czwartek, 23 lutego 2023

Miasto kobiet.

61. Jej cipka. 


Dopiero teraz spostrzegłem, że na samym dole zarostu powoli wyłaniają się płatki jej różyczki. Na górze tego cudu natury pojawiła się wystającą duża łechtaczka. Mimo to w tej chwili tak naprawdę jeszcze nie miałem pojęcia, co mnie czeka i na jaki widok jeszcze będę narażony. 

-Och, nie krępuj się. Możesz patrzeć, ile chcesz - powiedziała, ściągając swoje i tak już wąskie usta w cienką linię. 

Czułem coraz mocniejsze kołatanie w klatce piersiowej. 

-No śmiało, - prowokowała, przyglądając mi się uważnie swoimi ciemnymi dużymi oczami. 

Po chwili spojrzała na mojego kutasa i pokręciła głową.

-Wydaje mi się, że jemu już niewiele trzeba do pełni szczęścia, co? - odezwała się z przekąsem. 

Położyła palce po obydwu stronach swojej cipeczki i rozchyliła jej podwoje. Na chwilę odpłynąłem w rozkosz wyobraźni, nie mogąc się nacieszyć tym, co zobaczyłem. Pipka była ciasna, mokra i cudownie podniecająca. Wyglądała jak łezka otoczona wianuszkiem ciemnych gęstych włosów. Większe, ciemniejsze, bardziej zwinięte, a jednocześnie bardziej mięsiste płatki zdawały się ochraniać mniejsze subtelniejsze w kolorze jasnego różu w samym środku. To właśnie te malutkie pulsowały, kurczyły się i rozluźniały, zmniejszając i powiększając otworek do jej uroczej jaskini miłości. To był kosmos. 

Co było dalej? Och, myliłby się ten, kto pomyślałby, że to już był koniec. Że nic więcej mi nie zaoferowała. No nie, to na pewno nie był koniec. Chyba raczej początek szalonej jazdy bez trzymanki. To był cud natury. 

Dp tej pory byłem przekonany, że jej pizdeczka jest bardzo ciasna, niewinna i niesłychanie dziewczęca, że nie ma w niej niczego zbyt wyuzdanego ponad to, co trzeba. O tym jak bardzo się myliłem, miałem się przekonać już za chwilę. Bardzo. To nie było dziecko. Ta młoda laska doskonale wiedziała, co robi. W sposób wręcz perfekcyjny umiała dawkować swoje wdzięki i bawić się moim podnieceniem. Bawić się do samego końca. 

Odchyliła się do tyłu na oparcie krzesła i zsunęła się do dołu. Tak jak pani doktor dosłownie chwilę wcześniej prawie leżała. Jeszcze szerzej rozłożyła swoje uda, a dłonie wsunęła od spodu pod pośladki. Następnie paluszkami bardzo mocno rozchyliła połówki swojej szparki na boki. Widziałem jej wzrok. Był pewny siebie i prowokacyjny. Kiedy nasze oczy na chwilę w przelocie się spotkały, zdawała się mówić: no i co teraz głuptasku? 

-Podoba ci się moja cipa? - spytała wprost bez żadnych ogródek.

Powiedziała cipa, a nie cipka nie bez powodu. To rzeczywiście nie była mała cipeczka, jak u nastolatki, a wielka wręcz rozjechana, oszałamiająca pizda starej kurwy. Wielkie płatki rozchodziły się na boki, ukazując pofałdowane głębokie i wilgotne wnętrze, które nie mogło prowadzić nigdzie indziej jak do samego raju. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś tak cudownego. 

Jej pizda była jak morda potwora poruszająca się i zapraszająca mojego kutasa do szybkich odwiedzin. Och kurwa, co to było? Dostałem palpitacji serca. Byłem przekonany, że za chwilę padnę trupem, ale nie padłem. 

Tak jak już wcześniej wspominałem, ta zabawa miała się dopiero zacząć. Wszystko wskazywało na to, że one tak po prostu nie dadzą mi stąd wyjść, że zanim opuszczę to miejsce, w glorii i chwale wykorzystają mnie na wszelkie możliwe sposoby. Można powiedzieć, że to dopiero zaczynało się rozkręcać. Kto wie, może będę wychodził na czworakach. Mimo wszystko ta zabawa wydawała mi się niezwykle kusząca. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...