czwartek, 30 sierpnia 2018

Sylwia.

4. Zakamarki jej kobiecości.

Mimo wszystko, dziewczyna bardzo mocno zaciskała uda. Wyglądało to tak, jakby bała się tego pierwszego pchnięcia. Istniało też drugie wyjaśnienie: być może, chciała jeszcze mocniej podkreślić swoje walory.
O tak, jej dupcia wydawała mi się oszałamiająco podniecająca, a cipka…? Cipka była ciasna jak u nastoletniej dziewicy. W tej chwili moim jedynym pragnieniem było, wepchnąć tam swojego kutasa. Boże, jak ja tego chciałem!
No tak, poza jej mocno zaciśniętymi udami, nie było żadnych przeszkód, aby spełnić moje życzenie. Na miękkich jak z waty nogach, zbliżyłem się i położyłem fiuta między udami. Następnie jechałem tym rowkiem jak pociąg po szynach do celu.
Posuwałem się do przodu powoli, centymetr, po centymetrze. Skóra na moim penisie zjechała do samego końca, niemalże sprawiając mi ból. Nie przerywałem, palcami mocno dociskałem fiuta do jej cudownego ciała.
Byłem już tak blisko, coraz bliżej. Byłem na krawędzi samego wejścia do jej boskiej jaskini. Drżałem z podniecenia, czekając na moment, kiedy w końcu się w niej znajdę.
Moja cudowna Sylwia była jak anioł. Przechyliła na bok głowę i mogłem spostrzec, że ma zamknięte oczy. Była skupiona na tej jednej chwili, na tym, co miało się stać.
Nie wytrzymałem. Po prostu, byłem zbyt słaby, aby przeciągać to w nieskończoność. Była zbyt bliska, zbyt podniecająca, subtelna, delikatna. Wydawało mi się, że czas ucieka, że jeżeli na coś się nie zdecyduję, to będzie za późno. Wydawało mi się, że jeżeli nie zrobię tego teraz, to rozpłynie się jak zjawa we mgle.
Tak, byłem zdecydowany. Wyciągnąłem dłonie, obydwie naraz i chwyciłem za pośladki. W pierwszej chwili ścisnąłem, aby wyczuć ich wielkość i sprężystość, a później, kciukami, rozwarłem na boki jej cudowne wnętrze. O tak! Kręciło mi się w głowie. Nie mogłem ustać w miejscu. Była jak wejście do raju, mojego prywatnego raju.
Boże, nie mogłem uwierzyć, że to ona, że to właśnie ta dziewczyna! Jej pizdeczka była jak płatek róży,  jak delikatne wklęsła łza, jak kropelka wody zsuwająca się z gałązki. Mój penis, jego sina z podniecenia głowica była najwyżej centymetr dalej. Nie mogłem uwierzyć. To było prawie niemożliwe, że tak blisko, że nic już teraz nie stało na przeszkodzie. Cudowne, delikatne, klejące się od śluzu, gorące wnętrze zapraszało do przekroczenia jego progu.
Kiedy wchodziłem, jęknęła cicho i zaraz później miałem odlot. Tak można byłoby to nazwać. Dopiero teraz dotarło do mnie, w jakim celu tak mocno zacisnęła uda. W środku było porażająco ciasno, a ja miałem wrażenie, że za moment stracę przytomność. Dziewczyna instynktownie wiedziała, co sprawi mi największą przyjemność.
Kiedy zorientowała się, że jestem w środku, kiedy dotarło do niej, jak wielki, gruby i twardy jest mój kutas, na chwilę, jakby zesztywniała, jakby chciała się wycofać. Trudno było powiedzieć, co miało to znaczyć. Odwróciła na bok głowę, uchyliła usta, spojrzała przed siebie nieobecnym wzrokiem, a po chwili z jej gardła wydobyło się ciche, lecz głębokie:
-Oooooooohhhh…
Było za późno. O, niestety, nie, moja panienko! Teraz to ja kontroluję sytuację. Sama tego chciałaś i nie dam ci się teraz wycofać, uciec. Przytrzymałem ją mocno, tak mocno, jak tylko mogłem i uniosłem jej ciało do góry, aby móc ze zdwojoną siłą wjechać w jej ciasną cipeczkę i to do samego końca. Czułem, jak moja fujara z wielkim oporem przedziera się przez ciasne zakamarki jej kobiecości, ale parłem do przodu mocno i zdecydowanie dopóki nie poczułem, że to już koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...