środa, 30 sierpnia 2017

Emilka.

27. Bez odrobiny wstydu.

Boże, jakaż ona była piękna! Pod skórą czułem tysiące drobniutkich igiełek na samą myśl, że mogę ją przytulić, wziąć ją w ramiona.
Bardzo powoli odwróciła się na plecy, zdjęła z siebie majteczki i, guzik po guziku rozpięła bluzeczkę. Uniosła nieco tułów i, popierając się na łokciach, dumnie wypięła swoje jędrne piersi. Po chwili, z nieukrywaną satysfakcją, bez odrobiny wstydu, czy skrępowania, szeroko rozłożyła swoje kolana. Moim oczom ukazała się, różowiutka, starannie wydepilowana, soczysta brzoskwinka.
-Czekałam tu na ciebie, chodź do mnie, - powiedziała patrząc, jak pod moimi slipami pulsuje, mocno wyprężony spragniony, kutas.
Byłem, jak galareta, nawet gdybym chciał coś powiedzieć, nie wydobył bym z siebie żadnego słowa.
Był środek dnia, południe, rozsunięte zasłony, przez duże okno wpadały jasne promienie jesiennego słońca. Leżała na moim łóżku, tym samym, na którym jeszcze wczoraj kochałem się z moją żoną. Byłem pewny, że gdzieś tam, w tej białej pościeli znajduje się jeszcze nasz zapach.
Nie wytrzymałem, położyłem się obok tej młodej laski. Na to chyba czekała, chyba tego właśnie chciała. Zachowywała się jak mała, niewinna dziewczynka. Poddańczo rozłożyła ramiona i czekała na moje pieszczoty. Jeszcze raz spojrzałem na tą różową cipkę, a po chwili moja dłoń powędrowała między jej nogi.
Delikatnie, dwoma palcami rozwarłem jej szparkę tuż powyżej łechtaczki. Drżała. Poczułem jej słodki, przyjemny zapach. Obserwowała moje ruchy spod przymkniętych powiek, a jej piersi pęczniały i rosły coraz bardziej.
-Och tak, bierz mnie, pieść, tak mi rób, - mówiła ledwie poruszając swoimi ślicznymi ustami.
Była tak blisko mnie, całkowite oddana i tylko moja. Nawet nie wiem jak i kiedy moja twarz wylądowała między jej udami, a mój język między gorącymi płatkami jej różyczki. Chłonąłem ją wszystkimi zmysłami, chłonąłem ją całym sobą. Lizałem, drażniłem, bawiłem się, wciskałem się do środka, to znów muskałem samą wisienkę, ona kurczyła się, zwijała w coraz silniejszych spazmach.
W chwilę później stałem obok łóżka z wielką lancą wystawioną w jej kierunku. Mój kutas aż błagał o spełnienie, o jej gorące usta. Stałem na baczność, ściskając jaja między udami i drżałem z podniecenia.
Doczołgała się do mnie, wciąż była w tej swojej białej, rozpiętej, kusej bluzeczce. Uniosła do góry same oczy, a moja rakieta w ciągu sekundy znalazła się w jej gorącej buzi.
Boże, cóż to była za rozkosz. Nic nie robiła, tylko trzymała, a ja wyłem jak dziki pies do suki. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć, czy żeby już przestała, czy może, żeby szybciej ze mną skończyła. Nie wiedziałem co mam zrobić, chwycić za głowę i pociągnąć do siebie, czy odsunąć się.
W końcu, patrząc mi w oczy, zaczęła ssać sam łeb. Najpierw powoli, delikatnie, a później szybciej i szybciej, coraz bardziej zachłannie, intensywnie i mocno. Moje nogi zrobiły się jak z waty, kołysałem się w lewo iw prawo, w oczach mi pociemniało, czułem wszechogarniający słodki błogostan. Nasienie kipiało już w moich jądrach. Ona wiedziała co robi, a ja zapomniałem o całym świecie.
Jakaż ona była piękna, patrzyłem na nią, patrzyłem na jej twarz, a ona wciąż patrzyła na mnie. Uśmiechała się samymi oczami. Śliczna, cudowna młoda dziewczyna z ustami wypełnionymi moim, falującym, spragnionym kutasem. Kwintesencja piękna, wyuzdana i niesamowitego seksu. Musiała mieć świadomość, że w każdej chwili mogę się spuścić w te jej delikatne, wilgotne usteczka.
Conditioner

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...