środa, 27 września 2017

Analna przygoda.


8. Ruszyła z  galopu.

Czas mijał, a ona jęczała coraz głośniej. Kontynuowałem moje zadanie. Byłem tak podniecony, że nie zwracając uwagi na otoczenie, również wydawałem jakieś dziwne, nieartykułowane odgłosy.
Moja dłoń tańczyła po jej boskim wzgórku jak szalona... do góry, do dołu, do góry, do dołu, w prawo i w lewo. Po kilku minutach znów robiłem kółeczka, raz w jedną, raz w drugą stronę, coraz szybciej, coraz energiczniej. Szarpałem, trząsłem dłonią, przyciskałem coraz mocniej, a ona odpływała, odpływała coraz dalej.
Jej jęki i westchnienia stawały się coraz bardziej przeciągłe i słodkie. Były miękkie, głębokie, jakby dziewczyna kończyła swój żywot. Mimo to, przyjemnie było tego słuchać. Odchyliła głowę do tyłu, a ja bezceremonialnie wetknąłem palec wskazujący w sam środek jej ciasnego wnętrza.
Po dłuższej chwili już tylko dyszała. W żaden sposób nie była w stanie zapanować nad swoim ciałem. Nie nie ma kontroli nad reakcjami swojego organizmu. Szarpała się i trzęsła jak w gorączce, unosząc i opuszczając górną część swojej pięknej sylwetki. Jej drobne paluszki tak mocno zaciskamy się na moich włosach, iż miałem wrażenie, że za chwilę wyrwie i ich całą garść. Wiedziałem, że to długo nie potrwa. Ten kulminacyjny moment zbliżał się wielkimi krokami. Zdałem sobie sprawę z faktu, że już za chwilę dozna głębokiego orgazmu.
Kiedy wyciągnąłem swój palec, znów przytarłem do niej ustami. Byłem jak szaleniec, lizałem bez pamięci, ciągnąłem sztywną, sterczącą łechtaczkę. Szarpałem głową na boki jakbym chciał wyrwać ją z korzeniami. Laska zagryzła tylko wargi i głośno jęczała.
-Już dobrze, już dobrze… - westchnąłem, czując, że ma dość.
Po chwili podniosłem się a następnie usiadłem. Jeszcze później położyłem się tuż obok niej. Odwróciła głowę w moją stronę.
-Wejdziesz na mnie? - mruknąłem.
-Uhu, - odpowiedziała, podnosząc się i zbliżając w stronę moich kolan.
Ująłem mojego ogiera w połowie długości i zacząłem poruszać skórą do góry i do dołu. Z niecierpliwością czekałem na dalszy rozwój tego cudownego przedstawienia. Bez chwili wahania podniosła się i dosiadła mnie okrakiem. Przygniotła mnie do posłania swoimi obfitymi pośladkami. Chwyciłem mojego fiuta tuż za głowicą, wyprostowałem i w napięciu czekałem na moment, kiedy wreszcie znajdzie się w jej i wilgotnym wnętrzu.
W końcu, przy akompaniamencie wspólnych jęków i westchnień, zaczęliśmy grać na wspólnym instrumencie, zwanym orgazmem. Moja wielka laga tkwiła w jej ciasnej cipce bardzo głęboko. Można powiedzieć że siedziałem i jej zajebistej pizdeczce po same jaja. Przygniata mnie do posłania swoim słodkim ciężarem. Czułem jak mój korzeń dotyka samego dna jej ciasnej jaskini.
Nie czekała ani sekundy dłużej. Od razu ruszyła z  galopu. Unosiła się i opadała takim tempie że odbierało mi to zmysły. Czułem potężną falę gorąca, zalewającą moje ciało. Stałem na krawędzi niebiańskiej rozkoszy.
Raz – dwa, raz – dwa… łóżko skrzypiało, w powietrzu unosił się słodki zapach naszych spoconych ciał. Moja partnerka jęczała coraz głośniej. Bez kompromisów dożywa do własnego pełnego zadowolenia. Była bezlitosna, swoimi pośladkami masakrowała moje jądra. Jej cipka zaciskała się, co chwilę w niesamowicie silnych skurczach.
W pewnym momencie przestała zwracać uwagę na moje, coraz bardziej wymowne, westchnienia i jęki. Opadała swoim rozpalonym ciałem na mój spocony tors i dobijała do samego końca, szczytowała. Jęczała, bardzo głośno wzdychała. Dochodziła do mety, a ja myślałem, że skonam pod jej ciężarem.
-U, u, u, o... - wyrywało się z jej gardła za każdym podskokiem.

Peta Jensen going wild on lucky cock

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...