niedziela, 26 lutego 2023

Miasto kobiet.

64. Wytrysk i kontratak.


Jedną ręką ściskała do dołu, przy okazji rozgniatając jaja, drugą ustawiła na środku i poruszała w górę i w dół doprowadzając mnie do szaleństwa. 

-Fajny kutasik, oj fajny. Lubię takie, lubię, - powtarzała jak w transie.  

Dyszałem ciężko. Coraz ciężej. Nie wiedziałem, ile jeszcze tak wytrzymam. To było cudowne i straszne zarazem. I kiedy w końcu ścisnęła go u samej podstawy jedną tylko ręką, zaczął mocno pulsować i kurczyć się. W oczach mi pociemniało i nie wiedziałem, co się dzieje. Wypłynęło z niego trochę nasienia, ale nie za dużo. Resztę zdusiła w zarodku. 

-Jeeeeezuuuu! - jęknąłem półprzytomnie, pragnąc, aby to jak najszybciej się skończyło.  

Nie skończyło się. 

-He… no, no… ale fajnie, - uśmiechnęła się słodko wyraźnie zadowolona z efektów swojej pracy. 

Później, kiedy weszła pode mnie, była już prawdziwa fontanna. Gejzer można powiedzieć. Nic nie było już w stanie zatrzymać erupcji. Sperma płynęła i płynęła. Teraz ja byłem zachwycony. Zalałem jej twarz. Tę jej śliczno-brzydką buzię. To małe dziwadło, jak ją w duchu nazwałem. Czułem się wykorzystany, a jednocześnie miałem wrażenie, że to ja ją wykorzystuję. Trzymając fujarę tuż nad jej oczami, chlapałem i chlapałem. Po chwili wyglądała jak lukrowany pączek. Mój budyń oblepiał każdy centymetr jej niesamowitej facjaty. Och to było to. Wysunęła tylko języczek i zaczęła zlizywać to co było w jego zasięgu. Zboczona mała dziwka. Podobało się jej to, a ja miałem ochotę na wiele więcej.  

Zaskoczenie w jej oczach było naprawdę wielkie. Prawdopodobnie do głowy jej nie przyszło, że tak szybko się pozbieram i przejdę do kontrataku. Powiem szczerze, że sam byłem zdziwiony. Chyba nie mniej od niej. Naprawdę nie wiem, jak to się stało. Potrzebowałem tego, jak nigdy wcześniej. Mój kutas ciągle sterczał. Był gruby, sztywny i sękaty. Odczuwałem niesamowite mrowienie w kroczu. To był wynik tego co już zaszło, ale też i potrzeba kolejnego spełnienia. 

Przewróciłem ją na materac. Jednym silnym pchnięciem. Nie zdążyła nawet zaprotestować. Podciągnąłem jej uda pod pośladki. W dalszej kolejności podłożyłem pod spód twardą poduszkę i rozłożyłem nogi. Szeroko. Zrobiła wielkie oczy i rozdziawiła buzię. 

-He? No… ale… -westchnęła. 

Chciała chyba jeszcze coś powiedzieć, ale moje zdecydowanie w tym jej przeszkodziło. Zerknąłem jeszcze na zmierzwiony jasny zarost jej cipki, na te tłuste, grube płatki i już szykowałem się do wejścia. 

-Mmmm… - mruknąłem.

Norka była w sam raz: wilgotna, rozgrzana i pulsująca. 

Na kolanach w głębokim przysiadzie nieco pochylony wpakowałem się w nią do samego końca. Nie było co się ceregielić — po same jaja. Przez moje ciało przebiegł gorący dreszcz, zakręciło mi się w głowie. Jej mocno wypiętrzona pizdeczka była naprawdę bardzo ciasna. Nie mogłem się powstrzymać, aby jej nie wyruchać, aby nie zrobić tego po mojemu, mocno i szybko. To było najlepsze, czego mogłem oczekiwać. 

Była zaskoczona, ale i zadowolona. Podobało się jej to. Patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi brązowymi oczami. Nie wiem, czy bardziej w proteście, czy w zachęcie. Kiedy wykonywałem posuwisto zwrotne ruchy, uderzając jajami w jej pośladki, lekko postękiwała. Pełne obfite płatki obejmowały twardą, żylastą żerdź ze wszystkich stron, chowając się i pojawiając za każdym ruchem. Cała cipka kurczyła się jeszcze mocniej, przyprawiając mnie o silne zawroty głowy. 

I raz i dwa, i raz i dwa, do przodu i do tyłu, słodko, gorąco i cudownie. Tak niewiele brakowało do kolejnego oszałamiającego orgazmu i porządnego wytrysku. Tym razem w sam środek jej jaskini miłości. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...