czwartek, 29 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

88. Grzmocę moją ciocię.


Musiałem więc zebrać się w sobie i skupić na czymś innym niż ona, by w ogóle rozpocząć. Może to głupie, ale starałem się zastanawiać nad moimi studiami, nad egzaminami i nad tym, jak sobie poradzę. Myślałem też nad tym co będę robił po studiach, ale niestety obraz cioci i jej wypiętego potężnego tyłka wciąż powracał przed moje oczy. Zresztą nie musiał, on tam cały czas był, tylko mi było tak trudno o nim zapomnieć. Zdawało się, że wszelkie moje wysiłki spełzają na niczym i że zaraz będzie po wszystkim. Szczególnie że robiło mi się coraz goręcej i coraz bardziej przyjemnie.

-Och Julian, och, och proszę, tak mi rób, - usłyszałem z jej ust i to przesądziło o wszystkim. 

Zdawałem sobie sprawę, że to jest pewnego rodzaju egzamin dojrzałości i że nie mogę go oblać, poza tym wiedziałem, że nie mam na sobie prezerwatywy i czułem, że tym bardziej muszę być ostrożny. Ale seks z nią  był po prostu obłędny i trudno go ująć w słowa. Mój penis aż prosił się o porządny wytrysk i na dodatek chciał tego dokonać w środku. Byłem w prawdziwej rozterce, bo wiedziałem, że nie mogę mu na to pozwolić. 

Poruszałem biodrami do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu w klasyczny sposób, głęboko, ale nie za szybko. Wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na zbytnie szaleństwa. To jeszcze nie był ten etap. Musiałem ostrożnie rozkładać siły i jakoś mi się to udawało. 

W głowie wciąż kołatała się myśl: "Grzmocę moją ciocię, posuwam ją jak stary erotoman, czyż to nie szaleństwo?" A im więcej o tym myślałem, tym bardziej mnie to nakręcało i czułem, że jest w tym coś magicznego. To zmieniło całą moją percepcję na seks. To wszystko zmieniło, bo później było już inaczej. 

-Och ciociu, ciociu jakaś ty ciasna, Boże nie wytrzymam, - jęczałem, coraz mniej nad sobą panując. 

W odpowiedzi usłyszałem tylko jej słodki i gorący śmiech.

-No dawaj Julian, dawaj. Rób, co do ciebie należy, - prowokowała jeszcze bardziej.  

Nie wiem, ile to wszystko trwało wiem tylko, że później ona mnie dosiadła. To było jeszcze bardziej boskie i obłędne. Myślałem, że wystrzelę w kosmos już za pierwszym wejściem w jej cipkę. Nie dała mi najmniejszych szans. Kazała mi się położyć, rozsunąć uda i unieść kolana. Zupełnie zapomniałem, gdzie jestem. Zapomniałem o tym, że cały jestem podrapany i poparzony. Nie interesowało mnie to w ogóle. Chciałem tylko jednego, chciałem seksu, coraz więcej porządnego seksu. Nic innego się nie liczyło. 

Dosiadła mnie tyłem. Jeszcze nigdy tak się nie kochałem i nie przypuszczałem, że może być to tak odlotowe. Byłem w stanie tylko lekko przytrzymać penisa, by ona bez najmniejszych przeszkód mogła na niego trafić, a później zapomniałem, jak się nazywam. Usłyszałem tylko głośne mlaśnięcie i byłem w niej po same jaja. 

Ona także miała szeroko rozsunięte uda. Właściwie to opierały się na moich. Taka pozycja utrudniała jej utrzymanie ciężaru we właściwej pozycji, dlatego musiałem ją nieco podtrzymywać za pośladki opuszczać i podnosić. Przyznam, że było to mega pomocne. Mogłem bowiem regulować rytm i nie dopuścić do przedwczesnego wytrysku w jej cipce. 

Nie wiem, jak to się działo, ale teraz jej jaskinia miłości była jeszcze ciaśniejsza. Zastanawiałem się, czy ona robi to celowo. Czy w ogóle ma taką możliwość, żeby regulować skurcze swojej pizdeczki, ale doszedłem do wniosku, że chyba tak skoro tego doświadczałem. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...