niedziela, 21 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

47. Nasze ćwiczenia wokalne.


Siedzieliśmy obok siebie na miękkiej, wygodnej sofie, tak blisko, że prawie dotykaliśmy się ramionami. Z włączonym mikrofonem w dłoni patrzyłem na ekran komputera, a z dużych głośników naprzeciwko rozbrzmiewał mój wzmocniony głos. Niestety zdawałem sobie sprawę, że brzmiał trochę niespokojnie i sztucznie. Bardzo zależało mi na tym, aby w jej oczach wypaść jak najlepiej.

W pewnym momencie ciocia położyła dłoń na moim ramieniu i przesunęła się tak blisko, że poczułem jej jędrne i miękkie udo na swojej nodze. Uczucie podniecenia znów się nasiliło. Czułem, jak mój penis szybko sztywnieje, nabiera turgoru i mocno napiera na materiał slipów. Musiałem mocno walczyć, aby nad tym choć trochę zapanować, bo jeszcze chwila, a wszystko byłoby widoczne jak na dłoni.

-Świetnie, Julian, ale spróbuj teraz bardziej wczuć się w emocje tego utworu. Nie zwracaj uwagi na to, co dzieje się dookoła. Wyobraź sobie, że śpiewasz dla kogoś, kogo naprawdę kochasz, - powiedziała, a ja poczułem się naprawdę wyjątkowo, ale jednocześnie bardzo dziwnie.

Próbując bardziej zaangażować się w to, co robię, wyobrażałem sobie, że osobą, dla której śpiewam, jest właśnie ona — moja ukochana ciocia. Zapamiętując słowa i przymykając oczy, odezwałem się prawie szeptem:

-Och tak, ciociu, śpiewam dla kogoś, kogo bardzo kocham.

Miałem wrażenie, że ona doskonale wie, co się ze mną dzieje, i akceptuje to. Doświadczając tej mieszaniny skomplikowanych i silnych emocji, zacząłem śpiewać kolejne strofy, a mój głos stawał się coraz bardziej autentyczny i pełen siły. To było naprawdę niesamowite. Ciocia siedziała tuż obok mnie, udzielając wskazówek i korygując niektóre fragmenty.

W pewnym momencie ciocia przerwała i powiedziała:

-Doskonale, Julian. Teraz spróbujmy nieco zmienić pozycję. Wyobraź sobie, że jesteś na scenie, dokładnie w samym centrum uwagi. Stań na środku pokoju i pomyśl sobie, że ja jestem całą twoją publicznością.

Wstałem, przeszedłem dokładnie na środek salonu i zatrzymałem się naprzeciwko niej. Patrzyła na mnie z miłością i niezwykłym ciepłem.

-Tak, ciociu, czuję, że jestem na scenie, gotowy, aby stawić czoła największym przeciwnościom i dać z siebie wszystko, - powiedziałem ze wzruszeniem.

Kiedy ja kontynuowałem śpiewanie, ciocia z uśmiechem obserwowała moje postępy. W pewnym momencie jej sukienka zsunęła się nieco powyżej kolan i nieświadomie zerknąłem na jej zgrabne nogi. Ponownie zadrżałem, a mój głos wypadł z rytmu. Jej uda działały na mnie jak afrodyzjak: pobudzały, inspirowały i wywoływały podniecenie.

Kiedy zauważyła moje rozkojarzone nieporadne spojrzenie, powiedziała:

-Julian, nie rozpraszaj się. Skup się na piosence. Pamiętaj, że najważniejsze jest wyrażanie emocji. Musisz być autentyczny i szczery w tym, co robisz.

-Masz absolutną rację, ciociu. Skoncentrujmy się na muzyce, - odpowiedziałem, szybko wracając do rzeczywistości i choć żałując, że nie zobaczyłem więcej.

Kontynuowaliśmy nasze ćwiczenia wokalne. Mimo zamieszania w mojej głowie, jakie spowodował widok jej zgrabnych nóg, zdołałem opanować drżenie głosu. Udało mi się również uspokoić podniecenie i wszystko wracało do normy. Ćwiczyliśmy jeszcze przez trzy godziny. Ciocia zaskoczyła mnie niezwykłą siłą i barwą swojego głosu. Gdy śpiewała, miałem wrażenie, że nie potrzebuje żadnych dodatkowych ćwiczeń. Wiele piosenek znała na pamięć i śpiewała je, nie spoglądając nawet na ekran komputera. W końcu stwierdziliśmy, że jesteśmy już wystarczająco przygotowani. Podziękowaliśmy sobie nawzajem i wymieniliśmy się pozytywnymi spostrzeżeniami dotyczącymi naszych postępów.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...