czwartek, 31 sierpnia 2017

Emilka.

28. W drzwiach sypialni.

No i stało. Stało się to, na co od samego początku czekałem. Nie mogłem już dłużej zwlekać. Nie zniósłbym więcej tej cukierkowej zabawy. Szarpnąłem ją za ramię i przycisnąłem do siebie, jak rzecz, jak swoją własność, a ona tylko jęknęła z zadowolenia. Odwróciłem ja dupcią w moją stronę, zadarłem uda do góry i w locie pozywając się spodni i slipów jednocześnie, jednym, zdecydowanym, mocnym pchnięciem wjechałem w jej gorącą jak wulkan cipkę.
Otworzyła tylko usta i zamiast krzyknąć głęboko wciągnęła do płuc powietrze.
-Oooooooppch! - zrobiła w końcu głęboki wdech.
Podjąłem szybką akcję. Mój fiut poruszał się w niej płynnie i rytmicznie, błyskawicznie doprowadzając i mnie i ją na skraj gigantycznego orgazmu.
To,co się dalej działo, było czystym szaleństwem, wariactwem, kompletnym zatraceniem się w tym, co robiliśmy. Wziąłem ją za pośladki i uniosłem do góry, nadziewając jak na rożen na mojego chuja.
Chwyciła mnie za szyję i, jęcząc z rozkoszy, opadła do dołu. Czułem, że grzęznę gdzieś w samych jej trzewiach, ale tak chciałem, tego pragnąłem, tak było mi dobrze. Zacisnąłem tylko zęby i, nie odrywając wzroku od jej cycków, uniosłem i opuszczałem.
Nie zdawałem sobie sprawy, że właśnie przeżywam najlepszy seks w moim życiu. Może nie miała nadwagi, ale też nie była chucherkiem, a ja mimo to, bawiłem się nią jak lalką.
Nie było mi dane, nawet na sekundę, odpocząć, zwolnić. Całkiem postaraliśmy zmysły, nieprzytomni z podniecenia, przestaliśmy zwracać uwagę na to, co działo się wokół.
Położyłem się na łóżku, a ona dosiadła mnie tyłem z taką zachłannością, że na moment straciłem oddech. Chwyciłem tyko kutasa i nakierowałem w sam środek jej słodkiej cipeczki. Odchyliła się do tyłu, podparła dłońmi na mojej klatce piersiowej i rytmiczne zaczęła poruszać swoimi biodrami.
-Kurwa, Mark ja szczytuję! - syknęła do mnie przez zaciśnięte zęby.
Jej cipka zaciskała się na moim chuju jak imadło, miałem wrażenie, że za chwilę stracę przytomność.
Gdybyśmy nie zmienili pozycji, pewne bym w nią trysnął, raczej nie było innej opcji. Byłem zbyt podniecony, zbyt mocno buzowała we mnie sperma. Odwróciła się tyłem i zrobiła pieska, a ja z ochotą zaparkowałem między jej pośladkami.
Obydwoje byliśmy już kompletnie nadzy. Ruchanie jej było czystą, nieziemską przyjemnością. Jej cipka rozwarła się teraz, tworząc cudowny, głęboki, różowy lej, w którym poruszał się mój fiut. Chciałem jeszcze, jeszcze, dłużej, dalej, mocniej, głębiej, do utraty tchu, do utraty sił.
-Aaaach, aaaaach, aaaaach!!! - jęczała za każdym moimi pchnięciem.
Była cudowną, anielsko - diabelską samiczką stworzoną do posuwania.
W końcu wylało się ze mnie to, co zbierało się od samego początku, to co od samego początku szukało ze mnie ujścia. Wylało się w najcudowniejszy sposób, jaki mógłbym sobie wyobrazić. Wylało się wprost w jej szeroko rozchylone usta.
Leżała na plecach z głową przewieszoną przez skraj łóżka, a ja lałem w jej buzię jak do zbyt małego kubeczka. Nie łykała, sperma swobodnie przelewała się na boki, spływając po jej twarzy na białą pościel. Kutas błądził po jej ustach na prawo i lewo ślizgając się w gęstym nasieniu. Nie krzyczałem, nie jęczałem, zabrakło mi już sił. Dyszałem tylko ciężko, próbując zapanować nad swoim ciałem.
Tarmosiła swoje piersi tak jakby chciała je urwać. Trudno było mi sobie wyobrazić co myślała, i czuła ta młoda, piękna dziewczyna.
Nagle, tknięty jakimś nieprzyjemnym impulsem, odwróciłem głowę. Zesztywniałem, krew w moich żyłach zastygła z przerażenia, nie byłem w stanie zrobić żadnego ruchu. W drzwiach sypialni stała Katarzyna, a obok niej dwie walizki.
-Pakuj się, - powiedziała z kamiennym wyrazem twarzy.

KONIEC


Marina Visconti











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...