wtorek, 27 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

86. Nie opierała się. 


Uniosłem wzrok i nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Twarz cioci była cała oblepiona w moim słodkim pożądaniu. Niczego nie dało się ukryć. Gęste lepkie krople mojego nasienia spływały po jej policzkach, nosie i powiekach. Zadrżałem z wrażenia. Przez długą chwilę nie mogłem dojść do siebie, a to, co stało się później, było wprost niesamowite. Trudno było mi w to uwierzyć — po tym wszystkim, po tych wszystkich zapewnieniach cioci, że jesteśmy tylko rodziną i po moim grzecznym pogodzeniu się z tym, że coś takiego właśnie się stało, że do tego doszło, że było mnie na to stać. 

Ja wtedy nie myślałem. To działo się samo, jakby bez udziału mojej woli. W szybkim tempie podniosłem się ze swojego miejsca. Byłem na kolanach, a  ciocia wciąż leżała, zastanawiając się pewnie, co też zamierzam zrobić w tej chwili, uciec, czy wszystkiemu zaprzeczyć i powiedzieć, że nie będę milczał. Mnie jednak nie w głowie już były takie dyrdymały. Ja chciałem czegoś zupełnie innego, chciałem czegoś więcej i wiedziałem, że muszę się za to zabrać już teraz, że nie mogę tego odkładać na później, bo ten prezent nie będzie czekał. No i zrobiłem to, zabrałem się do roboty.

Podniecenie rozsadzało mi czaszkę. Wzrok zaszedł mgłą opętańczego pożądania. Nie byłem w stanie się pohamować, niczego zatrzymać, czy nawet spowolnić. Zaszedłem ją od tyłu i rozsunąłem jej uda tak, jakbym robił to codziennie.

Ciocia była cudowną kochanką. Wiedziała, o co chodzi. Nie opierała się. Nie protestowała, tylko posłusznie poddała się moim gwałtownym i pewnym działaniom. Przyjęła pozycję na pieska szybciej, niż bym mógł przypuszczać w moich najśmielszych snach. Chwyciłem ją za biodra i zbliżyłem się moim wciąż sterczącym i sztywnym narzędziem do jej gorących pośladków. Kiedy docisnąłem jej ciało, lekko westchnęła i mruknęła z zadowoleniem. 

-Och Julian, och co ty robisz? Och nie.

Nie dałem się oszukać. Mogło to wyglądać na protest, jednak nim nie było. Była to raczej zachęta do dalszej eksploracji jej intymnych miejsc i kopulacji niż jakakolwiek reprymenda, bo ton jej głosu był pełen uwielbienia i pożądania. 

Jej przekrwiona nabrzmiała cipka była gotowa i wszystko było jasne jak słońce. Już się lekko rozchylała i zapraszała mnie do siebie. Mój kutas jeszcze oblepiony w nasieniu też nie mógł się tego doczekać. Jaja, które przed chwilą pozbyły się swojego ładunku, a przynajmniej na to wyglądało zdawały się być rozsadzane od środka przez wciąż narastające ciśnienie. Nie było więc co czekać, trzeba było działać. Natychmiast i bez ociągania się. Zaatakowałem.

Nie wiem, jak to się działo, czy to było prawidłowe, czy nie. Nie miałem takiego doświadczenia, nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiłem, nie tak nie w takiej sytuacji, nie tak szybko i w takim podnieceniu. Mimo to doskonale wiedziałem, jak się zachować, nie musiałem zastanawiać się nad każdą czynnością, tylko puściwszy wodze fantazji i działając na podwyższonym testosteronie, po prostu to robiłem. 

Chwyciłem w garść mojego penisa, przymierzyłem i wcisnąłem tam, gdzie trzeba. Poszło gładko. To znaczy, wszedłem bez najmniejszego problemu, jednak to, co stało się już po chwili przeszło moje wszelkie najśmielsze oczekiwania. Rozkosz, jaka mnie opanowała była nie do opisania. To był po prostu boski odlot. Nie mogłem przypuszczać, że kobieta w tym wieku może być tak ciasna. To był dla mnie szok, bo miałem wrażenie, że wszedłem w cipkę nastolatki. Nic z tych rzeczy, miałem przed sobą mamuśkę — kobietę czterdziestoletnią. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...