poniedziałek, 20 lutego 2023

Miasto kobiet.

58. Przygotowania do zastrzyku. 


Stała tak przede mną jakby wyrosła spod ziemi i patrzyła. Stała ze skrzyżowanymi nogami i przyglądała się w milczeniu. Prawdopodobnie wszystko widziała, wszystko, co wyczyniałem z panią doktor. Na dodatek dłonie ułożyła na udach w taki sposób, że kciuki i reszta palców utworzyły serduszko. Czy chciała mi ten sposób coś powiedzieć? Pewnie nie. Pewnie zrobiła to odruchowo, ale wrażenie było niesamowite. 

Sytuacja była szczególnie krępująca, zważywszy na to, że tak naprawdę my jeszcze nie skończyliśmy. Ja stałem prawie na baczność, a pani doktor klęczała u moich stóp, trzymała w dłoni mojego kutasa i zlizywała z niego resztki spermy. 

Co miałem zrobić, jak się z tego wytłumaczyć? Głupie uczucie, zważywszy na to, gdzie się znajdowałem. Przecież nie musiałem się z niczego tłumaczyć. Jednak to było ode mnie silniejsze. Mimo wszystko miałem taką potrzebę. Stałem ze sterczącym mokrym fiutem, a młoda laseczka, taka jeszcze niewinna, jak kurczak, patrzyła na mnie i słodko się uśmiechała. Myślałem, że za chwilę padnę trupem, ale nie padłem. 

Pani doktor jeszcze jej nie zauważyła. Z zapamiętaniem starała wywiązać się ze swojego zadania. Jej głowa odchylona była nieco do góry, oczy zamknięte, a po brodzie obfitym strumieniem płynęło nasienie. Wylewało się kącikiem ust i spadało na szyję. 

Kiedy wreszcie zorientowała się, że coś jest nie tak, że w pokoju jest nowa osoba, odwróciła wzrok i jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się. W końcu otarła twarz wierzchem dłoni jakby przed chwilą jadła budyń i odezwała się:

-O jesteś Arletta, to dobrze. Zrobisz temu mężczyźnie kilka zastrzyków i wszczepisz czip. 

Odwróciła się w moją stronę i dodała jeszcze:

-Nic się nie bój. To moja asystentka. Jest bardzo delikatna i zna się na rzeczy. 

Co prawda cały drżałem i to było pewnie widać, ale nie ze strachu. Na pewno nie ze strachu. 

-Jak wolisz? - spytała Arletta, - Chcesz stać, czy wolisz się położyć? 

Znowu zadrżałem. Nie wiedziałem, jak się zachować. Byłem skołowany. Ta niesamowita laska miała robić mi zastrzyki. 

-Wszystko mi jedno, - odpowiedziałem, będąc przekonanym, że iniekcja będzie w tyłek, albo w rękę, - Mogę stać. 

Kutas mi sterczał jak jasna cholera. Wcale nie miał zamiaru się położyć. Pulsował, unosił się i opadał lekko, a ja czułem się jak głupek. Przygotowywała strzykawkę i ampułki z lekami. W końcu zbliżyła się do mnie i ku mojemu kompletnemu zaskoczeniu opadła przede mną na kolana. 

“Boże, boże”, - pomyślałem, - “zaraz się spuszczę na tę jej śliczną buzię”. Nie spuściłem się, ale dygotałem jeszcze bardziej. Mimo swojego młodego wieku miałem dość pokaźny miękki brzuszek. Arletta pogłaskała go najpierw, a później zaczęła masować pępek, który jak na złość schował się całkiem do środka. 

-He… eee… ale to będzie tu? - wydukałem, spinając się cały. 

Nie miałem pojęcia jak to będzie. 

-No tak, tu, - odpowiedziała, jakby to była zwykła czynność, - zawsze umieszczamy czipy w pępku. 

-Yyyy… a to ma być czip? 

-No tak, przecież widzisz.

Pokazała mi urządzenie, które trzymała w ręku. Wcale nie była to strzykawka. Chociaż nie. To była strzykawka, ale dużo większa a igła grubsza. Odruchowo się cofnąłem.

-Hyk… yyy… i ty chcesz mi to?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...