wtorek, 20 lutego 2024

Ostatnie wakacje.

79. Osiągnę ten stan nirwany.


Nagle zerknęła wprost w moje oczy.

"Czy to możliwe, że widzi mnie w ciemnościach?" - pomyślałem, czując się jak zwierzę w pułapce, przyciągane jej spojrzeniem, jakbym był niewidzialnym magnesem przyciągającym jej uwagę.

Chciałem się ruszyć, wycofać się, ale moje nogi zdawały się być sparaliżowane, a mój umysł wciąż walczył między pragnieniem a rozsądkiem.

Jej usta rozchyliły się w delikatnym uśmiechu, a ja zamarłem. Czy to znów była tylko moja wyobraźnia? Czy może jednak wiedziała, co się dzieje? Czy może cieszyła się z mojego podglądania, a może nawet na nie czekała? To było jak surrealistyczne przeżycie, które nie mieściło się w żadnych ramach logiki. Czułem, że muszę coś zrobić, zanim stracę resztki kontroli nad sobą. Ale czy miałem w sobie odwagę, aby zareagować?

Była jak kotka w rui napędzana własnym pożądaniem i prawdopodobnie mało ją obchodziło czy ktokolwiek będzie ją podglądał. Klęczała przed wielkim oknem z rozchylonymi udami, prawą ręką pieściła sobie cipkę, a ja traciłem zmysły w opętańczym podnieceniu. Swoim wzrokiem rzeźbiłem każdy zakamarek jej cudownie ponętnego ciała, a moje własne dłonie, czy tego chciałem, czy nie zabrały się za rozpinanie rozporka. Pragnąłem jej każdą komórką mojego ciała i nie byłem w stanie powstrzymać swojego pożądania. Zrobienie tego co ona wydawało się być jedynym rozsądnym działaniem, które mogłem podjąć w tej chwili. 

Przez chwilę wydawało się, że czas się zatrzymał, a ja byłem całkowicie pochłonięty obrazem przed sobą. Nic innego nie istniało, tylko ona, jej ruchy, jej ciało i moje szaleństwo. Wiedziałem, że to, co się dzieje, jest nieodpowiednie, grzeszne i zakazane. Ale moje ciało i umysł były sparaliżowane pożądaniem, które odmawiało posłuszeństwa rozsądkowi.

Zdecydowałem się podjąć to ryzyko. Rozpiąłem rozporek, uwolniłem swoje podniecenie, które od dłuższego czasu zżerało mnie od środka jak rak. Natchniony brawurą chwyciłem swoje napęczniałe i twarde narzędzie, które stało się niewolnikiem mojego pragnienia. Ruchy mojej dłoni zsynchronizowane były z jej ruchami, a cały świat zdawał się być w bezruchu, skupiony tylko na tej jednej chwili.

Nagle przycisnęła dłoń do siebie mocniej, jej ciało zadrżało w intensywnej ekstazie, a i ja poczułem, że zbliżam się do tego słodkiego momentu kulminacyjnego. To była ekscytująca i jednocześnie przerażająca symfonia pożądania, która porwała nas w wir szaleńczego uniesienia.

W następnej chwili zupełnie nie wiem, jak to się stało, byłem już bez ubrania, kompletnie nagi, nagi tak jak i ona, połączony z nią w jednym tylko pragnieniu. Stałem z wielkim penisem w dłoni i szalonym tempie doprowadzałem się do orgazmu. Nie zważając na to, że może usłyszeć moje jęki i westchnienia, szybowałem w obłokach intensywnego uniesienia.

"Jeszcze chwila a będę w niebie", - myślałem. 

Wszystko działo się tak szybko i bez zastanowienia, jakby moje ciało działało na automatycznym pilocie. Nie myślałem już o niczym innym niż o tej niebezpiecznej ekstazie, której doświadczałem. Byłem już bez ubrania, nagi i połączony z nią w tym jednym, zakazanym akcie pożądania. Stałem tam z drżącym penisem w dłoni, całkowicie oddany temu niepohamowanemu uniesieniu, które mnie ogarnęło.

Wiedziałem, że ryzykuję odkrycie, że może usłyszeć moje stłumione odgłosy, ale to nie miało już znaczenia. Byłem pogrążony w samym sobie, skupiony tylko na tym nieuchronnym punkcie kulminacyjnym, który zbliżał się coraz szybciej. W mojej głowie roiły się myśli i pragnienia, a moje ciało było na granicy wybuchu.

"Jeszcze chwila i osiągnę ten stan nirwany", - myślałem w zamkniętym w kręgu intensywnych doznań.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...