wtorek, 27 listopada 2018

Syrena.

9. Moja nauczycielka.

Odwróciłem się gwałtownie. Wciąż byłem nagi. Przyznam się szczerze, że do głowy mi nie przyszło, aby coś na siebie wrzucić. Mój fiut sterczał, jak totalny wariat. Musiało to rewelacyjnie wyglądać. Stałem tak, jak sparaliżowany, całkowicie goły, ze sterczącą pałą i wtedy zobaczyłem kolejną twarz. Ta twarz była mi dobrze znana, niestety. Niestety, bo nie było to spotkanie, które w tej chwili chciałbym uskutecznić.
Zaskoczenie, skrępowanie i ogromne podniecenie, mieszały się we mnie, tworząc koktajl nie do przebicia. Przez myśl mi przemknęło, że muszę mieć cholerne szczęście, albo niesamowitego pecha, aby o tej porze i w tym miejscu, natknąć się właśnie na tą osobę. Niestety, nie miałem wątpliwości, to była ona.
Jasne włosy opadające luźno na  ramiona, niebieskie oczy, duże piersi wystające spod niedopiętej bluzki (oczywiście bez stanika) i to spojrzenie: dziwne, dzikie, nieokiełznane, kazały mi sądzić, że moje położenie jest nie do pozazdroszczenia. Było za późno na ucieczkę czy jakąkolwiek inną reakcję. Zobaczyła mnie od razu.
To była moja nauczycielka od niemieckiego, a podczas tych wakacji nasza tłumaczka oraz opiekunka. To od niej zależało, czy zostanę do końca turnusu, czy też wcześniej wrócę do Polski.
Nie mogłem zrozumieć, jak się tutaj znalazła. Byliśmy jakieś dwa kilometry od ostatnich zabudowań miejscowości, w której mieszkaliśmy. Po cholerę przyszła o pierwszej w nocy w miejsce, gdzie jest tylko trzcina i skały? I jeszcze jedno: dlaczego tak dziwnie na mnie patrzyła?
Byłem wtedy gówniarzem, bo co to jest mieć dwadzieścia lat? Oczywiście była starsza ode mnie. Miała około trzydziestki, może trochę więcej. Jedno, co mogę powiedzieć z całą pewnością to to, że była ładna. Zawsze mi się podobała. Co innego jej charakter. Potrafiła być w paskudna, ale my też nie byliśmy i święci. Nieraz daliśmy jej w kość na lekcjach.
Tak czy inaczej, zawsze podobały mi się jej wielkie cycki. Och te jen balony! Zawsze skryte pod niedopiętą bluzką, lub też pod prześwitującym materiałem. W pamięci pozostały mi też te jej oczy, takie przenikliwe, zwłaszcza, kiedy stawiała dwójki w dzienniku.
Teraz patrzyła tak samo. Chociaż może nie, może trochę inaczej. Miałem wrażenie, że za chwilę na mnie się rzuci i zgwałci, jak jakiegoś prawiczka w tych krzakach.
-A co ty tutaj robisz Marku?! - zadała jedno krótkie, rzeczowe pytanie, a ja, nagle, zapomniałem języka w gębie. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się coś wydukać:
-N-nooo wie pani… kąpałem się…  
Patrzyła. Nie odrywała ode mnie wzroku. Myślałem, że się spalę ze wstydu. Zresztą, mieszały się we mnie bardzo różne uczucia, łącznie z gigantycznym podnieceniem. Sytuacja była niedwuznaczna i bardzo wybuchowa. Dlaczego nie kazała mi się ubrać? Dlaczego stała i patrzyła?
Przejechała swoimi oczami od czubka mojej głowy, po koniuszki palców stóp, a ja, jej uczeń z ostatniej klasy technikum, stałem przed nią goły, jak mnie pan Bóg stworzył, i płonąłem ze wstydu i podniecenia. Wyglądało na to, że nigdzie się nie spieszy. Obejrzała mnie sobie bardzo dokładnie. Najwięcej uwagi poświęciła miejscu gdzieś pośrodku mojego ciała, między udami, a brzuchem.
Mój fiut zareagował inaczej, niż chciałem. Zdrajca jeden. Jeszcze wyżej podniósł swój łeb i, jakby z zaciekawieniem patrzył w jej stronę. Czy on nigdy nie miał dosyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...