wtorek, 28 sierpnia 2018

Sylwia.

2. Skandal wisiał w powietrzu.

W pewnym momencie odniosłem wrażenie, że ktoś stoi obok kanapy i patrzy na mnie. Ostrożnie otworzyłem oczy. W salonie było ciemno.
“Mogliby pomyśleć o jakiejś małej lampce”, - powiedziałem do siebie w duchu.
Przez długą chwilę nasłuchiwałem, ale nic się nie działo. W końcu uznałem, że to jakieś złudzenie. Mimo wszystko, postanowiłam sięgnąć po telefon, aby bladym światłem wyświetlacza rozjaśnić sobie mrok. Była druga rano. Nawet jeszcze dobrze nie przetrzeźwiałem. Delikatnie kręciło mi się w głowie, a poza tym bardzo chciało mi się siku. Podniosłem się i na bosaka w samych slipkach ostrożnie wyruszyłem w kierunku łazienki. W pomieszczeniu na końcu wąskiego korytarza paliło się światło.
“Jednak nie myliłem się, ktoś tam jest. Ciekawe, komu” oprócz mnie, chce się chodzić w środku nocy”, - pomyślałem.
Kiedy ostrożnie popchnąłem drzwi, zatkało mnie z wrażenia. To była ona. Stała  przy umywalce przed wielkim lustrem i patrzyła na mnie. Zachowywała się tak, jakby na mnie czekała. Miała na sobie koszulkę w kolorze swoich oczu, pod którą dumnie piętrzyły się jędrne piersi. Jej obfite pośladki zakryte były obcisłymi, różowymi majteczkami.
Mimo że byłem pod wpływem alkoholu, moja fujara zareagowała tak, jak należy. Nie wiedziałem, czy się wstydzić, czy odczuwać dumę z tego powodu. Wielki, gruby, sękaty drąg domagał się wyjścia spod ciasno przylegających slipów.
Boże, jakaż ona była piękna! Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał. Znajdowaliśmy się na parterze dużego domu. Wszystkie sypialnie były na piętrze. Nie było potrzeby, aby schodziła na dół, żeby skorzystać z toalety. Jednak tu była.
Patrzyłem, jak zahipnotyzowany. Mój oddech z każdą minutą stawał się coraz szybszy. Miałem wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy mi z piersi. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Czy mam się w ogóle odzywać, może uśmiechnąć? Wiedziałem jedno: nie mogłem, ot tak, po prostu, wyjść z tej łazienki. Błagałem w duchu, żeby wykonała pierwszy ruch.
W końcu, nie widząc reakcji z jej strony, podszedłem. W milczeniu odwróciła się w stronę lustra. Objąłem ją w wąskiej talii. Pochyliła głowę. Dotknąłem ustami jej szyi. Mocniej podparła się rękami i westchnęła głęboko. Delikatnie całowałem w okolicy obojczyka. Jej skóra była gorąca i bardzo miękka. Moje dłonie przesuwały się po jej brzuchu coraz wyżej i wyżej, podwijając cienką dzianinę koszulki.
W końcu zatrzymałem się na dolnej krawędzi piersi. Odczekałem chwilę spodziewając się minimalnego oporu z jej strony. Nie zrobiła nic, co mogłoby przeszkodzić mi w dalszym działaniu. Nie miała na sobie stanika, więc dostanie się do jej cudownych jabłuszek, nie stanowiło żadnego problemu. Bardzo ostrożnie zwinąłem koszulkę i zamocowałem powyżej cycuszków. Młode, jędrne piersiątka aż prosiły się, aby się nimi zająć jak należy.
Starałem się być bardzo delikatny i ostrożny. Nie chciałem zrobić czegoś, czego ona sama by nie chciała. Nie wiedziałem, jak daleko mogę się posunąć. Dlatego było to, jak badanie nowego, nieznanego terytorium. No i w końcu, trzeba to jasno powiedzieć, miałem tą świadomość, że gdzieś, tam na górze śpi reszta jej rodziny. Skandal wisiał w powietrzu. Ale co tam, lęk i niepewność przegrała z, wciąż narastającym, pożądaniem.
Była niska. Nie urosła zbyt dużo od czasu, kiedy ostatni raz ją widziałem. Kiedy za nią stałem, moja broda znajdowała się na wysokości czubka jej głowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...