Szukaj na tym blogu

2025-08-25

Niewinna prowokacja

17. Pełne zadowolenie


To było pół minuty, może minuta desperackiej walki o godność, o swoje istnienie. Każde uderzenie moimi biodrami, było jak podróż do nieba. Nie wiedziałem, czy jeszcze żyję, czy już umarłem. Było tak słodko, tak przyjemnie, że nie miałem pojęcia, co się ze mną dzieje. To było najbardziej ekscytujące doświadczenie w moim życiu. 

W końcu pociemniało mi przed oczami, a dowiedziałem, że to normalne, że tak musi być. Uderzyłem jeszcze kilka razy i, wyczerpany, zatrzymałem się. Przez moje ciało przepłynął gigantyczny, wszechogarniający, orgazm. To doświadczenie odbierało mi resztki zdrowego rozsądku. ‘O Boże” – pomyślałem, – “nie dam rady”. To trwało dalej. Mój kutas wciąż penetrował jej jaskinię miłości i coraz bardziej wciągał mnie w wir pożądania. 

W końcu nie wytrzymałem i, z niezwykłą ulgą, strzeliłem. Wypełniłem ją spienionym, białym pragnieniem. Poczułem, jak desperacko pompuję w nią swoje nasienie, jak wypełniam ją po brzegi. To wykraczało poza granice mojego doświadczenia. Byłem półprzytomny, ale spełniony i pragnący jeszcze więcej.

Wjechałem do końca i  trwałem tak przez chwilę, mając nadzieję, że jakoś wrócę do siebie. W końcu cofnąłem się powoli, pozwalając mojej spermie wypłynąć na zewnątrz. To była niesamowita ilość. Później wszedłem jeszcze raz, ale niespiesznie. Pragnąłem poczuć ją na całej długości mojego prącia. Jednak to nie był jeszcze koniec tej zabawy. 

Zaledwie po dwóch, trzech minutach poczułem, że odzyskuję siły i, nie czekając, w zawrotnym tempie, ponownie zacząłem uderzać biodrami. Robiłem  to jeszcze szybciej niż wcześniej. Wiedziałem, że nie mam czasu, że za chwilę będzie po wszystkim. Chciałem jak najlepiej spełnić swoją powinność. Chciałem, aby poczuła mnie bardzo mocno w każdym zakamarku swojej ciasnej cipki.

Ale, to trwało tylko chwilę. W końcu, wyczerpany zatrzymałem się. Będąc jeszcze wewnątrz niej i tryskając, spełniałem swoje zadanie. Ona tymczasem głośno jęczała: 

– Och och wujku, och wujku Andrzeju! O tak, tak! Och jak mi dobrze! Ruchaj mnie mocno! Och tak, tak, proszę! 

Na koniec wykonywałem kilka powolnych ruchów swoimi biodrami. To były długie, niespieszne, ale głębokie posunięcia. Czułem, jak moje uda szarpią się w skurczach rozkoszy, jak drżą. Coraz trudniej było mi utrzymać równowagę, a jej cipka kurczyła się jeszcze tak mocno.

– Och, och, ojej! – jęczała słodko. 

I na koniec, kiedy z niej się wysuwałem, sperma obfitym strumieniem spłynęła do wody. Emilia spojrzała na to i roześmiała się słodko.

– Och wujku, – westchnęła ciepło, a na jej buzi pojawiły się gorące rumieńce. 

Jej słodka twarzyczka wyrażała pełne zadowolenie. Jakby nie wierzyła, że to się właśnie stało.


Koniec



2025-08-24

Niewinna prowokacja

16. Tak trudno było w nią wejść.


Moment, w którym odwróciła się do mnie tyłem, mając majteczki w połowie ud, a koszulkę powyżej piersi, był ostatnim w tej grze. To była ostatnia odsłona, etap, który zwieńczył wszystko. W tym właśnie momencie zrozumiałem, że nie mam chwili do stracenia, że muszę ostro i błyskawicznie przejść do rzeczy. Że muszę zrobić to, co do mnie należy, zrobić to, czego ona ode mnie chce, to czego pragnę. Była taka niewinna, drobna i delikatna. Była taka szczupła, a jej pośladki jędrne i okrągłe. Kiedy stała tak tyłem do mnie, delikatnie odwróciła głowę skręciła tułów. Nie patrzyła bezpośrednio na mnie, lecz gdzieś w bok. Na jej twarzy malował się spokój i oczekiwanie na to, co ma się stać. Na jej buzi malowało się wewnętrzne skupienie i pewność, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jak zahipnotyzowany wpatrywałem się w jej pośladki, a raczej w miejsce, gdzie zgrabne uda i pośladki tworzyły ciasny, ciemny romb. To właśnie tam znajdował się mój skarb i właśnie w tamto miejsce powinna trafić moja spragniona, napęczniała rakieta.

Następna odsłona to ta, w której ona, oparta o burtę basenu, mocno pochylona z wygiętym wysoko tyłkiem, przyjmowała mnie z głębokim westchnieniem i drżeniem całego ciała. Przytrzymując jej pośladki z obydwu stron i pchając mojego kutasa w jej, jakże ciasne, gorące i mokre wnętrze, musiałem zebrać w sobie wszystkie siły, całą dostępną energię, aby powstrzymać się przed przedwczesną eksplozją, aby móc zrobić to tak jak trzeba. 

Pierwsze wniknięcie było bardzo trudne. Była ciaśniejsza niż mi się zdawało. Co ja mówię. Była obłędnie ciasna, a moja rakieta ogromna, napęczniała i żylasta. Kutas z kapeluszem w kształcie grzyba wepchnął się w nią z głośnym mlaśnięciem. 

– Och, okej, już dobrze, – wydyszałem przez zęby, a ona stęknęła w odpowiedzi.

Słychać było, że jest bardzo przejęta i zaangażowana, że bardzo chce mnie przyjąć do swojego wnętrza, ale jest tak podniecona, że nie daje rady. Jej młoda cipka kurczyła się tak mocno, że nie wszystko było od niej zależne. Zdawało się jakby chciała mnie przepraszać. 

W końcu jej młoda, świeża, ciasna muszelka musiała ustąpić i wchłonąć moje ogromne przyrodzenie. Mój spragniony seksu ogier od razu rozpoczął dynamiczną akcję. Poruszałem biodrami w tył i w przód. Może niezbyt szybko, ale zdecydowanie i do końca. Była mokra nie od wody, ale wydobywających się każdej szczeliny soków. Mimo to, tak trudno było w nią wejść. Kiedy uderzałem biodrami w jej pośladki za każdym razem wyrzucała z siebie ciche, przejmujące stęknięcia. 

Była tak ciasna i mokra, że już po chwili cały mój kutas i jaja opływały jej sokami. Było bosko. Po prostu cudownie. Zwariowałem na jej punkcie. Nie byłem w stanie się powstrzymać. Chciałem rozpocząć w miarę spokojnie, ale wiedziałem, że tylko sekundy dzielą mnie od całkowitego spełnienia i potężnego wytrysku. Zapomniałem o wszelkich regułach i zacząłem poruszać się w niej jak wariat – gwałtownie, mocno, do samego końca. Nie zważałem na jej drobne ciało, na jej ciasną, podnieconą cipkę. Łomotałem szybko, a ona jęczała coraz głośniej. l

– Och, och, och!

 Byłem jak maszyna, jak samiec modliszki bez głowy, zatracony w tym, co robi. Liczył się tylko seks, zwierzęca kopulacja. Jej cipka była spełnieniem wszystkich moich marzeń o kobiecie. Pchałem się w nią głęboko i coraz szybciej, a tylko ona jęczała. Wyrzucała z siebie ochrypłym głosem, mocno trzymając się burty basenu nieartykułowane dźwięki.

2025-08-23

Niewinna prowokacja,

15. Typowa Lolita


Południowe słońce powoli nagrzewało jej skórę, aż w końcu zaczęła parować. W powietrzu unosił się aromat młodzieńczego podniecenia i seksu. Wdychaniem zapach jej cipki. To było trudno ogarnąć – ona była jak anioł i jak diabeł w jednej osobie. Wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Z każdą kolejną minutą zdawała się być zupełnie inną osobą. Przechodziła kolejno następujące po sobie metamorfozy. To nie była tylko gra w uwodzenie, to była właśnie ona. Każdy gest i ruch był częścią jej samej, jej, szybko zmieniającej się, osobowości, jej niespokojnej duszy.

Zbliżyła się do mnie o pół kroku. Tylko tyle, ale to wystarczyło. Zrobiła dziwny, nieokreślony gest, coś jakby leniwe przeciągnięcie się. Przy okazji przechyliła głowę na jeden obojczyk, jakby chciała musnąć ustami własne ramię. Przymknęła powieki i uchyliła buzię w pół słowa. Była słodka, gorąca i niewinna jednocześnie.

Ściągnęła do siebie ramiona i ułożyła wzdłuż tułowia. Tak jakby chciała powiedzieć: Ja nic nie wiem, nic nie rozumiem. A później, niby przypadkiem, jej kciuk zahaczył o cienką bluzeczkę. Cieniutki materiał pojechał mocno do dołu, odsłaniając pierś. Miała urocze cycuszki, może nie za duże, ale krągłe, sterczące i sprężyste. Właśnie takie, jakie lubiłem. 

Czułem się rozdarty. Tak bardzo chciałem jej dotknąć, lecz nic nie zrobiłem. Miałem wrażenie, że ten widok zaraz zniknie, rozpłynie się we mgle mojej wyobraźni i zostanę sam. Była jak wielki bukiet kwiatów prosto z kwiaciarni – olśniewający świeży i pachnący. Jak zahipnotyzowany gapiłem się na jej szerokie biodra i na przedramię wciśnięte między uda, próbujące zakryć tę młodą ponętną cipkę. 

– Wujku Andrzeju, przytul mnie. Proszę, weź mnie w swoje silne ramiona. Chcę cię. Kochaj się ze mną, – wyrzuciła z siebie z przejęciem, a  ja poczułem kamień w gardle.

Kiedy już myślałem, że rzuci się w moje ramiona, odsunęła się. Było to zarazem subtelne a jednocześnie na tyle szybkie, że nie zdążyłem tego zarejestrować. Nie zdążyłem nic zrobić. Zresztą przecież nie chciałem. Przesunęła się do przeciwnej krawędzi basenu, jakby skuliła się w sobie, jakby zrobiła się mniejsza i drobniejsza. Włożyła palec wskazujący do swoich ust i zaczęła go ssać. 

Dopiero teraz dotarło do mnie, że nie ma na sobie majteczek. Co? Och nie! Nie zauważyłem, kiedy je ściągnęła. To znaczy wciąż były na jej ciele, ale nie tam, gdzie powinny. Znajdowały się w połowie ud. Naciągnięte niczym gumka recepturka, nic nie znaczący kawałek tekstyliów. 

Koszulka? No cóż. Też skromna, cienka, ledwie zarysowana część garderoby – ona również znajdowała się nie tam gdzie powinna. Była jak ozdoba, powyżej piersi. 

Emilia patrzyła na mnie kokieteryjnie w jej wzroku była mieszanina dziecięcej niewinności oraz dojrzałego, gorącego wyuzdania. Teraz to zrozumiałem – to była typowa Lolita.

Dobitnie zdawałem sobie sprawę, że nie mogę zbyt długo czekać, że musi to się stać właśnie teraz i tutaj. Każda kolejna chwila niespełnionych pragnień groziła coraz większym niepotrzebnym już napięciem. Każda chwila zwłoki groziła ryzykiem, że stanie się w to w niekontrolowany sposób. No i stało się.

Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Chyba po to, żeby podkreślić moją męskość, albo żeby pokazać jej, jak bardzo jestem podniecony, jak bardzo potrzebuję głębokiego zaspokojenia. Chwyciłem moją wielką, napęczniałą fujarę dwa palce. Złapałem ją u samej podstawy, delikatnie, tak, jakbym się bał, że za chwilę wybuchnie, a następnie pociągnąłem do siebie. Od razu zakręciło mi się w głowie, więc wykonałem ruch w przeciwną stronę, poluzowując napletek.







2025-08-22

Niewinna prowokacja

14. Chciała mnie – starego chłopa.


Zadawałem sobie pytanie: czy mogę z nią to zrobić? Czy powinienem to zrobić? Bo przecież chciałem wypełnić jej młode wnętrze  ogromną porcją mojego pożądania. Chciałem sprawić, aby jęczała z rozkoszy i poprosiła o jeszcze więcej. Czy mogłem jej to teraz zrobić? Czy powinienem? Czy mogło to  się stać pod nieobecność jej rodziców? Oczywiście że tak. Czy mogłem bawić się z nią w sposób wyuzdany, przesycony fantazją, lecz wciąż prosty i trochę naiwny? Tak mogłem. Byłem do tego zdolny. Ta część mnie, która była odpowiedzialna za trzeźwe myślenie, właśnie przestała działać. Nie było już we mnie żadnych oporów. Były tylko pragnienia i gorące pożądanie. A konsekwencje? No cóż, chciałem tego – niezależnie od konsekwencji. W tej chwili nie myślałem racjonalnie. Moje podniecenie sięgnęło zenitu i to ono mówiło mi, co mam robić. Teraz potrzebowałem właśnie jej, tej małej zadziornej nastolatki. Mój kutas potrzebował jej ciasnej, wilgotnej, gorącej cipki. Tak, mogłem to zrobić. 

W sumie to nie było tak. To, co się działo w tamtej chwili, dobitnie świadczyło o tym, że każdy jej gest, każdy szczegół jej zachowania jest doskonale zaplanowany i wyreżyserowany. Emilia krok po kroku prowadziła mnie do celu, do swojego celu. A ja, jak po sznurku, nie pytając o nic, za nią podążałem. Oczywiście, że to wszystko zmierzało tylko do jednego celu. Co tu się oszukiwać. Miała mnie okręcić wokół małego palca i zrobiła to. Miała sprawić, abym klękał przed nią i skomlał o seks jak pies. Gdyby skinęła palcem, klęczał bym. Ta młoda, słodka uwodzicielka robiła ze mną wszystko, co tylko chciała, a ja, krok po kroku, brnąłem w to coraz dalej. Nie broniłem się – to byłby grzech. Cieszyłem, że właśnie tak to się toczy. 

Grała dalej. Uwodziła i prowokowała. Odwróciła się do mnie przodem i odsunęła na drugą stronę niebieskiego, akrylowego basenu. Następnie opadła pośladkami na jego krawędź i przechyliła się na jeden bok. Wsparta na otwartej dłoni, postawiła mogę na burcie, a jej cipka otworzyła się i pokazała swoje wnętrze. Niezwykle cienki materiał pod wpływem wilgoci prześwitywał, uwidaczniając gęsty pasek zarostu dokładnie w samym środku. Koszulka – równie mokra, przyklejona do ciała, pokazywała niewielkie, jędrne i sterczące cycki.

Taka właśnie była Emilka. Z zachwytem patrzyłem na nią, a ona chwyciła wąski pasek stringów i pociągnęła do go do góry. Obserwowała mnie ze słodkim uśmiechem. W jej oczach było pytanie, czy ma je ściągnąć do końca, czy też zostawić tak jak są? To wyglądało tak, jakby drażniła się ze mną. Dawała i zabierała. Każda kolejna chwila była słodką obietnicą, na którą powinienem czekać. Może to się stanie, a może nie. Może za minutę, może za dwie, a może nigdy.

– Wujku, – westchnęła słodko, mierząc mnie swoim spojrzeniem, – naprawdę chcesz?

Przełknąłem ślinę. To było już. Czułem, że coraz trudniej mi oddychać.

– Wujku, chcesz mnie? – zapytała jeszcze raz.

Musiałem zareagować.

– Och, Emilko co my robimy? Co my robimy?

Ona naprawdę tego chciała. Chciała mnie – starego chłopa. Drżałem na samą myśl o tym, co mnie czeka. Było mi gorąco i zimno naprzemienne. Wciąż stałem po przeciwnej stronie basenu, biorąc się zrobić cokolwiek. Choć była tak blisko, nie ruszyłem się z miejsca. Przyglądałem się jej i drżałem. 

2025-08-21

Niewinna prowokacja

13. Och wujku, nie wiem, czy chcę. 


Byłem podniecony do granic możliwości. Czułem, że ciśnienie za chwilę rozerwie mi kutasa. Był twardy jak stal, purpurowy, opleciony siecią fioletowych żył i zwieńczony potężnym, szpiczastym łbem. Wrażliwy na najmniejszy nawet dotyk, odczuwał pojedyncze podmuchy wiatru a nawet drobniutkie kropelki wody, spadające z mojej dłoni.

To było naprawdę niezwykłe. Koktajl hormonów buzował w moich żyłach, a gigantyczne podniecenie rozsadzało mi czaszkę. Nie potrafiłem skupić się na niczym innym poza tą młodą, delikatną istotą stojącą przede mną. Mój penis zdawał się funkcjonować we własnym rytmie i nie reagował na komendy swojego właściciela. Wiedziałem, że nie ma szans, aby grzecznie położył się i czekał na swoją kolej. On domagał się cipki, uparcie parł do przodu, w celu zrealizowania swoich perwersyjnych potrzeb, a wciąż rosnące ciśnienie nasienia sprawiało niemal fizyczny ból.

Dopiero po chwili zareagowała. Wykonała delikatny półobrót i ustawiła się do mnie bokiem, a później uniosła koszulkę ponad piersi. Nie pokazała ich jednak w całości, tylko zakryła przedramionami, co wyglądało, jakby się wstydziła. Zadrżałem była taka urocza – niewinna i podniecająca jednocześnie. 

Zastanawiałem się, czy to był autentyczny wstyd, czy może raczej gra obliczona na to, aby wzmóc moje podniecenie. Czy ta młoda dziewczyna rzeczywiście była taka niewinna, na jaką wyglądała, czy może raczej była dobrą aktorką? Może tylko udawała nieśmiałą uczennicę? 

Schowała głowę w ramionach i zmrużyła oczy. Z delikatnym, zdradzającym nierówność uśmiechem, zlustrowała mnie swoim wzrokiem. Jednocześnie uniosła prawą nogę nieco wyżej i postawiła ją na niewielkim podeście wewnątrz basenu. Chodziło o to, aby pokazać się od jak najlepszej strony.

Patrzyłem na nią jak na święty obrazek. Jej pośladki i uda miały idealny zarys. Wyglądały na bardzo sprężyste i miękkie. Wąskie, różowe stringi oplatające tasiemką jej biodra wsunęły się w rowek na środku pupy i zniknęły całkowicie.

Dla mnie ta sytuacja była wyjątkowo trudna do zniesienia. Miałem problem, by wytrwać w jednym miejscu. Czułem, że muszę podejść do niej od tyłu, chwycić ją w biodrach, zmusić, aby się pochyliła. Nie mogłem oprzeć się pragnieniu, aby wepchnąć się w nią tak po chamsku, bez czułości, a jedynie z dużym potencjałem namiętności. Chciałem wejść w nią ostro i głęboko, po same jaja, ale nie zrobiłem tego. Nie umiałam odpowiedzieć sobie dlaczego, a ona patrzyła na mnie i czekała.

– Och wujku, nie wiem, czy chcę. Ojej, a co ty chcesz ze mną zrobić? Och, on jest taki ogromny. Och, nie wiem, – kwiliła jak mały ptaszek, lecz ja już przeszedłem w tryb działania. Nie byłem w stanie się cofnąć.

Była taka słodka. Może rzeczywiście trochę się obawiała, a może tylko prowokowała. Może, to co mówiła, należało traktować dokładnie na odwrót. Robiło się coraz goręcej. Czułem, że dawno przekroczyła próg, spoza którego nie ma już powrotu. Chyba bardzo tego chciała. Może jej słowa były jeszcze jednym stymulantem dla mojej samczego pożądania. Może to ona potrzebowała seksu bardziej.

  Moje podniecenie wciąż rosło. Kiedy wydawało mi się, że wyżej już nie może sięgnąć, ono znów osiągało kolejny szczyt. Czułem to każdą komórką mojego ciała. Czułem ciarki na plecach w stopach i dłoniach, a pulsowanie w podbrzuszu przypominało rozpoczynający się orgazm. Było rytmiczne i niezwykle przyjemne, stopniowo ogarniało krocze i pośladki.

Samo czekanie na to, co miało się stać, było przecudownym doświadczeniem. Mój penis  robił się coraz twardszy, a żyły na jego powierzchni przybierały coraz bardziej fantazyjne kształty. W niektórych miejscach tworzyły się dość spore guzy. Miałem wrażenie, że więcej nie da się już wytrzymać. Dziurka na wierzchołku mojego ptaka otworzyła się, jakby chciała chwycić powietrze, a w pewnym momencie utworzyła się tam niewielka kropelka mętnego płynu. Słońce przygrzewało moje plecy, woda chłodziła nogi, a czas zdawał się stać w miejscu.

2025-08-20

Niewinna prowokacja

11. Dorodny ogier


Patrzyła na mnie wzrokiem pełnym pożądania, napięcia i oczekiwania. Czekała na ten moment, kiedy pociągnę górną krawędź elastycznego materiału i odkryję moje twarde, napęczniałe narzędzie. Patrzyłem na nią i nie mogłem uwierzyć, że w jednej osobie może kryć się tak wielki dualizm. W tej chwili była zarówno dzieckiem jak i dorosłą kobietą, niewinną nastolatką, ale też świadomą swoich pragnień dojrzałą kobietą. 

I wreszcie zrobiłem to. Okazało się to dużo łatwiejsze niż mi się zdawało. Okazało się, że jestem do tego zdolny, że pokonanie tej bariery nie stwarza większych problemów. Jednak najbardziej zaskakujące było to, że dokonałem tego z pełną premedytacją. Co prawda emocje sięgnęły zenitu, serce waliło jak oszalałe, ale w pełni świadomie odciągnąłem gumkę moich majtek i powoli bez pośpiechu usunąłem je do dołu poniżej pośladków. 

To, co stało się później, zaskoczyło mnie równie mocno. Przyznam szczerze, że sam nie byłem przygotowany na taki widok. Nie chodzi o to, że był jakiś monstrualnie duży, lecz raczej o to jakie miał kształty i kolor. A było co podziwiać. Mój kutas był purpurowy, pokryty siecią napęczniałych, fioletowych żył. Jego łeb był kształtny spiczasty i wyglądał jak grot dzidy. Na dodatek byłem tak podniecony, że gdyby teraz chciała go choćby musnąć, od razu trysnął bym na jej dłonie potężną porcją gęstego nasienia. 

No cóż, jej reakcja również nie była taka, jakiej mógłbym się spodziewać. Przede wszystkim, nie było u niej szoku spowodowanego widokiem męskiego, dorodnego przyrodzenia. Nie było też jakiegoś mocno wyuzdanego zachowania. Nie zachowywała się jak kobieta lekkich obyczajów. Choć seksowna i podniecona to była jednak normalna dziewczyna. Nie rzuciła się na mnie, jak wygłodniała kotka. Nie było gwałtu, jak mi się zdawało, nie było żadnego niewybrednego komentarza. Nic z tych rzeczy.

Podciągnęła dolną część swojej przezroczystej koszulki do ust i zagryzła ją w zębach tak, jakby wciąż nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Jakby wszystko od początku układała w swojej głowie. Jakby nadawała pojęciom sens i znaczenie. Uczyła się, mnie, poznawała tak jak ja ją. Chłonęła nowe doświadczenia, jak gąbka zanurzona w wodzie. Było to dla niej doznanie nie tylko erotyczne, ale też i intelektualno duchowe. W jakimś sensie. Patrzyła z zapartym tchem, gryząc materiał swojej koszulki jak uczennica ołówek i nie wiedziałem, czy się do niej zbliżyć wziąć ją w ramiona. Wciąż stałem obok basenu.

– Och wujku, – odezwała się w końcu, – ale masz dużego.

To zabrzmiało jak podziw, zachwyt ale też jak zagubienie. W jej głosie było sporo prostej, dziecięcej ciekawości, która zdradzała chęć eksploracji nowych terenów. Chciała, ale nie była pewna, czy może posunąć się dalej.

Patrzyłem jak jej piersi unoszą się w coraz szybszym oddechu. Niemal widziałem trzepoczące się pod żebrami serduszko. Młoda, pokryta ciemnym zarostem, cipka szybko zaczęła pęcznieć, a ukryte nieco wargi puchnąć, wypiętrzać się i wychodzić ze swojej skorupki niczym ślimak. Była gotowa. Młoda, nieco oszołomiona, ale otwarta na nowe doznania. 

To, co się wydarzyło chwilę później, było profanacją jej dziewczęcej niewinności, ale też uwielbieniem składanym na ołtarzu seksualności i pożądania. W tym momencie normalna, dojrzała kobieta powiedziałaby: “oto dorodny ogier się do mnie zbliża”, ale nie ona, nie Emilia. Odrzuciłem resztki wstydu i skrępowania i, nie zasłaniając się, ze sterczącym fiutem wszedłem do tego niewielkiego basenu. 

Choć byłem bardzo poruszony, a moje serce waliło jak oszalałe, mój wielki kutas nic sobie z tego nie robił. Uniesiony pod kątem czterdziestu pięciu stopni i wygięty delikatnie do góry, kołysał się na wszystkie strony niczym wskazówka kompasu, niemogąca zdecydować się gdzie jest północ. Choć skrępowanie mieszało się z podnieceniem, można powiedzieć, że byłem dumny ze swojego wielkiego przyrodzenia. Paradowanie z nim przed tak młodą i piękną dziewczyną było dla mnie jak nobilitacja. A świadomość, że mogę ją zaprowadzić na manowce, doprowadza mnie niemal do szaleństwa. 




2025-08-19

Niewinna prowokacja

10. Po co ci te slipy?


Stałem przed nią w samych slipach bezradny, zażenowany, ale przede wszystkim tak niesamowicie podniecony. Obcisła, elastyczna dzianina doskonale uwidaczniała najdrobniejsze kształty i wypukłości mojego napęczniałego, twardego przyrodzenia. Nie musiałem opuszczać wzroku, by wiedzieć, gdzie znajduje się wielka głowica w kształcie kapelusza, otoczona grubą żyłą, a gdzie sękaty, twardy korzeń. Czułem, jak ciasne slipy bezlitośnie zaciskają się na wielkich, opuchniętych, pełnych nasienia jajach. 

– Hi hi hi… wujaszku, ale coś ci urosło w slipach, – odezwała się swoim słodkim, truskawkowym głośnikiem.

Czułem narastający wstyd i skrępowanie, a z drugiej strony budziła się we mnie dzika perwersja. Nie chciałem tak od razu pokazać jej, na co mnie stać i do czego jestem zdolny, ale tak naprawdę chciałem wejść tam do niej już bez ubrania. Chciałem, by zobaczyła moje wielkie narzędzie bez żadnej zasłony. Chciałem, by zobaczyła prawdziwe jego rozmiary i kształt. Chciałem ją zaszokować. Może by się wystraszyła. Ale czy można wystraszyć taką dziewczynę jak Emilka? 

– Och nie, Emilko… to nie tak, jak myślisz. Ja tylko… – westchnąłem, chcąc, aby zabrzmiało to jak najbardziej naturalnie, ale miałem wrażenie, że jeszcze bardziej się pogrążyłem. 

Dopiero teraz wstała i pokazała całe swoje oblicze. Pokazała jak bardzo jest piękna, podniecająca, a zarazem niewinna. Wstała i usiadła na krawędzi basenu, a ja zobaczyłem wszystko, co ma do pokazania. Każdy jej skarb, krągłość, zagłębienie, wszystko, czego może pragnąć taki facet jak ja. Cienka i tak już przezroczysta koszula nocna w kontakcie z wodą stała się jak pergamin. Niby była na swoim miejscu, a jednak jakby jej nie było. Przyklejona do jej skóry ukazywała każdy najdrobniejszy szczegół i zakamarek. Jej ciało pokazane w ten sposób było nie tylko podniecające, ale też zdawało się być czystą poezją trafiającą wprost w moje serce. 

Tak naprawdę byłem kompletnie skołowany, nie wiedziałem, na co patrzeć. Zbyt dużo bodźców na raz a moje oczy tylko jedne. Przede wszystkim gapiłem się na jej cycki. Krągłe, sterczące, opatrzone sztywnymi sutkami i nieco ciemniejszymi brodawkami zdawały się żyć własnym życiem. Były jak śpiew syreni, który przyzywał mnie swoją magią. Najważniejsze było to, że dokładnie z tego samego materiału wykonane były jej skromne stringi. Ten malutki trójkącik przezroczystego, różowego materiału nie stanowił żadnej przeszkody dla moich oczu, aby móc podziwiać w całej doskonałości w pełnej krasie jej cudowny skarb. 

Jej młoda cipka pokryta była paskiem ciemnego kędzieżowego ale dość rzadkiego zarostu. Kiedy tak patrzyłem na to młode, świeże, ponętne ciało, kiedy zdałem sobie sprawę, jak blisko spełnienia moich pragnień jestem, całym moim ciałem szarpnął dziwny, gwałtowny i niekontrolowany skurcz. 

Emilka patrzyła na mnie. Znów wykonała ten gest: cofnięte ramiona i głowa schowana między nimi – jakby chciała powiedzieć, że jest bardziej niewinna, niż może się to wydawać. Ale niewinność w jej wydaniu była tylko atutem, była bronią, precyzyjnie używanym narzędziem. Szybko się o tym przekonałem, kiedy zauważyłem, że znów rozsuwa swoje uda, stawiając jedną stopę na krawędzi basenu. Z jednej strony wycofana postawa, cofnięte ramiona, a z drugiej szeroko rozsunięte uda ukazujące całą jej kobiecość. To było coś, co trudno było mi ogarnąć swoimi zmysłami i umysłem. 

– Och wujku Andrzeju, po co ci te slipy, – odezwała się w momencie, kiedy otwartą dłoń położyła na swym wzgórku łonowym, próbując go zakryć, albo może bardziej wyeksponować, – zdejmij je. Są naprawdę niepotrzebne.



2025-08-18

Niewinna prowokacja

9. Mam cię, Andrzeju!


Z jednej strony czułem narastające skrępowanie. Stałem przed Emilką – młodą, dopiero co wkraczającą w dorosłość dziewczyną, której figlarna, przewrotna osobowość i zniewalająco kształtne ciało działały na mnie jak magnes. Jej spojrzenie, niby przypadkowe, a jednak celne, obnażało każdą moją niepewność, każdą słabość, którą tak desperacko chciałem ukryć. Z drugiej strony, gdzieś w głębi mnie budził się demon – pierwotna, nieokiełznana siła, której nie potrafiłem nazwać ani poskromić. Coś, co kazało mi rzucić się w tę grę, wejść w nią na całego, rozpalić siebie i ją, niezależnie od tego, kto wyjdzie z tego zwycięsko.

Chciałem jej pokazać, że nie jestem tylko statecznym panem w średnim wieku, grzecznym i przewidywalnym. W głębi duszy czaił się ktoś inny – zepsuty, niepohamowany, gotów zignorować jej niewinność i przekorne gierki. Pragnąłem, by zobaczyła we mnie nie tylko obserwatora, ale gracza, który nie boi się przekroczyć granic. W tej chwili, pod palącym słońcem, z potem spływającym po karku i sercem bijącym jak młot, czułem, że ta decyzja – zdjąć spodnie czy nie – jest czymś więcej niż gestem. To była deklaracja, krok w stronę przepaści, której krawędź widziałem coraz wyraźniej. Emilka, wsparta o krawędź basenu, z mokrymi włosami i tym nieodgadnionym półuśmiechem, zdawała się czekać na mój ruch, jakby doskonale wiedziała, że każdy mój wybór tylko bardziej mnie w nią wplątuje.

Zdjąłem wreszcie dolną część garderoby, a mokre od potu ubranie z cichym plaśnięciem wylądowało na chodniku obok mnie. Poczułem ulgę, jakby ostatnia bariera między mną a nią zniknęła – została tylko ta dwumetrowa przestrzeń, dwa kroki, które można pokonać w mgnieniu oka. A ona? Była jak anioł i diabeł w jednej osobie, psotny skrzat o figlarnym spojrzeniu, a zarazem tak niewiarygodnie urocza w swojej prostocie, że zapierała dech. Jej obecność miała w sobie coś magnetycznego, coś, co przyciągało i nie pozwalało odwrócić wzroku.

Wtem odwróciła się – szybko, niespodziewanie, jakby wyczuła moje spojrzenie, jakby chciała złapać mnie na gorącym uczynku. Nie miałem szans uciec ani zareagować. Siedziała po szyję w wodzie, która wciąż falowała w rytmie jej delikatnych ruchów. Przechyliła głowę – trochę do tyłu, trochę na bok – a na jej twarzy rozkwitła kompozycja uczuć, której nie widziałem nigdy wcześniej i u nikogo innego. Mokre włosy opadały na ramiona, przylegając do skóry, a krople wody lśniły w słońcu jak maleńkie diamenty. Jej półotwarte usta, zęby błyszczące w szczerym, niemal zadziornym uśmiechu, zmrużone powieki, mały zadarty nosek i te urocze rumieńce na policzkach – wszystko to tworzyło obraz, który zdawał się mówić: „Mam cię, Andrzeju! Oj, mam cię!”.

Patrzyła na mnie z beztroską lekkością, niby niewinnie, a jednak z gorącem, które przeszywało na wskroś. Jej spojrzenie, pełne życia i figlarnej pewności siebie, było jak wyzwanie: „No i po co to wszystko było? Po co tak się opierałeś?”. W tej jednej chwili jej twarz stała się kwintesencją wszystkiego, o czym kiedykolwiek marzyłem – obietnicą przygody, ciepła i czegoś, co wykraczało poza słowa. Woda wokół niej mieniła się w słońcu, a ja stałem jak zaczarowany, niezdolny oderwać od niej wzroku, czując, że ten moment zostanie ze mną na zawsze.






2025-08-17

Niewinna prowokacja

8. Zdejmowanie spodni


Każdy jej ruch, każde muśnięcie mokrych włosów o ramiona, każdy błysk w jej oczach, gdy udawała, że nie zauważa mojego wzroku, wzmagał we mnie poczucie, że jestem pionkiem w tej grze. Czułem się jak myśliwy, a zarazem jak ofiara – schwytany w sieć jej subtelnych prowokacji. Moje serce biło szybciej, a dłonie, choć nieruchome, niemal drżały z pragnienia, by dotknąć, by przekroczyć tę niewidzialną barierę między nami.

Jednocześnie gdzieś w głębi czaił się wstyd, cichy głos rozsądku, który przypominał mi, że to, co czuję, jest zbyt intensywne, zbyt niebezpieczne. Byłem jak żeglarz wpatrzony w syrenę – urzeczony, ale świadomy, że każdy krok bliżej może prowadzić do zguby. W tej chwili świat wokół mnie przestał istnieć. Był tylko basen, jej sylwetka w wodzie, złociste refleksy słońca i to pulsujące napięcie, które wypełniało powietrze. 

Czułem się jak w transie, zawieszony między pragnieniem a powściągliwością, między tym, kim byłem, a tym, kim chciałem się stać w jej oczach. Emilka, nieświadoma lub w pełni świadoma swojej mocy, zawładnęła mną bez jednego słowa, a ja nie wiedziałem, czy chcę się uwolnić, czy poddać się temu całkowicie.

Zastanawiałem się, dokąd to wszystko zmierza, jak wybrnąć z tej coraz bardziej niezręcznej sytuacji. Czy powinienem pójść na całość, pozwolić, by pragnienia wzięły górę, czy raczej wycofać się, uniknąć konfrontacji i bezpiecznie zniknąć? Moje myśli wirowały, uwięzione w kleszczach niezdecydowania, podczas gdy Emilka, niewzruszona, igrała z moimi zmysłami po drugiej stronie basenu. 

Wtem, stojąc w pełnym słońcu, odruchowo spojrzałem w bok. Na popękanej kostce chodnikowej tańczył mój cień, rozmyty w gorących promieniach, które zalewały mnie żarem. Ciemny t-shirt, przesiąknięty potem, przykleił się do pleców, a skóra piekła nieznośnie, jakby słońce chciało wypalić ze mnie resztki rozsądku.

To był przełomowy moment. Uświadomiłem sobie, że niezależnie od tego, co wyprawiała ta młoda dziewczyna – jej ruchy, spojrzenia, subtelne prowokacje – nie powinienem dłużej trwać w tym miejscu. Nie tylko ze względu na palące słońce, które wyciskało ze mnie siły, ale i na coś głębszego, coś, co kazało mi kwestionować własne intencje. A może to tylko wymówka, pretekst, by uciec przed tym, co naprawdę czułem? Nie wiedziałem. Wiedziałem za to, że namiot w moich spodniach zdradzał, iż ta chwila ma podwójne znaczenie – była zarówno pokusą, jak i ostrzeżeniem. Ciało mówiło jedno, umysł drugie, a ja stałem na rozdrożu, rozdarty między pragnieniem a wstydem.

W końcu podjąłem decyzję. Uśmiechnąłem się – może niezbyt przekonująco, może w jej oczach ten uśmiech wydał się nieporadny, ale nie dbałem o to. Chwyciłem brzegi t-shirtu, z trudem odrywając wilgotny materiał od spoconych pleców. Ściągnąłem go jednym ruchem, odsłaniając szeroką, zarośniętą klatkę piersiową, która w słońcu zalśniła kroplami potu. Gest ten był zarówno wyzwaniem, jak i kapitulacją – odpowiedzią na jej grę, a zarazem próbą odzyskania kontroli nad sobą. W tej chwili, stojąc niemal nagi w palącym świetle, poczułem dziwną ulgę, jakby zrzucenie koszulki było symbolicznym zrzuceniem ciężaru, który dźwigałem. Ale w głębi duszy wiedziałem, że gra z Emilką dopiero się zaczyna, a każdy mój ruch tylko pogłębia to niebezpieczne zapętlenie.

Zdejmowanie spodni okazało się większym wyzwaniem, niż sądziłem. Nie chodziło o wilgotny materiał, który mógłby przylgnąć do skóry, ani o sprzączkę paska, która czasem stawia opór. Prawdziwy problem tkwił głębiej – w świadomości, że zrzucając wierzchnią warstwę, odsłoniłbym coś więcej niż ciało. Elastyczna dzianina slipów, napięta jak struna, zdradzałaby moją słabość, widoczną jak na dłoni, pulsującą w rytmie przyspieszonego tchu. Pokazać się jej w takim stanie? Sama myśl rozsadzała mi głowę, jakby mózg miał eksplodować od nadmiaru sprzecznych impulsów.




2025-08-16

Niewinna prowokacja

7. Czułem się rozdarty


Zanim zdążyłem się zorientować, zniknęła w błękitnym akrylowym zbiorniku, który kiedyś, w czasach świetności, służył jako luksusowe jacuzzi w jakimś zamożnym domu. Teraz, w ogrodzie klasy pracującej, pełnił funkcję prostego basenu, choć wciąż oferował chwilę wytchnienia od codzienności. Otoczony był słomianą matą, niedbale zawieszoną na prowizorycznym stelażu z drewnianych pali i metalowych rurek. Mimo kruchości konstrukcji, osłona spełniała swoją rolę, tworząc intymną enklawę, w której promienie słońca przenikały przez sploty maty, rzucając na wodę delikatne, złociste refleksy. Miejsce to, choć skromne, wciąż niosło obietnicę relaksu, chwilowego oderwania od zgiełku świata zewnętrznego.

Coraz wyraźniej, z niemal bolesną dobitnością, docierało do mnie, że Emilka dawno przestała być dzieckiem. Choć, nie powiem, potrafiła sprawiać takie wrażenie – z tą swoją niewinną lekkością, jakby czas nie miał nad nią władzy. Spodziewałem się, że wskoczy do wody i, jak przystało na dziewczynę w jej wieku, zacznie się pluskać, wygłupiać, może nawet chlapnąć mnie z figlarnym uśmiechem. Ale nie – Emilka nie była taka. Nawet w tej chwili nie zapominała, że to gra, subtelne przeciąganie liny, próba sił w tej coraz bardziej wyzywającej zabawie, gdzie każde spojrzenie ważyło więcej, niż mogłem przyznać.

Zanurzyła się po szyję, by zaraz potem wynurzyć się niczym rusałka z toni, z gracją opierając się o przeciwległą burtę niewielkiego basenu. Łokcie wsparła na krawędzi, niby niedbale, a jednak z premedytacją, eksponując swoje ciało. Jej pośladki, teraz, w mokrym świetle wody, wydawały się zaskakująco pełne i kształtne, jakby stworzone, by przyciągać spojrzenia. Mokre włosy, ciemne i lśniące, przylgnęły do jej pleców, a cienkie ramiączka półprzezroczystej, seledynowej koszulki zsunęły się do połowy ramion, odsłaniając delikatną linię obojczyków. Odwróciła lekko głowę, udając, że spogląda gdzieś w bok, ale wiedziałem – byłem tego pewien – że kątem oka śledzi każdy, nawet najdrobniejszy mój ruch.

Nie mogłem wyjść z podziwu, jak przy tak drobnej sylwetce ciało może być tak doskonale proporcjonalne. Wszystko w niej harmonizowało – każdy łuk, każda linia, od smukłej talii po subtelne krzywizny bioder. Nic nie było ani za duże, ani za małe; jej kobiecość splatała się z młodzieńczą świeżością, tworząc obraz, który zapierał dech. W promieniach słońca, które odbijały się od wody, jej skóra mieniła się delikatnym blaskiem, podkreślając idealne proporcje, jakby natura ulepiła ją z niebywałą precyzją.

Czy tego chciałem, czy nie, moje spojrzenie mimowolnie zatrzymało się między jej nogami, tam, gdzie krągłość pośladków płynnie przechodziła w smukłe uda, teraz częściowo zanurzone w lśniącej wodzie. Różowe stringi, z nieco szerszym paskiem, subtelnie rysowały się pod powierzchnią, przyciągając wzrok niczym zakazany owoc. Patrzyłem, niezdolny oderwać oczu, a moja wyobraźnia, nieposkromiona, tkała coraz śmielsze obrazy, które rozpalały umysł i budziły pragnienia, nad którymi coraz trudniej było zapanować. W tej chwili świat wokół nas zdawał się zamierać, pozostawiając tylko grę spojrzeń i pulsujące napięcie, które wibrowało w ciepłym powietrzu.

W mojej głowie kłębiły się sprzeczne uczucia, jak fale w basenie, które Emilka delikatnie rozgarniała swoim ruchem. Patrzyłem na nią, a każdy jej gest, każde muśnięcie wody, budziło we mnie gorączkowe drżenie – mieszankę podziwu, tęsknoty i zakazanego pragnienia, które ściskało gardło. Była w niej jakaś nieuchwytna magia, połączenie niewinności, która wciąż przypominała mi dawną Emilkę, z wyzywającą kobiecością, która przyciągała mnie jak magnes. Czułem się rozdarty: z jednej strony chciałem zachować dystans, uszanować granicę, której nie powinienem przekraczać, z drugiej – moje ciało, moje spojrzenie, moje myśli zdradzały mnie, pędząc ku niej z niepohamowaną siłą.




Niewinna prowokacja

17. Pełne zadowolenie To było pół minuty, może minuta desperackiej walki o godność, o swoje istnienie. Każde uderzenie moimi biodrami, było ...