piątek, 24 sierpnia 2018

Pani dyrektor.

8. Jezioro białej, gęstej spermy.

Wydostała się z pode mnie w sposób tak zwinny i błyskawiczny, że prawie w tego nie zauważyłem. W pewnym momencie stwierdziłem, po prostu, że na mnie i siedzi.
O tak… była nadziana na mojego fiuta do samego końca. Pochylona do przodu, opuszczała i podnosiła swoje biodra w takim tempie, że mogłem tylko błagać w duchu, abym mógł wytrzymać przynajmniej z pięć minut.
Później przygniotła mnie swoim słodkim, podniecającym ciężarem. Ledwie chwytałem powietrze. Czułem tylko jej niesamowite cycki na swojej klatce piersiowej. Czułem, jak kołysze biodrami, jak porusza się płynnie, jak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, w jaki sposób reaguje moje i jej ciało. To była orgia subtelnych, doskonałych, wszechogarniających odczuć.
Po jakimś czasie postanowiła poprawić pozycję. Wyprostowała się, przeniosła ciężar ciała z kolan na stopy i chwyciła dłońmi za pośladki rozsuwając je maksymalnie na boki. Poruszała się w górę i w dół a mój kutas wnikał w nią do samego końca.
Chwyciłem ją za łydki, zacisnąłem zęby i podziwiałem ten spektakl. Góra-dół, góra-dół, góra-dół… szybko, płynnie, bezbłędnie.
Miała idealnie wyrzeźbioną sylwetkę piękne, jędrne piersi oraz gładką, aksamitną cerę. Wyglądało na to, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co robi. Jechała na mnie, jak na dzikim ogierze, zaciskając cipkę tak mocno, że traciłem zmysły. Teraz zaczynałem, naprawdę, wierzyć w to, że była, rzeczywiście, bardzo mocno wyposzczona.
-No i jak… jak… podoba ci się? - dyszała, patrząc mi w oczy.
Znów wyszczerzyłem zęby.
-Kurwa, Anka, zaraz mnie wykończysz! - jęknąłem ledwie żywy.
Roześmiała się w głos.
-No co ty?! Nie żartuj. Ja dopiero się rozgrzewam, - wyrzuciła na jednym wydechu.
Zacząłem obawiać się, że będę miał problem z zaspokojeniem jej wybujałych ambicji seksualnych. Nie miej, z drugiej strony, czułem się jak ktoś, kto dostał super prezent. Mogłem sobie używać do woli z niesamowitą laską i na dodatek zapowiadało się, że zjemy razem smaczny obiad.
Poruszała się na mnie tak szybko, że na chwilę straciła równowagę i opadła na jedno kolano. Wcale się tym nie przejęła. Oparła się na moich udach i galopowała dalej. To było niesamowite, miałem wrażenie, że stoję na progu mamuciej skoczni. Wystarczyło tylko, dać się ponieść rozkoszy, a poszybowałbym ma daleko, daleko…
Chwyciłem ją za cycki jak za poręcze, mając nadzieję, że w ten sposób uda mi się przedłużyć ten akt. To było złudne. Westchnęła tylko głęboko i jeszcze mocniej zacisnęła mięśnie swojej pizdeczki.
Eksplozja przyszła tak nagle, że, w momencie, kiedy sobie to uświadomiłem, było już za późno na cokolwiek. Zdaje się, że wykonała kilka głębszych i bardziej gwałtownych ruchów na moim fiucie. Wbiła się na mnie, jak na średniowieczny pal. Poczułem tylko, że ogarnia mnie niesamowite, błogie gorąco.
Kiedy oddałem pierwszy strzał, pobudzona pizdeczka, zaczęła odstawiać dzikie harce. Miałem wrażenie, że zaciska się na mnie jakaś hydrauliczna maszyna.
Pani dyrektor wyprężyła się jak struna. Odchylając głowę do tyłu i patrząc w sufit, jęknęła na całe gardło:
-Uuuuuuuuaaaaaaahhhh!!!
O mało nie spadła na podłogę, ale trzymając się garściami wszystkiego, cokolwiek w nie wpadło, wciąż dzielnie walczyła. Nie przerywała, nie zwalniała. Mój tłok, wygięty w lewą stronę, poruszał się w niej pod kątem czterdziestu pięciu stopni. Przyprawiało mnie to o niebiańskie dreszcze. Ściskałem jej piersi tak mocno, że myślałem, iż za moment zacznie krzyczeć z bólu.
Oddałem trzy porządne serie, po czym, z błogim uczuciem zadowolenia, wypuściłem powietrze z płuc. Zakręciło mi się w głowie, a przed moimi oczami zaczęły wirować kolorowe kółeczka. Nie wiem, czy tego ode mnie oczekiwała, ale mój wąż wypełnił jej norkę jeziorem białej, gęstej spermy, która teraz powoli wypływała ze wszystkich stron, zalewając moje krocze i pościel między moimi udami lepką mazią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...