sobota, 18 maja 2024

Ostatnie wakacje.

167. Baw się razem z nami.


Obydwie dziewczyny, ku uciesze moich podnieconych oczu, bez najmniejszego skrępowania wygłupiały się na parkiecie tak, jakby cały świat należał tylko do nich. Co jakiś czas zalotnie zerkały w moją stronę, a każde ich spojrzenie było jak liścik miłosny wysłany pod moim adresem. 

Taki stan rzeczy trwał jakiś czas. Krępowałem się wstać i podejść do którejś z nich i tak normalnie zagadać. Chyba były zbyt ładne, zbyt atrakcyjne bardzo mnie onieśmielały, a poza tym cały czas obok nich kręcili się mężczyźni, z którymi obydwie przyszły. Uznałem więc, że są  to ich partnerzy i nie chciałem robić sobie dodatkowych kłopotów.

 Wkrótce jednak przekonałem się, że nie mogę pozostać zbyt długo niezauważony, bo niższa z nich tanecznym krokiem zbliżyła się do mnie i wyciągając obydwie dłonie w geście zaproszenia, zawołała radośnie. 

 -Julian, choć na parkiet! 

Pokręciłem głową, a ona podeszła bliżej i pochyliła się nade mną.

-No chodź, co tak będziesz tu siedział, - prosiła grzecznie. 

Mimo to nie zareagowałem. 

-No Julian, baw się razem z nami, - zachęcała coraz namiętniej. 

Była słodka, pachniała truskawkami i tryskała radością życia, a jednak czułem się coraz bardziej niepewny. W tym momencie miałem ochotę zapaść się pod ziemię, bo wiedziałem, że robię z siebie totalnego idiotę. Taka ładna dziewczyna tak grzecznie prosiła, a ja nie byłem w stanie się przełamać. Jeszcze chwila a straciłbym tak niesamowitą okazję do przeżycia czegoś nowego. 

Pochyliła się jeszcze bardziej i uśmiechając słodko, oparła dłońmi o stolik. Jej piersi o mało nie wyszły z dużego dekoltu. Byłem przekonany, że za chwilę spuszczę się w spodnie, a mimo to nie byłem w stanie odpowiedzieć na jej zaproszenie. Złość i frustracja napływały tylnymi drzwiami mojego jestestwa, całkowicie paraliżując moje ruchy. Czułem się jak głupek, jak gówniarz z podstawówki i nie umiałem sobie z tym poradzić. No ale z drugiej strony zawsze tak miałem. To było moją cechą, którą za wszelką cenę starałem się ukryć przed ludźmi, a która i tak ujawniała się w najmniej oczekiwanym momencie. 

Zdawało mi się, że muzyka gra coraz głośniej, trunki leją się coraz obfitszym strumieniem, goście bawią się coraz lepiej, tylko ja siedzę w kącie i jakoś to wszystko dziwnie odbywa się obok mnie. 

Usiadła na krześle, przesuwając je tak blisko, że czułem jej ciepło. Miałem wrażenie, że zaraz wybuchnę. 

-Hej Julian, co się dzieje?! Przecież nie możesz tutaj tak siedzieć. 

Widziałem, jak kelnerzy kręcą się między stolikami z tacami pełnymi kolorowym drinków, kieliszków wina i talerzami pachnącego, gorącego jedzenia. Tu nie było nic, czego mógłbym się w tej chwili obawiać, a jednak nie byłem w stanie się przełamać, aby wyjść na parkiet i zatańczyć z tą cudowną panną. 

W tym samym momencie do mojego stolika podeszła też Jej siostra bliźniaczka. Już bałem się, że im dwóm nie będę w stanie się oprzeć. 

-No i co? - odezwała się, patrząc raz na mnie raz na nią.

-Ciężki przypadek. Chyba zamurowało go całkowicie. 

-Ach tak, rozumiem, - westchnęła i uśmiechnęła się tajemniczo, - ale wydaje mi się, że mam lekarstwo na tę jego niemoc.

Nie czekając na odpowiedź, odwróciła się w stronę sali i zawołała głośno:

-Chłopaki, przynieście coś mocniejszego do picia, bo mamy tu ciężki przypadek!

-Jak ciężki?! - padł odzew z drugiego końca baru. 

-Bardzo ciężki! Dajcie coś, co pomaga na zaplątany język jak i miękkie nogi! 



piątek, 17 maja 2024

Ostatnie wakacje.

166. Rozpoznały mnie już z daleka.


Czyżby to jedno wydarzenie mogło tak bardzo zmienić całe moje postrzeganie świata? Mój apetyt na seks w ciągu tych kilkudziesięciu ostatnich godzin wzrósł kilkukrotnie. I co najgorsze zdawałem sobie sprawę, że nie jestem w stanie nad tym zapanować. To budziło we mnie coraz większy niepokój, ale też zdziwienie i fascynację. Momentami czułem się jak dr Jekyll i pan Hyde. Brakowało tylko jeszcze jakiejś dziwnej mikstury do tego wszystkiego. 

Jedynym pocieszeniem i usprawiedliwieniem było to, że miałem 22 lata i nikogo nie powinno dziwić, że sperma wypływa mi przysłowiowymi uszami. Tyle tylko, że teraz moja wyobraźnia przejmowała nade mną całkowitą kontrolę. Wydawało mi się, że biorę je obydwie na raz. Nie, ja rzeczywiście posuwałem je w swojej głowie. 

Nie dało się ukryć, że te dwie słodkie blondyneczki działają na mnie w sposób wybuchowy. One były tak słodkie, tak mocno emanowały naturalnym, gorącym erotyzmem, że zboczone myśli i wyobrażenia z ich udziałem w mojej wyobraźni pojawiały się jakby znikąd i panoszyły we wszystkich możliwych zakamarkach świadomości.

Rozpoznały mnie już z daleka i nie dało się ukryć, że obydwie patrzą na mnie pożądliwym, drapieżnym wzrokiem. Poza tym miałem nieodparte wrażenie, że rozgrywa się między nimi zażarta rywalizacja. I co najdziwniejsze, czułem, że jest to rywalizacja o mnie. Rzeczywiście to było nietypowe, ale też niezwykle mi pochlebiało. 

Jakby na to nie patrzeć, ewidentnie coś wisiało w powietrzu. Wyglądało to tak, jakby te dwie urocze i podniecające dziewczyny urządziły sobie konkurs polegający na tym, która pierwsza uwiedzie chłopaka, który siedzi w samym rogu sali i pije piwo z sokiem. I coś mi się zdawało, że nieodzownym elementem tej zabawy jest to, żeby jej obiekt nie dowiedział się o tym, że jest na celowniku.

Czułem się naprawdę dziwnie, ale z drugiej strony nie mogłem być pewny, czy to nie rozgrywa się tylko w mojej głowie. Może to tylko moja rozbudzona wyobraźnia podpowiadała mi taki ekstremalny scenariusz. Może ich uśmiechy i spojrzenia wcale nie miały drugiego dnia. Poza tym, przy tej ilości wypitego alkoholu, mógł być to tylko zwykły brak kontroli nad sobą, a obiektem spojrzeń i westchnień mógł być każdy inny facet w tej sali. Czy tak było naprawdę?

Wydawało mi się, że skoro już na samym początku rozszyfrowałem ich niecne zamiary, przydałoby się wykorzystać ten fakt. Czułem, że nie mogę przepuścić takiej okazji. Nie wiedziałem, kiedy i czy w ogóle będzie następna. Tego wieczoru rysowała się bowiem możliwość poszerzenia swojego doświadczenia w dziedzinie podboju płci przeciwnej i to w sposób najbardziej ekscytujący z możliwych. 

Te przenikliwe, pełne ciepła spojrzenia, które obiecywały tak wiele, rzeczywiście mogły być zupełnie przypadkowe. Niemniej jasne włosy i pełne błyszczące usta były pokusą nie do odparcia. Chciałem je całować gorąco czule, namiętnie. Chciałem brać je w objęcia, przytulać i pieścić. Chciałem być tak blisko, jak to tylko możliwe. 

Wszystko to razem sprawiało, że powoli dostawałem zawrotów głowy, a moje serce wpadało w jakieś dziwne palpitacje, które mogłem uleczyć tylko w jeden sposób. Zabawa była coraz głośniejsza i coraz bardziej odlotowa. Wyglądało na to, że wszyscy wokoło stopniowo zatracają się w tańcu, muzyce i alkoholu. Siedząc przy swoim stoliku w samym kącie sali, obserwowałem to wszystko z narastającym zainteresowaniem.


czwartek, 16 maja 2024

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".  


Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zabawa trwa już od jakiegoś czasu, a całe towarzystwo jest już po kilku głębszych. Pub huczał i trząsł się w posadach. Przeczucie podpowiadało mi, że to nie będzie zwykły wieczór. To wszystko musiało skończyć się czymś znacznie więcej. Nie była zwykła impreza, lecz pijacka biba. Mimo wszystko było w tym coś niezwykle uroczego. Pozostawało jedynie pytanie, w jakim kierunku potoczy się ta huczne przyjęcie, i czy czasem nie będzie potrzebna interwencja policji.

Mimo wszystko w restauracji "Pod Słomianą Strzechą" panował bardzo przyjemny, zaciszny wystrój. Wnętrze przywodziło na myśl zabytkowy dworek z półkolistymi portalami, rzeźbionymi drewnianymi filarami oraz wypukłym pełnym ornamentów sufitem. Większość ścian, podłogi, a nawet mebli wykonana była z grubo ciosanego drewna, co nadawało tylko dodatkowego stylu i uroku. Wchodząc tutaj, odnosiło się wrażenie, że jest to miejsce, w którym można nie tylko dobrze zjeść, ale też na całego i bez skrępowania się bawić. 

Wesoła, skoczna muzyka wymieszana z roześmianymi głosami gości, zdawała się wibrować w powietrzu i przenikać każdy zakamarek kilku zespolonych ze sobą sal. Klientów było tyle, iż obawiałem się, że nie będę miał gdzie usiąść. Wszyscy byli zadowoleni, rozluźnieni i nastawieni na długie nocne biesiadowanie.

Na szczęście udało mi się znaleźć stolik w samym rogu sali, w której znajdował się też bar. Zaczepiwszy kelnera, który przechodził obok, zamówiłem piwo z sokiem, a kiedy spytałem, czy mogę zapłacić kartą, odpowiedział, że wszystko jest już uregulowane przez pana Edwarda, który organizuje imprezę i za nic nie muszę już płacić. 

Kiedy tak siedziałem i popijałem swoje piwo, do lokalu otoczona wianuszkiem przystojnych mężczyzn weszła olśniewająco piękna dziewczyna. Nie dało się ukryć, że to prawdziwa, a nie farbowana blondynka. Z rozpuszczonymi luźno śmietankowymi włosami i przepięknymi uśmiechniętymi błękitnymi oczami wyglądała jak anioł. Dech mi zaparło i stwierdziłem, że jeszcze chwila a zakocham się w niej bez pamięci. 

Jeszcze jakby tego było mało, wkrótce miałem okazję przekonać się, że szczęście chodzi parami i że to nie jedna tylko dwie blondynki i to na dodatek tak podobne do siebie, że nie sposób je odróżnić. To było jak deja vu, jak olśnienie i miałem wrażenie, że to błąd w matrixie, ale im dłużej się im przyglądałem, tym bardziej stwierdzałem, że są prawdziwe. 

Po chwili przyszło kolejne olśnienie i było jak uderzenie młota w tył głowy. To były te same laski, które występowały przede mną w klubie karaoke. Jak mogłem ich nie rozpoznać? Przecież to była Amelia i Grace! 

-Łał, - wyrwało się z mojego gardła. 

Musiałem przyznać, że wejście miały jak prawdziwe gwiazdy filmowe przystało. Wyglądały totalnie odlotowo, a ja znów przeżywałem to samo. Wystarczyło tylko kilka spojrzeń, a krew w moich żyłach zaczynała wrzeć. Mój oddech się przyspieszył, a serce waliło, jak młotem pneumatycznym. No cóż, moje podniecenie rosło w tempie wykładniczym, a kutas w spodniach prężył się i wyrywał, chcąc rozładować napięcie. 

Przyznam się, że byłem trochę zły na siebie, bo miałem wrażenie, że jestem jakimś pieprzonym erotomanem, a nie porządnym, kulturalnym, opanowanym chłopakiem, który wkrótce ma zostać studentem. Bez przerwy miałem ochotę na seks. 

Te odczucia nasiliły się po ostatnich kilku nocach i bliskim spotkaniu nie tylko z dołem pełnych pokrzyw, ale prawdziwą seks z bombą, czyli moją najukochańszą ciocią, która wprowadziła mnie w arkana tego oszałamiającego rzemiosła. Oczywiście niebagatelne znaczenie miało też kilkukrotne zbliżenie z Natalią. To wszystko sprawiało, że powoli stawałem się kimś innym. 




środa, 15 maja 2024

Ostatnie wakacje.

164. Śledzenie każdego ruchu gości.


Później siedząc przy stoliku, pijąc gorącą ziołową herbatę i obserwując zapadający zmrok, myślałem o tym, co będzie jutro. Następnego dnia była niedziela, a ja miałem spotkanie z Amelią i Grace. Ekscytowałem się tym bardzo i nie mogłem się doczekać. 

Kolejny dzień miał przynieść serię nowych przygód i doświadczeń. Na myśl o tym, co może mnie spotkać, dostawałem gęsiej skórki. Te dwie urocze bliźniaczki były szczególnie atrakcyjne i chciałem pogłębić moją znajomość z nimi. 

Jeszcze raz spojrzałem w niebo, na którym zaczęły pojawiać się już pierwsze gwiazdy i głęboko wciągnąłem powietrze w płuca. Upływające wakacje były pełne wrażeń i emocji. Bałem się, że w pewnym momencie nie będę w stanie ogarnąć tego swoim umysłem i ciałem. Jak mogłem to wszystko przeżyć i doświadczyć w tak krótkim czasie? Miałem wrażenie, że to za dużo jak dla mnie – chłopaka, który dopiero wkracza w dorosłe życie, ale tak widocznie miało być.

Byłem młody, nie do końca świadomy zagrożeń otaczającego mnie świata. Nie rozumiałem tego, co tak naprawdę dzieje się w domu cioci. Nie zdawałem sobie sprawy, przynajmniej nie do końca, z tego, jakie konsekwencje to za sobą niesie i w jakiej sytuacji właściwie się znalazłem. 

Wielką zagadką było to wtedy dla mnie, ale też niezwykle mnie ekscytowało, pobudzało moją wyobraźnię tak bardzo, że nie byłem w stanie w sposób racjonalny ocenić tego, w czym biorę udział. Dla mnie był to jeszcze jeden element ciekawych wakacji. 

Taka ilość kamer w domu mieszkalnym, nie jest normalna, a śledzenie każdego ruchu gości nie wróży nic dobrego. Teraz po czasie wiem, że powinienem wtedy zareagować inaczej. Nie mogłem być pewny, do czego owe nagrania mogą zostać wykorzystane. No ale tamtym momencie nie widziałem w tym nic szczególnie niebezpiecznego, przynajmniej na dłuższą metę. Poza tym ślepo ufałem cioci i wierzyłem, że nic złego z jej strony mi nie grozi. To, co się stało, raczej mnie to intrygowało i ciekawiło, nie wzbudzało lęku czy niepokoju. Byłem naiwny, a moja młodość sprawiała, że chciałem podjąć tę grę, niezależnie od tego, jaki miałby być jej finał. Oczywiście powiedziałem sobie, że jeśli tylko będę miał okazję, powiem cioci o tym wszystkim i zapytam o kilka rzeczy, ale to były dalsze plany. 

Tak czy inaczej, kładąc się spać już w swoim idealnie posprzątanym pokoju, byłem w świetnym nastroju. Z niecierpliwością czekałem na to, co przyniesie kolejny dzień, a jednocześnie zastanawiałem się nad tym, co wydarzyło się już do tej pory. Te wakacje były jak z bajki, a ja czułem się jak prawdziwy książę. 

Kiedy leżałem już w swoim łóżku, byłem zaskoczony niezwykłą ciszą, jaka panowała w całym domu. Pod nieobecność cioci jedyne odgłosy, jakie do mnie docierały, pochodziły ze sprzętów gospodarstwo domowego i te zza okna. Wsłuchiwałem się w szum wiatru i skrzypienie konarów drzew tuż za ścianą. 

W końcu nastała niedziela i nadszedł wieczór, a ja stawiłem się punktualnie w umówionym miejscu na spotkanie z bliźniaczkami. Kiedy wszedłem do lokalu, przywitała mnie muzyka z udziałem akordeonu, saksofonu i puzonu. Były to przyjemne dla ucha, typowo biesiadne rytmy i musiałem przyznać, że w tym akurat momencie ten typ melodii bardzo mi odpowiada. 



wtorek, 14 maja 2024

Ostatnie wakacje.

163. One wszystkie tak się ubierały.


Nie rozumiałem tego do końca, ale zdawałem sobie sprawę, że gdzieś w głębinach mojej świadomości zaszły jakieś istotne zmiany, zmiany, których nie byłem w stanie cofnąć i wrócić do tego co było. Cały czas po mojej głowie krążyły słowa Natalii: "jesteś fetyszystą, jesteś fetyszystą". 

No cóż, na pewno coś w tym było. Nie byłem w stanie oszukiwać się, że lubię takie rzeczy, bo lubiłem. Niesamowicie nakręcało mnie nie tylko to, że sam uwielbiałem chodzić z fiutem na wierzchu, ale też to jak ubierają się dziewczyny, jak ona się ubiera. Odczuwałem przeszywające całe ciało podniecenie, kiedy widziałem, jak kreuje się na małolatę czy wręcz na lolitę. 

Z drugiej strony coraz dobitniej zaczynałem zdawać sobie sprawę, że przecież one wszystkie tak się ubierały, to znaczy ciocia Antonina, Amelia, Grace i Natalia. Oczywiście mógł być  wynik tego, że byliśmy na wakacjach i nietypowy w normalnym życiu ubiór, był tutaj całkiem na miejscu. Większość dziewczyn na Mazurach, czy nad morzem ubierała się dużo bardziej odważnie niż w miejscu swojego zamieszkania. 

W tej chwili nie byłem w stanie tego rozwiązać. Efektem było tylko to, że kiedy o tym wszystkim myślałem, kręciło mi się w głowie. No bo przecież ciocia w tym swoim żółtym, skórzanym, obcisłym kostiumie, tak idealnie przylegającym do jej ponętnego ciała i eksponującym każdy najdrobniejszy zakamarek, wyglądała obłędnie. Tak wiem, że daleko było jej do prawdziwej Lolity, ale trzeba było przyznać, że i tak wyglądała bardzo młodo, a jej strój, nie był normalny. Ten jej żółty kostium w każdym swoim wymiarze miał za zadanie pobudzać męską wyobraźnię i tak się działo, a na kogoś, kto miał takie upodobania jak ja, miało to wręcz piorunujący efekt.

Oczywiście stroje Amelii i Grace też były mocno wyzywające. Różowo-białe, stylizowane na ludowe krótkie sukieneczki z falbankami, zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Te dwie piękne blondynki przypominały w nich bardziej lalki ze sklepu z zabawkami, niż prawdziwe dziewczyny. Oczywiście skłamałbym, gdybym powiedział, że mi się to nie podobało. Podobało się i to bardzo, ale było w tym coś dziwnego. Chwilami miałem wrażenie, jakbym był w prawdziwym matrixie. Miałem poczucie, że one umówiły się ze sobą na taką właśnie zabawę, że to była jakaś gra, w której nieświadomie brałem udział. Kiedy się nad tym bardziej zastanawiałem, nie mogłem tego wytłumaczyć w inny sposób. 

Oczywiście tam na scenie miało to jeszcze jakiś sens. To był występ, a kreacje były jego częścią, ale teraz, po wszystkim, taki ubiór był co najmniej podejrzany. Natalia rzeczywiście wyglądała jak nastolatka i jeżeli chciała zrobić na mnie wrażenie, to jej się to udało. Nie mogłem przestać o niej myśleć, a kiedy to robiłem, mój kutas od razu robił się sztywny.

Pod wieczór zaczęło robić się chłodniej. Powietrze nabrało wyrazistego ostrego zapachu niosącego z sobą woń sosnowego lasu i wilgotnego podszycia. Niebo na zachodzie przybrało krwawo purpurowy odcień i zaczął powiewać nieprzyjemny wiatr. Kiedy poukładałem wszystkie eksponaty i bibeloty w pokoju cioci, który był dla mnie prawdziwym sezamem objawienia, stwierdziłem, że jednak będę musiał się ubrać. Czułem, że jeśli tak zostanę, mogę się przeziębić. 

Pod wpływem chłodu moje podniecenie znacznie osłabło, a penis zwiotczał i wrócił do normalnych rozmiarów. Machanie nim na prawo i lewo jak na samym początku nie było już takie przyjemne. Założyłem więc spodnie i t-shirt i poszedłem do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Oczywiście ciocia zadbała o mój wikt tak, żebym nie był głodny. Wybrałem kolejną potrawę i przyrządziłem sobie w mikrofalówce. 


poniedziałek, 13 maja 2024

Ostatnie wakacje.

162.  Uwielbiam, jak mnie napełniasz.


-Na pewno się zabezpieczasz, - powiedziałem niepewnie i raczej po to, żeby uspokoić samego siebie, - Na pewno masz jakieś sposoby.

-Jesteś pewny? - powiedziała, chcąc przyhamować moje emocje. 

-W sumie to nie wiem, ale mam nadzieję… 

-Aha no to domyślasz się, że możesz zostać tatusiem. Jak nazwiemy nasze dziecko, Julian?

Coraz bardziej traciłem wszelki rezon. Czułem, że zaczynam się  czerwienić, a moje ręce zaczynają drżeć.  

-Nie gadaj głupot, przecież nie zajdziesz w ciążę. Tak szybko się przecież nie zachodzi, prawda? 

Milczała w bardzo teatralny sposób i powoli zaczynało do mnie docierać, że mogę mieć naprawdę duże problemy. Przecież prawie jej nie znałem. Była dla mnie kompletnie obcą osobą i łączył nas tylko seks. Była to zbyt krótka znajomość, by myśleć o czymś takim. 

-Oj Julian, spaskudziłeś się i to porządnie. Włożyłeś swojego twardego fiuta w moją ciasną cipkę i zostawiłeś tam mnóstwo nasienia. Napompowałeś mnie jak piłkę, ale wiesz co? 

Przełknąłem ślinę i czułem, że zaraz ucieknę, lecz ona po chwili dodała: 

-Wiesz co, jestem taka szczęśliwa, że to zrobiłeś. Chłopaku, kocham twoje nasienie. Uwielbiam, jak mnie napełniasz. Twoja sperma działa na mnie kojąco, jest jak afrodyzjak. No i oczywiście musimy to powtórzyć. 

Oniemiałem. Patrzyłem na nią i nie wiedziałem, co powiedzieć. Byłem oszołomiony. 

-No dobra naprawdę muszę już lecieć. Daj buziaka i znikam, - odezwała się w końcu. 

Po raz kolejny na nią spojrzałem. Moje serce kołatało, jakbym za chwilę miał dostać zawału. Doświadczałem niespotykanej dotąd mieszaniny uczuć: od gigantycznego podniecenia, poprzez euforię, zażenowanie i wstyd do melancholijnego uniesienia. Chciałem jej, pragnąłem jej i wiedziałem, że to się stanie jeszcze raz. 

Odgarnąłem jej włosy z policzka i ją pocałowałem. Cały czas się uśmiechała. Jej usta były niesamowicie gorące i słodkie. Trwałem tak przez chwilę, nie mogąc się oderwać. 

Później patrzyłem, jak się ubiera, jak zakłada spodnie wprost na gołe pośladki. Wszystko, co robiła, było tak bardzo podniecające, że już teraz nie mogłem się doczekać kolejnego razu. Z jej cipki jeszcze wypływała moja sperma, a ja patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany. 

-Może się wykąpiesz? - spytałem, mając nadzieję, że ją zatrzymam, - ciocia ma wielkie jacuzzi. 

Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło. Który to już raz? Była taka słodka. 

-No wiesz, propozycja warta rozważenia, ale może innym razem. Naprawdę mam mało czasu. Zadzwonię do ciebie. 

Po chwili już jej nie było, a ja zostałem sam ze swoimi myślami i z tym co się stało. Wokół mnie były tylko cztery ściany tego wielkiego domu. Myślałem nad tym wszystkim i nie mogłem uwierzyć, że tak właśnie przebiegają te moje ostatnie wakacje. Ostatnie w sensie, że po nich nie byłem już dzieckiem, a stałem się dorosłym, świadomym swoich potrzeb, facetem. Podczas tych wakacji nauczyłem się tak wiele, odkryłem tak wiele i doświadczyłem tak wiele, że mnie samemu trudno było w to uwierzyć. I miałem wrażenie, że upłynęło całe moje życie, a nie tylko dwa miesiące. 

Myśląc o Natalii i będąc jeszcze bardzo podnieconym, postanowiłem posprzątać bałagan, który sam zrobiłem oraz ten, który stał się naszym wspólnym udziałem.

Postanowiłem się nie ubierać, no bo i po co skoro było już tak gorąco, a ja bez ubrania czułem się znakomicie. Chodzenie nago zaczęło sprawiać mi coraz więcej przyjemności. Już nie odbierałem tego jako coś zdrożnego i niewłaściwego, a mimo to przez cały czas spacerowania z fiutem na wierzchu, odczuwałem dosyć silne podniecenie.




niedziela, 12 maja 2024

Ostatnie wakacje.

161. Mogła mieć ze mną dziecko.


Znów się roześmiała w ten bardzo specyficzny sposób. To jej spojrzenie mówiło: “jeszcze mnie przelecisz, spokojnie. Tylko spójrz na moją cipkę. Ona tego jeszcze potrzebuje”. Odruchowo spojrzałem między jej nogi, a ona jakby wyczuwając napięcie, zaczęła:

-Och, ale ty jesteś niecierpliwy. Musiało ci być naprawdę dobrze. 

Nie mogłem się powstrzymać, musiałem to powiedzieć. 

-Bo było. Było mi bardzo dobrze, Natalia. No bo wiesz, ty jesteś taka…

Patrzyła na  mnie, jakby chciała mnie zjeść. 

-No jaka? 

-Słodka. 

-Ach słodka, no, no… A w jaki sposób?

Znów zaczęło się robić bardzo, bardzo gorąco. 

-Boże, nie wiem. Wyglądasz i zachowujesz się trochę jak taka mała dziewczynka.

-Jak lolitka?

Pokiwałem głową, bo właśnie tego określenia mi brakowało. Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Teraz moje podniecenie już galopowało. Mój penis zachowywał się tak, jakby tego co było wcześniej, nie było w ogóle. Stał już przepisowo na baczność, a jego rozmiary były imponujące. Dobrze wykształcona główka i gęsty oplot żył świadczyły, że jest gotowy do ponownej ostrej akcji. 

-Julian, narozrabiałeś łobuzie. 

-Ja? No co ty.

-Tak, ty. Nie wiem, ale spuściłeś się w moją cipkę. 

Patrzyła w oczekiwaniu na moją reakcję. Wiedziałem, co to oznacza, ale ani przed, ani po nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli. 

-No wiem. Tak jakoś wyszło, - powiedziałem, spuszczając wzrok. 

Zmarszczyła brwi i czułem, że za chwilę nie zacznie krzyczeć. 

-Tak jakoś wyszło?! - niosła głos, - Chłopaku, trzy razy zalałeś ją taką ilością nasienia, że jeszcze teraz mam je w środku. Oczywiście nie liczę tego co było rano.

Mimo wszystko po tych słowach mój penis zareagował jeszcze bardziej gwałtownie. Mocno zesztywniał i zaczął huśtać się do góry i do dołu. On wiedział, jak się zachować, domagał się kolejnych pieszczot. Tylko ja zacząłem lekko panikować. 

-Sama mówiłaś, że mam tego za dużo i muszę spuszczać ciśnienie. 

W jej spojrzeniu nie było już takiej zaciętości, jak na początku a kąciki ust lekko drżały. Czułem, że musi jeszcze sporo czasu upłynąć, zanim całkiem ją rozgryzę. 

-Łobuzie ty jeden, spuszczać, ale nie w cipkę. Czy ty zawsze musisz spuszczać się właśnie tam? Możesz to robić na piersi, na brzuch i plecy, a nawet na twarz i we włosy, lubię to, ale nie w cipkę. Rozumiesz, nie w cipkę. 

-Och Natalia, ja nie wiem. 

-Co nie wiesz?

-No bo wiesz… kiedy to takie przyjemne.

-Przyjemne, mówisz? Przyjemnie jest zostawić w dziewczynie swoje plemniki, co? 

Pokiwałem głową.

-No wiesz, kiedy spuszczam się w ciebie… no sama ta świadomość doprowadza mnie do obłędu. 

-No tak, wiem, bo masz świadomość, że mogę zajść w ciążę. Tylko co zrobisz, jak to się naprawdę stanie? Może już we mnie łączą się jakieś komórki. 

Westchnąłem głęboko. To, co się ze mną w tej chwili działo, było trudne do wytłumaczenia. Poczułem pewien dziwny rodzaj niepokoju i niewytłumaczalną wręcz satysfakcję. Poczułem się jak samiec alfa, którego działania niosą za sobą konsekwencje. Mogłem zapłodnić kobietę i ona mogła mieć ze mną dziecko. To, co miało być potem, znajdowało się poza horyzontem zdarzeń, poza sferą mojego pojmowania. Ważne było, że mogłem stać się ojcem. 



Ostatnie wakacje.

167. Baw się razem z nami. Obydwie dziewczyny, ku uciesze moich podnieconych oczu, bez najmniejszego skrępowania wygłupiały się na parkiecie...