sobota, 24 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

83. Mam nadzieję, że nic sobie nie złamałeś. 


Usiadłem, a kiedy poczułem jeszcze bardziej intensywne pieczenie w okolicy pośladków, moim ciałem zaczęły targać niebezpieczne, bardzo silne skurcze. Wiedziałem, że każdy najbardziej drobny ruch może doprowadzić do wytrysku. Gdyby do tego doszło, spaliłbym się kompletnie ze wstydu. Chociaż, czy naprawdę? Było w tym coś diabelnie pociągającego.

Ciocia gdzieś zniknęła, a ja siedziałem i gapiłem się na swoje wielkie przyrodzenie. To, co się teraz działo, było po prostu niedorzeczne. Tak naprawdę miałem niesamowitą ochotę dokończyć to, co zacząłem w tym lesie. Nie wiedziałem, co zrobić z rękami. Trudno było mi się opanować. Chciałem, żeby było po wszystkim, żebym już tak się nie męczył. Coś mnie kusiło, żeby go tek złapać w połowie, ściąć i szybko poruszać. Choć kilka razy. Nie zrobiłem jednak tego, bo zdawałem sobie sprawę, jak tragiczna jest moja sytuacja i jak trudno będzie mi się z tego wytłumaczyć.

Po chwili moja piękna bogini obdarzona tak dużymi cyckami wróciła z miską ciepłej wody, kawałkiem gazy i jakąś dużą tubą. Chciałem jej pomóc, ale kiedy się ruszyłem, intensywne skurcze w okolicy krocza przybrały na sile i wolałem nie wstawać, bo to mogłoby się skończyć nieprzyzwoicie. Czekałem na to co stanie się dalej.

Potrzebowałem natychmiastowej pomocy, a ona fachowo zabrała się do rzeczy. Pomimo tego, że byłem kompletnie nagi, a mój penis sterczał jak głupi, zachowywała się spokojnie i niezwykle profesjonalnie. Była tak blisko mnie, że czułem jej obecność każdą swoją komórką, każdym nerwem, czułem jej ciepło i zapach. Czułem na sobie jej oddech. Mimo silnego bólu i pieczenia bardzo trudno było mi zapanować nad swoim podnieceniem. Chciałem seksu, potrzebowałem seksu. To ja miałem problemy z tym co się ze mną dzieje. 

Antonina była niezwykle delikatna. Po tym co przed chwilą zaszło, wydawało mi się, że nie powinna mnie tak traktować. Zaczęła ostrożnie przemywać moje poparzone miejsca i głębokie zadrapania, kompletnie nie zwracając uwagi na moją nagość i swoje własne odkryte ciało. Chcąc czy nie chcąc, musiałem na nią patrzeć i cały czas tkwiłem w jakimś takim trudnym stanie pobudzenia i zdziwienia jednocześnie. To, co się działo, było dla mnie wprost niewyobrażalne. Nie mogłem zrozumieć, jak bardzo obojętnie traktuje całą tę sytuację. Po prostu szok. Nie dopytywała się, nie komentowała, tylko sukcesywnie i bardzo skutecznie działała. Zachowywała się tak, jakby to była jej normalna codzienność. Każda minuta była coraz dziwniejsza i zamiast odpowiedzi przysparzała jeszcze więcej pytań. Z każdym dotknięciem gazy, odczuwałem mieszankę bólu, niezwykłego i bardzo silnego podniecenia. To było tak surrealistyczne, że aż trudno było mi uwierzyć, że to się naprawdę dzieje.

-Nic więcej ci się nie stało? - spytała, a jej głos przerwał moje rozmyślania.

-Nie, ciociu, - odpowiedziałem cicho, nie mogąc oderwać wzroku od swojego, a także jej ciała.

Momentami idealnie przystrzyżony zarost jej cipki znajdował się kilkanaście centymetrów od mojej twarzy, co sprawiało, że miałem jeszcze silniejszą erekcję i jeszcze większe pragnienie uwolnienia mojego pożądania.

-Mam nadzieję, że nic sobie nie złamałeś. Jesteś wariatem, wiesz? W tym dole jest pełno kamieni, mógłbyś sobie skręcić kark, - odezwała się lekką reprymendą, ale i ze zrozumieniem w głosie.

-Nie. Chyba wszystko jest w porządku, - powiedziałem, czując, że za chwilę dostanę orgazmu.

Przez całe moje ciało przeszedł niezwykle intensywny skurcz, który w każdej chwili mógł skończyć się wytryskiem. Wirowało mi w głowie. 

Chyba to wyczuła, bo mocniej przejechała po dość dużej ranie na mojej łydce. Intensywny ból przeszył moje ciało. Zacisnąłem zęby, starając się powstrzymać przed jękami, jednocześnie w myślach dziękując jej za trzeźwość umysłu i za szybkie działanie. Mimo to moje podniecenie miało tendencję wzrostową. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...