sobota, 30 września 2017

Analna przygoda.


11. Bawiłem się jej pizeczką.

W końcu miałem już dość i postanowiłem przejść do ofensywy. Uniosłem tułów i chwyciłem ją za ramię. Następnie delikatnie, ale stanowczo położyłem na łóżku. Nie opierała się. Z cudownym uśmiechem na twarzy, kokieteryjnie przechyliła głowę. Odsunąłem się do tyłu, a ona automatycznie rozchyliła uda. Chwyciłem ją pod kolanem i uniosłem do góry. Podparta na łokciu, swobodnie poddawała się moim zabiegom. Mój gruby, żylasty fiut znajdował się już tylko kilka centymetrów od jej ciasnej, cudownie gorącej, napęczniałej pizdeczki.
Niczym mała grzeczna dziewczynka, opadła plecami na materac. W ostatniej chwili spojrzałem jej głęboko w oczy, w jej cudowną, młodą twarz. Nie odwzajemniła spojrzenia. Wpatrywała się gdzieś w sufit, rękoma bezradnie przebierając włosy.
Chwyciłem kutasa w garść i zdecydowanie nakierowałem w jej gorące, ciasne wnętrze. W odpowiedzi opuściła głowę na materac i patrzyła gdzieś za siebie. Jej dłonie powędrowały w kierunku brzegów różowego wdzianka, które miała na sobie, i pociągnęły do góry. Wiedziałem, że za chwilę zobaczę jej wspaniałe piersi.
Bawiłem się jej pizeczką w samym wejściu. Rozgarniałem słodkie, mlaskające wargi. Były tak wilgotne, że, z nadmiaru wrażeń, szumiało mi w głowie. Patrzyłem na nią, obserwowałem jej podniecenie. Czułem, jak dotyka moich ud swoimi stopami, jak coraz szerzej rozchyla swoje krocze. Wszystko po to, by wpuścić mojego wielkiego tarana swoje ciasne wnętrze.
Kiedy z nią wszedłem, jęknęła głęboko, z przejęciem. Mocno pociągnęła swoją bluzeczkę do góry, odsłaniając cycuszki. Teraz już tylko dyszała. Nasze oddechy mieszały się ze sobą. Leżała na wznak z nogą wysoko uniesioną do góry, a ja poruszałem się jej ciasnym wnętrzu: rytmicznie, szybko, coraz szybciej. Starałem się bez problemu dotrzeć do samego szczytu.
Była niesamowicie ciasna, tak bardzo gorąca. Miałem wrażenie, że postradał zmysły. Wydawało mi się, że już nigdy nie będę tą samą osobą, co do tej pory. Poczucie zatracenia w tym wszystkim, ogarniało całą moją istotę. W jednej chwili cały świat przestał istnieć. Doświadczyłem czegoś niesamowitego. Miałem wrażenie, że mój kutas porusza się w ciasnym, gorącym i lepkim bajorze. Niebo i piekło stało się jednym.
Była jak ryba wyjęta z wody. Zwijała się raz w jedną, raz w drugą stronę. Głośno jęczała, przeciągle wzdychała. Jej rozkoszne odgłosy wypełniły całe pomieszczenie i świadczyły tylko o jednym: szybkimi krokami zbliżała się to niebotycznego orgazmu.
Mocno zacisnąłem zęby i poruszałem swoimi biodrami coraz szybciej. Uderzałem w nią coraz bardziej gwałtownie. Seks stawał się coraz bardziej intensywny. Przestałem zwracać uwagę na wszystko, co działo się dookoła. Wędrowałem jej tunel jak wytrwały górnik. Starałem się jak tylko mogłem.
W pewnym momencie jej zwinne paluszki znów wylądowałem na lśniącej wisience. Masowała ją i męczyła szybkimi, gwałtownymi ruchami. Wykonywała kółeczka raz w jedną, raz w drugą stronę, to znów mocno rozgniatała.
-Uuuuu-uuuuuhu, u, uu, uhu!!! - wydobywało się z jej gardła.
Słodkie, oszałamiające uczucie było coraz bliżej. Błogie swędzenie rozpoczęło swój marsz od palców stóp i powoli przesuwało się w stronę kolan. Później opanowało pośladki i jądra. Pobrało je gorącym żarem i ścisnęło intensywnym skurczem. Po drugiej stronie weszło na czubek głowy i wędrowało przez szyję, klatkę piersiową oraz brzuch. Kiedy poczułem je gdzieś w okolicach pępka, myślałem, że zwariuję. Jednak wędrowało dalej w okolicę krocza i jąder. Zbliżał się moment finałowego aktu tego przedstawienia.

first date

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...