenie. Tymczasem panienka wciąż się śmiała, a ludek nie mógł tego znieść. Naprężył się, zmarszczył swoje grube brwi i spojrzał na nią zjadliwym wzrokiem.

Nagle na jego czole rozbłysło światełko, które jasnym blaskiem zalało całe pomieszczenie. Kiedy ponownie można było co nieco zobaczyć, z niedowierzaniem i przerażeniem stwierdziłem, że jego fujara rośnie. Po sekundzie była już większa od swojego właściciela. Nie mogłem pojąć, jak ten stwór, przy takich proporcjach, wciąż utrzymuje równowagę.



środa, 26 maja 2021

Planeta rozkoszy.

64. Okręty.


Okręty jeden po drugim właśnie lądowały. Okrągłe okna ze wszystkich stron korony zapłonęły jaskrawym, oślepiającym światłem. Każdy z kosmolotów zatrzymał się na wprost któregoś z nich i powoli rozpływał się w czystej bieli.


Nagle zgasło światło. W całej świątyni zrobiło się tak ciemno, że nie widziałem własnych dłoni. Było też niesłychanie cicho. Kiedy zacząłem się zastanawiać czy czasem nie nastąpiła jakaś awaria, nagle zamarłem z wrażenia.

Znalazłem się w otwartym kosmosie. Tam, gdzie przed chwilą znajdowała się wnęka, otwierała się głęboka przestrzeń z setkami, tysiącami czy nawet milionami święcących różnym blaskiem mniejszych i większych gwiazd.

Odruchowo wstrzymałem oddech i wcisnąłem się w głąb fotela. Miałem nieodparte wrażenie, że ta próżnia wyssie mnie na zewnątrz. Czekałem.

W pewnym momencie ruszyłem do przodu, zupełnie tak, jakbym znajdował się na statku kosmicznym. Po kilku sekundach zrobiło mi się niedobrze, ponieważ mój układ równowagi mówił coś innego. Stałem.

Po paru chwilach dotarło do mnie, że to, co widzę jest holograficznym zapisem. Doskonale znałem tę technikę, używaliśmy jej na naszym okręcie, ale to było tak doskonałe, że dałem się nabrać.

W tym samym momencie w oddali ujrzałem jasny błysk otwierający nadprzestrzeń. W ułamku sekundy wyleciały z niego trzy małe punkciki, które błyskawicznie zaczęły rosnąć i przybierać kształty obcych fregat. Ich prędkość była tak wielka, że nim zdążyłem mrugnąć powieką, przeleciały obok mnie i zrobiły zwrot o dziewięćdziesiąt stopni. Szybko odwróciłem głowę, by śledzić je wzrokiem, kiedy tuż obok mojej twarzy przemknął jeszcze jeden. Nie chcąc dopuścić do wyimaginowanego zderzenia, wykonałem unik.

-O wielkie nieba, to lepsze niż kino! - wyrwało się z mojego gardła.

Niestety mój głos rozpłynął się, jakby go w ogóle nie było, bez najmniejszego echa.

Nagle opadłem w chmury. Nie wiedziałem, co się dzieje. Obłoki ścieliły się u moich stóp. Były gęste, szaro białe. Dwa obiekty swobodnie szybowały nad nimi. Jeden wyglądał jak zielona ryba z dużymi płetwami, a drugi ja niebieska krótka torpeda z turbiną na końcu. Zrobiły zygzak, oddalając się ode mnie, by w końcu przelecieć z drugiej strony.

Szybko obróciłem się ich śladem. Obraz wypełniał już całą salę. Oddalały się w stronę strzelistej, dziwnej budowli wystającej z obłoków. Dopiero teraz dotarło do mnie, że były więcej niż trzy. Kolejne wyleciały gdzieś zza moich pleców i poszybowały za pozostałymi.

Kiedy już zaczynałem przyzwyczajać się do sytuacji, dziwny pęd wyrwał mnie z mojego miejsca i pomknąłem za ostatnim. Zatrzymałem się przed szczytem wierzy zwieńczonej konstrukcją przypominającą zamkniętą koronę.

Okręty jeden po drugim właśnie lądowały. Okrągłe okna ze wszystkich stron korony zapłonęły jaskrawym, oślepiającym światłem. Każdy z kosmolotów zatrzymał się na wprost któregoś z nich i powoli rozpływał się w czystej bieli.

Zrobiło się tak jasno, że znów przestałem widzieć cokolwiek. Kiedy otworzyłem oczy, byłem w środku nad cokołem z wieloma trapezowatymi platformami. Pojazdy majestatycznie przysiadły i światło przygasło. Byłem nad jednym z trapezów na szczycie masztu. W jego środku znajdował się szklany cylinder o wielkości i kształcie kabiny prysznicowej. Wzmocniony był stalowym pierścieniem od góry i wąskimi, błyszczącymi kolumnami z czterech stron.

Niespodziewanie z podłogi cylindra wysunął się ciemny tłok. Z sykiem wypuszczanego powietrza jechał do góry. W tej samej chwili tuż przed moimi oczami przesunęło się coś, co przypominało igłę starego gramofonu.

Okazało się, że tłok był górną częścią przezroczystej windy, na której stała jakaś postać. Patrzyłem. To była ciemnowłosa zgrabna dziewczyna okryta jedynie granatową peleryną. Jednym ruchem zrzuciła z siebie ubranie i uniosła głowę, odważnie patrząc przed siebie.



wtorek, 25 maja 2021

Planeta rozkoszy.

63. Dajcie jej popalić.


“Dajcie jej popalić”, - pomyślałem i podnieciłem się jeszcze bardziej. Zdziwiłem się własnym reakcjom, ale to nie miało już chyba większego znaczenia. Podnieciłem się tak bardzo, że o mało się nie spuściłem. Nie wiedziałem, że podobają mi się takie rzeczy.


Ich wzrok spotkał się na chwilę gdzieś pośrodku. Z jednej strony przenikliwy błękit nieba i wody, z drugiej głęboka zieleń lasu. Z jednej strony ofiara prosząca o litość a z drugiej kapłanka składające tę ofiarę. Zamarły połączone spojrzeniem walcząc ze sobą o dominację nad tą jedną sekundą.

Niespodziewanie niebieskowłosa poddała się i odwróciła oczy, a kąciki jej ust zjechały do dołu. “To już koniec. Nie ma szans”, - pomyślałem sobie. 

Czerwonowłosa uniosła dłoń i powiedziała:

-Niech się spełni!

I oto stało się coś, co przerażało jeszcze bardziej, a jednocześnie fascynowało swoją odmiennością. Metalowe ramiona ruszyły w stronę jej nagiego ciała. Największe, podwójne z samego przodu z pneumatycznymi przyssawkami powoli zbliżało się do jej piersi. Zadrżała i wyprężyła się, próbując cofnąć tułów. Wysięgnik jednak beznamiętnie posuwał się dalej.

Nagle usłyszałem: - „ssssssssssssssssss” - a później, - „pluf, pluf!” - i obydwa jej cycuszki wpadły głęboko w szerokie rurki. Podciśnienie musiało być dość duże, bo dziewczyna wiła się w spazmach bólu i rozkoszy. Mój kutas domagał się porządnego rżnięcia. 

Po chwili, między jej szeroko rozciągniętymi nogami, jedno z ramion zwieńczone grubym wibratorem wdarło się w sam środek szparki.

-Aaaaaaaaa!!! - rozległ się głośny okrzyk.

“No to ci zapakowali drąga”, - nie mogłem oprzeć się rzuceniem komentarza. Dobrze, że zrobiłem to w myślach. Kiedy umilkło echo, usłyszałem monotonne:

„Zzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz”. Urządzenie beznamiętnie robiło swoje. 

Widziałem, jak dziewczyna napręża całe ciało, próbując unieść je do góry. Kiedy mechaniczny fallus zaczął wykonywać posuwiste ruchy, zwiotczała poddając się całkowicie. Tak jakby myślała, że tym samym będzie jej łatwiej przez to wszystko przejść. Nie był to jeszcze jednak koniec jej męczarni.

W momencie, kiedy elektryczna dojarka obciągała jej cycki, a zrobotyzowany kutas posuwał ją od przodu, od tyłu powoli zbliżało się jeszcze jedno ramię. 

-No tak, przecież to klasyka, - wyrwało mi się, a jakieś oczy na chwilę zatrzymały się na mnie. 

Nie miała pojęcia o jego istnieniu, dopóki cienka końcówka nie dotknęła jej pośladków. Kręciła nimi we wszystkie strony, próbując uniknąć ataku. Ramię jednak bezwzględnie odnalazło drogę do jej dupeczki i z cichym mlaśnięciem wjechało do środka. Zadrżałem. Poczułem się tak jakbym ja sam pchał tam swojego ogiera. 

Jeszcze raz zesztywniała szeroko otwierając usta i zbierając się do kolejnego okrzyku. Popełniła błąd. Na to tylko czekał kolejny wysięgnik zaopatrzony w silikonowy, miękki przyrząd do złudzenia przypominający męskiego członka. Wlazł w sam środek. Koniec. Była upakowana ze wszystkich stron. Teraz już tylko z trudem mogła łapać powietrze i próbować jakoś przetrwać.

“Dajcie jej popalić”, - pomyślałem i podnieciłem się jeszcze bardziej. Zdziwiłem się własnym reakcjom, ale to nie miało już chyba większego znaczenia. Podnieciłem się tak bardzo, że o mało się nie spuściłem. Nie wiedziałem, że podobają mi się takie rzeczy. Po chwili zrugałem się w duchu:

„Przestań. Jesteś zboczony. Przecież ona cierpi!”

Zaraz później odpowiedziałem sobie:

“No i co z tego? Przecież ona nie jest człowiekiem. To tylko jakiś mutant, który pewnie został do tego stworzony”. 

„Bzzzz, buuuuu, pluf, pluf, bzzzz, buuuuu, pluf, pluf!” - pracowała równym rytmem niezmordowana maszyna, a dziewczyna to unosiła się, to opadała. Nie umiałem oderwać od niej wzroku. 

Mistrzyni ceremonii pochyliła się do przodu i oparła ręce o ugięte kolana, wypinając w ten sposób swój zgrabny tyłeczek. Cały czas śledziła to, co działo się w głębi sali.



poniedziałek, 24 maja 2021

Planeta rozkoszy.

62. Dlaczego ja?


Małe dziewczę uniosło głowę o fioletowych włosach i spojrzało proszącym wzrokiem w kierunku prowadzącej ceremonię. Jego oczy były krystalicznie błękitne, mokre jak woda w jeziorku. Nie umiałem pojąć co się tutaj dzieje, ale byłem oczarowany. Oczarowany, a jednocześnie przerażony. Za chwilę przecież mogli zrobić to ze mną. 

-Dlaczego ja? 


Mówiła z takim namaszczeniem, jakby za chwilę miało stać się coś niezwykłego:

-Bóg imieniem En Ki pan ziemi z pomocą Bogini nieba, tej, która niesie oddech życia, stworzył Lulu Amelu, istotę rozumną przeznaczoną do ciężkich prac.

Oddaliła się, pochyliła i na ugiętych kolanach wsparła swoje ramiona, wypinając do góry zgrabny tyłeczek. Po jakimś czasie jeszcze raz spojrzała w stronę wielkiego ekranu.

-Jedni służyli pracą, inni zadowalali ich seksualnie...

Uniosła się i wspierając ręce na biodrach, stanęła w szerokim rozkroku. Na nogach miała sznurowane kozaki sięgające kolan. Z oczekiwaniem patrzyła przed siebie.

-... dlatego spełniając ich wolę, odprawiamy ten święty rytuał.

Ze zdziwienia otworzyłem usta, bo oto olbrzymia ściana wraz z ekranem powoli zaczęła obracać się wokół własnej osi i majestatycznie odjeżdżać do tyłu. W katedrze zapanowało ożywienie, wszyscy ruszyli przed siebie. Fotel, do którego byłem przypięty, także ruszył.

Po raz kolejny nie mogłem uwierzyć w to, co się dzieje. Przede mną ziała czeluść betonowego bunkra. Jego ściany pokryte były graffiti, odrapane, ale całe. Pod sufitem ciągnął się rząd różnej grubości miedzianych rur. Jednak najdziwniejsze było to, co znajdowało się na samym środku kratownicowej podłogi.

W samym centrum umieszczony był łuk wykonany z polerowanej stali i wysokości dwóch i pół metra. W czterech skrajnych miejscach zamontowane były uchwyty zakończone metalowymi kółkami. Między tymi kółkami niczym kawałek materiału rozpięta była jedna z owych małych istot. Wyglądała tak, jakby jej ciało za chwilę miało rozerwać się na strzępy. Każda z kończyn wskazywała dokładnie przeciwległy kierunek. Wyglądało to upiornie, dziewczyna nie miała ani centymetra swobody, wyglądała jak owad, który wpadł do pajęczej sieci.

-Niech się wypełni! - zawołała lektorka.

Nie mogłem pozbyć się myśli, że zaraz ją zamordują. Chciałem coś zrobić, ale nie wiedziałem jak jej pomóc. Z jednej strony to było straszne a z drugiej cholernie podniecające. Czułem się dziwnie i nie umiałem tego wytłumaczyć. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. 

Żyjątko w stalowej uprzęży poruszyło się niespokojnie. Była to zgrabna, naga samiczka. Trudno było nazwać ją kobietą czy dziewczyną, chociaż na pierwszy rzut oka na taką wyglądała. Miała gładką cerę a jej włosy i na głowie i na cipce były fioletowe. Niesamowite - chciałem ją wyruchać. Nie wiedziałem, czy mam się tego wstydzić, czy być dumnym.

Nagle powietrze przeniknął nieprzyjemny zgrzyt. Spomiędzy rozsuwających się w podłodze krat wyjechało kilka pionowych wysięgników. Do każdego z nich przymocowane były poziome ramiona zakończone różowymi urządzeniami, których funkcji mogłem się tylko domyślać. Nie zapowiadało to niczego dobrego. Czekałem na ciąg dalszy. 

Maszyneria działała bardzo sprawnie. Ramiona z różną prędkością przesuwały się do góry. Kiedy każde z nich osiągnęło zaplanowaną wysokość, zatrzymywało się. Łup, łup, łup… waliło moje serce. 

Małe dziewczę uniosło głowę o fioletowych włosach i spojrzało proszącym wzrokiem w kierunku prowadzącej ceremonię. Jego oczy były krystalicznie błękitne, mokre jak woda w jeziorku. Nie umiałem pojąć co się tutaj dzieje, ale byłem oczarowany. Oczarowany, a jednocześnie przerażony. Za chwilę przecież mogli zrobić to ze mną. 

-Dlaczego ja? - wyszeptała dziewczyna.

-Bo jesteś spełnieniem, - równie cicho odpowiedziała ruda, prowadząca ceremonię. 



Ostatnie wakacje.

150. Widzę, że ci stoi jak rakieta. Upłynęła może minuta i jakby od niechcenia spojrzała nieco niżej. Bez skrępowania, wstydu czy zażenowani...