wtorek, 26 września 2017

Analna przygoda.


7. Ogarnięci amokiem seksu.

Ku mojemu zaskoczeniu, stawiała niewielki opór. Zupełnie tak, jakby nie chciała tego przerywać. Uśmiechała się słodko, a w jej policzkach znów pojawiły się te śliczne dołeczki. Ta urocza laska doprowadzała mnie do szaleństwa. Wiedziałem, że droczy się ze mną, że kokietuje mnie nawet w tej chwili, nawet w tym momencie.
Obydwoje byliśmy niesamowicie podnieceni, bardzo rozdygotani, roztrzęsieni i, tak naprawdę, żadne z nas nie miało pojęcia, co się z nami dzieje. W głowach nam się nie mieściło, co się dzieje z naszymi ciałami. Obydwoje ogarnięci byliśmy amokiem seksu, opętaniem zwierzęcej kopulacji.
Na chwilę wstaliśmy, a później, jakby zorientowawszy się w sytuacji,  usiedliśmy. Potrzebowaliśmy kilkunastu sekund, aby uświadomić sobie, co z tym fantem teraz zrobić. Chwyciłem ją za ramię i delikatnie posadziłem na sofie, a sam przykucnąłem naprzeciw niej.
Nie była zagubionym dzieciakiem, doskonale wiedziała co robić. Bez zastanowienia odchyliła się do tyłu i szeroko rozłożyła swoje zgrabne, piękne uda. To był mój czas. Miałem okazję pokazać, na co mnie stać. Teraz mogłem, chociaż w małym stopniu, zwrócić jej to, co dała mi od siebie. Miałem okazję się odegrać i zamierzałem to zrobić. Zamierzałem zabawić się z jej koteczką, wypieścić tą ciasną muszelkę, tą pachnącą, cudowną pizdeczkę na wszelkie możliwe sposoby.
Wiedziałem, że będę dla niej bezwzględny. Nie było mowy żebym darował któremukolwiek z jej słodkich zakamarków. Byłem zbyt podniecony, drżałem na całym ciele i nie miałem ochoty dłużej czekać. Miałem zamiar wyczyścić swoim wielkim, szorstkim jęzorem każdą szczelinkę i każdą fałdkę. Byłem na to przygotowany.
Zdjąłem z siebie koszulkę i przykląkłem obok niej. Następnie pochyliłem się, a ona w tym czasie zarzuciła stopę na moje plecy. Ten gest nie pozostawiał żadnych wątpliwości, jak mam się do tego zabrać. Moje usta od razu wylądowały w jej gorącym, wilgotnym wnętrzu. To było niesamowite doznanie. Miałem wrażenie, jakbym nagle znalazł się w krainie wszelkiej obfitości. Odchyliła głowę do tyłu. Wiedziałem, że jest gotowa na wszystko. Głęboko wciągnęła powietrze i z sykiem je wypuściła.
Trudno to opisać. Myślałem, że stoję już u bram raju, a ona jest tą osobą, która ma do niego klucze. Niesamowitą radością było czuć jej zapach, jakimż nieopisanym szczęściem było czuć jej słodko kwaśny smak, czuć lepkość, wilgoć i delikatność jej niesamowitej cipeczki.
W pewnym momencie jej dłoń wylądowała na mojej potylicy i mocno wcisnęła moją twarz w sam środek rozpalonego wnętrza. Wpychała moje usta głębiej i głębiej. Niestety, nie o to mi chodziło. Ja wiedziałem, że chcę wszystko przeprowadzić powoli, stopniowo i metodycznie, nie zapominając o żadnym detalu. Ona, pod tym względem była inna, chciała jak najszybciej zaspokoić swoje własne żądze.
Scena znacznie przybrała na swej intensywności. Lizałem jej pizdeczkę jak oszalały i jednocześnie waliłem sobie konia. Cały trzęsłem się i głośno jęczałem. To było szaleństwo. Ona wzdychała i zwijała się w konwulsjach rozkoszy. Nasze odgłosy tworzyły melodię jakiejś nieziemskiej, nieopisanej miłosnej pieśni.
W pewnym momencie, chcąc zmienić rytm i metodę, pośliniłem całą dłoń i mocno przycisnąłem do jej wilgotnej brzoskwinki. W tej samej chwili jej ciałem szarpnął potężny skurcz. Raptownie chwyciła mnie za czuprynę i uniosła swój tors wysoko do góry. Jej usta otworzyły się szeroko, wciągnęła powietrze jak ryba wyjęta z wody. Drżała. Chyba dotknąłem jej tajemnego punktu.
Wild

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...