piątek, 26 stycznia 2024

Ostatnie wakacje.

52. Uśmiechnięty pirat


Obsługa zaprowadziła nas do zarezerwowanego miejsca. Wbrew temu, co można by sądzić po wyglądzie budynku z zewnątrz, widok stolika, przy którym mieliśmy usiąść, wzbudzał niezwykle estetyczne doznania. Obrus był nieskazitelny biały i perfekcyjnie wyprasowany. Nie widziałem na nim najmniejszej choćby zmarszczki. Na stoliku znajdowały się dwa nakrycia idealnie ułożone na swoich miejscach. Na środku, obok wazonika z uroczymi kwiatami, znajdowały się serwetki oraz niewielkie pojemniczki z solą, pieprzem i octem. Oczywiście nie zabrakło menu w dwóch egzemplarzach.

Usiedliśmy. Byłem przekonany, że do tej pory wydarzyło się już tak wiele przeróżnych rzeczy, że zapas możliwości w tym względzie się już wyczerpał, i jednak myliłem się i to bardzo. Choć może trudno było mi w to uwierzyć, ten wieczór miał do zaoferowania znacznie więcej atrakcji, niż mogłem się spodziewać. Kiedy tylko zdążyłem zająć swoje miejsce na wygodnym krześle z wysokim oparciem, tknięty jakimś dziwnym impulsem, odwróciłem głowę, a to, co ujrzałem, odebrało mi mowę. Nie miej więcej, przy naszym stoliku stał uśmiechnięty od ucha do ucha pirat.

-Ja pierdolę, - wyrwało mi się niecenzuralnie i dopiero po chwili zorientowałem się, że to przecież kelner.

Facet miał tak doskonały strój, że miałem wrażenie, że znajduje się na planie filmowym, a nie w restauracji. Miał na sobie czarne spodnie, które kończyły się tu już za kolanami, przewiązane w pasie grubym rzemieniem. Do jego ubioru zaliczyć też można było kubrak bez rękawów w tym samym kolorze co spodnie oraz białą koszulę zapinaną na rogowe guziki. Pod szyją miał czerwoną chustę związaną w luźny sposób. Oczywiście jak przystało na pirata, miał też prawdziwą brodę, czarną czapkę na głowie oraz kolczyk w uchu. Pomyślałem sobie, że brakuje mu tylko papugi na ramieniu. Wtedy obraz byłby pełny.

Kiedy tak gapiłem się na niego, nie mogąc uwierzyć własnym oczom, on odezwał się miękkim ciepłym głosem:

-Przepraszam, czy wybrali już państwo swoje danie? A może mogę w czymś pomóc, doradzić?

Spojrzałem w menu, chwilę zastanowiłem się nad wyborem, a później zwróciłem się do niego z uśmiechem:

Sam nie wiem. Wydaje mi się, że potrzebuję pańskiej pomocy. Może jakaś propozycja, która naprowadzi nas na pełne smakowe szaleństwo tego miejsca?

Kelner-pirat uśmiechnął się szeroko, ukazując białe zęby, które dodawały mu jeszcze większej szorstkości.

-Och, no tak, w zasadzie jestem mistrzem w szaleństwie smaków. Mam dla państwa kilka rewelacyjnych propozycji, które poruszą wasze serca i podniebienia. Wydaje mi się, że "Krwawy pirat" idealnie oddaje tajemniczość tego miejsca. Ten soczysty stek z krwistym wnętrzem, podany z duszonymi warzywami i aromatycznym sosem, to danie, które przypomina smak przygody na morzu. Będzie to doskonałe połączenie intensywnych smaków i przyjemności dla podniebienia pięknej pani i szanownego pana. Dodatkowo, dla odważnych poszukiwaczy smakowych doświadczeń, mamy naszą "Koronną Pikantną Krewetkę". To eksplozja smaków i ognistego temperamentu! Świeże krewetki smażone z pikantnymi przyprawami, podane na poduszce z chrupiących warzyw i ryżu, zanurzone w aromatycznym sosie o wspaniałym zbalansowanym smaku. To danie dla tych, którzy nie boją się wyruszyć w nieznane krainy smaków! W naszym menu jest też Złota Zupa z Krewetek, którą także gorąco polecam. Które z tych dań skradnie wasze podniebienia i stanie się częścią waszej pirackiej przygody? - powiedział niezwykle śpiewnym głosem, który od samego początku mnie oczarował.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...