środa, 27 lutego 2019

Przygód kilka ochroniarza Mirka.

51. Czemu tak śmierdzi?


Jakiś czas później dowiedziałem się jeszcze jednej, ciekawej rzeczy. Mianowicie nasz monitoring podłączony był też do internetu. Pan Gołąbek, ale też każdy, kto miał hasło mógł zobaczyć, co dzieje się na osiedlu, jednocześnie będąc poza nim.
O tym drobnym fakcie przyszło przekonać mi się którejś wiosny. Pan Grzegorz zadzwonił w niedzielny wieczór i zapytał, co się dzieje, bo on od godziny nie widzi nikogo na portierni. W trakcie rozmowy wyjawił mi, że jest na zgrupowaniu w Ustce i stamtąd, przy pomocy laptopa, obserwuje, co dzieje się na obiekcie.
Historia ciekawa, ale może teraz przejdę do nieco lżejszej i bardziej ciekawej części tego opowiadania. Po to przecież jest ono stworzone. Masz się bawić, a nie czytać ciężkie rozprawy.
Kiedy się zatrudniłem, na osiedlu tym pracowały dwie stare sprzątaczki. Piszę stare, ale żeby nikogo nie obrazić, chodziło mi o to, że takie na emeryturze. Kobiety jak kobiety, można było z nimi nawet pogadać. Niestety, obydwie miały paskudny zwyczaj przychodzenia i korzystania z naszej łazienki z samego rana.
No tak, jeżeli chodzi o korzystanie z łazienki, to nigdy nie miałem nic przeciwko temu. Szczególnie, że z samego założenia była ona ogólnodostępna i, tak naprawdę, nie mogliśmy nikomu tego zabronić. To mnie nie denerwowało, ale jeżeli ktoś dziesięć minut po tym, jak zamelduje się w pracy, siada na kibel i robi naprawdę grubego kloca, to chyba jest coś nie tak. Tak, jakby w chałupie nie miał łazienki. Ja rozumiem, że raz na jakiś czas każdemu może się coś przytrafić, jakaś awaryjna sytuacja, ale nie jeżeli ktoś robi to regularnie…
Właśnie tak było z tymi dwiema paniami. Przychodziły z samego rana, akurat wtedy, kiedy zamierzałem zjeść śniadanie. Jak srały, to słychać było za drzwiami. Słychać i czuć, bo smród wydostawał się przez otwory w dolnej krawędzi. Naprawdę. Lokatorzy pytali, czemu tak śmierdzi i patrzyli bardzo podejrzliwie na nas, ochronę. No tak, że niby to my, kurna! No i weź im to wytłumacz. Kiedy siedzisz tu cały dzień, to każdy myśli, że to ty.
Denerwowało nas to niemiłosiernie. Do tego stopnia, że w pewnym momencie sprawa stanęła na przysłowiowym ostrzu noża. Chociaż akurat w tym przypadku sprzątaczki nie były niczemu winne, tylko ogrodnik. Przyszedł przyciąć krzewy na patio. Gość nie tylko nasrał tak, że mało kibla nie rozwalił, ale jeszcze po sobie porządnie nie spuścił wody.
Po tym zdarzeniu tak się wkurwiliśmy, że zamknęliśmy łazienkę na klucz. Oczywiście sprawa wylądowała na forum administracji oraz zarządu. Od razu zaczęły się pytania typu: dlaczego? Ogrodnik dostał naganę, ale później kazali po każdym sprawdzać ten kibel, co było jeszcze bardziej żenujące.
Tak naprawdę z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia. Była to jedyna ogólnodostępna łazienka na osiedlu. Każdy mógł przyjść i zrobić swoje. Jeżeli ktoś nie miał we krwi czystości i kultury, to trudno było nawet z nim dyskutować. Taka osoba najczęściej czuła się obrażona, że ktoś w ogóle śmie zwracać jej uwagę. Niestety myśmy spędzali tam dwadzieścia cztery godziny na dobę i nie mogliśmy zmienić tego miejsca.
Któregoś dnia dowiedzieliśmy się, że jedna ze starych sprzątaczek odchodzi na emeryturę, a na jej miejsce przychodzi inna młoda dziewczyna. Tak jakby nam trochę ulżyło. Przynajmniej ja miałem nadzieję, że teraz będzie  inaczej.
Było. Bardzo dużo się zmieniło od jej przyjścia.

Nasty Anal Babes

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...