środa, 29 sierpnia 2018

Sylwia.

3. Przyzwolenie, abym ją spenetrował.

Po jakichś dwóch minutach uniosła do góry ramiona i czekała biernie. Chwyciłem za brzegi błękitnej koszulki i zacząłem ciągnąć w kierunku jej dłoni. Drżałem na całym ciele, nie mogąc opanować narastającego podniecenia. Nawet w najśmielszych, snach nie przypuszczał bym, że wszystko potoczy się tak łatwo.
Jej długie, falujące włosy delikatnie muskały skórę na mojej klatce piersiowej i brzuchu. Przysunąłem się bliżej, aby móc dotknąć napęczniałym penisem i jej pośladków. Seks z tą młodą laską był w moim zasięgu, a wszystko rozegrało się w sposób tak bardzo naturalny i spontaniczny.
Kiedy górna część ciała była już naga, dziewczyna powoli odwróciła się w moją stronę, uniosła głowę i spojrzała na mnie. Nie powiedziała nic. Chociaż  jej usta bez przerwy były uchylone i delikatnie drżały, nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Natomiast jej błękitne oczy były lustrem duszy, mówiły wszystko, a ja tak doskonale to rozumiałem. Cisza, która wokół panowała zdawała się potęgować, kipiące w nas pożądanie. Chciałem jej i ona mnie chciała. Chcieliśmy to zrobić teraz, tutaj, w tej łazience, pod czujnym okiem jej rodziny.
Objąłem ją w pół, a ona zbliżyła się do mnie, złożyła gorący pocałunek na moich ustach. Była taka słodka, delikatna i niewinna. Rozpływałem się w tej jednej, krótkiej chwili. Czułem, jak jej drobne paluszki wślizgują się pod elastyczny materiał moich slipów. Chociaż, tak naprawdę, czekałem na to, trudno było mi uwierzyć, że ta skromna dziewczyna w tej właśnie chwili wydobywa na wierzch mojego banana.
W końcu stało się. Oderwała się od moich ust i całą swoją uwagę skupiła na tej jednej prostej czynności. Bardzo powoli zsuwała moje gatki do dołu, uwalniając potężnego zwierza, który siedział w środku.
W następnej chwili, stałem już przed nią kompletnie nagi. Moja fujara sterczała pod kątem czterdziestu pięciu stopni niczym zaciosany pal. Dziewczyna kucnęła i, patrząc na moją twarz, szeroko otworzyła usta.
Wykonałem delikatny ruch do przodu i znalazłem się w jej gorącej, wilgotnej buzi. Moja głowica prześlizgnęła się przez jej język i zatrzymała się w połowie jego długości. Drżałem, co chwilę zaciskałem mięśnie pośladków. Miałem wrażenie, że za moment trysnę w jej gardło gorącym nasieniem.
Najpierw zamknęła oczy, po chwili usta. Objęła łeb mojego kutasa, delikatnie ścisnęła i zaczęła ssać. Ledwie trzymałem się na stopach. Chwyciłem ją za tył głowy i podtrzymywałem w obawie aby mnie nie wypuściła.
Po jakimś czasie znów na mnie spojrzała. Była jak niewinna rusałka: pełna seksu, a jednocześnie skromności. Nie wiedziałem, czy zachowując się w ten sposób, robię jej krzywdę, czy dostarczam rozkoszy i przyjemności. Jednak działo się to.
Jakby przez przypadek, nieco szerzej otworzyła swoją buzię, a ja, tak samo niby przypadkowo, wyjechałem z jej cudownego buziaczka i zacząłem panoszyć się po całej jej twarzy. Mój gruby, pełen pożądania fiut, domagał się coraz bardziej wyszukanych pieszczot.
Zaraz później stało się coś, co całkowicie pozbawiło mnie zdrowego rozsądku. To było istne szaleństwo, nad którym w ogóle nie można było zapanować. Odwróciła się do mnie tyłem i całym przodem ciała położyła się na szerokiej umywalce, dając mi tym samym przyzwolenie abym ją spenetrował. Wystawiła w moją stronę swój, idealnie wyrzeźbiony, krągły, miękki i sprężysty jak piłka, tyłeczek. Nie mogłem pozostać obojętnym. Nie mogłem tego tak po prostu zostawić. To było ponad moje siły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...