wtorek, 19 lutego 2019

Przygód kilka ochroniarza Mirka.

43. Prawie gotowa.


Później były już tylko same cudowności. Nie wiem, czy miała to w zamiarze, pewnie nie. Nawet nie wiem, jak ja to zrozumiałem. Przecież nie odezwała się nawet słowem. Częściowo mruknęła, częściowo westchnęła i przesunęła się na krawędź łóżka. Opuściła przy tym głowę poza jego brzeg, a ja wiedziałem, co mam robić. Doskonale wiedziałem.
Stanąłem na podłodze, taki goły, jak młody bóg, z kutasem w garści. Och, czułem się taki pewny siebie. Chwyciłem go dziarsko jak kij bejsbolowy, jak maczugę wygiąłem mocno do dołu, a ona tylko uchyliła swój słodki dziubek.
To było niesamowite. Wielka głowica była tak ogromna, że, za cholerę, nie miała zamiaru zmieścić się w jej malutkich usteczkach. Penis zajmował połowę jej słodkiej buzi, zasłaniał czoło nos i kończył się na ustach. Ujęła tylko część samego łba, zaledwie połowę tej twardej głowicy. Trzymała od spodu, tam, gdzie znajduje się wędzidełko. Trzymała ustami, a jej języczek zaczął pracować szybko i wytrwale.
Od razu zakręciło mi się bardzo w głowie. Westchnąłem jeszcze raz z przejęciem, chwyciłem za te jej wielkie piersi zacząłem ugniatać i masować. Boże, to była cudowna kochanka.
To była bajka. Nawet nie ma o czym rozmawiać. Dosłownie, kilka minut później, zrobiła mi jeszcze jeden cudowny prezent, prezent, którego w ogóle się nie spodziewałem. Zachęcona moim zachowaniem i całą tą sytuacją, uśmiechnęła się szeroko i przymknęła powieki. Później chwyciła śmiało za moją fujarę w połowie długości.
Byłem kompletnie bezradny. Mogłem tylko przesunąć się w jej stronę i obniżyć nieco pozycję. Mogłem tylko pomóc jej w tym, co chciała zrobić.  Byłem, po prostu, w niebie.
Czując jej drobne paluszki na swoim kutasie, drżałem. Balansowałem na miękkich jak z waty kolanach. Wysunęła swój słodki, zwinny języczek i zaczęła lizać moje jaja. Najpierw worek. Delikatnie muskała od spodu. Zacząłem śpiewać głosem operowym.
-Uuuuuuaaaaahhhh, uuuuuuuaaaaahhh…  
Później zajęła się z samym trzonem. Muskała swoim drobnym języczkiem od spodu jak mała wariatka. To było boskie.
Wreszcie wstała z tego łóżka i wpadła w moje ramiona. Znajdowaliśmy się na środku sypialni jej rodziców. Nasze ramiona splotły się w słodkich objęciach. Nasze usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Nie patrzyliśmy. Nasze powieki przemoknięte były jak filmie romantycznym. Uważnie wsłuchiwaliśmy się w reakcje swoich ciał, bicie naszych serc przyspieszone oddechy.
Była tak blisko. Jedną dłonią trzymała mnie za kark a drugą chwyciła za sterczące gogo fiuta. Delikatnie ściskała i poruszała skórą w jedną i w drugą stronę, podtrzymując moją erekcję na wysokim poziomie, a jednocześnie nie pozwalając, by nastąpił wytrysk.  Kręciło mi się w głowie.
Pieściłem jej piersi, gładziłem plecy, mocno przytulałem do siebie. Czułem się tak bardzo z nią zjednoczony. Było mi tak dobrze. Nie pragnąłem nic więcej, ponad to, by z nią być, po prostu być.
W następnej chwili bardzo delikatnie odwróciłem ją do siebie tyłem. Posłusznie poddała się moim ruchom. Położyłem rękę na jej plecach i, naciskając, dałem do zrozumienia, że ma się pochylić. Wykonała to bez szemrania, posłusznie i grzecznie, jak mała dziewczynka.
Stała tak zgięta w pół, jakby chciała podnieść coś z podłogi, nie do końca wiedząc, co zamierzam. Była tak bardzo pełna zaufania do mnie. Musiała wierzyć, że nie zrobię jej krzywdy.
Tymczasem ja, używając do tego celu w drugiej dłoni, a właściwie przedramienia, chwyciłem ją w biodrach i tak odprowadziłem brzegu łóżka. Następnie jeszcze mocniej nacisnąłem na jej plecy. Była już prawie gotowa. Pozostało tylko jeszcze podciągnąć trochę jej pośladki do góry i nakłonić do tego, by przykucnęła. Zaakceptowała także i to.


Nasty Babes

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...