piątek, 23 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

82. Patrzyła na mnie jak na dziecko.


Wykorzystałem ostatnie pokłady swojej woli, by zdobyć się na odwagę i chwiejnym krokiem podeszłym do okna. Ból był nie do zniesienia, ale jeszcze gorsze było to, jak na mnie patrzyła. Jej wzrok spotkał się z moim, a w tym spojrzeniu dostrzegłem zmieszanie, zdziwienie i… coś jeszcze, czego nie potrafiłem zrozumieć.

-O mój Boże, Julian! - zawołała z przerażeniem w głosie. - Co ci się stało?

-Przepraszam ciociu, bardzo mi przykro, nie chciałem, to jakoś samo… - jęknąłem cicho, nie mogąc spojrzeć jej w oczy. 

Mój wstyd i poczucie winy wróciły z podwójną siłą. Myślałem, że zapadnę się pod ziemię. Tak chyba byłoby najlepiej. Nie miałem na sobie ubrania, byłem cały poparzony i podrapany. Piekł mnie każdy centymetr skóry. Gdy zbliżała się do otwartych drzwi tarasowych, moje serce o mało nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. 

Kiedy tak na mnie patrzyła, z jej ust wyrwało się westchnienie:

-Co? Że co? To ty? Nie...

Pokiwałem głową, a później nie byłem w stanie zrobić nic więcej jak tylko patrzeć w podłogę. 

-Boże, chłopaku, co ja mam z tobą zrobić? - odezwała się po chwili z przejęciem, -  Wchodź, bo jeszcze cię ktoś tak zobaczy. Wyglądasz jak sto nieszczęść. 

Nagi, posiniaczony i w wielkich bąblach wszedłem do jej sypialni. To było surrealistyczne, nierzeczywiste, że w tak intymnej sytuacji spotykamy się właśnie w takich okolicznościach. Co najbardziej nierzeczywiste i z czego nawet chciało mi się śmiać to to, że mój penis, pomimo tego co się stało, wcale nie opadł. Więcej nawet, dostałem takiej erekcji, jakiej chyba jeszcze nigdy nie miałem. Jezu jak on sterczał!  Myślałem, że mi go rozerwie. I to wszystko przy niej, na jej oczach.

Była jeszcze jedna rzecz, która do mnie dotarła w tej chwili. To była świadomość, że moja erekcja jest wynikiem intensywnego bólu, którego doświadczałem. Piekło i bolało na brzuchu, w okolicach pępka oraz miejscach intymnych. Nie mogłem pojąć, jak może mnie podniecać tak silny ból i to nieznośne pieczenie. Jednak tak właśnie się działo, piorunujący ból wzmagał moje pożądanie do granic możliwości. I jeszcze ten jej wzrok.

-Czy ty jesteś normalny?! Zdajesz sobie sprawę, że mogłam cię zabić?! - odezwała się z wyrzutem, patrząc mi prosto w oczy, choć za wszelką cenę próbowałem je odwrócić.

Sprawa wydawała się być zakończona. Przynajmniej w tym zakresie. Czekając na sąd ostateczny, wszedłem do środka. Byłem goły, bezradny i pełen wstydu. Nie umiałem wydusić z siebie nic więcej. Mimo to ona okazała się być naprawdę niezwykłą osobą. Zamiast mnie skrzyczeć i zrugać na czym świat stoi, odezwała się już całkiem łagodnie:

-Wchodź. Muszę doprowadzić cię do stanu używalności, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść.

To było niesamowite. Świat stanął na głowie. Wstyd, zażenowanie mieszały się we mnie z ogromnym, trudnym do pohamowania podnieceniem. To nie była zwykła troska ciotki o gapowatego siostrzeńca. W tych okolicznościach wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Ona była w rozpiętym szlafroku, z wielkimi cyckami i cipką na wierzchu. Nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Zastanawiałem się dlaczego. Być może była tak poruszona tym, co się stało, że jej uwadze umknął ten drobny, choć tak istotny szczegół. Miałem wrażenie, że ziemia mnie pochłonie.

Wreszcie, kiedy spojrzała na mojego wielkiego jak dyszel wozu penisa, z podobną intonacją głosu dodała:

-O matko, ale ci toi.  

Tymi słowami dobiła mnie całkowicie. Spodziewałem się czegoś więcej. Chociażby jakiejś drobnej reprymendy. Tak naprawdę chciałem, by mnie zbeształa. Poczułbym się trochę lepiej. Poza tym w jej zachowaniu nie było najmniejszego choćby wstydu czy skrępowania. Byłem przecież goły, a mój fiut sterczał jak rakieta. Tak po prostu przeszła do codzienności jakbym stał przed nią normalnie ubrany. Nie wiem co się wtedy działo w jej głowie. Być może patrzyła na mnie jak na dziecko, jak na swojego małego siostrzeńca. Wiem tylko, że dla mnie było to porażające. 

-Siadaj, - powiedziała, wskazując łóżko.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...