Szukaj na tym blogu

2025-10-11

Ale tu zalatuje chujem

6. Nie waż się przestać.


To było dokładnie to, czego potrzebowałem. Ostre, dominujące doznanie posłało błyskawicę czystej żądzy wzdłuż mojego kręgosłupa. Moja kontrola rozpadła się w pył. Nie mogłem się powstrzymać. Wyrwałem się z gorącego uścisku Lidki w chwili, gdy osiągnąłem szczyt. Mój kutas, spoczywający na jej drżącym brzuchu, pulsował gwałtownie, malując jej skórę i piegowate piersi grubymi, gorącymi strugami rozkoszy, które sięgały aż do jej brody i policzków.

Marika i Weronika przyglądały się temu z mieszanką zachwytu i czystej radości. 

– Nie sądziłam, że masz w sobie jeszcze tyle, – zaśmiała się Marika, a jej głos pełen był aprobaty. – Ale ją załatwiłeś! Wygląda jak przystrojona choinka. Cudownie.

Pochyliła się bliżej, jej gorący oddech musnął moje ucho. 

– A teraz wsadź jej go w usta. No, szybko! Niech poczuje twój smak.

– O Boże, dziewczyny, – jęknąłem, gdy moje ciało przeszył kolejny dreszcz. – Jesteście nieźle pojebane.

Nie protestowałem. Przesunąłem się w górę ciała Lidki, wciąż przygniatając ją swoim ciężarem. Mój śliski kutas zostawiał błyszczący ślad na jej skórze. Chwyciłem go, wciąż wilgotnego od jej soków i mojego wytrysku, i skierowałem w stronę jej lekko rozchylonych ust. Nie stawiała oporu. Przyjęła mnie z cichym, drżącym westchnieniem, gdy gruba głowica wsunęła się między jej wargi, wypełniając ciepło jej ust. Jej oczy, szeroko otwarte i oszołomione, spojrzały na mnie – nie ze strachem, lecz z dziwną, uległą akceptacją.

To był strzał w dziesiątkę. Zamiast mięknąć, mój fiut znów zaczął pęcznieć, twardniejąc pod jej językiem z zadziwiającą szybkością. Lidka o mnie z oddaniem, jej język wirował wokół wrażliwej główki i wzdłuż trzonu, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie. Gdy skończyła, w jej oczach mignął błysk paniki. Zrobiła ruch, jakby chciała się podnieść, uciec.

Zareagowałem instynktownie. Moje ręce chwyciły ją w talii i przewróciły z siłą, o której nie miałem pojęcia. Przycisnąłem ją do szorstkiego dywanu. To było jak skok drapieżnika – chaotyczna, ekscytująca walka, która zakończyła się tym, że klęczała na czworakach, z wygiętymi plecami, jej piękny zadek wystawiony na mnie, a uda lekko rozchylone. Nie wahałem się ani chwili.

Wbiłem się w nią od tyłu jednym dzikim, płynnym ruchem. Wciągnęła powietrze, jej ciało wygięło się w idealny łuk, a z jej gardła wyrwał się głęboki, gardłowy jęk czystej rozkoszy. Byłem zanurzony po brzegi w jej niesamowitym, ściskającym żarze.

– Boże, ale jesteś ciasna, – mruknąłem, a moje słowa ociekały zwierzęcym pożądaniem.

Moje pchnięcia były teraz nie tylko szybkie – były głębokie, karzące, absolutnie dzikie. To było niepohamowane, zwierzęce rżnięcie, rozpędzony pociąg namiętności. Byłem troglodytą, bestią, a ona moją idealną, chętną zdobyczą.

– O tak, właśnie tak, dawaj! – wiwatowała Marika, a jej głos był ścieżką dźwiękową mojego szaleństwa.

Wszedłem w Lidkę z całą mocą, moje biodra pracowały jak maszyna parowa, a odgłosy uderzeń naszej spoconej skóry rozbrzmiewały w rozgrzanym pokoju.

– Och, Lidka, – westchnęła Weronika, błądząc dłonią między swoimi nogami, zahipnotyzowana widokiem. – Jego kutas jest taki gruby. O Boże, twoja cipka!

Lidka nie odpowiedziała. Jęczała tylko, wydając ciągły, niski dźwięk przejmującej przyjemności.

Wtedy Marika znów znalazła się za mną. Poczułem, jak przyciska się do moich pleców, jej pełne piersi przywarły do mojej spoconej skóry. Jej dłoń ponownie dotarła do moich jąder, ujmując je z pewnym, świadomym naciskiem, który sprawił, że przed oczami zatańczyły mi kolory tęczy. Mój wzrok zamglił się na krawędziach, cała moja istota skupiła się na punkcie, gdzie nasze ciała się stykały, i na wyrafinowanym, dominującym nacisku jej dłoni.

– Nie waż się przestać, – syknęła Marika, jej ochrypły szept brzmiał tuż przy moim uchu.




2025-10-10

Ale tu zalatuje chujem

5. Ściskając jądra


Zanim Lidka zdołała zareagować, Marika i Weronika uklękły za nią, niczym kapłanki w rytuale. Jednym płynnym, niemal tanecznym ruchem wplotły palce w brzegi jej majtek, zsunęły je bez wahania aż do kostek. Lidka westchnęła, lecz nie stawiała oporu; jej ciało, zdradzając pragnienie, zadrgało subtelnie.

Widok ten odebrał mi oddech. W dusznym, popołudniowym świetle tego obskurnego pokoju ujrzałem ją – nagą, odsłoniętą, z pełnymi, nabrzmiałymi płatkami, które kusiły obietnicą gorących, ukrytych głębin. Mój członek, dopiero co tracący siły, ożył w nagłym przypływie, napierając na brzuch z żarem, który przewyższał cały dzień.

– Och, Lidka – wyszeptałem, słowa rozbrzmiewały jak przerwana modlitwa.

Nagle nowa, gwałtowniejsza fala paniki zalała Lidkę, gasząc wszelką wcześniejszą brawurę. Pisnęła, próbując umknąć, lecz jej wysiłek był daremny. W mgnieniu oka stanąłem na nogi, chwytając ją w talii z pierwotną lekkością. Napędzał mnie czysty, nieokiełznany żar pragnienia. Pociągnąłem ją – niemal rzuciłem – na łóżko, gdzie wylądowała na plecach z cichym westchnieniem, oczy szeroko otwarte, uda rozchylone. Jej gładki, odsłonięty wzgórek lśnił bezbronnie, kusząc niczym zakazany owoc.

Nie potrzebowałem zachęty. Byłem przy niej w jednej chwili, wsuwając się między jej sprężyste uda, które rozstąpiły się z oporem, co bardziej przypominało niemą zgodę. Główka mojego członka, wciąż wilgotna od wcześniejszego uniesienia i jej nagłego podniecenia, odnalazła wejście do jej cipki. Poczułem, jak jej wewnętrzne mięśnie drżą w gorączkowym, wilgotnym pulsie, oplatając mnie z dziką intensywnością.

– Czekaj – wyszeptała, unosząc dłonie, by słabo przycisnąć moją pierś. – Jesteś pewien…?

Nie odrzekłem ani słowa. Moje spojrzenie zatopiło się w jej oczach, gdzie strach splatał się z żądzą, i parłem naprzód, powoli, zatapiając całą długość mojego chuja w jej ciasnym, rozpalonym żarze jednym płynnym, głębokim ruchem. Jej plecy wygięły się w łuk nad łóżkiem, a bezgłośny krzyk uwiązł w jej gardle. Jej wnętrze, niczym jedwabna, pulsująca rękawiczka, otulało mnie – niewiarygodnie ciasne, wilgotne i gorące.

– Bierz ją, Paweł, bierz mocno! – głos Mariki był niski, zachęcający, niemal wibrujący podnieceniem. Jej ogniste loki przylegały do wilgotnych skroni, a gdy tylko mój rytm zaczął słabnąć, dała mi ostrego, piekącego klapsa w nagi pośladek. – Daj jej to, na co zasługuje! Rżnij ją porządnie, ona tego chce!

Wszedłem w Lidkę, która leżała pode mną na wąskim łóżku, przygwożdżona, z oczami zamglonymi rozkoszą, całkowicie oddana chwili. Jej ciało było jak ciepły, surowy jedwab, elektryzujące i pulsujące energią. Weronika, klęcząca nad jej głową, pochłonięta była jej pełnymi, piegowatymi piersiami. Jej krótkie, popielate włosy muskały skórę Lidki, gdy pochylała się, namiętnie ugniatając i ściskając te krągłości, a kciukami zataczała kręgi wokół twardych sutków.

– No i jak? Czujesz go? – szepnęła Weronika, a jej stalowoszare oczy błyszczały nieśmiałym, lecz narastającym pożądaniem. – Czujesz tego wielkiego kutasa? Twardy, co? I taki żylasty.

Pieprzyłem ją w klasycznej pozycji, z nogami szeroko rozłożonymi i zarzuconymi na moje ramiona. Jej ciało poddawało się każdemu mojemu głębokiemu pchnięciu. To uczucie było nieprzyzwoicie rozkoszne – gorące, aksamitne napięcie, które groziło, że rozsadzi mnie o wiele za wcześnie. Poruszałem biodrami w dzikim, nieokiełznanym rytmie, całkowicie zatracony w pierwotnym akcie kopulacji.

Gdy byłem pewien, że zaraz przekroczę granicę, stało się coś niespodziewanego. Marika stanęła za mną, jej krągłe ciało było jak cień przy moich plecach. Pochyliła się nisko, a wtedy poczułem jej dłoń. To nie była pieszczota – to było żądanie. Jej palce owinęły się wokół mojej moszny, ściskając jądra z mocnym, niemal bolesnym naciskiem.

– O cholera! – przekleństwo wyrwało mi się z gardła, zdusiłem jęk.




2025-10-09

Ale tu zalatuje chujem

4. Wiem czego chcecie.


Drzwi zaskrzypiały ponownie i uchwaliły się po raz drugi. Powietrze, wciąż ciężkie od woni namiętności i potu, rozstąpiło się przed postacią w progu. To była Lidka. Stała tam, jej sylwetka rysowała się w blasku korytarza, niczym anioł wkraczający w nasz zmysłowy, ciasny eden. Nie wierzyłem własnym oczom. Zaledwie kilka dni temu rozdzieliła nas błaha kłótnia, pełna niewypowiedzianego napięcia. Teraz była wizją, która odbierała mi oddech.

Lidka, wysoka i smukła, zdawała się utkana z letniego blasku. Krótka, zwiewna sukienka w kwiaty opływała jej uda, ramiączka subtelnie wplatały się w ramiona, a głęboki dekolt pieścił wzrok, odsłaniając drobne, idealnie uformowane piersi. Kaskada jedwabistych, blond włosów spływała aż do krzyża, przerzucona niedbale przez ramię. W dłoni dzierżyła gruby podręcznik – surowe memento świata poza tym dusznym, pulsującym żądzą pokojem. Jej długie, muśnięte słońcem nogi zdawały się sięgać wieczności. W takiej kobiecie można utonąć, oddając serce.

Jej błękitne oczy, rozwarte w pierwszym odruchu zmieszania, przesunęły się po scenie: ja, nagi na pogniecionej pościeli, z wciąż lśniącym, powoli mięknącym członkiem; połysk naszego wspólnego uniesienia na moim brzuchu i torsie; Marika i Weronika, rozpalone, cudownie obnażone, ich skóra migotała w blasku. Na twarzy Lidki rozkwitło zrozumienie – nagły błysk zaskoczenia, ciekawości, a potem czystej, niepohamowanej paniki.

Cofnęła się o pół kroku, jej usta uformowały idealne „O”.

– Ja… przyszłam tylko po książkę… Myślałam… – wyszeptała, a jej głos drżał, naznaczony lękiem.

Lecz dziewczęta już ruszyły, niczym zsynchronizowana fala nagiej energii. Marika, z drapieżnym uśmiechem, i Weronika, której nieśmiałość spłonęła w ogniu nowej, elektryzującej odwagi, zsunęły się z łóżka i zablokowały drzwi, nim Lidka zdążyła umknąć.

– Zostań! – rozkazała Marika, jej głos niski, przesycony figlarnym rozbawieniem. Każda z nich chwyciła ją za rękę – stanowczo, lecz bez okrucieństwa – wiodąc oszołomioną blondynkę w głąb pokoju. Podręcznik wysunął się z jej bezwładnych palców, lądując z cichym trzaskiem.

– Dziewczyny, co wy…? Ja nie… Boże, czego chcecie? – Protest Lidki był kruchy, jej wzrok skakał od mojej twarzy do ich twarzy, z powrotem na mnie, jak u spłoszonego stworzenia.

Śmiech Mariki, niski i ochrypły, rozlał się w powietrzu.

– Chcemy, byś poczuła jego płonącego Jasia – rzuciła, jakby to była najprostsza prawda wszechświata. Jej spojrzenie musnęło zwiewną sukienkę Lidki. – To maleństwo samo się o to prosi.

Jej zwiewna sukienka, krótka jak letni sen, ledwie muskała krągłość jej pośladków, a wiązania na biodrach zdawały się błagać o rozwiązanie. Pragnąłem wyciągnąć dłoń, unieść tę tkaninę i odkryć skrywane tajemnice.

Lecz Lidka poruszyła się pierwsza. Ogarnął ją osobliwy, buntowniczy spokój. Wbrew moim oczekiwaniom, na jej wargach rozkwitł powolny, powściągliwy uśmiech. Odwróciła się do nas plecami, jej sylwetka niczym wyzwanie w pulsującym świetle.

– Wiem czego chcecie. Chcecie zobaczyć moja dupę, prawda? – zapytała, a jej głos, nasycony nowym, kuszącym tonem, zawisł w powietrzu. – Wiem, że chcecie? No to… patrzcie.

Nie pojmowałem, skąd taka śmiałość u tej skromnej dziewczyny, lecz w następnej chwili jej dłonie spoczęły na rąbku sukienki. Powoli, z niemal rytualną gracją, zaczęła unosić cienki materiał, odsłaniając centymetr po centymetrze. Tkanina zsunęła się w górę, odkrywając aksamitną gładkość ud, a potem rozkoszną krągłość pośladków, oprawionych w maleńkie, błękitne majtki – skrawek koronki, jaskrawy kontrast dla jej muśniętej słońcem skóry. Mój oddech przyspieszył, serce pulsowało narastającym żarem.




2025-10-08

Ale tu zalatuje chujem

3. Fala rozkoszy


Marika spojrzała na mnie z góry, jej twarz rozświetlała mieszanka triumfu i palącej żądzy.

– O, już nie jesteś chory? W takim razie sprawię, że poczujesz się w pełni zdrowy – szepnęła, po czym opadła na mnie jednym płynnym, zapierającym dech ruchem.

Nasz wspólny, gardłowy okrzyk rozbrzmiał echem w pokoju. Było w niej ciasno – niewiarygodnie ciasno – i tak gorąco. Boże, całkowicie mnie pochłonęła. Mięśnie jej słodkiej pizdeczki zacisnęły się wokół mojego członka, wywołując falę czystej, obezwładniającej rozkoszy. Chwyciłem jej biodra, palce wbiły się w miękką skórę, gdy zaczęła się poruszać, narzucając powolny, głęboki, pulsujący rytm, który odbierał mi oddech.

Weronika, niczym muza, wyciągała dłonie ku nam obojgu: jedna muskała moje udo, druga pieściła falujące piersi Mariki, drażniąc jej sutki delikatnym szczypaniem. Nagle ta eteryczna nimfa wspięła się na mnie, przysuwając swą wilgotną, rozpaloną brzoskwinię do moich ust. Jej smak – głęboko erotyczny, władczy, obezwładniający – zalał mnie niczym fala, porywając zmysły w otchłań rozkoszy.

Świat zawęził się do dusznych ścian tego pokoju, do rytmicznego klaśnięcia skóry o skórę, do wizji rudowłosej bogini ujeżdżającej mnie w uniesieniu i blond anioła, którego dłoń, drżąca z żądzy, wślizgnęła się między jej uda, obserwując nas w ekstazie.

Marika przyspieszyła, jej oddech stał się urywany, jakby łapany w gorączce.

– Tak… taaak… o, tak… wypełniasz mnie tak cudownie… o taaak… – szeptała, jej głos rozpływał się w melodii rozkoszy.

Czułem, jak we mnie wzbiera niepowstrzymana fala, niczym tsunami, głęboka i nieuchronna. Mocniej zacisnąłem dłonie na jej biodrach, popychając ją naprzód, zanurzając się jeszcze głębiej w jej wilgotne, rozpalone ciepło. Jęki Weroniki splotły się z naszymi – wysoki, przejmujący ton jej własnego uniesienia. Pokój stał się symfonią naszej ekstazy, crescendo pulsującym w letnim żarze.

Gdy Weronika na moment zeszła z mojej twarzy, Marika utkwiła we mnie głębokie spojrzenie. Jej oczy, choć szeroko otwarte, rozmywały się w mgle uniesienia. Jej ciało drżało gwałtownie, jak liście w burzy.

– Dochodzę… – wyszeptała, a jej rytm stał się dziki, nieokiełznany.

– Jeszcze nie! – warknąłem, czując, jak moja własna kontrola chwieje się na krawędzi. Granica wytrysku była tak blisko, że niemal smakowałem jej gorycz. – Patrz na mnie, gdy dochodzisz! Patrz na mnie, dziewczyno!

Orgazm wstrząsnął Mariką – gwałtowny, olśniewający dreszcz, który rozdarł jej ciało niczym błyskawica. Jej wilgotne, aksamitne wnętrze zacisnęło się na moim pulsującym członku, niczym jedwabista dłoń, dojąc mnie z nieubłaganą mocą, wywołując mój własny, niepowstrzymany wybuch. Fala rozkoszy eksplodowała – palący, niekończący się potok, wlewający się w jej głębię, przepełniony spienioną żądzą. Jej ciało wciąż drżało nade mną, a ja, zatopiony w jej spojrzeniu, patrzyłem, jak rozpada się w ekstazie. W końcu, gdy wzrok mi się zamglił, opadłem na przesiąkniętą potem poduszkę, całkowicie wyczerpany.

Przez długą chwilę tylko nasze urywane oddechy wypełniały ciszę, gdy nasza trójka trwała spleciona w lepką, rozedrganą jedność. Uciążliwy upał rozmył się, ustępując żarowi naszych ciał.

Marika powoli, z gracją, uniosła się nade mną, a z jej ust wyrwało się westchnienie pełne spełnienia. Spojrzała na biały chaos, który po sobie zostawiliśmy, a na jej wargach rozkwitł łobuzerski uśmiech. Weronika, z twarzą płonącą mieszanką podniecenia i zachwytu, nieśmiało musnęła palcem mój brzuch, kreśląc wilgotną linię.

– I jak, czujesz się lepiej? – rzuciła z figlarnym błyskiem w oczach.

Oczy Mariki, wciąż zamglone rozkoszą, spotkały moje. Jej uśmiech stał się tajemniczy, niemal konspiracyjny.




2025-10-07

Ale tu zalatuje chujem

2. Była tak gotowa.


Weronika stała już przy łóżku, jej wcześniejsza nieśmiałość ustąpiła miejsca wścibskiej ciekawości. Jej wzrok przyciągała dłoń Mariki, kształtująca wybrzuszenie pod cienką tkaniną.

– Pokaż mi go – szepnęła ledwie słyszalnie.

Marice nie trzeba było powtarzać. Zręcznym ruchem nadgarstka odrzuciła prześcieradło, odsłaniając mnie całkowicie przed dusznym powietrzem i ich głodnymi spojrzeniami. Mój członek, w pełni wyprostowany, twardy i żylasty, sterczał niczym maczuga Herkulesa. Główka, nabrzmiała i ciemnoczerwona od żądzy, lśniła kropelką preejakulatu na czubku.

– O rany – westchnęła Weronika z nabożnym zdumieniem.

Na moment brawura Mariki ustąpiła miejsca szczeremu podziwowi.

– Piękny, prawda? – mruknęła.

Jej palce owinęły się wokół nasady mojego członka, ściskając go mocno i pewnie. Jej chłodna skóra kontrastowała z moim rozpalonym żarem, wywołując dreszcz rozkoszy. Zaczęła go głaskać – powoli, badawczo – a ja przewróciłem oczami w błogim uniesieniu.

Wyciągnąłem rękę, a moja dłoń napotkała ciepłą, gładką skórę jej uda, tuż pod postrzępionym brzegiem szortów. Marika pochyliła się, nie przerywając powolnego, badawczego głaskania. Weronika, zahipnotyzowana, wpatrywała się w nas, a jej różowy język musnął usta, zwilżając je.

– Chcesz spróbować, jak smakuje, Wero? – zapytała Marika ochrypłym, kuszącym głosem.

Weronika milczała, lecz skinęła głową, a jej blond włosy delikatnie zafalowały. Uklękła przy łóżku, jej berylowe oczy znalazły się na wysokości mojego nabrzmiałego kutasa. Zapach mojego podniecenia, teraz intensywniejszy, piżmowy i pierwotny, wypełniał powietrze. Zawahała się tylko przez moment. Potem pochyliła się, a jej usta – miękkie, niewiarygodnie miękkie – rozchyliły się, by objąć moje pulsujące berło.

Doznanie było natychmiastowe, niemal oślepiające. Wilgotne ciepło, delikatne ssanie. Jej język, z początku nieśmiały, musnął wrażliwą żyłę, zlizując słono-słodką kroplę preejakulatu. Z mojego gardła wyrwał się cichy jęk. Palce wplątałem w jej miękkie włosy, nie popychając, tylko trzymając, czując ich jedwabistą gładkość na skórze.

Marika przyglądała się z figlarnym uśmieszkiem, jej dłoń teraz obejmowała i delikatnie ugniatała moje jądra, wywierając subtelny, drażniący nacisk.

– Widzisz? Lubi to. Taki samotny, biedaczek – mruknęła z przekąsem.

Z każdą chwilą Weronika nabierała śmiałości. Zachęcona moimi głębokimi jękami, działała coraz odważniej. Wzięła mnie w usta, a jej głowa poruszała się w powolnym, niedoświadczonym, lecz obezwładniającym rytmie. Wilgotne odgłosy jej starań rozbrzmiewały w cichym pokoju, tworząc lubieżny kontrapunkt dla naszych urywanych oddechów. Czułem, jak napięcie narasta w moim kroczu, a nabrzmiały członek pulsuje na granicy wytrzymałości.

Dłoń Mariki powędrowała do rąbka koszulki. Jednym płynnym ruchem ściągnęła ją przez głowę i odrzuciła na bok. Nie nosiła stanika. Jej piersi – małe, jędrne, uniesione – zwieńczone były napiętymi, koralowymi sutkami. Wygięła plecy, eksponując je z dumą.

– Moja kolej – oznajmiła, a jej głos przeszedł w lubieżny szept. – Muszę to poczuć w sobie. Teraz.

Bez ociągania zsunęła szorty wraz z majtkami, odrzucając je na bok. Stała naga, jej skóra lśniła w popołudniowym świetle, a ramiona i piersi zdobiły piegi. Wspięła się na wąskie łóżko, siadając okrakiem na moich biodrach, jej ogniste loki muskały mój brzuch. Żar bijący z jej wnętrza, niczym z rozpalonego pieca, promieniował na mojego członka, wciąż wilgotnego od ust Weroniki.

Weronika odsunęła się, jej usta spuchnięte i lśniące, a oczy pociemniałe od pożądania, o jakim śniłem. Obserwowała, jak Marika się ustawia, jedną ręką kierując mnie, gdy czubek mojego nabrzmiałego do granic możliwości kutasa wciskał się w ciasne, wilgotne wejście jej cipki. Była tak gotowa.



2025-10-06

Ale tu zalatuje chujem

 1. To ty jesteś ten chory?


Czerwcowy upał szczelnie oplótł pokój, ciężki i duszny, wyczuwalny nawet z łóżka. Moja skóra, śliska od potu, wciąż nosiła delikatne ślady niedawnej gorączki. Cienka bawełniana pościel, niedbale owinięta wokół talii, nie przynosiła ulgi. Prawdziwe, pulsujące ciepło biło jednak niżej – od mojego sztywnego, twardego członka, który napierał na brzuch. Był to uporczywy, narastający od miesięcy sygnał niezaspokojonej potrzeby.

Minęło zbyt wiele czasu, odkąd dotykało go cokolwiek poza moją zrogowaciałą dłonią. Ta myśl dudniła w skroniach, zsynchronizowana z tępym bólem niezaspokojonego pragnienia. Mój pokój – z tanimi meblami i zasłonami wyblakłymi od słońca – przypominał klatkę, w której krążyłam jak oszalałe z pierwotnego głodu zwierzę. Ale pojawiła się nadzieja. Wczoraj do zakładu przybyła nowa grupa praktykantów – gromadka młodych dziewczyn, których radosny śmiech rozbrzmiewał w długich korytarzach wyłożonych zielonym linoleum. Kusząca możliwość.

Drzwi otworzyły się bez pukania. W progu stanęły dwie drobne sylwetki, obrysowane jasnym światłem korytarza, a mój oddech uwiązł w gardle. Bez pytania wślizgnęły  się do środka, drzwi zamknęły się za nimi z cichym kliknięciem, przywracając pokój wilgotnemu, złotemu półmrokowi popołudnia.

Marika i Weronika były jak dwa przeciwstawne żywioły. Weronika – z krótkimi, miękkimi, popielatoblond włosami i twarzą promieniującą cichą, czujną niewinnością. I Marika. Boże, Marika. Burza ognistoczerwonych loków okalała jej twarz, na której gościł bezczelny, znaczący uśmiech. Obie ubrały się stosownie do nieznośnego upału: obcisłe dżinsowe szorty i cienkie bawełniane podkoszulki podkreślały ich młode, zgrabne sylwetki. Zapach kremu z filtrem i rozgrzanej skóry przenikał przez ciężkie, stęchłe powietrze pokoju.

Moja dłoń, bezwiednie sunąca po nasadzie nabrzmiałego członka, znieruchomiała. Cienka kołdra ciasno przylegała do ciała, zdradzając każdy szczegół mojej intymnej anatomii, a ja nie zrobiłem nic, by się okryć. Szok wywołany ich nagłym wtargnięciem ustąpił miejsca fali ostrego, elektryzującego oczekiwania.

Bystre, śmiałe niebieskie oczy Mariki przesunęły się po pokoju, by w końcu zatrzymać się na wybrzuszeniu pod pościelą. Jej nos zmarszczył się w figlarnym, udawanym grymasie.

– Ale tu zalatuje chujem – mruknęła niskim, prowokującym tonem, który wywołał gwałtowny skok napięcia w moim i tak już pulsującym członku.

Weronika zarumieniła się, jej stalowoniebieskie oczy, szeroko otwarte, skakały między mną a Mariką, lecz nie ustąpiła kroku. Przygryzła pełną dolną wargę w geście nerwowego podniecenia, od którego ślina napłynęła mi do ust.

– Och, dziewczyny, nie myślcie, że to prawdziwy zapach mężczyzny – zdołałem odpowiedzieć, głosem bardziej chropowatym, niż chciałem. – To tylko znak, że weszłyście do męskiego pokoju. Jesteście u faceta.

Marika zaśmiała się głębokim, gardłowym śmiechem, stawiając kolejny krok w głąb pokoju. Weronika podążała za nią jak cichy, zafascynowany cień.

– To ty jesteś ten chory? – rzuciła Marika, a jej wzrok, wciąż przyciągany widocznym dowodem mojego zdrowia, błyszczał figlarnie. – Nie wyglądasz, jakbyś bardzo cierpiał.

– Prawdę mówiąc, patrząc na was, czuję się znacznie lepiej – odparłem, a dwuznaczność moich słów zawisła w gęstym powietrzu między nami.

To wystarczyło, by Marika poczuła się zaproszona. Pokonała dzielącą nas przestrzeń trzema szybkimi, płynnymi krokami, pełnymi pewności. Nie pytała o pozwolenie. Jej dłoń musnęła wilgotne prześcieradło, po czym zdecydowanie objęła kontur mojego członka przez cienką tkaninę.

Z mojego gardła wyrwało się głośne, pełne ulgi westchnienie. Jej dotyk – tak różny od mojego – był lekki, ciekawski, a zarazem paląco gorący. Delikatnie ścisnęła, a moje biodra uniosły się z materaca w odruchowej reakcji.

– Wygląda na to, że to prawda – mruknęła Marika, spoglądając na Weronikę bardziej niż na mnie. – Gorączka sprawia, że krew w żyłach pulsuje… wyjątkowo mocno.




2025-10-05

Korepetycje

12. Wypełniając ją po brzegi


Nie klęczałem przed nią na obydwu kolanach, jak to powinienem robić, posuwając ją od tyłu. Moja pozycja była w połowie kuczna. Opadałem na nią z góry nieco pod kątem, dźgając moim kutasem jak szpadlem mokrą ziemię. Widziałem, że dla niej ten widok jest niezwykle ciekawy. Mogła dokładnie obserwować, jak wielka, żylasta gałąź chowa się w jej ciasnym, mokrym i gorącym wnętrzu. 

Mój penis był teraz wygięty pod nienaturalnym kątem. Przyprawiało mnie to o niebiańsko-słodkie, coraz bardziej przejmujące, dreszcze. Ta sekwencja głębokich, prawie pionowych, pchnięć była kwintesencją jej osoby i tego zbliżenia. Mój penis był teraz naprawdę wielki gruby i opleciony mnóstwem fioletowych żył. Każde uderzenie wydobywało z siebie głośne, mokre dźwięki przypominające chodzenie po błocie. 

Pracowałem bardzo wytrwale, nie zważając na zbliżający się, oszałamiający orgazm. Każde pchnięcie okupione było niesamowicie intensywnym wysiłkiem fizycznym i psychicznym. Mój fiut wyglądał teraz jak gruby kij wsadzony w mokre kretowisko. Jej cipka rozszerzyła się i obejmowała jego trzon ciasnym kordonem. Penetrowanie jej jaskini miłości było bardziej ciężką pracą, niż zwykłą erotyczną zabawą. Dopiero, kiedy moje wielkie jaja opadały na jej pośladki, uświadamiałem sobie, jak duża różnica w rozmiarach nas dzieli. Mój worek mosznowy zakrywał prawie połowę jej małej, krągłej dupeczki. Mimo to, przyjmowała mnie z tak wielką odwagą i oddaniem, że należało się pokłonić. Ta dziewczyna lubiła seks i umiała wziąć z niego to, co najlepsze. 

Kiedy byłem pewien, że to jest ten właściwy, i ostateczny moment, wbrew wszelkiej logice, zamiast przyspieszyć, zwolniłem, a nawet zatrzymałem się na krótką chwilę, starając się mieć sytuację jak najdłużej pod kontrolą. Okazało się, że było to bardzo słuszne posunięcie. Co prawda i tak nie udało mi się powstrzymać całkowicie wytrysku, ale przyhamowałem jego siłę, i podzieliłem na kilka mniejszych etapów. 

Niesamowicie rozkoszna chwila nastąpiła, kiedy pierwsza, dość niewielka porcja gęstego, białego nasienia, powędrowała głęboko w sam środek jej wnętrza. Mogłem to obserwować nie tylko po stanie mojego umysłu i ciała, ale też po białej, spienionej wydzielinie oblepiającej moje, poruszające się w niej, prącie. 

Niebiańska rozkosz powolną falą jak tsunami przelewając się przez falochron obejmowała coraz większą część mojego istnienia. W żaden sposób nie byłem w stanie jej zatrzymać. Wchodziłem w nią bardzo powoli, tak, żeby czuć każde pojedyncze napięcie mięśni, drżenie ciała czy mrowienie skóry. 

Patrzyłem jej w oczy. Nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Skupiona na moim spojrzeniu, przenikała mnie swoją istotą. W tym jednym momencie była po prostu ze mną. 

Zaraz później wszedłem w nią do samego końca i zatrzymałem się na dłużej, pompując w jej wnętrze kolejne porcje mojego białego pożądania. Kiedy stwierdziłem, że już wystarczy, wysunąłem się z niej powoli, aby niezwłocznie wykonać ruch w przeciwną stronę. No ale to wcale nie oznaczało końca tego dość długiego procesu.

Niespodziewanie wysunąłem swój twardy i wielki jeszcze członek z jej ciasnej cipki, chwyciłem go w dwa palce i kilka razy rytmicznie, samą główką uderzyłem w wystające płatki. Po chwili znów się wsunąłem do środka. Ten manewr pozwolił mi zatrzymać wytrysk i rozłożyć to słodkie uczucie na kilka rat, aby jak najdłużej cieszyć się doznaniem. 

Teraz zacząłem poruszać się szybciej, bardziej rytmicznie, a nasienie, które zostało w środku, spienioną warstwą pokryło jej muszelkę i mojego podnieconego ptaka. Kiedy stwierdziłem, że znów się spuszczam wyhamowałem i pozwoliłem napełnić jej norkę jeszcze jedną porcją gorącej spermy. 

Czuła to. Chwyciła dłońmi za pośladki i starała się je rozewrzeć jak najszerzej. Znów przyspieszyłem, stopniowo zwiększając liczbę i szybkość pchnięć. Nasienia było coraz więcej, a moja świadomość coraz bardziej tonęła w niewyobrażalnie słodkim i przejmującym uczuciu rozkoszy. Kiedy nie mogłem się już powstrzymać, a nasienie płynęło w sposób bardziej niekontrolowany, moje pchnięcia stały się krótsze ale głębsze. Odpływałem w ciemność, starając się jednocześnie zachować choć resztki świadomości. 

W pewnym momencie usłyszałem jej ciche ale głębokie westchnienie. Brzmiało jakbym przenikał jej duszę. Jej słodka, ciasna jaskinia miłości ociekała białą, gęstą, lepką substancją o silnym zapachu seksu. 

W ostatnim momencie byłem jak młot pneumatyczny – krótkie ale szybkie, mocne pchnięcia jedno za drugim rozdzierały jej szparkę, a nasienie płynęło powolną, choć obfitą strugą, wypełniając ją po brzegi. 

Później znów zwolniłem. Byłem przekonany, że to już wszystko. Moja świadomość stopniowo wracała do rzeczywistości, a ja chciałem pozostać w niej jak najdłużej, bo rozkosz wciąż dominowała w każdej komórce mojego ciała. Tymczasem stało się coś dziwnego i zaskakującego. Ponowna fala przejmującego orgazmu błyskawicznie opanowała mój umysł i ciało. Poruszałem się w niej bardzo głęboko, jednocześnie pompując kolejne porcje mojego budyniu. Aż w końcu kompletnie wyczerpany z głośnym mlaśnięciem wysunąłem się z jej. Zanim jej szparka się zamknęła wylała się z niej potężna struga tego wszystkiego, co przez tak długi okres nosiłem w sobie. 



Koniec

2025-10-04

Korepetycje

11. Pozycja misjonarska z pagonami


Uuuuufff, – syknęła głośno, chwytając mnie za pośladki i unosząc się nieco wyżej. 

Po chwili przymknęła powieki i szeroko otworzyła buzię, całkowicie skupiając się na napływających do niej bodźcach. To wyglądało tak, jakby chciała powiedzieć, że to jest właśnie ten moment, że jest jej już wystarczająco dobrze, aby zakończyć tę grę. 

A później odchyliła głowę do tyłu. Jej czaszka upadła bezwładnie, jakby czekając na wyrok, na to, co się za chwilę stanie. Jej ciało prężyło się tuż obok mnie w konwulsjach słodkiej rozkoszy. 

– Oooo oooo ooooohhhh ooooooch… – jęczała, kładąc dłoń na swoim czole i zakrywając oczy. Była w świecie swojego orgazmu, swoich indywidualnych doświadczeń, a ja, powoli, bez pośpiechu prowadziłem ją przez ten proces. 

– Oooooo ooooooch, jak pan świetnie rucha, panie Jasiński, – dysząc zwróciła się do mnie po nazwisku, a później jeszcze kilka razy wymianie przeciągnęła się. 

Wreszcie do reszty poddałem się temu, co się ze mną działo. Porzuciłem wewnętrzny opór, który powstrzymywał mnie przed zdecydowanym działaniem. Zdławiłem w sobie głos, który powtarzał, że to nieodpowiednie zachowanie, że nie wypada, że ona jest zbyt młoda. W tej chwili wiedziałem jedno – młodość i seks idą ze sobą w parze, są nierozłączne. Alicja była jak świeża brzoskwinia, soczysta, słodka i pachnąca latem. Mój napęczniały i spragniony seksu  fiut poruszał się w jej mokrej pizdeczce w tę i z powrotem, doświadczając wszechogarniającej rozkoszy. Co najważniejsze, satysfakcja była obustronna, a przez to, że była obustronna, była też niezwykle ekscytująca. 

– Uuuuaaaaaahhhh, – westchnąłem głęboko, a ona roześmiała się ciepło i serdecznie jak mała dziewczynka. 

Nie dało się ukryć, że ma ogromną satysfakcję z tego, że jest w objęciach swojego korepetytora. Dowartościowywało ją to, że wielki kutas jej nauczyciela, przenika jej ciasną cipeczkę na wylot. Jej płonące podnieceniem oczy, zdawały się mówić: “och, bierz mnie, bierz mnie całą, pchaj się w tę niegrzeczną pizdeczkę”.

Później, jak gdyby nigdy nic, wsunęła dłoń między nasze ciała, wyprostowała się i zaczęła pieścić moje obkurczone jądra.  Muszę powiedzieć, że to było niesłychanie przyjemne. Zdawało mi się, że unoszę się nad tą skórzaną kanapą, że prawie jej nie dotykam. 

Posuwałem ją równo, rytmicznie przy akompaniamencie naszych westchnień i cichych jęków. Rozkoszowaliśmy się tą chwilą, nie dbając o nic więcej. Liczył się tylko seks. Ta młoda, a jednocześnie tak bardzo doświadczona dziewczyna, umiała zsynchronizować się z moimi pchnięciami, idealnie wyczuć napięcie moich mięśni i drżenie skóry. W tamtej chwili wydawała się być doskonałą kochanką. 

– Och, jak słodko mnie posuwasz. Moja cipka śpiewa ze szczęścia, – westchnęła, starając się jeszcze bardziej dostosować do moich ruchów.

Zadowolony z jej słów, roześmiałem się w głos.

– Podoba ci się taki twardy kutas, co? – rzuciłem zaczepnie. 

– Ooo taaak, oczywiście ogierze, dawno już nie miałam takiego ruchanka, – odpowiedziała, poprawiając pozycję.

Położyła się płasko z głową opartą na skórzanej kanapie, po czym znów się uniosła, wzdychając ciężko. Cały czas szeroko się uśmiechała, wyrażając swoje zadowolenie. Ten, niby przelotny i niezobowiązujący seks, miał w sobie tyle barw i odcieni, tyle różnorodnych doznań, że zapadł na długo w mojej pamięci. 

Dalsza część tego stosunku odbyła się jeszcze inaczej. To była pozycja misjonarska z pagonami. Młoda położyła się na plecach i uniosła wysoko nogi. Opadłem na nią i wszedłem swoim wielkim zaganiaczem w jej ciasną cipkę. Ona tymczasem oparła swoje łydki na moich obojczykach. Najwyraźniej była to dla niej nowość, bo była nieco zaskoczona i zafascynowana tym, co się działo. Z niezwykłym zainteresowaniem wpatrywała się między swoje nogi, tam gdzie wielki, twardy chuj wdzierał się w jej ciasną muszelkę. 

– Uuuuufff, – wyrzuciła z siebie, obserwując, jak moje ciężkie jaja odbijają się od jej pośladków. 




2025-10-03

Korepetycje

10. Czekając na odpowiedni moment


Tymczasem na jej piegowatej buzi malowało się coraz większe zadowolenie, uśmiech wymieszany z satysfakcją, że oto mnie – starego belfra, zdobyła i posiadła taka smarkula. Doskonale wiedziała, że ta zabawa nie potrwa zbyt długo. Wyczuwała napięcie moich mięśni, drżenie ciała i wybierające ciśnienie w moim kroczu. Wiedziała, że w końcu będę musiał to uwolnić. Była pewna, że będę musiał zostawić to w jej rozpalonym młodym wnętrzu. 

Patrzyła między nasze nogi. Śledziła każde pchnięcie, każde uderzenie moich bioder. Sprawnie dostosowywała skurcze swojej pizdeczki do pracy mojego twardego kutasa. Starała się kontrolować moment, w którym, pięknym wystrzałem, opróżnienię mój zasobnik.

– Uuuuufff chłopie… – westchnęła, a ja, mimo coraz większych trudności, starałem się utrzymać równomierne tempo i głębokość pchnięć. 

– O Boże, nie wiem, ile jeszcze wytrzymam! – jęknąłem, czując, że przed moimi oczami stopniowo zapada ciemność.

Ożywiła się i odpowiedziała z ciepłym, serdecznym uśmiechem:

– Hihi… właśnie tak… tak jest dobrze.

– Uhu… ufff… – wydyszałem.

Szczytowaliśmy. Ona też była na granicy gorącego finału. Oddychała z coraz większym trudem. Jej muszelka kurczyła się coraz mocniej, coraz szybciej wyrywając moją świadomość z posad rzeczywistości. Było niebiańsko dobrze.

Drżąc i sapiąc z podniecenia poruszała się niespokojnie. Jej dłoń wędrowała od mojego twardego fiuta na granicy wytrysku, poprzez jądra, na brzuchu kończąc. Muskała i sprawdzała mój worek, jak twardy i napęczniały jest. Później przejechała po linii moich bioder – w pośpiechu, opuszkami palców badając napięcie skóry.

Jeszcze wyżej uniosła swoją nogę, jeszcze mocniej zgięła ją w kolanie, a stopę oparła na moim udzie. Pozycja jej ciała była trochę dziwna, ale mimo to mocno dostosowana do pracy mojego ptaka, do tego, abym wchodził w nią jeszcze głębiej i jeszcze dokładniej penetrował jej ciasną cipkę. Jej brzuszek jeszcze bardziej wystawał do przodu, przez co jeszcze bardziej mi się podobał. Patrzyła między swoje nogi jakby nie mogła się doczekać kiedy wreszcie dojdzie do wytrysku. 

Teraz zacząłem poruszać się nieco wolniej, ale głębiej i bardziej rytmicznie. Jej młoda cipeczka zrobiła się jeszcze ciaśniejsza. Mocnymi skurczami obejmowała mnie ze wszystkich stron i miałem wrażenie, że każde kolejne pchnięcie może być tym ostatnim. 

– A-ha oooofff uuuuuhhhhuuuu… – słyszałem tylko.

W końcu uniosła się na przedramieniu i spojrzała w swoje krocze tak, jakby nie mogła uwierzyć, że coś tak grubego i twardego wypełnia jej kobiecość. Czułem, że dochodzę i zastanawiałem się, w którym momencie pójść na całość i pozbyć się całego ładunku energii. Patrzyłem na nią. Jej sylwetka była drobna, delikatna, eteryczna i krucha i trochę nieproporcjonalna, a przez to jeszcze bardziej podniecająca. Czułem jej zapach, zapach miłości, seksu, zapach młodości. Pod palcami wbijającymi się w jej ciało czułem życiodajną energię. Miałem niebotyczną satysfakcję z panowania nad jej osobą. O to ta młoda osoba, nastolatka i uczennica jeszcze oddawała mi się z pełnym zaangażowaniem. Nie protestowała, nie kaprysiła, nie narzekała, tylko chciała uczestniczyć w tym wszystkim każdą komórką swojego ciała, każdą myślą i pragnieniem. 

– Tak, o tak, właśnie tak, tak mnie posuwaj, tak jest dobrze… O Boże jeszcze, jeszcze! – dyszała wykonując coraz bardziej nieskoordynowane ruchy.

Patrzyła między swoje nogi, a jej cipka, z każdą kolejną chwilą, coraz bardziej żyła swoim własnym życiem, jakby niezależna od niej. Była coraz bardziej ciasna, pulsowała, szarpała się w coraz intensywniejszych skurczach, ociekając coraz większą ilością aromatycznych soków. 

– Oooooohhhh taaaak tak, – dyszała a ja wchodziłem w nią coraz głębiej. Nie wychodziłem od razu za każdym pchnięciem zostawałem nieco dłużej, jakby czekając na odpowiedni moment. 





2025-10-02

Korepetycje

9. Po same jaja


Spojrzała na mnie, rozpromienionym wzrokiem. Jej, nakrapiane piegami, policzki płonęły intensywnymi rumieńcami, a oczy  zwęziły się do wąskich szparek. Uchylona buzia wyrażała minę, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wydobywały się z niej już tylko głośne westchnienia i słodkie jęki rozkoszy. 

Bzykałem ją w pozycji na boku. Ona leżała przede mną, a ja za nią. Byłem przyklejony do jej rozgrzanych pleców jak naleśnik. Była wsparta na moim przedramieniu, obejmowałem jej pierś szeroko rozpostartą dłonią. Jej niewielki cycuszek bez problemu mieścił się między moimi palcami.

Ta młoda dziewczyna była niesamowita. Ułożyła się tak, że jedną nogę miała wyciągniętą wzdłuż moich ud, a drugą uniesioną wysoko do góry i zgiętą w kolanie. Trzymam ją za udo, żeby nie opadło. W tej chwili trudno było oprzeć się w wyrażeniu, że wygląda jak zabawka w moich mocnych objęciach. Na dodatek ten lekko wzdęty brzuszek, niby taki nieforemny, a jednak niezwykle podniecający przyprawiał mnie o słodkie skurcze podniecenia. Jej cipka była obłędnie ciasna, mimo tego wchodziłem w nią do samego końca. Miałem wrażenie, że za chwilę ją rozerwę tym wielkim i twardym kutasem. 

Czułem nad nią dominację. Była stu procentach pod moją kontrolą. Mogłem ją bzykać, ruchać, posuwać, a ona mogła tylko się na to godzić. Nie miała innego wyjścia, jak tylko przyjmować mnie z pełną pokorą i wytrwałością. Czułem, że w tym momencie takie jest jej przeznaczenie. Mogłem ją zapłodnić, mogłem zostawić w niej moje gorące nasienie – dużo nasienia. Mogłem wypełnić jej cipkę moim spienionym pożądaniem. 

Odwróciła głowę i przez chwilę patrzyła w moją twarz. Miałem wrażenie, że szuka odpowiedzi na nieistniejące pytania, na pytania których nie powinna zadawać. 

Po chwili, nieco zdezorientowana, znów spojrzała przed siebie. Nie byłem pewien, czy patrzy w miejsce, gdzie łączą się nasze intymne narządy, czy nieco dalej, na podłogę. Jakby czuła, że za chwilę coś się stanie.

Choć przychodziło mi to z wielkim trudem, wchodziłem w nią do samego końca. Mój fiut ginął w niej po same jaja. Rozgniatałem płatki jej różyczki silnymi, nachalnymi pchnięciami. Pod czaszką pulsowało, wciąż narastające, podniecenie. Miałem wrażenie, że za moment wystrzelę potężną erupcją i polecę daleko w przestworza.

– Tak, tak, – jęknęła potwierdzająco,  kiedy kontynuowałem miarowe rytmiczne pchnięcia. 

Jej twarz stężała w oczekiwaniu na ten kulminacyjny, szczytowy moment. Ona wiedziała, że posuwanie jej gorącej cipki tak długo, jest krańcowo ryzykowne, ale widocznie mój twardy, gruby chuj sprawiał jej tyle przyjemności, że nie mogła się powstrzymać. 

– Och, – wyrwało się z mojego gardła. 

– Mmmmm… – mruknęła, a kiedy wszedłem w nią szczególnie mocno i gwałtownie, głęboko nabrała powietrza i wypuściła je z głośnym sykiem. 

Panowanie nad, coraz nachalniej, zbliżającym się orgazmem było trudne do opanowania. Wiedziałem, że pokonanie tej przemożnej siły, w pewnym momencie, będzie niemożliwe. Z każdą upływającą sekundą izolowałem się od świata zewnętrznego. Skupiałem się tylko na tym, co najważniejsze, na jej cipce i na moim gotowym do wystrzału kutasie. 

Poruszałem się niej rytmicznie – do przodu i do tyłu, spokojnie, do przodu i do tyłu, spokojnie i niespiesznie.

– Och… ooooofffff… – dyszała z coraz więcej u większym trudem. 

Za każdym pchnięciem rozchodziło się ciche skrzypienie skórzanej kanapy i szelest ocierających się o siebie ciał. 

– Ooooofffff… – wyrzuciła z siebie po raz kolejny. 





Ale tu zalatuje chujem

6. Nie waż się przestać. To było dokładnie to, czego potrzebowałem. Ostre, dominujące doznanie posłało błyskawicę czystej żądzy wzdłuż mojeg...