niedziela, 19 lutego 2023

Miasto kobiet.

57. Brzydko ładna. Opis. 


Do pomieszczenia weszła jeszcze jedna kobieta, właściwie dziewczyna. To był bardzo charakterystyczny typ urody. Trudno go sklasyfikować, ale jak już się taką dziewczynę zobaczy, to nie da się jej pomylić z żadną inną. Jej obraz zostaje w pamięci na bardzo długo. 

Powiem szczerze, dech mi zaparło. Nie wiem, jak to wyrazić słowami. To było bardzo dziwne, ale niesłychanie przyjemne uczucie. Coś pomiędzy fascynacją a skrępowaniem. Tak można to było najprościej określić. Paraliżowała mnie nieodparta chęć patrzenia na nią i jednocześnie skrępowanie i zawstydzenie. Czułem się źle, że tak ją mierzę wzrokiem, ale nie mogłem przestać. 

 W jakiś sposób wydawała mi się znajoma. Może spowodowane to było tym, że jej twarz była przeciętna, jak większości ludzi spotykanych na ulicy. To była sąsiadka z naprzeciwka. Niby tak, a jednak nie. Na pewno nigdy wcześniej jej nie widziałem. To było tylko złudzenie. No ale muszę powiedzieć, że nawet gdyby była w ubraniu to i tak bym się na nią gapił. Nie wiem dlaczego, ale cały czas towarzyszyło mi pytanie: czy ona jest piękna? 

Piękna nie. Na pewno nie. Przeciętna? Może? Chociaż też nie. Ładna? Na pewno. Ponadprzeciętnie ładna? Nie. Nie wiem. Odpowiedź nasuwała się sama, choć nie chciałem w nią uwierzyć. Była ładna i brzydka jednocześnie. Jeśli w ogóle coś takiego istnieje. Były w niej elementy cudownego niepowtarzalnego piękna, jak i przeciętności, a nawet brzydoty. Wszystko jakoś tak dziwnie wymieszane, że chciało się szukać, co gdzie się znajduje, oddzielić jedno od drugiego. Zdawałem sobie sprawę, że to niemożliwe. Miałem wrażenie, że patrzę na obraz Rembrandta. 

Była szczupła, drobna i krucha. To od razu rzucało się w oczy. Może zbyt szczupła, zbyt drobna, chociaż jednak nie. Wszystko było w normie. To musiało być coś innego. Miała jasne włosy. Kurczę, nie. One były śmietankowe, nieco ciemniejsze przy skórze i proste. Też nie. Nie były proste. Delikatnie falowały. Bardzo delikatnie, ale jednak.  

No a twarz? Też drobna, trójkątna z wysokim czołem. Mały nosek i wąskie dobrze zarysowane usta. Wąska delikatnie spiczasta broda i hipnotycznie brązowe, błyszczące oczy. Cera jasna pokryta ciemniejszymi plamkami. Jakby oszpecona, ale to nadawało jej takiego zadziornego charakteru. Pomieszanie niewinności i wyuzdania, skromności i bezczelności. Na dodatek w taki specyficzny sposób przechylała głowę, że cały drżałem. 

Przez nią od razu miałem niesamowicie lubieżne myśli. Kiedy na nią patrzyłem, wyobrażałem sobie, że robi mi najbardziej na świecie wyuzdanego loda. W jej spojrzeniu coś takiego było, że wzbudzało takie odczucia. A może ona też tak myślała? Poza tym całe jej ciało zdawało się krzyczeć: jestem niewinna i skromna nie wolno mnie ruszać, a z drugiej strony, jestem starą kurwą, wyruchaj mnie mocno, wyruchaj mnie we wszystkie dziurki. Ja pierdolę, nie wiedziałem co się ze mną dzieje. 

Ręce miała jak wąskie patyki. Zbyt wąskie. Chociaż doskonale do niej pasowały, łamiąc schematy. Dłonie zbyt duże w stosunku do reszty. Przez to wyglądała jak lalka, karykatura pięknej dziewczyny. Może dlatego mnie tak fascynowała? Na chudym torsie, zbyt chudym, małe piersi z dużymi brodawkami. Nie były jakieś mikroskopijne, ale małe. Pewnie chowałyby mi się w dłoniach. 

Brzuch płaski i niesamowicie fascynujący pępek. W głębokim dołku znajdował się gruby, wyraźny węzełek. Tak jakby sam chciał się stamtąd wydostać. Jakby przed chwilą związała go gumką, ale nie był związany. Wiedziała, że się na niego gapię zbyt długo i może dlatego się uśmiechała. 

Jej biodra nie były zbyt szerokie, ale jednak dobrze zaznaczone. Już nie dziewczynka, ale jeszcze nie kobieta. Tak mógłbym pomyśleć gdyby nie cipka. No cipka to osobny temat. 

Cipki w ogóle nie było widać, bo była pokryta tak obfitym i szerokim zarostem. No i nie pasowała do reszty. Jak większość rzeczy. Włosy w tym miejscu były ciemne. Na początku pomyślałem, że są czarne, ale nie. Kiedy się im dokładniej przyjrzałem, stwierdziłem, że to ciemny blond. Nie wiem, dlaczego, ale miałem ochotę rzucić się tam ustami, rozgarnąć je i dokładnie wylizać całe wnętrze. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...